niedziela, 19 lipca 2015

04- Odpowiednie zakończenie ( Jummy)

Hej :). Wiem,że na początku powiedziałam,że będę zamieszczać opowiadania z anime i mang, ale tak się składa,że ostatnio obejrzałam pewien serial  "Gwiazda od zaraz", zdecydowanie polecam go każdemu Kto lubi muzykę i muzyczne filmy, bądź seriale. Mi on bardzo przypadł do gustu. Jego zakończenie niestety zdecydowanie mniej mi się podoba. Właściwie to jakoś nie umiem się z nim pogodzić, więc postanowiłam, że dopiszę własne. Nie sądzę,żeby miało być długie. Jeżeli jesteście zainteresowani to zapraszam :).

W Londynie

Jude właśnie kończyła rozpakowywać resztę pudeł, kiedy przyszła jej do głowy pewna piosenka. Nie chciała się do tego przyznawać przed samą sobą,ale bardzo tęskniła za Tommym. Żałowała tego,że nie zabrała go ze sobą. Myślała,że musi zacząć wszystko od nowa,sama,ale pomyliła się. Podczas pobytu tutaj nie jeden raz próbowała zapomnieć o ukochanym. Chodziła po różnego rodzaju barach, mając nadzieję,że pozna kogoś nowego. Niestety o dziwo każdy nowo poznany facet przypominał jej go. Jeden miał imię Timmy, więc zbyt podobne do Tommy, jeszcze inny lubił jeść to samo, co jej ex. Był też taki, który o zgrozo śpiewał dla niej piosenki przygrywając na gitarze bądź na pianinie. Choćby nie wiem jak bardzo się starała to nie potrafiła wyrzucić Tommiego z głowy, a tym bardziej ze swojego serca. To było wyzwanie, któremu nie potrafiła podołać. Nie pomagał fakt,że co jakiś czas sprawdzała na internecie informacje z jego życia. Widziała parę jego zdjęć z kobietami, ale po dłuższych poszukiwaniach okazywało się,że to były tylko producentki, bądź koleżanki z pracy. Tommy zdecydował się nagrać nową płytę, tym razem solo, więc jego obowiązkiem było uzgadnianie różnego rodzaju rzeczy z producentami. Jude jednak nie mogła nic poradzić na to,że była zazdrosna o każdą z nich i zawsze, kiedy je widziała to zastanawiała się nad tym, dlaczego muszą być takie ładne.
Usiadła przed fortepianem i zaczęła komponować kolejną piosenkę z serii tych, które pisała z myślą o Tommym. Te z nich, które były zbyt oczywiste zostawiała dla siebie. Wiedziała,że gdyby znalazły się na jej płycie, to chłopak zapewne domyśliłby się jej prawdziwych uczuć, a ona była zbyt dumna, aby przyznać się do błędu jakim było ich rozstanie. Tym bardziej,że zaraz przed nim Tommy się jej oświadczył. Wiedziała,że on ją kocha, a ona kocha jego,lecz obawiała się,że związek z nim będzie podcinał jej skrzydła. Prawda była jednak z goła inna. To dzięki niemu latała. Nie stałaby się tak świetną artystką gdyby nie on, tym bardziej,że do większości jej piosenek to on ją zainspirował. Po skończeniu nowej piosenki zaczęła śpiewać jedną ze starszych "2 am", wtedy usłyszała dzwonek do drzwi. Kiedy je otworzyła zamarła na chwilę, nie mogła uwierzyć w to co widzi.
- Cześć, wpuścisz mnie?- zapytał Tommy. Był trochę rozbawiony jej zachowaniem.
- A...tak...cześć..proszę wejdź-jąkała się.
- Jude..posłuchaj, wiem,że nie chcesz mnie widzieć. Chodzi po prostu o to,że...ehh..nie będę cię okłamywał po prostu strasznie za tobą tęskniłem.
Jude bez słowa ze łzami w oczach rzuciła mu się na szyję.
Chłopak był trochę zaskoczony, lecz przytulił ją mocno i powiedział- hm... z tego zachowania wnioskuję,że ty chyba też trochę tęskniłaś,co?
- Tak- nie mogła powiedzieć nic więcej, była tak bardzo szczęśliwa. Teraz z jeszcze większą mocą zdała sobie sprawę ze swojego błędu. Nie umiała sobie nawet wyobrazić,że on znów zniknie z jej życia. Odkleiła się od niego i spojrzała mu w oczy.
-Tommy..ja przepraszam..myliłam się. Widzisz prawda jest taka,że przez cały ten czas próbowałam o tobie zapomnieć, ale ja wciąż...
Nie była w stanie dokończyć, bo w tym momencie Tommy pochylił się i pocałował ją. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek i wplotła mu palce we włosy, przyciągając bliżej siebie.
- Zostaniesz?- zapytała nieśmiało.
- Na jak długo?- droczył się z nią Tommy.
- Na zawsze- odpowiedziała po czym złączyła ich usta w ponownym pocałunku.

I jak? Nie wiem jak Wam, ale mi takie zakończenie znacznie bardziej się podoba ;). 

środa, 15 lipca 2015

03- Wielka wojna ninja ( SasuSaku)

Paring: SasuSaku
  A/M: Naruto S.      
Wojna trwała nadal. Mogłoby się wydawać że nigdy się nie skończy.  Białych Zetsu było coraz to więcej co udało mu się je pokonać pojawiały się nowe. Sasuke spojrzał w prawo i zobaczył Naruto który bez przerwy walczył z wrogami. Mimo że to przypominało walkę z wiatrakami on nie dawał za wygraną jak zawsze dawał z siebie wszystko.
- Jak zwykle się popisuje-pomyślał Sasuke. Teraz patrzył w lewo, bo spodziewał się że różowo włosa dziewczyna będzie potrzebować jego pomocy. Bardzo zdziwiło go to co zobaczył. Jakieś 5 m od niego powstała gigantyczna dziura była tak głęboka że nie było widać dna. Podejrzewal że większość białych stworzeń leży właśnie tam. Nie mógł się napatrzeć na to z jaką gracją walczyła dziewczyna, jej różowe włosy powiewały na wietrze z każdym jej ruchem.
- Zmieniłaś się- wymruczał pod nosem i nagle nie wiadomo skąd przed oczami znowu ujrzał te piękną różowowłosą dziewczynę z którą był kiedyś w drużynie.  Była dosyć słaba i żałosna,  w czasie walki nie była za bardzo przydatna. Mimo doskonałej kontroli chakry nie znała za wielu technik, dlatego też najczęściej to on i Naruto walczyli i jednocześnie chronili ją. Przypomniał sobie jednak takie momenty w których nie chowała się za plecami przyjaciół ale sama walczyła.  W czasie trwania 2 etapu na chunina zarówno on jak i Naruto byli nieprzytomni. Wtedy to właśnie ona broniła ich ze wszystkich sił mimo że była dużo słabsza od drużyny która ich zaatakowała.  Sasuke niewiele pamiętał z tego wydarzenia,  pamiętał jedynie że wpadł w prawdziwa furie kiedy zobaczył jak shinobi dźwięku potraktowali jego przyjaciółkę.  Pamiętał także że opamietal się dopiero gdy Sakura go przytulila. Od śmierci jego rodziców nikt nigdy wcześniej tego nie robił.  Nawet teraz musiał przyznać że było miło choć na chwilę znaleźć się w jej objęciach.  Jadnak wtedy starał się nie myśleć o tym dużo. Jego jedynym celem było stać się silniejszym od Itachiego by pokonać go i w ten sposób pomścić swój klan. W tym momencie jeszcze jedna podobna scena minęła mu przed oczami.  W czasie gdy Orochimaru i wioska piasku zaatakowała Konohe, Sasuke walczył z  Garą,  przegrał z nim , ale nie stracił życia właśnie dzięki niej. Pojawiła się znikąd w ostatniej chwili i osłoniła go własnym ciałem.  Doskonale zdawała sobie sprawę że nie może wygrać z shinobi piasku  a mimo tego gotowa była oddać własne życie w jego obronie.  Wtedy jeszcze nie rozumiał jej zachowania ale był pełny podziwu dla niej. Tego że bez wahania stanęła w jego obronie mimo że on wcale nie był dla niej jakoś specjalnie miły.  Zrozumiał jej zachowanie dopiero w dniu w którym opuszczał wioskę.  To właśnie tego szczególnego dnia usłyszał coś co zmieniło jego życie na zawsze.  Słowa których nie słyszał od tak dawna. Kiedy Sasuke odchodził z wioski Sakura czekała na niego. Wtedy  powiedziała mu że chce opuścić Konohe razem z nim. Nie potrafił jeszcze wtedy zrozumieć jej postępowania.  Przecież w przeciwieństwie do niego miała rodzinę i przyjaciół,  była jednak gotowa porzucić własną rodzinę i dom, stać się zbiegłym ninja, właśnie dla niego.  Powiedziała też że jest gotowa zrobić to wszystko dlatego, że go kocha.  Wtedy nie wiedział dlaczego ale te słowa sprawiły mu nieopisana radość.  Nie okazywał tego ale był naprawdę szczęśliwy.  W tym momencie jedyne czego pragnął to spełnić jej prośbę i zabrać ją ze sobą ale wiedział że nie może tego zrobić bo to byłoby dla niej zbyt niebezpieczne. To był pierwszy raz kiedy pomyślał o bezpieczeństwie kogoś innego po za sobą.  To właśnie wtedy uświadomił sobie to że naprawdę mu na niej zależy.  Właśnie z tego względu nie mógł jej zabrać. Dobrze wiedział że z nim czekają ją  cierpienia. Nie mógł jej tego zrobić.  Jedyne co mógł wtedy zrobić to być  wdzięcznym za jej słowa.  Stanął za nią i szczerze jej podziękował.  Potęga jej miłości wzruszyła go miłość oddanie i poświęcenie to wartości których nie zaznał po masakrze jaka spotkała klan Uchicha. Łzy napłynęły mu do oczu, nie chciał by Ona to dostrzegła. Zdawał sobie sprawę z tego że gdyby Sakura przytuliła go w tamtym momencie to nie dalby rady opuścić wioski albo co gorsza zabrałby ją ze sobą.  To byłaby najbardziej egoistyczna rzecz jaką by zrobił.  Po za tym w tamtej chwili ważne były dla niego inne cele jak zemsta i inne uczucia jak nienawiść. Sprawił więc że  straciła przytomność i odszedł jak ostatni tchórz.  Kiedy po 3 latach razem z Naruto   próbowali ściągnąć go z powrotem do wioski to nie dawał tego po sobie poznać ale ucieszył się. Był naprawdę szczęśliwy że oni jednak o nim nie zapomnieli. A jeszcze szczęśliwszy że ona nie zapomniała. Musiałby skłamać jeśli powiedziałby że przez te lata o niej nie myślał.  Bo myślał i to na serio często.  O tym co robi czy poznała nowe techniki i stała się silniejsza. Nawet o tym czy teraz również byłaby gotowa opuścić dla niego wioskę. Był więc nie mało zaskoczony gdy Sakura go zaatakowała.  Stała się dużo silniejsza więc był zmuszony się bronić.  Poza tym Orochimaru przez cały czas go obserwował a on przecież musiał udowodnić że nie łączą go już żadne więzi z przyjaciółmi z Konohy. Sasuke w końcu się ocknął- o czym ja myślę? - zapytał sam siebie-przecież jestem na wojnie -prychnął. Sam sobie się dziwił,że zaczął rozpamiętywać to wszystko właśnie teraz.
Kiedy w końcu udało im się pokonać wszystkich białych,pojawił się Obito. wyrósł jak z pod ziemi i bardzo szybko zaatakował Naruto- gdyby nie mój sharingan to w ogóle bym tego nie zauważył- pomyślał. Naruto przez długi czas z nim walczył, ale kiedy Madara postanowił zadać ostateczny cios, chłopak był już zbyt zmęczony, aby go zablokować albo chociaż odskoczyć.
- Naruto!!!- Sasuke usłyszał zza swoich pleców i nim zdążył zareagować zobaczył Sakurę, która zablokowała atak Obito.
- Musiała zużyć do tego dużo chakry- pomyślał. Atak wyglądał na naprawdę potężny, dziewczyna zdążyła jedynie go zablokować i uciec z przyjacielem, nie miała już czasu na to aby kontratakować. Razem z Naruto odeszli parenaście metrów dalej i tam dziewczyna rozpoczęła leczenie.
Blondyn był naprawdę bardzo poobijany oraz stracił większość chakry. Na dodatek nawet chakra Kiuubiego zaczęła mu się kończyć z powodu ochrony wszystkich uczestników wojny.
- Teraz Sasuke-kun się nim zajmie-powiedziała spokojnie do przyjaciela i uśmiechnęła się na wspomnienie tego zdania. Już od lat nie mogła go wymówić.Spojrzała w dół i zobaczyła promienny uśmiech na twarzy chłopaka, który obserwował swojego przyjaciela w akcji. Sakura wiedziała,że nie tylko ona się cieszy z obecności Sasuke, w końcu był on także najlepszym przyjacielem Naruto, przyjacielem, którego uważał za swojego brata. Tak wiele razy starali się sprowadzić bruneta to wioski, ale niestety nigdy im się to  ie udało, a teraz stoi zaledwie parędziesiąt metrów od nich. Walczy po ich stronie. Nie jest ich wrogiem. To wielka ulga. Kiedy zobaczyli go na początku podejrzewali,że stanie po stronie Madary, a walka z nim byłaby znacznie trudniejsza ze względu na uczucia jakimi ta dwójka go darzy. Nagle znikąd pojawiło się Suzaano Madary i zaatakowało Sasuke, atak był wyjątkowo silny i szybki, dlatego nawet on posiadający sharingana nie zauważył go w porę. Zastał odrzucony i upadł. Przez dłuższy czas się nie podnosił, dlatego Sakura podniosła się szybko i zrobiła jeden niepewny krok w jego stronę.
- Idź Sakura-chan- powiedział Naruto z pewnym wyrazem twarzy i uśmiechnął się do niej- dzięki tobie ja czuję się już naprawdę dobrze. Spróbuj uleczyć jego-mrugnął do niej figlarnie okiem-wiem,że może do końca na to nie zasłużył,ale jeszcze nam się przyda.
-Dobrze, ale uważaj na siebie.
Podbiegła do rannego i dostrzegła dosyć głęboką ranę na jego klatce piersiowej. Nie spodziewała się,że jego rana może być aż tak głęboka. Chociaż w sumie mogła się spodziewać czegoś poważniejszego. W innym wypadku chłopak już dawno by się podniósł i walczył dalej. Miał zamknięte oczy, nierówny oddech i rozczochrane włosy. W tym momencie wyglądał naprawdę bezbronnie. Na ten widok dziewczynie ścisnęło się serce. Usiadła obok niego na piętach i położyła sobie jego głowę na kolanach,delikatnie,żeby  nie zrobić mu krzywdy. Rozpoczęła leczenie.
Poczuł jakieś kojące ciepło, które zaczęło się rozprzestrzeniać po całym jego ciele. Zauważył także,że jego głowa leży na czymś miękkim i nadzwyczaj wygodnym.
- Sakura- pomyślał. Pamiętał to ciepło. W całym swoim życiu czuł się tak zaledwie kilka razy, zawsze wtedy, gdy ona go przytulała. Nie musiał otwierać oczu by wiedzieć,że leży na jej kolanach i jest leczony. Czuł jak ból zaczynał znikać, a zastępował go spokój i ciepło. Leniwie otworzył oczy i napotkał miętowe spojrzenie pięknych oczu. Był w nich najpierw niepokój,ale gdy zostało skrzyżowane z jego, zobaczył ulgę i coś jeszcze czego nie był w stanie odczytać. Powoli się podniósł i niechętnie usiadł obok niej. Jeśli miałby być ze sobą szczery to wcale nie miał ochoty wstawać i kontynuować walki, jeśli mógł tak leżeć otulony jej ciepłem. Spojrzał na nią ostrożnie i zobaczył,że ona nie patrzy już na niego,ale rozgląda się zapewne za Naruto.
- Kiedy zdążyli się tak ze sobą zżyć? -pomyślał i nagle poczuł ukłucie jakiegoś nieznanego mu uczucia. Zdawał sobie sprawę z tego,że podczas jego nieobecności oni musieli przez wiele razem przejść, ale kiedy próbował sobie wyobrazić to jak Naruto podrywał przez te lata Sakurę jak to miał w zwyczaju, nie podobał mu się kierunek w jakim teraz pędziły jego myśli. Nigdy wcześniej się tak nie czuł. Zaczął sobie nawet wyobrażać,że chodzili na randki i aż oddech stał mu się nieregularny.
- Sakura zmieniłaś się-wyszeptał, ale nie miał odwagi spojrzeć jej w oczy.
- Hm...? Mówiłeś coś?- spojrzała na niego.
- Mówiłem,że się zmieniłaś. Stałaś się silniejsza, odważniejsza i- piękniejsza- dodał w myślach. Zarumienił się na samą myśl o tym,że miałby powiedzieć to na głos.
- Gdybyś parę lat temu znała medyczne techniki to nasza drużyna byłaby niepokonana.
Sakura popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Dziękuje- powiedział cicho i podniósł na nią wzrok. Dziewczyna zarumieniła się lecz odpowiedziała - nie schlebiaj sobie, jestem medycznym ninja to mój obowiązek- Popatrzył na nią z niedowierzaniem, nie spodziewał się usłyszeć czegoś takiego. Od wszystkich, ale nie od niej. Zawsze była zapatrzona w niego jak w obrazek. Nigdy nie powiedziała mu złego słowa, a teraz.
- Ona już mnie  nie kocha-pomyślał i aż zabolało go coś w klatce piersiowej.
- Była jedyną osobą, która mnie kochała po śmierci moich rodziców- posmutniał na same wspomnienie.
- Tak... masz racje- powiedział speszony.
Dołączyli do Naruto i drużyna 7 znowu walczyła ramię w ramię. Jednak mimo wsparcia blondyn nie mógł znaleźć chwili na to, aby użyć trybu mędrca, aby zebrać chakrę Kuramy. Obito całkowicie się uwziął właśnie na niego, więc dosyć szybko był wyczerpany. Nim Sakura i Sasuke zdążyli się zorientować, Naruto stracił przytomność. W tej chwili na szczęście pojawili się Kakashi i Gai oraz Minato z Sarutobim. Sakura podbiegła do przyjaciela i rozpoczęła leczenie. Niestety bardzo szybko się zorientowała,że jego serce przestało bić.
- Naruto!!!-krzyknęła przez łzy. Sasuke pojawił się za jej plecami i spojrzał na Naruto. Jego twarz była brudna i zmęczona. Wyglądał na dużo starszego niż jest w rzeczywistości. Zauważył,że technika,której używała Sakura zmieniła kolor z zielonego na niebieski i stał się dużo bardziej intensywny.
- Co ty robisz?- zapytał ją. Ona spojrzała na niego i przez łzy powiedziała-ja....ja muszę go uratować- wyjąkała. W tej chwili Sasuke zrozumiał, co ona robi. Przypomniał sobie sytuacje, kiedy widział jak inny medyczny ninja oddawał całą chakrę swojemu przyjacielowi, ratował go, odbierając życie sobie.
- Przestań!-krzyknął chłopak- nie możesz tego zrobić. On by tego nie chciał-ja tego nie chcę-dodał w myślach.
- Ja muszę go uratować-powiedziała pewnym głosem-on nie może umrzeć rozumiesz?
- Ja...ja go kocham-dodała szybko i spuściła wzrok. Te słowa były dla Sasuke, jak cios w serce, nie spodziewał się tego,że może to usłyszeć. Zniesie każdą nienawiść od każdego innego,ale nie od niej. Od czasu opuszczenia wioski za każdym razem, gdy wyobrażał sobie odnowienie swojego klanu to widział właśnie ją u swego boku. To nie mogłaby być Karin, ani żadna inna kobieta. To na niej mu zależy.
- Ja ją kocham- uzmysłowił to sobie i z szokiem w oczach popatrzył na nią, ale jego spojrzenie było inne niż zazwyczaj, łagodne i pełne strachu-ja nie mogę jej stracić-pomyślał.
- Kochasz...go ? - zapytał z przerażeniem, a gula strachu rosła z sekundy na sekundę.
Dziewczyna nie rozumiała jego zachowania. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywał, nie wiedziała z jakiego powodu, ale miała potrzebę dodać- oczywiście,że go kocham...on jest dla mnie jak brat-dodała.
Sasuke odetchnął z ulgą i złapał ja za rękę-nie rób tego, proszę cie...Sakura.
- Co? O czym ty mówisz?... Jak możesz? Naruto zrobiłby wszystko,żeby cie ratować, a ciebie nie obchodzi to,że on umiera!!!- wykrzyknęła. Była na niego wściekła. Jak on mógł.
- On zawsze traktował cie jak brata....zawsze cie bronił przed wszystkimi.... błagał Raikage, by oszczędzić ci życie. A ty?
- Ja...ja się martwię o ciebie-powiedział cicho.
- Co ty mówisz?
- Ja nie chcę,,,nie mogę ciebie stracić.
- Mnie?- zapytała zaszokowana- a od kiedy obchodzi cie to co się ze mną dzieje?
- Dlaczego mnie o to pytasz?
- Dlaczego? A może dlatego,że próbowałeś mnie zabić!!!- wrzasnęła.
Chłopak nabrał gwałtownie powietrze na te słowa. Mignęło mu wspomnienie tego okropnego zdarzenia. Tego dnia był całkowicie wyprowadzony z równowagi,ale mimo tego,że nikt mu w to nie uwierzy, nigdy nie próbował jej zabić. -Wyglądało to zupełnie inaczej-przypomniał sobie. Najpierw uratował ją Kakashi, a później Naruto. Jednak teraz przypomniał sobie, jak było naprawdę. Faktycznie użył na niej chidori, ale to było tylko na pokaz. Madara obserwował jego zachowanie. Sasuke nie mógł pokazać litości. Jednak jego atak był wycelowany w leżącą obok Karin. Wiedział,że zabicie jej nie było w porządku, ale jeśli miał wybierać wolał zabić Karin, lecz Sakury nie potrafiłby skrzywdzić. Potem, gdy ona go zaatakowała, chciał użyć techniki, dzięki której straciłaby przytomność. Tej samej, co użył tego dnia w którym opuszczał Konohę. Jednak dla reszty musiało wyglądać to inaczej, gdyż Naruto pojawił się znikąd i "uratował ją". Nie miał czasu,ani możliwości wytłumaczyć Im,że to było nieporozumienie.Nie wiedział jak powinien zareagować na te gorzkie słowa. Podejrzewał także, że nawet gdyby powiedział jej prawdę to ona nie uwierzy, ale nie mógł chociażby nie spróbować.
- Nigdy nie chciałem cie zabić-popatrzył jej w oczy i szczerze wyznał- naprawdę nigdy.
- Jak dla mnie wyglądało to inaczej-wyznała cicho.
- Czy to możliwe,że jednak mu na mnie zależy?- zapytała samą siebie w myślach. Pokręciła głową na samą myśl- to zbyt niedorzeczne, on zawsze dbał tylko o siebie, taki już jest...musisz się skupic- zganiła siebie. Ze skupieniem zaczęła uwalniać coraz to większe pokłady chakry i wpompowywać w ciało przyjaciela. Sakura nie mogła pozwolić Naruto umrzeć. Był jej najlepszym przyjacielem, a po odejściu Sasuke, to właśnie on ją wspierał. Po za nią był jedyną osobą starającą się sprowadzić Uchihę z powrotem. Nie raz ją denerwował, a nawet wyprowadzał z równowagi swoim zachowaniem. Czasami naprawdę zachowywał się jak bachor . Przypomniała sobie, jak bardzo ją irytował jako dziecko, ale potem Sasuke wyjaśnił jej, dlaczego chłopak się tak zachowywał. Od tego momentu nabrała do niego więcej sympatii, i nawet się nie zorientowała, kiedy stał się tak bliski jej sercu. Nie potrafiła sobie nawet wyobrazić  życia bez niego. Z całego serca pragnęła, by spełnił swoje marzenie i został hokage, zasłużył na to, jak mało kto.  Po za tym wszyscy na tej wojnie na niego liczyli. Był ich bohaterem i nadzieją. Właśnie miała zamiar uformować specjalną pieczęć, tą samą, której kiedyś użyła babcia Chiyo,by uratować Gaarę. Starsza kobieta użyła do tego celu chakrę Naruto oraz swoją, ale Sakura nie miała zamiaru narażać nikogo innego. Miała zamiar użyć całą chakrę, którą udało jej się uzbierać przez te 3 lata w pieczęci. Lecz zanim zdążyła połączyć ręce Sasuke sięgnął po jedną z jej dłoni i przyłożył do swojego serca.
- Czujesz?-zapytał- jeśli to zrobisz to moje serce także przestanie bić- powiedział z powagą i w błagalnym geście jeszcze mocniej przycisnął jej rękę do swojej klatki piersiowej.
- Sasuke-wyszeptała, westchnęła i dodała po chwili- dobrze wiesz,że muszę to zrobić. Bez niego nie mamy szans za wygranie tej wojny, wszyscy na niego liczą. Dobrze o tym wiesz- uśmiechnęła się do niego delikatnie.
- W takim razie użyj mojej chakry-zaoferował i położył wolną dłoń na klatce przyjaciela.
- Hehe- zaśmiała sie lekko bez radości- szkoda,że Naruto tego nie słyszy- po chwili dodała opanowanym tonem- nawet z twoją pomocą to nie byłoby możliwe. To technika, która kosztuje jego użytkownika życie. Nie ma potrzeby marnować twojej energii...spójrzmy prawdzie w oczy, ty bardziej się im przydasz, niż ja.
- Ale...Sakura...
- Żadnych ale-westchnęła- jakbyś nie zauważył jesteśmy na wojnie, to oczywiste,że będą ofiary
- Nie...nie ty
- Tak się składa,że jestem najlepszą kandydatką. Jestem shinobi, nie mogłabym wyobrazić sobie lepszej śmierci, niż w obronie przyjaciół, czy bliskich mi osób- łzy napłynęły jej do oczu i rozmyły obraz Sasuke. Kontynuowała leczenie i powróciła myślami do przeszłości, przypomniała sobie każdą chwilę, którą z nim spędziła.
Ona od zawsze go kochała i nigdy nie przestała, bez względu na to, co robił. Na początku to była zwyczajna obsesja, wszystkie dziewczyny z akademii kochały się z Sasuke Uchiha, bo był mądry, silny, utalentowany i przystojny. Ona jednak w przeciwieństwie do reszty dziewczyn miała to szczęście,że trafiła z nim do drużyny. Dzięki temu mogła poznać go lepiej. Kiedy poznała jego smutną historię zapragnęła być przy nim, być jego wsparciem, by nie był samotny. On jednak nigdy jej na to nie pozwolił. Zawsze był oschły w stosunku do niej, nie jeden raz zastanawiała się, co tak naprawdę w nim widziała. Wcale nie chodziło o jego urodę, czy też talent. Ona po prostu miała głęboką potrzebę, by nie zostawiać go samego. Wiedziała,że pomimo swojego zachowania jest samotny i nieszczęśliwy. Nawet nie zdała sobie sprawy z tego, kiedy obsesja przerodziła się w miłość. Z pełną mocą uświadomiła sobie to dopiero tej pamiętnej nocy, kiedy wyznała mu swoje uczucia po raz pierwszy. Ona była gotowa zostawić dla niego swój dom, rodzinę i przyjaciół.Była gotowa zostać zbiegłym ninja dla niego. Po prawda jest taka,że dla NIEGO zrobiłaby wszystko. Otarła łzy wierzchem dłoni i skuliła się lekko w sobie, gdyż zaczynała tracić siły. Obraz powoli zaczął się rozmywać, więc pozwoliła sobie na zamknięcie oczu na chwilę. W tym momencie całkowicie opadła z sił i czuła jak jej bezwładne ciało zupełnie jak marionetka spada. Już przygotowała się na to,że za chwilę uderzy w ziemię, poczuje jej zimno. Bardzo więc zaskoczyło ją to, gdy zamiast na ziemię upadła w czyjeś miękkie i ciepłe ramiona. Nigdy nie było jej tak wygodnie, jak w tym momencie. Leniwie otworzyła oczy i zobaczyła obraz swojego ukochanego, płakał.
Sasuke tulił mocno dziewczynę do siebie, zupełnie jakby w ten sposób próbował ogrzać jej chłodniejące ciało z którego powoli zaczynało uciekać życie.
- Proszę cie....błagam...nie odchodź..nie...nie zostawiaj mnie samego- powiedział przez łzy. Nagle poczuł czyjś delikatny dotyk na policzku. To Sakura ocierała jego łzy. Jej dłoń była taka delikatna, a skóra nieskazitelnie gładka.
- Nie płacz... proszę cie...-wyjąkała-mówiąc szczerze to przed odejściem chciałabym zobaczyć twój uśmiech... nigdy nie widziałam jak się uśmiechasz- posłała mu słaby,ale piękny uśmiech.
- To twoje jedyne życzenie?- zapytał,ale postanowił je spełnić, więc posłał jej krzywy uśmiech.
-Hm...nie do końca..chciałabym,abyś mi obiecał,że razem z Naruto wrócisz do wioski.
- Bez ciebie nie mam po co tam wracać
- Nie rób tego dla mnie..lecz dla siebie..pamiętaj,że to tam jest twój dom.
- Sakura...
- Tak?
- Ja...ja cie kocham
- Naprawdę?- zapytała z uśmiechem na twarzy. Pomyślał,że w jej stanie musiał ją wiele kosztować.
- Tak-odpowiedział pewnie.
-  Cieszę się,że mogłam to usłyszeć przed śmiercią...ja też cie
- Wiem-odpowiedział, po czym pochylił się i pocałował ją. Przelał w ten pocałunek całą miłość i tęsknotę jaką czuł do tej dziewczyny. Ona oddała mu ten pocałunek z całą namiętnością i resztką sił jaka w niej została.Otworzyła oczy i z trudem spojrzała na swojego ukochanego po raz ostatni, po czym zapadła w wieczny sen.
- Sakura...Sakura...proszę cie otwórz oczy..spójrz na mnie- tulił ją do siebie i płakał po raz pierwszy od śmierci Itachiego. W tym momencie czuł się bezradny. Zupełnie jak po zamordowaniu jego klanu. Czuł się tak samo, jak ten mały chłopiec, który stracił wszystko co kochał. Naruto, który leżał obok otworzył oczy i zerwał się na równe nogi.
- Sasuke co ty wyprawiasz,czemu nie pomożesz Kakashiemu-sensei? Chłopak nic nie odpowiedział. Twarz miał schowaną w dłoniach,więc blondyn nie widział jego łez.
- Ej...coś ty głuchy- powiedział z dezaprobatą, dopiero teraz dostrzegł ciało swojej przyjaciółki leżącej obok.
- Sakura-chan..jesteś ranna?-podszedł do niej i z zamiarem pomocy w staniu chwycił ją za rękę. Dreszcz zrozumienia przeszedł przez jego ciało, kiedy poczuł,że ręka dziewczyny jest lodowata.
- Sa...Sakura-chan-powiedział niepewnie i zwrócił się do chłopaka- tylko mi nie mów,że ona...- zamilknął.
- To wszystko twoja wina idioto!!-wykrzyczał Sasuke- gdybyś nie był takim młotkiem i nie pozwolił się zabić to ona nie musiałaby...- nie dokończył, nie potrafił.
- Co? Jak to jakbym nie umarł..przecież żyje!!!
- Tak...dzięki niej...ona poświęciła się dla ciebie...użyła jakiejś techniki by ocalić ci życie i tym samym poświęciła własne!
- Nie...niemożliwe... Sakura-chan- łzy napłynęły mu do oczu. Nie mógł znieść tego, co się stało. Sakura od zawsze była dla niego bardzo ważna. Na początku szalał na jej punkcie, ale w momencie w którym dojrzał na tyle, aby zrozumieć jej uczucia względem Sasuke pogodził się z tym i zaczął traktować ją jak siostrę. Nie mógł przyjąć do wiadomości tego,że jej już nie ma. Najpierw stracił rodziców, potem najlepszego przyjaciela, później Zboczonego pustelnika, którego uważał za kogoś w rodzaju dziadka, a teraz stracił i ją. Nie mógł się z tym pogodzić, a tym bardziej z myślą,że to właśnie on ją zabił. Po chwili podbiegła do nich Karin i zawołała- Sakuke-kun!- rzuciła się w jego ramiona,lecz on odepchnął ją natychmiast.
- Karin..cieszę się,że cie widzę-powiedział
- Ohhh. Sasuke-kun ja też się cieszę,że...-nie zdążyła dokończyć, bo Sasuke zapytał
- Karin..znasz techniki, dzięki którym można zwrócić komuś życie?
- C0?- zapytała zbita z pantałyku. Tym pytaniem sprowadził ją na ziemie ze świata marzeń.
- Jeśli tak to ocal ją..proszę cie- powiedział błagalnym głosem i wskazał na martwe ciało ukochanej.
- Ją?Dlaczego miałabym ją ratować? - zapytała oburzona Karin.
- Dlatego,że ja ją kocham- odpowiedział machinalnie chłopak.
Te słowa zabolały dziewczynę. Szalała na jego punkcie od kąd pamiętała. Wiedziała,że on nie odwzajemnia jej uczuć, lecz myślała,że to z tego powodu,że taki jest. Nie interesuje się dziewczynami. Ma inne cele w życiu. Teraz jednak dowiedziała się,że jego ignoracja innych kobiet wynikała z tego,że kocha inną. A skoro kocha ją teraz to zapewne robił to zawsze, bo szczerze wątpiła, by właśnie teraz się w niej zakochał. Spojrzała w jego szczere oczy i wiedziała,że on nie kłamię. Na dodatek pod wpływem tego błagalnego wzroku, coś ją ścisnęło w sercu. Co by nie mówić o jej obsesji na jego punkcie to naprawdę jej na nim zależało i chciała,żeby był szczęśliwy. Nie mogła patrzeć na tak całkowicie załamanego Sasuke. Musiała mu pomóc.
- Dobrze. Zrobię, co w mojej mocy,ale niczego nie obiecuje. Nigdy nie wskrzeszałam zmarłych-dodała po chwili zastanowienia.
- Użyj mojej chakry- zaoferował chłopak i podszedł do niej.
- Znam jedną technikę. Nie wiem czy zadziała, bo nigdy wcześniej jej nie stosowałam na zmarłych. Polega na oddaniu jej sporej ilości energii życiowej oraz ogromnych pokładów chakry. Muszę cie uprzedzić,że jeśli wezmą twoją to pozbawię cie jej niemal całkowicie. Nie będziesz w stanie walczyć. Przypominam,że jesteśmy na wojnie, a to będzie znaczyło,że nie będziesz nawet w stanie się bronić. Narazisz t ten sposób swoje życie na niebezpieczeństwo. Co gorsze nie ma gwarancji,że to zadziała. Jesteś pewny,że chcesz podjąć to ryzyko?
- Jestem pewny-powiedział bez zastanowienia i położył ręce na klatce piersiowej Sakury.
Karin była w szoku. Nigdy wcześniej  nie widziała go tak zdeterminowanego i pewnego własnych słów oraz zachowania.
Z sekundy na sekundę chłopak zaczął tracić siły. Czuł się winny z tego powodu,że poprosił właśnie Karin o nie małą przysługę. Nie było jednak nikogo innego, kto byłby w stanie mu pomóc. Zdawał sobie sprawę z uczuć którymi go darzyła i wiedział ile musi ją to kosztować. Zaczął żałować tego, jak traktował ją do tej pory. Nie miał w zwyczaju być miłym dla kogokolwiek, lecz tylko ją tak naprawdę całkowicie ignorował. Była dla niego jeszcze bardziej irytująca, niż Sakura, jako dziecko. Teraz jednak żałował tego,że nawet usiłował ją zabić. Zrobiłby to bez mrugnięcia okiem, gdyby nie Sakura.
- Sakura-pomyślał-nie po raz pierwszy powstrzymała mnie przed popełnieniem błędu. Była kimś w rodzaju jego anioła stróża,który nie pozwalał mu całkowicie zatracić się w mroku.
- Szkoda,że tak późno zdałem sobie z tego sprawę-wyszeptał sam do siebie-oby tylko nie było za późno.
- Mówiłeś coś Sasuke-kun?
- Nie...nieważnie.
Czuł,że powoli zaczyna tracić przytomność. Widział przez mgłę. Postanowił jednak,że za nic w świecie nie zaśnie. Musi zobaczyć,że ona żyje, a potem będzie musiał ją chronić. Jedyne co chciał zrobić po jej przebudzeniu to zabrać gdzieś daleko stąd. Daleko od wojny i tych wszystkich ludzi. Gdzieś,gdzie będą sami. Zaczął już snuć plany na przyszłość. Nie dopuszczał nawet do siebie myśli,że miałaby się nie obudzić. To była zbyt straszna perspektywa. Życie bez niej byłoby dla niego horrorem. Właściwie to od jej śmierci ma wrażenie,że sam umiera. Zawsze drwił z takich sytuacji, gdy ktoś mówił,że umiera z rozpaczy, czy tęsknoty. Do tej pory wydawało mu się,że to tylko takie gadanie, że to niemożliwe. Myślał tak dopóki nie przekonał się na własnej skórze, co to jest za uczucie. Uczucie bezradności i świadomość,że życie straciło jakikolwiek sens. Nie ma chyba nic gorszego. Spojrzał w górę i zobaczył Naruto, który stał tam z niepokojem na twarzy i nadzieją w oczach. Sasuke wcześniej nawet go nie zauważał.
- Naruto, pomóż Kakashiemu. Na nic się tu nie przydasz.
Chłopak przytaknął i niechętnie oddalił się w kierunku odgłosów walki. Nie miał ochoty jej zostawiać dopóki nie upewni się,że Sakura żyje. Nie mógł walczyć z myślą,że ją zabił. Oddalił się jednak, bo zdawał sobie sprawę jak w tej sytuacji musi czuć się Sasuke. Nigdy wcześniej nie widział swojego przyjaciela w takim stanie. Nie zdawał sobie nawet sprawy z uczuć jakimi chłopak darzy Sakurę.  Przecież nawet usiłował ją zabić. Teraz jednak pojawił mu się obraz z przeszłości przed oczami. Uświadomił sobie coś co wcześniej mu umknęło.
- Sasuke nigdy nie próbował zabić Sakury-chan
Naruto nie jeden raz z nim walczył i zdawał sobie sprawę z szybkości i sprawności przyjaciela w walce. Prawda była taka,że gdyby chciał ją zabić to zrobiłby to. Nikt nie byłby w stanie go powstrzymać.
Sakura powoli zaczynała odzyskiwać przytomność, a świadomość do niej wracać. Nie mogła otworzyć oczu, była zbyt wyczerpana. Słyszała jednak odgłosy walki gdzieś w oddali oraz cichy płacz. Poczuła,że coś kapie na jej policzki-łzy-pomyślała- ktoś płacze, ale kto? i dlaczego?. W tej chwili zdała sobie sprawę z tego,że ktoś trzyma ręce na jej klatce piersiowej. Leżała na ziemi, lecz głowę miała opartą o coś co nie było ani twarde ani miękkie-dziwne-pomyślała.
- Gdzie ja jestem?-jej myśli szalały- na czym leżę? Kto i dlaczego płacze? Czemu słyszę jakieś wybuchy?
Czuła,że siły zaczynają jej wracać. Czuła się na tyle dobrze, że zaryzykowała otwarcie oczu. Z trudem je otworzyła, ale to, co zobaczyła całkowicie ją zaskoczyło. Nie widziała nic po za czyimiś granatowymi włosami. Na początku nie dodarło do niej to co widziała. Zaczęła się zastanawiać gdzie je widziała i u kogo. Wiedziała,że zna te włosy,że spotkała się z nimi już nie jeden raz. Niestety nie kojarzyła tego kto był ich właścicielem.Myślała, więc dalej
- To nie moi rodzice, bo ich włosy przypominają kolorem moje. To też nie są włosy Naruto, bo on jest blondynem. Sasuke-kun?..Nie..przecież on odszedł z Konohy. Dlaczego miałby teraz siedzieć obok niej? To nie ma sensu-coś jednak ją tknęło i cofnęła się trochę myślami-Sasuke-kun? Ale dlaczego?- i wtedy wszystko zaczynało do niej wracać- Odgłosy walki-zaczęła wyliczać- powracające siły..i..i jej ukochany.
-Sasuke-kun?-powiedziała słabym głosem.
- Sa..Sakura-powiedział płacząc.
- Przestań płakać.To do ciebie nie pasuje- powiedziawszy to uśmiechnęła się do niego delikatnie.
Nie mógł uwierzyć w to co widzi. Nigdy wcześniej nie był tak bardzo szczęśliwy.
- Ty..Ty żyjesz.
- Tak. Na to wygląda- po krótkim zastanowieniu dodała-  Ale czekaj...jak to jest możliwe?
- Tak,że cie uratowałam-powiedziała Karin- a tak po za tym to nie ma za co.
- Co?-zapytała nieprzytomnie, dopiero teraz ją zauważyła.-a tak dziękuje.
- Pff..nie zrobiłam tego dla ciebie tylko dla Sasuke-kun.
- Ahh..tak, zaraz gdzie jest Naruto? Czy on...
- Żyje-odpowiedział chłopak z nutą rozczarowania w głosie.
- Tak?..Cieszę się. Gdzie jest?
- Na polu bitwy..może tam się do czegoś przyda-powiedział z irytacją.
Więc czemu jesteś tu, a nie tam?- wskazała brodą miejsce z którego dochodziły wybuchy.
- Bo ty tu jesteś
-Idiotka-wykrzyknęła Karin- a myślisz,że skąd wzięłam tak wielkie pokłady chakry?
- Uratowałeś mnie?...A..no dziękuje
- Sakura..pamiętasz co się stało przed tym jak ty..no
- Umarłam?-dodała pomocniczo
- Powiedzmy..zanim ucięłaś sobie trochę przydługą drzemkę.
- Pamiętam tylko mój sen
- A co ci się śniło?
- Że spełniło się moje największe marzenie
- Opowiedz mi ten sen
- Co? Nie to głupie.
- Proszę
-Ehh..ale pamiętaj,że nie mam wpływu na to co mi się śni-ubezpieczyła się po czym wyznała- śniło mi się,że powiedziałeś,że mnie kochasz-zarumieniła się na te słowa,lecz odważnie spojrzała mu w oczy. Zobaczyła w nich troskę i coś jeszcze, dużo bardziej intensywnego.
- A co było potem?
- Co?-zaskoczył ją tym pytaniem i wyrwał z rozmyśleń
- Potem..ty-podjęła jeszcze jedną próbę-ty..
- Pocałowałem cie?-dodał pomocniczo z rozbawieniem na twarzy
- Tak...-po chwili, gdy sobie coś uświadomiła dodała-chwila skąd wiesz co mi się śniło?
Szczerząc się do niej odpowiedział-bo to nie był sen
- Nie..byl..sen?- powtarzała powili każdą sylabę,jakby dopiero uczyła się składać zdania.
- Nie..to nie był sen-westchnął i kontynuował- Sakura kocham cie..prawda jest taka,że od zawsze.lecz wcześniej nie zdawałem sobie z tego sprawy. Przepraszam za to, co ci zrobiłem i za to,że tyle razy cie zraniłem. Nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę,że mam szansę ci to powiedzieć.Myślałem...myślałem,że straciłem cie na zawsze. Ta myśl była straszna, przerażająca, nie mógłbym wyobrazić sobie czegoś gorszego.
- Sasuke-kun..ja też cie kocham- chciałaby powiedzieć mu tak wiele, ale nadmiar emocji sprawił,że łzy zaczęły cieknąć po jej policzkach. Sasuke starł je delikatnie dłonią. Nie mogła nic powiedzieć, więc spojrzała mu w oczy, podniosła lekko głowę i pocałowała go. W tym pocałunku oddała mu wszystkie te lata nieobecności oraz tęsknotę i miłość jaką do niego czuła.





 Z góry przepraszam za błędy. No jak na razie to byłby koniec tej historii. Możliwe,że dopiszę jakieś lepsze zakończenie albo nawet kontynuację, jeśli będę miała wenę ;) . Jeżeli macie jakieś pomysły, lub jest coś o czym chcielibyście poczytać to proszę zostawić mi te pomysły w komentarzach, postaram się coś na to zaradzić ;) .   Mam nadzieję,że Wam się spodoba i do zobaczenia w następnym poście.

02-Porwanie (Nalu)

   Paring: NaLu     
 A&M: Fairy Tail

Ehh...wiem,że nie wygląda to za dobrze, tak to jest kiedy się kopiuje tekst z innym tłem niż białe ;/. Widzicie przez jakiś czas prowadziłam innego bloga na innym serwerze i tam właśnie zamieściłam kilka opowiadań, nie chcąc pisać wszystkiego od nowa po prostu skopiowałam i wkleiłam tutaj, wiem,że najlepiej to nie wygląda, ani też nie czyta się specjalnie miło, więc chyba po prostu zostawię je białe ;), jeszcze raz przepraszam :) Dlatego też zamieściłam je po raz kolejny, tym razem nie ma już tego problemu ;) 
Natsu zerwał się szybko z łóżka. Był wczesny ranek, nie było już ciemno, ale chmury przykrywające niebo zwiastowało deszcz albo nawet burzę.
- Happy- zawołał Natsu- mam, wymyśliłem świetny pomysł na trening.
Wrzaski przyjaciela obudziły kota,który nie był zadowolony,że ktoś budzi go o tak nieludzkiej porze.
- A od kiedy ty myślisz?- zapytał Happy z sarkazmem w głosie.
- Bardzo śmieszne- skwitował chłopak,po czym kontynuował- przyśnił mi się genialny sposób na trening. W ten sposób pokonam Greya- powiedział podekscytowany.
- Niby jak?
- Wszystko ci wyjaśnie, ale później. Do zrealizowania tego pomysłu potrzebuje Lucy i jej gwiezdnych duchów.
- Natsu, ale o tak wczesnej porze Lucy na pewno jeszcze śpi. Nie dość,że nas nie wpuści to jeszcze się wkurzy. A ja nie mam ochoty z rana oglądać wściekłej Lucy.
- No masz racje, pewnie śpi- po krótkim zastanowieniu dodał z szerokim uśmiechem na twarzy- więc wejdziemy oknem lub przez komin jak zawsze.
Wybiegli szybko i popędzili w stronę mieszkania ich przyjaciółki. Po paru minutach zaczęło delikatnie kropić, co nie zwiastowało dobrze, gdyż w Magnolii zawsze było słonecznie, a ranki takie jak te kończyły się zazwyczaj ulewą trwającą parę dni. Kiedy dotarli do mieszkania blondynki nie trudzili się z pukaniem do drzwi. Szybko wskoczyli przez otwarte okno. To co zobaczyli całkowicie ich zaskoczyło. W domu ich przyjaciółki widoczne były ślady walki. Łóżko,które z reguły było starannie pościelone, teraz było rozkopane, a pościel zwisała na podłogę. Mały stolik stojący zazwyczaj na środku pokoju był wywrócony do góry nogami, a obok leżały krzesła. Całe mieszkanie wyglądało tak, jakby przeszedł tamtędy huragan. Powiedzieć,że panował tam bałagan nawet większy od tego w domu Natsu byłoby niedopowiedzeniem roku.
- Lucy- zawołał chłopak- jesteś tutaj?
- Natsu popatrz- powiedział Happy i pokazał na jeden z kluczy, który leżał obok biurka dziewczyny.
- To klucz Plue- powiedział chłopak biorąc go do ręki, miał strach w oczach.
Oboje bardzo dobrze wiedzieli,że Lucy bardzo dbała o swoje klucze i praktycznie nigdy się z nimi nie rozstawała. To,że jeden z kluczy leżał samotnie przy biurku bardzo źle wróżyło.
- Happy musimy natychmiast powiadomić o tym reszte
- Aye sir- zawołał Happy.
- ….Lucy- wymruczał pod nosem imię przyjaciółki i wybiegł z jej mieszkania.
Po paru minutach byli już w gildii. Powiedzieli reszcie o tym, co zastali w mieszkaniu dziewczyny oraz o fakcie,że jej tam nie znaleźli. Udało im się dotrzeć do fairytail zanim się rozpadało.
- Cooo?- krzyczał mistrz- jak to ktoś porwał naszą Lucy?
- Kiedy dotarliśmy tam z Happym już jej nie było, znalazłem tylko to- chłopak pokazał klucz, który trzymał w ręce.
- Tak to faktycznie bardzo dziwne- zastanowił się mistrz- Lucy nigdy nie zostawiłaby żadnego ze swoich kluczy bez opieki- w zamyśleniu potarł brodę.
- Ale po co ktoś miałby to robić?- spytał Grey.
- Dla złotych kluczy- powiedziała zdyszana Yukina, która właśnie wbiegła do gildii.- Phantom lord ponownie chce zdobyć nasze klucze- upadła na ziemię i rozpłakała się- wiem to ponieważ wczoraj zabrali moje klucze.
- Tego nie wiem, nie powiedzieli- płakała dalej- powiedzieli,że mam zerwać kontrakt ze swoimi duchami,ale w tym momencie pojawili się Sting i Rogue. Lucy była sama, więc ją porwali. Założę się,że będą próbowali zmusić ją do zerwania kontraktów.
- Nie pozwolę na to- wypalił Natsu i już był gotowy, by stoczyć pojedynek.
- Jak myślisz dokąd mogli ją zabrać?- zapytała Erza.
- Nie mam pojęcia…przykro mi- odpowiedziała dziewczyna ocierając łzy.
W tym właśnie momencie do gildii wszedł kurier i zawołał-przesyłka dla Mistrza Makarova- przeczytał.
- Tak to ja- odezwał się mistrz i podszedł do młodego chłopaka trzymającego list.
- Już wiem, gdzie jest Lucy- powiedział po chwili grobowym tonem- w gildii Phantom lord  mistrza Jose.
- Co? Nie sądziłam,że odważy się po raz kolejny zadrzeć z fairytail-powiedziała Erza- przecież ostatnie porwanie Lucy nie skończyło się dla nich najlepiej.
- Już się napaliłem- zawołał Natsu i już chciał wybiec w gildii, kiedy nagle zatrzymała go Erza trzymając za rękaw-Natsu wszyscy czują to samo co ty,ale na taką pogodę wyprawa do gildii mistrza Jose jest wręcz śmiertelnie niebezpieczna.Właściwie jedynym sposobem, by się tam dostać jest wynajęcie bryczki, a i tak podróż w takich warunkach zajmie nam co najmniej tydzień- Erza przygryzła wargę. Ona także martwiła się o przyjaciółkę. Dobrze wiedziała jak mroczne gildie są niebezpieczne.
- Po za tym Natsu… twoja choroba lokomocyjna- przypomniał Happy.
- Wendy wyruszyła na misje, więc nie będzie mogła użyć na tobie zaklęcia toroi- dopowiedział Grey.
- A co mnie obchodzi choroba lokomocyjna?!!!- wrzasnął chłopak- Lucy jest w niebezpieczeństwie!!
Po jakiej godzinie wyruszyli. W skład ich drużyny wchodzili: Natsu i Happy, Grey i Erza. To właśnie oni byli najbliższymi przyjaciółki uprowadzonej. Nic, więc dziwnego,że cała czwórka ruszyła jej z pomocą. Najbardziej zamartwiał się Natsu, ukrywał to pod maską złości, ale on najlepiej wiedział do czego zdolni są Phantom lord, a już zwłaszcza jej mistrz. Przy ostatnim starciu gildii miał okazję walczyć z nim i zdążył się już zorientować jakim człowiekiem jest Jose- kompletnie pochłoniętym przez ciemność. Ostatnio prawie zabił Erzę, a i Natsu wyszedł z tego ledwo żywy i to tylko dlatego,że Makarov pojawił się w odpowiedniej chwili i użył jednego z 3 najpotężniejszych zaklęć fairytail- Prawo Wróżki.
Droga dłużyła się chłopakowi strasznie, nie czuł się za dobrze- jak zawsze w podróży, ale teraz w ogóle mu to nie przeszkadzało. Co prawda burza wcale nie pomagała im,wręcz przeciwnie. Błyskawice widoczne na niebie potęgowały nastrój grozy, a pioruny kilka razy nawet uderzyły w pobliskie drzewa.Chłopak usiadł na podłodze i zamknął oczy. Przypomniał sobie chwile spędzone z przyjaciółką. Ich wspólne misje, treningi, to jak zawsze się do niej z Happym „włamywał”. Przypomniał sobie jest beztroski śmiech, uwielbiał patrzeć na jej uśmiech. Był taki pełen życia i radości. Od kiedy Natsu poznał Lucy jego życie w pewien sposób zaczęło się na nowo. Teraz prawie każdą chwilę spędzał z dziewczyną. Lubił jej towarzystwo. Prawdą było,że często się na niego gniewała- ale nie bez powodu- pomyślał. Po za tym Lucy była też bardzo troskliwa w stosunku do niego, w sumie to jako jedna z niewielu potrafiła pokazać mu,że się o niego martwi, choćby go przytulając. Z początku dziwnie się z tym czuł, bo po odejściu Lisanny nikt tego nie robił. Ale potem przyzwyczaił się do tego i nawet polubił to uczucie ciepła które rozlewało się po całym jego ciele w trakcie trwania takiego właśnie uścisku. Zarumienił się lekko na to wspomnienie.
- Lucy…. na pewno cie uratuje, trzymaj się- wyszeptał cicho obietnice.
Lucy obudziła się cała obolała i niesamowicie zmęczona- dziwne-pomyślała- przecież z misji wróciłam już parę dni temu, zdążyła trochę odpocząć- po chwili otworzyła oczy i uświadomiła sobie,że już nie jest w swoim pokoju,a także nie leży w swoim wygodnym łóżku, ale na jakiejś zimnej i twardej posadce. Miała ręce związane z tyłu na plecach jakąś grubą liną, tak samo jak kostki. Spojrzała w górę i spotkała się z zimnym, twardym i bezwzględnym spojrzeniem.
- O, widzę,że śpiąca królewna radziła się obudzić-powiedział z szyderczym uśmiechem na twarzy.
- Gdzie ja jestem?- spojrzała na niego twardo- czego chcesz?
- Uuu.. widzę,że ktoś ma naprawdę słabą pamięć- powiedział ze złośliwym błyskiem w oku- chociaż-po chwili zastanowienia dodał- może to skutki uboczne środku usypiającego- zakończył wypowiedź przerażającym śmiechem. Lucy cała zadrżała- klucze- wyszeptała cicho.
- O widzę,że pamięć powoli ci wraca- śmiał się dalej- tak chodzi mi o twoje klucze,masz rozwiązać kontrakty ze swoimi duchami. Jeśli będziesz grzeczna i zrobisz to, co ci każe to może pozwolę ci zatrzymać srebrne klucze, na nic mi one.
- Nie oddam ci ich-powiedziała pewnie Lucy- to nie są zwyczajne klucze, to moi przyjaciele-dodała- nigdy nie pozwolę ci ich skrzywdzić- po czym dodała pewnie – nigdy ci ich nie oddam.
- Hahaha to się jeszcze okaże- dodał z wrednym uśmieszkiem- panienko nie wiesz jeszcze do czego jestem zdolny, kiedy czegoś bardzo chce-powiedział z poważną miną, a Lucy aż zadrżała na te słowa.Nim się obejrzała została mocno kopnięta z brzuch,aż uleciało z niej całe powietrze.
- Zobaczymy jak wytrzymała jesteś, ja mam mnóstwo czasu-powiedział niczym groźba- do tego jestem baardzo cierpliwy.
Lucy wreszcie udało się odzyskać oddech.
- Natsu…przyjaciele- wyszeptała cichutko. Po czym skuliła się czekając na kolejny cios.
Natsu był coraz bardziej zdenerwowany, sam nie wiedział co się z nim dzieje. Złość na mistrza Jose po prostu go rozsadzała. Miał naprawdę złe przeczucia.
Po 2 dniach pogoda nareszcie zaczynała się zmieniać. Deszcz przestał padać, a słońce wychodzić z pomiędzy chmur-oby to dobrze wróżyło-pomyślał. W tym właśnie momencie Erza wyjęła plany położenia mrocznej gildii i zaczęła coś na nich zaznaczać.
- Podzielimy się na 2 grupy: Nasu i Happy wejdą tędy- pokazała na mapie wejście od tyłu- a Grey i ja tędy-powiedziała pokazując głowne wejście- bez względu na kto ją znajdzie wraca do towarzyszy, nie zaczyna samodzielnej walki z mistrzem Jose- w tym momencie spojrzała poważnie na Natsu- tylko wszyscy razem mamy jakieś szanse na pokonanie go-dodała- rozumiecie? – popatrzyła po twarzach reszty towarzyszy. Wszyscy przytaknęli energicznie, nawet Natsu mimo,że w głowie już układał plan zemsty za to co ten drań zrobić Lucy. Bardzo cenił pomoc przyjaciół,ale czuł,że musi to załatwić sam.Tam podpowiadało mu serce, wbrew temu co mówiła intuicja.
Kiedy dotarli na miejsce po 3 dniach od wyruszenia z gildii, tak jak ustalili wcześniej, rozdzielili się. Natsu wszedł od tyłu do jakiejś piwnicy. W ciemnoci nic nie widział,więc rozpalił płomień.
- Natsu popatrz- głos Happiego zadrżał,gdy zobaczył przyjaciółkę.
Chłopak natychmiast podbiegł do dziewczyny. To co zobaczył było okropne.Widok ten przeraził go. Nie chciał sobie nawet wyobrażać tego przez co przeszła. Zwykle czyste,wyczesane, złociste włosy dziewczyny były przyklejone do jej twarzy od zaschniętej krwi i potu. Jej ciało leżało skulone w pozycji embrionalnej.Urania były poszarpane, a pod nią widoczna była kałuża krwi,potu i łez. Natsu momentalnie zrobiło się niedobrze- co za zwierze jej to zrobiło-pomyślał. Nigdy do nikogo nie czuł takiej nienawiści. Kucnął obok niej i jak najdelikatniej tylko potrafił ułożył ją na plecach.
- Lucy- głos załamał mu się od nadmiaru emocji. W tym momencie czuł czystą nienawiść i rządzę mordu dla osoby, która tak ją potraktowała, ale także żal,litość i współczucie w stosunku do przyjaciółki. Był zagubiony jak nigdy przedtem chciał jednocześnie ukarać tę bestię, jak i wynieść dziewczynę, jak najszybciej na rękach do najbliższego szpitala,by ktoś opatrzył jej rany.
- Lucy już dobrze…już tu jestem, otwórz oczy- po chwili powtórzył- Lucy…spójrz na mnie… już wszytko w porządku.
- Lucy-spróbował ponownie- ktokolwiek ci to zrobił,zapłaci za to, obiecuję-w tym momencie odważył się delikatnie odgarnąć jej włosy z twarzy. Gdy ją dotknął jej ciało było zimne i bez życia. Natsu przerażony tą myślą pochylił się nad nią, by sprawdzić, czy oddycha. To czego się dowiedział wstrząsnęło nim do głębi. Dziewczyna leżąca obok niego miała zamknięte oczy, a jej klatka piersiowa nie unosiła się w ogóle, nie słyszał jej oddechu, bo już w ogóle nie oddychała. Ona nie żyje. Zrozumiał w końcu. Ta wiadomość go powaliła. Opuścił głowę na jej klatkę piersiową.Zamknął oczy i powoli zaczynała do niego docierać ta straszna prawda.Usłyszał obok siebie jakieś kroki i dopiero po chwili jego mózg zarejestrował, że to Happy cichutko szlochając i wołając imię przyjaciółki podszedł do niej i przytulił się.
Czas tak jakby stanął w miejscu. Przez głowę przelatywały mu tysiące wspomnień z udziałem dziewczyny.Ich wspólne zlecenia, wygłupy. Nie potrafił sobie wyobrazić życia bez niej. Kiedyś drogą mu przyjaciółką była Lisanna, gdy byli jeszcze dziećmi nawet obiecał jej,że w przyszłości się pobiorą. ale potem dziewczyna zaginęła. Okazało się,że przez te wszystkie lata była w Edolas. W międzyczasie jednak Natsu poznał Lucy i nim się obejrzał stała się ona dla niego bardzo ważna.Zaczęli spędzać razem czas, podróżować i bardzo szybko zostali najlepszymi przyjaciółmi-ale czy tylko-odezwała się jego podświadomość. Po latach Lisanna odnalazła się i Natsu bardzo to ucieszyło,ale nic nie było już tak jak dawniej. Pustkę w sercu po Lisannie w całości wypełniła Lucy. Rzadko myślał o przyszłości, w takim znaczeniu,że kiedyś zwiąże się z jakąś dziewczynę i założą rodzinę, ale nie mógł zaprzeczyć,że kiedy już wyobrażał sobie siebie za parę lat to obok niego stała właśnie Lucy uśmiechając się do niego promiennie.
- Już nigdy nie zobaczę jej uśmiechu….już nigdy z nią nie porozmawiam…nie zjemy razem posiłku….nie wyruszymy razem na misje….już nigdy nie będziemy razem trenować….już nigdy nie wywinę jej żadnego numeru…. i nigdy..nigdy nie powiem jej,co tak naprawdę do niej czuje- natłok tych wszystkich myśli sprawił,że po policzkach chłopaka zaczęły spływać gorące łzy. Natsu rzadko płakał, w sumie to prawie nigdy, ale teraz ta bezsilność go przytłoczyła. Był zły na samego siebie za to,że go przy niej nie było, za to,że jej nie ochronił, za to,że nie zorientował się wcześniej,że została uprowadzona i za to,że nie wyruszył natychmiast po dowiedzeniu się.Jak przez mgłę usłyszał kroki za sobą.
- Fairytail spóźniliście się…hahaha-okazało się,że była mniej wytrzymała niż przypuszczałem-znowu przerwał rechocząc złowrogo-mam nadzieję,że ty wytrzymasz dłużej i przysporzysz mi więcej zabawy.
Chłopak wstał wolno, otarł łzy wierzchem dłoni i pomimo tego,że wciąż pojawiały się nowe, obrócił się na pięcie i spojrzał na niego pewnie i złowrogo.
- Taak? Zobaczymy jak długo ty wytrzymasz, zanim zrobię z ciebie miazgę- powiedział i tym samym rzucił się na największego wroga w swoim życiu.
W międzyczasie Grey i Erza kończyli już w sprzątnięciu reszty członków mrocznej gildii. Co prawda były to zwyczajne płotki, nie tak jak dawni członkowie Phantom lord tacy jak Juvia, czy Gajeel, ale za to było ich dużo. Pierwsza odezwała się Erza- myślisz,że Natsu już znalazł Lucy?
- Znając jego to pewnie tak- odpowiedział Grey.
- To dlaczego go tu jeszcze nie ma? Przecież ustaliliśmy,że żadne z nas nie będzie w pojedynkę walczyć z mistrzem Jose.
- A ty na serio myślałaś,że ten młotek cie posłucha?- spytał z lekkim rozbawieniem Grey.
- Nie, a już zwłaszcza po tym w jakim stanie musiał znaleźć Lucy-odpowiedziała dziewczyna. Przypomniała sobie jak mistrz Jose kiedyś potraktował ją. Był zimny i bezwzględny. Erza ledwo uszła wtedy z życiem. Nie chciała sobie nawet wyobrażać przez co zmuszona była przejść jej przyjaciółka.
- Więc dołączmy do niego-zakomenderowała Erza. Po czym razem ruszyli na górę.
Natsu był już zmęczony, pomimo tego,że użył całych swoich sił na nic się to zdało.Jego wróg był silniejszy niż przypuszczał. Czuł,że ta walka nie ma końca. Co udało mu się trafić, to rany Jose same zaczynały się goić w zastraszającym tempie. Nim zdążył się obejrzeć przybyli Erza i Grey. Szybko dołączyli do walki. Okazało się,że rany Jose goiły się, dzięki zaklęciu, którego użył na nim jeden z magów. Był schowany, dlatego Natsu go wcześniej nie zauważył. Jednak, gdy Grey to dostrzegł udało im się pokonać wroga. Kiedy martwe ciało leżało na ziemi Natsu podszedł do niego i zaczął go okładać pięściami. Dobrze wiedział,że to mu nic nie da.Nie zwróci to życia jego towarzyszki.Nie ukoi bólu,który rozdzierał jego serce. Musiał jednak pozbyć się jakoś tego nadmiaru złości i nienawiści.
- Natsu co Ty wyprawiasz? Przecież on już nie żyje!!-krzyknęła Erza-uspokój się.
- Ona nie żyje- odpowiedział ledwie słyszalnie szeptem chłopak-on ją zabił-teraz powiedział głośniej.
- Co?- odpowiedzieli w tym samym czasie Erza i Grey.
Natychmiast podeszli do dziewczyny,a kiedy zorientowali się,że chłopak mówi prawdę po policzkach Erzy pociekły łzy- spóźniliśmy się-powiedziała płacząc. Grey spuścił głowę i nic nie powiedział, usiadł obok ciała zmarłej przyjaciółki i złapał ją za rękę.
Natsu nie przestawał znęcać się nad ciałem w którym nie było grama życia. W sumie to tę kupę kości, mięśni i krwi trudno już było nazwać ciałem.
- Natsu wystarczy-powiedziała spokojnie Erza i podeszła do chłopaka od tyłu, złamała go za rękę, która była już wymierzona w cel.
- Natsu… wszyscy wiemy jak się czujesz- powiedziała łkając.
- Wiecie jak się czuje?-powiedział sarkastycznie chłopak- nie macie pojęcia, jak się czuje-dodał po chwili,
- Natsu…
- Ja ją kocham!!! wykrzyczał różowowłosy chłopak-rozumiesz…kocham ją- w tym momencie nowa fala łez spłynęła z jego oczu.
- Natsu…-powiedziała Erza. próbowała go przytulić,ale jej się wywinął, by podejść do ciała ukochanej.
Grey podniósł głowę, poczuł ruch,ale ni był tego pewny. Szybko pochylił się nad ciałem przyjaciółki i zawołał!!!- ona oddycha.
Nie umknęło to uwadze Natsu, który przybiegł do nich i padł na kolana obok Lucy. Wziął ją delikatnie w ramiona i płacząc powiedział cichutko-ty żyjesz-a kolejny łzy spływały po jego twarzy,po czym spadały na twarz dziewczyny.
Lucy drgnęła lekko pod wpływem czegoś co spadało na jej twarz. Nie zastanawiała się nad tym, co to jest. Wszystko ją bolało, wszystkie kości i mięśnie.Była cała odrętwiała i nie mogła się ruszyć.Potem jej mózg zaczął rejestrować coraz więcej. Słyszała jakieś niewyraźne głosy. Wydawało jej się,że ktoś trzyma ją na kolanach. Jakieś silne dłonie obejmowały ją czule, a potem usłyszała czyjś płacz. Nie mogła na początku zarejestrować kogo był. Wydawało jej się,że to mężczyzna płakał.Płacz-ta myśl uderzyła ją- aha rozumiem, czyli te krople spadające na moją twarz to muszą być łzy, ale dlaczego ten ktoś płacze?-zamyśliła się. Powoli z trudem otworzyła oczy i zobaczyła źródło łez. Chłopak trzymający ją w ramionach był silny i dobrze zbudowany.Nie wyglądał jej na takiego, co często płacze. Różowe włosy opadały mu na twarz i zakrywały jej połowę-różowe włosy-pomyślała-gdzieś już je kiedyś widziałam,tylko gdzie?-zastanowiła się- hm…kto ma różowe włosy i jest silny?- i już wiedziała.
- Natsu…-wyszeptała ledwo słyszalnie-przyszedłeś po mnie-próbowała się uśmiechnąć,ale wyszedł jej tylko jakiś grymas.
- Lucy…ty…naprawdę…mówił szlochając-ty….naprawdę żyjesz….ta…tak się cieszę…Lucy- i przytulił ją mocno do siebie,tak jakby nie widział jej przez lata.Dziewczyna objęła go delikatnie na tyle na ile pozwalały jej resztki siły,a potem straciła przytomność.
Droga powrotna była równie długa, co poprzednia. Mimo,że przestało padać, dzięki czemu warunki pogodowe znacznie się poprawiły to w tym momencie każda sekunda była na wagę złota. Rany Lucy były bardzo poważne, straciła mnóstwo krwi, dlatego wszyscy chcieli,żeby pani Poluska ją zbadała. Przez całą drogę Natsu nie wypuszczał jej z objęć. Głaskał po głowie i całował po włosach-wszystko będzie dobrze-powtarzał- już jestem przy tobie, wszystko będzie dobrze. Nie przestawał dopóki nie wrócili do Magnolii.
Minął tydzień od ich powrotu. Zaraz po powrocie Poluska obłożyła rany dziewczyny i podała leki, który miały zmniejszyć ból i przyspieszyć gojenie.
Przez cały ten czas Natsu nie odstępował jej na krok. Spędzał przy niej całe dnie. Karmił za pomocą kroplówki,zmieniał opatrunki, a także w nocy nad nią czuwał. Siadał przy jej łóżku, opierał głowę o kołdrę i trzymaj ją za rękę. Mało sypiał i prawie w ogóle nie jadł. Po za Happim nie wpuszczał również nikogo do jej mieszkania. Zdawał sobie sprawę z tego,że to nie w porządku, że jej przyjaciele także się o nią martwią,ale nic nie mógł na to poradzić. Od momentu w którym uświadomił sobie,że ją kocha nie potrafił zostawić jej nawet na chwilę, a denerwowało go to,że za każdym razem, gdy ktoś tu wchodził oferował,że weźmie za niego zmianę, bo on też musiał odpocząć.
- Wziąć zmianę-prychnął-zupełnie jakbym tu siedział na siłę.
Natsu chciał tam być, chciał być przy niej w momencie w którym otworzy oczy. Chciał być pierwszą osobą jaką dziewczyna zobaczy po przebudzeniu.
Był poranek, słońce już świeciło jasno na niebie, a jego promienie słoneczne wpadały do pokoju dziewczyny.Czuła się wypoczęta,ale odrętwiała, jakby nie ruszała się z miejsca przez wiele dni. Otwarła oczy i napotkała czarne,ale czułe spojrzenie. Od razu zorientowała się do kogo należy.
- Natsu-wyszeptała.
- Lucy..obudziłaś się-powiedział z wielką ulgą w głosie,po czym dodał już normalnym tonem-ile można spać?
- Ile? Jak to?-zapytała autentycznie ciekawa dziewczyna-jak długo spałam?
- Ponad tydzień-odpowiedział spokojnie.
- Co? Ponad tydzień? Ale dlaczego?
- Ehh…zacznijmy od początku..powiedz mi co pamiętasz?
- Hm…-zastanowiła się przez chwilę-pamiętam,że Phantom lord po mnie przyszli i próbowali mi odebrać klucze. Nie chciałam im ich oddać, więc mnie porwali-zamyśliła się- a potem pamiętam czyjś płacz i różowe włosy-nim zdążyła się zastanowić nad tym co mówi wypaliła. Zarumieniła się, kiedy dotarło do niej to co powiedziała.
- Hm…Lucy..muszę ci coś powiedzieć-wyznał chłopak i usiadł obok niej na łóżku. Miał tak poważny ton głosu i stanowcze spojrzenie,że dziewczyna przestraszyła się.
- Natsu, czy coś się stało?-zapytała-powiedz mi.
- Od czego by tu zacząć-westchnął, po czym spojrzał jej głęboko w oczy- Lucy od kiedy tylko cie poznałem, stałaś się dla mnie bardzo ważna. Do niedawna nie zdawałem sobie sprawy z tego jak bardzo-tu przerwał na moment i spojrzał gdzieś w dal.
- Od kiedy cie poznałem, moje życie się zmieniło..wiesz? Wspólnie wykonywaliśmy zlecenia, śmialiśmy się,żartowaliśmy. Wiem,że nie raz doprowadzam cię do białej gorączki-uśmiechnął się lekko-zwłaszcza,gdy wparowuje tu tak bez pytania.Po chwili jednak znowu zrobił się poważny- ale tydzień temu omal cie nie straciłem-wyznał cicho- Pani Poluska powiedziała,że niewiele brakowało-tu zatrzymał się na moment- jednak ta chwila uświadomiła mi coś, co wiedziałem od dawna, czego nie chciałem do siebie dopuścić oraz coś nad czym nie myślałem dużo- westchnął-przynajmniej do teraz.Widzisz uczucie miłości jest mi trochę obce i kojarzy mi się jedynie z bólem, nie mówię o więziach, które łączą mnie z przyjaciółmi,tylko o prawdziwym uczucie,które pojawiło się we mnie 2 razy w życiu. Pierwszy raz to wtedy, gdy byłem wychowywany przez ojca, w prawdzie nie był on człowiekiem,ale kochałem go. Potem jednak zniknął, a ja czułem jedynie pustkę i cierpienie. A drugi raz to uczucie pojawiło się, kiedy poznałem ciebie-spojrzał na nią- kocham cie Lucy.
Lucy na początku nie wiedziała, co powiedzieć. Szczerość Natsu trochę ją przytłoczyła. Zawsze czuła do niego coś więcej. Martwiła się i troszczyła jak o całą resztę,ale dostrzegała pewne zmiany. Kiedy Natsu był w niebezpieczeństwie jej serce ściskało się z niepokoju. Również nie potrafiła opisać uczucia ulgi,kiedy wiedziała,że jest bezpieczny.Na początku kochała go jak przyjaciela, ale potem uczucie to ewoulowało w coś więcej, wcześniej niż się spostrzegła.Starała się nie dopuszczać tego do siebie, bo wiedziała,że Natsu nie odwzajemnia jej uczuć,lecz teraz on wyznał jej coś zupełnie odwrotnego, była tak bardzo szczęśliwa,że nie sposób opisać tego słowami.
Spojrzała na niego i zobaczyła ta pewność we wzroku.Zrozumiała,że on mówi całkowitą prawdę.
- Natsu.. ja też cię kocham..od zawsze- powiedziała i uśmiechnęła się do niego z miłością.
To właśnie tego potrzebował. Zapewnienia,że jego uczucia są odwzajemnione. Pochylił się nad nią i pocałował. Mimo,że był to ich pierwszy pocałunek, przelali poprzez niego całe uczucie, którym siebie darzą.Po czym Natsu zapytał
- Ale czegoś tutaj nie rozumiem-powiedział-przecież ty nie oddychałaś, więc…więc jak?-zadał pytanie,które nurtowało go od jakiegoś czasu.
- Widzisz…ano…przepraszam,że musieliście się martwić-powiedziała z przepraszającym uśmiechem-ale użyłam zaklęcia,którego kiedyś nauczyła mnie Wendy.Powiedziała,że jeśli go użyję to wprowadzę się w stan podobny do śmierci-dodała- nie miałam wyjścia Natsu.Wiedziałam,że w innym wypadku mistrz Jose, by nie przestał.Nagle złapała głośno powietrze jakby sobie coś przypomniała
- Co się właściwie z nim stało?
- Nie żyje-odpowiedział lekko chłopak- w sumie to nawet nie wiem czy można powiedzieć,że istnieje-spojrzał jej w oczy- została z niego mokra plama i to dosłownie-po zobaczeniu miny dziewczyny dodał usprawiedliwiająco- Lucy nie mogłem postąpić inaczej przerwał na chwile-po tym co ci zrobił…przecież ja myślałem,że ty…-nie dokończył,bo dziewczyna ponownie go pocałowała. Dobrze rozumiała jak musiał się czuć. Ona zawsze się tak czuła widząc jak Natsu walczy,znała to uczucie lęku,strachu i troski.
- Wiem,ale – obdarowała go najpiękniejszym uśmiechem-jak widzisz nic mi nie jest, jestem tutaj, a to wszystko to twoja zasługa.
- Nasi przyjaciele chcieli cie zobaczyć,kiedy się obudzisz-dodał niezbyt zadowolony.
- Domyślam się,ale później dodała z chytrym uśmieszkiem i pocałowała go po raz kolejny,chłopak wdrapał się na łóżko i tej nocy na pocałunkach się nie skończyło.
3 lata później
Był piękny,słoneczny dzień,jak zazwyczaj w Magnolii. Szkoda był siedzieć w budynku, więc cała gildia wyszła do parku nieopodal fairytail. Niektórzy śmiali się i pili, jak np: Cana i Macao i Wakaba. Młode małżeństwa z dziećmi takie jak Erza i Jellal, Natsu z Lucy oraz Bisca i Alzack urządzili sobie piknik. Dorośli rozmawiali,między sobą, a ich dzieci bawiły się razem. Nagle ni stąd ni z owąd pojawiła się kula ognia.
– Nalu ile razy mam ci powtarzać,żebyś nie ział ogniem bez potrzeby- upominała synka Lucy.
– Ale podobno tata zawsze tak robi-odpowiedział z niewinnym uśmieszkiem chłopiec,jednak, gdy zobaczył rozgniewaną miną mamy dodał-przepraszam mamusiu już nie będę. Kobieta spojrzała na niego z politowaniem,ale uśmiechnęła się-dobrze-pogłaskała go po bląd czuprynce i dodała- więc teraz możesz iść się bawić z Elzo, w sumie to czy nie bawicie się w chowanego,a teraz to ty masz szukać?- przypomniała mu. Oczy chłopca zrobiły się nagle duże i okrągłe,pełne zrozumienia-faktycznie-zawołał i pobiegł w stronę drzew- tylko nie oddalajcie się na bardzo-zawołała, po czym dołączyła do męża na kocu. Nastu leżał na kocu, opierał głowę o rękę i przyglądał się córeczce, a ta uśmiechała się do niego delikatnie-uśmiech to ty masz po mamusi-odrzekł odwzajemniając uśmiech dziewczynki. W tym momencie Lucy usiadła obok nich i dodała, ale za to włoski masz po tatusiu- obdarzyła dziecko równie pięknym uśmiechem i pocałowała lekko główkę dziewczynki. Natsu spojrzał na żonę, po akcji ratunkowej i dojściu do zdrowia ukochanej wzięli szybki ślub, zupełnie jak wcześniej Erza i Jellal tylko dużo bardziej hałaśliwy. Natsu nigdy wcześniej nie był tak szczęśliwy. Nie sądził,że życie rodzinne może być takie radosne i ciekawe.
Dziewczynka wzięła do rączki jeden z kosmyków włosów mamy i pociągnęła lekko.
– Juka-upomniał ją lekko Natsu- nie ciągnij mamy za włosy. Dziewczynka grzecznie upuściła rączkę,ale robiąc przy tym mały grymas na twarzy. Natsu spojrzał w oczy tej pięknej blondynce, która leżała obok niego i powiedział-ale za to oczka ma po tobie-spojrzał w oczy córeczce i wrócił spojrzeniem do brązowych oczy żony- po czym dodał- nie tylko kolor,ale jest w nich też ta sama troska o innych i radość.
– Hm…może masz racje-zastanowiła się,po czym dodała z promiennym uśmiechem, który on tak uwielbiał- jak miałybyśmy być nie szczęśliwe mając takiego męża i tatę, co nie Juka- puściła oczko do małej. Ona zaś na potwierdzenie tych słów obdarowała tatusia najpiękniejszym ze swoich uśmiechów. Po czym Lucy pochyliła się lekko i pocałowała męża w policzek.



















Koniec :-D . Mam nadzieję,że opowiadanie się Wam podoba. Przepraszam,że trochę zwlekałam z zakończeniem,ale chciałam to jakoś ładnie dokończyć,a nie miałam pomysłu jak-aż do dzisiaj ;-) .Napiszcie mi proszę w komentarzach o kim chcielibyście poczytać, kto wie może udałoby mi się coś wymyślić ;-) . Pozdrawiam .

01-Dołączenie do gildii (JeRza)

Paring: JeRza
M&A: Fairy Tail
Ehh...wiem,że nie wygląda to za dobrze, tak to jest kiedy się kopiuje tekst z innym tłem niż białe ;/. Widzicie przez jakiś czas prowadziłam innego bloga na innym serwerze i tam właśnie zamieściłam kilka opowiadań, nie chcąc pisać wszystkiego od nowa po prostu skopiowałam i wkleiłam tutaj, wiem,że najlepiej to nie wygląda, ani też nie czyta się specjalnie miło, więc chyba po prostu zostawię je białe ;), jeszcze raz przepraszam :)
Dlatego też zamieściłam je po raz kolejny, tym razem nie ma już tego problemu ;) 
Był piękny wiosenny dzień, słońce świeciło pełnym blaskiem, a na niebie nie było widać ani jednej chmurki. Wszystko zaczynało budzić się do życia, zwierzęta jak i rośliny. W powietrzu można było wyczuć przyjemną woń kwitnącej wiśni.
W fairytail jak zawsze było głośno i wesoło. Natsu i Grey toczyli pojedynek, Lucy upominała ich żeby przestali, Juvia kibicowała „Paniczowi Greyowi”, natomiast Happy Natsu. Gajeel śpiewał na scenie oraz przygrywał sobie na gitarze, oczywiście nie słuchał go nikt poza Levy, a mistrz krzyczał na Natsu i Greya,aby zakończyli pojedynek.
Jellal miał już dosyć wysłuchiwania tych wrzasków, więc postanowił wyjść z gildii na spacer, by trochę się przewietrzyć. Wdychał wiosenne powietrze i rozkoszował się słonecznym dniem. Dołączył do gildii stosunkowo niedawno, więc czuł się w niej jeszcze trochę obco, zwłaszcza, że Meredy praktycznie cały swój wolny czas spędzała z Juvią, bardzo się ze sobą zaprzyjaźniły, Jellal cieszył się widząc uśmiech na jej twarzy, nie sądził,że prędko go zobaczy po śmierci Ultear. Od incydentu z Tartarosem minęło zaledwie parę miesięcy, a jemu trudno było się odnaleźć w nowym otoczeniu i towarzystwie, zwłaszcza,że jego przyjaciółka z dzieciństwa nie spędzała z nim zbyt dużo czasu,ponieważ często była wysyłana na misje.
- Właśnie, ciekawe co robi teraz Erza- tym samym postanowił jej poszukać. Podejrzewał,że znajdzie ją albo w akademiku dziewczyn, albo na placu treningowym. Nie mylił się, zanim jeszcze zdążył podejść do placu wystarczająco blisko, aby zobaczyć dziewczynę, dobiegły go odgłosy walki.
- Hm… cała Erza- wymruczał pod nosem i podszedł bliżej. Zastał swoją przyjaciółkę walczącą na miecze z nowym członkiem gildii- Akirą. Był to przystojny mag podmiany, zupełnie jak Erza, tyle,że On nie zmieniał ubioru,lecz jedynie broń. Był wysoki,szczupły i wysportowany, starszy od Erzy ze 2 lata i wyjątkowo dobrze dogadywał się z Titanią. Erza bardzo ceniła sobie treningi z nim, był silny i mógł ją wiele nauczyć. Po za tym wydawał się być nią wyjątkowo zainteresowany, co nie za bardzo podobało się Jellalowi.
Podszedł bliżej, schował się za jednym z drzew i obserwował pełną gracji wojowniczkę. Jej długie szkarłatne włosy powiewały w wiosennym wietrze, a jej czekoladowe oczy połyskiwały w podekscytowaniem.
Akira dołączył do fairytail niecały miesiąc po dołączeniu Jellala i Meredy i pierwsze zdanie jakie wypowiedział, gdy przekroczył próg gildii to,że najbardziej zależy mu na tym, aby móc trenować i wykonywać misję razem z Titanią. Jellal uważał,że jest dla niego za miła, chciała mu pomóc w odnalezieniu się w nowej rodzinie- to oczywiste, sęk w tym,że Akira nigdy nie miał z tym żadnego problemu. W przeciwieństwie do Jellala od razy się zaaklimatyzował, jego najlepszym przyjacielem został Gajeel, gdyż razem z nim postanowił założyć zespół. Okazało się,że tak jak zabójca smoków żelaza uwielbiał śpiewać i grać na gitarze, występowanie na scenie nie sprawiało mu najmniejszego problemu i w ogóle by mu to nie przeszkadzało, gdyby nie fakt,że większość piosenek dedykował Erzie. Niebieskowłosy chłopak dziwnie się z tym czuł, kiedy byli jeszcze uwięzieni w Systemie R, gdy byli jeszcze dziećmi, była dla niego bardzo ważna. Podziwiał ją za siłę którą posiadała i jedyne czego pragnął to ją  stamtąd wydostać. Wtedy inaczej wyobrażał sobie swoje przyszłe życie, nigdy nie sądził,że zostanie marionetką Zerefa, że rozkaże swoim przyjaciołom dokończyć budować wieżę i zabroni Erzie ich uratować.
Chłopak wzdrygnął się na samo wspomnienie tego jaką krzywdę wyrządził dziewczynie. Nie rozumiał tego jak mogła mu tak szybko wybaczyć zwłaszcza zabicie Simona,ale także był jej niewiarygodnie wdzięczny za to,że jako jedna z niewielu osób dała mu drugą szansę oraz,że traktowała go jak dawniej,kiedy tytko udało im się znaleźć chwilę,aby porozmawiać sam na sam.
Po kilkuminutowej obserwacji, postanowił wrócić do domu, nie chciał jej przeszkadzać w treningu, ani tym bardziej wysłuchiwać głupich komentarzy Akiry na temat śledzenia dziewczyny.
Erza stała w lekkim rozkroku przygotowana na kolejny cios, była już trochę zmęczona, ale dużą satysfakcje dawał jej fakt,że do tej pory chłopakowi nie udało się jej pokonać. Zdawała sobie sprawę z tego,że Akira stojący przed nią jest silny, gdyż dawno nie była już tak wykończona po sparingu. Podobało jej się to,że Akira nie dawał jej taryfy ulgowej w związku z tym,że jest dziewczyną.Trenowali tak już od ładnych paru godzin, najpierw bez broni, potem z bronią lekką, a zakończyli na na walce na miecze. W tym akurat Erza była najsłabsza, gdyż do tej pory nie miała z kim trenować.  Zarówno Natsu jak i Grey rzucali się na nią bezmyślnie z pięściami, co kończyło się wgnieceniem ich w ziemie. Przez chwilę wydawało jej się,że zobaczyła coś niebieskiego wśród koron drzew,lecz zanim zdążyła się obrócić tego czegoś już nie było- dziwne- pomyślała.
- Dobra na dzisiaj kończymy, dziewczyno Ty to masz wytrzymałość- zawołał chłopak,który już zaczął biec w jej kierunku.
- Już dawno nie byłem tak głodny po treningu, mam nadzieję,że Mira ugotowała coś dobrego, bo zaraz umrę z głodu- uśmiechnął się do niej tym swoim zawadiackim uśmiechem i podał rękę – idziesz? Zapytał. Erza tylko przytaknęła i razem wrócili do gildii.
Następnego dnia Erza obudziła się dosyć wcześnie, trochę ją to zdziwiło, bo sądziła,że po wczorajszym treningu będzie spała co najmniej do południa. Przypomniała sobie niebieski kolor który zobaczyła podczas walki i wydał jej się dziwnie znajomy.- Jellal-pomyślała.Hm… czy to możliwe- odkąd chłopak dołączył do gildii miała wrażenie,że jej unikał. Rozmawiali zaledwie parę razy, a głównym tematem ich rozmów były misje i Tartaros. Dziewczyna nie wiedziała dlaczego chłopak jej unikał- przecież wyjaśniliśmy już sobie wszystko,prawda? Wie,że już dawno mu wybaczyłam- Wróciła wspomnieniami do dnia w którym ujrzała go po raz pierwszy po 7-letnim śnie na wyspie Tenrou. Przypomniała sobie,że odbyli wtedy szczerą rozmowę na temat wspomnień chłopaka i sposobu w jaki ma go traktować. Bardzo wyraźnie przypomniała sobie także jak razem stoczyli się z niewielkiej górki, oraz fakt,że tak niewiele brakowało do ich pierwszego pocałunku.
- Tak, mój pierwszy pocałunek ahh…- dziewczyna aż się zarumieniła na samo wspomnienie. Zawsze czuła coś do Jellala, od kiedy byli dziećmi, ale potem los ich rozdzielił, a teraz, gdy po tylu latach widują się codziennie, to wszystko nie jest już takie proste. Po za tym Erza doskonale pamiętała, dlaczego nie doszło  do ich pocałunku. Przyjaciel oznajmij jej,że ma narzeczoną, co kompletnie zbiło ją z pantałyku. Później zorientowała się,że było to kłamstwo,ale wciąż nie potrafiła zrozumieć, dlaczego on to wtedy zrobił.
- A może on nie czuje tego samego co ja? Eh… może nigdy nie czuł,a ja sobie tylko coś bezsensownie wymyśliłam?
Westchnęła ciężko i podeszła do lustra, niedawno pojawione rumieńce nie zdążyły jeszcze zniknąć z twarzy. Przeczesała szybko szczotką swoje długie czerwone włosy i postanowiła,że dzisiaj zostawi je rozpuszczone. Wyszła z pokoju i szybko zeszła na śniadanie.
Po południu w gildii było wielkie zamieszanie, Makarov zwołał zebranie dla wszystkich członków, by ogłosić ważny komunikat.
-Nie wiem, czy już o tym słyszeliście, ale nie dawno pojawiła się nowa mroczna gildia, rada magiczna poprosiła właśnie nas moje drogie dzieci o powstrzymanie ich.- powiedział mistrz donośnym głosem i pełnym powagi tonem.
- Nasz nowy wróg nazywa się Fantasy Five i  jest równie silny, co Tartaros, mimo, że składa się z magów, a nie demonów. Oczekuję, więc od was pełnego zaangażowania. Przyszłość Magnolii leży w waszych rękach.
- Już się napaliłem- wykrzyczał Natsu, cały ożywiony i chętny do walki.
- Drużyna, którą uformowałem, nie jest przypadkowa, miejcie tego świadomość. Muszę przyznać,że jest dosyć nietypowa,ale zaraz wyjaśnię Wam dlaczego wysyłam tych magów,a nie innych. Makarov wskoczył na blat baru i zawołał- W tej misji uczestniczyć będą: Natsu, ponieważ jest narwanym,ale dosyć silnym magiem i Happy,  Lucy, gdyż jeden z członków owej gildii jest wysokiej klasy magiem gwiezdnych duchów, Erza i Akira, ponieważ ich style walki są bardzo dobrze zsynchronizowane oraz dopełniają się umiejętnościami, Meredy, ponieważ może się bardzo dużo nauczyć obserwując Erzę i …
W międzyczasie Meredy podeszła do Jellala, dała mu lekkiego kuksańca w bok i oznajmiła- Hehe ktoś tu chyba jest zazdrosny o te nasze 2 papuszki nierozłączki, czy się mylę?
Jellal dopiero teraz zorientował się,że cały czas zaciska szczękę i patrzy wilkiem na Akirę.Nie odezwał się jednak, gdyż zrobiło mu się głupio z powodu swojej złości na przyjaciela, przecież nie mógł go winić za to,że tak bardzo polubił Erzę.
- Do tej misji będzie nam potrzebna jeszcze jedna osoba, która ma siłę jednego z 10 magów- kontynuował mistrz – a mianowicie Jellal.
Wszystkie spojrzenia w pomieszczeniu przeniosły uwagę na chłopaka, który siedział przy ostatnim stoliku zaraz przy wejściu i patrzył teraz na mistrza zdziwionym spojrzeniem.
- Ja?- zapytał, a głos trochę mu się załamał, nie wyobrażał sobie misji u boku tych wszystkich wspaniałych magów. Sądził,że nie pasuje do tej drużyny. Do tej pory jedyne misje jakie wykonywał to te z Meredy.
- Tak, drogi chłopcze to właśnie twoich umiejętności potrzebujemy, by pokonać Fantasy Five.
- Mistrzu, czemu mnie nie wyślesz na tę misję? Przecież jestem równie silny, jak Natsu, heh… co ja mówię jestem od niego znacznie silniejszy-powiedział Gray.
- Taak, a chcesz się założyć gołodupcu?- Wrzasnął Natsu.
- Dajesz ledwo paląca się zapałko.
- Coś ty powiedział draniu?
- Słyszałeś młotku.
- Wystarczy- krzyknęła Erza, po czym magowie potulnie skulili się w sobie i usiedli na swoich miejscach.
Makarov odchrząknął głośno po czy kontynuował- A dlatego nie wysyłam cię na tą misje Grey, ponieważ skończyła by się bitwą z Natsu, a po za tym mam inna misją do której nadajesz się tylko Ty- oznajmij mistrz.
Spojrzał na wszystkich i kontynuował- Fantasy Five mimo swojej nazwy ma zastraszająco dużo członków, dlatego też 2 drużynę składającą się z Greya, Gajeela, Levy i Miry wysyłam na pozostałych członków gilgii.
- Jakieś pytania?
- Tak, kiedy wyruszamy mistrzu.
- Obie drużyny wyruszają za 2 godziny, weźcie tylko najpotrzebniejsze rzeczy, aby nie nosić ciężkiego bagażu- Erza?
- Dobrze mistrzu- potwierdziła dziewczyna, ale zarumieniła się lekko ze wstydu.
Jellal patrzył na całe to widowisko jak zza jakiejś szyby, wcale nie widziała mu się misja w tym składzie, co prawda z Natsu i Lucy dogadywał się całkiem nieźle, ale być w jednej drużynie z Akirą. W tym właśnie momencie spojrzał na Erzę i zdał sobie sprawę z tego,że dziewczyna od jakiegoś czasu go obserwowała, gdy ich spojrzenia się spotkały, nic innego nie miało znaczenia, byli tylko ona i on. Erza obdarzyła go uroczym uśmiechem i wtedy pomyślał- nieważne kto będzie w tej drużynie, będzie tam też ona- ta myśl dodawała mu otuchy.
Erza wparowała do swojego pokoju niczym huragan i zaczęła głośno zastanawiać się co powinna ze sobą zabrać.
-Hm… tylko najpotrzebniejsze rzeczy, łatwo powiedzieć- po czym wyjęła z pod łóżka jedną ze swoich walizek- tylko najpotrzebniejsze- powtórzyła i szybko schowała walizkę. Zamiast niej wyciągnęła z szafy plecak, nie był zbyt duży, pomieści zaledwie parę rzeczy, jakiś prowiant, szczotkę do włosów i kilka innych drobiazgów. Cieszyła się,że nie musi martwić się o ubrania, bo w razie czego zawsze może użyć magii.
-Cóż, wygląda na to,że to będzie musiało mi wystarczyć- westchnęła cicho i zrezygnowana wyszła z pokoju.
Przy wejściu do gildii zebrali się już prawie wszyscy… prawie, bo oczywiście Natsu jak zawsze się spóźniał.
- Gdzie on jest? Czemu go jeszcze nie ma?- zapytała zniecierpliwiona Erza.
- A, bo ja wiem odpowiedziała Lucy, pewnie jak zwykle czegoś szuka, jak się mieszka w takim bałaganie to nic dziwnego.
- Już jestem- zawołał Natsu, kiedy podchodził do reszty przyjaciół.
- Co tak długo?- zapytała naburmuszona Lucy.
- Ano…tego… no.. wiesz, musieliśmy coś znaleźć.
- A nie mówiłam Wam?- blond dziewczyna roześmiała się.
W tym właśnie momencie Erza dostrzegła wielki, całkowicie doładowany plecak chłopaka, uśmiechnęła się lekko i pomyślała- Haha tym razem to nie ja- I z satysfakcją na twarzy ruszyła za przyjaciółmi.
Podczas podróży Erza dopiero odczuła skutki treningu, była całkowicie wykończona mimo,że dopiero zaczynali swoją podróż. Nie mogła sobie przypomnieć, kiedy po raz ostatni się tak czuła, chyba podczas walki z Tartarosem. Nim się obejrzała to już ktoś niósł ją na rękach.
- Spokojnie ja mam tyle siły,że mogę cię nieść, albo wziąć na barana, jak wolisz- oznajmił Akira z szerokim uśmiechem.
Jellal prychnął tylko lekko i odwrócił wzrok od tej sceny- za kogo on się uważa? – pomyślał- przecież ledwo ją zna,a już proponuje jej takie rzeczy, jak on śmie?
Nim się obejrzał usłyszał Meredy, która zaświergotała rozbawiona
- I co dalej będziesz mi wmawiać, że nie jesteś zazdrosny- uśmiechnęła się uroczo- Kogo ty próbujesz oszukać? Mnie czy siebie?
Jellal nie odezwał się ani słowem, rozejrzał się tylko dyskretnie po twarzach reszty towarzyszy,aby dowiedzieć się, czy ktoś jeszcze poza nim usłyszał tą uszczypliwą uwagę. Odetchnął z ulgą, bo nikt nie zwracał uwagi, ani na niego, ani na Maredy.
Po zaledwie paru metrach Erza zeskoczyła z objęć Akiry i powiedziała speszona- Dzięki, ale sobie poradzę- i przyspieszyła trochę kroku.
Jellal przyglądał się jej, mimo,że była zmęczona to szła pewnym i dosyć szybkim krokiem, włosy delikatnie powiewały jej na wietrze, szła z podniesioną głową,aby ukryć zmęczenie, a jej oczy, były po prostu niesamowite. Wyglądały na tak ciekawe otaczającego ją świata, w ogóle patrząc na nią można by pomyśleć, że idzie na zwyczajną wycieczkę, a nie na misje na której prawdopodobnie będzie musiała stoczyć pojedynek na śmierć i życie. Uwielbiał na nią patrzeć, bez względu na to, co w danej chwili robiła, czy trenowała, jadła, rozmawiała z przyjaciółmi, zawsze tryskała radością i była pełna życia. Przypomniało mu się to co kiedyś mu powiedziała- Ja tylko staram się żyć pełnią życia na swój niezdarny sposób- uśmiechnął się na to wspomnienie i w tym właśnie momencie uderzyła go pewna myśl,tak mocno, że aż zachłysnął się powietrzem. W tej chwili uświadomił sobie coś, co jego serce wiedziało od zawsze- Ja ją kocham-pomyślał- prawda jest taka,że od zawsze ją kocham. Zawsze ją podziwiałem, martwiłem się o nią i troszczyłem, nie raz nawet przyjąłem kary zamiast niej, bo nie mogłem przyglądać się jej cierpieniu westchnął – Tylko czy mam jakiekolwiek szanse z tym silnym, przystojnym i pewnym siebie Akirą? Czy w jego cieniu, ona mnie zauważy?- zadawał sobie te pytania w nieskończoność,aż w końcu zdecydował- Nie poddam się- pomyślał i z tą właśnie zawziętością na twarzy, przyspieszył kroku, by móc zrównać się krokiem z ukochaną.
Erza po 2 godzinach trochę zwolniła tępo, naprawdę musiała odpocząć. Było już późno i powoli zaczynało się robić ciemno. Na niebie pojawił się księżyc i pierwsze gwiazdy, ten widok zapierał dech w piersiach. Powietrze było rześkie i orzeźwiające, lekki wiaterek otulał jej twarz, a ona starała się wypatrzeć najodpowiedniejsze miejsce na postój. Wtedy nieopodal dostrzegła las-idealne miejsce na odpoczynek- pomyślała. Spojrzała po twarzach swoich przyjaciół i spostrzegła, że oni także są już zmęczeni wędrówką. Zaczynała żałować, że nie postanowili skorzystać z jakiegoś środku transportu, ale pociągi nie jeździły tą trasą, a o dziwo jakimkolwiek innym środkiem lokomocji podróż zajęłaby im więcej niż pieszo. Wtedy zauważyła coś, czego nie dostrzegła wcześniej. Wszyscy byli zmęczeni, albo przynajmniej wyglądali na padniętych. Prawie wszyscy tylko nie On. Przez chwilę patrzyła na chłopaka i zauważyła zmianę na jego twarzy. Miał pewne siebie spojrzenie, spojrzenie,które mówi,że wie czego chce i nie boi się o to zawalczyć.Westchnęła cicho- dawno już nie widziałam u niego tego wyrazu twarzy-pomyślała- kiedy ostatnio? A no tak, wtedy jak byliśmy jeszcze dziećmi, zawsze miał taki wyraz twarzy,kiedy mówił z taką pewnością w głosie,że uda nam się wydostać z systemu R.- ironia losu,że to właśnie on został tam i kontynuował budowę- Przypomniała sobie te wszystkie lata bez niego, te wszystkie dni, w których o nim myślała, oraz o reszcie towarzyszy, których była zmuszona wtedy porzucić. Pamiętała,że tęskniła za nim i nie jeden raz chciała go stamtąd wydostać, albo chociaż zrozumieć, co się dzieje? Wtedy jeszcze nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest on kontrolowany przez Zerefa, nie miała pojęcia, czemu nagle zaczął zachowywać się w ten sposób.
Po raz kolejny spojrzała na niego- To pewne siebie spojrzenie, chciałaby częściej takowe u niego widzieć. Hm… ciekawe o czym teraz myśli?- pomyślała i uśmiechnęła się, mimo, że zdawała sobie sprawę z tego,że chłopak tego nie zauważy.
- Tutaj się zatrzymamy- skwitowała Erza- Dziewczyny przygotują coś do jedzenia, a chłopcy niech pójdą po drewno i rozpalą ognisko, a także rozłożą namioty.
Po zjedzeniu posiłku Erza udała się w głąb lasu, postanowiła wykorzystać tę krótką chwile, kiedy Akira i Natsu postanowili urządzić sobie krótki sparig- ale znając ich to pewnie potrwa z pół nocy- pomyślała. położyła się na małym pagórku i spojrzała w niebo. Wyglądało tak pięknie, było czyste bez choćby jednej chmurki, całe oblane gwiazdami, migoczącymi na przemiennie jak lampki choinkowe.
- Erza… – dobiegł ją cich głos zza pleców. Obróciła się zaskoczona,że ktoś ją tu odnalazł i zobaczyła Go, jego piękne niebieskie włosy połyskiwały w świetle księżyca, a jego kocie oczy lśniły nawet jaśniej niż miliony gwiazd na niebie.
- Jellal… co tu robisz?- zapytała lekko zmieszana.- Czy coś się stało?
- Nie… a przynajmniej nie zupełnie, ale chciałbym z tobą porozmawiać- powiedział, po czy usiadł obok dziewczyny. Spojrzał na nią, w tym momencie wyglądała tak bezbronnie i uroczo zarazem, jeden kosmyk włosów poleciał jej na twarz, więc chłopak automatycznie schował go jej za ucho, gdy zobaczył jej zaskoczony wzrok, szybko cofnął rękę i wyszeptał szybkie przeprosiny pod nosem.
Erza patrzyła na niego niepewnie, nie wiedziała co powiedzieć, czuła się tak jakby na chwile zapomniała jak się mówi. Serce trzepotało jej w piersi, niczym ptak uwięziony w klatce, nigdy wcześniej się tak nie czuła. Po chwili odzyskała głos i odezwała się, mimo to jąkała się trochę.
- Ano…to…. ummm… o czym chciałeś porozmawiać? – wykrztusiła w końcu.
Jellal nie odzywał się przez chwile, tylko patrzył na nią i jak grom z jasnego nieba zrozumiał teraz tak oczywistą rzecz. – Ona jest najpiękniejszą kobietą,jaką widziałem w życiu- myślał – Nic dziwnego,że jej imię było jedyną rzeczą jaką pamiętałem mając amnezje, oraz to,że z tego imienia płynęło tyle ciepła.- Wciąż się jej przyglądał teraz jej policzki przybrały niemal kolor jej pięknych szkarłatnych włosów, które delikatnie opadały na jej ramiona, mierzwione przez lekki wiatr. Jej oczy, czekoladowe i głębokie jak studnia bez dna, bez problemu mógłby się w nich zgubić. Miała na sobie fioletową sukienkę, tą samą, którą nosiła, wtedy, gdy mieli się pocałować o raz pierwszy.
- Wszystko w porządku?- dziewczyna ponowiła pytanie, czym wyrwała go z rozmyślania.
- Tak, po prostu chciałem spędzić z tobą trochę czasu, dawno nie mieliśmy chwili dla siebie- wyznał w końcu.
- Tak to prawda,ponieważ ciągle mnie unikasz- skwitowała dziewczyna.
- Słucham? Że niby to ja ciebie unikam?- popatrzył na nią dziwnie.
- Tak, a niby kto?- zapytała zaskoczona.
- Naprawdę cię to tak dziwi? Przecież cały czas spędzasz ze swoim nowym „przyjacielem” Akirą.- odpowiedział zirytowany chłopak, a słowo przyjaciel wypowiedział z nutką sarkazmu.
- I co z tego? Kto ci broni do nas dołączyć?- zapytała naburmuszona Erza, nie rozumiała ani tonu, ani reakcji chłopaka.
- A ty serio myślisz,że mam ochotę spędzać czas z waszą dwójką?
- A dlaczego by nie?
- Nie żartuj sobie ze mnie- prychnął.
- O co ci chodzi? Dlaczego się tak zachowujesz?
- Heh…naprawdę nie wiesz? Czy tylko udajesz?
- Co niby miałabym udawać?
- Rany… mówisz poważnie? Naprawdę tego nie zauważyłaś?
- Niby czego?- zapytała autentycznie zaskoczona dziewczyna.
- Tego,że Akira jest w tobie zakochany?- wypalił w końcu.
- Słucham? O czym ty mówisz?- powoli zaczynała rozumieć w którą stronę zmierza ta rozmowa.
- Naprawdę nie wiesz?- zaśmiał się chłopak bez wesołości w głosie.- Erza może cie poniosę, albo wezmę na barana, Erza to danie,które ugotowałaś jest przeee pyszne, Erza, a może mógłbym spać z tobą w jednym namiocie?- zaczął przedrzeźniać adoratora swojej ukochanej – No błagam.
- A ty czemu to niby wiesz?
- Bo wiem.
- Ale skąd?
- Eh… bo widzę jak on na ciebie patrzy… ja… ja dobrze znam to spojrzenie.- wykrztusił w końcu.
- Niby skąd?
- Zgadnij- w końcu odważył się na nią popatrzeć, była całkowicie zbita z pantałyku, miała lekko rozchylone usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała co.
- O czym ty mówisz?- spytała spokojnym,lecz pewnym głosem.
- Przecież dobrze wiesz co do ciebie czuje Erza, od zawsze.- wyznał.
- Co? Ale jak to? Skąd niby miałabym wiedzieć? Od kiedy tylko dołączyłeś do gildii unikałeś mnie, rozmawialiśmy zaledwie parę razy- zastanowiła się przez chwile- w sumie to nawet nie można nazwać tego rozmową, zamieniliśmy zaledwie parę zdań. Ty… dlaczego… czemu mi nie powiedziałeś?
-Bo nie było ku temu dobrej okazji.- odpowiedział prosto, z nutką przygnębienia w głosie.
- Ale jak? To niemożliwe? Więc dlaczego, kiedy ostatnim razem zbliżyliśmy się do siebie to oznajmiłeś mi,że masz narzeczoną? – pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Ehh…przyznaję to było głupie, szczerze mówiąc to była najgłupsza rzecz jaką w życiu zrobiłem. Zrozum jednak,że wtedy myślałem zupełnie inaczej. Chciałem się ukarać za wszystko co zrobiłem… co tobie zrobiłem, a nie znałem dla siebie lepszej kary niż fakt,że mnie przy tobie nie będzie. Uważałem,że nie zasługuję na ciebie, szczerze mówiąc wciąż tak myślę,ale nic nie poradzę na to, że nie mogę  patrzeć na to jak on z tobą flirtuje, po prostu coś się wtedy we mnie gotuje.
- Hehe- zaśmiała się lekko- Chcesz mi powiedzieć,że jesteś zazdrosny?
- Co? Że niby ja? Daj spokój.- ale po chwili zastanowienia odpowiedział szybko i poważnie, pewnym głosem- Tak Erza, jestem zazdrosny.
- Dlaczego nic mi wcześniej nie powiedziałeś?- zapytała lekko rozbawiona, widząc jego minę.
- Bo nie wiedziałem co czujesz…w sumie to nadal nie wiem co czujesz.- wyznał lekko zawstydzony.
- A czy to nie oczywiste? – zapytała, po czy dodała po chwili- myślisz,że dlaczego nie chciałam z tobą walczyć w wieży R, mimo,że wiedziałam,że jesteś kontrolowany przez Zerefa i nie jesteś sobą? Myślisz,że dlaczego uwierzyłam Ci, gdy mi wtedy powiedziałeś,że wciąż masz swoją świadomość i próbujesz pokonać Zerefa?- rozpłakała się, ale mówiła dalej- A myślisz,że dlaczego nie chciałam żebyś zginął, kiedy zorientowałam się,że masz amnezje? Albo czemu nie chciałam, by rada magiczna cię zabrała i zamknęła w celi, albo jeszcze gorzej- po tych słowach aż ją przeszły ciarki- Ale nadal kontynuowała lekko łkając- A czemu niby, gdy spotkaliśmy się po 7 latch, powiedziałam ci,że ci wszystko wybaczam i obiecałam,że będę cie traktować jak dawniej- teraz rozpłakała się już na dobre- Jak myślisz? Po co to wszystko?
Jellal patrzył oniemiały jak jego ukochana płacze, przytulił ją mocno do siebie i próbował jakoś pocieszyć. Kołysali się delikatnie, ale nie odzywali ani słowem. Chłopak pomyślał sobie- Jak ja mogłem być taki ślepy i głupi? Rzeczywiście, przecież ona zrobiła dla mnie więcej niż ktokolwiek inny kiedykolwiek zrobił.- Tak bardzo było mu teraz głupio i przykro,że doprowadził ją do płaczu- po raz kolejny- pomyślał.
Gdy Erza już się uspokoiła, odsunął ją lekko od siebie, na długość ramienia. Wciąż tulił ją w ramionach, trzymał jak najdrogocenniejszy skarb.Złapał jej twarz w dłonie i delikatnie przyciągnął do siebie.
- Co robisz? -Zapytała lekko speszona dziewczyna i zarumieniła się jeszcze bardziej.
- Chciałbym dokończyć to, co zaczęliśmy ostatnim razem, gdy miałaś na sobie tą sukienkę- uśmiechnął się lekko.
Erza przytaknęła delikatnie, zbliżyła twarz do jego i odwzajemniła jego pocałunek z pełną mocą i uczuciem.
W międzyczasie Natsu i Akira właśnie kończyli swój trening.
- Gdzie się podziała Erza?- zapytał Akira zgromadzonych.
- Nie mam pojęcia… ooo Jellala też gdzieś wywiało- odpowiedział Natsu.
- Słucham? O czym ty mówisz? Jak to go nie ma?-  powiedział lekko poddenerwowany  chłopak. – Chcesz mi powiedzieć,że oni przez ten cały czas są razem?- zerwał się na równe nogi i postanowił poszukać zaginioną parę.
W tym czasie w lesie Erza i Jellal spędzali najcudowniejsze chwile w swoim życiu, nareszcie razem. Leżeli przytuleni, oparci o pień jednego z pobliskich drzew. Chłopak głaskał delikatnie dziewczynę po włosach i całował w głowę. Po pewnym czasie zasnęli. Leżeli tak przytuleni połowę nocy, jakby nie miało być jutra, zanim zostali brutalnie obudzeni i musieli powrócić do rzeczywistości.
- A, więc tu jesteście- wykrzyczał Akira na pół lasu- Erza martwiłem się o ciebie- i nieproszenie mocno przytulił do siebie dziewczynę. Ona natomiast była jeszcze zaspana i nie bardzo wiedziała, co się dzieje. Po chwili jednak odsunęła się gwałtownie od chłopaka i powiedziała- Nic mi nie jest. Wszystko w porządku, naprawdę. Po prostu zasnęliśmy, to wszystko-powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Po prostu zasnęliście?- wymruczał zdegustowany chłopak, a po chwili dodał cicho pod nosem-Dobrze wiedzieć.
Cała trójka wróciła to obozowiska, zanim jeszcze zdążyli wyłonić się z lasu, Jellal złapał Erzę za rękę i uśmiechnął się do niej czule. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i razem wyszli zza drzew.
- Oni się llllubią- powiedział Happy i wzleciał do nieba.
- No no kogo ja tu widzę… wow Lucy patrz- zawołał zaskoczony Natsu i pokazał na połączone ręce przybyłej pary.
- Oj Natsu, z ciebie to naprawdę jeszcze jest dzieciak- westchnęła dziewczyna i obdarzyła przyjaciółkę uśmiechem, który mówił- bądź szczęśliwa.
- Nareszcie!!!- wyskoczyła Meredy i rzuciła się w ramiona Jellalowi- Wreszcie się odważyłeś- powiedziała mu do ucha.
Chłopak odsunął się trochę speszony całą tą sytuacją. Nie był przyzwyczajony do tego,że inni zwracają na niego uwagę, lecz w tym momencie był tak bardzo szczęśliwy, że nawet to mu nie przeszkadzało.
Następnego dnia cała drużyna wyruszyła w dalszą podróż. Kiedy odnaleźli kryjówkę Fantasy Five, wszyscy stoczyli trudną i bardzo wyczerpującą walkę. Niestety  zostali rozdzieleni i każdy musiał zmierzyć się z osobnym przeciwnikiem, jedynie Erza i Akira połączyli siły przeciwko liderowi mrocznej gildii. Niestety nawet to na niewiele się zdało, gdyż w trakcie trwania walki Erza została uprowadzona. Teraz reszta przyjaciół próbowała obmyślić plan jak odbić przyjaciółkę. Najbardziej tym wszystkim przybity był Jellal, chodził nerwowo w koło i wydeptywał kolejną ścieżkę na trawie.
- Jak to w ogóle możliwe? Czemu jej nie pomogłeś? Przecież byłeś obok. Jak mogłeś pozwolić na to by ją porwali… co? Akira!!! – wykrzyczał Jellal. Z reguły był bardzo opanowany i spokojny, ale teraz sam nie wiedział, co się z nim dzieje. Był po prostu wściekły. Wściekły na Akirę,że jej nie pomógł, na mroczną gildię. Jednak najbardziej zły był na siebie- jak ja mogłem pozwolić im ją zabrać?-pomyślał- teraz, kiedy powiedziałem jej co do niej czuje,kiedy dowiedziałem się,że ona czuje to samo- łzy zaczynały się pojawiać w oczach chłopaka- właśnie teraz, kiedy uświadomiłem sobie jak bardzo ją kocham, nie mogę jej stracić…. po prostu nie mogę- powstrzymał łzy i powiedział- Na pewno cie uratuje Erza.
- Wszyscy ją uratujemy, nie martw się Jellal, Erza jest silna, poradzi sobie.
- Aye sir- skwitował Happy.
- Już po ciebie idziemy Erza- wymruczał pod nosem niebieskowłosy chłopak.
Obudziła się w jakimś ciemnym i cichym miejscu. Wszystko ją bolało. Przypomniała sobie,że walczyła z Fantasy Five, ale potem pustka. Powoli otworzyła oczy i próbowała sobie przypomnieć jak się tu znalazła. Chciała zrobić krok na przód, ale dopiero wtedy uświadomiła sobie,że jest przypięta jakimiś łańcuchami do ściany. Łańcuchy oplatały jej nadgarstki i kostki, na dodatek były to łańcuchy pochłaniające moc magiczną. Nie dość,że nie mogła użyć magii to jeszcze z sekundy na sekundę traciła siły. Zamknęła oczy i pozwoliła sobie powrócić do najwspanialszych chwil swojego życia. Nie miała łatwego dzieciństwa, jako niewolnica w systemie R była siłą zmuszana do pracy, ale dalsze lata wynagrodziły jej to cierpienie. Dołączyła do najlepszej gildii na świecie, miała rodzinę która ją kochała. Przypomniała sobie misje na, które wyruszyła razem z Natsu, Happym, Lucy i Greyem. Przypomniała sobie, jak dobrze bawiła się ze swoimi przyjaciółmi. Na koniec powędrowała wspomnieniami do minionej nocy, w końcu wyznała Jellalowi, co do niego czuje i dowiedziała się,że jego uczucia niczym nie różnią się od jej własnych – nawet przeżyłam swój pierwszy pocałunek…teraz mogę umrzeć- westchnęła i uśmiechnęła się lekko.
- Jellal… przyjaciele.. bądźcie bezpieczni- powiedziała po czym opadła z resztek sił i straciła przytomność.
Przyjaciołom w końcu udało się odnaleźć miejsce przetrzymywania Erzy, nie było to takie proste, dlatego wysłali Happiego na zwiady, z powietrza mógł zobaczyć znacznie więcej. Kiedy dotarli do kryjówki, rozdzielili się. Jellal postanowił znaleźć ukochaną, a reszta z Natsu na czele zajęła się walką. Co prawda Akira proponował,że będzie mu towarzyszył,ale chłopak nie skorzystał z tej propozycji. Wciąż był zły na kolegę z drużyny, dobrze wiedział,że nie powinien, bo najprawdopodobniej gdyby znalazł się na jego miejscu również nie mógłby nic zrobić.Lecz mimo wszystko nic nie mógł poradzić na swoje uczucia. Nigdy wcześniej się tak nie czuł. Nigdy nikt nie był dla niego tak ważny, jak ona. Tylko ona się dla niego liczyła od zawsze, ale tak naprawdę dopiero teraz sobie to uświadomił. Wparował do lochów niczym strzała, przebiegł szybko obok klatek i nagle zatrzymał się oniemiały poczuł,że serce zaraz mu pęknie,kiedy ujrzał Erzę. Jej ciało zwisało bezwładnie z łańcuchów, głowę miała opuszczoną na piersi tak,że nie było widać jej twarzy, włosy opadały kaskadami na jej ramiona i plecy.
- Erza… skarbie….- głos mi się załamał od powstrzymywanych łez.
Szybko wyważył pręty w klatce i wszedł do środka, pozbył się łańcuchów i wziął ukochaną w ramiona, teraz nie mógł już powstrzymać kropel spływających z jego oczu na twarz dziewczyny.
- Erza… proszę cie nie zostawiaj mnie… błagam…otwórz oczy- mówił, pomiędzy łzami- nie mogę cię stracić…. jesteś dla mnie najważniejsza, rozumiesz… najważniejsza.- dalej płacząc oparł głowę o jej czoło.
- Erza… kocham cie- wyznał cicho i pocałował ją.
Poczuł jak jej ciało napręża się pod jego dotykiem, podniósł głowę i napotkał jej piękne oczy,które teraz parzyły na niego z taką miłością,że aż serce mi się ścisnęło.
- Erza
- Jellal…. ja też cie kocham- wyznała, po czym uniosła lekko głowę, aż ich usta ponownie się spotkały.
Tym razem ich pocałunek był bardziej namiętny od poprzedniego. Całowali się tak, jakby nikogo innego nie było, jakby nic innego nie miało znaczenia. Byli tylko ona i on. Razem. Nic innego się nie liczyło. Gdy po paru minutach wrócili do rzeczywistości, chłopak wyniósł ją z lochów. Dołączyli do reszty przyjaciół, którzy zdążyli już się uporać z wrogami.
- Erza nic ci nie jest, tak się  ciesze- pierwszy podbiegł do nich Akira.
- Nie, już wszystko w porządku- oznajmiła dziewczyna nie spuszczając wzroku z niosącego ją chłopaka.
Wtedy to do niego dotarło. Akira zatrzymał się nagle i zrozumiał- ona naprawdę go kocha- westchnął- i tylko jego. Widać to w każdym jej spojrzeniu, geście, w każdym uśmiechu.
- Udało ci się Jellal- powiedziała Meredy i uśmiechnęła się do nich szeroko.
Po powrocie do gildii, Jellal postanowił odprowadzić Erzę do akademika. Wiedział,że jest zmęczona i potrzebuje odpoczynku. Szybko wszedł na górę po schodach, otworzył drzwi do jej pokoju i położył ja na łóżku. Usiadł obok niej i głaskał ją po włosach, spała. Zasnęła w jego ramionach, gdy wyruszyli z powrotem do gildii, spała przez całą podróż- nic dziwnego te łańcuchy wyssały z niej całą magię i energie- pomyślał. Kiedy już zamierzał wstać czyjaś ręką go powstrzymała. Obrócił głowę, a Erza szybko skradła mu całusa. Uśmiechnęła się do niego czule i powiedziała- a gdzie ty się wybierasz?
- Erza… zaczął się jąkać- myślałem,że śpisz, musisz odpocząć.
- Ile mam odpoczywać? Przecież spałam przez całą drogę powrotną, już wystarczająco wypoczęłam- powiedziała dziewczyna i puściła do niego oko- poza tym- kontynuowała- już dawno nie miałam tyle siły.
I zanim się zorientował już siedziała na nim okrakiem. Spojrzał w górę i spotkał jej oczy. Połyskiwały piękniej niż gwiazdy na niebie, obdarowała go jednym z najpiękniejszych uśmiechów, jej włosy rozsypały się w około nich, dając im wrażenie większej intymności. Nie mógł uwierzyć w to,że ta piękna, silna,odważna i wyjątkowa kobieta kocha właśnie jego. Był tak bardzo szczęśliwy. Pocałowała go delikatnie, a on oddał jej pocałunek.
Dziewczyna podniosła na chwilę głowę przerywając pocałunek. Spojrzała w dół na swojego ukochanego, który teraz leżał pod nią poddając się jej każdemu pocałunkowi i dotykowi. Nagle zrobiła się czerwona na twarzy- co ja wyprawiam- pomyślała. Nigdy nie zdawała sobie sprawy z tego, że będzie zdolna do czegoś takiego. Ale to uczucie, które wypalało ją w tym momencie było silniejsze od zdrowego rozsądku. Wtopiła palce w jego włosy i wpiła się w niego ustami. W tej chwili zapragnęła, by ta chwila trwała wiecznie.
W ten o to sposób Erza i Jellal spędzili razem swoją pierwszą noc.
2 lata później 
- Nie biegnij tak szybko Elzo- wołał za synkiem Jellal
– Ale tato, dzisiaj jest ostateczny pojedynek wujka Natsu i wujka Greya.
– Tak samo jak codziennie- powiedziała Erza uśmiechając się do swojego 2-letniego synka
– Nieprawda, tym razem wujek Natsu powiedział,że na pewno wygra, muszę to zobaczyć pospieszcie się mamo tato.
Już, już idziemy- powiedziała Erza.
Kiedy weszli do gildii, walka już trwała. Zarówno Natsu jak i Grey wyglądałi na zmęczonych. Całe fairytail im kibicowało.
– Paniczu Grey na pewno wygrasz, Juvia w ciebie wierzy.
– Dajesz Natsu, nie poddawaj się Grey-zawołała Lucy.
Erza i Jellal podeszli do Lucy i Juvii, które siedziały przy stoliku obok wejścia.Dopiero teraz wszyscy dostrzegli,że Erza trzyma na rękach ich nowo narodzoną córeczkę.
– Ojej jaka ona jest śliczna- zachwycała się Lucy- jak ma na imię?- spytała po chwili.
– Juka- odpowiedziała z uśmiechem Erza, przyglądając się małemu zawiniątku, które trzymała na rękach.
– Jakie ładne imię- powiedziała Wendy podchodząc bliżej.
– Juvia urodzi 10 takich dzieci Paniczowi Greyowi albo jeszcze więcej.
W tym momencie wszyscy dostrzegli nowo przybyłą rodzinę. Nawet Natsu i Grey przerwali walkę, by zobaczyć co to za zamieszanie się zrobiło przy jednym ze stolików. Po chwili podeszli tam także Mira i Akira,którzy trzymali się za ręce. Gdy Jellal to zobaczył to trącił lekko żonę. Erza popatrzyła w wyznaczonym kierunku i powiedziała- najwyraźniej zawsze podobały mu się silne kobiety.
Wtedy podszedł do nich Laxus, od niedawna został mistrzem gildii.
– No to witamy w rodzinie fairytail Juka- kiedy to mówił przybił na jej małym ramionku emblemat gildii.
Potem wszyscy zaczęli świętować przybycie nowego członka ich rodziny. Zaczęły się śpiewy, tańce. Elzo bawił się z Asuką, która pokazywała mu jak rodzice nauczyli ją korzystać z pistoletu korzystając przy tym z magi.
Natsu i Greyowi udało się w koncu dopchać do nowej członkini gildii.
– Ale fajne dziecko… o ma włosy po tobie Erza, tak jak Elzo po Jellalu- powiedział Natsu po czy zwrócił się do blond przyjaciółki- Lucy spójrz, może my też sobie sprawimy takiego bobasa, co ty na to- powiedział Natsu uśmiechając się do niej szeroko.
– Co?…o..o czym ty mówisz Natsu? Jak..Jakie dziecko?- zapytała zawstydzona Lucy.
– Hm… ciekawe po kim miałoby kolor włosów… a i czy potrafiłoby ziać ogniem- zastanawiał się chłopak na głos.
– Haha proszę cie i myślisz,że Lucy będzie chciała być z takim młotkiem? Zapomnij?- powiedział wyzywająco Grey.
– Że niby to ja nie będę mógł znaleźć sobie dziewczyny? Uważaj, bo ciebie ktoś będzie chciał… tzn, no wiesz ktoś normalny- i w tym momencie wskazał palcem  na deszczową kobietę.
– Czy Pan Natsu właśnie obraził Juvie?- spytała Juvia, wyglądająca jak chmura gradowa.
– Co? Nie.., Juvia mi chodziło o to,że nikt normalny by go nie pokochał… rozumiesz?
– Nienormalna… Juvia…nienormalna- zdenerwowała się jeszcze berdziej.
– Haha… Natsu już lepiej się nie pogrążaj- zaśmiał się Grey.
– Coś ty powiedział?- wyskoczył na niego Natsu, a ich walka zaczęła się od nowa.
Erza spojrzała na Jellala w tym samym momencie, co on spojrzał na nią. Uśmiechnęła się promiennie, a on odpowiedział jej tym samym uśmiechem.- Jesteśmy w domu- pomyśleli równocześnie i przytulili się do siebie.




Z góry przepraszam Was za wszystkie błędy, oraz proszę o wyrozumiałość, bo to moje pierwsze opowiadanie ;-) . Mimo wszystko mam nadzieję,że Wam się spodoba :-) . Pozdrawiam wszystkich.
Dołączyłam jeszcze parę obrazków,które moim zdaniem pasują do tego opowiadania ;)