sobota, 30 stycznia 2016

Opowiadanie w realu- postaci

Ayano Scarlet- młodsza siostra Erzy. Chodzi do 3 klasy gimnazjum. Mało odpowiedzialna, typowy lekkoduch na dodatek dość kapryśna. Nie garnie się do obowiązków domowych, ledwo można ją namówić do odrobienia własnego zadania domowego, mimo to jest dobrą uczennicą co zawdzięcza swoich wrodzonym zdolnością do pochłaniania wiedzy niczym gąbka. Nie ma zielonego pojęcia przez co przechodzi jej starsza siostra.

Cana Alberona- koleżanka z klasy Lucy. Nie przyjaźnią się jednak ze sobą blisko. Jest średnią uczennicą i uwielbia alkohol dlatego zawsze wie gdzie są najlepsze imprezy oraz oczywiście na każdej można ją spotkać.

Elie Alberona- młodsza siostra Cany i przyjaciółka z klasy Ayano.

Erza Scarlet- wiceprzewodnicząca w klasie Lucy, jej przyjaciółka. Rozsądna dziewczyna stąpająca twardo po ziemi. Czuje się odpowiedzialna na swoją młodszą siostrę. Stara się jej zastąpić choć pierwiastek ich wciąż nieobecnej rodzicielki. Jak by tego było mało, sama zmaga się z tajemnicą, która z każdym dniem przytłacza ją coraz bardziej.

Gajeel Redfox- słaby uczeń, groźny z wyglądu, ale gdy się go bliżej pozna, da się lubić. Obiekt westchnień Levy. Uwielbia muzykę i jest w tym kierunku bardzo uzdolniony. Potrafi grać między innymi na: bacie, gitarze, pianinie, perkusji. W dzieciństwie przeżył traumę, która ma duży wpływ na jego dalsze życie. Jest dosyć skryty i nie lubi o tym rozmawiać. Do nikogo nie ma tak naprawdę zaufania.

Laxus Dreyar-  najlepszy przyjaciel Greya. Zastępca kapitana w koszu. Jest typem chłopaka, który nie przejmuje się tym, że "światła reflektorów" są zawsze skierowane w stronę Fullbustera. Nie czuje się, że jest w jego "cieniu" z tego powodu. W rzeczywistości ma pasję, którą realizuje i która pozwala mu być po prostu sobą. Pasję, w której niemal wszystkie chwyty są dozwolone.

Jellal Fernandes-  inteligentny i raczej spokojny chłopak. Chodzi do klasy maturalnej. Przyjaźni się z Lokim. Jego młodszym bratem jest Kazuma, który jest jego całkowitym przeciwieństwem- przebojowy,pewny siebie i towarzyski. Fernandes nie jest raczej duszą towarzystwa. Zazwyczaj trzyma się ze swoim wąskim gronem znajomych.

Juvia Lockser- chodzi do klasy maturalnej. Skrycie podkochuje się w Greyu, więc nie przepada za Lucy. Jest chearleaderką i zawsze kibicuje brunetowi. Od lat walczy z nieśmiałością i ma nadzieję, że zbliżenie się do Fullbustera pomoże jej "zabłysnąć" sądząc, że jest to jeden z powodów popularności blondynki.


Kazuma Fernandes- młodszy brat Jellala.Chodzi do 3 kl. gimnazjum. Jego przyjacielem jest Haru. To pewny siebie i towarzyski chłopak, który upodobał sobie Ayano, ponieważ jego zdaniem "zgrywa niedostępną". W rzeczywistości nie traktuje życia poważnie, to samo tyczy się dziewczyny.


Levy McGurden-  najlepsza przyjaciółka Lucy, chodzą do tej samej klasy, są sąsiadkami. Znają się od dziecka i są praktycznie jak siostry. Bardzo inteligentna, lecz trochę nieśmiała dziewczyna. Nikt (nawet blondynka) nie ma pojęcia z czym zmaga się od lat. Ogromna presja ze strony ojca ma swoje konsekwencje.

Lisanna Strauss- młodsza siostra Mirajane. Nie przepada za Lucy, ponieważ zwyczajnie zazdrości jej popularności. Natsu od razu wpadł jej w oko co jest kolejnym powodem nienawiści do Heartfilii, bo chłopak zdaje się dostrzegać tylko tę "dziedziczkę". Skrycie zazdrości nawet swojej starszej siostrze tego, że wszyscy ją lubią.

Lucy Heartfilia- córka bogatego przedsiębiorcy. Najpopularniejsza dziewczyna w szkole, sądzi, że jej życie jest idealne. Spotyka się z Greyem Fullbusterem. Mimo tego, że rok wcześniej straciła najbliższą jej osobę, swoją matkę. Ze wszystkich sił próbuje zachowywać się tak, by nie przynieść wstydu zmarłej. Wszyscy widzą w niej Laylę i oczekują iż będzie taka jak ona. Dziewczyna ma bardzo chłodne relacje ze swoim ojcem, praktycznie w ogóle ich nie ma. Mimo to oszukuje samą siebie i wszystkich dokoła, że przecież mogło być jeszcze gorzej. "Jest idealnie"- powtarza każdego dnia niczym mantrę, a pewnego dnia zaczyna w to wierzyć. Nie ma pojęcia co ją czeka, gdy "drzwi" do jej serca nie tyle otworzy, co wyważy kopniakiem pewien "nowy uczeń". A także, że chłopak skrywa tajemnicę, która wywróci jej życie "do góry nogami".

Mirajane Strauss-  przyjaciółka Lucy z klasy. Bardzo dobra uczennica. Starsza siostra Lisanny. Jest miła, uczynna, pomocna i zawsze uśmiechnięta. Wszyscy ją lubią, co wprawia w kompleksy jej młodszą siostrę. Jest typem osoby, która wychodzi z założenia, że rozmową można wszystko załatwić, a kłótnie nigdy nie prowadzą do niczego dobrego. Ma raczej uległy charakter i łatwo ustępuje. Czy to nie brzmi zbyt pięknie? No właśnie...to nie zdarza się często, ale bywa, iż nawet ona potrafi wybuchnąć, zwłaszcza, gdy sprawa dotyczy jej ukochanej, młodszej siostrzyczki.

Natsu Dragneel- nowy uczeń, typ niegrzecznego chłopca. Drwi sobie z reguł i zasad.Wychowany przez samotną matkę. Jak to zwykle bywa u bad boyów, ma mroczną przeszłość o której wie jedynie garstka osób. To właśnie z powodu wydarzeń z przeszłości został wysłany do ciotki w okresie wakacyjnym, a jego rodzicielka postanowiła, iż najlepszym rozwiązaniem będzie przeprowadzka, tym samym zmiana szkoły i jej zdaniem "toksycznego" otoczenia. Ma świadomość tego co wydarzyło się rok temu i sam zmaga się z tajemnicą, która może zniszczyć nie tylko relacje z jego najbliższymi, ale również jego samego.

Haru Fullbuster- młodszy brat Greya. Chodzi do klasy z Kazumą, przyjaźni się z nim. Towarzyski chłopak z poczuciem humoru. Typowy klasowy "klaun". Nie czuje tak ogromnej presji jak jego starszy brat, więc na ma pojęcia z czym zmaga się Grey. Osobowością bardziej przypomina Lyona, brata, który zginął w wypadku samochodowym.


Grey Fullbuster-najlepszy sportowiec w szkole i najpopularniejszy chłopak. Spotyka się z Lucy. Jego rodzice mają wobec niego bardzo szczegółowo opracowane plany do których chłopak musi się dostosować. Wywierają na nim ogromną presję cały czas porównując go do zmarłego brata.Oczekują od niego perfekcyjnego zachowania, ocen oraz wyników sportowych. Sami zachowują się tak jakby nie zdawali sobie sprawy jak wielki ciężar "położyli" na jego barki.
Loki-  przyjaciel Jellala. Pewny siebie chłopak, który uważa, że żadna dziewczyna mu się nie oprze. Typowy bawidamek. Chodzi do klasy maturalnej. Jest średniej klasy uczniem, ale można na nim polegać. Ukrywa swoją prawdziwą naturę.
Jude Heartfilia- właściciel firmy odzieżowej, ojciec Lucy, poświęca córce mało czasu, typowy pracoholik. Bardzo zmienił się po śmierci żony, którą bardzo kochał. Żyje w konflikcie z krewnymi od strony zmarłej i odgradza od nich córkę.

Kushina Dragneel-  matka Natsu. Sama wychowuje syna. Prowadzi księgarnie. Jest bardzo gościnna. To uczynna i dobra kobieta, która pragnie dla swojego jedynaka wszystkiego co najlepsze. Martwi się jego przyszłością i tym, że wydarzenia z przeszłości "położą się cieniem" na jego życiu. Stara się go chronić, na swój sposób. Ukrywa przed nim prawdziwy powód odejścia jego ojca.

Layla Heartfilia- matka Lucy. Zmarła rok temu w wypadku samochodowym. W młodości chodziła do liceum w którym teraz uczy się jej córka. Była zawsze uśmiechnięta i pomocna. Wszyscy ją lubili i podziwiali. Była nie tylko bardzo dobrą uczennicą, ale także udzielała się w komitetach i brała udział w akcjach charytatywnych. W skrócie "anioł" który wstąpił na ziemię. Bardzo kochała córkę i ostatnie czego chciała to by "jej duch" prześladował Lucy.

No jak na razie to by było na tyle ;), jeśli pojawi się ktoś nowy to oczywiście będę zamieszczać zdjęcia z opisami na bieżąco. Mam nadzieje, że dzięki temu będzie Wam trochę łatwiej "wejść" do historii.

Pozdrawiam - Lu-chan :*


Opowiadanie w realu rozdział 1- Idealne życie

Pomimo tego, że budzik jeszcze nie zadzwonił Lucy otwarła oczy. Przeciągnęła się leniwie po czym ziewnęła. Spojrzała na zegarek stojący na szafce nocnej obok łóżka i przetarła oczy. Właśnie wybiła 7. Dziewczynę zawsze dziwiło to, że budziła się dokładnie pół godziny przed alarmem budzika. Tak było zawsze odkąd pamiętała. Zastanowiła się przez chwilę czy może to mieć jakiś związek z tym, że jej życie jest tak dokładnie zaplanowane. Każda godzina w jej życiu ma swoje przeznaczenie, więc i jej organizm najwyraźniej się do tego przyzwyczaił. Alarm ustawiała w ten sposób tylko i wyłącznie na wszelki wypadek, pomimo tego, że jeszcze nigdy nie udało jej się zaspać. W jej idealnym życiu wszystko miało swoje miejsce, nic nigdy się nie zmieniało, dlatego też Heartfilia nie musiała się obawiać żadnych niespodzianek. Wstała i podeszła do okna, aby odsunąć rolety, uchyliła okno i wyjrzała na zewnątrz. Zapowiadał się piękny dzień z idealną pogodą. Pomimo tak wcześniej godziny słońce już się pokazało i oświetlało łagodnymi promykami jej twarz. Spojrzała w dół, na ogród, który rozciągał się tuż przed nią. Poczuła zapach róż i uśmiechnęła się automatycznie. Jej mama je posadziła kilka lat temu zanim umarła. Zginęła w wypadku samochodowym wracając z pracy pewnego felernego wieczoru. Kilku typków z pod ciemnej gwiazdy którzy wracali z imprezy nie należeli do najtrzeźwiejszych. Pora roku także zrobiła swoje, pamiętała, że była piękna zima zaraz po świętach. Wpadli w poślizg i zderzyli się z jedną z ulicznych lamp. Lucy nie mogła przeboleć tego, że ani kierowcy,ani pasażerom praktycznie nic się nie stało, ona natomiast straciła mamę. Przez głupotę jakiś nieodpowiedzialnych idiotów. Nigdy nienawidziła tak nikogo, jak tamtego kierowcę. Przed wypadkiem mogła śmiało powidzieć, że takich emocji względem kogoś nie odczuwała nigdy. Nie znała nawet znaczenia tego słowa w praktyce. W duchu poprzysięgła sobie, że kiedyś go odnajdzie i on zapłaci za wszystkie krzywdy jakie wyrządził jej i jej ojcu. Normalnie starała się o tym nie rozmyślać, lecz dzisiaj były jej urodziny, to znaczy miałaby je gdyby nadal żyła. Na tę myśl łzy napłynęły jej do oczu, więc zaczęła gwałtownie mrugać, aby je odgonić. Od śmierci mamy nigdy nie płakała. Starała się być silna właśnie dla niej. Jej niezawodnym sposobem na pozbycie się łez był przyklejony do twarzy uśmiech. Sztuczka, którą opanowała do perfekcji. Nie lubiła, gdy ktoś się nad nią użalał. Wiedziała, że to jej w niczym nie pomorze, a tylko przysporzy większego cierpienia. Bo w końcu na tym to polega, kiedy ktoś zaczyna ci współczuć ty uświadamiasz sobie w jak dennej sytuacji się znalazłeś. Odetchnęła głęboko, aby trochę się uspokoić, wdychając przy okazji przyjemną woń kwiatów. Nie miała zamiaru psuć sobie dnia, a już zwłaszcza dzisiejszego. Podeszła do szafy i wyjęła z niej letnią, niebieską sukienkę, po czym podeszła do lustra przy toaletce, aby zobaczyć czy prezentuję się odpowiednio. Pomalowała się i rozczesała włosy, postanowiła ich dzisiaj nie upinać i zostawić rozpuszczone. Przyjrzała się sobie dokładnie, uśmiechnęła do swojego odbicia, po czym stwierdziła,że wygląda lepiej niż się czuje. Zeszła na dół po schodkach do kuchni, po czym zorientowała się, że 30 minut uciekło jej przez palce. Musiałam sterczeć przy tym oknie znacznie dłużej niż przypuszczałam na początku-pomyślała i westchnęła. Z braku czasu postanowiła zjeść szybkie śniadanie. Zrobiła sobie kanapki z dżemem malinowym, a do popicia nalała mleka.Jej tata wyszedł do pracy, więc postanowiła umyć talerzyk i kubek także po nim, ponieważ najwidoczniej spieszył się tak bardzo, że nawet nie zdążył tego zrobić. Była już spakowana z poprzedniego dnia. Stwierdziwszy, że ma jeszcze chwilkę wyszła do ogrodu. Kucnęła przy kwiatach, pochyliła się i wciągnęła przyjemny zapach. Zerwała kilka róż uważając na kolce i zaniosła do kuchni. Nalała wody do wazonu i postawiła na stole w jadalni. W tym momencie usłyszała sygnał sms.
Hej Skarbie, jakby co jestem już w szkole. Mieliśmy trening z chłopakami z samego rana. Czekam na ciebie i całuje.
Po przeczytaniu wiadomości uśmiechnęła się, tym razem naprawdę. To miłe ze strony Greya, że zawsze informował ją o wydarzeniach ze swojego życia i wszystkich nowościach, dlatego też zawsze była na bieżąco, zwłaszcza, gdy chodziło o sukcesy sportowe w koszykówce. Zostało jej pięć minut do wyjścia, pobiegła do pokoju wzięła torbę na ramie, klucze z szafki nocnej i powędrowała do drzwi. Z wieszaka ściągnęła jeszcze różowy sweterek, gdyż podejrzewała, że wróci do domu późnym popołudniem. Wyszła z domu, a w drzwiach było słychać odgłos zamykanego zamka.

Lucy nie musiała długo czekać na przystanku autobusowym, gdyż przyjechał punktualnie jak zawsze. Miała szczęście, że nie miała do niego daleko, gdyż znajdował się parę metrów od jej domu. W momencie w którym wsiadła usłyszała czyjeś wołanie
- Tutaj tutaj. Podniosła głowę i ujrzała swoją najlepszą przyjaciółkę, która machała do niej z drugiego końca pojazdu.
- No chodź, zajęłam ci miejsce.
- Cześć Levy- odpowiedziała, po czym usiadła na miejscu obok. Levy McGurden jest najlepszą przyjaciółką Heartfili od zawsze. Znają się od dziecka i traktują jak siostry. Ich mamy bardzo się przyjaźniły, gdyż chodziły razem do szkoły, a po za tym tak jak teraz dziewczyny, tak i one były sąsiadkami. Dom Levy mieści się po prawej stronie od domu blondynki, tak naprawdę to dzieli je jedynie ogrodzenie. Nie raz, gdy wychodziły na taras ze swoich pokoi to mogły rozmawiać godzinami, bez przejmowania się rachunkami za telefon, gdyż ich balkony dzieliło może, z 1.5 m. A biorąc pod uwagę, że obie miały pokoje na poddaszu to często korzystały z tej metody, kiedy były jeszcze małe i nie miały telefonów komórkowych. To właśnie jej przyjaciółka pomagała jej radzić sobie ze samotnością po odejściu mamy co chwile wymyślając jakieś nowe metody, byle tylko nie miała czasu myśleć nad tym co się stało. Jude Heartfilia jest prezesem największej w mieście firmy odzieżowej. Przywozi je z całego świata, dlatego ciągle wyjeżdża na jakieś delegacje. Rzadko kiedy jest w domu. Nawet, gdy zostaje w mieście to przesiaduje w tym swoim biurze dostateczną ilość czasu, aby skrupulatnie mijać się z córką, i w ten oto prosty sposób wykręcać się od obowiązków rodzicielskich.
- Jakie masz plany na dzisiaj?- spytała blondynka mimochodem.
- A no wiesz,prof. Haring na dzisiaj kazał przynieść wszystkim wywiady, które mieliśmy zrobić z poszczególnymi pracownikami różnych warstw społecznych. Muszę ci przyznać, że to zadanie było ciekawe. To pierwszy z jego dobrych pomysłów od początku roku- powiedziała i puściła jej oczko niebiesko włosa. Blondynka wiedziała, którą prace domową jej przyjaciółka miała na myśli. Sama sporo się namęczyła przy tym wywiadzie, zwłaszcza w tej części w której zrobiła wywiad z tatą. O dziwo udało mu się jednak znaleźć dla córki chwile. Wiedział jednak doskonale, że nie miało to nic wspólnego z ojcowską miłością, czy też zainteresowaniem. Jej rodziciel po prostu przykładał wielką wagę do jej edukacji. Pokładał w niej wielkie nadzieje, dlatego gdy chodziło o szkołę zawsze potrafił wcisnąć ją w swój grafik.Właśnie uświadomiła sobie, że musiała pogrążyć się w myślach na dłużej.gdyż przez szybkę w autobusie zobaczyła szkołę.
- A powiedz mi co słychać u Gajjela.hm?- zaczęła temat blondynka, targana wyrzutami sumienia, że tak całkowicie się wyłączyła i wcale nie słuchała Levy.
- A no wiesz, jak to jest. Byłam wczoraj u niego…
- Ooo
- Ej nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego- odpowiedziała niebiesko włosa i dała kuksańca przyjaciółce.
- Dobrze, już dobrze- uniosła ręce do góry na znak, że nie zamierza się jej więcej wcinać.
- Wiesz przecież, że daje mu korki z matmy, nic wielkiego.
- Yhm i to także jest przypadek, że kiedy Morin zapytał: kto mógłby pomóc Gajeelowi w nauce? Zgłosiłaś się właśnie ty, co?- spytała z powątpiewaniem.
- O rany no lubie go, zadowolona?- odparła Levy rumieniąc się lekko
- Powiedz mi coś czego nie wiem
- Hah odezwała się najpopularniejsza dziewczyna w szkole z idealnym chłopakiem- odgryzła się niższa. Gdyby kto inny powiedział coś takiego Lucy mogłoby zrobić się trochę przykro z tego powodu, ale że powiedziała to Levy w żartach wiedziała, żeby nie brać tego na poważnie. Jakby nie patrzeć została szkolną „gwiazdką” tylko dlatego, że jej mama, która kiedyś chodziła do tego samego liceum była przewodniczącą klasy, kapitanem chearlederek i ogólnie zawsze się udzielała w szkolnych wydarzeniach. Wiedząc to nauczyciele przełożyli całą tą sympatię na córkę Layli, a ona aby sprostać powierzonym w niej nadzieją przejęła pałeczkę. Wiedziała, że jest osobą lubianą w szkole. Kiedy przechodziła przez korytarz zawsze wszyscy się do niej uśmiechali, pytali co u niej słychać, pomimo tego, że w ogóle ich to nie obchodziło. To była taka sztuczka atmosfera, a Lucy doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że większość z uczniów tak naprawdę jej nie zna. Dlatego też dla „obopólnego” dobra będąc w szkole nakładała „maskę Layli” jak lubiła ją nazywać, wymuszała uśmiech, prostowała się i szła pewnym krokiem. Jednak po śmierci mamy stało się to dużo trudniejsze. Czasami miała wrażenie, że nadal się tak zachowuje, gdyż grając swoją rodzicielkę przed innymi w pewien sposób zachowywała w sobie jej cząstkę. Tak bardzo za nią tęskniła.
- Ta najpopularniejsza- odparła blondynka od niechcenia
- Hej Lu wszystko w porządku?- spytała McGurdem podchodząc bliżej przyjaciółki i patrząc jej w oczy- wiem,że to musi być dla ciebie trudne zwłaszcza dzisiaj- powiedziała, po czym przytuliła dziewczynę opiekuńczo.
- Pamiętałaś- wzruszyła się Heartfilia
- Kochana jak mogłabym zapomnieć? –zapytała niebiesko włosa puszczając ją i patrząc na nią z lekkim uśmiechem- posłuchaj po szkole zrobimy coś, aby uczcić jej pamięć, co ty na to?
- Jestem za- uśmiechnęła się- ej czy to nie przypadkiem Gajeel tam idzie?- zapytała zmieniając temat wskazując rękę uczniowski parking po prawej stronie, aby odgonić przykre myśli i zmienić temat.
- Gdzie?- obejrzała się momentalnie dziewczyna, widocznie zainteresowana- myślisz, że powinnam się przywitać?- zapytała przygryzając wargę z nerwów.
- No jasne, że tak
- Ale co mam mu powiedzieć? Przecież nie podejdę do niego, nie powiem cześć, a potem będę szła obok w milczeniu jak jakaś ofiara.
- Ej Leviś, nie jesteś żadną ofiarą, rozumiesz? To normalne, że dziewczyna denerwuje się, przy chłopaku którego lubi.
- Ta ty się jakoś nigdy nie denerwujesz prze Greyu- odpowiedziała z powątpiewaniem
- Tak ci się tylko wydaje, na początku też się denerwowałam- skłamała
- Yhm jasne- spojrzała na nią wzrokiem, który mówił „nie wierze ci”
- Ok. w porządku masz rację, nie denerwowałam się, ale to pewnie wynika z tego, że z Greyem znamy się od zawsze. Już od przedszkola. Zawsze byliśmy przyjaciółmi i zawsze czuliśmy się swobodnie w naszym towarzystwie, dlatego kiedy zaczęliśmy ze sobą chodzić nic się nie zmieniło.
- Czyli co? Chcesz mi powiedzieć, że gdyby spodobał ci się jakiś inny chłopak to też byś się przy nim stresowała, tak?
- Inny chłopak Leviś dobre wiesz, że….
- Czysto hipotetycznie- dodała szybko
- Myślę, że tak-odpowiedziała niezbyt przekonywująco- no ale wiesz mi to nie grozi. Nie interesuje mnie nikt inny po za Greyem.
- Tak wiem, wiem, tak tylko cie sprawdzałam- puściła jej oczko
- Dobrze idź już lepiej, za nim Gajeel wejdzie do szkoły.
- Ale co mam mu powiedzieć?
- Wiem, zapytaj o to jak mu poszło na ostatnim sprawdzianie z matmy- widząc minę przyjaciółki dodała- poważnie, w końcu mu pomagałaś, prawda? Masz chyba prawo wiedzieć na ile ta nauka się przydała.
- W sumie to masz rację Lu, widzimy się na zajęciach z dziennikarstwa, tak?- upewniała się. Lucy pokiwała głową, a później obserwowała jak jej przyjaciółka przeciska się, pomiędzy samochodami. Sama idąc na przód wyjęła z kieszeni telefon i napisała szybkiego sms
Już jestem, zobaczymy się na lunchu :* Nie zdążyła jednak nacisnąć wyślij, gdyż ktoś o mało co jej nie potrącił. Na moment całe życie przeleciało jej przed oczami, a jakaś nieznośna myśl w jej podświadomości dodała-czyż to nie ironia losu, że mało co nie zginęłam podobnie jak mama? Otrząsnęła się jednak szybko i spojrzała w kierunku motoru. Siedział na nim chłopak w czarnym kasku i skórzanej kurtce, takiej typowej motocyklowej. Przez chwile patrzyła na niego oczekując, że ją przeprosi.
- Jak ty chodzisz?!- krzyknął chłopak zeskakując z motoru
- Co?- po chwili szoku dodała- jak ja chodzę?! To twoja wina, mało mnie nie zabiłeś!
- Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego ile dałem za to cacko?- zaczął okrążać pojazd i przyglądać mu się dokładnie.
- Słucham?!
- Przez ciebie musiałem szybko zahamować i mało brakowało, a wpadłbym w samochód.
- Nie no nie wierzę, to jest jedyna rzecz, która cie martwi!- powiedziała z irytacją- o mało nie potrąciłeś człowieka, a martwisz się jedynie o tą kupę złomu- symbolicznie kopnęła w przednie koło pojazdu
- Co ty wyprawiasz?!- wydarł się na nią
- Co ja wyprawiam?! Nie wiesz, że na parkingu nie jeździ się z taką prędkością?! Rozejrzyj się!
- Skoro potrafisz tak ładnie się wydzierać, wnioskuje, że nic ci nie jest- powiedział chłopak już normalnym głosem.
- Na twoje szczęście- odparła zirytowana na odchodne, podniosła z ziemi telefon, który jej wypadł, po czym przebiegła resztę parkingu i wbiegła do szkoły nawet się za sobą nie oglądając.

środa, 20 stycznia 2016

08-Teraz już wiem,że cie kocham (Nalu) (11/13)

                                                                        Paring: Nalu
                                                                       A/M:Fairy Tail
                                                                       Dozwolone: 16 lat

Uwagi: To opowiadanie jest w pełni wymyślene prze ze mnie,ale czy nie sądzicie,że dobrze by było dla Nalu,aby w FT pojawił się rywal Natsu o względy Lucy? Wtedy przynajmniej moglibyśmy się dowiedzieć,czy różowo włosy czuje coś do blondynki, czy też traktuje ją tylko jak siostrę. Nie wiem, jak Wam,ale mi bardzo podoba się nowe op FT. Zabójca smoków jest ukazany, jako poważniejszy, na dodatek myśli o Heartfilii. Może nasz ulubieniec w końcu trochę dojrzeje do związku? Haha nadzieję,można mieć, nie ;). Nie mam jeszcze pewności ile będzie zawierać rozdziałów to opowiadanie, wszystko wyjdzie w praniu ;).

Heartfilia pozwoliła się pociągnąć Katsumi na najwyższe piętro. Prowadziły na nie długie schody ze starą balustradą. Obejrzała się przez ramię i zobaczyła, że Natsu podąża tuż za nimi. Dodało jej to otuchy. Chłopak wyczuwając na sobie jej spojrzenie odwzajemnił go, przez chwile nie tracili kontaktu wzrokowego, a ona dostrzegła lekki uśmiech, który przyjaciel jej posłał, aby ją pocieszyć. Zarumieniła się i odwróciła wzrok, gdyż momentalnie przypomniała sobie to jak ją wcześniej pocieszał. Jego silne ramiona owinięte wokół jej ciała, które drżało z powodu szlochu. Jego ciepło wylewające się z niego, które wręcz nią owładnęło. Nigdy nie czuła się tak dobrze w niczyich ramionach. Musiała przyznać, że miała żal do Katsumi za to, że odebrał jej tę chwilę przyjemności i odprężenia. Podejrzewała, że zrobił to z powodu zazdrości i nie mogła go za to winić, gdyż miał ku temu powody. Lucy naprawdę bardzo lubiła Katsumi, był miły, uprzejmy, miał poczucie humoru i na dodatek był mega przystojny. Zanim jeszcze poznała Natsu to często czytała „ Tygodnik Czarodzieja” i oglądała w nim nie tylko zdjęcia modelek, ale także i modeli. A Katsumi właśnie wyglądał na takiego, który nadawałby się na pierwszą stronę tego typu gazet. Kiedyś marzyła właśnie o takim chłopaku, ale teraz sytuacja się zmieniła. Ne potrafiła wyrzucić z serca Natsu, pomimo wielu prób i starań. Zapomnieć tego jak wiele razy ją ocalił, czasem nawet rezygnując z ważnych dla niego rzeczy, jak „igrzyska magiczne” na których zamiast dać wycisk przeciwnikom wolał pójść do zamku i ją uratować. Ale to była tylko jedna z takich sytuacji, jedna z wielu. Być może gdyby na jakiś czas odeszła z Fairytail, wyjechała gdzieś to może w końcu udałoby się jej zapomnieć o Salamandrze. Lecz nie w tej sytuacji w której teraz oboje się znajdują. Nie kiedy ciągle jest blisko, tak jak teraz niemal deptając jej po piętach. Cały czas czuła na sobie jego wzrok, ale nie miała odwagi na to, aby przekonać się czy to nie tylko przywidzenia.
Już na szczycie schodów zobaczyła masę biżuterii i innych drogocennych rzeczy, przeróżnych, od wysadzanych kamieniami drogocennych naszyjników, poprze pierścienie i sygnety, do różnego rodzaju bransoletek i kolczyków. Przeszli przez całą długość pomieszczenia i zatrzymali się przed najpiękniejszym z naszyjników, które znajdowały się w tym budynku. Opis Katsumi nawet w połowie nie okazywał wyglądu tego, co miała w tym momencie przed oczami. Naszyjnik składał się ze złotego łańcuszka, cienkiego wykonanego z małych ogniw, a zawieszka, która wisiała na nim była niewyobrażalnie piękna. Szmaragd w kształcie serca, kolorem przypominał głębię oceanu, a światło odbijające się od niego, przecinały jego powierzchnię niczym promienie słońca przecinają powierzchnię wody. Cyrkonie, które ostały umieszczone na około dodawały mu jeszcze więcej blasku, przez co błyszczał się zupełnie jak fale morza w zetknięciu ze słońcem. W porównaniu do reszty biżuterii wydawał się  skromny, nie był tak jak pozostała reszta obładowany wszystkim czym się tylko dało.
- Rozumiem,że ci się podoba- Katsumi uśmiechnął się po czym wyjął wisiorek z wystawy i nim się obejrzała, miała go już zapiętego na szyi.
- Tak piękna rzecz, może być noszona tylko przez piękną właścicielkę. Uczynisz mi ten zaszczyt i będziesz go nosić?- Lucy automatycznie pokiwała głową, wciąż zafascynowana, tym, że chłopak postanowił właśnie jej go podarować. Nagle poczuła przypływ tak wielkiej radości, że rzuciła mu się na szyję o pocałowała go w formie podziękowania. Kiedy już się od niego odsunęła dostrzegła wyraz twarzy przyjaciela i poczuła nagłe uczucie winy, nie wiedziała jednak dlaczego się tak czuje i czemu ma przeczucie, że coś jest nie tak.

Smoczy zabójca przyglądał się rozgrywającej się przed nim scenie z mieszaniną różnych uczuć: gniewu, rozczarowania, żalu, szoku i tego jednego, którego od dłuższego czasu nie był w stanie się pozbyć- zazdrości. Dopiero teraz kiedy stał tak blisko nich i patrzył na to jak się całują, a raczej, jak ona całuje jego, zrozumiał swoje uczucia całkowicie. Nie chodziło wcale o to, że się o nią martwił, nie było to spowodowane troską. To nie dlatego nie mógł znieść tego widoku i upuścił wzrok na swoje zaciśnięte pięści, które jak nigdy dotąd miały ochotę komuś przywalić. Jedyne czego w tym momencie pragnął do wyrwać ją z jego żelaznego uścisku i powiedzieć jej o swoich uczuciach. Chciał tego tak bardzo, ale wiedział, że nie mógł tego zrobić, widział jak bardzo szczęśliwa była i nie był w stanie jej tego odebrać, nawet jeśli sam miał cierpieć z tego powodu. Powinien wcześniej z nią porozmawiać. Zdać sobie sprawę z tego, że ją kocha i do to od tak dawna.Teraz było już na to za późno. Próbował sobie przypomnieć moment w którym zaczął traktować ją jako kogoś więcej niż przyjaciółkę. Musiało to być już dawni, gdyż nie potrafił sobie przypomnieć dokładnego momentu. Postanowił jednak wysilić się bardziej, aby odszukać ten fragment w swoich wspomnieniach.Pamiętał doskonale dzień ich pierwszego spotkania. To jak potem Lucy postawiła jemu i Happiemu obiad i z jakim ożywieniem opowiadała im wtedy o Fairytail nie zdając sobie sprawy z kim miała do czynienia. Przez to, że to on przyprowadził ją do gildii do czuł się za nią odpowiedzialny. Ratował ją z niejednej opresji, pomagał jej, wspierał w ciążkich chwilach i spędzał z nią mnóstwo czasu. Zanim poznał Lucy to pomimo należenia do gildii czuł się trochę samotny, ponieważ wszyscy jego przyjaciele mieli swoje drużyny. On co prawda zawsze wszystkie zlecenia wykonywał z Happim i nie to, że tego nie lubił, ale mimo wszystko chciał mieć kogoś jeszcze, kogoś bliskiego, kto będzie potrafił go zrozumieć, kto zawsze będzie po jego stronie i na kogo zawsze mógłby liczyć. I wtedy pojawiła się ona. Natsu już od początku wiedział, że będą się świetnie ze sobą dogadywać i nie pomylił się. Nad dołączeniem jej do ich drużyny nie myślał prawie wcale, to było dla niego po prostu oczywiste. Był także pewnien tego, że gdyby nie Lucy, która całkiem nieźne zaczęła się dogadywać z Erzą od samego początku to nigdy nie powstałaby ich drużyna, a on nigdy nie zbliżyłby się tak z zarówno Greyem jak i Tytanią. Tak wiele jej zawdzięczał. Sam fakt, że kiedy było mu ciężko nie szedł do Fairytail do swoich przyjaciół, tylko do niej, do jego przyjaciółki? Nie. Do jego bratniej duszy.Która nawet, gdy się na niego wściekała za włamanie do mieszkania to nigdy go nie wyrzuciła, kiedy miał naprawdę kiepski humor, nigdy go nie zostawiła. Nie zastanawiał się przedtem nad kim kim dla niego była. Już wtedy wiedział, że to nie była zwykła przyjaźń, lecz nie był w stanie inaczej tego nazwać, nie miał do czego tego porównać. Bo kiedy próbował porównać jego znajomość z Lisanną do tej z Lucy do dostrzegał same różnice, gdyż blondynka nigdy nie nakazałam zostania jej mężem w przyszłości, ani w ogóle nie robiła aluzji co do tego, aby został jej chłopakiem. Nie dręczyła go także wyznaniami miłosnymi, jak Juvia Greya, ale też nie wzdychała do niego i nie zapominała przy nim języka w gębie jak Erza przy Jellalu. To była po prostu Lucy, zawsze uśmiechnięta, pogodna, pełna optymizmu, nie mająca żadnych problemów z komunikowaniem się z nim. Jednak w momencie w którym poznali Lucy z przyszłości wszystko się zmieniło. Całe jego dotychczasowe myślenie na temat Heartfilii. Nie dość, że była na tyle odważna by cofnąć się w przeszłość, aby uratować przyjaciół, to jeszcze e wszystkich sił starała się im pomóc w przyszłości. Wtedy Natsu po raz pierwszy ujrzał inną stronę Lucy. Kruchą, załamaną dziewczynę ciągle opłakującą swoich przyjaciół, dla której ich życie było najważniejsze. Kiedy została zaatakowana przez Rogue i umierała w ramionach teraźniejszej Lucy, chłopak był całkowicie rozbity. Kiedy uświadomił sobie, że mógłby ją stracić, wszelkie bariery w nim pękły i nawet pociekły mu łzy. Łzy furii i żalu. Pomimo tego iż wiedział, że jego prawdziwej przyjaciółce nic nie jest nie mógł przestać myśleć o tym, że leżąca nieruchomo przed nim dziewczyna to Lucy, że pozwolił Roguowi zabić nikogo innego tylko jego Lucy. To wtedy chyba uświadomił sobie tak naprawdę jak wiele ona dla niego znaczy przypomniał sobie. Od tamtej pory nie patrzył już na nią jak na przyjaciółkę, która na zawsze z nim będzie,ale jak na dziewczynę, którą może stracić w każdej chwili i dlatego musi za wszelką cenę ją chronić. Bardzo ciężko trenował, aby móc chronić swoich przyjaciół z gildii, ale przede wszystkim, aby mógł ochronić ją, najważniejszą osobę w jego życiu.








niedziela, 17 stycznia 2016

09- Już nigdy Cię nie zostawię (Sasusaku) rozdział 4

                                                               Paring: Sasusaku
                                                               A/M: Naruto 
                                                              Dozwolone: 16 lat
Uwagi: Hej, Kochani czy Wy też tak jak i ja nie możecie się doczekać zakończenia filerów? Manga już dawno została skończona, a oni ciągną anime w nieskończoność. Nie rozumieją, że w ten sposób tylko zniechęcają fanów. Do tej pory mogłam powiedzieć, że dosłownie obejrzałam każdy odcinek tego anime, wraz z ova i kinówkami. Teraz już nie mogę tego powiedzieć, gdyż nie mam zamiaru oglądać tych filerów. Po za tych chciałabym obejrzeć w końcu film „Boruto”, a nie zrobię tego dopóki nie obejrzę anime do końca. No cóż taką już mam zasadę.

Kakashi siedział przy stole i rozglądał się po mieszkaniu, podczas gdy Haruno podgrzewała dla nich jedzenie, które już zdążyło wystygnąć. Niezręczna cisza przeciągała się coraz dłużej, gdyż żadne z nich nie powiedziało słowa, odkąd Sasuke opuścił mieszkanie. Nie spodziewała się że jeszcze kiedykolwiek go zobaczy, a już zwłaszcza dzisiaj, kiedy tak jej zależało na tym, aby odgrodzić się od starego życia grubą kreską i zacząć wszystko od nowa. Widok męża zrobił na niej większe wrażenie, niż gotowa była się do tego przyznać.- zmienił się- pomyślała. Nie chodziło jej wcale o jego wygląd, który kompletnie różnił się od tego,który zapamiętała. Zapuścił włosy i ułożył je w inny sposób, jego ubiór również się różnił od tradycyjnego stroju ninja w którym większość wykonywała swoje misje. Przywykła już również do tego, że nie miał lewej ręki, ponieważ nie miał na tyle cierpliwości, aby po wojnie zostać trochę dłużej i poczekać, aż jego nowa ręka się „odbuduje”, dzięki komórkom Hashiramy.Jego późniejsze powroty do wioski również trwał za krótko, by się to udało. Jednak to nie to wszystko przyciągnęło największą uwagę kobiety. Jego twarz miała zupełnie inny wyraz, a jego oczy skrywały coś czego chyba jeszcze nigdy w nich nie widziała. Sasuke zawsze był skrytym i tajemniczym człowiekiem, z owodu tego co spotkało jego klan w dzieciństwie, ale także dlatego, że po prostu taki był, aki już miał charakter. Wydawało jej się przz jakiś czas, że udało mu się bardziej na nią otworzyć, ale potem znowu „zniknął” i nie było go do dziś dnia. To co zobaczyła w jego spojrzeniu zaskoczyło ją samą,gdyż zazwyczaj to ona tak patrzyła na niego. Jego spojrzenie było zimne lub ewentualnie obojętne, wydawać by się mogło, że niczego nie skrywa, ale któż mógłby się domyślić o czym tak naprawdę myśli ten człowiek, albo tym bardziej co czuje. W jego oczach widziała tęsknotę, tak wielką, że aż ścisnęło jej się serce na samo wspomnienie, oraz o ile jej się nie wydawało- miłość. Była także pewna, że dostrzegła w nich ból, kiedy opowiadała mu o córce i zażądała rozwodu. Chociaż mimo tej pewności cały czas wmawiała sobie, że pewnie tylko jej się wydawało. Chciała w to wierzyć. Po tym wszystkim przez co przeszła i postanowieniu, by zamknąć stary rozdział nie chciała uwierzyć w to, że jej męża nie było w domu z jakiegoś naprawdę ważnego powodu. Nie chciała znaleźć się znów w punkcie wyjścia, znów mieć nadzieję na lepsze jutro.
-  Sakura- z zamyślenie wyrwał ją czyjś głos. Chwile zajęło jej zebranie myśli, by skojarzyć do kogo należał.
- Sakura- powtórzył- jesteś pewna, że to mięso ma być tak dobrze wysmażone?
Z roztargnieniem spojrzała na patelnię i zobaczyła, że potrawa na niej przyrządzana została przypalona, dopiero teraz poczuła dym, więc uchyliła okno, aby pozbyć się nieprzyjemnego zapachu.
- Przepraszam, zamyśliłam się- wymamrotała pospiesznie po czym nałożyła potrawę na talerze i postawiła na stole.
- Zauważyłem- odpowiedział szaro włosy- rozumiem, że nie uprzedził cię wcześniej o swoim powrocie.
- Nie, nie miałam pojęcia, kiedy wróci, ani nawet czy zamierza to zrobić. Mówiłam ci już przecież, że nie utrzymywaliśmy kontaktu przez cały ten czas.
- A wiesz czemu wrócił? No i dlaczego akurat teraz? Nie zapytałaś go?
- Nie było na to czasu- westchnęła- wydawać by się mogło, że wrócił do domu, tak po prostu, ale dałam mu jasno do zrozumienia, że nie ma już czego tu szukać. Możliwe, że zostanie przez jakiś czas, ze względu na Saradę. Może o tego nie okazuję, ale jestem pewna, że zależy mu na córce. Nie zapomnę tego, gdy się urodziła- uśmiechnęła się na samo wspomnienie- Sasuke był taki szczęśliwy. Zanim jeszcze wróciliśmy z nią do domu zaczął planować, co jeszcze powinniśmy dokupić do jej pokoiku, oraz jak w przyszłości będą wyglądały ich treningi. Szczerze mówiąc to na początku, gdy dowiedziałam się, że urodzę córkę trochę mnie to zmartwiło, gdyż pomyślałam, że przyszły tata będzie zawiedziony, bo wolałby mieć syna, tak jak jego przyjaciel. Później jednak pomyślałam, że może i dobrze się stało, miałam nadzieję, że przy dziewczynce trochę złagodnienie i nie pomyliłam się. Sarada od samego początku była jego „oczkiem w głowie”, wiedziałam, że będzie „córeczką tatusia”, ale nie przeszkadzało mi to. Chciałam by mieli ze sobą jak najlepsze relacje- jej uśmiech zniknął- jednak co się stało potem, wiesz doskonale. Oni są jak 2 krople wody dlatego obawiam się tego, czy uda im się ze sobą złapać dobry kontakt. Oboje są uparci, zamknięci w sobie, a co najważniejsze – pamiętliwi- Sarada nie umie łatwo wybaczać. Wyobraź sobie, że za zepsucie ulubionej lalki, ma do Boruto żal do dziś dnia, pomimo tego, że mieli po 4 lata. Oczywiście w życiu się teraz do tego nie przyzna, ale przez długo czas to był jedyny powód dla którego nie chciała się z nim przyjaźnić. Hehe nawet teraz uważa, że jest „skazana” na jego towarzystwo z powodu takiego podzielenia drużyn, a to mi przypomina czasy, kiedy „drużyna 7” była w komplecie. Pomiędzy nimi, a nami jest wręcz uderzające podobieństwo.
- To prawda, że nowe pokolenia ma całkiem sporo z poprzedniego- przyznał Kakashi- Naprawdę myślisz, że tylko o Nią mu chodzi?
- Co masz na myśli?
- Posłuchaj Sakura, ja po prostu chcę wiedzieć na czym stoję, zrozum. Wiem jak wiele dla ciebie znaczył oraz to, że nie zapomniałaś o nim tak zupełnie. Sam fakt, że tak wiele mu wybaczyłaś, tak długo na niego czekałaś…
- Właśnie nie sądzisz, że już wystarczająco się naczekałam? Mam tego dość z resztą rozmawialiśmy już o tym nie jeden raz Kakashi. Nie masz powodu do obaw, tym razem mu nie wybaczę, możesz być pewien- wyznała i spojrzała na niego. Po wyrazie jego twarzy domyśliła się tego, że jej nie uwierzył, więc dodała.
- Powiedziałam mu, że chce się rozwieść- nie wiedziała jakiej reakcji się spodziewać, ale na pewno nie takiej. Mężczyzna mało nie zadławił się jedzeniem i właśnie zaczął kasłać, aby pozbyć się resztek jedzenia, które poszło tam gdzie nie powinno.
- Jesteś tego pewna?- zapytał
- Teraz mi wierzysz?
- Tak, teraz już rozumiem dlaczego nie jesteś Uchiha
-  Słucham?
-  Mam na myśli w szpitalu. Od dawna używasz panieńskiego nazwiska-Haruno.
- To prawda, a już za niedługo będę mogła prawnie z niego korzystać. Nie rozmawiajmy o tym już dłużej dobrze? Powiedz mi lepiej czy ten pacjent, który miał wypadek na misji już wydobrzał?
Przez resztę wieczoru nie poruszyli już więcej tego tematu. Zupełnie jakby nie istniał, ale Haruno dobrze wiedziała, że istnieje  i to na dodatek gdzieś w tej wiosce, parę kilometrów dalej.  On gdzieś tam jest,tak blisko niej, tak jak już nie było od dawna. Kolacja strasznie jej się dłużyła, prawdę mówiąc to jedyne czego chciała to się położyć i zasnąć, jak najszybciej, by nie myśleć. Przez resztę rozmowy była nieobecna. Kakashi na szczęście jest domyślny dlatego zaraz po skończeniu jedzenia pożegnał się i wyszedł, zostawiając ją z tymi wszystkimi myślami samą. Sakura wzięła szybki prysznic, pozwoliła aby woda ukoiła jej nerwy spływając powoli po jej spiętym ciele. Wyszła z łazienki, zawinęła mokre włosy w turban po czym położyła się spać. Była bardziej wyczerpana niż przedtem myślała, więc zasnęła szybko. Śnił jej się czarne, nieprzeniknione oczy, bardzo przypominające oczy jej córki, lecz te nie należały do Sarady.

Sasuke zapukał parę razy do drzwi, lecz nie widząc żadnej reakcji, wszedł do środka. Przeszedł szybko przez korytarz i wszedł do salonu. Spojrzał na zegar w kuchni i przypomniał sobie jak Sakura powiedziała, że ich córka kończy zajęcia o 13:00, było 15 po, więc podejrzewał, że za chwile powinna wrócić. Korzystając z chwili postanowił się trochę rozejrzeć po mieszkaniu. Poszedł do pokoju Sarady. Wyglądał dokładnie tak, jak planowali z Sakurą, po za tym, że broń, taka jak shurikeny i kunaye wisiały na ścianie ułożone według wielkości.  Wiedział od zawsze, że jego dziecko będzie ninja, ale kiedy dowiedział się, że będzie to dziewczynka to spodziewał się bardziej dziewczęcego wystroju pokoju. Ciężko było mu sobie wyobrazić jego małą Saradę posługującą się którąkolwiek z tych broni. Po drodze zajrzał jeszcze do łazienki i wrócił do salonu w momencie w którym drzwi mieszkania otworzyły się i stanęła w nich drobna osóbka o czarnych jak jego własne oczach i włosach.
- Kim pan jest?- rzuciła na przywitanie, a on był w takim szoku widząc ją po tylu latach, że nie mógł wyksztusić słowa.
- Ostrzegam, że jestem ninją, a po za tym hokage jest moim wujkiem, więc radzę szybko opuścić ten dom, jeśli nie chce pan kłopotów. Zrobiła kilka kroków w jego stronę trzymając kunay w ręce i mierząc go spojrzeniem ciemnych oczu.
- Ty pewnie musisz być Sarada- w końcu udało mu się odezwać. Zobaczył zrozumienie na jej twarzy.
- To ty- powiedziała, po czym uśmiechnęła się promiennie, a on pomyślał, że ten uśmiech zdecydowanie ma po mamie.
- Tato wróciłeś, tak bardzo tęskniłam- wykrzyknęła radośnie, lecz już po kilku sekundach jej wyraz twarzy zmienił się diametralnie i powiedziała zimnym głosem- tego się spodziewałeś, co? Że może jeszcze mam ci się rzucić na szyję? Czego chcesz?- zapytała poważnie. Zdezorientowany jej zachowaniem stał tam tylko bez słowa gapiąc się na nią.
- Co? Mowę ci odjęło? Dobrze jak wolisz, w takim razie pozwól, że ja coś powiem. Nie wiem po co wróciłeś i czego chcesz i nie obchodzi mnie to. Dla mnie jesteś nikim rozumiesz? Nie chcę cie znać, widzieć, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, tak jak ty  nie chciałeś mieć nic wspólnego z nami.
- Nie powinnaś się tak zwracać do ojca- próbował brzmieć surowo i karcąco, jak prawdziwy rodzic, ale chyba nie bardzo mu wyszło, gdyż dziewczyna jedynie zaśmiała się bez cienia wesołości w głosie.
- Ojca? Hahaha żartujesz, prawda? Nie wierzę, że masz czelność nazywać się moim ojcem.Znasz w ogóle definicje tego słowa? Ojciec to ktoś na kogo zawsze możesz liczyć, kto zawsze jest obok. Ktoś kto cie wychowuje, karci w ramach potrzeby i nagradza, kiedy dziecko na to zasługuje, chodzi na zebrania do szkoły, uczy walki, tak jak robią to ojcowie moich kolegów. A ty jesteś…wiesz kim? Facetem, który zapłodnił moją matkę a potem zniknął bez słowa, tym jesteś.
- Sarada…zaczął ostrzegawczym tonem
- Więc jeśli chcesz mi teraz robić kazania to wybacz, ale spóźniłeś się o jakieś 4 lata. A teraz wyjdź, za nim mama cie zobaczy. Wystarczająco już się musiała denerwować z twojego powodu, nie sądzisz? Jestem pewna, że tak jak i ja nie chce cię widzieć.
- Mylisz się. Wiem, że wróci dopiero wieczorem. To ona mnie tu zaprosiła, abym mógł z tobą porozmawiać, nic ci nie powiedziała?
- Kiedy to było?
- Co takiego?
- Żesz…kiedy z nią rozmawiałeś?
- Wczoraj wieczorem.
- Aha, cóż nie widziałam się z nią od tego czasu, więc nic nie wiedziałam nic o twojej wizycie, a szkoda, bo gdybym wiedziała to poszłabym do koleżanki. W tym momencie zobaczył jak przygląda się czemuś stojącemu na to komodzie. Podeszła powoli i spojrzała na niego z wyrzutem.
- Co mu zrobiłeś?!
- Co? Komu?- spytał zaskoczony jej nagłym wyskokiem.
- Yume!
- Komu?- powtórzył?
- Mojej rybce Yume- wskazała na akwarium stojące na komodzie i pływającą do góry brzuchem rybkę, której w ogóle wcześniej nie dostrzegł.
- Nic, dlaczego miałbym coś jej robić- zapytał zszokowany oskarżeniem.
- Nie wiem, myślałam, że to już taki twój nawyk
- Jaki nawyk?
- Taki, że niszczysz wszystko czego się dotkniesz.Jej zimny ton zmroził mu krew. Nie wiedział co powiedzieć. Od czego zacząć. W ogóle nie wiedział jak z nią rozmawiać. Zobaczył, że bierze głęboki oddech oddech, aby się uspokoić.
- Ok., posłuchaj widzę, że wciąż nie rozumiesz, więc postaram ci się to jakoś wyjaśnić. Widzisz, kiedy miałam urodziny, 4 dokładniej, mama kupiła mi w prezencie złotą rybkę. Wiedziałbyś o tym, gdybyś się pojawił…z resztą nie ważne. W każdym razie, chcesz wiedzieć o czym marzyłam w tamtym wieku? Tylko o jednej rzeczy. Chcesz wiedzieć jakiej? O tym, aby w końcu poznać swojego ojca, aby wrócił- spojrzała mu w oczy – wtedy to było moje jedyne marzenie, a mama powiedziała, że złote rybki spełniają marzenia- uśmiechnęła się lekko na to wspomnienie- dlatego też wypowiedziałam swoje życzenie i nazwałam ją Yume*- co oznaczała marzenie powrotu ojca, ale jak sam widzisz Yume* nie żyje, więc to marzenie także umarło- powiedziała po czym wyszła z mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi z hukiem. Stał tam jeszcze przez chwile jak skamieniały, zastanawiając się czy kiedykolwiek uda mu się naprawić relacje z córką.

* Yume (z j.marzenie) – wybaczcie mi za uśmiercenie biednej rybki
L, chociaż i tak miała całkiem długie życie, nie ;), nie zważając na to, czy to możliwe aby tyle mogła przeżyć ryba, ale to tylko szczegół. 

1000 wyświetleń !!! :D

Ponad tysiąc wyświetleń. Chciałam bardzo Wam wszystkim podziękować. Kiedy zaczęłam pisać te swoje rewelacje nie pomyślałam nawet, że te bazgroły mogą się komuś spodobać. Dziękuję za to, że jesteście po prostu. :)