sobota, 17 września 2016

11- Nie pozwolę ci odejść (Sasusaku) (1/?)

          Paring: Sasusaku
 A/M: Naruto
                  Dozwolone: od 16 lat

Uwagi: Miło było cofnąć się wstecz i napisać opowiadanie, które miałam w głowie od wielu, wielu lat. Kiedy jeszcze "Naruto" leciało na Jetixsie wyobrażałam sobie, że tak mniej więcej powinno to wyglądać. Wtedy nigdzie nie zapisałam, a tym bardziej nie zamieściłam tej myśli, lecz tym razem mi się udało. Opowoadanie trochę różni się od poprzednich, więc mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu :). Z dedykacją dla czytelniczki- Ewa Nowaczyk.




Obudziła się dosyć wcześnie zważając na to jak późno położyła się poprzedniego wieczora. Nie chciało się jej jednak od razu wstawać, wię postanowiła jeszcze trochę poleżeć w łóżku. Patrząc w sufit rozważała nad tym co kilka  dni temu powiedział jej nowy kolega z drużyny. Wróciła myślami do tamtego momentu odtwarzając w myślach tamtejszą rozmowę.
- Gdzie jest Naruto?- zapytał ciemnowłosy chłopak przechodząc obok ławki na której siedziała.
- A kogo obchodzi Naruto?- odpowiedziała
- Ciągle cie zaczepia...to pewnie dlatego,że miał trudne dzieciństwo. Wiesz o ty,że nie miał rodziców? Zawsze jest samolubny. Moi rodzice ukaraliby mnie za takie zachowanie. Jeśli jesteś sierotą, nie ma kto na ciebie krzyczeć...dlatego jest taki samolubny...
- Samotność...nie możesz tego porównać do sytuacji w której rodzice są na ciebie źli
- O co ci chodzi?- spytała, zbita z pantałyku
- Jesteś irytująca- powiedział tylko o poszedł dalej
Przewróciła się na lewy bok i spojrzała na swoją toaletkę na której stało ich grupowe zdjęcie. Widnieli na nim Naruto Uzumaki, Sasuke Uchiha, ona i Kakashi-sensei. Westchnęła przeciągle po czym usiadła na brzegu łóżka. Nie chciała,żeby tak wyszło, zależało jej na tym, aby zrobić na Sasuke jak najlepsze wrażenie,ale już na samym początku strzeliła sobie w kolano insynuując,że Naruto jest jaki jest z powodu utraty rodziców. Sama nie wie co jej przyszło do głowy, bo nie myślała tak naprawdę. Była tego dnia zła na blondyna, więc mówiła to co jej ślina na język przyniosła. Dopiero jakiś czas potem zorientowała się dlaczego Uchiha zareagował tak ostro na jej stwierdzenie. Okazało się bowiem,że sam także jest sierotą. Jego klan został zamordowany,kiedy ten był jeszcze małym chłopcem. Nie miała o tym zielonego pojęcia, a teraz z powodu tego co powiedziała głupi było jej przebywać w jego towarzystwie. Nie miała szansy sprostować tamtych słów,a z resztą nawet gdyby spróbowała to za pewne by jej nie uwierzył. Brzmiało by to tylko jak jakaś głupia wymówka wymyślona na prędce, dlatego też starała się go unikać w sytuacjach kiedy tylko była w stanie. Nie potrafiła nawet spojrzeć mu w oczy. Tym bardziej,że od zawsze jej się podobał. Z resztą w akademii  nie było dziewczyny,która nie marzyłaby o tym by mieć go dla siebie. Był silny,mądry, utalentowany, odważny, a do tego nieziemsko przystojny. Aura tajemnicy,która go otaczała tylko potęgowała ten efekt. Chłopak jednak stronił od wszelkiego towarzystwa, nie zadawał się z chłopcami, którzy i tak z powodu jego powodzenia go nienawidzili,a dziewczynami także się nie interesował. Miał tylko dwa wyznaczone sobie cele,które usłyszała,gdy się przestawiali,zaraz po zostaniu przydzielonym do jednej drużyny. Powiedział wtedy,że chce odbudować swój klan oraz zabić pewnego człowieka. Nie dodał kim jest ta osoba, ani co takiego zrobiła, by aż tak mu się narazić,ale powiedział to tak poważnym i groźnym tonem,że nią miała wątpliwości co do tego,że nie żartował,aż przeszły ją dreszcze. Z resztą Uchih Sasuke nigdy nie żartował,nawet się nie uśmiechał, właściwie jak tak teraz o tym myślała uświadomiła sobie,że był całkowitym przeciwieństwem Naruto. Słowa czarnowłosego ją zabolały,ale musiała przyznać,że były także tak wiadro zimnej wody,które ją trochę otrzeźwiły i pozwoliły trzeźwo popatrzeć na sytuacje. Był na nią zły,gdyż go zraniła, nic w tym dziwnego. Cieszyła się,że Naruto tego nie usłyszał. Kiedy zaczęła się nad tym głębiej zastanawiać uświadomiła sobie,że miał racje, a ona niepotrzebnie za w czasu oceniła Uzumakiego. Zrobiło jej się żal blondyna dlatego też postanowiła,że od teraz będzie dla niego miła, a nawet spróbuje się z nim zaprzyjaźnić, nie zważając na to co mówią inni. Pragnęła mu jakoś zadość uczynić to co myślała przedtem na jego temat. Kilka razy udało jej się zaobserwawać jak siedział sam na ławce przed akademią lub nad rzeką. Nie miał żandych przyjaciół, dlatego ona się z nim zaprzyjaźni. Z tym postanowieniem wreszcie wstała z łóżka. Ubrała się i uczesała po czym zeszła na dół by zjeść śniadanie.
- Dzień dobry skarbie
- Dzień dobry mamo
- Wcześnie dziś wstałaś, wszystko w porządku? Jak było na wczorajszej misji?
- Wszystko dobrze, mieliśmy za zadanie złapać kota, który uciekł właścicielce. Tak między nami to wcale mu się nie dziwie. Ta kobieta przebiera go w przeróżne sukienki, jakby usiłowała zrobić z niego kotkę. Nie zdziwie się jeśli już nawiał ponownie
- Haha no faktycznie, biedne zwierze. A powiedz mi jak się dogadujesz ze swoimi nowymi kolegami z drużyny i nauczycielem?
- Kakashi-sensei jest w porządku, co prawda trochę surowy i ciągle się spóźnia,ale przynajmniej potrafi sprawić,że zaczynamy ze sobą coraz lepiej współpracować.
- A jak wyglądają twoje stosunki z tym chłopakiem...no jak mu to było..z Sakim?
- Mamo
- No co? Tylko pytam?
- Szczerze mówiąc to nie najlepiej-westchnęła- wiesz powiedziałam coś naprawdę głupiego nie przemyślawszy tego wcześniej i dość skutecznie go do siebie zraziłam
- Nie martw się, cokolwiek byś nie powiedziała jestem pewna,że gdy pozna cie lepiej to uświadomi sobie,że nie myślisz tak naprawdę- uśmiechnęła się delikatnie
- Myślisz?
- Jestem pewna, a co z tym drugim chłopcem? Tym co tak ciągle rozrabia?
- Naruto? No cóż różnie to między nami bywa, ale ogólnie to jest dla mnie miły, a ja postanowiłam się z nim zaprzyjaźnić.
- To ładnie z twojej strony, musi być bardzo samotny
- Też tak myślę,ale wiesz co? Już więcej nie pozwolę na to,aby był sam- powiedziała z pewnym siebie uśmiechem- to się tyczy także Sasuke-dodała w myślach, jakoś uda jej się go do siebie przekonać- stopniowo, ale osiągnie swój cel. Z tym postanowieniem szybko skończyła śniadanie i wstała od stołu
- Dobrze, będą się zbierać, nie chcę się spóźnić
- Dobrze uważaj na siebie- zawołała za nią
Kiedy już wychodziła z kuchni cofnęła się przypominając sobie o czymś- aha jeszcze jedno mamo on ma na imię Sasuke
- Dobrze,zapamiętam- odpowiedziała jej mama czując,że jeszcze nie jeden raz usłyszy to imię

Mając jeszcze dużo czasu nie spieszyła się za bardzo. To,że się spóźni było jedynie wymówką by uniknąć dalszych pytań mamy dotyczących Sasuke. Kiedy przechodziła obok sklepu ze słodyczami postanowiła wstąpić na chwile. Po dłuższej chwili zdecydowała się wziąć dango*,nie przejmując się specjalnie tym,że ten gest prawdopodobnie zostanie odebrany jako przekupstwo, a już zwłaszcza przez pewną osobę,która zdaje się nie mieć w ogóle zaufania do innych. Nie myśląc o tym dłużej ruszyła na plac treningowy na którym mieli się spotkać. Z daleka dostrzegła swoich kolegów, więc schowała jedzenie, postanowiła,że zaczeka na nauczyciela i poczęstuje wszystkich później kiedy wszyscy bardziej zgłodnieją, teraz i tak są zaraz po śniadaniu.
- Dzień dobry- przywitała się przyjacielsko, gdy podchodziła do drzewa pod którym siedziała ta dwójka
- Siemanko Sakura-chan-odpowiedział Naruto szczerząc się do niej, Sasuke natomiast totalnie ją zignorował- pewnie nadal jest zły-pomyślała i westchnęła, po czym podeszła bliżej i oparła się o pień, siadając obok
- Mistrza jeszcze nie ma?- spytała o dość oczywistą rzecz,ale chciała jakoś podtrzymać rozmowę
- Nie jeszcze nie przyszedł- zaczął narzekać Naruto- znowu się spóźnia
- Ciekawe co go zatrzymało tym razem-zastanowiła się na głos
- Jak to co? Pewnie znowu czyta tę swoją zboczoną książkę, no wiesz tą samą, którą czytał podczas naszego testu z dzwoneczkami.
- To jeszcze jej nie skończył? Jakim sposobem skoro w wolnym czasie nie robi nic innego, a przecież nie wydawała się gruba
- Nie zdziwiłbym się gdyby czytał ją któryś raz z kolei, albo wracał tylko do pikantnych szczegółów
- Naruto...
- No co? Przyglądałaś się kiedykolwiek jego minie,gdy czyta, mało co ślinka mu nie cieknie
- Przesadzasz..
- Nie wierzysz? To sama zaobserwuj
- Jak tak dalej pójdzie to w końcu dostanie ślinotoku
- Haha masz rację- zaczął się głośno śmiać
- Cieszy mnie,że tak się troszczycie o moje zdrowie-dobiegł ich znajomy głos i jak na zawołanie wszyscy spojrzeli w górę
- Kakashi-sensei- krzyknęła Sakura zaskoczona- od kiedy mistrz tam siedzi?-spytała lekko speszona
- Już od jakiegoś czasu..ehh mówiąc szczerze to sądziłem,że szybciej wyczujecie moją obecność, zawiodłem się na was.
- No,ale my..-zaczął się tłumaczyć blondyn
- Byliście zajęci rozmową-dokończył nauczyciel- wiem,ale to nie zmienia faktu,że na misjach również będziecie musieli umieć wyczuć niebezpieczeństwo nawet w środku nocy w lesie. Nic już nie powiedzieli, nie mieli żadnych argumentów.
- To co to za misja?- spytał brunet, odzywając się po raz pierwszy tego dnia
- Otóż będziecie pełnić rolę nauczycieli w najmłodszej klasie w akademii. Ich nauczyciele zostali wysłani na misje, a dzieci nie mogą mieć zaległości z tego powodu dlatego też hokage przydzielił was do tej misji.
- Ale czego dokładnie mamy ich nauczyć?- spytała zaciekawiona. To zadanie podobało jej się znacznie bardziej od ganianiem za zaginionym pupilem
- Na miejscu dowiemy się wszystkiego dokładniej,jednak Sakura ty zajmiesz się wiedzą teoretyczną, Sasuke nauczysz ich rzucać shurikenami, a Naruto ty...no coś jeszcze wymyślimy
- Mogę ich nauczyć jak zjeść ramen w niecałe 3 min- odpowiedział zupełnie niezrażony wahaniem nauczyciela
- A nie lepiej powiedzieć im gdzie jest najlepsze jedzenie?- podsunęła
- Przecież to oczywiste,że w Ichiraku,ale masz rację Sakura-chan znam jeszcze kilka innych miejsc którymi mogę się z nimi podzielić jako przyszły hokage
- Jak ty zostaniesz hokage to ja przestaje być shinobi-odparł Uchiha
- W takim razie lepiej wymyśl sobie jakiś zawód,który będziesz wykonywał w przyszłości,kiedy do tego dojdzie
- Nie muszę się o to martwić bo to się nigdy nie stanie
- Coś ty powiedział...
- Już,już uspokójcie cie, musimy się zbierać, bo inaczej się spóźnimy
- Yhy...i ciekawe czyja to wina-odburknął niebieskooki

Po jakiś 15 min byli już na miejscu. Klasa w akademii na samym dole wyglądała dokładnie tak jak dziewczyna ją zapamiętała. 3-osobowe ławki stały w 3 rzędach naprzeciwko biurka stojącego przy tablicy. Po chwili w której ich czwórka weszła do Sali usłyszała znajomy cienki,dziewczęcy głos
- Sakura-neesan- po czym drobna postać rzuciła się jej w ramiona, a ona kucnęła omał się nie przewracając, przez chwile zdezorientowana zastanawiała się kim jest to dziecko,  to nie trwało jednak długo,gdyż dziewczynka podniosła głowę i spojrzała na nią tymi swoimi wielkimi,migdałowymi oczami w kolorze ciemnej czekolady
- Ami-chan- powiedziała,rozpoznając dziewczynkę, ta natomiast obdarzyła ją pięknym uśmiechem
- Sakura-chan nie wiedziałem,że masz młodszą siostrę- powiedział Naruto stojący obok
- Bo nie mam, to moja sąsiadka-powiedziała wstając- kiedy jej rodzice wychodzili do pracy to często się nią zajmowałam-odrzekła uśmiechając sie miło do dziewczynki i głaszcząc ją po czarnych jak pióra kruka włoskach
- Sakura-neesan jest najlepsza-powiedziała i objęła dziewczynę w pasie
- Rany..ale ten karzełek jest do ciebie przywiązany
- Wcale nie jestem mała blondasie-odparło dziecko i pokazało mu język
- Blondasie?- powtórzył jak papuga,nie przypominał sobie by kiedykolwiek ktoś go tak nazwał
- Ami nie ładnie się tak zachowywać, Naruto nie miał na myśli nic złego
- Właśnie- zawtórował jej
- Psieplasiam-powiedziała patrząc na nią miną zbitego psiaka
- To nie mnie powinnaś przeprosić a jego- wskazała palcem kolegę
- Psieplasiam-powtórzyła,tym razem do odpowiedzniej osoby
- Haha nic się nie stało dattebayo
- Po za tym ile razy ci mówiłam,żebyś tak nie mówiła,hm? Przecież umiesz ładnie mówić
- Ale to śplawia zie jeśtem baldziej ulocia
- Jesteś wystarczająco i bez tego- zapewniła ją Haruno
- No dobrze...a co ty tu właściwie robisz siostrzyczko?
- Przyszliśmy w zastępstwo za waszych nauczycieli, podniosła wzrok na resztę klasy i oznajmiła. Nazywam się Sakura Haruno, a to moi dwaj koledzy Uzumaki Naruto i Uchiha Sasuke, będziemy dziś pełnić rolę waszych nauczycieli. Kiedy dzieci trochę się uspokoiły dziewczyna zwróciła się do mistrza,akurat kiedy ukradkiem usiłował opuścić pomieszczenie
- Kakashi-sensei
- Bawcie się dobrze dzieciaki,liczę na was-powiedział po czym wyszedł,zanim któremukolwiek z nich udałoby się coś powiedzieć. Zastali sami a w klasie zapanował chaos, jak to dzieciaki mają w zwyczaju w takich sytuacjach zaczęli rzucać jakimiś papierami po całej Sali, śmiać się, głośno rozmawiać i ogólnie rozrabiać.
- Ami usiądź na swoim miejscu-posłusznie wykonała polecenie. Sakura spojrzała na Sasuke i Naruto, ale obydwaj zdawali się nie mieć zielonego pojęcia co robić,podejrzewała,że rzadko mają kontakt z dziećmi,jeśli w ogóle. Postanowiła więc przejąc pałeczkę. Stanęła na środku sali i powiedziała
- Proszę o spokój- zaskoczył ją efekt, o dziwo wszyscy wrócili na swoje miejsca, rozmowy się skończyły a twarze 27 uczniów zwróciły się w jej stronę
- Najpierw poprowadzimy lekcję teoretyczną, potem razem z kolegą wyjdziecie na zewnątrz i będziecie się uczyć rzucać shurikenami, natomiast na koniec poćwiczymy walkę wręcz, a poprowadzi ją mój drugi kolega. Czy wszyscy zgadzają się na taki plan?
- Tak-usłyszała chórem, zadowolona kiwnęła na kompanów
- Usiądźcie na ławce pod oknem-nie usłyszała protestów, obydwaj posłuchali polecenia
- Czego będziesz nas uczuć sensei?- usłyszawszy to uśmiechnęła się,dziwnie było być nazywanym nauczycielem w tak młodym wieku, w końcu sama była zaledwie geninem, to znaczy,że była,między nimi jedynie jednak ranga, gdy te dzieciaki ukończą akademie,będą na tym samym co ona poziomie.
- Mieliście już zajęcia na temat chakry? Tego z czego się składa, jak się dzieli i w jaki sposób może być wykorzystywana?
- Nie,tego się jeszcze nie uczyliśmy sensei,ale to brzmi ciekawie-powiedział chłopiec z pierwszej ławki
- Dobrze, w takim razie od tego zaczniemy. Chakra jest to energia życiowa, którą ma każdy z nas, jednak ludzie,którzy potrafią z niej korzystać są nazywani jak?
- Shinobi-odpowiedziała klasa
- Bardzo dobrze,zgadza się. Takich ludzi nazywamy shinobi lub po prostu ninja potocznie. Chakra składa się z dwóch elementów: energii duchowej oraz fizycznej.

Obserwował ją z ławki pod oknem. Doskonale wczuła się w rolę nauczycielki, pomimo tego,że jak podejrzawał robiła to po raz pierwszy, a przynajmniej przy tak licznej grupie. Cała uwaga w sali skupiona była na niej, uczniowie chłonęli wiedzę,którą im przekazywała jak gąbka, zadawali pytania oraz odpowiadali na te,które zadawała ona. Sam złapał się na tym,że pomimo tego iż miał tą wiedzę z małym palcu, słuchał uważnie. Prawdą jest,że nie miał specjalnie wyboru,ale musiał przyznać,że całkiem ciekawie prowadziła zajęcia, widać było,że udało jej się zainteresować wszystkich uczniów,co nie zdarza się często. Wkrótce jej zaangażowanie w prowadzenie zajęć udzieliła mu się i postanowił także dać z siebie wszystko,by nauczyć ich jak najwięcej. Co prawda na początku planował olać to zadanie, nie lubił takich misji, już zdecydowanie wolał zajmować się sadzonkami,zbieraniem śmieci i innymi takimi. Ogólnie nie lubił przebywać wśród ludzi, a dzieci szczególnie,gdyż nie rozumiały tego co próbował im przekazać. Kiedy zmęczył się towarzystwem swoich rówieśników wystarczyło jedynie krzywo na nich popatrzeć, czy też rzucić chamski komentarz i już miał ich z głowy, dzieci niestety nie rozumiały tego typu zachowań. Chociażby wystarczyło spojrzeć na Sakurę, raz powiedziała coś nie po jego myśli, a on nie wahał się ją o tym uświadomić. Od tego czasu zaczęła go unikać. Nie żeby mu to przeszkadzało, po prostu pomimo tego,że zachowywała się przyjacielsko także w stosunku do niego to przestała usiłować wciągać go w rozmowę, jak robiła to wcześniej. Więcej rozmawiała z Naruto, który był z tego powodu wniebowzięty, chociaż prawdą jest,że on także ją ignorował. Nie chciał się do tego przyznać,ale to co wtedy powiedziała na temat sierot dotknęło go bardziej niż był gotów się do tego przyznać i wciąż w jakimś stopniu miał jej to za złe. Wrócił myślami do tu i teraz i spowrotem zaczął słuchać wykładu.
- Wiecie może jak nazywa się system znaków,które formuujemy?- dała im trochę czasu na zastanowienie
- Pieczęcie?- spytał jakiś chłopak z ostatniej ławki niepewnie
- Tak, bardzo dobrze...jak masz na imię?
- Kirito-cicho odpowiedział chłopiec
- W takim razie Kirito dostajesz plusa,ponieważ to było jedno z trudniejszych pytań-powiedziała uśmiechając się do niego promiennie. Chłopiec wyglądał na zaskoczonego,ale bardzo szczęśliwego, oczy mu się świeciły i nawet  lekko się uśmiechnął
- Ja też chce plusa-rozeszła się po klasie
- Spokojnie jeszcze będzie nie jedna okazja,aby je zdobyć,więc słuchajcie uważnie i nie bójcie się zgłaszać. Pamiętajcie,że nie ma głupich pytań, więc jak czegoś nie wiecie to śmiało, od tego tu jestem.
 W tym momencie uczniowie zdawali się być pochłonięci każdym jej słowem, mogłoby się wydawać,że bardziej zaangażować już się nie dało, a jednak. Nawet dzieciaki zdające się zawsze spać na lekcjach natychmiast się ożywiły.
- Dobrze w takim razie system znaków nazywamy pieczęciami, a jak w takim razie mówimy na system pieczęci, które są formowane po kolej?
- Technikami?
- Świetnie, ty także dostajesz plusa...
- Nadeshiko- podpowiedziała pomocniczo
- Nadeshiko a może znasz odpowiedź na to pytanie,albo którekolwiek z was. Rozróżniamy 3 metody walki, czy potraficie je wymienić?
- Genjutsu
- brawo...
- Ikuto
- Ikuto plus, dalej
- Ninjutsu
- świetnie...
- Jellal
- Dostajesz plusa i jeszcze jedno, no myślcie, co jeszcze zostało, znów dała im chwile czasu na myślenie
- W porządku widzę,że to dość trudne trudne pytanie dlatego podwajam nagrodę, osoba,która odpowie dostanie dwa plusy. Widać było,że każdy z obecnych zachodził w głowę nad odpowiedzią. Sasuke sam miał ochotę odpowiedzieć,ale siedział cicho i cierpliwie czekał na to co chwilowa nauczycielka wymyśli
- Dobrze mała podpowiedź, w naszej wiosce jest pewna osoba,która specjalizuje się właśnie w tej dziedzinie, pomimo tego,że potrafi korzystać z innych także. Ta jest jednak jego ulubioną techniką...no...ok jeszcze jednak ale tym razem już ostatnia podpowiedź. Ta osoba jest także nauczycielem u nas w akademii
- Gai-sensei-odezwał się ktoś
- Tak to prawda, a w jakiej technice?
- W taijutsu-dopowiedziała ta sama dziewczynka
- Zgadza się-powiedziała i uśmiechnęła się z ulgą. Podejrzewał,że zaczęła się obawiać,że pytanie było za trudne.
- Mam na imię Kana i chce dwa plusy tak jak pani obiecała
- Ale to nie der Sakura-sensei- odezwał się ktoś inny
- No właśnie-ktoś zawtórował- w końcu miała tyle podpowiedzi
- Tak, może to i prawda,ale pomimo tego odpowiedziała na pytanie poprawnie,prawda? Tym razem niestety innym się to nie udało,więc pomimo okoliczności wpisuje jej dwa plusy, jak obiecałam wcześniej.
- Sensei?- odezwała się jakaś dziewczynka z tyłu,która do tej pory w ogóle nie zabierała głosu
- Tak?
- Mogę zadać pani pytanie nie do końca na temat?
- Ależ oczywiście o co chodzi?
- Pewnie chce do łazienki- odezwał się ktoś inny, a klasa zaczęła się śmiać. Można było zauważyć,że dziecko straciło ochotę na zadawanie jakichkolwiek pytań. Sakura podeszła trochę bliżej jej ławki i ignorując zaczepki reszty uczniów.
- O co chciałaś spytać?- zapytała łagodnie się przy tym uśmiechając. Dziewczynka spojrzała na nią i przez chwile na nowo zbierała w sobie odwagę,aż w końcu powiedziała, choć Sasuke bardziej nazwałby to szeptem
- Czy to prawda,że jeśli ma się rodziców,którzy nie są shinobi to oznacza,że dziecko także nie może nic zostać?
- Nie, to nie jest prawda-powiedziała po czym zwróciła się do całej klasy- widzicie moi rodzice np. nie potrafią korzystać z chakry,ale mi nie przeszkadza to w dążeniu do zostania świetną kunoichi
- To właśnie dlatego siostrzyczka jest taka niesamowita-odezwała się Ami- pomimo tego,że nie może liczyć na jakieś klanowe super techniki, czy też pomoc rodziców w tej kwestii to mimo to się nie poddaje, cały czas się stara,pomimo tego,że ma trudniejszy start- po skończeniu jej wywodu można było usłyszeć pomruki zgody reszty klasy
- Dlatego-kontynuowała- jeśli ktoś czegoś bardzo chce to nic nie może stanąć mu na drodze. W takiej sytuacji kiedy mówimy,że to nie możliwe,że nie damy rady sami stajemy się dla siebie przeszkodą, a najczęściej uświadomienie sobie tego jest bardzo pomocne. Pamiętajcie także zawsze o tym,że nauczyciele w akademii, a także wasi starsi koledzy zawsze służą wam pomocą, możecie się do nic zwrócić w każdej sytuacji, nie zapominajcie o tym. Sasuke przez chwile zastanowił się nad jej słowami i przypomniało mu się kiedy był mały i uczył się pewnej techniki typowej dla członków klanu Uchiha. Technika ta bowiem polegała na tym, aby wytworzyć kulę ognia, czyli innymi słowy ziać ogniem, zupełnie jak smok, to było pierwsze skojarzenie,które przyszło mu wtedy do głowy,przypomniał sobie. Jego brat Itachi wykonał ją bezbłędnie już za pierwszym razem, Sasuke co prawda był uważany za geniusza,ale swojemu bratu do pięt nie dorastał. Wiele razy próbował, starał się,ale mu nie wychodziło. Wiele razy przechodziła mu przez głowę myśl,że nie da rady,że nigdy mu się to nie uda,ale był zdeterminowany,by nie zawieźć ojca, dlatego wciąż próbował każdego dnia,aż w końcu nadszedł moment,kiedy się udało. Wtedy chyba po raz pierwszy uświadomił sobie,że to co z początku wydaje się niemożliwe, z czasem,kiedy człowiek bardzo czegoś chce i ciągle próbuje to się udaje. Nagle usłyszał dzwonek na przerwę, ogłaszający koniec lekcji.
- Teraz idźcie na przerwę, a po niej spotykamy się na boisku przed szkołą,dobrze?
- Tak- odpowiedzieli wszyscy po czym wyszły z sali.
- Sakura-neesan a ty nie idziesz?- zawołała za nią Ami z wyjścia z klasy
- Może później dołączę, na razie muszę jeszcze coś ustalić z moimi towarzyszami, a ty lepiej zjedz drugie śniadanie
- Ale mama pewnie znów zrobiła mi kanapki z pastą rybną,którą nie znoszę-powiedziała naburmuszona
- Czyli jednak nie powiedziałaś jej o tym,że jej nie lubisz-to było bardziej twierdzenie niż pytanie. Jej rozmówczyni jedynie zaprzeczyła ruchem głowy
- Nie martw się ja z nią rozmawiałam i założę się,że te kanapki są z serem żółtym- powiedziała uśmiechając się promiennie
- Jesteś najlepsza siostrzyczko- krzyknęła i wybiegła z pomieszczenia. Odwróciła się spowrotem twarzą do kompanów, podeszła do nich i oznajmiła
- Teraz,gdy skończy się przerwa wszyscy będą na nas czekać na boisku,więc jaki masz plan Sasuke-kun?
- Co masz na myśli? Będę uczył ich rzucania shurikenami tak jak ustaliliśmy wcześniej oraz tak jak oznajmiłaś im to wcześniej
- W porządku, ale pytam o to jak zamierzasz to zrobić? Bez urazy,ale nie wyglądasz mi na kogoś kto spędza z dziećmi dużo czasu i potrafi z nimi rozmawiać. Do każdego ucznia powinieneś mieć indywidualny stosunek. Wiedzieć jak zachęcić nie tylko najlepszych,ale także słabszych uczniów.
- Widać,że znasz się na tym-wtrącił Naruto- te dzieciaki praktycznie jadły ci z ręki. Będziesz kiedyś świetną mamą-powiedział szczerząc się, jak to miał w zwyczaju
- Eee....dzięki Naruto..mimo,że nie planuje w najbliższym czasie- trochę się speszyła- ano..wracając do tematu, to co zamierzasz?- pytanie to było skierowane do niego,jednak nie znał na nie odpowiedzi. Sakura mogła mylić się w wielu rzeczach,ale w tej jednej miała rację, nie miał pojęcia jak rozmawiać z dziećmi, a tym bardziej coś od nich wyegzekwować.
- Zamierzam im demonstrować jak się to prawidłowo robi aż wszyscy nie załapią- nie miał pewności czy to zadziała,ale zamierzał spróbować tego sposobu, sądząc po jej minie musiała mieć podobne do niego zdanie. Nie chciał jednak za bardzo się z to zagłębiać. Wychodził z założenia,że jak będzie miał problemy to zmierzy się z nimi,gdy przyjdzie na to pora. Nie miał w zwyczaju martwić się na zapas. Po zakończeniu przerwy wszyscy posłusznie zebrali się na boisku i czekali na niego. Nigdy przedtem nie uczył tak naprawdę nikogo, więc nie bardzo wiedział jak się za to zabrać. Nie znosił jednak prosić o pomoc,więc uznał,że sam sobie da radę. Podszedł do miejsca,które zostało wyznaczone na ten rodzaj treningu. Przypomniał sobie jak sam właśnie tutaj demonstrował swoje umiejętności,których nabył dzięki Itachiemu wszystkim. Teraz sam stanął na środku,zupełnie jak kiedyś robił to Iruka-sensei i zakomenderował.
- Niech wszyscy ustawią się w kolejce,pomimo tego,że są trzy stanowiska to każde z was będzie rzucał osobno,dzięki czemu nikomu nie stanie się krzywda,a po za tym będę w stanie od razu oceniać wasze postępy.  Zabrał kilka shurikenów i rzucił bez patrzenia na cel w formie demonstracji
- Tak się to robi-oznajmił i wyszedł z miejsca rzutu
 - Pierwsza osoba na stanowisko- z tłumu wyłonił się pewien niski chłopiec, niepewnie stanął na wyznaczonym miejscu,wziął broń do ręki i stał w miejscu patrząc na cel. Minęła dłuższa chwila, a dziecko tylko stało i patrzyło
- No rzucaj- powiedział w końcu,ale chłopiec ani drgnął, Uchiha już powoli zaczynał tracić cierpliwość
- Czemu nie rzucasz?- zapytał najspokojniej jak tylko potrafił
- Bo...bo nie wiem jak-niemal wyszeptał „ochotnik”
- Jak to nie wiesz? Przecież przed chwilą pokazywałem
- Wiem no,ale sen-sei...sen—sei-zaczął się jąkać
- No co?- spytał,jak na jego gust chyba trochę za ostro,bo dzieciak zaczął płakać
- Co się stało Tomoya?- nagle nie wiadomo skąd obok pojawiła się Sakura i z troską dotknęła ramienia chłopca,kucnęła przy nim i starła łzy spływające mu po policzku. Musiał przyznać,że ucieszył się na jej widok w tej sytuacji, nie wiedział co dalej robić,a pocieszanie innych nie wychodziło mu najlepiej
- Hej,nic się nie stało, nie ma po co płakać-wyszeptała uspokajającym tonem. Brunet z pewnej odległości obserwował jak chłopiec zaczyna się uspokajając. Co jak co,ale na dzieciach się zna,bez dwóch zdań.
- To co? Spróbujemy jeszcze raz,prawda?- chłopiec przytaknął i ku jego zaskoczeniu nawet odwzajemnił jej uśmiech
- W porządku-powiedziała, po czym wstała z ziemi i spojrzała na niego
- Sasuke czy mógłbyś im jeszcze raz zademonstrować jak się to robi, tylko tym razem bez popisywania,bardzo cie proszę. Pokaż im jak dokładnie powinni trzymać broń oraz pod jakim kątem rzucać, no i oczywiście patrz na cel,kiedy to robisz. Weź pod uwagę to,że prawdopodobnie większość z nich po raz pierwszy ma to w rękach. Przypomnij sobie jak się czułeś kiedy sam zaczynałeś. Na co najbardziej zwracałeś uwagę.
Nie lubił kiedy ktoś go upominał,ale wiedział,że  tym przypadku ma rację.
- Sakura-sensei pokaż nam jak się to robi- poprosiło jedno z dzieci
- Tak pokaż nam-dołączyła reszta
- Ehehe...wiecie nigdy nie byłam w tym za dobra. Jestem pewna,że Sasuke będzie lepszym nauczycielem niż ja
- Spróbuj- powiedział wyzywając ją w pewien sposób. Pamiętał doskonale jak jej szło w akademii, był ciekawy czy chociaż trochę się poprawiła od tego czasu. Przez moment ujrzał wahanie w jej oczach,ale wystarczyło,że mrugnął a w jej spojrzeniu dostrzegł zdecydowanie, to nie była już ta sama dziewczyna co kiedyś,zmieniła się. Jego rozważania przerwał czyjś głos
- Mogę-zapytała podchodząc do niego i wyciągając rękę, podał jej narzędzie ninja i przyglądał jej działaniu. Haruno stanęła w wyznaczonym miejscu, wyciągnęła drugą rękę i wysunęła do przodu w formie wyznacznika , na jaką wysokość ma rzucić, po czym rzuciła szybko i zdecydowanie. Nim się obejrzał shuriken wbił się tarczę i to nie w byle jakie miejsce,a sam środek. Dobiegły go oklaski ze wszystkich stron
- Nieźle-wymruczał pod nosem,zdecydowanie zrobiła postępy
- Neesan jesteś najlepsza- zaświergotała jakaś dziewczynka
- Nie to nieprawda, mój kolega jest dużo lepszy i z pewnością będzie lepszym nauczycielem. Chciałam wam jedynie powiedzieć,że nie wszyscy rodzą się geniuszami, niektórzy potrzebują więcej czasu,aby się czegoś nauczyć,ale jeśli tylko będziecie ciężko i wytrwale pracować jestem pewna,że wam się uda-powiedziała uśmiechając się- jestem tego najlepszym przykładem-wskazała tarczę- widzicie naprawdę,kiedy zaczynałam nie byłam w stanie nawet trafić w ten słupek na którym jest utwierdzona tarcza,nie mówiąc już o niej, mój kompan może to potwierdzić,prawda?
- Faktycznie coś sobie przypominam- przytaknął
- Dobrze to co próbujemy Tomoya?- podała mu broń, po czym zaczęła go ustawiać- stań w lekkim rozkroku,wysuń wiodącą nogę naprzód...o tak bardzo dobrze..a teraz wystaw drugą rękę, w ten sposób możesz zobaczyć trajektorię, ustaw rękę poniżej celu...wymierz i rzuć
Shuriken co prawda nie powtórzył wyniku poprzedniczki,ale przynajmniej trafił w tarczę
- Widzisz jak świetnie ci idzie- powiedziała radośnie i poczochrała mu włosy, chłopiej-Tomoya,jak udało mu się zapamiętać uśmiechał się od ucha do ucha,nawet jego oczy się śmiały, wyglądał na zadowolonego ze swojego osiągnięcia,może ni był to najlepszy wynik,ale nie był także najgorszy
- To kto następny? –spytała pełna entuzjazmu,który najwyraźniej udzielił się pozostałym, bo co chwile było słychać przekrzykiwanie
- Ja
- Teraz ja chce
- Nie, bo ja
- Spokojnie na wszystkich przyjdzie kolej, teraz Haku, Sasuke-kun mogę cie prosić?
Ciemnowłosy poszedł za radą koleżanki i tak jak ona zaczął wszystkim po kolei tłumaczyć jak powinni rzucać,było to trochę irytujące, mówienie cały czas tego samego,ale musiał przyznać,że czuł satysfakcję,kiedy praktycznie wszystkim szło całkiem nieźle. Żeby zachować bardziej przyjacielską atmosferę to Sakura ich wołała i ustawiała, on natomiast tłumaczył i pokazywał co mają robić. Gdy wywoływała ich po imieniu każdego z osobna zachodził w głowę jakim sposobem poznała imiona tych dzieci w tak krótkim czasie. Lekcja z jej pomocą minęła dużo szybciej, niż gdyby miał się tym sam zajmować.

Nadeszła kolejna przerwa,więc uczniowie zajęli się różnego rodzaju zabawami. Oni natomiast podeszli do pobliskiego drzewa i usiedli w jego cieniu. Czekali tam już na nich Kakashi-sensei i Naruto. Sakura wyjęła wcześniej kupione dango i zaczęła je rozdawać
- Proszę,pomyślałam,że możecie być głodni-powiedziała po czym podała pudełko Naruto
- Dziękuje ci Sakura-chan
- Nie ma za co-oznajmiła uśmiechając się przyjacielsko- to dla mistrza-podała przysmaki nauczycielowi
- Nawet o mnie pomyślałaś,dziękuje Sakuro
- Proszę bardzo-odwzajemniła uśmiech
- A to dla ciebie-podała jedno z pudełek jemu
- Nie lubię słodyszy-oznajmił i nawet nie zajrzał do środka. Zrobiło jej się przykro. Usiłowała naprawić wcześniejszy błąd,ale on nawet nie dawał jej szansy. To prawda,że wciąż się jej podobał,ale to nie miał być rodzaj podrywu, chciała po prostu być miła. W końcu poczęstowała wszystkich, nie przyniosła tego specjalnie jemu,więc o co chodzi? Czy naprawdę tak bardzo ją nienawidzi?
- Ej daj spokój Sasuke,nie widzisz,że Sakura-chan się stara? Jest miła, a ty się tak zachowujesz
- Spadaj to nie twoja sprawa nieudaczniku
- Coś ty powiedział chamie?
- Jak mnie nazwałeś?
- W porządku, nic się nie stało-usiłowała wymusić uśmiech, blondyn jednak musiał dostrzec,że jest smutna, bo powiedział
- Nie przejmuj się tym palantem Sakura-chan. Te dango są pyszne, a ja chętnie zjem dokładkę,jeśli on nie chce-wskazał palcem
- Dobrze, podzielcie się z mistrzem
- Jak to, a ty nie chcesz?
- Nie, jakoś straciłam apetyt-pomyślała,lecz zachowała to dla siebie,zamiast tego powiedziała- nie, jedzcie ja nie jestem głodna
- Skoro tak mówisz-Naruto nie trzeba było dwa razy powtarzać, omal nie zjadł porcji Kakashiego. Spojrzała w prawo, w stronę boiska i dostrzegła kątem oka,że Sasuke się jej przyglądał. Nie przypominała sobie,żeby to nastąpiło kiedykolwiek wcześniej.Była tak zaskoczona,że automatycznie odwróciła wzrok, spuściła głowę, oparła ją na kolanach i objęła się ramionami. Przerwa minęła dość szybko i teraz nastała kolej Naruto na prowadzenie zjeść. Musiała przyznać,że szło mu całkiem nieźle, biorąc pod uwagę fakt,że emocjonalnie był na ich poziomie, byli praktycznie jak równy z równym. Dzieci się go nie bały,a to było najważniejsze. Potrafił także wspierać słabszych uczniów,gdyż z autopsji wiedział aż za dobrze jak się czują.
 Po zakończeniu zajęć wszyscy rozeszli się do domów. Niektórzy poszli sami, a na niektórych czekali rodzice. Ami podeszła do nich i łapiąc Sakurę za rękę,zapytała
- Neesen możemy dziś wrócić razem? Moi rodzice jeszcze pracują i jeśli mnie nie weźmiesz to będę musiała na nich czekać na świetlicy. Proszę
- Jasne, nie ma problemu- zwróciła się do pozostałych- w takim razie widzimy się jutro, Kakashi-sensei gdzie i o której mamy się zebrać?
- Mam już plan na jutrzejszy trening. O godz 8:00 na placu treningowym nr. 3, na obrzeżach lasu
- Dobrze, w takim razie na razie
- Do zobaczenia jutro Sakura-chan- różowowłosa rozejrzała się,ale nigdzie nie mogła dostrzec Sasuke, świetnie już się zmył,pomyślała.
- Chodźmy neesan-dotarło do niej,a Ami pociągnęła ją za rękę. Po drodze do domu zatrzymały się jeszcze w pobliskiej restauracji, wiedziała,że mama Ami pewnie nie zdążyła nic ugotować, a jej mama także dziś pracowała,więc miała zjeść na mieście
- To co ci zamówić Ami?
- Onigiri*
- W porządku, w takim razie poproszę 2 razy onigiri-powiedziała do kelnerki przyjmującej zamówienie.

* Onigiri- kulki ryżowe, najczęściej z nadzieniem warzywnym
* Dango- japońskie słodycze
* Bento- drugie śniadanie

piątek, 2 września 2016

02-Porwanie (Nalu)

 Paring: NaLu      
 A&M: Fairy Tail


Natsu zerwał się szybko z łóżka. Był wczesny ranek, nie było już ciemno, ale chmury przykrywające niebo zwiastowało deszcz albo nawet burzę.
- Happy- zawołał Natsu- mam, wymyśliłem świetny pomysł na trening.
Wrzaski przyjaciela obudziły kota,który nie był zadowolony,że ktoś budzi go o tak nieludzkiej porze.
- A od kiedy ty myślisz?- zapytał Happy z sarkazmem w głosie.
- Bardzo śmieszne- skwitował chłopak,po czym kontynuował- przyśnił mi się genialny sposób na trening. W ten sposób pokonam Greya- powiedział podekscytowany.
- Niby jak?
- Wszystko ci wyjaśnie, ale później. Do zrealizowania tego pomysłu potrzebuje Lucy i jej gwiezdnych duchów.
- Natsu, ale o tak wczesnej porze Lucy na pewno jeszcze śpi. Nie dość,że nas nie wpuści to jeszcze się wkurzy. A ja nie mam ochoty z rana oglądać wściekłej Lucy.
- No masz racje, pewnie śpi- po krótkim zastanowieniu dodał z szerokim uśmiechem na twarzy- więc wejdziemy oknem lub przez komin jak zawsze.
Wybiegli szybko i popędzili w stronę mieszkania ich przyjaciółki. Po paru minutach zaczęło delikatnie kropić, co nie zwiastowało dobrze, gdyż w Magnolii zawsze było słonecznie, a ranki takie jak te kończyły się zazwyczaj ulewą trwającą parę dni. Kiedy dotarli do mieszkania blondynki nie trudzili się z pukaniem do drzwi. Szybko wskoczyli przez otwarte okno. To co zobaczyli całkowicie ich zaskoczyło. W domu ich przyjaciółki widoczne były ślady walki. Łóżko,które z reguły było starannie pościelone, teraz było rozkopane, a pościel zwisała na podłogę. Mały stolik stojący zazwyczaj na środku pokoju był wywrócony do góry nogami, a obok leżały krzesła. Całe mieszkanie wyglądało tak, jakby przeszedł tamtędy huragan. Powiedzieć,że panował tam bałagan nawet większy od tego w domu Natsu byłoby niedopowiedzeniem roku.
- Lucy- zawołał chłopak- jesteś tutaj?
- Natsu popatrz- powiedział Happy i pokazał na jeden z kluczy, który leżał obok biurka dziewczyny.
- To klucz Plue- powiedział chłopak biorąc go do ręki, miał strach w oczach.
Oboje bardzo dobrze wiedzieli,że Lucy bardzo dbała o swoje klucze i praktycznie nigdy się z nimi nie rozstawała. To,że jeden z kluczy leżał samotnie przy biurku bardzo źle wróżyło.
- Happy musimy natychmiast powiadomić o tym reszte
- Aye sir- zawołał Happy.
- ….Lucy- wymruczał pod nosem imię przyjaciółki i wybiegł z jej mieszkania.
Po paru minutach byli już w gildii. Powiedzieli reszcie o tym, co zastali w mieszkaniu dziewczyny oraz o fakcie,że jej tam nie znaleźli. Udało im się dotrzeć do fairytail zanim się rozpadało.
- Cooo?- krzyczał mistrz- jak to ktoś porwał naszą Lucy?
- Kiedy dotarliśmy tam z Happym już jej nie było, znalazłem tylko to- chłopak pokazał klucz, który trzymał w ręce.
- Tak to faktycznie bardzo dziwne- zastanowił się mistrz- Lucy nigdy nie zostawiłaby żadnego ze swoich kluczy bez opieki- w zamyśleniu potarł brodę.
- Ale po co ktoś miałby to robić?- spytał Grey.
- Dla złotych kluczy- powiedziała zdyszana Yukina, która właśnie wbiegła do gildii.- Phantom lord ponownie chce zdobyć nasze klucze- upadła na ziemię i rozpłakała się- wiem to ponieważ wczoraj zabrali moje klucze.
- Tego nie wiem, nie powiedzieli- płakała dalej- powiedzieli,że mam zerwać kontrakt ze swoimi duchami,ale w tym momencie pojawili się Sting i Rogue. Lucy była sama, więc ją porwali. Założę się,że będą próbowali zmusić ją do zerwania kontraktów.
- Nie pozwolę na to- wypalił Natsu i już był gotowy, by stoczyć pojedynek.
- Jak myślisz dokąd mogli ją zabrać?- zapytała Erza.
- Nie mam pojęcia…przykro mi- odpowiedziała dziewczyna ocierając łzy.
W tym właśnie momencie do gildii wszedł kurier i zawołał-przesyłka dla Mistrza Makarova- przeczytał.
- Tak to ja- odezwał się mistrz i podszedł do młodego chłopaka trzymającego list.
- Już wiem, gdzie jest Lucy- powiedział po chwili grobowym tonem- w gildii Phantom lord  mistrza Jose.
- Co? Nie sądziłam,że odważy się po raz kolejny zadrzeć z fairytail-powiedziała Erza- przecież ostatnie porwanie Lucy nie skończyło się dla nich najlepiej.
- Już się napaliłem- zawołał Natsu i już chciał wybiec w gildii, kiedy nagle zatrzymała go Erza trzymając za rękaw-Natsu wszyscy czują to samo co ty,ale na taką pogodę wyprawa do gildii mistrza Jose jest wręcz śmiertelnie niebezpieczna.Właściwie jedynym sposobem, by się tam dostać jest wynajęcie bryczki, a i tak podróż w takich warunkach zajmie nam co najmniej tydzień- Erza przygryzła wargę. Ona także martwiła się o przyjaciółkę. Dobrze wiedziała jak mroczne gildie są niebezpieczne.
- Po za tym Natsu… twoja choroba lokomocyjna- przypomniał Happy.
- Wendy wyruszyła na misje, więc nie będzie mogła użyć na tobie zaklęcia toroi- dopowiedział Grey.
- A co mnie obchodzi choroba lokomocyjna?!!!- wrzasnął chłopak- Lucy jest w niebezpieczeństwie!!
Po jakiej godzinie wyruszyli. W skład ich drużyny wchodzili: Natsu i Happy, Grey i Erza. To właśnie oni byli najbliższymi przyjaciółki uprowadzonej. Nic, więc dziwnego,że cała czwórka ruszyła jej z pomocą. Najbardziej zamartwiał się Natsu, ukrywał to pod maską złości, ale on najlepiej wiedział do czego zdolni są Phantom lord, a już zwłaszcza jej mistrz. Przy ostatnim starciu gildii miał okazję walczyć z nim i zdążył się już zorientować jakim człowiekiem jest Jose- kompletnie pochłoniętym przez ciemność. Ostatnio prawie zabił Erzę, a i Natsu wyszedł z tego ledwo żywy i to tylko dlatego,że Makarov pojawił się w odpowiedniej chwili i użył jednego z 3 najpotężniejszych zaklęć fairytail- Prawo Wróżki.
Droga dłużyła się chłopakowi strasznie, nie czuł się za dobrze- jak zawsze w podróży, ale teraz w ogóle mu to nie przeszkadzało. Co prawda burza wcale nie pomagała im,wręcz przeciwnie. Błyskawice widoczne na niebie potęgowały nastrój grozy, a pioruny kilka razy nawet uderzyły w pobliskie drzewa.Chłopak usiadł na podłodze i zamknął oczy. Przypomniał sobie chwile spędzone z przyjaciółką. Ich wspólne misje, treningi, to jak zawsze się do niej z Happym „włamywał”. Przypomniał sobie jest beztroski śmiech, uwielbiał patrzeć na jej uśmiech. Był taki pełen życia i radości. Od kiedy Natsu poznał Lucy jego życie w pewien sposób zaczęło się na nowo. Teraz prawie każdą chwilę spędzał z dziewczyną. Lubił jej towarzystwo. Prawdą było,że często się na niego gniewała- ale nie bez powodu- pomyślał. Po za tym Lucy była też bardzo troskliwa w stosunku do niego, w sumie to jako jedna z niewielu potrafiła pokazać mu,że się o niego martwi, choćby go przytulając. Z początku dziwnie się z tym czuł, bo po odejściu Lisanny nikt tego nie robił. Ale potem przyzwyczaił się do tego i nawet polubił to uczucie ciepła które rozlewało się po całym jego ciele w trakcie trwania takiego właśnie uścisku. Zarumienił się lekko na to wspomnienie.
- Lucy…. na pewno cie uratuje, trzymaj się- wyszeptał cicho obietnice.
Lucy obudziła się cała obolała i niesamowicie zmęczona- dziwne-pomyślała- przecież z misji wróciłam już parę dni temu, zdążyła trochę odpocząć- po chwili otworzyła oczy i uświadomiła sobie,że już nie jest w swoim pokoju,a także nie leży w swoim wygodnym łóżku, ale na jakiejś zimnej i twardej posadce. Miała ręce związane z tyłu na plecach jakąś grubą liną, tak samo jak kostki. Spojrzała w górę i spotkała się z zimnym, twardym i bezwzględnym spojrzeniem.
- O, widzę,że śpiąca królewna radziła się obudzić-powiedział z szyderczym uśmiechem na twarzy.
- Gdzie ja jestem?- spojrzała na niego twardo- czego chcesz?
- Uuu.. widzę,że ktoś ma naprawdę słabą pamięć- powiedział ze złośliwym błyskiem w oku- chociaż-po chwili zastanowienia dodał- może to skutki uboczne środku usypiającego- zakończył wypowiedź przerażającym śmiechem. Lucy cała zadrżała- klucze- wyszeptała cicho.
- O widzę,że pamięć powoli ci wraca- śmiał się dalej- tak chodzi mi o twoje klucze,masz rozwiązać kontrakty ze swoimi duchami. Jeśli będziesz grzeczna i zrobisz to, co ci każe to może pozwolę ci zatrzymać srebrne klucze, na nic mi one.
- Nie oddam ci ich-powiedziała pewnie Lucy- to nie są zwyczajne klucze, to moi przyjaciele-dodała- nigdy nie pozwolę ci ich skrzywdzić- po czym dodała pewnie – nigdy ci ich nie oddam.
- Hahaha to się jeszcze okaże- dodał z wrednym uśmieszkiem- panienko nie wiesz jeszcze do czego jestem zdolny, kiedy czegoś bardzo chce-powiedział z poważną miną, a Lucy aż zadrżała na te słowa.Nim się obejrzała została mocno kopnięta z brzuch,aż uleciało z niej całe powietrze.
- Zobaczymy jak wytrzymała jesteś, ja mam mnóstwo czasu-powiedział niczym groźba- do tego jestem baardzo cierpliwy.
Lucy wreszcie udało się odzyskać oddech.
- Natsu…przyjaciele- wyszeptała cichutko. Po czym skuliła się czekając na kolejny cios.
Natsu był coraz bardziej zdenerwowany, sam nie wiedział co się z nim dzieje. Złość na mistrza Jose po prostu go rozsadzała. Miał naprawdę złe przeczucia.
Po 2 dniach pogoda nareszcie zaczynała się zmieniać. Deszcz przestał padać, a słońce wychodzić z pomiędzy chmur-oby to dobrze wróżyło-pomyślał. W tym właśnie momencie Erza wyjęła plany położenia mrocznej gildii i zaczęła coś na nich zaznaczać.
- Podzielimy się na 2 grupy: Nasu i Happy wejdą tędy- pokazała na mapie wejście od tyłu- a Grey i ja tędy-powiedziała pokazując głowne wejście- bez względu na kto ją znajdzie wraca do towarzyszy, nie zaczyna samodzielnej walki z mistrzem Jose- w tym momencie spojrzała poważnie na Natsu- tylko wszyscy razem mamy jakieś szanse na pokonanie go-dodała- rozumiecie? – popatrzyła po twarzach reszty towarzyszy. Wszyscy przytaknęli energicznie, nawet Natsu mimo,że w głowie już układał plan zemsty za to co ten drań zrobić Lucy. Bardzo cenił pomoc przyjaciół,ale czuł,że musi to załatwić sam.Tam podpowiadało mu serce, wbrew temu co mówiła intuicja.
Kiedy dotarli na miejsce po 3 dniach od wyruszenia z gildii, tak jak ustalili wcześniej, rozdzielili się. Natsu wszedł od tyłu do jakiejś piwnicy. W ciemnoci nic nie widział,więc rozpalił płomień.
- Natsu popatrz- głos Happiego zadrżał,gdy zobaczył przyjaciółkę.
Chłopak natychmiast podbiegł do dziewczyny. To co zobaczył było okropne.Widok ten przeraził go. Nie chciał sobie nawet wyobrażać tego przez co przeszła. Zwykle czyste,wyczesane, złociste włosy dziewczyny były przyklejone do jej twarzy od zaschniętej krwi i potu. Jej ciało leżało skulone w pozycji embrionalnej.Urania były poszarpane, a pod nią widoczna była kałuża krwi,potu i łez. Natsu momentalnie zrobiło się niedobrze- co za zwierze jej to zrobiło-pomyślał. Nigdy do nikogo nie czuł takiej nienawiści. Kucnął obok niej i jak najdelikatniej tylko potrafił ułożył ją na plecach.
- Lucy- głos załamał mu się od nadmiaru emocji. W tym momencie czuł czystą nienawiść i rządzę mordu dla osoby, która tak ją potraktowała, ale także żal,litość i współczucie w stosunku do przyjaciółki. Był zagubiony jak nigdy przedtem chciał jednocześnie ukarać tę bestię, jak i wynieść dziewczynę, jak najszybciej na rękach do najbliższego szpitala,by ktoś opatrzył jej rany.
- Lucy już dobrze…już tu jestem, otwórz oczy- po chwili powtórzył- Lucy…spójrz na mnie… już wszytko w porządku.
- Lucy-spróbował ponownie- ktokolwiek ci to zrobił,zapłaci za to, obiecuję-w tym momencie odważył się delikatnie odgarnąć jej włosy z twarzy. Gdy ją dotknął jej ciało było zimne i bez życia. Natsu przerażony tą myślą pochylił się nad nią, by sprawdzić, czy oddycha. To czego się dowiedział wstrząsnęło nim do głębi. Dziewczyna leżąca obok niego miała zamknięte oczy, a jej klatka piersiowa nie unosiła się w ogóle, nie słyszał jej oddechu, bo już w ogóle nie oddychała. Ona nie żyje. Zrozumiał w końcu. Ta wiadomość go powaliła. Opuścił głowę na jej klatkę piersiową.Zamknął oczy i powoli zaczynała do niego docierać ta straszna prawda.Usłyszał obok siebie jakieś kroki i dopiero po chwili jego mózg zarejestrował, że to Happy cichutko szlochając i wołając imię przyjaciółki podszedł do niej i przytulił się.
Czas tak jakby stanął w miejscu. Przez głowę przelatywały mu tysiące wspomnień z udziałem dziewczyny.Ich wspólne zlecenia, wygłupy. Nie potrafił sobie wyobrazić życia bez niej. Kiedyś drogą mu przyjaciółką była Lisanna, gdy byli jeszcze dziećmi nawet obiecał jej,że w przyszłości się pobiorą. ale potem dziewczyna zaginęła. Okazało się,że przez te wszystkie lata była w Edolas. W międzyczasie jednak Natsu poznał Lucy i nim się obejrzał stała się ona dla niego bardzo ważna.Zaczęli spędzać razem czas, podróżować i bardzo szybko zostali najlepszymi przyjaciółmi-ale czy tylko-odezwała się jego podświadomość. Po latach Lisanna odnalazła się i Natsu bardzo to ucieszyło,ale nic nie było już tak jak dawniej. Pustkę w sercu po Lisannie w całości wypełniła Lucy. Rzadko myślał o przyszłości, w takim znaczeniu,że kiedyś zwiąże się z jakąś dziewczynę i założą rodzinę, ale nie mógł zaprzeczyć,że kiedy już wyobrażał sobie siebie za parę lat to obok niego stała właśnie Lucy uśmiechając się do niego promiennie.
- Już nigdy nie zobaczę jej uśmiechu….już nigdy z nią nie porozmawiam…nie zjemy razem posiłku….nie wyruszymy razem na misje….już nigdy nie będziemy razem trenować….już nigdy nie wywinę jej żadnego numeru…. i nigdy..nigdy nie powiem jej,co tak naprawdę do niej czuje- natłok tych wszystkich myśli sprawił,że po policzkach chłopaka zaczęły spływać gorące łzy. Natsu rzadko płakał, w sumie to prawie nigdy, ale teraz ta bezsilność go przytłoczyła. Był zły na samego siebie za to,że go przy niej nie było, za to,że jej nie ochronił, za to,że nie zorientował się wcześniej,że została uprowadzona i za to,że nie wyruszył natychmiast po dowiedzeniu się.Jak przez mgłę usłyszał kroki za sobą.
- Fairytail spóźniliście się…hahaha-okazało się,że była mniej wytrzymała niż przypuszczałem-znowu przerwał rechocząc złowrogo-mam nadzieję,że ty wytrzymasz dłużej i przysporzysz mi więcej zabawy.
Chłopak wstał wolno, otarł łzy wierzchem dłoni i pomimo tego,że wciąż pojawiały się nowe, obrócił się na pięcie i spojrzał na niego pewnie i złowrogo.
- Taak? Zobaczymy jak długo ty wytrzymasz, zanim zrobię z ciebie miazgę- powiedział i tym samym rzucił się na największego wroga w swoim życiu.
W międzyczasie Grey i Erza kończyli już w sprzątnięciu reszty członków mrocznej gildii. Co prawda były to zwyczajne płotki, nie tak jak dawni członkowie Phantom lord tacy jak Juvia, czy Gajeel, ale za to było ich dużo. Pierwsza odezwała się Erza- myślisz,że Natsu już znalazł Lucy?
- Znając jego to pewnie tak- odpowiedział Grey.
- To dlaczego go tu jeszcze nie ma? Przecież ustaliliśmy,że żadne z nas nie będzie w pojedynkę walczyć z mistrzem Jose.
- A ty na serio myślałaś,że ten młotek cie posłucha?- spytał z lekkim rozbawieniem Grey.
- Nie, a już zwłaszcza po tym w jakim stanie musiał znaleźć Lucy-odpowiedziała dziewczyna. Przypomniała sobie jak mistrz Jose kiedyś potraktował ją. Był zimny i bezwzględny. Erza ledwo uszła wtedy z życiem. Nie chciała sobie nawet wyobrażać przez co zmuszona była przejść jej przyjaciółka.
- Więc dołączmy do niego-zakomenderowała Erza. Po czym razem ruszyli na górę.
Natsu był już zmęczony, pomimo tego,że użył całych swoich sił na nic się to zdało.Jego wróg był silniejszy niż przypuszczał. Czuł,że ta walka nie ma końca. Co udało mu się trafić, to rany Jose same zaczynały się goić w zastraszającym tempie. Nim zdążył się obejrzeć przybyli Erza i Grey. Szybko dołączyli do walki. Okazało się,że rany Jose goiły się, dzięki zaklęciu, którego użył na nim jeden z magów. Był schowany, dlatego Natsu go wcześniej nie zauważył. Jednak, gdy Grey to dostrzegł udało im się pokonać wroga. Kiedy martwe ciało leżało na ziemi Natsu podszedł do niego i zaczął go okładać pięściami. Dobrze wiedział,że to mu nic nie da.Nie zwróci to życia jego towarzyszki.Nie ukoi bólu,który rozdzierał jego serce. Musiał jednak pozbyć się jakoś tego nadmiaru złości i nienawiści.
- Natsu co Ty wyprawiasz? Przecież on już nie żyje!!-krzyknęła Erza-uspokój się.
- Ona nie żyje- odpowiedział ledwie słyszalnie szeptem chłopak-on ją zabił-teraz powiedział głośniej.
- Co?- odpowiedzieli w tym samym czasie Erza i Grey.
Natychmiast podeszli do dziewczyny,a kiedy zorientowali się,że chłopak mówi prawdę po policzkach Erzy pociekły łzy- spóźniliśmy się-powiedziała płacząc. Grey spuścił głowę i nic nie powiedział, usiadł obok ciała zmarłej przyjaciółki i złapał ją za rękę.
Natsu nie przestawał znęcać się nad ciałem w którym nie było grama życia. W sumie to tę kupę kości, mięśni i krwi trudno już było nazwać ciałem.
- Natsu wystarczy-powiedziała spokojnie Erza i podeszła do chłopaka od tyłu, złamała go za rękę, która była już wymierzona w cel.
- Natsu… wszyscy wiemy jak się czujesz- powiedziała łkając.
- Wiecie jak się czuje?-powiedział sarkastycznie chłopak- nie macie pojęcia, jak się czuje-dodał po chwili,
- Natsu…
- Ja ją kocham!!! wykrzyczał różowowłosy chłopak-rozumiesz…kocham ją- w tym momencie nowa fala łez spłynęła z jego oczu.
- Natsu…-powiedziała Erza. próbowała go przytulić,ale jej się wywinął, by podejść do ciała ukochanej.
Grey podniósł głowę, poczuł ruch,ale ni był tego pewny. Szybko pochylił się nad ciałem przyjaciółki i zawołał!!!- ona oddycha.
Nie umknęło to uwadze Natsu, który przybiegł do nich i padł na kolana obok Lucy. Wziął ją delikatnie w ramiona i płacząc powiedział cichutko-ty żyjesz-a kolejny łzy spływały po jego twarzy,po czym spadały na twarz dziewczyny.
Lucy drgnęła lekko pod wpływem czegoś co spadało na jej twarz. Nie zastanawiała się nad tym, co to jest. Wszystko ją bolało, wszystkie kości i mięśnie.Była cała odrętwiała i nie mogła się ruszyć.Potem jej mózg zaczął rejestrować coraz więcej. Słyszała jakieś niewyraźne głosy. Wydawało jej się,że ktoś trzyma ją na kolanach. Jakieś silne dłonie obejmowały ją czule, a potem usłyszała czyjś płacz. Nie mogła na początku zarejestrować kogo był. Wydawało jej się,że to mężczyzna płakał.Płacz-ta myśl uderzyła ją- aha rozumiem, czyli te krople spadające na moją twarz to muszą być łzy, ale dlaczego ten ktoś płacze?-zamyśliła się. Powoli z trudem otworzyła oczy i zobaczyła źródło łez. Chłopak trzymający ją w ramionach był silny i dobrze zbudowany.Nie wyglądał jej na takiego, co często płacze. Różowe włosy opadały mu na twarz i zakrywały jej połowę-różowe włosy-pomyślała-gdzieś już je kiedyś widziałam,tylko gdzie?-zastanowiła się- hm…kto ma różowe włosy i jest silny?- i już wiedziała.
- Natsu…-wyszeptała ledwo słyszalnie-przyszedłeś po mnie-próbowała się uśmiechnąć,ale wyszedł jej tylko jakiś grymas.
- Lucy…ty…naprawdę…mówił szlochając-ty….naprawdę żyjesz….ta…tak się cieszę…Lucy- i przytulił ją mocno do siebie,tak jakby nie widział jej przez lata.Dziewczyna objęła go delikatnie na tyle na ile pozwalały jej resztki siły,a potem straciła przytomność.
Droga powrotna była równie długa, co poprzednia. Mimo,że przestało padać, dzięki czemu warunki pogodowe znacznie się poprawiły to w tym momencie każda sekunda była na wagę złota. Rany Lucy były bardzo poważne, straciła mnóstwo krwi, dlatego wszyscy chcieli,żeby pani Poluska ją zbadała. Przez całą drogę Natsu nie wypuszczał jej z objęć. Głaskał po głowie i całował po włosach-wszystko będzie dobrze-powtarzał- już jestem przy tobie, wszystko będzie dobrze. Nie przestawał dopóki nie wrócili do Magnolii.
Minął tydzień od ich powrotu. Zaraz po powrocie Poluska obłożyła rany dziewczyny i podała leki, który miały zmniejszyć ból i przyspieszyć gojenie.
Przez cały ten czas Natsu nie odstępował jej na krok. Spędzał przy niej całe dnie. Karmił za pomocą kroplówki,zmieniał opatrunki, a także w nocy nad nią czuwał. Siadał przy jej łóżku, opierał głowę o kołdrę i trzymaj ją za rękę. Mało sypiał i prawie w ogóle nie jadł. Po za Happim nie wpuszczał również nikogo do jej mieszkania. Zdawał sobie sprawę z tego,że to nie w porządku, że jej przyjaciele także się o nią martwią,ale nic nie mógł na to poradzić. Od momentu w którym uświadomił sobie,że ją kocha nie potrafił zostawić jej nawet na chwilę, a denerwowało go to,że za każdym razem, gdy ktoś tu wchodził oferował,że weźmie za niego zmianę, bo on też musiał odpocząć.
- Wziąć zmianę-prychnął-zupełnie jakbym tu siedział na siłę.
Natsu chciał tam być, chciał być przy niej w momencie w którym otworzy oczy. Chciał być pierwszą osobą jaką dziewczyna zobaczy po przebudzeniu.
Był poranek, słońce już świeciło jasno na niebie, a jego promienie słoneczne wpadały do pokoju dziewczyny.Czuła się wypoczęta,ale odrętwiała, jakby nie ruszała się z miejsca przez wiele dni. Otwarła oczy i napotkała czarne,ale czułe spojrzenie. Od razu zorientowała się do kogo należy.
- Natsu-wyszeptała.
- Lucy..obudziłaś się-powiedział z wielką ulgą w głosie,po czym dodał już normalnym tonem-ile można spać?
- Ile? Jak to?-zapytała autentycznie ciekawa dziewczyna-jak długo spałam?
- Ponad tydzień-odpowiedział spokojnie.
- Co? Ponad tydzień? Ale dlaczego?
- Ehh…zacznijmy od początku..powiedz mi co pamiętasz?
- Hm…-zastanowiła się przez chwilę-pamiętam,że Phantom lord po mnie przyszli i próbowali mi odebrać klucze. Nie chciałam im ich oddać, więc mnie porwali-zamyśliła się- a potem pamiętam czyjś płacz i różowe włosy-nim zdążyła się zastanowić nad tym co mówi wypaliła. Zarumieniła się, kiedy dotarło do niej to co powiedziała.
- Hm…Lucy..muszę ci coś powiedzieć-wyznał chłopak i usiadł obok niej na łóżku. Miał tak poważny ton głosu i stanowcze spojrzenie,że dziewczyna przestraszyła się.
- Natsu, czy coś się stało?-zapytała-powiedz mi.
- Od czego by tu zacząć-westchnął, po czym spojrzał jej głęboko w oczy- Lucy od kiedy tylko cie poznałem, stałaś się dla mnie bardzo ważna. Do niedawna nie zdawałem sobie sprawy z tego jak bardzo-tu przerwał na moment i spojrzał gdzieś w dal.
- Od kiedy cie poznałem, moje życie się zmieniło..wiesz? Wspólnie wykonywaliśmy zlecenia, śmialiśmy się,żartowaliśmy. Wiem,że nie raz doprowadzam cię do białej gorączki-uśmiechnął się lekko-zwłaszcza,gdy wparowuje tu tak bez pytania.Po chwili jednak znowu zrobił się poważny- ale tydzień temu omal cie nie straciłem-wyznał cicho- Pani Poluska powiedziała,że niewiele brakowało-tu zatrzymał się na moment- jednak ta chwila uświadomiła mi coś, co wiedziałem od dawna, czego nie chciałem do siebie dopuścić oraz coś nad czym nie myślałem dużo- westchnął-przynajmniej do teraz.Widzisz uczucie miłości jest mi trochę obce i kojarzy mi się jedynie z bólem, nie mówię o więziach, które łączą mnie z przyjaciółmi,tylko o prawdziwym uczucie,które pojawiło się we mnie 2 razy w życiu. Pierwszy raz to wtedy, gdy byłem wychowywany przez ojca, w prawdzie nie był on człowiekiem,ale kochałem go. Potem jednak zniknął, a ja czułem jedynie pustkę i cierpienie. A drugi raz to uczucie pojawiło się, kiedy poznałem ciebie-spojrzał na nią- kocham cie Lucy.
Lucy na początku nie wiedziała, co powiedzieć. Szczerość Natsu trochę ją przytłoczyła. Zawsze czuła do niego coś więcej. Martwiła się i troszczyła jak o całą resztę,ale dostrzegała pewne zmiany. Kiedy Natsu był w niebezpieczeństwie jej serce ściskało się z niepokoju. Również nie potrafiła opisać uczucia ulgi,kiedy wiedziała,że jest bezpieczny.Na początku kochała go jak przyjaciela, ale potem uczucie to ewoulowało w coś więcej, wcześniej niż się spostrzegła.Starała się nie dopuszczać tego do siebie, bo wiedziała,że Natsu nie odwzajemnia jej uczuć,lecz teraz on wyznał jej coś zupełnie odwrotnego, była tak bardzo szczęśliwa,że nie sposób opisać tego słowami.
Spojrzała na niego i zobaczyła ta pewność we wzroku.Zrozumiała,że on mówi całkowitą prawdę.
- Natsu.. ja też cię kocham..od zawsze- powiedziała i uśmiechnęła się do niego z miłością.
To właśnie tego potrzebował. Zapewnienia,że jego uczucia są odwzajemnione. Pochylił się nad nią i pocałował. Mimo,że był to ich pierwszy pocałunek, przelali poprzez niego całe uczucie, którym siebie darzą.Po czym Natsu zapytał
- Ale czegoś tutaj nie rozumiem-powiedział-przecież ty nie oddychałaś, więc…więc jak?-zadał pytanie,które nurtowało go od jakiegoś czasu.
- Widzisz…ano…przepraszam,że musieliście się martwić-powiedziała z przepraszającym uśmiechem-ale użyłam zaklęcia,którego kiedyś nauczyła mnie Wendy.Powiedziała,że jeśli go użyję to wprowadzę się w stan podobny do śmierci-dodała- nie miałam wyjścia Natsu.Wiedziałam,że w innym wypadku mistrz Jose, by nie przestał.Nagle złapała głośno powietrze jakby sobie coś przypomniała
- Co się właściwie z nim stało?
- Nie żyje-odpowiedział lekko chłopak- w sumie to nawet nie wiem czy można powiedzieć,że istnieje-spojrzał jej w oczy- została z niego mokra plama i to dosłownie-po zobaczeniu miny dziewczyny dodał usprawiedliwiająco- Lucy nie mogłem postąpić inaczej przerwał na chwile-po tym co ci zrobił…przecież ja myślałem,że ty…-nie dokończył,bo dziewczyna ponownie go pocałowała. Dobrze rozumiała jak musiał się czuć. Ona zawsze się tak czuła widząc jak Natsu walczy,znała to uczucie lęku,strachu i troski.
- Wiem,ale – obdarowała go najpiękniejszym uśmiechem-jak widzisz nic mi nie jest, jestem tutaj, a to wszystko to twoja zasługa.
- Nasi przyjaciele chcieli cie zobaczyć,kiedy się obudzisz-dodał niezbyt zadowolony.
- Domyślam się,ale później dodała z chytrym uśmieszkiem i pocałowała go po raz kolejny,chłopak wdrapał się na łóżko i tej nocy na pocałunkach się nie skończyło.
3 lata później
Był piękny,słoneczny dzień,jak zazwyczaj w Magnolii. Szkoda był siedzieć w budynku, więc cała gildia wyszła do parku nieopodal fairytail. Niektórzy śmiali się i pili, jak np: Cana i Macao i Wakaba. Młode małżeństwa z dziećmi takie jak Erza i Jellal, Natsu z Lucy oraz Bisca i Alzack urządzili sobie piknik. Dorośli rozmawiali,między sobą, a ich dzieci bawiły się razem. Nagle ni stąd ni z owąd pojawiła się kula ognia.
– Nalu ile razy mam ci powtarzać,żebyś nie ział ogniem bez potrzeby- upominała synka Lucy.
– Ale podobno tata zawsze tak robi-odpowiedział z niewinnym uśmieszkiem chłopiec,jednak, gdy zobaczył rozgniewaną miną mamy dodał-przepraszam mamusiu już nie będę. Kobieta spojrzała na niego z politowaniem,ale uśmiechnęła się-dobrze-pogłaskała go po bląd czuprynce i dodała- więc teraz możesz iść się bawić z Elzo, w sumie to czy nie bawicie się w chowanego,a teraz to ty masz szukać?- przypomniała mu. Oczy chłopca zrobiły się nagle duże i okrągłe,pełne zrozumienia-faktycznie-zawołał i pobiegł w stronę drzew- tylko nie oddalajcie się na bardzo-zawołała, po czym dołączyła do męża na kocu. Nastu leżał na kocu, opierał głowę o rękę i przyglądał się córeczce, a ta uśmiechała się do niego delikatnie-uśmiech to ty masz po mamusi-odrzekł odwzajemniając uśmiech dziewczynki. W tym momencie Lucy usiadła obok nich i dodała, ale za to włoski masz po tatusiu- obdarzyła dziecko równie pięknym uśmiechem i pocałowała lekko główkę dziewczynki. Natsu spojrzał na żonę, po akcji ratunkowej i dojściu do zdrowia ukochanej wzięli szybki ślub, zupełnie jak wcześniej Erza i Jellal tylko dużo bardziej hałaśliwy. Natsu nigdy wcześniej nie był tak szczęśliwy. Nie sądził,że życie rodzinne może być takie radosne i ciekawe.
Dziewczynka wzięła do rączki jeden z kosmyków włosów mamy i pociągnęła lekko.
– Juka-upomniał ją lekko Natsu- nie ciągnij mamy za włosy. Dziewczynka grzecznie upuściła rączkę,ale robiąc przy tym mały grymas na twarzy. Natsu spojrzał w oczy tej pięknej blondynce, która leżała obok niego i powiedział-ale za to oczka ma po tobie-spojrzał w oczy córeczce i wrócił spojrzeniem do brązowych oczy żony- po czym dodał- nie tylko kolor,ale jest w nich też ta sama troska o innych i radość.
– Hm…może masz racje-zastanowiła się,po czym dodała z promiennym uśmiechem, który on tak uwielbiał- jak miałybyśmy być nie szczęśliwe mając takiego męża i tatę, co nie Juka- puściła oczko do małej. Ona zaś na potwierdzenie tych słów obdarowała tatusia najpiękniejszym ze swoich uśmiechów. Po czym Lucy pochyliła się lekko i pocałowała męża w policzek.


 


Koniec :-D . Mam nadzieję,że opowiadanie się Wam podoba. Przepraszam,że trochę zwlekałam z zakończeniem,ale chciałam to jakoś ładnie dokończyć,a nie miałam pomysłu jak-aż do dzisiaj ;-) .Napiszcie mi proszę w komentarzach o kim chcielibyście poczytać, kto wie może udałoby mi się coś wymyślić ;-) . Pozdrawiam .

01-Dołączenie do gildii (JeRza)

Paring: JeRza
             M&A : Fairy Tail




Był piękny wiosenny dzień, słońce świeciło pełnym blaskiem, a na niebie nie było widać ani jednej chmurki. Wszystko zaczynało budzić się do życia, zwierzęta jak i rośliny. W powietrzu można było wyczuć przyjemną woń kwitnącej wiśni.
W fairytail jak zawsze było głośno i wesoło. Natsu i Grey toczyli pojedynek, Lucy upominała ich żeby przestali, Juvia kibicowała „Paniczowi Greyowi”, natomiast Happy Natsu. Gajeel śpiewał na scenie oraz przygrywał sobie na gitarze, oczywiście nie słuchał go nikt poza Levy, a mistrz krzyczał na Natsu i Greya,aby zakończyli pojedynek.
Jellal miał już dosyć wysłuchiwania tych wrzasków, więc postanowił wyjść z gildii na spacer, by trochę się przewietrzyć. Wdychał wiosenne powietrze i rozkoszował się słonecznym dniem. Dołączył do gildii stosunkowo niedawno, więc czuł się w niej jeszcze trochę obco, zwłaszcza, że Meredy praktycznie cały swój wolny czas spędzała z Juvią, bardzo się ze sobą zaprzyjaźniły, Jellal cieszył się widząc uśmiech na jej twarzy, nie sądził,że prędko go zobaczy po śmierci Ultear. Od incydentu z Tartarosem minęło zaledwie parę miesięcy, a jemu trudno było się odnaleźć w nowym otoczeniu i towarzystwie, zwłaszcza,że jego przyjaciółka z dzieciństwa nie spędzała z nim zbyt dużo czasu,ponieważ często była wysyłana na misje.
- Właśnie, ciekawe co robi teraz Erza- tym samym postanowił jej poszukać. Podejrzewał,że znajdzie ją albo w akademiku dziewczyn, albo na placu treningowym. Nie mylił się, zanim jeszcze zdążył podejść do placu wystarczająco blisko, aby zobaczyć dziewczynę, dobiegły go odgłosy walki.
- Hm… cała Erza- wymruczał pod nosem i podszedł bliżej. Zastał swoją przyjaciółkę walczącą na miecze z nowym członkiem gildii- Akirą. Był to przystojny mag podmiany, zupełnie jak Erza, tyle,że On nie zmieniał ubioru,lecz jedynie broń. Był wysoki,szczupły i wysportowany, starszy od Erzy ze 2 lata i wyjątkowo dobrze dogadywał się z Titanią. Erza bardzo ceniła sobie treningi z nim, był silny i mógł ją wiele nauczyć. Po za tym wydawał się być nią wyjątkowo zainteresowany, co nie za bardzo podobało się Jellalowi.
Podszedł bliżej, schował się za jednym z drzew i obserwował pełną gracji wojowniczkę. Jej długie szkarłatne włosy powiewały w wiosennym wietrze, a jej czekoladowe oczy połyskiwały w podekscytowaniem.
Akira dołączył do fairytail niecały miesiąc po dołączeniu Jellala i Meredy i pierwsze zdanie jakie wypowiedział, gdy przekroczył próg gildii to,że najbardziej zależy mu na tym, aby móc trenować i wykonywać misję razem z Titanią. Jellal uważał,że jest dla niego za miła, chciała mu pomóc w odnalezieniu się w nowej rodzinie- to oczywiste, sęk w tym,że Akira nigdy nie miał z tym żadnego problemu. W przeciwieństwie do Jellala od razy się zaaklimatyzował, jego najlepszym przyjacielem został Gajeel, gdyż razem z nim postanowił założyć zespół. Okazało się,że tak jak zabójca smoków żelaza uwielbiał śpiewać i grać na gitarze, występowanie na scenie nie sprawiało mu najmniejszego problemu i w ogóle by mu to nie przeszkadzało, gdyby nie fakt,że większość piosenek dedykował Erzie. Niebieskowłosy chłopak dziwnie się z tym czuł, kiedy byli jeszcze uwięzieni w Systemie R, gdy byli jeszcze dziećmi, była dla niego bardzo ważna. Podziwiał ją za siłę którą posiadała i jedyne czego pragnął to ją  stamtąd wydostać. Wtedy inaczej wyobrażał sobie swoje przyszłe życie, nigdy nie sądził,że zostanie marionetką Zerefa, że rozkaże swoim przyjaciołom dokończyć budować wieżę i zabroni Erzie ich uratować.
Chłopak wzdrygnął się na samo wspomnienie tego jaką krzywdę wyrządził dziewczynie. Nie rozumiał tego jak mogła mu tak szybko wybaczyć zwłaszcza zabicie Simona,ale także był jej niewiarygodnie wdzięczny za to,że jako jedna z niewielu osób dała mu drugą szansę oraz,że traktowała go jak dawniej,kiedy tytko udało im się znaleźć chwilę,aby porozmawiać sam na sam.
Po kilkuminutowej obserwacji, postanowił wrócić do domu, nie chciał jej przeszkadzać w treningu, ani tym bardziej wysłuchiwać głupich komentarzy Akiry na temat śledzenia dziewczyny.
Erza stała w lekkim rozkroku przygotowana na kolejny cios, była już trochę zmęczona, ale dużą satysfakcje dawał jej fakt,że do tej pory chłopakowi nie udało się jej pokonać. Zdawała sobie sprawę z tego,że Akira stojący przed nią jest silny, gdyż dawno nie była już tak wykończona po sparingu. Podobało jej się to,że Akira nie dawał jej taryfy ulgowej w związku z tym,że jest dziewczyną.Trenowali tak już od ładnych paru godzin, najpierw bez broni, potem z bronią lekką, a zakończyli na na walce na miecze. W tym akurat Erza była najsłabsza, gdyż do tej pory nie miała z kim trenować.  Zarówno Natsu jak i Grey rzucali się na nią bezmyślnie z pięściami, co kończyło się wgnieceniem ich w ziemie. Przez chwilę wydawało jej się,że zobaczyła coś niebieskiego wśród koron drzew,lecz zanim zdążyła się obrócić tego czegoś już nie było- dziwne- pomyślała.
- Dobra na dzisiaj kończymy, dziewczyno Ty to masz wytrzymałość- zawołał chłopak,który już zaczął biec w jej kierunku.
- Już dawno nie byłem tak głodny po treningu, mam nadzieję,że Mira ugotowała coś dobrego, bo zaraz umrę z głodu- uśmiechnął się do niej tym swoim zawadiackim uśmiechem i podał rękę – idziesz? Zapytał. Erza tylko przytaknęła i razem wrócili do gildii.
Następnego dnia Erza obudziła się dosyć wcześnie, trochę ją to zdziwiło, bo sądziła,że po wczorajszym treningu będzie spała co najmniej do południa. Przypomniała sobie niebieski kolor który zobaczyła podczas walki i wydał jej się dziwnie znajomy.- Jellal-pomyślała.Hm… czy to możliwe- odkąd chłopak dołączył do gildii miała wrażenie,że jej unikał. Rozmawiali zaledwie parę razy, a głównym tematem ich rozmów były misje i Tartaros. Dziewczyna nie wiedziała dlaczego chłopak jej unikał- przecież wyjaśniliśmy już sobie wszystko,prawda? Wie,że już dawno mu wybaczyłam- Wróciła wspomnieniami do dnia w którym ujrzała go po raz pierwszy po 7-letnim śnie na wyspie Tenrou. Przypomniała sobie,że odbyli wtedy szczerą rozmowę na temat wspomnień chłopaka i sposobu w jaki ma go traktować. Bardzo wyraźnie przypomniała sobie także jak razem stoczyli się z niewielkiej górki, oraz fakt,że tak niewiele brakowało do ich pierwszego pocałunku.
- Tak, mój pierwszy pocałunek ahh…- dziewczyna aż się zarumieniła na samo wspomnienie. Zawsze czuła coś do Jellala, od kiedy byli dziećmi, ale potem los ich rozdzielił, a teraz, gdy po tylu latach widują się codziennie, to wszystko nie jest już takie proste. Po za tym Erza doskonale pamiętała, dlaczego nie doszło  do ich pocałunku. Przyjaciel oznajmij jej,że ma narzeczoną, co kompletnie zbiło ją z pantałyku. Później zorientowała się,że było to kłamstwo,ale wciąż nie potrafiła zrozumieć, dlaczego on to wtedy zrobił.
- A może on nie czuje tego samego co ja? Eh… może nigdy nie czuł,a ja sobie tylko coś bezsensownie wymyśliłam?
Westchnęła ciężko i podeszła do lustra, niedawno pojawione rumieńce nie zdążyły jeszcze zniknąć z twarzy. Przeczesała szybko szczotką swoje długie czerwone włosy i postanowiła,że dzisiaj zostawi je rozpuszczone. Wyszła z pokoju i szybko zeszła na śniadanie.
Po południu w gildii było wielkie zamieszanie, Makarov zwołał zebranie dla wszystkich członków, by ogłosić ważny komunikat.
-Nie wiem, czy już o tym słyszeliście, ale nie dawno pojawiła się nowa mroczna gildia, rada magiczna poprosiła właśnie nas moje drogie dzieci o powstrzymanie ich.- powiedział mistrz donośnym głosem i pełnym powagi tonem.
- Nasz nowy wróg nazywa się Fantasy Five i  jest równie silny, co Tartaros, mimo, że składa się z magów, a nie demonów. Oczekuję, więc od was pełnego zaangażowania. Przyszłość Magnolii leży w waszych rękach.
- Już się napaliłem- wykrzyczał Natsu, cały ożywiony i chętny do walki.
- Drużyna, którą uformowałem, nie jest przypadkowa, miejcie tego świadomość. Muszę przyznać,że jest dosyć nietypowa,ale zaraz wyjaśnię Wam dlaczego wysyłam tych magów,a nie innych. Makarov wskoczył na blat baru i zawołał- W tej misji uczestniczyć będą: Natsu, ponieważ jest narwanym,ale dosyć silnym magiem i Happy,  Lucy, gdyż jeden z członków owej gildii jest wysokiej klasy magiem gwiezdnych duchów, Erza i Akira, ponieważ ich style walki są bardzo dobrze zsynchronizowane oraz dopełniają się umiejętnościami, Meredy, ponieważ może się bardzo dużo nauczyć obserwując Erzę i …
W międzyczasie Meredy podeszła do Jellala, dała mu lekkiego kuksańca w bok i oznajmiła- Hehe ktoś tu chyba jest zazdrosny o te nasze 2 papuszki nierozłączki, czy się mylę?
Jellal dopiero teraz zorientował się,że cały czas zaciska szczękę i patrzy wilkiem na Akirę.Nie odezwał się jednak, gdyż zrobiło mu się głupio z powodu swojej złości na przyjaciela, przecież nie mógł go winić za to,że tak bardzo polubił Erzę.
- Do tej misji będzie nam potrzebna jeszcze jedna osoba, która ma siłę jednego z 10 magów- kontynuował mistrz – a mianowicie Jellal.
Wszystkie spojrzenia w pomieszczeniu przeniosły uwagę na chłopaka, który siedział przy ostatnim stoliku zaraz przy wejściu i patrzył teraz na mistrza zdziwionym spojrzeniem.
- Ja?- zapytał, a głos trochę mu się załamał, nie wyobrażał sobie misji u boku tych wszystkich wspaniałych magów. Sądził,że nie pasuje do tej drużyny. Do tej pory jedyne misje jakie wykonywał to te z Meredy.
- Tak, drogi chłopcze to właśnie twoich umiejętności potrzebujemy, by pokonać Fantasy Five.
- Mistrzu, czemu mnie nie wyślesz na tę misję? Przecież jestem równie silny, jak Natsu, heh… co ja mówię jestem od niego znacznie silniejszy-powiedział Gray.
- Taak, a chcesz się założyć gołodupcu?- Wrzasnął Natsu.
- Dajesz ledwo paląca się zapałko.
- Coś ty powiedział draniu?
- Słyszałeś młotku.
- Wystarczy- krzyknęła Erza, po czym magowie potulnie skulili się w sobie i usiedli na swoich miejscach.
Makarov odchrząknął głośno po czy kontynuował- A dlatego nie wysyłam cię na tą misje Grey, ponieważ skończyła by się bitwą z Natsu, a po za tym mam inna misją do której nadajesz się tylko Ty- oznajmij mistrz.
Spojrzał na wszystkich i kontynuował- Fantasy Five mimo swojej nazwy ma zastraszająco dużo członków, dlatego też 2 drużynę składającą się z Greya, Gajeela, Levy i Miry wysyłam na pozostałych członków gilgii.
- Jakieś pytania?
- Tak, kiedy wyruszamy mistrzu.
- Obie drużyny wyruszają za 2 godziny, weźcie tylko najpotrzebniejsze rzeczy, aby nie nosić ciężkiego bagażu- Erza?
- Dobrze mistrzu- potwierdziła dziewczyna, ale zarumieniła się lekko ze wstydu.
Jellal patrzył na całe to widowisko jak zza jakiejś szyby, wcale nie widziała mu się misja w tym składzie, co prawda z Natsu i Lucy dogadywał się całkiem nieźle, ale być w jednej drużynie z Akirą. W tym właśnie momencie spojrzał na Erzę i zdał sobie sprawę z tego,że dziewczyna od jakiegoś czasu go obserwowała, gdy ich spojrzenia się spotkały, nic innego nie miało znaczenia, byli tylko ona i on. Erza obdarzyła go uroczym uśmiechem i wtedy pomyślał- nieważne kto będzie w tej drużynie, będzie tam też ona- ta myśl dodawała mu otuchy.
Erza wparowała do swojego pokoju niczym huragan i zaczęła głośno zastanawiać się co powinna ze sobą zabrać.
-Hm… tylko najpotrzebniejsze rzeczy, łatwo powiedzieć- po czym wyjęła z pod łóżka jedną ze swoich walizek- tylko najpotrzebniejsze- powtórzyła i szybko schowała walizkę. Zamiast niej wyciągnęła z szafy plecak, nie był zbyt duży, pomieści zaledwie parę rzeczy, jakiś prowiant, szczotkę do włosów i kilka innych drobiazgów. Cieszyła się,że nie musi martwić się o ubrania, bo w razie czego zawsze może użyć magii.
-Cóż, wygląda na to,że to będzie musiało mi wystarczyć- westchnęła cicho i zrezygnowana wyszła z pokoju.
Przy wejściu do gildii zebrali się już prawie wszyscy… prawie, bo oczywiście Natsu jak zawsze się spóźniał.
- Gdzie on jest? Czemu go jeszcze nie ma?- zapytała zniecierpliwiona Erza.
- A, bo ja wiem odpowiedziała Lucy, pewnie jak zwykle czegoś szuka, jak się mieszka w takim bałaganie to nic dziwnego.
- Już jestem- zawołał Natsu, kiedy podchodził do reszty przyjaciół.
- Co tak długo?- zapytała naburmuszona Lucy.
- Ano…tego… no.. wiesz, musieliśmy coś znaleźć.
- A nie mówiłam Wam?- blond dziewczyna roześmiała się.
W tym właśnie momencie Erza dostrzegła wielki, całkowicie doładowany plecak chłopaka, uśmiechnęła się lekko i pomyślała- Haha tym razem to nie ja- I z satysfakcją na twarzy ruszyła za przyjaciółmi.
Podczas podróży Erza dopiero odczuła skutki treningu, była całkowicie wykończona mimo,że dopiero zaczynali swoją podróż. Nie mogła sobie przypomnieć, kiedy po raz ostatni się tak czuła, chyba podczas walki z Tartarosem. Nim się obejrzała to już ktoś niósł ją na rękach.
- Spokojnie ja mam tyle siły,że mogę cię nieść, albo wziąć na barana, jak wolisz- oznajmił Akira z szerokim uśmiechem.
Jellal prychnął tylko lekko i odwrócił wzrok od tej sceny- za kogo on się uważa? – pomyślał- przecież ledwo ją zna,a już proponuje jej takie rzeczy, jak on śmie?
Nim się obejrzał usłyszał Meredy, która zaświergotała rozbawiona
- I co dalej będziesz mi wmawiać, że nie jesteś zazdrosny- uśmiechnęła się uroczo- Kogo ty próbujesz oszukać? Mnie czy siebie?
Jellal nie odezwał się ani słowem, rozejrzał się tylko dyskretnie po twarzach reszty towarzyszy,aby dowiedzieć się, czy ktoś jeszcze poza nim usłyszał tą uszczypliwą uwagę. Odetchnął z ulgą, bo nikt nie zwracał uwagi, ani na niego, ani na Maredy.
Po zaledwie paru metrach Erza zeskoczyła z objęć Akiry i powiedziała speszona- Dzięki, ale sobie poradzę- i przyspieszyła trochę kroku.
Jellal przyglądał się jej, mimo,że była zmęczona to szła pewnym i dosyć szybkim krokiem, włosy delikatnie powiewały jej na wietrze, szła z podniesioną głową,aby ukryć zmęczenie, a jej oczy, były po prostu niesamowite. Wyglądały na tak ciekawe otaczającego ją świata, w ogóle patrząc na nią można by pomyśleć, że idzie na zwyczajną wycieczkę, a nie na misje na której prawdopodobnie będzie musiała stoczyć pojedynek na śmierć i życie. Uwielbiał na nią patrzeć, bez względu na to, co w danej chwili robiła, czy trenowała, jadła, rozmawiała z przyjaciółmi, zawsze tryskała radością i była pełna życia. Przypomniało mu się to co kiedyś mu powiedziała- Ja tylko staram się żyć pełnią życia na swój niezdarny sposób- uśmiechnął się na to wspomnienie i w tym właśnie momencie uderzyła go pewna myśl,tak mocno, że aż zachłysnął się powietrzem. W tej chwili uświadomił sobie coś, co jego serce wiedziało od zawsze- Ja ją kocham-pomyślał- prawda jest taka,że od zawsze ją kocham. Zawsze ją podziwiałem, martwiłem się o nią i troszczyłem, nie raz nawet przyjąłem kary zamiast niej, bo nie mogłem przyglądać się jej cierpieniu westchnął – Tylko czy mam jakiekolwiek szanse z tym silnym, przystojnym i pewnym siebie Akirą? Czy w jego cieniu, ona mnie zauważy?- zadawał sobie te pytania w nieskończoność,aż w końcu zdecydował- Nie poddam się- pomyślał i z tą właśnie zawziętością na twarzy, przyspieszył kroku, by móc zrównać się krokiem z ukochaną.
Erza po 2 godzinach trochę zwolniła tępo, naprawdę musiała odpocząć. Było już późno i powoli zaczynało się robić ciemno. Na niebie pojawił się księżyc i pierwsze gwiazdy, ten widok zapierał dech w piersiach. Powietrze było rześkie i orzeźwiające, lekki wiaterek otulał jej twarz, a ona starała się wypatrzeć najodpowiedniejsze miejsce na postój. Wtedy nieopodal dostrzegła las-idealne miejsce na odpoczynek- pomyślała. Spojrzała po twarzach swoich przyjaciół i spostrzegła, że oni także są już zmęczeni wędrówką. Zaczynała żałować, że nie postanowili skorzystać z jakiegoś środku transportu, ale pociągi nie jeździły tą trasą, a o dziwo jakimkolwiek innym środkiem lokomocji podróż zajęłaby im więcej niż pieszo. Wtedy zauważyła coś, czego nie dostrzegła wcześniej. Wszyscy byli zmęczeni, albo przynajmniej wyglądali na padniętych. Prawie wszyscy tylko nie On. Przez chwilę patrzyła na chłopaka i zauważyła zmianę na jego twarzy. Miał pewne siebie spojrzenie, spojrzenie,które mówi,że wie czego chce i nie boi się o to zawalczyć.Westchnęła cicho- dawno już nie widziałam u niego tego wyrazu twarzy-pomyślała- kiedy ostatnio? A no tak, wtedy jak byliśmy jeszcze dziećmi, zawsze miał taki wyraz twarzy,kiedy mówił z taką pewnością w głosie,że uda nam się wydostać z systemu R.- ironia losu,że to właśnie on został tam i kontynuował budowę- Przypomniała sobie te wszystkie lata bez niego, te wszystkie dni, w których o nim myślała, oraz o reszcie towarzyszy, których była zmuszona wtedy porzucić. Pamiętała,że tęskniła za nim i nie jeden raz chciała go stamtąd wydostać, albo chociaż zrozumieć, co się dzieje? Wtedy jeszcze nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest on kontrolowany przez Zerefa, nie miała pojęcia, czemu nagle zaczął zachowywać się w ten sposób.
Po raz kolejny spojrzała na niego- To pewne siebie spojrzenie, chciałaby częściej takowe u niego widzieć. Hm… ciekawe o czym teraz myśli?- pomyślała i uśmiechnęła się, mimo, że zdawała sobie sprawę z tego,że chłopak tego nie zauważy.
- Tutaj się zatrzymamy- skwitowała Erza- Dziewczyny przygotują coś do jedzenia, a chłopcy niech pójdą po drewno i rozpalą ognisko, a także rozłożą namioty.
Po zjedzeniu posiłku Erza udała się w głąb lasu, postanowiła wykorzystać tę krótką chwile, kiedy Akira i Natsu postanowili urządzić sobie krótki sparig- ale znając ich to pewnie potrwa z pół nocy- pomyślała. położyła się na małym pagórku i spojrzała w niebo. Wyglądało tak pięknie, było czyste bez choćby jednej chmurki, całe oblane gwiazdami, migoczącymi na przemiennie jak lampki choinkowe.
- Erza… – dobiegł ją cich głos zza pleców. Obróciła się zaskoczona,że ktoś ją tu odnalazł i zobaczyła Go, jego piękne niebieskie włosy połyskiwały w świetle księżyca, a jego kocie oczy lśniły nawet jaśniej niż miliony gwiazd na niebie.
- Jellal… co tu robisz?- zapytała lekko zmieszana.- Czy coś się stało?
- Nie… a przynajmniej nie zupełnie, ale chciałbym z tobą porozmawiać- powiedział, po czy usiadł obok dziewczyny. Spojrzał na nią, w tym momencie wyglądała tak bezbronnie i uroczo zarazem, jeden kosmyk włosów poleciał jej na twarz, więc chłopak automatycznie schował go jej za ucho, gdy zobaczył jej zaskoczony wzrok, szybko cofnął rękę i wyszeptał szybkie przeprosiny pod nosem.
Erza patrzyła na niego niepewnie, nie wiedziała co powiedzieć, czuła się tak jakby na chwile zapomniała jak się mówi. Serce trzepotało jej w piersi, niczym ptak uwięziony w klatce, nigdy wcześniej się tak nie czuła. Po chwili odzyskała głos i odezwała się, mimo to jąkała się trochę.
- Ano…to…. ummm… o czym chciałeś porozmawiać? – wykrztusiła w końcu.
Jellal nie odzywał się przez chwile, tylko patrzył na nią i jak grom z jasnego nieba zrozumiał teraz tak oczywistą rzecz. – Ona jest najpiękniejszą kobietą,jaką widziałem w życiu- myślał – Nic dziwnego,że jej imię było jedyną rzeczą jaką pamiętałem mając amnezje, oraz to,że z tego imienia płynęło tyle ciepła.- Wciąż się jej przyglądał teraz jej policzki przybrały niemal kolor jej pięknych szkarłatnych włosów, które delikatnie opadały na jej ramiona, mierzwione przez lekki wiatr. Jej oczy, czekoladowe i głębokie jak studnia bez dna, bez problemu mógłby się w nich zgubić. Miała na sobie fioletową sukienkę, tą samą, którą nosiła, wtedy, gdy mieli się pocałować o raz pierwszy.
- Wszystko w porządku?- dziewczyna ponowiła pytanie, czym wyrwała go z rozmyślania.
- Tak, po prostu chciałem spędzić z tobą trochę czasu, dawno nie mieliśmy chwili dla siebie- wyznał w końcu.
- Tak to prawda,ponieważ ciągle mnie unikasz- skwitowała dziewczyna.
- Słucham? Że niby to ja ciebie unikam?- popatrzył na nią dziwnie.
- Tak, a niby kto?- zapytała zaskoczona.
- Naprawdę cię to tak dziwi? Przecież cały czas spędzasz ze swoim nowym „przyjacielem” Akirą.- odpowiedział zirytowany chłopak, a słowo przyjaciel wypowiedział z nutką sarkazmu.
- I co z tego? Kto ci broni do nas dołączyć?- zapytała naburmuszona Erza, nie rozumiała ani tonu, ani reakcji chłopaka.
- A ty serio myślisz,że mam ochotę spędzać czas z waszą dwójką?
- A dlaczego by nie?
- Nie żartuj sobie ze mnie- prychnął.
- O co ci chodzi? Dlaczego się tak zachowujesz?
- Heh…naprawdę nie wiesz? Czy tylko udajesz?
- Co niby miałabym udawać?
- Rany… mówisz poważnie? Naprawdę tego nie zauważyłaś?
- Niby czego?- zapytała autentycznie zaskoczona dziewczyna.
- Tego,że Akira jest w tobie zakochany?- wypalił w końcu.
- Słucham? O czym ty mówisz?- powoli zaczynała rozumieć w którą stronę zmierza ta rozmowa.
- Naprawdę nie wiesz?- zaśmiał się chłopak bez wesołości w głosie.- Erza może cie poniosę, albo wezmę na barana, Erza to danie,które ugotowałaś jest przeee pyszne, Erza, a może mógłbym spać z tobą w jednym namiocie?- zaczął przedrzeźniać adoratora swojej ukochanej – No błagam.
- A ty czemu to niby wiesz?
- Bo wiem.
- Ale skąd?
- Eh… bo widzę jak on na ciebie patrzy… ja… ja dobrze znam to spojrzenie.- wykrztusił w końcu.
- Niby skąd?
- Zgadnij- w końcu odważył się na nią popatrzeć, była całkowicie zbita z pantałyku, miała lekko rozchylone usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała co.
- O czym ty mówisz?- spytała spokojnym,lecz pewnym głosem.
- Przecież dobrze wiesz co do ciebie czuje Erza, od zawsze.- wyznał.
- Co? Ale jak to? Skąd niby miałabym wiedzieć? Od kiedy tylko dołączyłeś do gildii unikałeś mnie, rozmawialiśmy zaledwie parę razy- zastanowiła się przez chwile- w sumie to nawet nie można nazwać tego rozmową, zamieniliśmy zaledwie parę zdań. Ty… dlaczego… czemu mi nie powiedziałeś?
-Bo nie było ku temu dobrej okazji.- odpowiedział prosto, z nutką przygnębienia w głosie.
- Ale jak? To niemożliwe? Więc dlaczego, kiedy ostatnim razem zbliżyliśmy się do siebie to oznajmiłeś mi,że masz narzeczoną? – pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Ehh…przyznaję to było głupie, szczerze mówiąc to była najgłupsza rzecz jaką w życiu zrobiłem. Zrozum jednak,że wtedy myślałem zupełnie inaczej. Chciałem się ukarać za wszystko co zrobiłem… co tobie zrobiłem, a nie znałem dla siebie lepszej kary niż fakt,że mnie przy tobie nie będzie. Uważałem,że nie zasługuję na ciebie, szczerze mówiąc wciąż tak myślę,ale nic nie poradzę na to, że nie mogę  patrzeć na to jak on z tobą flirtuje, po prostu coś się wtedy we mnie gotuje.
- Hehe- zaśmiała się lekko- Chcesz mi powiedzieć,że jesteś zazdrosny?
- Co? Że niby ja? Daj spokój.- ale po chwili zastanowienia odpowiedział szybko i poważnie, pewnym głosem- Tak Erza, jestem zazdrosny.
- Dlaczego nic mi wcześniej nie powiedziałeś?- zapytała lekko rozbawiona, widząc jego minę.
- Bo nie wiedziałem co czujesz…w sumie to nadal nie wiem co czujesz.- wyznał lekko zawstydzony.
- A czy to nie oczywiste? – zapytała, po czy dodała po chwili- myślisz,że dlaczego nie chciałam z tobą walczyć w wieży R, mimo,że wiedziałam,że jesteś kontrolowany przez Zerefa i nie jesteś sobą? Myślisz,że dlaczego uwierzyłam Ci, gdy mi wtedy powiedziałeś,że wciąż masz swoją świadomość i próbujesz pokonać Zerefa?- rozpłakała się, ale mówiła dalej- A myślisz,że dlaczego nie chciałam żebyś zginął, kiedy zorientowałam się,że masz amnezje? Albo czemu nie chciałam, by rada magiczna cię zabrała i zamknęła w celi, albo jeszcze gorzej- po tych słowach aż ją przeszły ciarki- Ale nadal kontynuowała lekko łkając- A czemu niby, gdy spotkaliśmy się po 7 latch, powiedziałam ci,że ci wszystko wybaczam i obiecałam,że będę cie traktować jak dawniej- teraz rozpłakała się już na dobre- Jak myślisz? Po co to wszystko?
Jellal patrzył oniemiały jak jego ukochana płacze, przytulił ją mocno do siebie i próbował jakoś pocieszyć. Kołysali się delikatnie, ale nie odzywali ani słowem. Chłopak pomyślał sobie- Jak ja mogłem być taki ślepy i głupi? Rzeczywiście, przecież ona zrobiła dla mnie więcej niż ktokolwiek inny kiedykolwiek zrobił.- Tak bardzo było mu teraz głupio i przykro,że doprowadził ją do płaczu- po raz kolejny- pomyślał.
Gdy Erza już się uspokoiła, odsunął ją lekko od siebie, na długość ramienia. Wciąż tulił ją w ramionach, trzymał jak najdrogocenniejszy skarb.Złapał jej twarz w dłonie i delikatnie przyciągnął do siebie.
- Co robisz? -Zapytała lekko speszona dziewczyna i zarumieniła się jeszcze bardziej.
- Chciałbym dokończyć to, co zaczęliśmy ostatnim razem, gdy miałaś na sobie tą sukienkę- uśmiechnął się lekko.
Erza przytaknęła delikatnie, zbliżyła twarz do jego i odwzajemniła jego pocałunek z pełną mocą i uczuciem.
W międzyczasie Natsu i Akira właśnie kończyli swój trening.
- Gdzie się podziała Erza?- zapytał Akira zgromadzonych.
- Nie mam pojęcia… ooo Jellala też gdzieś wywiało- odpowiedział Natsu.
- Słucham? O czym ty mówisz? Jak to go nie ma?-  powiedział lekko poddenerwowany  chłopak. – Chcesz mi powiedzieć,że oni przez ten cały czas są razem?- zerwał się na równe nogi i postanowił poszukać zaginioną parę.
W tym czasie w lesie Erza i Jellal spędzali najcudowniejsze chwile w swoim życiu, nareszcie razem. Leżeli przytuleni, oparci o pień jednego z pobliskich drzew. Chłopak głaskał delikatnie dziewczynę po włosach i całował w głowę. Po pewnym czasie zasnęli. Leżeli tak przytuleni połowę nocy, jakby nie miało być jutra, zanim zostali brutalnie obudzeni i musieli powrócić do rzeczywistości.
- A, więc tu jesteście- wykrzyczał Akira na pół lasu- Erza martwiłem się o ciebie- i nieproszenie mocno przytulił do siebie dziewczynę. Ona natomiast była jeszcze zaspana i nie bardzo wiedziała, co się dzieje. Po chwili jednak odsunęła się gwałtownie od chłopaka i powiedziała- Nic mi nie jest. Wszystko w porządku, naprawdę. Po prostu zasnęliśmy, to wszystko-powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Po prostu zasnęliście?- wymruczał zdegustowany chłopak, a po chwili dodał cicho pod nosem-Dobrze wiedzieć.
Cała trójka wróciła to obozowiska, zanim jeszcze zdążyli wyłonić się z lasu, Jellal złapał Erzę za rękę i uśmiechnął się do niej czule. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i razem wyszli zza drzew.
- Oni się llllubią- powiedział Happy i wzleciał do nieba.
- No no kogo ja tu widzę… wow Lucy patrz- zawołał zaskoczony Natsu i pokazał na połączone ręce przybyłej pary.
- Oj Natsu, z ciebie to naprawdę jeszcze jest dzieciak- westchnęła dziewczyna i obdarzyła przyjaciółkę uśmiechem, który mówił- bądź szczęśliwa.
- Nareszcie!!!- wyskoczyła Meredy i rzuciła się w ramiona Jellalowi- Wreszcie się odważyłeś- powiedziała mu do ucha.
Chłopak odsunął się trochę speszony całą tą sytuacją. Nie był przyzwyczajony do tego,że inni zwracają na niego uwagę, lecz w tym momencie był tak bardzo szczęśliwy, że nawet to mu nie przeszkadzało.
Następnego dnia cała drużyna wyruszyła w dalszą podróż. Kiedy odnaleźli kryjówkę Fantasy Five, wszyscy stoczyli trudną i bardzo wyczerpującą walkę. Niestety  zostali rozdzieleni i każdy musiał zmierzyć się z osobnym przeciwnikiem, jedynie Erza i Akira połączyli siły przeciwko liderowi mrocznej gildii. Niestety nawet to na niewiele się zdało, gdyż w trakcie trwania walki Erza została uprowadzona. Teraz reszta przyjaciół próbowała obmyślić plan jak odbić przyjaciółkę. Najbardziej tym wszystkim przybity był Jellal, chodził nerwowo w koło i wydeptywał kolejną ścieżkę na trawie.
- Jak to w ogóle możliwe? Czemu jej nie pomogłeś? Przecież byłeś obok. Jak mogłeś pozwolić na to by ją porwali… co? Akira!!! – wykrzyczał Jellal. Z reguły był bardzo opanowany i spokojny, ale teraz sam nie wiedział, co się z nim dzieje. Był po prostu wściekły. Wściekły na Akirę,że jej nie pomógł, na mroczną gildię. Jednak najbardziej zły był na siebie- jak ja mogłem pozwolić im ją zabrać?-pomyślał- teraz, kiedy powiedziałem jej co do niej czuje,kiedy dowiedziałem się,że ona czuje to samo- łzy zaczynały się pojawiać w oczach chłopaka- właśnie teraz, kiedy uświadomiłem sobie jak bardzo ją kocham, nie mogę jej stracić…. po prostu nie mogę- powstrzymał łzy i powiedział- Na pewno cie uratuje Erza.
- Wszyscy ją uratujemy, nie martw się Jellal, Erza jest silna, poradzi sobie.
- Aye sir- skwitował Happy.
- Już po ciebie idziemy Erza- wymruczał pod nosem niebieskowłosy chłopak.
Obudziła się w jakimś ciemnym i cichym miejscu. Wszystko ją bolało. Przypomniała sobie,że walczyła z Fantasy Five, ale potem pustka. Powoli otworzyła oczy i próbowała sobie przypomnieć jak się tu znalazła. Chciała zrobić krok na przód, ale dopiero wtedy uświadomiła sobie,że jest przypięta jakimiś łańcuchami do ściany. Łańcuchy oplatały jej nadgarstki i kostki, na dodatek były to łańcuchy pochłaniające moc magiczną. Nie dość,że nie mogła użyć magii to jeszcze z sekundy na sekundę traciła siły. Zamknęła oczy i pozwoliła sobie powrócić do najwspanialszych chwil swojego życia. Nie miała łatwego dzieciństwa, jako niewolnica w systemie R była siłą zmuszana do pracy, ale dalsze lata wynagrodziły jej to cierpienie. Dołączyła do najlepszej gildii na świecie, miała rodzinę która ją kochała. Przypomniała sobie misje na, które wyruszyła razem z Natsu, Happym, Lucy i Greyem. Przypomniała sobie, jak dobrze bawiła się ze swoimi przyjaciółmi. Na koniec powędrowała wspomnieniami do minionej nocy, w końcu wyznała Jellalowi, co do niego czuje i dowiedziała się,że jego uczucia niczym nie różnią się od jej własnych – nawet przeżyłam swój pierwszy pocałunek…teraz mogę umrzeć- westchnęła i uśmiechnęła się lekko.
- Jellal… przyjaciele.. bądźcie bezpieczni- powiedziała po czym opadła z resztek sił i straciła przytomność.
Przyjaciołom w końcu udało się odnaleźć miejsce przetrzymywania Erzy, nie było to takie proste, dlatego wysłali Happiego na zwiady, z powietrza mógł zobaczyć znacznie więcej. Kiedy dotarli do kryjówki, rozdzielili się. Jellal postanowił znaleźć ukochaną, a reszta z Natsu na czele zajęła się walką. Co prawda Akira proponował,że będzie mu towarzyszył,ale chłopak nie skorzystał z tej propozycji. Wciąż był zły na kolegę z drużyny, dobrze wiedział,że nie powinien, bo najprawdopodobniej gdyby znalazł się na jego miejscu również nie mógłby nic zrobić.Lecz mimo wszystko nic nie mógł poradzić na swoje uczucia. Nigdy wcześniej się tak nie czuł. Nigdy nikt nie był dla niego tak ważny, jak ona. Tylko ona się dla niego liczyła od zawsze, ale tak naprawdę dopiero teraz sobie to uświadomił. Wparował do lochów niczym strzała, przebiegł szybko obok klatek i nagle zatrzymał się oniemiały poczuł,że serce zaraz mu pęknie,kiedy ujrzał Erzę. Jej ciało zwisało bezwładnie z łańcuchów, głowę miała opuszczoną na piersi tak,że nie było widać jej twarzy, włosy opadały kaskadami na jej ramiona i plecy.
- Erza… skarbie….- głos mi się załamał od powstrzymywanych łez.
Szybko wyważył pręty w klatce i wszedł do środka, pozbył się łańcuchów i wziął ukochaną w ramiona, teraz nie mógł już powstrzymać kropel spływających z jego oczu na twarz dziewczyny.
- Erza… proszę cie nie zostawiaj mnie… błagam…otwórz oczy- mówił, pomiędzy łzami- nie mogę cię stracić…. jesteś dla mnie najważniejsza, rozumiesz… najważniejsza.- dalej płacząc oparł głowę o jej czoło.
- Erza… kocham cie- wyznał cicho i pocałował ją.
Poczuł jak jej ciało napręża się pod jego dotykiem, podniósł głowę i napotkał jej piękne oczy,które teraz parzyły na niego z taką miłością,że aż serce mi się ścisnęło.
- Erza
- Jellal…. ja też cie kocham- wyznała, po czym uniosła lekko głowę, aż ich usta ponownie się spotkały.
Tym razem ich pocałunek był bardziej namiętny od poprzedniego. Całowali się tak, jakby nikogo innego nie było, jakby nic innego nie miało znaczenia. Byli tylko ona i on. Razem. Nic innego się nie liczyło. Gdy po paru minutach wrócili do rzeczywistości, chłopak wyniósł ją z lochów. Dołączyli do reszty przyjaciół, którzy zdążyli już się uporać z wrogami.
- Erza nic ci nie jest, tak się  ciesze- pierwszy podbiegł do nich Akira.
- Nie, już wszystko w porządku- oznajmiła dziewczyna nie spuszczając wzroku z niosącego ją chłopaka.
Wtedy to do niego dotarło. Akira zatrzymał się nagle i zrozumiał- ona naprawdę go kocha- westchnął- i tylko jego. Widać to w każdym jej spojrzeniu, geście, w każdym uśmiechu.
- Udało ci się Jellal- powiedziała Meredy i uśmiechnęła się do nich szeroko.
Po powrocie do gildii, Jellal postanowił odprowadzić Erzę do akademika. Wiedział,że jest zmęczona i potrzebuje odpoczynku. Szybko wszedł na górę po schodach, otworzył drzwi do jej pokoju i położył ja na łóżku. Usiadł obok niej i głaskał ją po włosach, spała. Zasnęła w jego ramionach, gdy wyruszyli z powrotem do gildii, spała przez całą podróż- nic dziwnego te łańcuchy wyssały z niej całą magię i energie- pomyślał. Kiedy już zamierzał wstać czyjaś ręką go powstrzymała. Obrócił głowę, a Erza szybko skradła mu całusa. Uśmiechnęła się do niego czule i powiedziała- a gdzie ty się wybierasz?
- Erza… zaczął się jąkać- myślałem,że śpisz, musisz odpocząć.
- Ile mam odpoczywać? Przecież spałam przez całą drogę powrotną, już wystarczająco wypoczęłam- powiedziała dziewczyna i puściła do niego oko- poza tym- kontynuowała- już dawno nie miałam tyle siły.
I zanim się zorientował już siedziała na nim okrakiem. Spojrzał w górę i spotkał jej oczy. Połyskiwały piękniej niż gwiazdy na niebie, obdarowała go jednym z najpiękniejszych uśmiechów, jej włosy rozsypały się w około nich, dając im wrażenie większej intymności. Nie mógł uwierzyć w to,że ta piękna, silna,odważna i wyjątkowa kobieta kocha właśnie jego. Był tak bardzo szczęśliwy. Pocałowała go delikatnie, a on oddał jej pocałunek.
Dziewczyna podniosła na chwilę głowę przerywając pocałunek. Spojrzała w dół na swojego ukochanego, który teraz leżał pod nią poddając się jej każdemu pocałunkowi i dotykowi. Nagle zrobiła się czerwona na twarzy- co ja wyprawiam- pomyślała. Nigdy nie zdawała sobie sprawy z tego, że będzie zdolna do czegoś takiego. Ale to uczucie, które wypalało ją w tym momencie było silniejsze od zdrowego rozsądku. Wtopiła palce w jego włosy i wpiła się w niego ustami. W tej chwili zapragnęła, by ta chwila trwała wiecznie.
W ten o to sposób Erza i Jellal spędzili razem swoją pierwszą noc.

2 lata później
- Nie biegnij tak szybko Elzo- wołał za synkiem Jellal
– Ale tato, dzisiaj jest ostateczny pojedynek wujka Natsu i wujka Greya.
– Tak samo jak codziennie- powiedziała Erza uśmiechając się do swojego 2-letniego synka
– Nieprawda, tym razem wujek Natsu powiedział,że na pewno wygra, muszę to zobaczyć pospieszcie się mamo tato.
Już, już idziemy- powiedziała Erza.
Kiedy weszli do gildii, walka już trwała. Zarówno Natsu jak i Grey wyglądałi na zmęczonych. Całe fairytail im kibicowało.
– Paniczu Grey na pewno wygrasz, Juvia w ciebie wierzy.
– Dajesz Natsu, nie poddawaj się Grey-zawołała Lucy.
Erza i Jellal podeszli do Lucy i Juvii, które siedziały przy stoliku obok wejścia.Dopiero teraz wszyscy dostrzegli,że Erza trzyma na rękach ich nowo narodzoną córeczkę.
– Ojej jaka ona jest śliczna- zachwycała się Lucy- jak ma na imię?- spytała po chwili.
– Juka- odpowiedziała z uśmiechem Erza, przyglądając się małemu zawiniątku, które trzymała na rękach.
– Jakie ładne imię- powiedziała Wendy podchodząc bliżej.
– Juvia urodzi 10 takich dzieci Paniczowi Greyowi albo jeszcze więcej.
W tym momencie wszyscy dostrzegli nowo przybyłą rodzinę. Nawet Natsu i Grey przerwali walkę, by zobaczyć co to za zamieszanie się zrobiło przy jednym ze stolików. Po chwili podeszli tam także Mira i Akira,którzy trzymali się za ręce. Gdy Jellal to zobaczył to trącił lekko żonę. Erza popatrzyła w wyznaczonym kierunku i powiedziała- najwyraźniej zawsze podobały mu się silne kobiety.
Wtedy podszedł do nich Laxus, od niedawna został mistrzem gildii.
– No to witamy w rodzinie fairytail Juka- kiedy to mówił przybił na jej małym ramionku emblemat gildii.
Potem wszyscy zaczęli świętować przybycie nowego członka ich rodziny. Zaczęły się śpiewy, tańce. Elzo bawił się z Asuką, która pokazywała mu jak rodzice nauczyli ją korzystać z pistoletu korzystając przy tym z magi.
Natsu i Greyowi udało się w koncu dopchać do nowej członkini gildii.
– Ale fajne dziecko… o ma włosy po tobie Erza, tak jak Elzo po Jellalu- powiedział Natsu po czy zwrócił się do blond przyjaciółki- Lucy spójrz, może my też sobie sprawimy takiego bobasa, co ty na to- powiedział Natsu uśmiechając się do niej szeroko.
– Co?…o..o czym ty mówisz Natsu? Jak..Jakie dziecko?- zapytała zawstydzona Lucy.
– Hm… ciekawe po kim miałoby kolor włosów… a i czy potrafiłoby ziać ogniem- zastanawiał się chłopak na głos.
– Haha proszę cie i myślisz,że Lucy będzie chciała być z takim młotkiem? Zapomnij?- powiedział wyzywająco Grey.
– Że niby to ja nie będę mógł znaleźć sobie dziewczyny? Uważaj, bo ciebie ktoś będzie chciał… tzn, no wiesz ktoś normalny- i w tym momencie wskazał palcem  na deszczową kobietę.
– Czy Pan Natsu właśnie obraził Juvie?- spytała Juvia, wyglądająca jak chmura gradowa.
– Co? Nie.., Juvia mi chodziło o to,że nikt normalny by go nie pokochał… rozumiesz?
– Nienormalna… Juvia…nienormalna- zdenerwowała się jeszcze berdziej.
– Haha… Natsu już lepiej się nie pogrążaj- zaśmiał się Grey.
– Coś ty powiedział?- wyskoczył na niego Natsu, a ich walka zaczęła się od nowa.
Erza spojrzała na Jellala w tym samym momencie, co on spojrzał na nią. Uśmiechnęła się promiennie, a on odpowiedział jej tym samym uśmiechem.- Jesteśmy w domu- pomyśleli równocześnie i przytulili się do siebie.


Z góry przepraszam Was za wszystkie błędy, oraz proszę o wyrozumiałość, bo to moje pierwsze opowiadanie  . Mimo wszystko mam nadzieję,że Wam się spodoba  . Pozdrawiam wszystkich.