czwartek, 21 kwietnia 2016

09- Już nigdy Cię nie zostawię (Sasusaku) rozdział 5

                                                               Paring: Sasusaku
                                                               A/M: Naruto
                                                              Dozwolone: 16 lat
Nadszedł weekend. Haruno wzięła wolne na sobotę, gdyż obiecała, że spędzi cały dzień z córką i Kakashim. To miał być pierwszy raz, kiedy miała przedstawić Saradzie Kakashiego, jako jej nowego „chłopaka”? Brzmiało to dość komicznie, ale innego określenia nie potrafiła znaleźć. Na określenie „wybranek serca” było zdecydowanie za wcześnie. Planowali pójść na piknik nieopodal lasu i troche potrnować z Saradą, która miała mieć egzamin w rzucaniu shurikenami. Kakashi był w tym znacznie lepszy od niej, więc zaproponował pomoc na którą Sarada się zgodziła chcąc wypaść jak najlepiej. Sarada nigdy się do tego nie przyznawała, ale jej matka znała prawde. Jej cóka nie bez powodu tak bardzo starałą się w akademii. Chciała być prymuską, zupełnie jak jej tata. W szkole nauczyciele zawsze nie potrzebnie jej powtarzali, że nazwisko Uchicha zobowiązuje, a ona starała się sprostać tym oczekiwaniom. Większość mieszkańców wioski w tym nauczyciele Sarady nie zdawali sobie sprawy z sytuacji w ich domu. To znaczy wiedzieli doskonale o tym, że między nią,a Sasuke nie dzieje się najlepiej. Z resztą nie było to dla nich żadnym zaskoczeniem. Większość ludzi sądziła, że popełnia błąd, wiążąc się z nim, ale ona zawsze myślała, że uważali tak, gdyż tak naprawdę go nie znali. Bolesna była myśl, że ona tak naprawdę również nie była w stanie go poznać. Sakura nie mówiła dużo o swoim małżeństwie, a Sarada o sytuacji w domu. Większość nauczycieli sądziła, że jej córka droczy się z nimi nazywając ojca „nieobecną osobą”, nawet nie podejżewali ile prawdy się kryje w tych słowach. Haruno nie oczerniała swojego męża nigdy, właściwie to w nawyk wpadło jej bronienie go za każdym razem, gdy słyszała, że jest oczerniany. Teraz siedzieli na kocu jedząc przygotowane wcześniej przez nią smakołyki. Ta scena była jedynie „imitacją” rodziny, której zawsze pragnęła, ale jak najszybciej chciała przyzwyczaić się do takiego stanu rzeczy.
- Jak ci się podoba na zajęciach?- zagadał Kakashi chcąc zbliżyć się chodź trochę do Sarady
- Są w porządku, ale strasznie nudne. Większość rzeczy, które tam bierzemy ja od dawna mam w małym palcu. Na poprzednich zajęciach mieliśmy ożywić rybę, taką małą jak nadgarstek, żeby nie było potrzeby używać dużej ilości chakry. Sensei ciągle powtarzał, że chodzi o jej kontrolowanie. Mama nauczyła mnie tego gdy miałam 7 lat, więc wykonałam zadanie w ciągu kilku minut i nudziło mi się strasznie na reszcie zajęć.
- Wiesz, że nie mam nic przeciwko temu, abyś pogłębiała swą wiedzę, ale jeśli nadal będziesz tak postępować to prześcigniesz parę klas
- A może nawet wcześniej ukończysz akademie- dodał Hatake
- Zupełnie jak wujek, co?
- Skąd o tym wiesz?
- Mamo to jest jedna z rzeczy, które słysze od zawsze, wiesz? Ciężko byłoby nie zapamiętać
- To prawda, że Uchiha Itachi był wyjątkowo utalentowany już w młodości
- Taa, ale nie podoba mi się to, że mówią o nim w ten sposób. Nie rozumiem dlaczego siódmy nie powie mieszkańcom prawdy. Nie wytłumaczy powodu dla którego wujek napadł na własny klan. To nie w porządku, że wciąż jest uważany za zdrajce, nie sądzisz?
- Masz racje, ale nic nie możemy na to poradzić. Itachi osobiście poprosił siódmego o to, by upewnił się, że prawda nigdy nie wyjdzie na jaw. Wiesz jak bardzo opinia na temat naszego klanu zmieniłaby się? Nie możesz o tym nikomu mówić...
- Wiem, wiem, przecież nikomu nie powiem. Po za tym ten klan za niedługo już nie będzie naszym. Widziałam papiery rozwodowe- Sakura słysząc to mało się nie zadławiła onigiri, które właśnie jadła- nie rób takiej zaskoczonej miny mamo, wiedziałam, że prędzej czy później do tego dojdzie.Szczerze to zastanawiałam się nad tym dlaczego tak długo z tym zwlekałaś. Rozumiem, że jego nagły powrót ma coś wspólnego z podjęciem tej decyzji. W porządku zjadłam, idę trenować- bez czekania na zgodę weszła w las.
- Sakura? Czy to prawda?
- Czemu udajesz zaskoczonego, przecież mówiłam ci już o rozwodzie
- Owszem, ale muszę przyznać, że nie sądziłem, że to tak szybko nastąpi. Sarada ma racje, czy przypadkiem nie spieszysz się z tym tak bardzo, gdyż obawiasz się tego, że zmnienisz decyzje? Teraz kiedy wrócił.
- Nie Kakashi to nie powód dla którego się spiesze, po prostu chce to już mieć za sobą rozumiesz? Sarada zasługuje na to, aby mieć rodzinę
- Ty także na to zasługujesz- powiedział po czym pocałował ją czule w czoło- wiesz o tym, prawda?- przytaknęła niewyraźnie
- A więc widział się z nią?
- Tak
- Sądzisz, że to dobry pomysł? Nie byłbym pewien tego, czy pozwalanie na to by się do niej zbliżył jest w porządku. Pomyśl co się stanie, kiedy Sarada przywyknie do jego obecności w swoim życiu, a on znów odejdzie. Jak będzie się wtedy czuła?
- Nie mam zamiaru zaprzeczać. Możliwe,że masz rację, ale ona potrzebuje ojca, wiesz?
- Przecież ja przy niej jestem i w przeciwieństwie do niego zawsze będę
- Wiem o tym i jestem ci bardzo wdzięczna za to, że tak szybko ją zaakceptowałeś, lecz ona potrzebuje relacji z jej prawdziwym ojcem. Wiem to, znam swoje dziecko. Ilekroć nazywa go „nieobecną osobą”, tak naprawdę ukrywa żal, który wciąż tkwi w jej sercu. Nie powie tego na głos, ale wiem, że chciałaby mieć go przy sobie. Możliwe, że masz racje, że się zawiedzie, że po raz kolejny złamie jej serce, ale to jest jej decyzja. Nie mam zamiaru w to ingerować
- Przecież ona mówiła, że nie chce go znać
- Naprawdę w to wierzysz? Może dlatego, że ty nie widziałeś jej trzymającej jego pierwszą opaskę i płaczącą nad nią i nieobecnością ojca. Myśle, że Sarada sama jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy, ale wciąż go kocha. Dziecku jest jeszcze ciężej zapomnieć o rodzicu, niż mi o mężu- a przecież nawet mi się to nie udało- pomyśłała gorzko. Lecz postanowiła te przemyślenia zachować dla siebie
- Dobrze, nie wnikam w to. Dobrze ją wychowujesz, jestem, więc pewien, że zarówno ty jak i ona podejmienie dobrę decyzje- powiedział i bez jakiegokolwiek ostrzeżenia pocałował ją. Odwzajemniła pocałunek, po czym położyła się na kocu. Kakashi klęczał zawieszony nad nią. Głaskał ją po głowie, a ona wplotła palce z jego włosy. Wsadził jedną rękę pod jej sukienkę i zaczął gładzić jej plecy
- Sarada może za chwile wrócić- wyszeptała, pomiędzy pocałunkami
- Nie wydaje mi się by miała taki zamiar, zanim nie opanuje techniki
- Przecież miałeś jej w tym pomóc
- Obiecałem i dotrzymam słowa, ale najpierw niech poćwiczy sama, znajdzie odpowiedzni sposób, po za tym zanim do niej dołącze muszę się najpierw zając jej mamą- uśmiechnął się i jeszcze namiętniej zaczął ją calować. Rzadko widziała jego uśmiech, gdyż z reguły ukrywał usta za maską. Nie rozumiała jednak tego co w niego wstąpiło w tym momencie. To prawda, że już kilka razy się całowali, ale nigdy w taki sposób, tak namiętnie, taj całowała się tylko i w tym momencie ujrzała go, tak wyraźnie jakby stał parę metrów od niej. Te zazwyczaj nie przeniknione oczy tym razem wyrażały rozpacz tak ogromną, że jej serce automatycznie zcisnęło się z żalu. Czuła jego obecność, Zupełnie jak by naprawdę tam był, pomimo tego,że to tylko jego obraz wciąż majaczył w jej głowie. Wiedziała doskonale do czego zmierza sytuacja w której się teraz znalazła. Zdawała sobie sprawę z tego, że jeśli posunie się dalej to już za nic nie uda jej się odbudować swojego małżeństwa. Czy ona wciąż miała na to nadzieje? Złapała się na tej myśli. Przecież on przez te wszystkie lata na pewno ją zdradził i to nie jeden raz, więc czemu się hamowała? A co jeśli jednak tego nie robił? Jeśli faktycznie miał ważny powód by nie wracać? Miała całkowity mętlik w głowie, lecz jedno wiedziała na pewno. Jeśli to zrobi to będzie koniec, całkowity. Nawet gdyby jakimś cudem on wybaczył jej te zdradę to wiedziała, że ona juz nigdy nie potrafiłaby spojrzeć mu w oczy. Już za chwile stanie się kolejną osobą, która go zdradziła. Wątpiła w to, że kiedykolwiek czuł do niej coś więcej i to ją bolało, ale wiedziała, że kiedy się o tym dowie to i tak go to zrani. A tak wiele ludzi raniło go przez te wszystkie lata jego życia. Tak wiele cierpiał. Ona nie potrafiła być kolejną osobą, która sprawi mu ból, nie chciała nią być. Do jej oczu napłynęły łzy. Obraz Sasuke w jej głowie stał się jakiś pogodniejszy,kiedy podjęła decyzje. A w jego oczach ujrzała nadzieje, tą samą, którą ona pielęgnowała przez te wszystkie lata.
- Co się stało?- zapytał Kakashi wciąż się nad nią pochylając
- Przepraszam....ja...naprawdę przepraszam-wychlipała
- Co się dzieje Sakura?- dopytywał- myślałem, że też tego chcesz
- Bo chce- skłamała- ale nie teraz...teraz ja nie potrafie.
- W porządku rozumiem-pochylił się i pocałował ją w policzek- tylko nie płacz- położył się koło niej na kocu i przygarnął ją do siebie ramieniem, tak,że miała teraz głowę opartą i jego klatkę piersiową- nie musimy się nigdzie spieszyć- wyszeptał uspokajająco, mamy czas, bo widzisz ja cie kocham Sakura- spojrzała mu w oczy zaskoczona, jeszcze nigdy tego nie powiedział. Jego oczy były czyste i szczere, tak bardzo chciała odpowiedzieć tym samym, ale nie potrafiła. Otworzyła usta po to, by za chwile znowu je zamknąć
- Nie martw się, poczekam- powiedział po czym znów ucałował jej czoło i przytulił mocniej do siebie.

Wybaczcie, że tak długo kazałam Wam na niego czekać, mam nadzieje, że było warto ;)
- Pozdrawiam 

- Lu-chan :*

sobota, 9 kwietnia 2016

Opowiadanie w realu rozdział 5- Ogród pełen niespodzianek

Tytuły książek, które dostał wcześniej okazały się bardzo pomocne, za niecałe 2 godziny skończył pisać wypracowanie. Zajęłoby mu to jeszcze mniej czasu, ale był trochę rozkojarzony. Nie mógł przestać myśleć o tej dziewczynie. Tak wiele razy widział ją w szkole, mijał na korytarzu, a nawet, co teraz sobie uświadomił nie jeden raz siedział blisko niej na zajęciach. To też nie tak, że nigdy wcześniej nie zwracał na nią uwagi, takiej dziewczyny, jak ona nie sposób nie dostrzec. Z powodu pełnionej funkcji bardzo dużo się udzielała w różnego rodzaju wydarzeniach szkolnych, a biorąc pod uwagę, że przyjaźniła się z Lucy, zawsze bywała na najlepszych imprezach, znała mnóstwo ludzi i była lubiana, oraz całkiem popularna.

Zebrał swoje rzeczy i wyszedł z budynku. Niedawno zrobił prawo jazdy, a rodzice kupili mu samochód. Stał na podjeździe. Miał kolor lakieru jego włosów, co musiał przyznać było oryginalne. Dzięki temu przynajmniej nie miał problemów ze znalezieniem go na parkingu, więc miało to swoje plusy. Za jakieś 8 minut parkował na podjeździe, wszedł do środka, lecz nim zdążył zrobić lub powiedzieć cokolwiek ze schodów prowadzących na górę zeskoczył jego młodszy brat. Po wyrazie jego twarzy nie trudno było dociec, że czegoś chce.
- Hej, słuchaj bracie jest taka sprawa…widzisz, jest pewna dziewczyna, którą lubię i ona zaprosiła mnie do siebie do domu na jutro
- No i? Czemu mi to mówisz?- nie rozumiał do czego zmierza- Kazuma wyksztuś to z siebie w końcu
- No ok., widzisz ta dziewczyna ma starszą siostrę, która ciągle siedzi w domu i się uczy hehe zupełnie tak jak ty, więc macie wiele wspólnego, no w każdym bądź razie Ayano chciałaby, aby jej siostra trochę się rozerwała, a tobie też dobrze to zrobi, więc co ty na to?
- Czy ty próbujesz mnie swatać?
- Co? Ja nie… to znaczy, martwię się o ciebie bracie…no wiesz młody już nie jesteś, a dziewczyny jeszcze nie masz, nawet nie umawiasz się na randki
- Nie ma nikogo kim bym się interesował
- No właśnie, skąd wiesz, może właśnie ją polubisz, Ayano powiedziała, że jej siostra z charakteru nie, ale z wyglądu jest do niej bardzo podobna, a więc mówię ci, że musi być bardzo ładna
- Nie dzięki…
- No dalej zgódź się, stary słuchaj musisz gdzieś wychodzić, z kimś się umawiać. Słuchaj w najgorszym razie spędzisz miłe popołudnie z ładną dziewczyną zdobywając przy tym cenne doświadczenie, a w najlepszym, kto wie, może się okaże, że to ta jedyna..a ty nigdy nie będziesz miał okazji się o tym przekonać, jeżeli nie pójdziesz
- Dobra już dobra, skoro tak ci na tym zależy to pójdziemy i tak nie mam planów na ten weekend
- Taa tak jak na każdy inny- dodał przekornie Kazuma
- Słyszałem to, uważaj, bo jeszcze zmienię zdanie- westchnął- o której ma być to spotkanie?
- Jutro o 16 mamy być u nich. Dzięki bracie, wiedziałem, że na ciebie mogę liczyć- powiedział, po czym wrócił do swojego pokoju. Jellal także zdecydował się wrócić do swojego. Wyciągnął z plecaka lekturę, położył się na łóżku, po czym zagłębił w książce.


Weekendowe plany Scarket jednak się zmieniły. Chłopak nie podał dokładnego powodu, ale powiedział Ayano, że będzie lepiej, jeśli to one odwiedzą ich, a nie na odwrót.Następnego dnia Erza jednak zgodziła się pójść razem z Ayano. Nie za bardzo podobała jej się perspektywa robienia za przyzwoite, ale trochę martwiła się o siostrę. Przecież ledwo znała tego chłopaka, a już przychodzi do niego do domu. Przecież wiadomo co chłopcom w tym wieku chodzi po głowie, a rodzice zawsze jej powtarzają, że jest odpowiedzialna za siostrę. Planowała uczyć się przez weekend do kolokwium z angielskiego i hiszpańskiego, które mają być w przyszłym tygodniu. Postanowiła, więc zabrać potrzebne książki ze sobą. W końcu i tak pewnie skończy się na tym, że młodzi pójdą na górę, a ona zostanie w salonie i będzie mogła się pouczyć.Wątpiła w to, że starszy brat Kazumy, bo tak ma na imię wybranek Ayano siedział z nią na dole. Podejrzewała, że między rodzeństwem pewnie będzie z rok różnicy, więc będzie wolał grać w gry komputerowe niż siedzieć z nią. Właśnie dojeżdżały do przystanku na którym planowały wysiąść. Kiedy to zrobiły ich oczom ukazał się całkiem sporej wielkości piętrowy dom o błękintych ścianach i czerwonym dachu. Budynek robił wrażenie. Zaczęła się zastanawiać nad tym jak został urządzony.
- Ayano kto tu mieszka?
- Mój kolega z klasy, przecież ci mówiłam
- No, jego rodzice z pewnością mają dobre wyczucie smaku
- Robi wrażenie, prawda?
- Jeszcze jak- jest po prostu piękny
- To co? Może damy im znak, że już jesteśmy.-Podeszły do bramy i skorzystały z domofonu.
- Tak?
- To my otwórz- odpowiedziała młodsza z sióstr. Po chwili usłyszały kliknięcie zamka i drzwi się odblokowały. Weszły do zadbanego ogrodu, poczuła woń róż i bzu, właściwie to jedne z jej ulubionych- właścicielka musi bardzo o niego dbać- trawa była przycięta jak od linijki. Tuje posadzone przy ogrodzeniu na około posiadłości zamiast żywopłotu. Ayano zapukała do sporej wielkości drzwi, otworzył im ciemny szatyn, chłopak był gdzieś o głowę wyższy od młodszej Scarlet. Weszły do środka i powiesiły kurtki, po czym zostały przeprowadzone przez średniej długości hol do salonu.
- Mój brat zaraz do nas zejdzie- oznajmił młodszy chłopak- proszę rozgośćcie się. Dziewczyny usiadły na sofie. Zaraz Erza usłyszała kroki kogoś schodzącego na dół. Chłopak zeskoczył z ostatnich dwóch schodów i wylądował z gracją. Dziewczyna była bardzo wdzięczna za to, że usiadła, bo chyba przewróciłaby się z wrażenia. Niecałe dwa metry od nich stał Jellal. Wyglądał na tak samo zaskoczonego jak ona.
- To ty- wykrztusiła
- A to ci niespodzianka- powiedział uśmiechając się
- O wygląda na to, że się znacie- dziewczyna podeszła do starszej Scarlet i szepnęła jej do ucha- nigdy mi nie mówiłaś, że takie ciacha chodzą do twojej szkoły siostro.
- A nie mówiłem Ci, że Ayano jest bardzo ładna- odezwał się Kazuma, dając starszemu bratu kuksańca w bok
- Nawet bardzo, przypomina siostrę- powiedział Jellal z szelmowskim uśmiechem. Obydwie dziewczyny oblały się rumieńcem, dziewczyna nigdy nie podejrzewałaby, że starszym bratem Kazumy jest "on"- nie są w ogóle do siebie podobni.
- Musisz być wyjątkową dziewczyną Ayano, mój brat od wczoraj nie mówi o nikim innym
- Pff... przyganiał kocioł garnkowi- zwrócił się do dziewczyn- od wczoraj nawija mi o jakiejś lasce, którą spotkał w bibliotece- Niebieskowłosy posłał bratu wymowne spojrzenie
- Oh, to ona?- dodał szeptem, pomimo tego i tak wszyscy go słyszeli
- To co Ayano, może pokaże ci mój pokój-  wziął dziewczynę za rękę i już ich nie było. Zostali sami, a napięcie w powietrzu było wręcz wyczuwalne- rozmawiał o mnie- nie mogła w to uwierzyć, lecz skłamałaby mówiąc, że ona o nim nie myślała. Usiłowała sobie przypomnieć wszystkie te razy, kiedy widywała go w szkole, oraz próbowała zrozumieć, dlaczego wcześniej nie zwracała na niego uwagi.
- Widzę, że się przygotowałaś- powiedział podnosząc kąciki ust w rozbawieniu, po czym wskazał jej torbę.
- Tak, uznałam, że tutaj także mogę się pouczyć- odparła, starając się opanować
- Musisz mieć brata Kazumy za strasznego nudziarza, skoro wolisz siedzieć z nosem w książkach, niż z nim pogadać
- Nie wiedziałam, że to ty- próbowała się usprawiedliwić
- A teraz, gdy już wiesz, zmieniłaś o nim zdanie?- zapytał podnosząc brew
- Jeszcze nie wiem, spróbuj mnie przekonać
- Lubie wyzwania
- Jak chcesz możesz mnie mieć za totalną sztywniare nie obchodzi mnie to, ale planowałam się uczyć i nie mam zamiaru zmieniać planów- odparła i usiadła spowrotem na sofie
- A czego masz zamiar się uczyć?-spytał, najwyraźniej chcąc przerwać ciszę.
- Angielskiego i hiszpańskiego
- To może mógłbym do ciebie dołączyć? Co prawda mam małe problemy z angielskim, ale za to z hiszpańskiego jestem świetny.
- W porządku, po za tym ja mam dokładnie na odwrót- powiedziała z uśmiechem. Wrócił po kilku minutach z książkami i usiadł obok niej. Według niej to nawet trochę za blisko, ale wcale jej to nie przeszkadzało.
- To od czego zaczynamy?- dziewczyna podniosła podr. do ang
- W porządku, pamiętasz może z jakiego tematu mamy pisać?
- Cechy osobowości oraz wygląd zewnętrzny
- Co ty na to abyśmy na początek spróbowali opisać siebie?
- Zaczynaj
- Nice
- To miało być do wyglądu czy jako cecha?
- Oba
- Ok. Inteligent, smart
- Honest
- Handsome- wyrwali jej się bez zastanowienia przez co obłała sie rumieńcem
- Thank you- powiedział uśmiechając się zawadiacko
- Em...to była obiektywna opinia to znaczy...myślę że niektóre dziewczyny mogłyby tak myśleć- wybrnęła
- A ty jak myślisz?- spytał podnosząc brew i wpatrując się w nią.
- Honestly, i think it's true but you don't have to hear this from me
- Przetłumacz, bo nic nie zrozumiałem, a mam przeczucie, że chciałbym to usłyszeć
- Trzeba było bardziej się przykładać- pokazała mu język zadowolona z siebie siebie
- Gdybym ja to wiedział wcześniej-mruknął pod nosem.
- He? Mówiłeś coś?
- Nie, nic nie mówiłem.
- To co kontynuujemy?
- Nie bądź taka, powiedz co powiedziałaś - poprosił ze szczenięcymi oczami. Pomimo tego, że ciężko było jej się mu oprzeć to postanowiła jednak nie dać za wygraną.
- Inquisitive (ciekawski)
- Hm... Znów nie wiem co powiedziałaś, ale wiem, że to obelga
- Why?
- Dlaczego tak myślę? Bo cie znam
- Hehe tak, dwa dni
- Naprawdę myślisz, że wczoraj był pierwszy dzień w którym zwróciłem na ciebie uwagę?- zapytał przyglądając jej się uważnie
- A nie?- wypaliła
- Jesteś wiceprzewodniczącą z mojego rocznika, jak mógłbym cie wcześniej nie widzieć?
- Aa no tak, przecież- musiała przyznać, że czuła się trochę zawieszona. Liczyła na inną odpowiedź
- A co myślałaś?- spytał z uśmiechem, którego przesłaniem było "mam cie"
- Nie nic, to znaczy właśnie tak myślałam. W końcu całkiem sporo udzielał się w szkole. Ale to jeszcze nie znaczy, że mnie znasz. Możesz znać moje zwyczaje lub nawet kilka cech charakteru, ale mnie nie znasz. Nie tak naprawdę. Przez dłuższą chwile zastanowił się nad jej słowami w końcu odpowiedział
- Masz rację, ale to nie znaczy, że nie chce cie poznać- powiedział poważnie
- A to będziesz musiał się postarać, bo niewiele osób mnie zna- dodała uśmiechając się delikatnie, by rozluźnić atmosferę
- Przyjmuje wyzwanie- odpowiedział mrugając do niej, bo warto- dodał. Czuła, że jest poważny, a na samą myśl, że chciałby ją lepiej poznać nogi robiły jej się jak z waty.
- Chodź, chciałbym ci coś pokazać- wyciągnął do niej rękę. Spoglądała na niego przez chwile zastanawiając się nad tym- co on kombinuje- lecz ciekawość zwyciężyła. Podeszła do niego, a on z szerokim uśmiechem wyciągnął coś z kieszeni spodni
- Obróć się
- Słucham?
- Haha przecież muszę ci to najpierw założyć
- A kto ci dał pozwolenie?
- Ufasz mi?
- Szczerze? To nie
- Au to bolało, wiesz co powiedzieć, żeby zranić człowieka- wykonał na pokaz smutną minkę, by pokazać, jak bardzo jest zraniony jej słowami
- No dobrza już dobra, zakładaj
- Heh wiedziałem, że to zadziała, rzadna dziewczyna się temu- pokazał twarz- nie oprze
- Niby co?
- Moja tajna technika persfazjii
- Niby to?- wskazała jego twarz- a to nie o to chodzi, po prostu jestem ciekawa
- Yhm...tak sobie tłumacz- zawiązał jej chustkę na oczach- ok to idziemy- zakomenderował i zaczął ją prowadzić
- Ale gdzie?
- Zobaczysz
- Ciekawe kiedy- wymamrotała pod nosem, ale albo nie usłyszał, albo puścił tę uwagę mimo uszu. Została gdzieś poprowadzona, sądząc po tym jak mżawka lekko zwilżyła jej włosy podejżewała, że wyszli na zewnątrz. Od razu poczuła zapach kwiatów skąd wywnioskowała, że muszą być w ogrodzie- tylko dlaczego mnie tu zabrał- poprowadził ją jeszcze kawałek dalej a potem usadowił na czymś miękkim z oparciem. Poczuła, że usiadł obok.
- Gotowa?- jeszcze jak-pomyślała. Jellal rozwiązał chustkę, delikatny materiał ześlizgnął się po jej twarzy, zanim został zabrany. Jej oczom ukazał się ogród, ten sam, który zobaczyła, gdy tu przyszła, ale tym razem w pełnej okazałości. Kwiaty miały wszystkie kolory tęczy i były posadzone rzędami. Każda z grzątek miała mniej więcej wielkość metr na metr i  mieściły się na około jednej największej ze wszystkich. Właśnie na niej, w centrum ogrodu rosły przepiękne róże koloru białego okalane przez rządek czerwonych. Widok ten zapierał dech w piersiach. Nigdy w życiu nie widziała piękniejszych kwiatów. Dopiero teraz zwróciła uwagę na to gdzie sama się znajduje. Siedziała na dużej chuśtawce ogrodowej pod drzewem bzu, którego płatki wirowały na około nich. Zachwycona zerknęła na Jellala i dopiero teraz zauważyła, że cały czas jej się przygląda. Nie była to jednak mina typowego podrywacza, oszczędził sobie również ten swój szelmowski uśmiech. Miał ciepły uśmiech i łagodne spojrzenie. Nigdy wcześniej żaden chłopak tak na nią nie patrzył. Zawsze było to spojrzenie pełne pożądania, a już zwłaszcza, kiedy założyła spódniczkę. On natomiast wydawał się patrzeć tylko na nią, zupełnie jakby na świecie nie było nikogo, ani niczgo po za nimi. Zbudował dla nich intymny świat do którego nikt nie ma dostępu. Dopiero teraz dostrzegła jak bardzo jest przystojny. Jego kocie oczy kontrastowały z niebieskimi włosami, które zaczęły lekko się wywijać zapewne od wilgoci. Miał nadzwycaj długie rzęsy, zupełnie jak dziewczyna, lecz pomimo delikatnych rysów twarzy w niczym jej nie przypominał. Właściwie to zaryzykowałaby stwierdzając, że bardziej męskiego chłopka jeszcze nie widziała. Mógłby nawet konkurować z Natsu. Tym bardziej, iż doskonale wiedziała iż pod jego t-shirtem kryje się płaski i wyrzeźbiony brzuch. Kiedyś na wf grał w siatkówkę i wtedy właśnie to zobaczyła.
- Skąd wiedziałeś, że lubię kwiaty?
- Bo zajmujesz się roślinami w Sali botanicznej, więc pomyślałem, że musisz je lubić
- Chwila moment skąd o tym wiesz? Przecież nie robię tego w trakcie zajęć, a po lekcjach.
- No widzisz, kiedyś przez przypadek przechodziłem tamtęty wracając do domu. Zobaczyłem, że sala jest otwarta, więc zajrzałem do środka i wtedy zobaczyłem jak zajmowałaś się wszystkimi tymi roślinami
- To znaczy podglądałeś mnie?
- Nie podglądałem, a obserwowałem to co innego- upierał się chłopak
- Yhm...niech ci będzie- dadała z powątpiewaniem. Przez chwile po prostu siedzieli w ciszy.
 Nim się zorientowała podniósł rękę i dotknął jej włosów. Na początku wydawało jej się, że chciał ją pogłaskać i wydało jej się to trochę dziwne w tym momencie, lecz zaraz uświadomiła sobie, że wpiął jej coś we włosy.
- Spójrz- podał jej telefon, by mogła przejrzeć się w ekraniku. Ujrzała białą różę, która niczym spinka wtopiła się w jej włosy. Kwiat idealnie kontrastował z jej szkarłatnymi włosami.
- Dziękuje- wyszeptała
- Ależ nie ma za co, pięknie ci w tym- nagle zerwał się silniejszy wiatr, który rozwiał jej włosy. Jellal zgrabnie wsunął zagubione kosmyki spowrotem za ucho, lecz tym razem nie cofnął dłoni. Położył ją na jej policzku i zbliżył się trochę. Wiedziała, że chce ją pocałować i chociaż rozum krzyczał, żeby się odsunęła, łomoczące serce całkowicie go zagłuszało. Nie była dziewczyną, która całuje się z chłopakiem już na pierwszej randce, a biorąc pod uwagę fakt, że to nawet nie była randka, kompletnie usuwało to z listy rzeczy, które powinna była robić. Był już tak blisko, że czuła jego ciepły oddech, ich usta dzieliło zaledwie parę centymetrów. Nagle usłyszała jakiś hałas, który natychmiast wyrwał ją z jej snu na jawie. Z początku sądziła, że coś spadło, dopiero po chwili uzmysłowiła sobie, że ktoś stuka w okno. Zdezorientowana spojrzała w górę na okno na piętrze i zauważyła swoją śmiejącą się siostrę z Kazumą obok. Podejrzewała, że jej twarz nabrała koloru jej włosów. Szybko zerwała się z huśtawki jak oparzona.
- Co się stało?- zapytał zdezorientowany Jellal. Odwzajemniła spojrzenie, pełne niedowierzania, że nie rozumie o co chodzi- no tak tobie nie przeszkadza to, że twój brat wszystko widział- pomyślała
- Nic takiego, po prostu muszę już wracać do domu, to znaczy musimy z Ayano
- Ale co, tak nagle?
- Przepraszam- powiedziała po czym wbiegła do domu, nie oglądając się za siebie. Wiedziała bowiem, że gdyby zaryzykowało chodź jedno spojrzenie jej siła woli zniknęłaby momentalnie, a ona najprawdopodobniej rzuciłaby mu się w ramiona. Do tej pory nawet nie zdawała sobie sprawy z tego jak bardzo tego potrzebowała.