środa, 21 lutego 2018

15- Jesteś najważniejsza (Rinmaru)- rozdział 4- CO MU SIĘ STAŁO?!!!!


Zwykle ludzie, którzy śpią wyglądają bardzo spokojnie, jednak nie on. Delikatnie odgarnęłam włosy z jego twarzy i przeraziłam się, gdy na mojej dłoni dostrzegłam krew. Był tak poważnie ranny, a ja nie wiedziałam co robić. Kaede była właśnie poza wioską, więc nie miałam do kogo się zwrócić. Z resztą nie było na to czasu, wiedziałam, że w jego stanie liczy się każda sekunda. Całe szczęście, że miałam przy sobie bandaże, gdyż Kohaku zranił się poprzedniego dnia, więc nosiłam go przy sobie. 
Opatrzyłam jego klatkę piersiową, chociaż trochę tamując krwotok. Całe szczęście najwyraźniej zmierzał w kierunku domu Kaede i mojego, bo nie dzieliła nas teraz od niego duża oległość.Jakoś udało mi się przenieść go do środka. Położyłam go na macie, niedaleko ogniska. Nie mogłam być pewna, tego czy nie został otruty, co za tym idzie nie będzie miał gorączki oraz dreszczy. Wzięłam apteczkę, którą Kagome-sama przyniosła kiedyś ze sobą ze swoich dziwnych czasów i odszukałam gazy oraz bandaże. Wiedziałam, że odwiązywanie pierwszego opartunku jest bez sensu, gdyż zasklepiona już rana jedynie się otworzy, jednak nie mogłam ryzykować tego, że może być zanieczyszczona, co za tym idzie może wdać się zakażenie, jeśli jej nie przemyje. Dlatego najdelikatniej jak tylko potrafiłam odwiązałam bandaż oraz ściągnęłam jego kimino i odrzuciłam na bok. Namoczyłam kilka ścierek w wiadrze z wodą i przemywałam ranę. 
Była tak głęboka. Wyglądało to tak jakby ktoś wbił mu coś ostrego i długiego w klatkę piersiową. Całe szczęście po prawej, nie lewej stronie. Ale i tak stracił tak mnóstwo krwi, jest taki blady. Kiedy skończyłam go obmywać to z wdzięcznością ujrzałam, że skóra nie zmieniła koloru, co znaczyło, że nie został otruty. Wzięłam gazę i nałożyłam na nią maści, którą sporządziłam dziś rano i przytknęłam do rany. Nie byłam pewna czy stracił już prawie całą krew czy rana zaczęła się goić, lecz krew już prawie przestała lecieć. 
Powoli podniosłam go do pozycji siedzącej. Kucnęłam za nim i zaczęłam owijać go bandażem. Kiedy już skończyłam położyłam go z powrotem, po czym przykryłam kocem, aby nie zmarzł. Dodałam chrustu do ognia, po czym wyszłam z domku i napełniłam wiadro świeżą, czystą wodą, namoczyłam inną szmatkę i zrobiłam mu okład na czoło. Usiadłam przy nim i w duchu modliłam się o to, by się obudził. Nie mogłam stracić i jego. Wyraz jego twarzy się zmienił, rysy jakby złagodniały. Gdyby nie te wszystkie opatrunki pomyślałabym, że po prostu śpi.
- Aki proszę cię wytrzymaj. Kiedy wróci Kaede-sama na pewno coś zrobi. Pomoże ci i szybko wydobrzejesz dlatego nie możesz się poddawać, dobrze? Jesteś moim pierwszym prawdziwym pacjentem, jak by to o mnie świadczyło? Nawet nie wiedziałam w którym momencie zaczęłam płakać. W ogóle bym się nie zorientowała, gdyby jedna z łez nie spadła na jego twarz. Wtedy, tamtego dnia w którym nie byłam w stanie nawet poradzić sobie z jednym marnym yokai, dnia w którym to właśnie Aki mnie uratował obiecałam sobie, że nie będę więcej płakać, więc dlaczego teraz nie mogę przestać?
- Aki, błagam ocknij się- pochlipywałam- proszę otwórz oczy. Nie zostawiaj mnie, błagam- przytknęłam głowę do jego piersi. Poczułam ruch. W pierwszej chwili myślałam, że tylko mi się zdawało,jednak gdy podniosłam głowę ujrzałam jak jego oczy się otwierają. Z początku jego wzrok był zamglony i domyśliłam się, że nie widzi wiele, jednak później zamrugał a jego spojrzenie spoczęło na mnie
- Aki!- zawołałam uradowana- wiedziałam, że najgorsze jeszcze przed nami, lecz cieszyłam się mogąc zobaczyć, że się obudził. Przynajmniej teraz miałam pewność, że nie umierał, że walczył o życie.
- Rin?-wyszeptał tak cicho, że ledwo mogłam go usłyszeć- niemożliwe
- Tak to ja- powiedziałam. Zaczął się podnosić, ale powstrzymałam go 
- Nie podnoś się, jeszcze za wcześnie na to, aby wstawać. Jesteś poważnie ranny, szczerze mówiąc to cud, że żyjesz, więc nie waż mi się tego zaprzepaścić, rozumiesz?- łzy ciągle ciekły mi po policzkach, jednak tym razem to były łzy szczęścia. Na jego twarzy pojawił się grymas, który miał być chyba typowym dla niego drwiącym uśmieszkiem
- Nic się nie zmieniłaś- stwierdził
- Ej..a to co miało niby znaczyć?- mogłam usłyszeć pretensje w swoim głosie. Ale fakt, że zaczyna się ze mną droczyć oznacza, że nic mu nie jest. Wytarłam oczy i wreszcie przestałam płakać.
- Gdzie ja jestem?
- W wiosce, a konkretnie u Kaede-sama. Pamiętasz jak się tu znalazłeś?
- Pamiętam jedynie, że szedłem przez las, aż dotarłem do wioski. Zobaczyłem cie...a potem pustka
- Nic dziwnego...straciłeś przytomność
- Chcesz przez to powiedzieć, że sama mnie tu przyniosłaś? Gdzie Kaede?
- Jest poza wioską. Odbiera poród. A odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie to tak sama cie tu przyniosłam. Widzisz jestem znacznie silnijsza, niż na to wyglądam
- Heh..właśnie widzę- kąciki jego ust uniosły się lekko w półuśmiechu 
- Kpisz sobie ze mnie, prawda? Nie wierzysz mi?
- To nie tak, że ci nie wierzę po prostu, dziękuje- powiedział, a w jego głosie można było usłuszeć szczerość, wdzięczność, a nawet nutkę szacunku. To było dla mnie dziwne i dość niecodzienne. Aki nigdy, ale to przenigdy za nic nie dziękował, a przynajmniej nie mi. 
- Ee..nie ma za co. Po prostu leż i odpoczywaj do momentu w którym Kaede-sama nie wróci, bo jeśli w międzyczasie umrzesz to będzie na mnie- nagle zrobiło mi się jakoś głupio, nieswojo i niezręcznie. Dopiero teraz mogłam wyraźniej mu się przyjrzeć. W sumie to nie było go ponad pół roku. Zmienił się, trochę wydoroślał, ale chyba jedynie z wyglądu. Miał dłuższe włosy. Czarne kosmyki opadały mu na oczy. Rysy twarzy również trochę zmężniały. Obiektywnie stwierdzając jest przystojny. Wcześniej nie zwracałam na to uwagi, ale teraz, gdy jestem starsza, prawie dorosła nie mogę tego zignorować. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że on wciąż mi się przygląda
- Co jest? Mam coś na twarzy?
- Nie, po prostu ty też się nieco zmieniłaś. Nie wyglądasz już jak dziecko
- Bo nim nie jestem! Rany...ile razy mam to jeszcze powtarzać, aż w końcu to do ciebie dotrze?
- Teraz już wierzę...wiesz tęskniłem za tobą
- Nie patrz tak na mnie! Powinieneś się zdrzemnąć, aby odzyskać siły. Gdy Kaede-sama wróci przyprowadzę ją do ciebie od razu
- Przecież to jest jej dom. Gdy wróci to właśnie tutaj..-powiedział słabo
- Ano tak racja. Ja głupia. Ahh czemu przy nim zawsze robię z siebie kretynkę?! Zmieniłam mu okład, przy okazji dotykając czoła
- Hm...wygląda na to, że nie masz gorączki. Dobrze muszę wyjść na chwile zebrać zioła. Za niedługo wrócę, idź spać- już się podnosiłam jednak on złapał mnie za rękę i zatrzymał
- Coś się stało? Gorzej się czujesz?
- Czy możesz ze mną zostać dopóki nie zasnę? Teraz to już kompletnie zgłupiałam. Najpierw podziękował, a teraz jeszcze to? To kompletnie nie jest w jego stylu
- Eh ty się na pewno dobrze czujesz? Jesteś pewien, że nie masz gorączki? Ale on nie odpowiedział. Cały czas trzymał moją dłoń. Całkiem mocno jak na kogoś kto otarł się o śmierć. Wygląda na bardziej spokojnego i zrelaksowanego, ale nie do końca. Nie mogłam mu tego odmówić, prawda? Jest wykończony. Świadczy o tym też fakt, że zasnął w przeciągu zaledwie kilku sekund. Mimochodem odgarnęłam mu włosy z oczu, a przed wyjściem jeszcze sprawdziłam opatrunek. Trochę przesiąknął krwią, ale na szczęście nie dużo. Wygląda na to, że rana szybko się goi. Teraz muszę tylko przynieść mu coś na odzyskanie sił.

 Wyszłam na zewnątrz i zaczerpnęłam świeżego powietrza. Spojrzałam w niebo. Zdążyło się już ściemnić. Hm...nie mam pojęcia ile czasu minęło od kiedy znalazłam Akiego. Wygląda na to, że Kaede-sama nie wróci na noc. Kiedy zbierałam zioła cały czas nad czymś myślałam. Coś nie daje mi spokoju. Gdzie się podział Izo i reszta? Dlaczego nie wrócili razem z Akim? Co tak właściwie przytrafiło się Akiemu, że jest w takim stanie? Ta rana, to wyglądało tak jakby ktoś dosłownie wsadził mu rękę lub bardziej prawdopodobne łapę w klatkę. 
Obok widniały inne zadrapania świadczące o tym, że walczył z yokai. W dodatku podejrzewam, że silnym skoro skończył w takim stanie. Kiedy miałam już wszystkie potrzebne składniki wróciłam i zagotowałam wodę w garnku nad palnikiem. Wrzuciłam rośliny i zaczęłam mieszać. Napar powinien być gotowy, kiedy Aki się obudzi. Już nie martwiłam się o to, że może nie przetrwać nocy, gdyż wyglądał znacznie lepiej. Nie był już tak ziemisto blady jak wcześniej, jego twarz nawet nabrała lekkich rumieńców.
 Zmniejszyłam nieco ogień pod miksturą i spróbowałam jej. Smakowała nawet nie najgorzej jak na lekarstwo. Przez jakiś czas po prostu patrzyłam jak śpi, lecz sama także zrobiłam się senna. Jednak to był dzień pełen wrażeń bez dwóch zdań. Z resztą po powrocie do wioski nie miałam jeszcze czasu na odpoczynek. Rozłożyłam posłanie obok niego i położyłam się. Nawet nie wiem w którym momencie zasnęłam.
Aki już czuje się lepiej, więc Rin może chwilę odpocząć. Tylko wciąż nie wie co się stało jej najlepszemu przyjacielowi. Z kim walczył skoro skończył w takim stanie? Gdzie Izo i pozostali?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Hej, jeśli przeczytałeś/aś proszę zostaw po sobie jakiś znak. To nie potrwa długo, a dla mnie jest to dowód na to, że Ktoś tu zagląda :D