środa, 21 lutego 2018

16- Miłość uleczy wszystko (Klaroline)- Jeden telefon


Oxford
Obudziłam się i spojrzałam na budzik stojący na szafce nocnej przy łóżku. Godzina piąta. Czas wstawać. Spojrzałam po twarzach moich śpiących przyjaciółek, po czym zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z pokoju najciszej jak potrafiłam. Postanowiłam wziąć szybki prysznic w łazience na korytarzu z obawy, że mogłabym je obudzić. Po odświeżeniu się przebrałam się w stylowy dres, który kupiłam niedawno i wyszłam z kampusu.
Niedaleko od Whitmore College znajduje się całkiem pokaźnej wielkości park. O tej godzinie jest mało ludzi, więc mogę spokojnie biegać nie obawiając się tego, że ktoś będzie mnie obserwował i po chwili zobaczy, że pomimo szybkiego biegu nie mam nawet zadyszki. To jeden z plusów bycia wampirem. Nigdy się nie męczę. Jestem szybka, silna, gibka, zwinna i jeśli mam być szczera to po prostu to kocham! Bo kto nie chciałby być wiecznie młody i atrakcyjny? Nie obawiać się o swoją wagę i jeść co dusza zapragnie? Móc brać udział we wszystkich dyscyplinach sportowych i nie potrzebować nawet rozgrzewki?
Jak każda porządna, wysportowana studentka postanowiłam zapisać się do drużyny lekkoatletycznej, a precyzując zostać jedną z biegaczek, które będą reprezentowały uczelnię w zawodach międzyszkolnych. A czemu to zrobiłam? Cóż, miałam po prostu za dużo czasu wolnego i nie wiedziałam co z nim zrobić. Nauka zawsze przychodziła mi z łatwością, więc nie muszę poświęcać nie wiadomo ile czasu na przygotowywanie się do kolokwium. Dlatego postanowiłam zapisać się do każdego kółka zainteresowań jakiego będę w stanie. Zaczęłam od biegania, później zobaczę ile zostało mi czasu i na co jeszcze mogę sobie pozwolić.
Biegałam przez dwie godziny i stwierdziłam, że pora wracać, ponieważ o 8:00 zaczynają się zajęcia, a pasowałoby jeszcze coś zjeść i oczywiście wziąć prysznic. Wróciłam do pokoju, tym razem nie zważając już na to kogo obudzę, zabrałam rzeczy i zniknęłam w łazience przydzielonej nam do pokoju. Kiedy wyszłam zobaczyłam jak dziewczyny zaczynają wstawać
Moimi współlokatorkami na studiach są moje dwie najlepsze przyjaciółki. Czy mogłoby być jeszcze lepiej?
Elena Gilbert, średniego wzrostu ciemna szatynka o czekoladowych oczach i oliwkowej cerze. Znam ją od dziecka, podobnie jak w przypadku Bonnie, Matta i Tylera, mojego chłopaka. W końcu nic dziwnego. Wszyscy pochodzimy z Mystic Falls, małego miasteczka w którym znają się wszyscy. Elena jest ciepłą, dobrą, miłą, pomocną, niesamowicie wrażliwą dziewczyną, której jedyną żyjącą rodziną jest młodszy brat Jeremy. Jej zarówno adoptowani, jak i biologiczni rodzice nie żyją. Jej chłopakiem jest Damon Salvatore, także wampir. Właściwie to za sprawą jego krwi dziewczyna została przemieniona, z czego wynikły potem nie małe komplikacje. Elena została „przywiązana" do Damona, a działało to dokładnie na tej samej zasadzie co przywiązanie mieszańców do ich stwórcy. Długo nie mogli się uporać z tym jak zerwać tę więź. Na końcu okazało się, że wystarczyło jedynie by Elena wyłączyła człowieczeństwo. Osobiście uważam, że chodząc z Damonem popełnia kolosalny błąd, bo to...no Damon. Powinna była wybrać Stefana, ale przecież ja nie nakażę jej by to zrobiła. Nie omieszkam jednak powiedzieć jej co myślę na jego temat właściwie to ZA KAŻDYM RAZEM gdy tylko nadarzy się okazja.
Bonnie Bennet, również jest moją przyjaciółką od zawsze, lecz w przeciwieństwie do relacji z Eleną, moje relacje z Bon wyglądały równie dobrze, kiedy obie byłyśmy ludźmi, jak i teraz. Bonnie jest niziutką brunetką o niemal czarnych oczach i śniadej cerze. Spotyka się z Jeremim co według mnie jest trochę niezręczne. Ciężko było jej się przyznać przed Eleną do tego, że ona i jej młodszy braciszek....no wiadomo. Właściwie to nie jestem pewna czy do teraz o tym nie wie. 
Moja biedna przyjaciółka od kiedy jest kotwicą i czuje każdą śmierć każdej nadprzyrodzonej istoty, która przez nią przechodzi brr....aż mam ciarki na samą myśl. Hmm..powinnam zafundować jej jakiś karnet do spa czy coś w tym rodzaju.
- Cześć Caaaaare- powiedziała Bonnie, ziewając
- Hej, odpowiedziałam z uśmiechem, wypuszczając włosy z pod turbanu i zaczynając je wycierać
- Ty już jesteś na nogach?- spytała tym razem Elena- od której?
- Od 5, widząc ich zaskoczone miny dodałam- no co? Byłam biegać
- Biegać?!- spytały chórem, na mój gust za głośno
- Tak, co w tym dziwnego?, udawałam, że nie wiem co mają na myśli
- Care przecież ty nie znosisz biegać- stwierdziła Bennett
- Właśnie, nie bez powodu podrabiałaś zwolnienia z wf z liceum- dodała Gilbert
- Taa a na próby cheerlederek jakoś mogła chodzić
- Dziwne, że profesor Birgeman nigdy nic nie mówiła
- Ok, dziewczyny. To prawda, że jako człowiek nie przepadałam za sportem, ale to się zmieniło. A po za tym kto traktuje wf w liceum poważnie?, spytałam sarkastycznie
- Ja- odezwała się panna idealna
- Tak? A co ci po tym przyszło Bonnie Bennett? Jaką miałaś ocenę na koniec?
- 3- odpowiedziała niechętnie 
- Widzisz?
- Wow, serio Bon dlaczego? Przecież w ogóle nie opuszczałaś zajęć
- To wszystko przez ten głupi drążek na którym miałam wykonać salto, wybaczcie mi, ale nie każde z nas posiada zręczność wampira- udała obrażoną. Elena i ja spojrzałyśmy po sobie i wybuchłyśmy śmiechem, na całe szczęście brunetka po chwili do nas dołączyła.
Trudno było się z nią nie zgodzić. Teraz kiedy Elena także stała się wampirem, Bon ma problemy z utrzymaniem naszego tempa podczas biegania na wf, czy też wybierania najlepszych ciuchów kiedy są przeceny w centrach handlowych. Co prawda zawsze mogłybyśmy użyć zauroczenia i grzecznie poprosić o oddanie niebieskiego, kaszmirowego sweterka, który idealnie pasował mi do oczu, a który zabrała mi sprzed nosa jakaś gruba, niska dziewczyna, która za pewne i tak się w niego nie wciśnie....cholera jeszcze raz. Dlaczego nie użyłam hipnozy?
Otóż dlatego, iż pomimo tego, że jestem wampirem staram się nadal żyć jak człowiek, przynajmniej w tych sferach, których nadal mogę. Nie manipuluje ludźmi i nie każe np. wszystkim mnie polubić tak jak kiedyś zrobiła Kathrerine. Dosłownie zahipnotyzowała całe miasteczko, aby móc pić ich krew, kiedy tylko będzie chciała. Nie nakazuje również robić im tego czego sama zapragnę. Wychodzę z założenia, że każdy ma wolną wolę. Nie gardzę życiem ludzkim, tak jak poniektórzy. W końcu sama nie tak dawno byłam jednym z nich.
Poczekałam na to, aż dziewczyny się ogarną i razem ruszyłyśmy na zajęcia. Postanowiłam zostawić rozpuszczone włosy co było równoznaczne z tym, że się pofalują. Niestety okazały się one niewiarygodnie nudne, nawet jak na tego wykładowcę, który nie jest w stanie choć w najmniejszym stopniu zainteresować studentów. Mam wrażenie, że nawet gdyby opowiadał nam o najbardziej ekscytującej wycieczce swojego życia, o ile w ogóle taką przeżył to i tak nie udałoby mu się nas zaintrygować. A to wszystko chyba wina jego głosu, intonacji jakiej używa oraz monotonności z jaką mówi. Słowo daję instrukcja jak przyrządzić zupkę chińską jest ciekawsza, niż jego zajęcia.
Skoro i tak nie musiałam go słuchać, pozwoliłam swoim myślom wędrować tam gdzie chciały. Myślałam o Tylerze. O jego ciemnych krótkich włosach, czarnych oczach, które niemal wtapiały się w moje, gdy na siebie patrzyliśmy, słodkim uśmiechu, który igrał na jego wargach, gdy widział mnie po dłuższym czasie rozłąki, umięśnionym brzuchu, po którym uwielbiam błądzić palcami obrysowując jego mięśnie. Jego silnych ramionach w okół mnie. Pozwoliłam sobie na chwilę wyobrazić, że w tym momencie wejdzie przez te drzwi, a ja nie zważając na nic rzucę się w jego ramiona, nie przejmując się tym, że wszystkie pary oczu w pomieszczeniu padłyby na nas a wykładowca musiałby na chwilę przerwać swój ekstremalnie nudny wykład. Kurczę, tak bardzo za nim tęsknię. I jestem taka zła, że go tu nie ma. Obiecał mi przecież, że będziemy studiować razem. Nie było go wtedy w mieście, więc załatwiłam za niego wszystkie formalności. Zaniosłam dokumenty, wybrałam pokój z widokiem na park, a co najważniejsze bez lokatorów, abyśmy mogli się w nim zamykać i żeby nikt nam nie przeszkadzał.
Teraz byłam rozbita. Nie wiedziałam czy pierwszą rzeczą jaką powinnam zrobić, gdy go wreszcie zobaczę to rzucić mu się w ramiona, czy też go udusić za to, że aż tak zwleka. No bo ile może trwać uwolnienie stada mieszańców „przywiązanych" do pierwotnej hybrydy? 3 miesiące to zdecydowanie za dużo, prawda? Żeby tego było mało to jeszcze w miejscu w którym on się znajduję, co swoją drogą nie mam zielonego pojęcia gdzie jest nie ma zasięgu. Dzwoni więc rzadko, a nie piszę prawie wcale, bo sms i tak nie dochodzą. Mieszka w jakimś namiocie dlatego też rzecz jasna nie ma dostępu do internetu, więc videochat też odpada. Jakakolwiek próba kontaktu z nim kończy się fiaskiem. A ja powoli zaczynam już tracić cierpliwość. Nie było go w mieście przez niemal całe wakacje. Przyjechał tylko raz na tydzień, a przecież to zdecydowanie za mało.
Po skończonych zajęciach wróciłam do swojego pokoju, ponieważ obie moje przyjaciółki poszły spotkać się ze swoimi chłopakami, którzy zawitali w kampusie w przeciwieństwie do mojego. Czasami zastanawiałam się nad tym czy nie lepiej byłoby po prostu z nim zerwać. No bo co to jest za związek na odległość? Wiem, że czasem się to sprawdza, ale nie w naszym przypadku, ponieważ ja już miałam serdecznie dosyć takiego stanu rzeczy. Tej ciągłej niewiedzy gdzie jest i czy jest bezpieczny. Co robi? Kiedy wróci? To pierwsze zdania o których myślałam codziennie wstając rano, oraz ostatnie które pojawiały się w mojej głowie zaraz przed zaśnięciem.
- Tak Caroline Forbes dzisiaj to zrobisz. Za chwilę do niego zadzwonisz i powiesz mu, że nie masz zamiaru dłużej się na to godzić. Takie życie ci nie odpowiada, więc jeśli naprawdę mu na tobie zależy musi wrócić tak jak ustaliliście, bo jeśli nie to z nim zerwiesz, próbowałam przekonać samą siebie. Nie chciałam być egoistką, dlatego do tej pory nie powiedziałam mu nic takiego, ale z jakiegoś powodu może dlatego, że po raz kolejny moje przyjaciółki zostawiły mnie samą sobie, bo spędzają czas ze swoimi drugimi połówkami, nie miałam zamiaru już dłużej żyć w tym impasie. W końcu jego zachowanie także jest egoistyczne, czyż nie tak? Może faktycznie podczas tej swojej „misji" pomaga wielu osobom, ale wygląda na to, że bardziej obchodzą go oni, niż ja. A tak chyba nie powinno być, nie? Niektórzy w ogóle się dziwili faktem, że wybaczyłam mu to, że wybrał zemstę ponad nasz związek, kiedy zdecydował się pomścić matkę zabitą przez jego nemesis. Ale to także byłam w stanie zrozumieć. W końcu, gdyby ktoś odważył się zrobić coś mojej mamie to poznałby prawdziwe znaczenie słowa tortury.
Sięgnęłam po telefon z zamiarem wprowadzenia mój plan w życie. Już chciałam wybrać jego numer, kiedy zorientowałam się, iż mam wiadomość na poczcie głowowej. Bez zastanowienia kliknęłam- odsłuchaj- po czym przyłożyłam telefon do ucha. Z głośnika wydobył się głos, tak dobrze mi znany. Moje serce zareagowało natychmiast i zaczęło tłuc mi się w piersi w nie równym rytmie
- Hej Care. Nie masz pojęcia jak bardzo za tobą tęsknię. Mam wrażenie, że z tej tęsknoty powoli zaczynam tracić zmysły. Zaczyna mi odbijać i jestem zdecydowanie za bardzo szorstki w stosunku do tych dzieciaków, bo wyobraź sobie, że niektórzy mają zaledwie po 15,16 lat. Są młodsi nawet od nas. A ja już nie mam cierpliwości do tego, aby im pomagać, tak bardzo chcę cię już zobaczyć, być z tobą. Móc cię znów przytulić i pocałować. Pomimo tego, że dzieli nas spora odległość to cały czas jesteś tu ze mną. Nie opuszczasz moich myśli nawet na chwilę. Boże jak bardzo cie kocham. Odezwij się proszę, nagraj na sekretarkę bym chociaż mógł usłyszeć twój głos. Dzięki czemu się uspokoję i będę mógł być dobrym liderem i pomóc tym dzieciakom. Proszę cie Care wytrzymaj jeszcze trochę, ściskam cie mocno i całuje.
Wiadomość się skończyła, a ja nawet nie zorientowałam się kiedy zaczęłam płakać. Łzy spływały mi po policzkach i po brodzie, kapały na pościel, która zrobiła się przez to w jednym miejscu wilgotna
- Ja też cie kocham głupku- wychlipałam przez łzy, po czym rzuciłam telefon gdzieś na łóżko, a sama położyłam się na boku, próbując wytrzeć twarz. Tak właśnie wyglądało kilka ostatnich miesięcy. Za każdym razem kiedy byłam na niego tak strasznie zła, kiedy chciałam to zakończyć, jedna głupia wiadomość od niego wystarczyła by zamknąć mi usta na jakiś czas. A czemu? Bo w gruncie rzeczy kochałam tego idiotę. Między innymi także za tę dobroć, którą okazał pozostałych. W końcu to ja go nauczyłam tego by okazywać współczucie innym. Jaką straszną hipokrytką musiałabym być, gdybym teraz zerwała z nim z tego powodu?
Kiedyś był zupełnie inny. Nie przejmował się tym, że ktoś z jego znajomych miał kłopoty. Podejrzewam, że wynika to z tego w jaki sposób traktował go ojciec. Zdecydowanie nie był przykładnym rodzicem. Może to wynikało z tego, że miał w żyłach krew wilkołaka, a może po prostu zwyczajnie był dupkiem. W każdym razie zawsze twierdził, iż jego syn musi być najlepszy, oraz, że na każdym kroku przysparza mu wstydu. Cóż, trzeba przyznać, że Tyler wtedy do „aniołków" nie należał. Ciągłe bójki, picie alkoholu, branie narkotyków, traktowanie wszystkich dziewczyn jak przysłowiowych „panienek do towarzystwa" takie sytuacje wydarzały się każdego dnia. Siostrę Matta- Vicki, która była wtedy niby jego oficjalną dziewczyną również traktował najgorzej jak się dało. Nie miał szacunku do płci przeciwnej pomimo tego, iż jestem pewna, że jego mama usiłowała mu to wpoić. Nienawiść na ojcu odreagowywał właśnie w taki sposób. W tamtych czasach nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego, że burmistrz miasta, ktoś kto powinien świecić przykładem był w stanie w taki sposób traktować własnego syna.
Jednak w momencie w którym Tyler dowiedział się kim tak naprawdę jest stopniowo zaczął się zmieniać, aż stał się porządnym facetem. Cóż, mogę śmiało powiedzieć, że to moja zasługa.
Pamiętam jakby to było wczoraj, kiedy włamał się do mojego mieszkania i przycisnął do ściany zmuszając w ten sposób bym przyznała się do tego, że jestem taka jak on. Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam się śmiać, co wyprowadziło go z równowagi jeszcze bardziej. Później powiedziałam mu o tym kim jestem, z tą różnicą, że nie powiedziałam, że nie jestem jedyną w mojego rodzaju, za co miał potem do mnie żal.
W każdym razie wyjaśnił mi na czym będzie polegać jego przemiana. Odnalazł dziennik jego wujka- wilkołaka, a razem z nim film, który Mason nagrał. Obejrzeliśmy go oboje z przerażeniem, gdyż wyglądało to na niewyobrażalnie bolesne. Tyler był przerażony jak jeszcze nigdy przedtem i ja prawdę mówiąc mu się nie dziwię. Pod tym względem wampiry mają dużo lepiej. Co prawda przemiana także nie jest przyjemna, ale za to następuje raz. Jesteśmy tak samo silni jak oni, nieco wolniejsi od ich przeobrażonych wilczych form, ale możemy hipnotyzować ludzi. Podsumowując dużo lepiej jest być wampirem. W końcu jak by na to nie patrzeć wilkołaki wciąż są ludźmi, przez większość czasu. Zmieniają się jedynie podczas pełni. Co równa się także z tym, że rzecz jasna nie są nieśmiertelni. Na całe szczęście mój chłopak jest hybrydą wilkołaka i wampira, więc tak jak ja będzie żył wiecznie. Wiadomo, że w początku nie był zachwycony, bo z powodu poddaństwa był zmuszony robić rzeczy, których nie chciał. Na całe szczęście potem udało mu się z tego uwolnić, a teraz gdy sam zrozumiał jak taka „wolność" jest ważna chce pomóc innym, by także tak jak on mogli prowadzić normalne życie,a nie być czyimiś sługami.
Kiedy czułam, że wreszcie zaczynam się powoli uspokajać, wstałam i podeszłam do lustra, aby przekonać się czy naprawdę wyglądam tak źle jak się czuję. Z ulgą stwierdziłam, że jednak nie. Poprawiłam fryzurę i makijaż. Skończyłam w momencie w którym dziewczyny wróciły do pokoju
- Caroline jesteś gotowa? Obróciłam się w ich stronę zaskoczona
- Gotowa na co?
- Jak to na co? Przecież idziemy dzisiaj na imprezę w domu Whitmore- oznajmiła Elena uśmiechając się zadowolona. Patrząc po minie Bonnie mogłam wywnioskować, że też ma ochotę się rozerwać. Wyglądało na to, że byłam jedyną osobą, która nie jest w nastoju na żadne imprezy, ale nie chciałam im popsuć nastojów, więc zamiast prawdy powiedziałam najbardziej entuzjastycznie jak tylko mogłam
- Jasne, że tak! Muszę jedynie się przebrać
- Dobra, to poczekamy na ciebie przed wejściem, tylko się nie spóźnij!- ostrzegła mnie Bon i wyszły z pokoju. Mój uśmiech znikł momentalnie. Wygląda na to, że to kupiły, stwierdziłam lekko rozczarowana. Zdawałam sobie sprawę z tego, że jestem doskonałą aktorką, jednak małe ukłucie żalu pozostało. Jak to jest możliwe, że są moimi najlepszymi przyjaciółkami, a nie zorientowały się, iż coś jest nie tak? Nie potrafiły mnie przejrzeć tak jak ja zawsze potrafię przejrzeć je. Kto wie? Możliwe, że wcale nie znają mnie tak dobrze jak nam się wszystkim wydawało. Przebrałam się szybko i jeszcze raz spojrzałam w lustro. Stwierdziłam, że w szafirowej bokserce, czarnej mini i botkach pod kolor prezentuje się całkiem nieźle. Przed wyjściem założyłam jeszcze bransoletkę, którą dostałam od Tylera z zawieszką w kształcie wilka, wzięłam małą torebeczkę do której wrzuciłam telefon i klucze, zarzuciłam na ramiona skórzaną kurtkę i wyszłam z pokoju.
Po kilku minutach byłam już pod domem Whitmore i w tłumie szukałam dziewczyn. Studenci których mijałam po drodze byli różnie ubrani. Jedni jedynie z skórze i glanach, inni w tak jaskrawe kolory, że mogliby robić za sygnalizację świetlną, a większość podobnie do mnie, ani elegancko, ani nie totalnie na luzie. Dostrzegłam je w towarzystwie chłopców przed wejściem. Po za Damonem i Jerem stał tam także Jesse, kolega z kampusu, który tak jakby na mnie leciał. To miło, że dziewczyny pomyślały o tym, aby go zabrać, abym nie czuła się jak piąte koło u wozu. Na sam widok uśmiechającego się do mnie Jessiego także się uśmiechnęłam i podeszłam do nich
- Hej, przywitałam się z nim, ewentualnie z Jerem, jak już mówiłam nie trawię Damona.
- Hej blondi-powiedział, chyba nie załapał aluzji, nie przejął się zupełnie tym, że obróciłam się do niego tyłem. Udając, że go nie usłyszałam, albo po prostu ignorując jego obecność wzięłam Jessie'ego za rękę i pociągnęłam w stronę wejścia. Na całe szczęście nie mieliśmy problemów z wejściem, gdyż właściciel jeden ze studentów Aron Whitmore został zabity przez takiego jednego idiotę, który miał złamane serce, przez to, że dziewczyna z nim zerwała, więc on rozerwał  biednemu niewinnemu chłopakowi, jej przyjacielowi mogę dodać tętnice. A kim jest ten kretyn? Czytaj Damon. A mimo tego moja przyjaciółka mu wybaczyła wyobrażacie sobie coś takiego? Co prawda to nie ona z nim wtedy zerwała, a Katherine, która miała władzę nad jej ciałem, ale to taki szczegół, który nie zmienia tego, że Damon zamordował człowieka z zimną krwią, a Elena jak gdyby nigdy nic mu wybaczyła.
Nie miałam zamiaru pozwolić na to, aby gorszy Salvatore zniszczył mi wieczór, więc od razu pociągnęłam Jessie'ego na parkiet. Muzyka była na tyle głośna, że na jakiś czas zagłuszała moje myśli. Skakałam po parkiecie jak głupia, robiąc piruety za każdym razem, gdy w tańcu tak poprowadził mnie mój partner. Musiałam przyznać, że był piekielnie dobrym tancerzem. Moje stopy co po chwila odrywały się od parkietu, a ja czułam się jakbym niemal unosiła się kilka cm nad podłogą. Muszę przyznać, że bawiłam się naprawdę nieźle. Tego właśnie mi było trzeba. Przez te kilka miesięcy imprezy nie jeden raz ratowały mnie przed totalnym obłędem. Tańcząc do głośnej muzyki mogłam się tak jakby zresetować i zacząć od nowa. Podobny wpływ miało na mnie bieganie, z tego też powodu to uwielbiałam.
Po kilku, a raczej powinnam powiedzieć kilkunastu tańcach postanowiłam się czegoś napić. Przeprosiłam Jessie'ego na chwilę, po czym podeszłam do stolika. Spojrzałam na telefon i zobaczyłam, że jest już po 21:00, zważywszy na to, że jest środek tygodnia to jest to już dosyć późna godzina, ale nie mogę powiedzieć żebym się tym przejęła. Zamiast tego skończyłam drinka, a w międzyczasie przysiadła się do mnie Bonnie. Tańczyła tak samo długo jak ja, więc nic dziwnego, że zaczęło ją suszyć. Opróżniła szklankę z jakimś napojem, prawdę mówiąc nie wiem co to było, ale kolorem przypominało poncz. Tutaj było nieco ciszej, niż w pomieszczeniu z 4 ogromnymi głośnikami, więc można było spokojnie porozmawiać. Dziewczyna skorzystała z okazji i spojrzała na mnie
- Care, powiesz mi co się dzieję?- spytała z troską w głosie
- A co ma się dziać? Po prostu świetnie się bawię a ty?, grałam oraz próbowałam zmienić temat. Zawsze tak robię. A potem mam pretensję do innych, że nie potrafią przejrzeć mojej gry.
- Caroline kogo ty próbujesz oszukać? Powiesz mi o co chodzi? Czy to ma coś wspólnego z Tylerem? I tak oto moja gra poszła z diabły. Wystarczyło jego imię, aby rozwiązać mi usta. Uśmiech w jednej chwili zniknął w mojej twarzy
- Skąd wiedziałaś?
- Być może dlatego, że tańczyłaś właśnie do jakiś piętnastu piosenek pod rząd, w tym trzech których dosłownie nie znosisz- mówiąc do zrobiła grymas oznaczający nie smak a ja nic nie mogłam na to poradzić i się roześmiałam. Mój chichot szybko jednak przeszedł w szloch, który wyrwał mi się z piersi zanim zdążyłam go powstrzymać.
- Bonnie Bennett jak ty to robisz?
- Żartujesz sobie Care? Jak długo się znamy? Naprawdę wydaje ci się, że potrafisz ukryć przede mną to co naprawdę myślisz, bądź czujesz?- spytała z powątpiewaniem
-Haha wiesz, gdybyś nadal była czarownicą to pomyślałabym, że użyłaś jakiegoś zaklęcia, aby czytać mi w myślach.
- Nie potrzebuje zaklęć, ale wiedzieć co się z tobą dzieje
- Jakoś Elena się nie zorientowała, powiedziałam z wyrzutem, mimo, że nie zamierzałam
- Musisz jej wybaczyć, wiesz co się z nią dzieje, kiedy Damon jest w pobliżu. Przestaje dostrzegać wszystko w około
- Właśnie tego nie potrafię zrozumieć. No bo popatrz. Ty jesteś z Jerem, a jednak zauważyłaś, kiedy ja nie raz przebywałam z Tylerem to nigdy nie zapominałam o was, moich przyjaciołach, rodzinie, a ona...
- A ich miłość to chyba zupełnie inny level- zażartowała
- Tak, to by wiele wyjaśniało hehe
- Care jeśli potrzebujesz pogadać to pamiętaj, że cały czas tu jestem i zawsze możesz do mnie przyjść, ok?
- Dobrze, zapamiętam, odpowiedziałam. Nie mogłam uwierzyć w to, że troska ze strony przyjaciółki tak bardzo potrafiła poprawić mi humor. Już nie czułam się samotna. Uśmiechnęłam się do niej
- Kocham cie Bonne Bennet, po czym przytuliłam ją. Ona odwzajemniła uścisk. Kiedy się od siebie oderwałyśmy poleciłam jej wracać do chłopaka, a sama poszłam do toalety. Postanowiłam upewnić się, że nie straszę, a mój makijaż wygląda nienagannie.
Przejrzałam się w lustrze i kiedy już miałam wychodzić usłyszałam dzwonek telefonu. Otworzyłam ją więc szybko i odebrałam
- Halo

Kto zadzwonił do Caroline? W jakim celu? Chcecie się dowiedzieć? To zapraszam do dalszego czytania ;)
Dziękuje za wszystkie komentarze i głosy. Nie macie pojęcia jak wiele to dla mnie znaczy :) Uwielbiam Was <3 p="">
Witam jeszcze raz :) posłuchałam rady jednej czytelniczki i faktycznie zmieniłam nazwę miasta w którym znajduje się Whitmore College ( teraz jedynie muszę o tym pamiętać xd). 
Co do Damona chciałam wyprostować jedną rzecz. Wiem, że jak na razie w opowiadaniu pojawia się on tylko i wyłącznie pokazany w złym świetle. Nie zrozumcie mnie źle. Ja UWIELBIAM Damona, ale  w tym opowiadaniu staram się na niego patrzeć oczami Care. Jak to wyjdzie, zobaczymy ;) 
- Lu- chan :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Hej, jeśli przeczytałeś/aś proszę zostaw po sobie jakiś znak. To nie potrwa długo, a dla mnie jest to dowód na to, że Ktoś tu zagląda :D