środa, 21 lutego 2018

15- Jesteś najważniejsza (Rinmaru)- rozdział 6- Wróciłeś po mnie? Prawda?

     
    Tego wieczora kiedy wychodziłam z domu niemal biegłam na „moją" łąkę, którą od jakiegoś czasu zaczęłam już nazywać „naszą", ponieważ razem z Akim przychodziliśmy tam regularnie. Dzisiaj po raz pierwszy miał mnie uczyć jak posługiwać się mieczem. Po wielu miesiącach próśb w końcu się opłaciło. Aki zgodził się pod warunkiem, że będę z niego korzystać jedynie w samoobronie lub w sytuacjach awaryjnych.
 Jestem taka szczęśliwa i podekscytowana zarazem. Już nie mogę się doczekać. Wbiegłam na teren i rozejrzałam się. Chłopak siedział na głazie i przyglądał się niebu. Od czasu śmierci Izo robił to rzadko, dlatego przez chwile przyglądałam mu się. Wyglądał na zamyślonego, ale nie przygnębionego, właściwie to przez jeden krótki moment wydawało mi się nawet, że widziałam jak się uśmiecha, niestety musiałam wejść na jakiś patyk, a on momentalnie obrócił się w moim kierunku
- Zmieniasz się w prześladowce?- spytał, a jego ton głosu, wręcz ociekał sarkazmem. Wygląda na to, że jest w dobrym nastroju, idealnym na naukę.
- Dopiero co przyszłam- skłamałam. Patrzył na mnie przez chwile, niemal przewiercając mnie spojrzeniem, a po chwili stwierdził
- Gapiłaś się na mnie
- Co? Wcale nie, coś ci się chyba przywidziało- ciągnęłam, nieco zakłopotana
- Jesteś kiepskim kłamcą, wiesz o tym?- powiedział wyraźnie rozbawiony
- A tobie najwyraźniej psuje się wzrok, odgryzłam się
- To co zaczynamy? Wolałam zmienić temat jak najszybciej
- Pewnie, jeśli tylko jesteś gotowa
- Ja zawsze jestem gotowa- rzuciłam wyzywająco
- To się dopiero okaże. Wstał i podszedł do mnie wolnym krokiem. Podał mi mały sztylet, a ja przez chwile wgapiałam się w niego oniemiała, potem przeniosłam wzrok na niego
- Nie taka była umowa. Miałeś nauczyć mnie posługiwać się mieczem, prawdziwym mieczem, a to coś- wskazałam sztylet- bardziej przypomina nóż, którego używam do obierania warzyw i owoców, niż broń
- Udowodnij mi, że potrafisz się posługiwać nim to być może pozwolę ci dzierżyć prawdziwy miecz, ale nie licz na to, że pozwolę ci walczyć moim. Jest dla ciebie zdecydowanie za duży. Broń dostosowuje się indywidualnie do każdego z osobna. Pomijając oczywisty fakt, że jesteś ode mnie słabsza, a to nie należy do lekkiego rodzaju broni to jesteś także drobniejszej budowy, oraz jesteś kobietą
- I co w związku z tym?!- teraz już się wkurzyłam. Wiedziałam do czego zmierza, znowu zamierzał mi truć, że jako kobieta nie powinnam w ogóle walczyć itd. Nie mam ochoty tego wysłuchiwać. Kiedy zobaczył moją minę nieco się zrehabilitował
- Posłuchaj Rin, wbrew temu co myślisz ja wcale cie nie obrażam. Naprawdę. Jestem pod wrażeniem twoich dotychczasowych umiejętności
- Tak i dlatego uważasz, że to powinno mi wystarczać, że powinnam się zadowolić tym co już potrafię i siedzieć cicho!
- Nie, daj mi dokończyć- zaczął polubownym tonem- chciałem jedynie powiedzieć, że miecz jest jak przedłużenie ręki. Musi być idealnie dopasowany do każdego użytkownika. Bierze się pod uwagę jego wzrost, wagę, siłę oraz ogólną budowę i tężyznę fizyczną. Jeśli chcesz dobrze posługiwać się mieczem, nie może być on do ciebie niedopasowany, bo to jedynie utrudnia zadanie. 
- Chcesz przez to powiedzieć, że dostanę większy, gdy podrosnę, tak?
- Tak, można tak to określić
- Oszust! Mam już 16 lat, ponad. Dobrze wiesz, że już nie urosnę, a jeśli już to niewiele
- Ja tego nie powiedziałem- dość nieumiejętnie próbował ukryć uśmiech
- W porządku. Udowodnie ci, że posługiwanie się tym czymś mam opanowane do perfekcji. Wtedy nie będziesz miał już żadnych wymówek.
 Po powiedzeniu tego rzuciłam się na na niego. Tak jak się spodziewałam momentalnie wyciągnął miecz z pochwy i zablokował mnie. Odskoczyłam, ale on już natarł na mnie. Widocznie tak bardzo chciał dać mi nauczkę i udowodnić swoje racje, że nie myślał nawet o daniu mi forów. Miotaliśmy się tak przez dobrych kilka minut, aż w końcu wytrącił mi broń z dłoni. Ta poszybowała kilka ładnych metrów ode mnie, lecz zdążyłam jedynie obejrzeć się w którą stronę poleciała,bo już po chwili podciął mi nogi, a ja upadłam na ziemie. Pochylił się nade mną i błyskawicznym ruchem przytknął koniec miesza zaledwie kilka cm, od mojej szyi i tak zawisł. Serce podskoczyło mi w piersi zarówno ze strachu, jak i zaskoczenia. Spojrzałam na jego twarz. Uśmiechał się do mnie arogancko, łajdak. Zanim się spostrzegłam jego postawa się zmieniła. Teraz odsunął miecz ode mnie, uklęknął obok, jak gdyby próbował mnie zasłonić i powiedział
- Rin uciekaj! Stanowczość w jego głosie całkowicie mnie zaskoczyła. Podniosłam się do siadu i spojrzałam w tę samą stronę co mój towarzysz. Serce zatrzymało mi się na kilka sekund, gdy dostrzegłam to co on. Jakieś 4 metry od nas stał postawny, wysoki mężczyzna o długich niemal do ziemi białych włosach i przewiercających na wskroś miodowych oczach. Patrzył wprost na mnie, zupełnie tak jakby Akiego nie było obok. Miałam wrażenie, że czas na chwile się zatrzymał, a na świecie jesteśmy tylko my. Nic innego się nie liczyło. Wrócił. Wrócił po mnie? Tego nie byłam pewna. Wiedziałam jedynie to, że to właśnie on tam stoi. Bo przecież Sesshomaru-sama nie można było pomylić z nikim innym. Tak jak przypuszczałam nie zmienił się nawet o jotę od momentu w którym widziałam go po raz ostatni. Ocknęłam się dopiero w momencie w którym Aki ruszył w stronę intruza. Wtedy mężczyzna oderwał spojrzenie ode mnie i popatrzył na nacierającego na nieco chłopaka. W mgnieniu oka wyciągnął miecz i odparł atak wroga. To mnie otrzeźwiło. Wstałam i podbiegłam do nich
- Przestańcie walczyć!
- Rin co ty mówisz? To potwór! Uciekaj!
- Nie, nic nie rozumiesz to Sesshomaru-sama. On nie jest potworem. Nic ci nie zrobi, prawda?- spojrzałam na niego, ale on nic nie odpowiedział, natomiast schował miecz z powrotem do pochwy. Jak zawsze małomówny. Przeniosłam wzrok na Akiego i wolno podeszłam do niego. Dotknęłam jego ręki w której trzymał broń i opuściłam do jego boku, cały czas patrząc mu przy tym w oczy. Miałam nadzieje,że z nich wyczyta brak zagrożenia ze strony przybysza. Zawahał się przez moment, jednak ostatecznie mnie posłuchał.
- Widzisz?- spytałam. Nie wyglądał na przekonanego dlatego 
sięgnął drugą ręką i przyciągnął mnie do siebie w geście obronnym. Sesshomaru-sama nic nie zrobił, tylko nam się przyglądał. Przypomniałam sobie, że kiedy byłam młodsza to bez skrupułów rzucałam mu się w ramiona za każdym razem, gdy znów go widziałam po dłuższej nieobecności, jednak teraz wiedziałam, że takie zachowanie mi nie przystoi. A nawet gdyby,to jego postawa zabroniła mi się do niego zbliżyć. Był czujny i nieufny, zupełnie jak drapieżnik. Nie tylko w stosunku do Akiego, ale co zauważyłam po chwili także w stosunku do mnie. Tak jakby powstał między nami dystans, tak wielki, że nie mogłam tak po prostu go przekroczyć. Zaryzykowałam kolejne spojrzenie w jego oczy i zobaczyłam jak mierzy nas wzrokiem. Zastanawiałam się czy w ogóle zamierzał się odezwać. 
- Ano Sesshomaru-sama co tutaj robisz?
- Co?! To ty go znasz?- spytał zszokowany chłopak spoglądając to na mnie to na niego
- A myślisz, że dlaczego nie chciałam abyście walczyli?
- Sam nie wiem. Może pomyślałaś, że to niebezpiecznie się z nim mierzyć samemu po tak długiej przerwie
- To też, ale nie o to chodziło. Pamiętasz jak kiedyś opowiadałam ci, że nie wszystkie yokai są złe, a ja w dzieciństwie poznałam takiego, który nie jest?
- Szczerze? To zawsze sądziłem, że zmyśliłaś tę historię
- Słucham?- spytałam naburmuszona. Nie mogłam uwierzyć w to, że mi nie wierzył, jak on śmiał myśleć, że kłamałam?
- Jak dla mnie brzmiała zbyt nierealistycznie. Sądziłem wtedy, że ci się to przyśniło pewnej nocy i pomyliłaś sen z jawą.- Taa sama też nie raz zastanawiałam się nad tym czy to mi się nie przyśniło, więc nie mogę go obwiniać. 
- Cóż w takim razie właśnie teraz stoi przed tobą żywy dowód na to, że nic sobie nie wymyśliłam. Zwróciłam się do yokai
- Sesshomaru-sama co cie tu sprowadza?
- Rin chciałem z tobą porozmawiać, ale widzę, że jesteś zajęta, więc przyjdę innym razem. -Tak, za kolejne kilka lat? Nie ma mowy żebym pozwoliła ci odejść teraz, zanim nie dowiem się wszystkiego. Zaczynając od tego dlaczego tak długo mnie nie odwiedzałeś, a kończąc na tym po co zdecydowałeś się przyjść teraz, tak bardzo chciałabym móc mu to wykrzyczeć prosto w twarz, jednak nie mam tyle odwagi. 
- Nie, to znaczy wcale nie jestem. Razem z Akim trenowaliśmy. Uczy mnie posługiwać się mieczem, powiedziałam dumnie, jednak nie wiedziałam dlaczego w ogóle zaczęłam mu się tłumaczyć. Przecież nie było ku temu żadnego powodu. 
- Rin zwariowałaś?! Nie ma mowy żebym zostawił cie z nim samą. To potwór! Tacy jak on nie mają serca, skrzywdzi cie zanim się obejrzysz! Zaufaj mi, coś o tym wiem- dodał już bardziej ponuro. Nie zaskoczyła mnie jego reakcja. Nie po tym przez co przeszedł, ale nie mogę pozwolić na to by jego troska o mnie spowodowała, że nie uzyskam odpowiedzi na moje pytania.
- Nie zrobi tego. To ty mi zaufaj- spojrzałam mu w oczy, chcąc go przekonać, że jestem bezpieczna i nie musi się o mnie martwić, lecz nie wyglądał na przekonanego
- Posłuchaj, Sesshomaru-sama nie jeden raz ocalił mi życie. Gdyby chciał mojej śmierci to nie byłoby mnie tutaj teraz. 
- O czym ty mówisz?
- Powiedzmy, że nie powiedziałam ci wszystkiego, ale wiedz, że gdyby nie on to nie byłoby mnie na świecie już od ładnych 8 lat
- Rin...
- Proszę Aki. Nie proszę cię o zaufanie do niego, bo rozumiem, że w tej chwili nie jest to możliwe, ale zaufaj mi. Nic mi się nie stanie. Wrócę zanim się obejrzysz-dodałam
- Dobrze, dam wam chwile, zwrócił się do przybyłego yokai- ale w razie czego jestem zaraz obok, poczekam na ciebie w lesie, jeśli uznam, że zbyt długo cie nie ma to tu wrócę
- W porządku, dziękuje- powiedziałam i poczekałam aż Aki zniknie za drzewami. Dopiero wtedy spojrzałam z powrotem na przybysza. Zrobiłam kilka kroków do przodu, aby wiedział, że się go nie obawiam, wbrew temu co powiedział chłopak.
- Sesshomaru-sama... 

Nareszcie! Pewnie to teraz chodzi Wam po głowach, mam rację? Haha :D Sesshomaru się pojawił. Pytanie dlaczego to zrobił i czemu właśnie teraz? Jakie są Wasze przypuszczenia? 
Nie zapominajcie, że gwiazdki i komentarze bardzo motywują ;) 
- Pozdrawiam 
- Lu-chan :*   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Hej, jeśli przeczytałeś/aś proszę zostaw po sobie jakiś znak. To nie potrwa długo, a dla mnie jest to dowód na to, że Ktoś tu zagląda :D