wtorek, 22 sierpnia 2017

Nie zawieszam i nie zamykam tylko.....

 Cześć Kochani. Doszło do mnie kilka skarg dotyczących rzadkiego pojawiania się rozdziałów. Nie mogę powiedzieć, że to nie jest prawda, gdyż ostatnimi czasy faktycznie stosunkowo rzadko coś dodaję. Wyjaśniałam już powód takiego postępowania tutaj. Jednak rozumiem, że tego typu tłumaczenia nie wiele Was interesują. Sama nie lubię zaczynać czytać czegoś, jeśli nie mam pewności, że poznam zakończenie, dlatego potrafię zrozumieć, iż Wy także chcielibyście go przeczytać. Ehh...prawda jest taka, że wzięłam sobie za dużo na głowę. Przeceniłam swoje możliwości znajdowania czasu na pisanie i niepotrzebnie zaczęłam pisać tyle opowiadań na raz. Ciężko jest mi teraz to wszystko pisać, a  nie mam zamiaru jakoś beznadziejnie ich zakończyć, tak tylko żeby było skoro mam rozplanowane już od dawna jak mają one wyglądać. Wiem, że się powtarzam, ale powiem jeszcze raz, iż dokończę wszystkie. Problem polega jednak na tym, że nie wiem kiedy. Nie mogę oczekiwać od Was jeszcze więcej cierpliwości, dlatego chciałabym postawić sprawę jasno. Nie zawieszam i nie zamykam bloga tylko rozdziały będą się pojawiały od czasu do czasu. Widzicie prawda jest taka, że kiedy zaczynałam pisać robiłam to tylko i wyłącznie dla siebie, lecz nie mogę powiedzieć, że nie było mi miło, kiedy czytałam Wasze komentarze. Jakiś czas temu dowiedziałam się o pewnej stronie, może o niej słyszeliście wattpad? Założyłam konto i od teraz zaglądam tam znacznie częściej, niż tutaj. Natknęłam się tam nawet na kilku z Was moich czytelników. Jest to strona przeznaczona do pisania opowiadań, zamieszczania ich by inni mieli okazję je przeczytać, oraz czytania dzieł innych. Jest to większa społeczność, niż początkowo przypuszczałam i wszyscy Ci ludzie zbierają się tam w jednym celu. Nie zrozumcie mnie proszę źle. Naprawdę doceniam Waszą obecność tutaj, jednak dodając moje opowiadania tam są dużo większe szanse na to, że trafią do szerszego grona, niż do kilku z moich wiernych i bardzo cierpliwych czytelników, których kocham < 3. Jeśli jeszcze nie znienawidziliście mnie do reszty to zapraszam na moją stronę, znajdziecie tam to samo co tutaj i kilka innych rzeczy. Przepraszam Was za wszystko i dziękuje Wam z głębi serca za te wszystkie lata obecności.

- Wasza Lu-chan :*

piątek, 4 sierpnia 2017

14- Powód by walczyć (NaLi, NaLu) rozdział 5

 Następnego dnia Natsu po przebudzeniu stwierdził, że naprawdę dobrze się czuje, więc nie ma powodu dla którego miałby zostawać w szpitaliku. Po za tym był bardzo ciekawy tego jak bardzo zmieniła się gildia. Lisanna wczoraj trochę mu opowiadała, jednak ciężko było mu to sobie wyobrazić. Wolał po prostu zobaczyć to na własne oczy. Wyszedł z łóżka i poszedł do łazienki, która była przy klinice. Po raz pierwszy miał okazje przejrzeć się w lustrze. Kiedy zobaczył swoje odbicie na początku nie mógł uwierzyć w to, że to on. Wiedział, że będzie wyższy i bardziej umięśniony, jednak takiego efektu się nie spodziewał. Wyglądał dokładnie tak jak w dzieciństwie sobie wymarzył. Uśmiechnął się do swojego odbicia po czym wyszedł z pomieszczenia. Zszedł po schodkach na dół i stanął jak wryty. Fairy Tail wyglądało zupełnie inaczej, niż się spodziewał. Po pierwsze zniknęło piętro z misjami kategorii S co od razu rzuciło mu się w oczy. Stoliki poustawiane równolegle do sceny...chwila SCENY?! Po co magom scena? Co oni urządzają sobie jakiś kabaret w przerwach, między zleceniami, czy jak? Podszedł do lady i usiadł na jednym ze stołków barowych. Ujrzał wysoką dziewczynę o długich, falowanych, białych włosach. Układała talerze na półkach. Kiedy się obróciła w jego stronę, uśmiechnęła się i powiedziała
- Dzień dobry Natsu, jak się czujesz? Przez moment jej się przyglądał. Wydawało mu się, że skądś ją kojarzy, był tego niemal pewien
- A ty kim jesteś?-zapytał, a ona momentalnie posmutniała
- No tak rozumiem. Lisanna mówiła mi, że straciłeś pamięć. Nic, więc dziwnego, że nie wiesz kim jestem haha. Jednak przez te lata trochę się zmieniłam. Ale zacznijmy od początku, jestem Mirajane- uśmiechnęła się do niego
- COOOOO???!!!!! Ty..ty jesteś Mira??- gapił się na nią niedowierzając    


ty jesteś Mira??- gapił się na nią niedowierzając        



    
  
    
      
      
    
  
   



To się dopiero nazywa metamorfoza xd, i jak tu mu się dziwić??



- No tak, twoja reakcja jest chyba zrozumiała. To musi być dla ciebie trudne obudzić się tak jakby z zupełnie innym świecie. Przez ostatnie 4 lata do Fairy Tail dołączyło mnóstwo nowych twarz, między innymi: Wendy i Carla, Gajeel i Lily, Juvia, no i oczywiście Lucy- powiedziała uśmiechając się do niego pogodnie.
- Lucy-powtórzył- już kilka razy słyszałem to imię wczoraj
- Ojej no tak Lucy także nie pamiętasz- wyglądała na naprawdę zmartwioną
- Kim właściwie jest ta dziewczyna? Wiesz coś o niej?
- Lucy dołączyła do gildii jakieś ponad 4 lata temu. To właśnie ty byłeś tym, który sprowadził ją do Fairy Tail. Z tego co opowiadaliście poznaliście ją z Happym w jednym z portowych miast. Od zawsze marzyła o dołączeniu do naszej gildii, dlatego zabraliście ją ze sobą. Lucy jest magiem Gwiezdnych Duchów oraz dziedziczką z rodu Heartfilia.
- Co? Ona jest dziedziczką?
- Tzn, nie do końca. Kiedy uciekła z domu wyrzekła się spadku, a poza tym jej ojciec przed śmiercią miał problemy finansowe, więc z tego co mi wiadomo jej dom stoi pusty. Jednak twoja reakcje mnie nie dziwi. Wszyscy byliśmy zaskoczeni, kiedy się o tym dowiedzieliśmy. W ogóle nie wygląda na taką,prawda?
Zastanowił się przez chwile nad jej słowami. Co prawda widział ją wczorajszego dnia tylko przez chwile, ale faktycznie nie odnosił wrażenia, aby się wywyższała czy coś w tym stylu.
- No dobra, ale jakie relacje łączyły mnie z nią? Tzn. Lisanna powiedziała, że byliśmy przyjaciółmi. To prawda? 
Dziewczyna milczała przez chwile,jakby zastanawiała się nad jego słowami.
- Tak,myślę, że tak. Do tej pory byliście w jednej drużynie. Chociaż właściwie to w dwóch. Pierwsza to Ty, Lucy i Happy, założyliście ją już pierwszego dnia w którym Lucy dołączyła na nas. A druga to nazywana najsilniejszą drużyną w Fairy Tail , a jej członkami są: Erza, Grey, Lucy, Ty i Happy, chociaż często towarzyszą wam jeszcze Wendy i Carla.
- Masz na myśli tego mikrusa, który mnie wczoraj badał?
- Tak,ale wbrew pozorom jest ona także niebiańskim Dragon Slayerem, podobnie jak ty, Gajeel i Laxus
- COOO?!!! Laxus jest Zabójcą Smoków??!!!
- Tak, to prawda chociaż w przeciwieństwie do was on jest z drugiej generacji, oznacza to, że nie został wychowany przez smoka, lecz w jego ciało została wczepiona lacrima ze smoczą mocą. 
- Dobra to faktycznie dużo to przetrawienia, jednak wróćmy jeszcze na chwile do tej dziewczyny. Kiedy spytałem wczoraj kim ona jest wszyscy nagle uciszyli się i przez długi czas nie powiedzieli słowa, odniosłem wrażenie jakby nie chcieli mi powiedzieć, choć nie wiem dlaczego. Kiedy zadałem to pytanie tobie ty także się zawahałaś. Możesz mi wyjaśnić czemu wszyscy milkną, gdy wypowiadam to imię? Coś jest z nią nie tak? O co wam wszystkim chodzi? Bo naprawdę nie rozumiem. Tzn. wczoraj zachowywała się normalnie.... no powiedzmy może poza jedną kwestią- chłopak wciąż nie mógł zapomnieć tego jak nieznajoma go przytuliła, oraz tego ciepła,które odczuwał w tamtym momencie, pokręcił głową pozbywając się tego obrazu. Mira przez jakiś czas zwlekała z odpowiedzią.Widział,że zaczęła się trochę denerwować,jednak westchnęła po czym spojrzała mu w oczy.
- Lucy jest naprawdę bardzo miłą dziewczyną, która troszczy się o swoich przyjaciół, także Gwiezdne Duchy. Jest w stanie wiele dla nich poświęcić, nie jeden raz to udowodniła. Zupełnie tak jakby była magiem Fairy Tail, zanim jeszcze dołączyła do gilii. Posiada nasze serce. Taka jest. Lucy to po prostu Lucy- uśmiechnęła się, a po chwili kontynuowała- Zastanawiasz się dlaczego wszyscy milkną, gdy pytasz kim jest. Cóż, odpowiedź jest bardzo prosta. Nikt nigdy nie spodziewałby się, że mógłbyś o niej zapomnieć. Od kiedy sprowadziłeś ją do gildii nie odstępowałeś jej na krok. Wiem, że w dzieciństwie byłeś zżyty z Lisanną i po jej rzekomej śmierci trudno było ci się pozbierać. Kiedy Lucy dołączyła do naszej rodziny to było zupełnie tak jakby w pewien sposób zastąpiła moją siostrę. Mam na myśli to,że zapełniła tę pustkę po niej w twoim sercu. Uważnie cie obserwowałam Natsu i wiem, że starałeś się nie okazywać tego,że jesteś samotny.Uśmiechałeś się, żartowałeś i robiłeś psikusy, by nikt się nie zorientował, lecz gdy Lucy pojawiła się w twoim życiu wyglądałeś na naprawdę szczęśliwego, wiesz. Przestałeś być samotny. Spędzałeś z nią każdą swoją chwilę. Byliście sobie naprawdę, bardzo bliscy, dlatego to dla wszystkich zupełnie nowa sytuacja.Team Natsu i Lucy się rozpadł. Nie sądziliśmy, że do tego kiedykolwiek dojdzie, rozumiesz?
- Powiedzmy,ale wciąż nie wiem co jest takiego wyjątkowego w tej dziewczynie.
- Lucy to po prostu Lucy- powtórzyła i uśmiechnęła się do niego
- A to co ma niby znaczyć?
- Kiedyś na pewno zrozumiesz- powiedziała i tym akcentem zakończyli rozmowę. Po chwili podała mu śniadanie. A on zjadł szybko i poszedł na górę zabrać swoje rzeczy. Zamierzał się „wyprowadzić" ze szpitala i wrócić do swojego domu. Ciekawość do zżerała jak bardzo zmieniła się ich chatka. Wszedł do pokoju i usiadł na łóżku, w międzyczasie obudził się Happy
- Natsu cześć. Już wstaaałeś?- zapytał ziewając i przecierając jeszcze zaspane oczka
- Hej Happy- jego przyjaciel także dorósł przez ten czas, więc przyglądał mu się przez chwile- właśnie wróciłem ze śniadania. Co ty na to, aby wrócić do domu?
- Jestem za. Chłopak zbierał rzeczy z szafki nocnej i dostrzegł leżącą na niej torebkę. Zajrzał do środka, a do jego nosdrzy dotarł słodki zapach, pomimo tego, że zjadł śniadanie ślinka mu ciekła i miał ochotę zjeść zawartość. Odpakował ją i wyjął drożdżówkę w dżemem truskawkowym, jego ulubioną. 
- Happy skąd to się tu wzięło?- spytał pokazując zawartość torebki
- Hm...Lucy przyniosła
- A skąd wiedziała, że to moja ulubiona przekąska? No i dlaczego to ona mi ją przyniosła? Kotek zastanowił się przez chwile, po czym wzruszył małymi ramionkami
- Lucy to po prostu Lucy-powtórzył słowa Mirajane po czym zawołał- idę na śniadanko i zniknął za drzwiami. Natsu przyglądał się przez chwilę wypiekowi, po czym ugryzł kawałek. Drożdżówka rozpływała się w ustach. Była idealna, z posmakiem masła i cynamonem. Dragneel wcinał, a w jego głowie echem odbijało się zdanie Lucy to po prostu Lucy. Nie wiedział dlaczego, ale to stwierdzenie wydawało mu się dziwnie znajome i pomimo tego, że go nie rozumiał to był pewien, że ma jakiś głębszy sens.

Hehe przepraszam Was za te obrazki. Wiem, że są całkiem SPORE, ale jakoś innych nie mogłam znaleźć ;).  Lucy to po prostu Lucy, co? Hm...ciekawe co to znaczy ;p nasz ulubiony ziajacz ogniem już niedługo się przekona :P

14- Powód by walczyć (NaLi, NaLu) rozdział 4

Sam nie był pewny tego dlaczego obserwował jak tajemnicza blądwłosa dziewczyna wychodzi z pokoju bez wcześniejszego pożegnania się z nimi. Kiedy zapytał pozostałych kim ona jest wszyscy zaczęli się jakoś dziwnie zachowywać, nikt nie patrzył mu w oczy,unikali odpowiedzi na pytanie i dopiero po dłuższej chwili Lisanna odpowiedziała, że Lucy- bo tak ma na imię nieznajoma jest jego przyjaciółką. Chciał dowiedzieć się czegoś jeszcze, ale przyjaciele zdawać by się mogło celowo zmienili temat, a on postanowił, że nie ma sensu już go drążyć.

Jedyne co go zastanawiało do dlaczego to właśnie ona siedziała przy jego łóżku, a nie jakaś inna „przyjaciółka" oraz jej reakcja,kiedy się obudził. Przez krótki moment zanim rzuciła mu się na szyje dostrzegł w jej oczach nieopisaną radość i coś co wyglądało dla niego jak wielka ulga. Nakazał sobie jednak nie głowić się nad tym dłużej. Były ważniejsze sprawy, które zajmowały jego myśli. Lisanna żyje.Tylko tym mógł się teraz zajmować. Pamiętał jak bardzo cierpiał, kiedy dowiedział się o jej śmierci. Jak czuł się samotny,kiedy jej zabrakło. Ten ból był tak świeży. Mógł przysiąc, że to wydarzyło się nie więcej niż tydzień temu.

 Pozostali jednak wmawiali mu, że od tamtego wydarzenia minęła już masa czasu. A on nie miał powodów, by im nie wierzyć, tym bardziej, że dowody miał przed samym nosem. Jego przyjaciele wyglądali zupełnie inaczej, niż tak jak on ich zapamiętał. Sam także bardzo się zmienił. Widział mięśnie tuż pod skórą i musiał przyznać, że był zadowolony z efektów swojego treningu. Nie miał jeszcze okazji przejrzeć się w lusterku, ale i bez tego wiedział, że w pewnością nie wygląda jak dzieciak. Przyjrzał się uważniej wszystkim twarzą. Erza nie nosiła już warkocza, miała inną zbroję i bez wątpienia nabrała kobiecych kształtów. Grey nadal łaził bez koszulki, jednak podobnie jak u niego zaraz pod skórą można było dostrzec wyraźne zarysy mięśni, no i z twarzy też nieco zmężniał, choć wciąż zachowywał się jak dzieciak. (i kto to mówi ;p) Na sam koniec przeniósł wzrok na Lisannę, która musiała wyczuć, że się jej przygląda, gdyż odwzajemniła spojrzenie i przytrzymała go. Mógł porównać swoje wyobrażenie o niej do tego jak wygląda teraz. Bez dwóch zdań miała kobiece kształty i wyglądała na dużo dojrzalszą. Jej białe włosy były dłuższe niż zapamiętał, jej niebieskie oczy przyglądały mu się bacznie i z ciekawością. Dostrzegł, że nie miała na ramieniu czerwonego emblematu gildii i przez moment zastanawiał się gdzie teraz go ma. Uśmiechała się do niego delikatnie. To był ten sam uśmiech, który zapamiętał, za którym tak tęsknił. Wciąż nie wierzył własnym oczom. 

Obawiał się, że to jedynie jakiś totalnie zwariowany sen,a on za chwile się obudzi i wszystko będzie po staremu. Haha chociaż to by było zabawne. Gdybym powiedział Erzie i Greyowi jak będą wyglądać za te kilka lat to w życiu by mi nie uwierzyli. Potem opowiedzieli mu co się wydarzyło przez cały ten czas. Opowiedzieli jak Lisannę wciągnęło coś co się nazywa anima i jak żyła w jakimś miejscu, które się nazywa Edolas przez 3 lata. Potem jak przez 7 lat byli tak jakby zamrożeni na jakiejś wyspie. Jednak ciężko było mu tak naraz przyswoić tyle najróżniejszych informacji. Powiedział, że jest zmęczony i chce się położyć, więc „goście" wrócili do siebie, tym bardziej, że zaczęło się ściemniać. Jedynie Lisanna z nim została, na jego prośbę. Porozmawiali jakąś godzinę, a potem naprawdę zmógł go sen. Gdy wychodziła zawołała
- Tylko tym razem nie zasypiał na kolejny tydzień ok?- zażartowała. 
- Obiecuje- powiedział, po czym położył się wygodnie na poduszce. Happy spał już w nogach łóżka, więc chłopak postanowił go nie budzić. Sięgnął do lampki nocnej i zgasił światło. Ułożył się wygodniej i rozmyślał o wszystkich zmianach jakie zaszły przez ten czas. Jeśli wierzyć ich słowom to minęło jakieś 4 lata. Był ciekawy tego jak zmieniła się gildia i ogólnie Magnolia. Zasnął mając przed oczami obraz Fairy Tail sprzed lat.

***
Lucy płakała od godziny,ale nie mogła się uspokoić. Ostatnim razem czuła się tak, po tym jak przeczytała list od swojego ojca, w którym napisał,że zawsze ją kochał, tylko nie potrafił jej tego okazywać. Teraz po raz kolejny straciła bliską osobę i nic nie mogła na to poradzić. Wciąż nie rozumiała jak to w ogóle mogło się stać. Zanim straciła przytomność słyszała jak on wołał jej imię. W jego głosie można było usłyszeć strach o jej bezpieczeństwo.

Od kiedy tylko się poznali zawsze byli razem. Wspólne misje, przygody, niezapowiedziane odwiedziny w jej mieszkaniu, wspólne przesiadywanie w gildii, a teraz to wszystko się skończyło, tak nagle, że ona wciąż nie potrafiła ułożyć sobie tego w głowie. Nie wiedziała jak teraz wszystko będzie wyglądało.Czy będą w stanie nadal być drużyną? Wykonywać razem zlecenia? Czy w ogóle będzie w stanie spojrzeć mu w oczy, kiedy nie może z nich wyczytać nic poza obojętnością? Tak bardzo się bała nieznanego. Nie miała pojęcia jak powinna się od teraz przy nim zachowywać. Tak jak zawsze? Czy może będzie lepiej go ignorować? Jej serce przeszył gwałtowny ból. Nie mogła go nie widywać. Tak bardzo już przyzwyczaiła się do jego obecności w swoim życiu, że nie będzie potrafiła się tak po prostu od niego odciąć, przynajmniej nie od razu. Sama nie mogła uwierzyć w to co sobie uświadomiła, ale będzie jej brakować nawet jego niezapowiedzianych odwiedzin i włażenia przez okno, kąpania się w jej wannie, wyjadania jedzenia z lodówki, grzebania po jej szufladach, czytania jej książki, a nawet tego, że czasami ukradkiem wkradał się do jej łóżka, gdy niczego nie świadoma, smacznie sobie spała.Sięgnęła po rolkę papieru toaletowego i zorientowała się, że wysmarkała już całą.

 Podeszła do biurka i zaczęła pisać kolejny rozdział swojej powieści. Co prawda w zamyśle miał on wyglądać zupełnie inaczej, jednak potrzebowała przelać cały ten rozdzierający jej serce ból na papier, aby się go pozbyć. Po za tym pisarze właśnie tak robią. Zamieniają swoje emocje, te negatywne także na wenę, dzięki czemu mają nieskończone źródło pomysłów. Zaczęła pisać, z każdą literą, słowem, zdaniem wydawało jej się, że pozbywa się ogromnego ciężaru. Tak jakby przelewając te wszystkie uczucia na papier zamykała je w nim, nie pozwalając by znalazły drogę powrotną. Pisała przez cały czas przez 2 godz. nie przestała nawet na chwile, bojąc się tego, że gdy to zrobi znów ulegnie natłokom złych emocji. Czuła,że dopóki nie skończy jej uczucia nie będą całkowicie „zapieczętowane", a jej nie uda się od nich uwolnić. Gdy w końcu skończyła cały rozdział zamknęła książkę z hukiem. Czuła się już lepiej, tak jakby lżej, choć w środku czuła się pusta. Miała wrażenie, że owszem pozbyła się niechcianych emocji, ale przez to, że w tym momencie były one jedynymi, które w niej siedziały była z nich całkowicie wyprana. Sięgnęła po kartkę papieru i pióro


Kochana mamo 

Nie wiem od czego zacząć dlatego zacznę od początku. Niedawno razem z Natsu i Happ'ym byliśmy wykonać pewne zlecenie. Tam spotkaliśmy pewnego maga, jak dla mnie był on totalnym świrem, jednak pozory mogą mylić. Wkrótce okazało sięże wbrew pozorom jest on naprawdę silny i nawet Natsu nie mógł sobie z nim poradzić. Toczył z nim pojedynek przez kilka godzin, a w międzyczasie Happy i ja wyprowadzaliśmy z miasta ludzi.
 Wiedzieliśmy, że nawet jeśli Akuma, bo tak ma na imię ten zbereźnik, a dlaczego go tak nazywam, za chwile do tego dojdę. No w każdym razie wiedzieliśmy, że nawet jeśli nie będzie atakował ludzi, to podczas pojedynku ich miasto bardzo ucierpi, znając niszczycielską siłę Natsu byliśmy o tym przekonani. Jednak nie chciałam jak zwykle zostawiać wszystkiego na Jego głowie, więc przyzwałam Taurusa i przyłączyłam się do walki. Niestety nasz przeciwnik był przez cały czas otoczony jakimś dziwnym, niewidzialnym polem siłowym przez, które nie mogliśmy się przebić. W życiu czegoś takiego nie widziałam. Udało mu się powalić Natsu, a potem złapał mnie. Brr...wzdrygam się na samo wspomnienie dlatego oszczędzę Ci tego co on chciał mi zrobić. Na całe szczęście Natsu mnie uratował, zresztą jak zawsze.
Wszystko byłoby w porządku, ale po tym boju Natsu przez długi czas nie odzyskiwał przytomności. Pomimo tego, że Wendy badała Go każdego dnia twierdząc, że nic Mu nie jest On się nie budził przez prawie tydzień. Teraz mam przeczucie, że ta Jego przedłużona drzemka ma coś wspólnego z tym co stało się później, ale do tego za chwile dojdę.
Wszyscy bardzo się o Niego martwiliśmy, ja także. Przychodziłam do Niego codziennie i przesiadywałam godzinami przy Jego łóżku cały czas do Niego mówiąc.Nie wiedziałam czy słyszy cokolwiek czy nie, ale to mnie uspokajało. Kiedy dzisiaj zobaczyłam, że się obudził byłam bardzo szczęśliwa, nawet chyba za bardzo mnie poniosło, bo jak jakaś idiotka rzuciłam Mu się na szyje. Do tego momentu wszystko było dobrze, jednak potem spojrzał na mnie i zapytał kim jestem.
 Sama rozumiesz, że z początku wzięłam to jako żart i zaczęłam się śmiać, jednak On wciąż patrzył na mnie poważnie oczekując odpowiedzi. Jego spojrzenie, nie wiem jak to określić, ale było puste. Prawdę mówiąc nigdy tak na mnie nie patrzył, nawet wtedy, gdy dopiero się poznaliśmy. Co prawda wtedy postawiłam Im jedzenie, więc jedyne co widziałam w Jego oczach to była czysta wdzięczność,jednak z czasem zaczęły się tam pojawiać różne inne emocje. Jak np. zaufanie. To bezgraniczne zaufanie jakie ja od zawsze miałam do Niego, a On do mnie. A teraz nie ma nic. Pustka. Patrzył na mnie tak jakbym była zupełnie obca. Z taką obojętnością,a nawet z chłodem i podejrzliwością. Tak jakby mówił: „Co ty tu robisz? Nie znam cie. Kim jesteś?".
Okazało sięże Jego wspomnienia zatrzymały się na okresie sprzed 4 lat. W momencie w którym Lisanna zaginęła. Opowiadałam Ci kiedyś o Niej. To młodsza siostra Miry i Elfmana. A Jemu się wydajęże Ona zaginęła jakiś tydzień temu, więc bardzo się cieszy, że jednak żyje. Rozumiem Jego radość, naprawdę. To normalne. My zdążyliśmy się już przyzwyczaić do tego, że Lisanna jest wśród nas,a dla Niego jest to coś nowego. Wiem, że musi to sobie na spokojnie przetrawić.
Ale tu nie chodzi o Lisannę mamo. Tu chodzi o mnie. Kompletnie się pogubiłam. Nie wiem już co mam robić. To boli, naprawdę bardzo boli. To jest zupełnie jak zdrada, ale jeszcze gorsze, bo nie mogę Go o to obwiniać. To nie Jego wina, że mnie nie pamięta, wiem o tym, ale nie wyobrażam sobie życia bez Niego, wiesz? To jest tak jakby ktoś zabrał mi część mojej duszy, bez której nic już nigdy nie będzie takie same. Nie wiem co to jest za uczucie mamo, ponieważ wciąż jestem jeszcze młoda, ale czy to może być ta osławiona miłość? Czy to możliwe, że nawet się nie zorientowałam i się w Nim zakochałam? Ale nawet jeśli to jaki sens mają moje uczucia skoro On ich nie odwzajemnia, a na dodatek nigdy tego nie zrobi? Prawdę mówiąc wydaję mi sięże nie zrobiłby tego, nawet,gdyby mnie pamiętał. Bo wiesz On jest wciąż takim dużym dzieckiem, które nie myśli o sprawach dla dorosłych. Obce są Mu słowa takie jak zaangażowanie, związek, miłość, a tym bardziej małżeństwo.
 Jedynie słowo rodzina jest Mu bliskie,ale pojmuje je w zupełnie inny sposób. Dla Niego rodziną jest Fairy Tail, Jego przyjaciele, ewentualnie Happy w roli Jego młodszego brata. Chociaż nie jestem tego pewna,ale mnie też chyba zaczął traktować jak młodszą siostrę. No wiesz taką, którą trzeba wiecznie chronić i pilnować. Ciężko jest mi teraz zastanawiać się czy taki rodzaj uczucia z Jego strony, by mi wystarczył. Sądzęże może z czasem bym do tego przywykła. Po prostu ulokowała uczucia w kimś innym, a Jego miała za starszego brata, którego nigdy nie miałam. Ale nie odbieraj tego jako pretensje, to po prostu zwyczajne stwierdzenie.
Ale wracając do tematu jak myślisz co powinnam zrobić? Jak się zachowywać? Chciałabym nadal być przyjacielska w stosunku do Niego. Być może z czasem ponownie staniemy się przyjaciółmi, ale sądzęże już nie tak bliskimi. Jednak obawiam się, tego, że to może okazać się dla mnie zbyt trudne. Dzisiaj wystarczyło mi tylko raz przez chwile zobaczyć tę obojętność i już miałam dość. Czy później będzie łatwiej? Z drugiej strony obrażanie się i unikanie Go też nie wydaje się być w porządku. Jak już mówiłam nie mam prawa się na Niego gniewać. Mieć pretensji czy żali. Lecz jeśli zacznę Go unikać od początku to dla Niego stanie się to normalnością i po prostu będziemy „rodziną" z tej samej gildii. Rodziną, która prawie wcale ze sobą nie rozmawia, choć szczerze wątpie, by Jemu to przeszkadzało.
Ok, wiem co chcesz mi powiedzieć. Abym wzięła się w garść i była silna. Tak zamierzam zrobić. Jeszcze nie wiem jak będę postępować względem Niego, wszystko wyjdzie w praniu. Dziękuje za to, że mnie wysłuchałaś, na Ciebie zawsze mogę liczyć. Do niedawna myślałam,że na Niego też,ale się pomyliłam.

Na kartkę papieru spadła łza. Nawet nie zorientowała się kiedy znów zaczęła płakać. Wzięła kilka głębokich wdechów i wydechów, czym udało jej się powstrzymać dalszy „potok". Wytarła policzek i obiecała sobie, że więcej nie będzie płakać. To była ostatnia jej łza wylana za Natsu Dragneela.