środa, 21 lutego 2018

15- Jesteś najważniejsza (Rinmaru)- rozdział 9- Nic się nie zmieniłaś


Ah-Un leciał wysoko pomiędzy chmurami, a Seeshomaru-sama obok nas. Przyglądałam się krajobrazowi i próbowałam przypomnieć kiedy ostatni raz widziałam coś tak pięknego. Obraz zapierał dech w piersiach. Rozległy las mieszany w którym znajdowały się drzewa niemal we wszystkich kolorach, a obok góry, których szczyty nadal pokrywa śnieg. Po drugiej stronie natomiast mogłam zobaczyć w oddali jezioro, a jeszcze dalej na zachód zaraz przy horyzoncie znajdowało się morze. Nie pytałam jeszcze Seeshomaru-sama gdzie właściwie lecimy. Kiedyś nigdy tego nie robiłam, było mi wszystko jedno, lecz teraz wolałabym wiedzieć. Spojrzałam na niego. Miałam rację przez całe 8 lat nie zmienił się ani odrobinę. Chociaż może to tylko ja, ale wydaje mi się jeszcze bardziej odległy, niż kiedyś, a sądziłam, że to niemożliwe. Nigdy nie rozmawiał ze mną dużo, właściwie to nie mówił więcej, niż to było konieczne. Teraz jednak chyba nie jest w najlepszym nastroju. Hm...ciekawe czym to jest spowodowane.
- Gdzie jest Jaken-sama?- spytałam nie mogąc już dłużej znieść tej ciszy
- Czeka po drugiej stronie gór- no tak krótko, zwięźle i na temat. Mogłam się tego spodziewać. Nagle zrobiłam się strasznie senna. Nie spałam tej nocy za dobrze. Denerwowałam się reakcją Kaede-sama jak i Akiego. A kłótnia i późniejsze zwierzenia z Akim jeszcze bardziej mnie wyczerpały. Oparłam więc głowę o kark Ah-Un, tak jak robiłam to za dawnych czasów. Poczułam przyjemny wiatr we włosach i zanim się zorientowałam zasnęłam.
Nie mam pojęcia jak długo spałam, ale sądząc po ułożeniu słońca na widnokręgu musiało minąć kilka ładnych godzin. Wygląda mi to na późne popołudnie. Podniosłam głowę i rozejrzałam się. Nadal leżałam na grzbiecie Ah-Un. Nieopodal mnie znajdowało się drzewo, a pod nim siedziały dwie postaci. Już z oddali mogłam stwierdzić, że jedna z nich to psi yokai, a druga...hm...wiedziałam, iż skądś go kojarzę. Byłam jeszcze zaspana i trochę niemrawa, po niedawnym śnie. Zeskoczyłam z mojego ulubieńca i podeszłam bliżej. Im dokładniej przyglądałam się niskiej, zielonej, zgarbionej postaci tym bardziej znajoma się ona wydawała. Kiedy dzieliło nas jedynie kilka metrów, wreszcie zrozumiałam. Rzuciłam się biegiem krzycząc.
- Jaken-sama!- postać zdążyła jedynie obrócić się w moją stronę, zanim rzuciłam mu się w ramiona. Podniosłam go do góry i okręciłam się parę razy w okół własnej osi cały czas powtarzając imię yokai i śmiejąc się na zmianę.
- Rin!- wrzeszczał na mnie, jak to miał w zwyczaju- podstaw mnie na ziemię! -Kiedy wykonałam jego polecenie, otrzepał się, odchrząknął, wyprostował po czym spojrzał w górę, na mnie.
- Rany....nic się nie zmieniłaś. Zero szacunku dla starszych- wymamrotał
- Ej, jesteś okrutny. Jak to nic się nie zmieniłam? Nie widzieliśmy się przez 4 lata, to masa czasu, no przynajmniej dla ludzi.
- No właśnie, dobrze, że sprostowałaś. Dla mnie czy Seeshomaru-sama ten czas zleciał, niczym jeden dzień.
- Oh...naprawdę? A Jaken-sama ile ty w ogóle masz lat? Zawsze mnie to ciekawiło, ale jako dziecko trochę się go bałam, więc nigdy nie pytałam.
- Ahh..nieznośny człowieku! Nie wiesz, że yokai się nie pyta o wiek?!
- Hm....jestem prawie pewna, że nie tak to szło, ale nieważne. Też się cieszę, że cię widzę, odpowiedziałam mu z szerokim uśmiechem.
- Ty mała....nic takiego nie powiedziałem! Nie wmawiaj mi teraz, że było inaczej!
- Tak, tak ponuraku. Tak długo cię nie widziałam, że zgodzę się ze wszystkim co powiesz, nawet jeśli to będzie totalna bzdura.
- Ahh! Sądziłem, że bardziej pyskata to ty już być nie możesz, a jednak.
- Cóż, ludzie się zmieniają
Nadszedł wieczór, a ja uświadomiłam sobie, że przecież od śniadania nic nie jadłam. Teraz kiszki mi marsza grały, a ja prosiłam bym tylko ja to słyszała. Siedzieliśmy przy drzewie i opieraliśmy się o jego korę. Wstałam szybko i zaczęłam iść w stronę lasu, jednak gdy usłyszałam za sobą głos, zatrzymałam się w pół kroku.
- A ty gdzie się wybierasz? Cholewcia, a byłam pewna, że śpi. Nie było sensu go okłamywać, więc odpowiedziałam.
- Idę do lasu.
- Po co? Rany...zawsze musi wszystko wiedzieć.
- Mam zamiar pozbierać jakieś owoce, może znajdę rzekę, gdzie złowię ryby- kiedy wydawało mi się, iż nadal nie rozumie po co ta „wędrówka" powiedziałam wprost
- Jestem głodna, muszę znaleźć coś do jedzenia.
- Nie spakowałaś nic do tej rzeczy, którą nosisz na plecach? Hę? Czyżby miał ma myśli plecak? W sumie jak tak teraz o tym wspomniał, faktycznie powinnam była wziąć więcej prowiantu, niż jedną kanapkę, którą zjadłam zaraz po wylądowaniu.
- Owszem spakowałam, ale najwyraźniej wzięłam tego za mało, westchnęłam.
- Z resztą nie musisz się o nic martwić, sama sobie poradzę.
- Nie, Jaken z tobą pójdzie.
- Coo??!! Powiedzieliśmy równocześnie
- Ale po co? Przecież mówiłam, że dam sobie sama radę.
- Właśnie, Rin już nie jest dzieckiem jestem pewien, że...
- Jaken!
- Hai! Yokai zerwał się na równe nogi momentalnie
- Jak śmiesz dyskutować z lordem Seeshomaru smarkulo!
- Co?! A sam co przed chwilą robiłeś?!
- Nie kłóć się! Idziemy!- zakomenderował, a mi nie pozostało nic innego jak tylko pójść za nim.
Wredny zielony skrzat ahh...już zdążyłam zapomnieć jaki ten maluch potrafi być irytujący. Szedł tak szybko na tych swoich drobnych nóżkach, że ledwo dałam radę za nim nadążyć.
- Tak właściwie to gdzie ty mnie prowadzisz? -Spytałam po jakichś 15 min wędrówki. Czyżby ten mały gnom usiłował mnie zgubić?
- Jak to gdzie głupia. W stronę rzeki.
- A skąd wiesz gdzie się ona znajduje? No bez urazy, ale nie wyglądasz mi na kogoś kto ma dobrą orientacje w terenie. Tym bardziej, że już kiedyś się zgubił, mimo, iż miał mnie pilnować. Skończyło się na tym, że to ja musiałam go szukać.
- Ale ty się wyszczekana zrobiłaś przez te lata. Jeszcze żaden człowiek NIGDY nie odważył się odezwać w ten sposób do Wielkiego Jakena. Słuchając tego przytkałam dłonią usta, aby nie zaśmiać się za głośno, jak widać na próżno, ponieważ yokai momentalnie zmierzył mnie wzrokiem.
- Skoro ty jesteś „wielki" to znaczy, że twoi znajomi nie sięgają mi nawet do kolan, po czym znów prychnęłam. Niezrażony zupełnie moją reakcją kontynuował
-Jak wspominałem, zanim mi tak niegrzecznie przerwano, jeszcze żaden człowiek...
- A zastanawiałeś się nad tym dlaczego? Weszłam mu w zdanie
- Może powodem jest taki drobny fakt, iż jestem pierwszym człowiekiem z którym masz styczność więcej czasu, niż kilka minut.
- I jeszcze do tego wchodzi komuś w zdanie. Czy rodzice nie nauczyli cie dobrych manier? Spytał, ale dostrzegając moją minę uświadomił sobie popełnioną gafę
- Rzeka jest w tę stronę, wskazał na lewo, kończąc w ten sposób naszą rozmowę. Od tej pory szłam za nim w ciszy rozglądając się, by móc potem wrócić. Las był bardzo gęsto zadrzewiony. Co chwile ocierałam się o jakiś pień czy też wpadałam na gałęzie. Wiem, że w takie miejsca ludzie rzadko kiedy się zapuszczają, ale gdyby ktoś zrobił tu ścieżkę, bardzo ułatwiłoby to zadanie. Kiedy w końcu dotarliśmy do celu poczułam ulgę.
- A nie mówiłem, że wiem gdzie to jest? Przechwalał się. Ja to bym bardziej strzelała na to, iż po prostu miał szczęście, ale wolałam zachować to dla siebie. Podczas łowienia ryb przypomniałam sobie, że ostatnio gdy z nimi podróżowałam to jadłam wtedy kiedy było to możliwe. Moje pory posiłków bardzo różniły się od pór jedzenia ludzi, a o menu już nawet nie wspomnę. Teraz jednak nie potrafiłabym prowadzić znowu takiego trybu życia. A ta dwójka nie ma innego wyjścia jak tylko się z tym pogodzić. Jaken-sama usiadł na brzegu i obserwował moje poczynania. Leń, nie miał zamiaru mi pomóc. Po raz kolejny zachodziłam w głowę po co w ogóle ze mną polazł. Czy Sesshomaru-sama nadal ma zamiar traktować mnie jak dziecko?

Jak to dobrze wiedzieć, ze Jaken nie zmienił się ani o jotę, prawda? :D A co z Sesshomaru? Czu naprawdę nie dostrzegł metamorfozy Rin? 
Wiem Kochani moi, że minęły lata świetle od ostatniego dodania rozdziału, ale wreszcie skończyłam sesje i postaram się więcej nie robić tak długich przerw ;) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Hej, jeśli przeczytałeś/aś proszę zostaw po sobie jakiś znak. To nie potrwa długo, a dla mnie jest to dowód na to, że Ktoś tu zagląda :D