sobota, 19 marca 2016

08-Teraz już wiem,że cie kocham (Nalu) (13/13)


Gdy wrócili, resztki ognia wciąż się tliły, Katsumi chyba nadal się nie obudził, gdyż siedział w namiocie. Lucy zajrzała do środka, lecz on automatycznie złapał ją za rękę. Obróciła się i spojrzała na niego zaskoczona. On jednak nie puścił jej dłoni. Wciąż obawiał się tego, że wczorajszy wieczór i dzisiejszy poranek okaże się jedynie snem, a on obudzi się rano we własnym namiocie. Obawiał się tego, że znowu zostanie zmuszony do oglądania swojej ukochanej z innym i zdał sobie sprawę z tego, że teraz, Kidy poznał smak szczęścia, podczas bycia z nią nie byłby już w stanie nigdy o tym zapomnieć, ani zaakceptować faktu, że jest z kimś innym. Pomyślał, że jeśli to jednak nie okaże się rzeczywistością to razem z Happym wrócą do gildii sami, bez zamiaru czekania na nich. 

- Natsu- zapytała szeptem- co się stało?
- Nic po prostu- nie mogąc się oprzeć wziął ją w ramiona i pocałował, nie był to tak namiętny pocałunek, jak wczorajszy, ale byłjego gwarancją na to, że jest prawdziwa, że nie wymyślił sobie tego wszystkiego. Przytulił ją mocno do siebie i wciągnął jej zapach do płuc. Poczuł  ciepło jej ciała oraz to, że te drobne dłonie oplatają się wokół niego. Spojrzał jej w oczy i powiedział
- Powiedz mi, że to się dzieje naprawdę, że to nie sen, powiedz mi, że już nigdy więcej cie nie stracę- nie wiedział czego szukał w jej spojrzeniu, może swego rodzaju zapewnienia. Lucy uśmiechnęła się delikatnie, a on pomyślał, że nikt nie uśmiecha się tak pięknie jak ona. Pocałowała go słodko, po czym patrząc mu prosto w oczy powiedziała
- Nie stracisz mnie, obiecuje, Natsu ja cie kocham, zawsze kochałam…i naprawdę nie jestem w stanie wyjaśnić tego dlaczego zapomniałam o tym przez te kilka dni. Wiesz to było zupełnie tak jakby ktoś usunął mi fragmenty wspomnień, a raczej nie wspomnień, ale uczuć z nimi związanych. Widzisz, pamiętałam wszystkie spędzone razem chwile, ale za każdym razem, kiedy próbowałam sobie przypomnieć dlaczego się w tobie zakochałam nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na to pytanie, więc z czasem zaczęłam myśleć, że nigdy tego nie czułam oraz uwierzyłam w to. Po za tym nie wiedziałam czy odwzajemniasz moje uczucia,,,no wiesz nigdy nic nie mówiłeś i ja….
- Cśśś- przytknął jej palec do ust- nie powiedziałem ci, ponieważ sam nie wiedziałem o tym co naprawdę czuje. Erza zawsze powtarza, że jestem jeszcze za mało dojrzały i ma rację. Do tej pory nie interesowałem się dziewczynami w ten sposób. To znaczy ty zawsze byłaś dla mnie bardzo ważna, ale nie patrzyłem na to tak, jak widzę to teraz. Zrozumiałem, że cie kocham w momencie w którym uświadomiłem sobie, że mogę cie stracić. Lucy nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Jesteś nie tylko moją najlepszą przyjaciółką, ale także częścią mnie bez której nie umiałbym już normalnie żyć. 
- Nie sądziłam, że potrafisz być tak romantyczny
- Mam wiele ukrytych talentów o których jeszcze nie wiesz- posłał jej łobuzerski uśmiech- ale na poważnie, nie chce żebyś wracała z nim do namiotu. Właściwie to dlaczego chcesz to zrobić?
- Kto ci tak powiedział? Zamierzałam jedynie pozabierać swoje rzeczy i…
- Rany co tak hałasujecie z samego rana- chłopak wystawił głowę z namiotu głośno ziewając
- Z samego rana? Zbliża się południe- wskazała palcem nieboskłon. 
- Faktycznie- podrapał się po głowie, po czym wygramolił na zewnątrz, przeciągnął się niczym kot- Złotowłosa a ty o której wstałaś co?- podszedł do niej, gestem pokazując, że zamierzał ją objąć, ona odsunęła się jednak szybko. Zdziwiony spojrzał na nią. Widocznie był jeszcze rozespany, bo wyglądało na to, że jeszcze nie zorientował się co się dzieje. 
- Dlaczego się odsuwasz? Tak cie wyprzytulałem w nocy, że masz dość- puścił jej oczko
- Nie…po prostu nie chce żebyś mnie przytulał
- Dlaczego?
- Dlatego, że…- nie zdążyła dokończyć, gdyż wszedł jej w słowo- gdzie masz naszyjnik?
- Co? Jaki naszyjnik?- zapytała zaskoczona
- Ten, który ci podarowałem
- Aaa ten…no widzisz już go nie mam
- Co? Czemu?- spytał zdezorientowany 
- Bo roztrzaskał się na maleńkie kawałeczki wczoraj w nocy
- Jak to się roztrzaskał? Gdzie on jest? 
- Myślę, że pewnie nad rzeką..te kawałki nadal leżą
- Więc już rozumiem dlaczego się tak zachowujesz
-A to ciekawe, bo ja nic z tego nie rozumiem, może łaskawie mnie oświecisz? 
- To proste- westchnął- naszyjnik jest…był zaczarowany, tak, że kochasz osobę, która ci go podarowała
- Co?- w tym samym czasie powiedzieli Natsu i Lucy
- To co słyszeliście
- Ale dlaczego?..Dlaczego mi to zrobiłeś?
- By się zemścić
- Ale przecież ja nawet cie nie znałam, co takiego ci zrobiłam żebyś chciał…
- Nie na tobie chciałem się zemścić, lecz na nim- wskazał palcem Dragneela
- Na nim? A co ty masz do niego?
- Przez niego w turnieju magicznym nie wygrały bliźniacze smoki
- To jest powód?
- To tylko jego część. Po prostu mam dosyć czytania o jego ciągłych sukcesach. Natsu Dragneel zrobił to…Salamander zrobił tamto…i tak dalej mam tego po dziurki w nosie. Pomyślałem, że może wreszcie się to skończy, kiedy ktoś pokona go w jakiejś dziedzinie bądź sferze. Wiedziałem, że wschodząca gwiazda bardzo szybko zgaśnie, kiedy straci ukochaną
- Ale skąd wiedziałeś o nas?- zapytała- skoro my sami nie wiedzieliśmy
- Usłyszałem o paru przypadkach w których Dragneel zrezygnował z czegoś bardzo ważnego dla jakiejś dziewczyny, a potem dowiedziałem się, że z turnieju magicznego także zrezygnował, gdyż musiał uratować nie jaką Lucy Heartfilie, wtedy stało się dla mnie jasne, że skoro Salamander, który nigdy nikomu nie odmawia pojedynku, wolał akcję ratowniczą od porządnej walki, to musi coś być na rzeczy. Obserwowałem was przez długi czas i szybko zrozumiałem, że plotki stały się prawdą, a fakt, że wisiorek został jak to ujęłaś? „roztrzaskany” potwierdza jedynie, że łączy was prawdziwa miłość, bo tylko ona jest zdolna do czegoś takiego. Zastanawiałem się nad tym jak długo to jeszcze potrwa
Dragneel nie wytrzymał, zacisnął ręce w pięści i zacisnął zęby tak mocno, że rozbolała go szczęka- Bawiłeś się nią… bawiłeś się nami przez ten cały czas jak jakimiś pieprzonymi lalkami…nie daruje ci tego- rzucił się na niego. Rozpoczęła się walka, sam także otrzymał kilka ciosów, ale dość szybko położył przeciwnika na łopatki, stanął nad nim z pięścią przy twarzy- jeszcze raz choćby ją dotkniesz , a gorzko tego pożałujesz rozumiesz? Chłopak szybko kiwnął głową przerażony tym, co różowo włosy mu zrobi, jeśli nie skorzysta z rady. 



Minęły 3 dni od ich powrotu go Magnolii. Po za faktem, że Natsu i Happy teraz praktycznie w
 ogóle nie wychodzili z jej mieszkania to nic się nie zmieniło. Właściwie to prawie w ogóle się nie rozstawali. Dziewczyna zaczęła się nawet obawiać tego, że jeśli tak dalej pójdzie to szybko się sobą znudzą, a cała sprawa zakończy się znacznie szybciej niż się zaczęła. Jak na razie po za ich trójką nikt nie wiedział o tym, że się spotykają, no poza Katsumim, który na jakiś czas wyjechał z miasta. To nie tak, że się z tym kryli przez przyjaciółmi, w gildii zachowywali się normalnie, tak jak zawsze, czyli po przyjacielsku. Romantyczne momenty postanowili jak na razie zachować dla siebie. Wiedzieli, że dla reszty to będzie szok, kiedy się dowiedzą. Po za tym nie chcieli robić z tego wielkiego szumu, dopóki sami nie przywykną do bycia parą. Kiedy Alzack i Bisca zaczęli ze sobą chodzić pytania leciały ze wszystkich stron "jak to się stało? kiedy? gdzie? dlaczego?" itd. Woleli tego uniknąć. 


Lucy brała właśnie kąpiel, gdy usłyszała głosy chłopców za ścianą. Z tego co zdążyła dosłyszeć kłócili się o to jakie zlecenie powinni wziąć. Blondynka musiała przyznać, że od kiedy Natsu i ona zostali parą chłopak trochę dojrzał, a przynajmniej, gdy chodziło o prywatność. Zaczął się krępować widząc ją nagą, dlatego odpuścił sobie odwiedziny jej łazienki, gdy brała prysznic, lub odwracał głowę,kiedy się przebierała. 
- O co się znowu kłócicie?- wyszła z łazienki z turbanem na głowie. Ona także zaczęła się wstydzić nagości przed chłopakiem, dlatego przebrała się w łazience. 
- Happy znowu chce wziąć zlecenie za wykonanie którego główną nagrodą są ryby
- Ale to nie są zwyczajne rybki. Takich jeszcze nigdy nie jadłem, a Charla powiedziała mi, że są pyszne- podszedł do dziewczyny i wykonał swoją wersję psich oczu- Lucy Charla nie lubi rybek, jeśli ona mówi, że są dobre to musi tak być...po za tym chciałem dać jej jedną w prezencie
- Tylko jedną?- zapytał zaskoczony Dragneel- przecież nagrodą jest 500
- No tak, ale...
- Sknera
- Kto tu kogo nazywa sknerą? Zjadłeś dziś na śniadanie ostatniego z ulubionych cukierków Lucy, pomimo tego, że był jej- wystawił mu język
- Oż ty
- Jakie cukierki?- spytała Heartfilia
- A no wiesz  te które tak nawet lubisz...bo widzisz jakoś tak byłem głodny i..
- Cukierki na śniadanie? Naprawdę? Przecież wczoraj ugotowałam wam cały garnek zupy, co się z nią stało?
- No widzisz była taka dobra, że zjedliśmy ją całą na kolacje
- Taa chyba raczej wylądowała w ogrodzie, o dziwo robi za świetny nawóz- skwitował niebieski przyjaciel
- On żartuje hehe prawda Happy?- spojrzał wypownie na niego
- Aye
- Wiecie co?Już nigdy więcej nic wam nie ugotuje pff nie warto- udając obrażoną podeszła do toaletki i zdjęła turban. Wytarła włosy w ręcznik, po czym zaczęła je rozczesywać. Od zawsze była wdzięczna za to, że odziedziczyła włosy po mamie, dzięki temu słowo "kołtuny" były dla niej zupełnie obce. Rozczesnie całości zajęło jej mniej niż minutę, postanowiła jednak pobawić się nimi trochę dłużej, by zobaczyć reakcję chłopców. Natsu wykonał swoją minę zbitego psiaka i podszedł do niej
- Lucy przepraszam, widzisz graliśmy wczoraj z Happym w taką jedną grę, w sumie to po prostu rzucaliśmy piłką, lecz niechcący przewróciliśmy garnet z twoją zupą i połowa wylądowała na podłodze
- Tak a jak już mówiłem 2 połowa w ogrodzie, jestem pewien, że warzywa, które niedawno posadziliśmy wyrosną na tym bardzo szybko- dodał swoje 3 grosze Happy
- Zamknij się- syknął Salamander i posłał przyjacielowi zabójcze spojrzenie
- Ale wiesz gotowanie faktycznie nie jest twoją najlepszą stroną, sama to przyznasz
- Słucham?
- Miałem na myśli to, że napewno zgodzisz się ze mną kiedy powiem, że masz mnóswto mocnych stron
- Serio? Wymień jedną- nastała dłuższa cisza podczas której dziewczyna mierzyła go wzrokiem
- Czekam
- No wiesz jest ich tak wiele, że nie ma sensu ich wymieniać..no bo wiesz zajęłoby to tak dużo czasu i ...
- Jasne- odwróciła głowę w drugą stronę
- No tak jesteś inteligentna, bystra, silna i do tego atrakcyjna- puścił do niej oczko
- Aye, a do tego ważysz tyle, że gdybym zrzucił cie na wroga z 2 metrów, pokonałabyś każdego
- Rany..ale wy jesteście mili- może wcale tak bardzo nie dojrzał- pomyślała i uśmiechnęła się do siebie w lustrze. Wstała, zabrała torebkę ze stolika, wrzuciła tam klucze zodiakalne z którymi nigdy się nie rozstawała i powiedziała
- To co chłopaki? Idziemy do gildii?
- Aye sir
- Idziemy- oznajmił Natsu i chwycił ją za rękę, musiała przyznać, że trochę ją zaskoczył ten gest, ale rzecz jasne wcale jej to nie przeszkadzało, więc nie wyrwała jej. 

Przez całą drogę do gildii nadal jej nie puścił, musiała przyznać, że czuła się z tym trochę dziwnie, idąc przez miasto za rękę z chłopakiem, tym bardziej, że wszyscy bardzo dobrze wiedzą kim oni są. Obserwowała jak ludzie przechodzący obok najpierw robią zaskoczone miny, po czym zaczynają coś szeptać do siebie nawzajem. Dragneel natomiast zdawał się tego w ogóle nie zauważać. Szedł przed siebie, uśmiechnięty jak zawsze i kłócił się o coś z Happym, kiedy ona pozwiliła sobie na pogrążenie w myślach. Kiedy dotarli do gildii wyrwała rękę z uścisku
- Co robisz?- zapytał zakoczony
- Jak to co? Już jesteśmy
- Tak, i co w związku z tym?
- Przecież ustaliliśmy, że jak na razie nie będziemy im nic mówić
- Owszem, na początku. Trochę czasu minęło i nie widzę sensu by się ukrywać przed naszymi przyjaciółmi, chyba, że....wstydziesz sie mnie?
- Słucham? Oczywiście, że nie hehe skąd to wziąłeś
- Pff...oczywiście, że Lucy nie chce się do ciebie przyznawać, kto chciałby chodzić z kimś tak dziecinnym Natsu?
- Coś ty powiedział?
- Lucy?- podszedł do niej i spojrzał na nią
- Po prostu zostawmy wszystko tak jak było, dobrze?- wymusiła uśmiech i weszła do środka, nim chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć

Stał przez chwile bez ruchu wpatrujac się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stała.
- Co jest z nią? Co miała na myśli mówiąc-„ zostawmy wszystko jak było”, czy ona właśnie mnie rzuciła? Co Happy?
- Może wciąż jest zła o tą zupę i....-próbował usprawiedliwić przyjaciółkę
- To nie chodzi o to.Rany dlaczego ona nie chce, żeby reszta o nas wiedziała? Kiedy chodziła z tamtym gościem jakoś nie przeszkadzało jej to,że wszyscy o tym gadali
- Racja
Po chwili sam także postanowił wejść do środka. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy to Lucy siedząca przy ladzie. Rozmawiała z Erzą i Mirą. Tym razem usiadł przy stale, jak najbliżej dziewczyn wmawiając sobie, że wcale nie chciał ich podsłuchiwać, lecz po prostu stąd będzie miał bliżej, nawet, żeby wziąć coś do jedzenia.
- Lucy co się stało?- usłyszał przejęty głos Miry- dlaczego się rozstaliście?
- To długa historia
- No to akurat
- Hm...od czego by tu zacząć?- Salamander przez chwile zastanawiał się nad tym co dziewczyna ma zamiar powiedzieć przyjaciółce. W końcu Katsumi wykorzytał ją, aby zranić jego, ale przecież jeśli to powie to wszystko się wyda...to że ich coś łączy. Ich spojrzenia spotkały się 
- Najlepiej od początku
- Jemu nigdy tak naprawdę na mnie nie zależało...widzisz nawet podarował mi zaczarowany naszyjnik, który miał na celu spowodować imitację miłości, czy coś w tym rodzaju. Udało się. Przez jakiś czas naprawdę sądziłam, że się w nim zakochałam, ale to nie była prawda
- Ale..czemu on zrobił ci coś takiego?
- Prze ze mnie- Dragneel podniósł się z miejsca i podszedł do dziewczyn, niewiele myśląc
- Jak to przez ciebie Natsu, nie rozumiem, co ty masz z tym wspólnego?
- Tak się składa, że bardzo wiele
- Nie rozumiem
- To proste, Katsumi chciał się na mnie zemścić
- Zemścić? Na tobie? Ale dlaczego i jak?
- Dlaczego, to w sumie wciąż nie bardzo wiem, ale wiedział, że jeśli zbliży się do Lucy to mnie rozzłości.
- Czemu miało by ciebie to złościć?Aha...już rozumiem- spojrzała ze zrozumieniem to na jedno to na drugie
- Oni się llluubią- powiedział Happy
- O co ja słyszę, a więc wasza dwójka zaczęła się spotykać? Wiedziałam, że do tego dojdzie prędzej czy później- powiedziała Scarlet
- Nie kłam Erza- jak mogłaś wiedzieć skoro my sami nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy?- spywała blondynka
- Zawze byliście ze sobą blisko, bliżej niż byście sądzili. To była tylko kwestia czasu aż Natsu odkryje, że rzadna inna dziewczyna nie będzie znosić jego ciągłych wybryków, tak jak ty to robisz
- Co takiego Erza?
- Czekaj..chcesz przez to powiedzieć, że wybrał mnie tylko dlatego, że nie miał wyboru?
- Tylko żartuje, ale po prostu pasujecie do siebie. Nie wyobrażam sobie, żeby którekolwiek z was miało zacząć spotykać się z kimś innym
- Ale wracając do tematu, Lucy jak udało ci się pozbyć zaklęcia? Słyszałam, że magia tego typu jest bardzo silna
- W sumie to naszyjnik z jakiegoś powodu sam się roztrzaskał
- Sam? To nie możliwe, jak to się stało?
- Pytasz o moment w którym to się stało?- spytał chłopak- niech pomyślę, to był wtedy kiedy my- pochylił się i pocałował Lucy przy wszystkich, po raz pierwszy. Przez chwile nawet obawiał się tego, że dostanie z liścia, ale z ulgą stwierdził, że Heartfilia nie odsunęła się. 
- No no jaką tworzycie słodką parę, prawda Erza?- spytała Mira i obie pogrążyły się w rozmowie. Chłopak pochylił się nad blondynką i wyzeptał jej do ucha
- Lucy Kocham cie...teraz już wiem, że cie kocham, zawsze kochałem i wbrew temu, że jesteś pewnie teraz na mnie zła za to, że w taki sposób ujawniłem, że jesteśmy razem i może nawet chcesz powiedzieć, że nie odwzajemniasz moich uczuć..
- A co jeśli tak jest,hm? Jeśli faktycznie ich nie odwzajemniam? 
- Czytałem twoją książkę- powiedział szeroko się szczerząc
- Co? Jak to? Ale przecież....
- Nari i Leli? Hehe jesteś za bardzo przewidywalna 
- Ach ty- zaczęła mówić, ale znów ją pocałował. Po przerwanym pocałunku uśmiechnął się sam do siebie- chyba właśnie znalazłem sposób na to, aby ją uciszyć- pomyślał rozbawiony
- Co się tak śmieszy?- zapytała zbulwersowana
- Nic takiego- odpowiedział z uśmiechem. Właśnie zdał sobie sprawę z tego, że po raz pierwszy w życiu jest w pełnie szczęśliwy. Stracił już wiele w swym życiu, lecz wiedział, że Lucy nigdy go nie opuści. 

poniedziałek, 7 marca 2016

Opowiadanie w realu rozdział 4- Niespodziewane spotkanie

Po powrocie do domu dziewczyna wróciła do swojego pokoju, zamknęła się w nim i zabrała za lekcje i naukę. Przeczytała ładnych parę rozdziałów za dużo, żeby chodź na chwile oderwać się od wiecznie głębiących się w jej głowie myśli. Nie chciała się do tego przyznawać, ale mimo wszystko, że znała Natsu kilka godzin, to z jakiegoś powodu zależało jej na jego opinii o niej. Nie mogła pogodzić się z tym, że ma ją za bogatą, zarozumiałą panienkę z bogatego domu, która jedyne co dostrzega to czubek własnego nosa- nawet mnie nie zna, jak śmie mnie oceniać?!- była zła, naprawdę zła. Nie zamierzała także tak tego zostawiać. Postanowiła, że udowodni mu, że się myli co do niej, a kiedy przyzna jej racje to zerwie te znajomość. To był plan, który miała zamiar zacząć realizować od przyszłego tygodnia. Jednak, aby trochę odizolować się od sprawy i za bardzo się nie zaangażować w jej „małą zemstę” postanowiła, że nie będzie o nim rozmyślać przez cały weekend. To będzie czas spokoju i relaksu, może zaprosi przyjaciółki lub spędzi ten czas z Greyem. Zgłodniała, więc zeszła po schodach na dół i natknęła się na tatę siedzącego w jadalni. Jadł i sprawdzał coś na laptopie w międzyczasie.
- Cześć tato- przywitała się, mijając stół, podchodząc do kuchenki. W garnku była jeszcze zupa pomidorowa z poprzedniego dnia i leżące na patelni kotlety. Judu kiwnął do niej głową w odpowiedzi
- Posłuchaj- zaczęła niepewnie dziewczyna- może wybrałbyś się ze mną dzisiaj do mamy? Po przełknięciu tego, co miał w ustach powiedział swoim zwykłym „tonem rodzica”
- Lucy, dobre wiesz, że pracuje, jestem zajęty, a po za tym zabierz te róże ze stołu, wiesz, że nie lubię tego zapachu- na potwierdzenie swoich słów przesunął wazon z kwiatami na drugi kraniec stołu, jak najdalej od siebie. Już chciała powiedzieć- ale przecież mama kochała te kwiaty- ale ugryzła się w język. Nie miała ochoty na kłótnie z nim. Poruszanie tematu Layli było dla niego na tyle ciężkie, że za każdym razem reagował gniewem. Heartfilia już o tym słyszała w szkole na psychologii- agresja przeniesiona- polega na tym, że człowiek wyładowuje negatywne emocje na otaczających go ludziach, o dziwo z reguły nie trafia na współpracowników, lecz na najbliższych do tego słabszych osobach- ja, więc jestem idealną kandydatką.
- W porządku, w takim razie sama pójdę- już zaczął otwierać usta by coś dopowiedzieć, więc odezwała się pierwsza- zabiorę kwiaty ze sobą, jestem pewna, że mama dużo bardziej ucieszy się z ich obecności niż ty- wypaliła, po czym pobiegła powrotem do pokoju. Zupełnie straciła apetyt, zadecydowała, więc, że poczeka na jego wyjście i dopiero wtedy poweźmie jakiekolwiek dalsze kroki. Korzystając z chwili czasu postanowiła wziąć gorący prysznic. Na samą myśl, że po raz kolejny musi odwiedzić mamę sama zrobiło jej się zimno od środka. Zastanawiała się, czy gorąca woda czegoś nie zaradzi. Po długiej i odprężającej kąpieli ubrała się w zielony top, a do tego dżinsową spódniczkę i botki na obcasie, do tego pomarańczowy sweterek, który dostała od mamy i przypięła włosy spinkami w tym samym kolorze, tak by nie wpadały jej do oczu. Na cmentarzu zawsze marła, więc narzuciła na siebie czarną skórzaną kurteczkę i zabrała torebkę pod kolor. Przeglądnęła się szybko w lustrze. Chciała wyglądać na jak najbardziej szczęśliwą tylko mogła, nie chciała by mama widziała ją smutną, czy zdołowaną. Zgarnęła klucze i telefon komórkowy z szafki nocnej i zeszła na dół. Jak się domyśliła jej tata już wyszedł, na potwierdzenie tej myśli zostawił jej brudne naczynia w zlewie, ale podjęła decyzję, że później się tym zajmie. Jeszcze do niedawna mieli gosposię Aries, lecz jej tacie najwyraźniej nie bardzo odpowiadały jej uwagi na temat tego, jak wychowuje córkę. Poza tym jej syn,który wyprowadził się za granicę i niedawno założył rodzinę poprosił ją, aby zamieszkała z nimi w nowo urządzonym domu- całkiem to wygodne-pomyślała- babcia się zajmie dzieckiem, kiedy oni pójdą do pracy, dzięki czemu zaoszczędzą na niańce- Aries nawet dzwoniła kilka razy, aby dowiedzieć się, jak Lucy sobie radzi. Traktowała ją jak swoją wnuczkę, a Lucy, że nigdy nie miała babci, cieszyła się, że mogła mieć chodź przyszywaną, nawet jeśli nie trwało to długo.  Rodzice Layli zmarli jeszcze zanim się urodziła, więc nie zdążyła ich poznać, natomiast dziadkowie od strony ojca mieszkali za granicą i nie przejmowali się ani synem, ani wnuczką. Nie pojawili się nawet na pogrzebie jej mamy. Mieli żal do syna o to, że nie ożenił się z kandydacką, którą oni dla niego wybrali. Nigdy mu tego nie wybaczyli, a ta niechęć przeniosła się na resztę rodziny. Z resztą Lucy wcale nie miała ochoty poznawać kogoś komu na niej nie zależy. Bo po jej taka rodzina?
Podeszła do stołu i pochyliła się nad stołem, po raz kolejny wciągnęła zapach róż, wyciągnęła je ostrożnie, tak aby nie pokłuć sobie palców od kolców, zawinęła gałązki w papier i wyszła z domu.

Droga na cmentarz zajęła jej 40 minut autobusem. W tę stronę nie jechało dużo ludzi, więc nawet udało jej się znaleźć miejsce siedzące. Zastanawiała się nad tym, czy jej tata kiedykolwiek przestanie reagować tak alergicznie na wspomnienie mamy.  Zadawała sobie non stop kilka pytań- Czy może jeśliby poznał kogoś nowego i po raz kolejny się zakochał to to by się zmieniło? Czy możliwe by było, aby jeszcze kiedyś kogoś pokochał? Czy mógłby znowu być szczęśliwy? I czy ona byłaby wstanie zaakceptować kogoś nowego w swoim już ułożonym życiu?- Wiedziała, że żadna kobieta nie zastąpi jej mamy- ale może gdyby była odpowiednia, szczerze pokochała jej tatę i ją to byłby wstanie zwrócić im chociaż namiastkę rodziny, którą utracili? Na cmentarzu także nie było wiele ludzi, pokusiłaby się nawet o stwierdzenie, że praktycznie nikogo nie było, nie licząc dozorcy, który zamiatał alejkę. Spojrzała na zegarek w telefonie- godzina 17, nic, więc dziwnego, że nikt nie odwiedza zmarłych- o tej godzinie większość ludzi albo siedziała jeszcze w pracy, albo w domu z rodziną. Westchnęła i podążyła alejką w górę. Znała drogę na pamięć, nie musiała posiłkować się wiedzą, że grób mamy jest w tej samej alejce co pomnik anioła. Zanim dotarła na miejsce dostrzegła z oddali czyjąś sylwetkę, serce zabiło jej mocniej- to tata, jednak przyszedł- ucieszona przyspieszyła kroku, lecz teraz będąc zaledwie parę metrów od stojącej tam osoby, mogła dostrzec, że na pewno nie był to jej tata. Zdecydowanie była to męska sylwetka, więc nie podejrzewała Levy. Im bliżej podchodziła, tym więcej szczegółów była w stanie ujrzeć. Facet był wyższy od niej o jakieś 10 cm, dobrze zbudowany, nosił czarną motocyklową kurtkę i co uderzyło ją najbardziej, miał różowe włosy. Nie znała nikogo innego o tym kolorze włosów po za
- Natsu- powiedziała podchodząc do niego od tyłu. Stała zaledwie pół metra dalej, więc nie umknęło jej uwadze to, że z całą pewnością nie spodziewał się jej tu spotkać.
- Lucy?- spytał  zdezorientowany- co ty tu robisz?
- To bardzo ciekawe, bo właśnie miałam zapytać cie o to samo. Czemu przyszedłeś na grób mojej mamy? Przecież nawet jej nie znałeś- powiedziała i wskazała podbródkiem marmurową płytę. Początkowo dostrzegła na jego twarzy szok, zdumienie, a na koniec zrozumienie.
- Jak to dlaczego?- starał się mówić swobodnym tonem, ona jednak zauważyła, z jakim trudem mu to przychodziło- powiedziałaś mi, że ma dzisiaj urodziny więc postanowiłem przynieść jej kwiaty- wskazał ręką na bukiet białych róż leżących na płycie- po za tym słyszałem o niej wiele dobrego, więc uznałem, że na to zasłużyła.
- Tak? Skoro wiedziałeś o tym, że to grób mojej mamy to dlaczego tak bardzo zaskoczył cie mój widok tutaj? Jej córki?
- Bo nie spodziewałem się, że przyjdziemy o tej samej porze, to wszystko
- Wiesz co? Darowałbyś sobie te kłamstwa- powiedziała, po czym przeszła koło niego i ułożyła kwiaty starannie. Była tu zaledwie parę dni temu. Zostawiła butelkę z wodą, którą wlała teraz do flakonu, który był przymocowany do nagrobka i ścierkę, by przetrzeć kamień, aby nabrał trochę blasku. Do tej pory była jedyną osobą, która tu przychodziła i dbała o to, żeby zawsze był porządek. Po przetarciu płyty, kucnęła obok i odbyła krótką rozmowę z mamą. Opowiedziała jej o tacie, o tym, że stał się istnym pracoholikiem pod jej nieobecność, o tym, że nie musi się o nią martwić, ponieważ sobie radzi, a przynajmniej się stara, pochwaliła się też tym, że po raz kolejny została wybrana na przewodniczącą klasy, zupełnie jak Layla  w jej wieku. Powiedziała jej także o tym, że nie pogorszyły jej się stopnie w szkole, a zakończyła na krótkim streszczeniu dzisiejszego dnia, w którym o ironio losu omal nie zginęła przez inny co prawda, ale także środek transportu. Nagle przypomniawszy sobie o czymś spojrzała przez ramię i ujrzała Natsu, który patrzy na nią z jakimś wyjątkowo nieczytelnym wyrazem twarzy. Poczuła dreszcze na całym ciele, gdyż nie wróżyło to nic dobrego.
- Powiesz mi w końcu co tak naprawdę tu robisz?- chłopak widocznie chciał do niej podejść, widziała to po sposobie w jakim ułożył ciało, jakby do wykonania kroku, lecz najwyraźniej się powstrzymał
- Można powiedzieć, że mam dług wobec twojej mamy- słowa „twojej mamy” ledwo przeszły mu przez gardło, nie znała do co prawda długo, ale jakoś trudno było jej sobie wyobrazić, że kiedykolwiek brakuje mu słów, że jest mu ciężko cokolwiek powiedzieć, że kiedykolwiek zdarzają się takie sytuacje. Teraz jednak stał niecały metr od niej, a jedyne co była w stanie ujrzeć w jego oczach to ogromny żal, pomieszany z poczuciem winy. Z sercem w gardle postanowiła jednak drążyć ten temat, mimo, że już wiedziała, iż nie spodoba jej się to, co od niego usłyszy
- Jaki dług? Co masz na myśli?
- Pamiętasz jak powiedziałaś mi, że twoja mama zginęła w wypadku?- wyksztusił  w końcu, a ona poczuła, że nogi zaczynają się pod nią uginać. Nagle trafiło ją to jak piorun, myśli eksplodowały w głowie, a jej mózg usiłować wszystko ze sobą połączyć- wypadek mamy, żal i poczucie winy widoczne na jego twarzy, zaskoczenie, że się tu pojawiła, przyjście tu właśnie w dniu urodzin jej matki o których dowiedział się od niej, tylko dlaczego on tu jest?- myśli w mgnieniu oka skończyły się, jak taśma filmowa,która skończyła się przewijać, już rozumiała
- Wy…wypadek?- wyjąkała- chcesz mi powiedzieć, że miałeś coś wspólnego z wypadkiem mojej mamy!- krzyknęła ze łzami w oczach
- Lucy- spróbował do niej podejść, lecz odskoczyła jak oparzona- posłuchaj to nie tak jak myślisz, ja nie…
- Zabiłeś mojej mamy?! Tak? To właśnie chciałeś mi powiedzieć?!
- Posłuchaj…- lecz ona zbyt wściekła i roztrzęsiona nie dała mu dojść do słowa
- Nie to ty mnie posłuchasz! Poprzysięgłam sobie, że zemszczę się na osobie, którą mi ją odebrała. Że ten ktoś pożałuje tego, że kiedykolwiek się urodził! Nie znasz mnie jeszcze od tej strony, ale ja nigdy nie rzucam słów na wiatr, zapłacisz mi za to! Odebrałeś mi najważniejszą osobę w całym moim życiu! Jak śmiesz w ogóle patrzeć mi w oczy! Aha no tak, teraz wszystko jasne, przyznaj się od samego początku wiedziałeś kim jestem! Chciałeś się do mnie zbliżyć, tylko po to bym zapomniała o zemście, albo chociaż po to, aby dowiedzieć się jak wiele wiem i co mam zamiar zrobić! Jesteś mordercą! Nienawidzę cie! – wykrzyczała na koniec i pobiegła płacząc. Jeszcze nigdy się tak nie czuła. Nawet, wtedy, gdy dowiedziała się, że jej mama nie żyje, ale odnaleźć jej mordercę to była zupełnie inna sprawa. Przystanęła i oparła się o drzewo, obawiając się tego, że zaraz straci przytomność. Zaczęło jej się kręcić w głowie, szloch wyrywał się z jej płuc bez przerwy, tak, że z trudnościami łapała hausty powietrza, zaczęła się trząść, opierając się o pień drzewa ześlizgnęła się do pozycji siedzącej i ukryła twarz w dłoniach. Całe jej ciało trzęsło się konwulsyjnie od ciągłego płaczu, łzy płynęły jej strumieniami rozmazując makijaż i mocząc kolana, na które spływały. Siedziała tam chyba z jakieś 15 minut, zanim postanowiła wytrzeć oczy i rozejrzeć się do okoła. Przez myśl jej nawet przeszło, że teraz chłopak przyjdzie zabić ją, aby nie było żadnych świadków, po za drzewami i pomnikiem anioła nikt nie usłyszał jego wyznania, jednak osoba najbardziej zainteresowana znała prawdę i nie zamierzała mu tak łatwo odpuścić. Powie o tym każdemu kto tylko zechce słuchać dopóki on nie wyląduje w więzieniu, gdzie jest jego miejsce. Musiał wyjść inną furtką lub przechodząc obok niej całkowicie zignorować fakt, że właśnie zawalił się jej cały świat i to, że to właśnie on to spowodował. Zaczęło padać. Wstała lekko chwiejnym krokiem. Przez chwile zastanawiała się czy nie powinna zadzwonić do Greya, aby zawiózł ją do domu, ale wiedziała, aż za dobrze, że gdy chłopak zobaczy ją w takim stanie to na pewno nie odpuści dopóki nie dowie się się, co to spowodowało, albo kto? Ona jednak potrzebowała teraz samotności i spokoju, sama najpierw musiała sobie to wszystko poukładać, zanim odważy się podzielić tą wiedzą z  kimkolwiek innym. Skąd miała wiedzieć czy Natsu nie należał do jakiegoś gangu? Wyglądał jej na takiego. Jeśli jego kumple się dowiedzą, to może zrobić się nieprzyjemnie, a nawet niebezpiecznie. Nie miała zamiaru narażać na niebezpieczeństwo żadnego ze swoich bliskich. Z mocnym postanowieniem,że musi wziąć się w garść opuściła cmentarz.

Siedziała przy biurku i odrabiała zadanie domowe. Była zadowolona z tego powodu, że im dużo zadali, bo przynajmniej się nie nudziła. Jej pokoik był średniej wielkości, ale za to bardzo dobrze urządzony. Podwójne łóżko stało naprzeciwko drzwi. Obok niego stała szafka nocna z lampką i budzikiem. Ściany miały odcień ostrej pomarańczy, w tej właśnie kolorystyce został urządzony pokój. Biurko znajdowało się nieopodal szafki nocnej, stało pod oknem, dzięki czemu dziewczyna najczęściej starała się uczyć, zanim się ściemni, gdyż wolała korzystać z naturalnego światła. Po drugiej stronie pomieszczenie była pokaźniej wielkości toaletka z różnego rodzaju kosmetykami i urządzeniami do stylizacji fryzur, jak lokówki, prostownica i karbownica. Kiedyś korzystała z nich znacznie częściej, ale teraz nie miała specjalnego powodu do tego by się stroić i starać jak najlepiej wyglądać, odkąd Akuri, jej obiekt westchnień zmienił szkołę z powodu przeprowadzki do innego miasta, zaczęła spędzać przed lustrem przynajmniej o połowę mniej czasu. Po lewej stronie stał regał z książkami a za nim szafa, zajmowała połowę ściany, gdyż była też to swojego rodzaju mini garderoba. Rzadko z niej korzystała, gdyż nie przepadała za przebieraniem się po ciemku, a odkąd żarówka się spaliła, było tam tak ciemno, że trzymając dłoń kilka centymetrów od twarzy i tak nie byłaby w stanie jej zobaczyć. Ich rodzice wyjechali półtora tygodnia temu i wrócą dopiero za około miesiąc. Erza miała już 17 lat, więc nie był to dla niej żaden problem, tym bardziej, że już zdążyła przywyknąć do tego, że ciągle ich nie ma. Pierwszy raz wyjechali na dłużej, kiedy miała 10 lat, co prawda wynajęli wtedy gosposię i nianie, co prawda 2 kobieta więcej czasu poświęcała Ayano, niż jej samej. Erza od praktycznie zawsze była bardzo odpowiedzialna i dojrzała. Nie tylko potrafiła perfekcyjnie zorganizować sobie czas, aby zdążyć ze wszystkimi obowiązkami zarówno szkolnymi, jak i domowymi, ale także aby zająć się siostrą. Młodsza Scarlet gorzej znosiła nieobecność rodziców. Zamykała się nie tylko w swoim pokoju, ale też w sobie, co prawda w szkole radziła sobie naprawdę bardzo dobrze, co chyba zawdzięczała tylko i wyłącznie wysokiej inteligencji, gdyż nad książkami nie spędzała więcej czasu, niż było do konieczne, aby odrobić pracę domową. Zeszła na dół do kuchni, aby podgrzać obiad, ona zjadła zaraz po powrocie, lecz wiedziała iż Ayano najprawdopodobniej siedzi głodna, bo sama rzecz jasna nie wpadnie na to, żeby sobie coś wziąć. Erza podgrzała 2 danie, po czym zapukała do siostry
- Proszę- usłyszała, więc weszła do środka. Pokój Ayano przypominał sypialnię starzej dziewczyny. Z tą różnicą, że ściany miały różowy kolor, a zamiast szafy z garderobą na połowę ściany miała zwykłą wąską szafę i komodę. Siedziała przed komputerem i oglądała jakiś film.
- Weź sobie obiad, jest już podgrzany
- A co jest do jedzenia?- zapytała od niechcenia
- Rosół, a na 2 danie ryba
- Ok., wezmę za jakąś godzinę
- Za godzinę będzie już zimny, więc sama będziesz musiała go sobie podgrzać- ten argument przeważył sytuację
- No dobra, już schodzę- powiedziała, po czym przeszła w drzwiach koło Scarlet.

Postanowiła wybrać się do biblioteki. W mieście od niedawna otwarli taką, w której jest i czytelnia. Erza lubiła się uczyć właśnie tam nawet bardziej niż w domu. Łatwiej było jej się skupić na zadaniu w takiej scenerii. Była ładna pogoda, słońce wyszło po
deszczu, więc postanowiła pójść na nogach. Zajęło jej to ok 30 minut, ale dzięki temu miała dużo czasu, aby przemyśleć to czym się dzisiaj zajmie. Miała do napisania wypracowanie z polskiego, co prawda miała na oddanie go jeszcze 2 tygodnie, ale nie lubiła zostawiać takich rzeczy na ostatnią chwilę. Kiedy dotarła na miejsce wjechała windą na 3 piętro, gdzie znajdowały się pomoce naukowe z pracownia komputerowa, przywitała się z bibliotekarka, którą znała już z widzenia z powodu częstych odwiedzin tego miejsca. Usiadła na swoim ulubionym miejscu obok jednego z regałów. Otworzyła swojego laptopa i poszukała tytułów książek, które mogłyby jej pomóc. Znalazła kilka ciekawych egzemplarzy ,więc udała się po pomoce naukowe. Nie szukała ich długo, gdyż była obeznana z ułożeniu książek. Kilka metrów w lewo od siebie dostrzegła niebiesko włosego chłopaka, który najwyraźniej czegoś szukał. Po jego minie dostrzegła, że chyba nie bardzo mu to wychodzi, więc postanowiła mu pomóc. Gdy podchodziła do niego mimowolnie zauważyła, że chłopak jest całkiem przystojny. Był wyższy od niej o głowę, a biorąc pod uwagę to, że ona była wysoka nie było to takim łatwym zadaniem. Jego niebieskie włosy były nieco nastroszone i okalały jego miodową skórę.
- Hej może mogę Ci jakoś pomóc? Chłopak
obrócił się zaskoczony. Jego kocie, nieco roztargnione oczy rozszerzyły się trochę, kiedy ją ujrzał. Dopiero teraz dostrzegła kto przed nią stoi. Jest to kolega z jej rocznika Jellal Fernandes. Widocznie on także ją rozpoznał, chociaż pewności co do tego nie miała.
- Cześć, tak szukam książki na historię, ale jak sama widzisz nie bardzo mi to wychodzi –uśmiechnął się przepraszająco –jestem tu pierwszy raz, więc nie za bardzo wiem, gdzie co leży. Chodze koło tych regałów już 15 minut, ale wciąż nie
mogę jej znaleźć.
 - Powiedz mi tytuł tej książki -zaproponowała.
- “Historia to nasza przyszłość” wyrecytował
- Poważnie? Haha ciekawy tytuł, niech zgadne prof. Mikuła?
- Taa. Niech on się lepiej skupi na przyszłości, nie przeszłości,
bo inaczej połowa maturzystów nie napisze historii. Chociaż
jemu przyszłości do emerytury dużo nie zostało –puścił jej oczko.
- Obyś miał rację hehe.
- A ty co tu robisz? Zgaduje, że jesteś częstą bywalczynią, bo inaczej nie byłabyś tak obeznana.
- Tak, powiedzmy, że tutaj prędzej potrafie się skupić
- Niech zgadne, rodzeństwo?
- Do tego młodsze, siostra
- Haha skąd ja to znam? Mam młodszego brata, więc mam to na
codzień. Miło jest poznać kogoś kto to rozumie –uśmiechnął się
- Tak, to prawda- Zdjęła książkę z półki i podała mu ją-to może przysiadziesz się do mnie? -zaproponowała –usiadłam zaraz obok wejścia, tam po prawej stronie wskazała palcem
- Chętnie -odpowiedział, po czym poszedł za nią. Przez chwile obserwowała jak Jellal rozkłada wszystko. Wyjął z plecaka kilka książek, jakiś zeszyt i laptopa, po czym popatrzył na nią, zauważyła, że kąciki jego ust lekko się uniosły i zaczęła się zastanawiać nad tym dlaczego. Dopiero po chwili uzmysłowiła sobie, że przez cały ten czas gapiła się na niego zamiast zająć się własnymi sprawami. Spaliła buraka, wyjęła komputer i udawała, że właśnie w tym momencie koniecznie musi coś znaleźć. Po napisaniu kilku linijek tekstu zaryzykowała kolejne spojrzenie ponad ekranem. Chłopak patrzył na nią z nie przemieniony wyrazem twarzy. Odchrząknęła po czym zapytała
- Czy coś się stało?
- Głupio mi trochę cię o to prosić, ale z tego co kojarzę to jesteś dobrą uczennicą, może mogłabyś mi trochę pomóc? Przyznaję, że historia to nie mój przedmiot dużo lepiej idzie mi biologia, czy chemia, a już nawet polski.
- Jasne, jaki masz temat?
- Historia to nasze życie, szczerze mówiąc to nie za bardzo rozumiem ten temat? O co mu w ogóle chodzi?
- Myślę, że o to, iż przeszłość ma wpływ na teraźniejszość, oraz przyszłość, innymi słowy nasze życie- po zobaczeniu jego zaskoczonej miny dodała- przecież ja też musiałam ją napisać
- Aaa no tak racja- powiedział zakłopotany- no ale przecież mamy jeszcze tydzień na oddanie jej, a Ty już skończyłaś? Wiesz ja też zazwyczaj piszę takie rzeczy na bieżąco, nie zostawiam nigdy na ostatnią chwilę, ale ostatnio mieliśmy całkiem sporo kolokwium i do tego wywiady, wypracowania, po prostu jeszcze nie zdążyłem się za to zabrać
- W porządku, przecież nie musisz mi się tłumaczyć- spojrzała zaskoczona jego reakcją- przecież nie oskarżyłam go o to, że nie wykonuje zadań domowych, więc o co mu chodzi? Po co się tłumaczy?- chcąc zmienić temat powiedziała
- Jeżeli chcesz to mogę Ci podać kilka tytułów z których korzystałam, tam znajdziesz wszystko, czego potrzebujesz.
- Będę wdzięczny. Wyciągnęła kartkę i zapisała na niej kilka tytułów, które udało jej się zapamiętać, przez chwile zastanawiała się, czy nie napisać mu na kartce swojego numeru telefonu, w ramach, gdyby potrzebował jeszcze jej pomocy, oczywiście, ale szybko porzuciła ten pomysł, nie miała na tyle odwagi- Może i chodzimy do jednej szkoły, ale przecież w życiu z nim nie gadałam, co on sobie o mnie pomyśli?- zgięła kartkę na pół i podała mu ją, po czym spakowała wszystkie swoje rzeczy spowrotem do torby- w tych warunkach nie dam rady się skupić- serce biło jej niemiarowo po raz pierwszy reagując w ten sposób na płeć przeciwną. Biło tak głośno, iż miała wrażenie, że siedząc tak blisko, za chwile go usłyszy.
- Już wychodzisz Erza?- zapytał spoglądając na nią. Obróciła się zaskoczona, gdy usłyszała swoje imię- nie przypominam sobie, bym mu się przedstawiała
- A skąd ty znasz moje imię?
- Jak to skąd? Przecież chodzimy do tej samej szkoły, na dodatek jesteśmy z tego samego rocznika, po za tym z tego, co mi wiadomo to jesteś wice przewodniczącą, mam racje?- Stała jak wryta i patrzyła na niego- głupia, no oczywiście, że mnie kojarzy- nie miała pojęcia, jak zareagować, czy wyjść bez słowa, czy coś odpowiedzieć, po raz pierwszy przy jakimkolwiek chłopaku odebrało jej mowę
- A po za tym twoje włosy odznaczają się w tłumie- dodał już trochę bardziej speszony
I w tym momencie moja twarz chyba właśnie nabrała ich koloru- była tego pewna, po chwili udało jej się odzyskać mowę, postanowiła, więc skorzystać z tej okazji
- Miło było cie poznać, niestety musze już iść, do zobaczenia- powiedziała, po czym nie czekając na jego odpowiedź szybkim krokiem opuściła pomieszczenie i weszła do windy. Przystanęła i odetchnęła głęboko, aby uspokoić galopujący puls. Spojrzała w lustro i dostrzegła, że jej oczy dziwnie się świecą, a policzki nabrały mocno różowego koloru
- Co się ze mną dzieje?- zapytała, odpowiedziała jej jedynie cisza pustej windy.