środa, 22 lutego 2017

Opowiadanie w realu rozdział 9- Pretekst

Od samego rana była bardzo podekscytowana. Wstała wcześnie, gdyż nie mogła już usiedzieć w miejscu. Wzięła długą odprężającą kąpiel z bąbelkami i czytała książkę. Wiedziała, że musi się czymś zająć inaczej będzie krążyć po domu i próbować znaleźć jakieś zajęcie. Poprzedniego dnia wysprzątała cały dom na błysk. W kafelkach w łazience i kuchni można było się przejrzeć, a z podłogi jeść. Z jednej strony nie mogła się już doczekać spotkania z drugiej jednak denerwowała się strasznie czy nie popełni jakiejś gafy. W szkole co prawda była prymusem, lecz w życiu różnie to bywało. Gajeel pierwszy raz zaprosił ją do siebie do domu. Co prawda chodziło jedynie o pomoc w nauce. To nie była prawdziwa randka, jednak mimo wszystko cieszyła się, że zobaczy go pomimo tego, że jest niedziela. Z reguły nie przepadała na weekendami właśnie z tego względu, że musiała czekać całe dwa dni, aż będzie mogła znów go ujrzeć. No chyba, że akurat była jakaś impreza na, którą byli zaproszeni wszyscy ze szkoły to inna sprawa. Chciała jak najszybciej podzielić się radosną nowiną ze swoją najlepszą przyjaciółką, jednak nie chciała zapeszać. Postanowiła zdać jej relacje w poniedziałek, gdy już będzie po wszystkim. Wyszła z łazienki i próbowała jakoś ładnie ułożyć włosy. Ich jednak nie bardzo obchodziło jej zdanie. Zawsze mówiła, że jej włosy żyją własnym życiem i tym razem także jej nie zawiodły. Spędziła bitą godzinę przed toaletką próbując je najpierw rozczesać, lecz kiedy efekty były raczej mizerne zdecydowała się lekkie fale za pomocą lokówki. Raczej rzadko korzystała z tego typu sprzętów. Rano wstawała dość późno, więc nie miała na to czasu, a po południu do wieczora się uczyła. To cudeńko dostała od Lu i wreszcie miała okazję ją wypróbować. Z początku nie bardzo wiedziała jak się za to zabrać. Marzyła o delikatnych fasach na zewnątrz, lecz wychodziły jakieś takie za bardzo skręcone w dodatku do wewnątrz. Po kilku próbach udało jej się znaleźć sposób trzymania jej, a nawet udało jej się nie oparzyć. Gdy skończyła przejrzała się w lusterku i przez chwile debatowała nad tym czy jednak nie powinna umyć jeszcze raz głowy. Fryzura prezentowała się według niej za ładnie w ten sposób on od razu zorientuje się, że coś jest nie tak. Co jeśli pomyśli, że jestem dziwna? Jednak nie miała już czasu na to, aby się zastanawiać jak tak dalej pójdzie to skończy się na ty, że się spóźnię Odeszła od toaletki i tym razem stanęła przed szafą. Była całkiem sporej wielkości jak na jej mały pokoik Zajmowała niemal 1/4 pomieszczenia. Jej sypialnia nie była duża, ale wszechstronna. Miała w niej wszystko to czego potrzebowała. A rzeczy były poukładane w nienagannym porządku. Półeczki pościerane, dywan odkurzony. W jej pokoju każda czynność miała swoje miejsce. Uczyła się przy biurku, tam także jadła. Natomiast czytała na łóżku. Stąd obok niego leżał cały stos nie licząc regału,który zajmował 1/2 niebieskiej ściany.
Zapowiadał się słoneczny dzień dlatego wahała się nad dwiema letnimi sukienkami: białą, zwiewną z koronkami przy dekolcie i na rękawkach czy też trochę krótszą czerwoną. Zdecydowała się na białą stwierdziwszy, że fryzura jest już wystarczająco ekstrawagancka. Przypięła małą, białą kokardkę do włosów pod kolor i założyła takie same balerinki. Ściągnęła z górnej półki małą kopertówkę po czym stwierdziła, że jest gotowa do wyjścia. Przejrzała się jeszcze raz w lustrze. Na policzkach miała rumieńce, a oczy jej błyszczały w oczekiwaniu. Włosy lekko jej się rozprostowały tworząc luźne, naturalnie wyglądające fale, dzięki spince włosy nie wpadały jej do oczu, a sukienka, torebka i buty pod kolor prezentowały się naprawdę nieźle Z uśmiechem na ustach zbiegła na dół do schodach, pożegnała się z rodzicami i wyszła z domu. Postanowiła zrobić sobie spacerek podczas którego miała nadzieję chociaż po części uspokoić swoje tętno. Magnolia była stosunkowo małym miasteczkiem dlatego już po ok 15 minutach stała pod jego domem. Nie wyróżniał się niczym specjalnym od pozostałych w tej dzielnicy. Był białego koloru i miał czerwony dach. Zadzwoniła do domofonu i już po chwili usłyszała zapraszające kliknięcie. Weszła i zamknęła bramkę. Drzwi się otworzyły, a w nich stanął chłopak. Był ubrany w sprane czarne dresy i bluzę do kompletu. Właściwie to gdyby go nie znała to pewnie mogłaby się przestraszyć. Jego wygląd często odstraszał ludzi. Ma czerwone oczy przez co prawie zawsze wygląda jakby był wściekły, a poza tym kolczyki w uszach, nad brwiami, koło nosa i na brodzie dodają mu drapieżności. Ona jednak doskonale wiedziała, że nie ma się czego obawiać. Zna go od małego, a poza tym kiedy inni chłopcy nazywali ją kujonicą to właśnie on stawał w jej obronie. Właśnie takimi gestami szybko skradł jej serce, choć pewnie sam nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.
- Cześć- przywitała się miło z uśmiechem
- Hej a ty wybierasz się na jakąś imprezę czy coś?
- Nie,a co?
- To skąd ten strój?- dopiero teraz zrozumiała o co mu chodzi. Właśnie tego się obawiała
i co ja mam teraz zrobić? Trochę spanikowała, ale udało jej się odpowiedzieć
- Po prostu jest dzisiaj strasznie ciepło i szkoda mi było trzymać te sukienki nadal w szafie
- Aha no ok, to wchodź- zaprosił ją do środka gestem, a ona przeszła obok niego szybko. Wciąż czuła dowody swojego zażenowania na palących policzkach.
- Mój pokój jest na górze. Prosto i w lewo. Zaraz przyjdę tylko ograrne nam coś do jedzenia i picia
- A twoich rodziców nie ma?
- Nie, pojechali do babci. Nie będzie ich cały weekend
- A ty nie chciałeś pojechać z nimi?- spytała niepewnie
- No coś ty żartujesz do babci? Co to za atrakcja?- widząc jej reakcje dodał- no a poza tym i tak muszę nauczyć się na to kolokwium, co nie?
- Niby tak, ale założę się, że ogarniemy to w ciągu 2-3 godz.
- Serio tak szybko?
- Przecież to nie jest duża partia materiału
- Taa może dla ciebie. Dla mnie to kosmos
- Już nie przesadzaj- powiedziała po czym ruszyła po schodach. Przeszła długim korytarzem i zatrzymała się przy ostatnich drzwi na lewo. Na drzwiach widniał zakaz wstępu. Uśmiechnęła się na ten widok po czym weszła do środka. Jak się spodziewała ściany pokoju były czarne, co optycznie go zmniejszało. Łóżko stało pod ścianą po prawej stronie drzwi, a biurko pod oknem naprzeciwko. Pokój był zagracony instrumentami różnego rodzaju. Po jednej ze stron stały czarne meble, a po drugiej wisiał plazmowy telewizor. Panował tu względny porządek,jak na chłopca w tym wieku. Usiadła na jednym z foteli stojących przy biurku i zaczęła wyjmować potrzebne materiały. Gajeel wrócił po chwili z dwiema miskami chipsów i colą. Usiadł obok niej i przyglądał się dziewczynie, gdy ta przeglądała jego notatki. Poprzednio, gdy uczyli się razem dała mu coś w rodzaju zadania domowego. Nie spodziewała się jednak tego, że go zrobi. To miało być w firmie żartu, napisała mu kilka przykładów nie sądziła jednak, że je rozwiąże. Nagle wyczuła na sobie jego wzrok i podniosła głowę. Przez chwile po prostu na siebie patrzyli, jednak ona szybko spuściła wzrok
- Dobrze to zacznijmy może od tego czy wiesz co to są wielomiany ?- cisza, która nastała po tym pytaniu była wystarczającą odpowiedzią
- Wielomiany to wyrażenia algebraiczne będące sumą jednomianów. Inna nazwa to suma algebraiczna.
- Po co mi to wiedzieć? Przecież znajomość tej definicji nie pomoże mi w rozwiązywaniu zadań
- Może, ale dobrze wiesz, że czasami definicje także się pojawiają. Dzięki ich znajomości nie jeden raz można sobie podciągnąć ocenę lub nawet odpuścić rozwiązanie jakiegoś trudniejszego działania, a i tak wyjdzie na to samo
- Dobra, powiedzmy, że ją wkuję później
- Ok. Dodajemy i odejmujemy od siebie jedynie wielomiany jednoimienne. Wiesz co to znaczy?
- Że mają wyglądać tak samo np.: 2a+ a równa się 3a
- Oki a jak poradzisz sobie w takim działaniem. Napisała na kartce jedno z nich
3b+2b+2a = - No ile się równa? Chłopak wziął długopis i zaczął liczyć
- No 7
- Jesteś pewien?
- No tak, bo 3+2+2 daje 7 nie? Prosta matematyka
- No jak widać nie tak prosta. Przyjrzyj się dokładnie temu równaniu. Jesteś pewny, że wszystko pasuje? Chwile temu mówiłeś, że wielomiany jednoimienne to takie,które wyglądają tak samo lub podobnie,prawda? Redfox zastanowił się nad słowami dziewczyny. Skreślił poprzedni wynik i zaczął od nowa. Wiedziała, że tym razem sobie poradzi. Gajeel nie jest głupi, po prostu trzeba go odpowiednio naprowadzić na prawidłowe tory, wtedy da sobie rade.
- To się równa 5b i 2a
- Tak, z tym wyjątkiem, że zamiast i jest +. Pewnie o tym wiesz, ale mówię tak na wszelki wypadek
- Pff...wiedziałem o tym- sądząc jednak po jego reakcji nie wiedział
- A teraz coś takiego
2a+3b+7c+4a+b=
Tym razem poszło mu znacznie szybciej i już po chwili podał pełną odpowiedz
- To się równa 6a+4b+7c
- Świetnie a teraz takie zadanko
2a+2b+10ab+ba- A to co za dziwactwo jest? Spodziewałem się, że dasz mi coś trudniejszego, ale że aż tak
- Haha, ale za chwile przekonasz się, że to wcale nie jest trudne równanie
- Chyba żartujesz. Oczywiście, że jest trudne. Co to za twory nowe się pojawiły? Jakieś ab potem znów ba, co to ma być?
- Słuchaj, zacznijmy od tego, że zapisywanie wielomianów jest dowolne. Oznacza to, że to nie ma znaczenia czy zapiszesz 2ab czy 2ba to i tak jest to samo, ponieważ zawiera te same litery, zarówno a jak i b.
- Chcesz mi przez to powiedzieć, że wynik poprzedniego równania to 2a+2b+11ab?
- Owszem
- W takim razie to faktycznie proste
- Czyż nie?- spytała uśmiechając się
- Jak ty to robisz?
- Co takiego?
- Że cokolwiek byśmy nie brali. Choćby nie wiem jak trudne coś by mi się wydawało ty zawsze potrafisz mi to ułatwić. Sprawić, że zrozumiem
- Może to wynika z tego, że po prostu potrzebujesz bardziej indywidualnego podejścia, a w klasie na zajęciach podczas gdy jest tam 40 osób wykładowcy nie mają szansy wyjaśnienia wszystkiego każdemu z osobna
- Jakoś ty zawsze wszystko rozumiesz
- Lubię matematykę, dlatego, że tam jest wszystko uporządkowane. Jeśli tylko pozna się sposób rozwiązywania danego zadania potem okazuje się, że inne robi się na tej samej bądź podobnej zasadzie.
- A ja mam na to inne wyjaśnienie
- Tak? Jakie?
- Po prostu jesteś mądra
- Nie przesadzaj
- Taka prawda. To nie tylko matma. Jesteś dobra z każdego przedmiotu. Właściwie to nie myślałaś o tym, aby zostać przewodniczącą lub chociaż wice?
- Czemu miałabym?
- Jesteś tak samo dobra jak Lucy czy Erza, jeśli nie lepsza. Bez trudu mogłabyś z nimi konkurować. Nie chciałabyś?
- To miłe co mówisz i doceniam to serio, ale to po prostu nie moja bajka. Bycie przewodniczącą to nie tylko dobre oceny i nienaganne zachowanie, ale i udzielanie się w różnego rodzaju akcjach, a najczęściej samemu ich organizowanie. Do tego trzeba być przebojowym, towarzyski, potrafić zainteresować innych tematem. Ja nie mam tej zdolności, ale jest mi dobrze tak jak jest naprawdę. Lu jest moją najlepszą przyjaciółką i to prawda, że to ona jest zawsze w centrum uwagi wszystkiego. Lecz mi to nie przeszkadza. Nigdy nie czułam, że jestem w jej cieniu czy coś takiego. Kocham ją jak siostrę dlatego cieszę się z jej sukcesów. Z resztą ona z moich również, zawsze mnie wspiera i zawsze mogę na nią liczyć. Na resztę dziewczyn także, więc tzw. popularność po prostu nie jest dla mnie. Lu czy Erza czują się wtedy jak ryba w wodzie, ale ja niekoniecznie. Może właśnie dlatego tak doskonale się dopełniamy.
- Ok spoko rozumiem. Chciałem jedynie żebyś wiedziała,że w niczym się od nich nie różnisz.- nie spodziewała się tego, że usłyszy od niego coś tak miłego. Była bardzo szczęśliwa
- A ty? Też raczej trzymasz się z boku. Nie jesteś w centrum uwagi jak Grey czy Laxus
- Bo to też nie w moim stylu. Ta cała „popularność”. Mam kilka kumpli,którzy tak jak ja nie wyróżniają się niczym specjalnym, mamy zespół,który nie jest specjalnie popularny i tyle
- A nie chcielibyście gdzieś zagrać? Np. na jakiejś imprezie czy wydarzeniu?
- Może kiedyś, ale na razie się na to nie zanosi
- Ok, zrobiliśmy sobą małą przerwę to co? Wracamy do roboty?
- Może najpierw coś zjemy,co?
- Dobrze jak tylko zrobić kilka zadań umowa stoi? - zapisała na kartce jeszcze kilka przykładów, aby upewnić się, że załapał regułę Po 15 minutach dostała kartkę z powrotem, przejrzała wyniki

5a+6b+3a+b= 8a+7b

2a+3c+4d+a+c=3a+4c+4d

10abc+2b+3acb+a=13abc+2b+a

5ab+2b-4ab-b=ab+b

8ab-2cb+ab+6b-4ab=5ab-2cb+6b
- Dobra robota- pochwaliła go- teraz faktycznie zasłużyłeś na przerwę
- Ty zdajesz sobie sprawę z tego, że zadania na kolokwium będą znacznie trudniejsze
- Bez przesady. Zasada jest wszędzie taka sama. Nawet jeśli będziesz miał 2 linijki takich wielomianów to wystarczy popodkreślać sobie jednoimienne, a potem zsumować. Nic prostszego
- To się jeszcze okaże...
- Wierzę w ciebie, dasz radę- powiedziała uśmiechając się do niego
- Dzięki za pomoc- powiedział szczerze, co wyjątkowo rzadko mu się zdarzało
- Nie ma za co- odpowiedziała. Po czym nastała dłuższa chwila ciszy. Nie wiedziała o czym powinna z nim rozmawiać. Rzecz w tym, że kiedy pomagała mu w nauce doskonale wiedziała co robić, co powiedzieć. Potem nadchodziła ta niezręczna nieznośna cisza, którą chciałaby jakoś przerwać, ale nie wie jak. On również się nie odzywał tylko chrupał chipsy co jakiś czas. Wzięła zeszyt i zapisała jeszcze kilka przykładów, po czym położyła na biurku.
- Jest już późno, to ja już się będę zbierać
- Ale możesz jeszcze zostać. Trzymaj mamy chipsy i colę..
- Dzięki, ale serio zrobiło się późno i muszę wracać do domu na obiad, wiesz...więc- wstała zabrała swoje rzeczy po czym szybkich krokiem podeszła do drzwi
- Mam nadzieję, że jakoś ci pomogłam- zawołała jeszcze
- Levy!...krzyknął za nią, ale usłyszał tylko
- Trafię sama do wyjścia, a po chwili trzaśnięcie drzwiami frontowymi. Podszedł z powrotem do biurka i wziął do ręki kartkę z zadaniami. Przez okno zobaczył jak niebiesko włosa wybiega przez bramkę przed jego domem. Rozbawił go ten widok. Nigdy nie zrozumie dlaczego po wspólnych korepetycjach zawsze tak ucieka. Kąciki jego ust samoistnie podniosły się na ten widok. 

sobota, 11 lutego 2017

11- Nie pozwolę ci odejść (Sasusaku) (5/?)

Paring: Sasusaku
A/M: Naruto
Dozwolone: od 16 lat
Przez myśl mu nawet przeszło, że być może to Itachi przyszedł dokończyć to co zaczął lata temu, czyli zabić go. Co prawda Konoha była chroniona, ale chłopak wiedział, że dla jego brata nie jest to najmniejszą przeszkodą. Rozważał nawet zabranie kunaji, ale po krótkim zastanowieniu odrzucił ten pomysł. W końcu broń ninja przeciwko jego bratu na nic by mu się nie przydała. Podszedł ostrożnie i otworzył drzwi.


Dziewczyna stała na korytarzu. Po za tym przed którym stała mieściło się jeszcze 3 mieszkania na piętrze. Nikt nie otwierał przez dłuższą chwilę, więc miała okazje, by się trochę rozejrzeć. Budynek był zaniedbany. Od ścian na korytarzu odłaziła farba. Sakura właściwie była tutaj po raz pierwszy. Przed nią otwarły się zwykłe, białe, drewniane drzwi, a po chwili stanął w nich brunet. W zwyczajnym czarnym t-shirtcie i spodniach od dresu. Miał mokre włosy, a przez ramie przewieszony biały ręcznik. Dziewczynie zrobiło się głupio. Przypomniała sobie, że musiała czekać całkiem długi czas, a ten obrazek uzmysłowił jej dlaczego tak było. Chłopak przez tak długo czas nie otwierał drzwi,ponieważ brał prysznic. A, że ona była taka namolna i pukała do momentu w którym nie otworzył, był zmuszony skończyć kąpiel. Całe szczęście, że nie wyszedł w ręczniku-pomyślała z ulgą. W tym momencie uświadomiła sobie, że nie dość, że mu przerwała to jeszcze teraz stoi i gapi się na niego.
- Po co przyszłaś? Odchrząknęła szybko, by nieco oczyścić gardło, które zrobiło się suche na wiór przemówiła
- Przepraszam za najście, ale Kakashi-sensei prosił mnie bym przekazała wam pewną informacje dotyczącą naszej następnej misji. Otóż zbiórka jest jutro o 7 obok boiska szkolnego. Wyruszamy do wioski Wodospadu. Nasza misja będzie polegała na ochronie jakiegoś urzędnika państowego, który ma dla hokage jakieś poufne informacje. Misja ma rangę B, ale z możliwością, że w każdej chwili może przeistoczyć się w misję rangi A. Prawdopodobnie będzie ona trwała od 3-4 dni. Ok to by było na tyle, muszę jeszcze przekazać to samo Naruto, także na razie- pomachała mu na pożegnanie i już jej nie było.
- Uff...co za ulga, że udało mi się jakoś normalnie sklecić zdania i nie czekając na jego wybuch złości dać nogę. Rany...że też mistrz musiał wpaść akurat na mnie. Zupełnie tak jak by sam nie mógł ich o tym poinformować i zamiast tego wysłużył się mną. Dobra to teraz jeszcze tylko muszę znaleźć Naruto i mu to przekazać.


Według niego jej zachowanie było trochę dziwne. Na początku stała przez chwile nie powiedziawszy nawet słowa,tylko po to, by potem wyrecytować wiadomość od Kakashiego najszybciej jak tylko była w stanie i nie dając mi chwili na jakąkolwiek odpowiedź po prostu sobie pójść.
- Czy ona na serio aż tak się mnie boi?- zachodził w głowę. Trochę się zawiódł,bo sądził, że ich relacje są na jak najlepszej drodze, a tu taki obrót spraw. Zdjął ręcznik z ramienia i zaczął suszyć włosy
- Chwila ręcznik?No i teraz wszystko jasne, pewnie myślała, że aby otworzyć drzwi musiał przerwać kąpiel. To dlatego tak się spieszyła, aby mu wszystko przekazać. Kiedy popatrzył na to w ten sposób trochę mu ulżyło. Po umyciu naczyń zabrał się za pakowanie na jutrzejszą misję.


Wstała równo z budzikiem. Znowu ustawiła go godz. wcześniej, aby zdążyć przyszykować jedzenie na misję. Postanowiła, że przygotuje dla wszystkich kanapki i onigiri jako posiłek oraz małą przekąskę. Poprzedniego dnia kupiła już potrzebne składniki, aby dzisiaj wszystko sprawniej poszło. Kiedy skończyła włożyła jedzenie do plecaka po czym wyszła z domu. Jej rodziców nie było, więc zamknęła drzwi na klucz. Miała jeszcze całkiem sporo czasu, dlatego ruszyła nie spiesznym krokiem. Kiedy dotarła na miejsce Sasuke już czekał na resztę.
- Hej - powiedziała radośnie. Uchiha tylko coś mruknął pod nosem i kiwnął głową na znak przywitania- yhm chyba dalej jest na mnie zły za wczoraj. No ekstra, nasza pierwsza wspólna misja po za wioską, a nasza praca zespołowa będzie kulała jeszcze bardziej niż na co dzień. Blondyn przyszedł niewiele później, ale nie odezwał się ani słowem do pozostałych. Sakura zauważyła, że Naruto wyjątkowo dziwnie się dzisiaj zachowuje. Usiadł pod bramą boiska z daleka od nich i siedział cicho co było do niego nie podobne i niepokojące zarazem. Zaczęła się martwić, więc podeszła do przyjaciela i usiadła obok niego
- Naruto wszystko w porządku? Coś się stało?- spytała szeptem i spojrzała na niego
- To nic takiego Sakura-chan nie musisz się martwić
- Oczywiście, że się martwię głuptasie. W końcu jesteś moim przyjacielem- powiedziała i uśmiechnęła się wspierająco. Chłopak spojrzała na nią i przez pewien czas nic nie mówili po prostu patrzyli się na siebie. Dla bezstronnego obserwatora mogliby nawet wyglądać na zakochaną parę, która się w siebie wpatruje niczym w obrazek.
- Chodzi po prostu o to, że w tym miesiącu wydałem za dużo pieniędzy i skończyły się moje oszczędności. Nie miałem nawet jak kupić sobie czegoś na drogę, więc ramen, które jadłem dziś rano jest moim ostatnim posiłkiem na te 4 dni- powiedział przygnębiony
- Nie martw się, coś wymyślimy- powiedziała przekonująco- masz moje słowo, że nie pozwolę ci głodować- mrugnęła do niego okiem
- Sakura-chan jesteś wspaniała- niemal wychlipiał chłopak. Po ich krótkiej,lecz widocznie potrzebnej rozmowie jego humor wrócił w mgnieniu oka już po chwili zaczęli normalnie rozmawiać, a nawet śmiać się.


Obserwował ich z pod drzewa. Już po chwili od kiedy Sakura podeszła do Uzumakiego jego nastrój zmienił się diametralnie. Jego jadaczka znów była wyszczerzona, a cisza przerwana. Nie słyszał o czym rozmawiają, nie żeby go to interesowało, ale jego uwadze nie uciekło to, że przez dłuższy czas wpatrywali się w siebie co z niewiadomego powodu strasznie go zirytowało. Odnosił wrażenie, że w tym momencie byli w swoim własnym,prywatnym świecie w którym istniała jedynie ich dwójka. Zupełnie jak wtedy kiedy on i Sakura walczyli. Był taki moment, kiedy on również po za nią nie widział i nie słyszał nic innego. Dziwnie się czuł z myślą, że oni teraz przeżywają coś podobnego.
Godzina 7 minęła i bardzo szybko zmieniła się w 7:30, a Kakashiego dalej nie było widać.
- Rany..czy on naprawdę nie może być na czas chociaż ten jeden raz- zaczął narzekać Naruto- Aaa nie wytrzymam już dłużej! Ciągle się spóźnia i potem to do nas ma pretensje
- Zamknij się kretynie- wtrącił Uchiha
- Coś ty powiedział Sasuke?!
- Żebyś się przymknął, bo twoje wrzaski w niczym nam nie pomogą
- A bezczynne siedzenie i udawanie, że nic się nie dzieje niby tak?!
- Uspokójcie się obaj!- miała dosyć wysłuchiwania ich wiecznych kłótni
- A ty wcale nie jesteś lepsza- tym razem zdanie to skierował do dziewczyny
- Słucham?
- To wszystko twoja wina. Siedział sobie spokojnie i cicho co jak wiesz praktycznie nigdy się nie zdarza,ale nie. Ty musiałaś to wszystko zepsuć!
- To co?! Miałam go tak po prostu zostawić samego?! Martwiłam się, bo to było nie codzienne zachowanie
- A to, że się teraz wydziera i zakłóca spokój ma niby w czymś pomóc?!
- A co ty możesz o tym wiedzieć!
- Co masz przez to na myśli?
- Zawsze tylko kryjesz swoje prawdziwe emocje za tą swoją maską. Jak więc możesz zrozumieć ludzi, którzy nie potrafią zachowywać się w ten sposób! Z których można czytać jak z książki nie ważne czy są przygnębieni, szczęśliwi czy też wściekli!
- A co jest złego w byciu opanowanym? Ja przynajmniej nie zachowuje się jak dziecko w przeciwieństwie do was i nie pozwalam na to by emocje wzięły na de mną górę!
- Czyżby? A niby co teraz robisz?
- Usiłuje uspokoić dwójkę ludzi, którzy na rozumy pozamieniali się chyba z przedszkolakami
- W takim razie przepraszam, że zabrałam ci twoją cenną ciszę! Ale nie mogłam tak siedzieć bezczynnie! Wybacz mi za to, że mam serce!W przeciwieństwie do ciebie nie jestem jak posąg bez uczuć!- już w momencie wypowiadania tego zdania gorzko pożałowała tego, że nie potrafiła ugryźć się w język. To był najmniej odpowiedni moment na awarie filtra mózg- usta, ale już było na późno. Patrzyła na jego twarz przez którą przebiegł grymas bólu, trwał od zaledwie ułamek sekundy, bo gdy mrugnęła jego twarz znów zamieniła się w nieczytelną maskę. Mogłaby sobie wmówić, że nic takiego nie miało miejsca, lecz po ujrzeniu tej mimiki nie była już w stanie usunąć jej ze swej pamięci. Zraniła go, a naprawdę nie chciała tego robić. To po prostu zdarzyło się tak szybko. Nie wiadomo dlaczego on nagle na nią naskoczył, a ona w rewanżu się odgryzła, lecz teraz przekroczyła granicę i nie była pewna czy kiedykolwiek uda jej się to naprawić.


Patrzył na nią w oszołomieniu. To co powiedziała całkowicie go zaskoczyło. W dodatku nie mógł nic odpowiedzieć, bo miała racje. Już nie jeden raz słyszał o sobie podobne rzeczy. Dzieciaki w akademii zawsze mówiły coś takiego, więc naprawdę zdążył się już przyzwyczaić do tego, że wszyscy tak o nim myślą. Jednak teraz nabrało to zupełnie nowego znaczenia. Sam nie rozumiał dlaczego tak się przejął tym, że ona również podziela zdanie innych, jednak kiedy to powiedziała coś go zakuło i nie potrafił już pozostać obojętny. Wiedział, że doskonale musiała zobaczyć jego rację. Mógł wyczytać to w jej oczach, jak także i to, że bardzo tego żałuje i najchętniej by to cofnęła, co jednak nie jest możliwe. Słowa padły i po raz pierwszy od dawna zrobiły spustoszenie w sercu Sasuke.
- O widzę, że już jesteście- dotarł do niego głos
- Tak już od jakiejś godziny- wtrącił blondyn
- Co? Po co przyszliście tak wcześnie? Sakura nie przekazałaś kolegą, że zbiórka miała być o 8?
- Słucham? Kakashi-sensei powiedział wyraźnie, że mamy być na miejscu o równej 7, nawet zapytałam dlaczego tak wcześnie i mistrz odpowiedział, że droga jest długa,więc musimy wcześnie wyruszyć. Sensei się spóźnił i teraz próbuje zrzucić winę na mnie- powiedziała niezadowolona
- Naprawdę tak ci powiedziałem? W takim razie wybaczcie, wybaczcie,ale coś mnie zatrzymało
- Yhm nawet domyślam się co
- Właśnie to „coś” wystaje z tylnej kieszeni mistrza spodni- dopowiedział Naruto
- Już dobrze, dobrze niech wam będzie. Teraz nie ma sensu roztrząsać czyja no jest wina, prawda? No właśnie. Najważniejsze, że wszyscy już jesteśmy, tak więc ruszajmy. Pozostali zebrali swoje rzeczy i pobiegli za nim.


Duża część trasy prowadziła przez las, więc teraz biegli między koronami drzew. Sasuke był ostatni. Miał sporo rzeczy do przemyślenia, a poza tym nie było powodu do pośpiechu.
- Oj Sasuke co tak wolno? Jesteś ostatni haha- naigrywał się Naruto. Jednak Uchiha ignorował jego zaczepki i nie dał się sprowokować. Ostatnim razem, gdy sobie na to pozwolił to nie skończyło się dobrze. Nie potrzebnie naskoczył wtedy na Sakurę,ale to nie był jedyny moment w którym zaskoczył sam siebie. Ostatnio zdarzało się to naprawdę często, z czego zdał sobie teraz sprawę. Miał zamiar rozwikłać powód swojej nagłej zmiany zachowania-Zacznijmy od tego kiedy to się zaczęło? Hm...mniej więcej od momentu w którym zacząłem widzieć w tej dwójce swoich przyjaciół. W sumie to moje relacje z Naruto w ogóle się nie zmieniły. Nadal mnie irytuje, wciąż ciągle się kłócimy i rywalizujemy ze sobą. To co się zmieniło to moje zachowanie wględem Sakury, tylko dlaczego? Dobra może zacznę od początku i tej nieszczęsnej walki, którą o mało co bym przegrał przez zwyczajne rozkojarzenie. Bo nie wiadomo skąd i dlaczego nagle przede mną pojawił się mój brat. W dodatku normalnie sobie ze mnie kpił i z tamtejszej sytuacji. Co prawda można powiedzieć, że jego pojawienie się uratowało mnie od ego zawieszenia w którym się znajdowałem. Ale nigdy przedtem nie czułem czegoś podobnego jak w tym momencie, gdy ona przygwoździła mnie do ziemi. Byłem świadomy każdego jej mięśnia, który napięty walczył ze wszystkich sił o to, by jak najdłużej przytrzymać mnie przy ziemi. Ale zdarzyło się coś jeszcze. W momencie w którym na mnie spojrzała byłem zgubiony. Przez moment zapomniałem o tym, że jestem w środku walki, a zamiast tego podziwiałem jej oczy? Co się ze mną dzieje do cholery? Nie mogłem się ruszyć, albo nie właściwie to nie chciałem tego zrobić. Dobra to nie ważne. Jeszcze dziwniejsze były objawy związane z tym wydarzeniem. Puls bił mi bardzo szybko, miałem zawroty głowy i było mi strasznie gorąco, czułem się zupełnie tak jak wtedy, gdy byłem dzieckiem i byłem chory. Miałem wtedy gorączkę, dreszcze i właśnie te zawrot głowy. Co prawda wtedy towarzyszyły mi jeszcze kaszel i katar, które nie pojawiły się teraz, a przynajmniej na razie tego nie zrobiły. Być może to tylko jakiś wirus, początek choroby? Cóż...objawy by się zgadzały. Tak, to na pewno o to chodzi- wmówił sobie chłopak, lecz miał dziwne przeczucie, że cokolwiek by to nie było to był to zaledwie początek jego „choroby”.


Sakura przez całą drogę nie odzywała się do Uchihy. Nawet gdyby chciała to co niby miała mu powiedzieć? Przepraszam za to co powiedziałam. Naprawdę tak nie myślę?- Ehh...gdzieś to już słyszałam. No, ale w sumie taka prawda. Przecież serio nie miałam tego na myśli. W sumie to nadal nie wiem dlaczego wtedy tak wybuchłam. Serio nie wiesz? Haha...nie oszukuj się, przecież to on zaczął. Całą sytuacje zwalił na ciebie, pomimo tego, że przecież w ogóle nie byłaś temu winna.Nie daj się więc wpędzić w poczucie winy za coś czego nie zrobiłaś- odezwało się jej alterego- No niby tak, ale i tak sądzę, że przesadziłam. Widziałam jego minę. W życiu nie widziałam go w takim stanie....ta tak no jasne biedny Sasuke-kun. Znowu zaczynasz? Chcesz być tą samą dziewczynką, którą byłaś w akademii, co? Tą co wszędzie tylko za nim latała krzycząć Sasuke-kun, Sasuke-kun, co? Nie sądzisz, że to żałosne? Ok,tak było, ale byłam wtedy jedynie dzieckiem i....no właśnie w tym rzecz. Teraz już nim nie jesteś, więc przestań się nad sobą użalać. Tym bardziej, że przecież nie skłamałaś. Powiedziałaś mu szczerą prawdę, a prawda czasem boli. Kiedy skończyła swój wewnętrzy monolog znów na niego spojrzała. Wyglądał na zamyślonego, ale nie jakiegoś rzygnebionego, więc trochę odetchnęła z ulgą. Musiał wyczuć, że mu się przygląda, bo również na nią spojrzał. Ona jedak odwróciła wzok. Tym razem nie potrafiła spojrzeć mu w oczy, nie teraz.


Po kilku godzinach wędrówki wszyscy byli już trochę zmęczeni, poza tym zastało ich późnie popołudnie. Słońce powoli chowało się za choryzontem zapowiadając noc.
- W porządku tutaj rozbijemy obóz- zakomenderował Kakashi, kiedy dotarli do jakiejś polany w środku lasu. Niedaleko stąd jest wzgórze, które jest świetnym punktem obserwacyjnym, a poza tym rzeka płynie zaraz za tymi drzewami- zskazał palcem kierunek. Wszyscy odłożyli swoje rzeczy i usiedli pod pobliskiem drzewem
- Ale jestem głodny- narzekał Uzumaki, a jego brzuch zaburczał na potwierdzenie tych słów
- W takim razie świetnie się składa- powiedziała i zaczęła wyciągać coś ze swojego placaka, po czym podała mu pudełeczko na bento
- Co to jest?- wziął go od niej i spojrzał zaskoczony
- Otwórz i się przekonaj- odpowiedziała z uśmiechem. Chłopak zrobił tak jak mu powiedziała, a oczy zaświeciły mu się jak światełka na choince w Boże Narodzenie, gdy zobaczył co jest w środku
- Dziękuje ci Sakura-chan, Atadakimasu - odpowiedział i zaraz zabrał się za jedzenie- rany jakie to pyszne- skomentował- ten dango są jeszcze lepsze od poprzednich- pochwalił
- Naprawdę? Cieszę się w takim razie, że ci smakują, bo te przygotowałam sama
- Proszę- powiedziała podając pudełeczko Kakashiemu
- Dziękuje ci Sakura
- Smacznego- odpowiedziała. Obserwował jak blondym i mistrz zajadali ze smakiem. A ona właśnie sięgała do placaka po jak się domyślał porcje dla siebie. Po tym jak ostatnio nie przyjął kupionych wtedy przez nią słodyczy nie spodziewał się,by miała popełnić ten sam błąd, gdy już znała jego reacje na tego typu gesty
- Proszę, a to dla ciebie Sasuke-kun- powiedziała podając mu jego porcje. Spojrzał na nią sceptycznie- czyżby już zapomniała? Przecież mówiłem jej ostatno, że nie lubię słodyczy. Przez chwile tylko przyglądał się pakunkowi
- No proszę weż- ponagliła i podała mu go- z ociąganiem odpakował jedzenie, lecz jego zawartość całkowicie go zaskoczyła. Zamiast dango w pudełku były takoyaki* z sosem do zamaczania. Znów na nią spojrzał, ale po jej reakcji wywnioskował, że szok wciąż był widoczny na jego twarzy
- Tym razem nie możesz się już wykręcać tym, że nie lubisz słodyczy- powiedziała z uśmiechem i mrugnęła do niego- chwila...wykręcać? O czym ona mówi? Czyżby myślała, że wtedy skłamałem tylko dlatego, że nie chciałem jeść tego co mi wtedy dała? To dlatego tym razem przygotowała coś innego?
- Wykręcać się? O czym ty mówisz?
- No jak to o czym? O tym twoim małym kłamstewku, że niby nie lubisz słodyczy
- Ale ja nie skłamałem. Naprawdę ich nie lubię- odpowiedział- po co miałbym kłamać?- ale ona nie musiała odpowiadać. Mógł wyczytać to z jej twarzy, jego przypuszcznia były słuszne, a ona musiała pomyśleć, że nie przyjął jedzenia tylko dlatego, że to ona je przyniosła.
- Cóż w takim razie mam nadzieję, że będzie ci smakować- uśmiechała się niepewnie, a sama zabrała się za swoją porcję. Znów spojrzał na jedzenie, smakowity zapach otulał mu nostrza,a on wciągnął go głęboko w płuca, tak, że niemal ślinka zaczęła mu ściekać- ile to już lat minęło od kiedy jadł coś przygotowanego specjalnie dla niego?- sięgnął pamięcią do czasów w których po raz ostatni jadł tą potrwę. Mama często mu ją robiła, gdyż należała do jego ulubionych. Co prawda przez ostatnie lata nie raz jadł je na mieście, ale to już nie było to samo. Musiał przyznać, że takoyaki* w wykonaniu Sakury wyglądały naprawdę smakowicie. Średniej wielkości kuleczki były ułożone równiótko w pudełku, jak od linijki. Miały złoty kolor i przypominały te,które przyrządzała mu mama. Wziął pałeczki, zamoczył jednką z kulek w sosie i wsadził do ust- to jest pyszne- pomyślał zachwycony. Jak się domyślał przygotowała wersję na słono. Jedzenie rozpływalo się w ustach, dlatego zaczął zajadać bardzo szybko. Z jednej strony chciał się tym delektować, ale teraz, gdy tego spróbował uświadomił sobie to jak bardzo był głodny.
- O wygląda na to, że Sasuke ma co innego, ej daj spróbować- powiedział i wyciągnął rękę w stronę jedzenia. Brunet zabrał je automatycznie, nie miał zamiaru się z nikim dzielić
- Miałeś swoje jedzenie- odpowiedział- to jest moja porcja
- No tak,ale ja już zjadłem, a poza tym ty masz coś innego, niż dango. No weź nie bądź ham i daj spróbować. W końcu to Sakura-chan je zrobiła- i to jest właśnie powód przez który się z tobą nie podzielę- pomyślał


    - Naruto jeśli nadal jesteś głodny to mam jeszcze onigiri* i kanapki- powiedziała dziewczyna
    - Co? Gdzie ty to wszystko pomieściłaś Sakura-chan? Twój placak musi być strzsznie ciężki. Czemu nic mi nie powiedziałaś? Przecież pomógłbym ci to nosić dattebayo
    - Nie ma takiej potrzeby. To naprawdę nie jest ciężkie. Po za tym nie ma tego znowu ta dużo. Jedzenie na 4 dni, by się zepsuło, więc zrobiłam jedynie te przekąski na dzisiaj, kanapki na jutrzejsze śniadanie i kolacje oraz onigiri* na coś w formie obiadu haha sama nie wiem,ale skoro niedaleko jest rzeka to co wy na to, by zrobić ognisko i zjeść pieczone tyby na kolacje, co?
    - To świetny pomysł dattebayo
    - Dobra teraz, gdy już pojedliśmy trzeba rozłożyć namioty, chłopcy liczę na was- powiedział mistrz- ja pójdę nad rzekę złowić kilka ryb
    - W porządku, więc ja pójdę do lasu nazbierać chrustu i rozpalę ognisko- zaoferowała Haruno
    - W takim razie pójdę z tobą Sakura-chan
    - Nie ma takiej potrzeby Naturo, poradzę sobie Lepiej zajmijcie się namiotami ok? Bo z tym mogłabym mieć problem haha
    - Nie ma sprawy, ja rozłożę twój namiot- zaoferował
    - A potrafisz to zrobić?- zakpił Uchiha
    - Ahh zamknij się, oczywiście, że potrafię.


Po kilku godzinach nastała noc. Namioty zostały już dawno rozstawione. Ognisko caly czas się paliło zapewniając im ciepło, pomimo tego, że była sposunkowo ciepła noc. Jej namiot mieścił się po lewej stronie od ogniska. Czyli od namiotu chłopców dzieliło ją jakieś 2 metry. Była jedyną dziewczyną w drużynie dlatego nie musiała się nim z nikim dzielić. Wyszła z niego cichutko na palcach nie chcąc nikogo obudzić. Postanowiła, że jest to idelna okazja do tego, żeby trochę potrenować. Kierowała się w kierunku wzgórza, uznała, że to będzie najlesze miejsce, tym bardziej, że gdyby jacyć wrogowie się zbliżali to stamtąd ich zobaczy i będzie mogła ostrzec resztę towarzyszy. Gdy już dotarła na miejsce zaczęła od rozgrzewki, więc zrobiła kilka okrążeń wokół wgórza, później przeszła do ćwiczeń rozciągających. Wykonała parę skłonów, brzuszków, przysiadów i kilka innych ćwiczeń. Później usiadła na ziemi i rozpoczęła kumulowanie chakry. Najpierw w stopach, więc przespacerowała się po kilku pniach drzew, później w dłoniach, więc zaczęła uderzać w pień zupenie tak jakby był jej przeciwnikiem. Po jakiejść godzinie takich ćwiczeń postanowiła, że poćwiczy celność shurikenami. Zrobiła więc tak jak uczył ją Sasuke. Stanęła w lekkim rozkroku, z nogą wiodącą na przodzie. W dalszej części skumulowała chakrę w dłoni w której trzymała broń i rzuciła. Shuriken przeleciał szybko 3 metry i wbił się w pień drzewa zostawiając w nim całkiem spory ślad. Była zaskoczona takim wynikiem. Po pary takich rzutach uznała, że idzie jej całkiem nieźle, więc aby utrudnić sobie zadanie zaczęła rzucać z rozbiegu. Co prawda nie mogła sprawić, by drzewo nagle stało się ruchomym celem, ale kto powiedział, że ona ma stać przed nm jak słup? Zwiększyła odległość pomiędzy nim a sobą, a potem obiegając go, będąc w ciągłym ruchu rzucała w wyznaczony wcześniej cel. To było już nieco trudniejsze zadanie, więc nie zawsze trafiała. Co jedynie sprawiało, że była jeszcze bardziej zmotywowana. Kiedy uznała, że wystarczy tego rzucania jak na jeden trening znów wróciła do poprzednich ćwiczeń. Wyzualizujać, że ma przed sobą przeciwnika ćwiczyła ciosy oraz wykopy.


Obudził go jakiś dźwięk. A może raczej bardziej pasowałoby stwierdzenie rozbudził, gdyż przecież nie spał. Leżał jedynie z zamkniętymi oczami zmuszony do słuchania chrapania Naruto. Od lat nie spał z nikim innym w pomieszczeniu dlatego przyzwyczajony był do całkowitej ciszy. Nie był w stanie zmrużyć oka w takim hałasie. Odnosił wrażenie, że cały namiot się trzęsie. Wyszedł z namiotu i wdychał świeże powietrze. Spojrzał w górę. Całe niebo było usypane gwiazdami. Noc była jasna, gdyż była pełnia księżyca. Nie potrzebował więc latarki, aby wszystko doskonale widzieć. Uznał, że skoro i tak nie może spać to może potrenuje. Ruszył więc w stronę punktu obserwacyjnego. Starał się iść dosyć cicho i nie hałasować za bardzo, chociaż wieział iż Naruto chyba nic nie byłoby w stanie obudzić. Spał jak kamień. Zanim jeszcze dotarł na miejsce usłyszał jakiś odgłos. Szybko więc schował się za pobliskie drzewo podejrzewając, że to mogą być wrogowie. W oddali dostrzegł jakąś postać. Szybko jednak rozpoznał w niej Sakurę. Dziewczyna najwyraźniej także nie mogła spać i zamiast tego trenowała.
Przyglądał jej się przez kilka minut. Jej postawa była naprawdę dobra, musiała „walczyć” z wyimaginowaym przeciwnikiem. Jej włosy, tym razem rozpuszczone powiewały na wietrze.Tym razem nie miał zamiaru obserwować jej z ukrycia, więc wyszedł z lasu i podszedł do niej. Była do niego obrócona tyłem, więc musiała wyczuć jego obecność, gdyż wykonała wykop do tyłu, który on bez trudu zablokował.
- Sasuke-kun!- krzyknęła zaskoczona- co ty tu robisz?
- Mógłbym zapytać cie o to samo- odpowiedział i puścił jej nogę
- Jak to co, nie widać? Trenuje
- Nie byłoby ci łatwiej walczyć z przeciwnikiem, który faktycznie istnieje?- uśmiechał się kpiąco
- Tak racja, ciekawe kogo miałam o to poprosić w środku lasu, może króliki?- odpowiedziała sarkastycznie
- To może potrenujesz ze mną- zaproponował



Ta propozycja zaskoczyła ją i przez chwilę nic nie odpowiedziała. Po chwili jednak opanowała się i powiedziała
- W porządku, ale nie myśl, że pójdzie ci ze mną tak łatwo- stanęła w pozycji początkowej i czekała na jego ruch. Z jego postawy wywnioskowała, że tym razem nie zamierzał jej lekceważyć. Podobało jej się to, że traktował ją poważnie. Może nie na równi z sobą, ale jak jakieś realne zagrożenie. Tym razem nie czekał tak długo jak poprednio i ruszył do ataku. Wykonał cios prawą ręką, który ona bez trudu ominęła, schyliła się i wykonała wykop lewą nogą, lecz on w porę odskoczył. Nie dał jej jednak czasu na to by wstać, bo już na nią ruszył. Spodziewała się, że podejrzewał, że szybko wstanie, więc zrobiła coś całkiem odwrotnego. Została w pozycji kucającej a w momencie w którym podbiegł już całkiem blisko podcięła mu lewą nogę na której akurat stawiał krok. Stracił na chwilę równowagę, lecz wykonał salto, więc koniec końców nie zaliczył gleby. Popchnał ją tak, że poleciała kilka metrów, lecz ona wykonała sprężynkę i już była na nogach. Przez całkiem długi czas się tak miotali. Na zmianę atakowali i robli uniki. Dziewczyna była już całkiem zmęczona, więc, gdy po raz kolejny udało mu się ją powalić na ziemię nie wstawała przez dłuższą chwilę, dlatego podszedł do niej i stanął w nogach
- Poddaje się- powiedziała- mam dość- on pochylił się nad nią
- Naprawdę? Już się poddajesz? Cienko, musisz popracować nad kondycją- ten jego arogancki uśmieszek znowu wyrósł na jego ustach, gdy patrzył na nią z góry
- A ty nad czujnością- odpowiedziała i zanim się obejrzał położyła nogi na jego brzuchu i przerzuciła go przez siebie, za głowę. Tego zupełnie się nie spodziewał . Stracił równowagę i upadł. Ona szybko wstała i wciąż śmiejąc się podeszła do niego, stanęła przed jego głową pochyliła się nad nim i powiedziała
- Mówiłeś coś może?- wciąż chichotała, ale chłopak nie dał za wygraną. Wyciągnął ręcę, złapał za jej kostki i podciął ją, po czym wstał szybko i przygwoździł ją do ziemi zupełnie tak jak podczas ich poprzedniej walki.
- A ty?- spytał, patrząc na nią z góry. Tym razem nie miał zamiaru dać się zwieść, więc przytrzymywał jej dłonie na wysokości jej głowy, usiadł na niej okrakiem w ten sposób unieruchamiając jej nogi. Patrzyła na niego. Był tak blisko. Miała ochotę przejechać palcami do jego policzku, lub wpleść je w jego włosy, ale nie mogła, gdyż unieruchomił jej ręce. Patrzył na nią z poważnią miną, a ona nie wytrzymała i zaczęła się śmiać. To był głośny, zdrowy śmiech prosto z przepony. Już dawno tak się nie chichrała, ale nie mogła przestać. Była szczęśliwa, bo wyglądało na to, że ich niedawna sprzeczka odeszła w niepamięć, a na dodatek sam zaproponował wspólny trening. Jej śmiech musiał być zaraźliwy, bo chwile potem do niej dołączył. Wyglądał pięknie, tak się śmiejąc. Tak młodo i na takiego zrelaksowanego Wyglądał po prostu na chłopaka w swoim wieku, a nie poważnego, dojrzałego dorosłego którego z siebie robił. Jednak już po chwili przestał się śmiać i znowu spojrzał na nią poważnie. Ta mina sprawiła,że jej także przestało być do śmiechu. Nagle przypomniała sobie o czymś.
- Znowu zamierzasz mi grozić?- spytała, kiedy zobaczyła jego zaskoczony wyraz twarzy znów zaczęła chichotać
- Grozić ci, o czym ty mówisz? A kiedy niby ci groziłem?- jego napięcie zaczęło jej się powoli udzielać, dlatego sama również przestała się uśmiechać
- No jak to kiedy? Nie pamiętasz? Podczas naszej ostatniej walki- lecz, gdy nic nie odpowiedział, jedynie na nią patrzył to powiedziała
- „ Co mówiłaś wcześniej?”- usiłowała przybrać ten sam ton głosu co on w tamtym momencie. Jego wyraz twarzy momentalnie się zmienił
- To nie było do ciebie- wyszeptał i puścił ją, po czym wstał
- Ale nikogo poza mną tam wtedy nie było. Tzn mistrz i Naruto byli za daleko by cie usłyszeć, więc...przerwała w chwili, gdy na nią spojrzał. Nic nie powiedział, a ona zastanowiła się nad jego słowami- jeśli to faktycznie nie było do mnie to do kogo? Hm...a może nie jestem jedyną osobą, która mówi do siebie?- to wydało jej się najbardziej prawdopodobne. Chłopak poszedł w stronę wgórza, a ona bez zastanowienia poszła na nim. Oboje usiedli i w ciszy patrzyli na gwiazdy. Ta cisza wydawała jej się jakaś niezręczna, więc aby rozładować napięcie postanowiła zmienić temat
- Wiesz, że to chyba pierwszy raz kiedy widziałam twój uśmiech? Tzn. nie licząc oczywiście tych kpiących uśmieszków, które rzucasz Naruto, a taki prawdziwy, szczery, prosto z serca- powiedziała, po czym sama zaprezentowała mu swój
- No tak, bo przecież jestem tylko pomnikiem bez uczuć- przypomniał , jak na jej gust dosyć ponuro, a jej serce ścisnęło się z bólu
- Ale to nieprawda!- powiedziała,lecz gdy nie dostrzegła żadnej reakcji to dotknęła dłonią jego policzka i zmusiła by na nią spojrzał. Spojrzała mu głęboko w oczy i oznajmiła
- Naprawdę tak nie uważam. Nawet nie jestem pewna, dlaczego tak powiedziałam. Nie uważam, że nie masz uczuć, ale za to myślę, że bardzo dobrze je ukrywasz przed resztą świata. Zakładasz tę swoją maskę, przez którą nikt nie może się przebić. I może się głowić nad tym, ale i tak nie będzie wiedzieć o czym myślisz.
- Myślisz,że to takie ważne? Pokazywanie po sobie tego co naprawdę się czuje?- zadrwił
- Wtedy twoi przyjaciele wiedzą jak powinni zachowywać się w danym momencie. Wiedzą np. kiedy potrzebujesz pomocy...
- Ja nie potrzebuje niczyjej pomocy- powiedział rozdrażniony
- Owszem potrzebujesz, tak jak każdy, ale z jakiegoś powodu się z tym kryjesz. Zupełnie tak jak by uczucia były czymś złym. A nawet te negatywne mogą przynieść coś dobrego. Nie wolno ich w sobie dusić, to nie zdrowe.
- Może po prostu nie potrafię inaczej- odpowiedział szczerze
- Ależ oczywieście,że potrafisz. Właściwie to coraz częśniej je okazujesz. Zauważyłam to. Kiedyś np. nie potrafiłam tego stwierdzić, ale teraz już mogę powiedzieć kiedy jesteś rozdrażniony, znudzony, podekscytowany czy zirytowany, a także zamyślony, czy szczęśliwy.
- Ja nie bywam szczęśliwy....
- Bywasz, rzadko co prawda, ale bywasz. Ale nawet wtedy się nie przyznajesz. Spójrz chociażby na Naruto. On nigdy się nie kryje ze swoimi emocjami. Jest po prostu sobą, nikogo nie udaje. Uważam, że tak włanie powinno być. Że bez względu na wszystko każdy powinien być sobą. Bo jeśli się nie jest. Jeśli ciągle się kogoś udaje to człowiek jest samotny nawet wśród innych, ponieważ ma świadomość, że nikt tak naprawdę go nie zna.
- A ty niby zawsze jesteś sobą, tak? Nigdy nikogo nie udajesz?- spojrzał na nią wyzywajaco- a te wszystkie twoje starania, by nie zostać w tyle, by nam dorównać? Albo bycie tak cholernie miłą dla tego idioty?
- Co cie ugryzło?- była zaskoczona jego reakcją. Zupełnie jej nie rozumiała. Jeszcze chwile temu niemal się jej zwierzał. Rozmawiali ze sobą szczerze jak prawdziwi przyjaciele, tylko po to by za chwile ją prowokować? Nie miała jednak zamiaru dać się sprowokować
- Jest różnica pomiędzy udawaniem kogoś kim się nie jest, a samodoskonaleniem. To prawda, że staram się wam dorównać, ale to nie oznacza, że zaczęłam was udawać, prawda? A jeśli chodzi o Naruto to również nie udaje. Serio bardzo go lubię, potrafi być naprawdę słodki..
- Słodki- zadrwił
- Ty też potrafisz- wyrwało jej się zanim zdążyła to przemyśleć, ale już było za późno. Spojrzał na nią, a ona tym razem nie odwróciła wzroku. Spoglądała w te jego piękne czarne oczy i miała wrażenie, że za chwilę ją pochłoną. Wystarczyłoby tylko odrobinę się przysunąć i mogłaby go pocałować- na tę myśl alarm w jej głowie włączył się momentalnie- Yhm...Sasukocholizm znów daje we znaki. Dopóki się całkowicie z niego nie wyleczę to nie będę w stanie być dla niego prawdziwą przyjaciółką, której on potrzebuje...ehh dziewczyno opanuj się!- zamrugała, by oprzytomnieć
- Wiesz, myślę, że powinniśmy się zbierać. Jeśli nie odpoczniemy przynajmniej paru godzin to podczas jutrzejszej misji to Naruto będzie „grał pierwsze skrzypce” hehe
- Masz racje- przytaknął, wstał szybko i podał jej rękę, którą ona przyjęła.


Cześć Kochani. Przepraszam za błędy oraz za to, że tak długo musieliście czekać. Jednak odtworzenie tego co ostatnio straciłam okazało się trudniejszym orzechem do zgryzienia :/. Mam nadzieje, że opowiadanie Wam się spodoba

Pozdrawiam
- Lu-chan :) 

piątek, 10 lutego 2017

Opowiadanie w realu rozdział 7- Przegrany zakład

Wróciła do domu od razu. W tej sytuacji nie zastanawiała się już nad tym czy Jude jest w domu czy nie. To nie miał najmniejszego znaczenia. Nie obchodziło ją to, że kiedy wróciła siedział w jadalni i jadł obiad. Ani to, że coś nie niej powiedział, lecz ona nie powiedziawszy nawet słowa pobiegła na górę. Nie przejmowała się nawet tym, że potem będzie musiała wytłumaczyć się ze swojego „całkowicie pozbawionego szacunku do ojca” zachowania. Nie mogła uwierzyć we własnego pecha  czy to oznacza, że teraz gdziekolwiek bym nie wyszła będę się na niego natykać? Ta perspektywa zdecydowanie jej się nie podobała.Wzięła szybki prysznic, po czym przebrała się w coś co przypominało piżamę. W każdym razie z domu by w tym stroju na pewno nie wyszła, lecz dzisiaj już nie zapowiadało się na to, by miała się gdzieś wybierać. Praktycznie w   momencie w którym skończyła usłyszała dzwonek do drzwi. Odczekała chwile mając nadzieję, że tata jednak otworzy. Szybko okazało się, że jednak to ona musi znowu robić za portiera w tym domu. Niechętnie i wolno zeszła za dół, a w tym czasie była zmuszona jeszcze 3 razy usłyszeć ten irytujący dźwięk. Nie wiedziała kogo się spodziewać: kuriera do ojca czy kogoś z jej znajomych. Jednak osoba, która zobaczyła za drzwiami była ostatnią której by się spodziewała. Nie miała nawet chwili na ułożenie jednej myśli, ponieważ, gdy tylko ją zobaczył uśmiechnął się szeroko i powiedział
- Hej co słychać?- a zachowywał się tak jakby nie oskarżyła go o krycie zabójcy jej matki nie całe 2 godziny temu.
- Co ty tu robisz? Wynoś się stąd, bo zadzwonię po policje!
- Hm...ciekawe, a od kiedy to odwiedziny sąsiedzkie stały się nielegalne? No chyba, że coś przeoczyłem- zakpił
- Z pewnością znajdzie się paragraf na to, że utrudniasz śledztwo w sprawie wypadku mamy
- Paragraf na co?
- Na krycie winnego- wypaliła
- A toczy się w ogóle jakieś śledztwo? Jeszcze nie, ale jak znajdę dowody! Wtem ją olśniło. Przecież w ten sposób nic z niego nie wyciągnie. Powinna chociaż próbować, postarać się być nieco milsza. Policzyła w głowie do 10, po czym postanowiła zacząć od nowa. 
- Ok, zacznijmy od początku. Po co przeszedłeś? 
- Porozmawiać
- Ale my nie mamy o czym rozmawiać
- A kto powiedział, że przyszedłem do ciebie?-  Teraz to kompletnie zbił ją z pantałyku
- Słuchaj, gdybym chociaż miała rodzeństwo to być może uwierzyłabym w te bajeczkę jednak masz pecha, bo jestem jedynaczką
- Wiem, ale przyszedłem do twojego taty
- Mojego taty?- wypaliła- A czego ty możesz chcieć od mojego taty?
- Chce przeprowadzić z nim wywiad
- Wywiad?- powtórzyła jak papuga
- Tak wywiad- powtórzył wolno, zupełnie jakby rozmawiał z analfabetką- co ją nieco otrzeźwiło
- Dlaczego właśnie z nim chcesz go zrobić?
- Oo widzę, że ktoś obawia się tego, że przestanie być „jedyną dostającą 6 uczennicą"
- O czym ty mówisz? Nie jestem jedyna. Z tego co pamiętam Levyś, Erza i Mira dostały identyczne oceny.
- Ale nie zaprzeczysz, że podoba ci się bycie pupilką nauczycieli, co? Chce udowodnić to co powiedziałem wcześniej. A pro po tego, że niektórzy mają dalej sięgające znajomości przez co jest im łatwiej
- Noo faktycznie daleko sięgają moje znajomości, bo aż do gabinetu
- Tak czy inaczej, mogę wejść? 
- Ależ proszę bardzo, ale nie licz na to, że mój tata poświęci ci chociaż minutę, jest bardzo zajęty
- A to się jeszcze okaże- powiedział po czym przeszedł przez próg. 
- Mówię poważnie, tracisz czas
- Skoro jesteś taka pewna swego do się załóżmy- zaproponował. Z początku ten pomysł wydał jej się idiotyczny, jednak po dłuższym namyśle doszła do wniosku, że to byłaby ogromna satysfakcja móc go pokonać, tym bardziej, że była pewna odpowiedzi ojca
- Dobra jak....
- Jeśli
- Co? 
- Nie jak tylko jeśli
- To na jedno wychodzi, ale niech ci będzie. Jeśli wygram to oddasz mi swój motor na tydzień
- Zwariowałaś? Przecież ty nawet nie umiesz jeździć. Co będziesz z tego miała?
- Czystą satysfakcję
- Dobra, ale na jeden dzień. Muszę jakoś dojeżdżać do szkoły, a nie znoszę komunikacji.
- Podobno jesteś pewien...
- Ok, niech ci będzie, ale jeśli ja wygram to pójdziesz ze mną na randkę
- Do reszty ci odbiło?! Po za tym mam chłopaka
- A byłaś taka pewna wygranej....
- Dobra. Zaczekaj chwilę pójdę po tatę- poszła w kierunku gabinetu. Zanim zapukała obejrzała się jeszcze za siebie. Natsu rozsiadł się wygodnie na kanapie w salonie. Heartfilia nie mogła się już doczekać tego jak Jude wyrzuci z domu intruza. Zapukała do drzwi po czym otworzyła je i wsadziła głowę do pomieszczenia.
- Masz gościa
- Nikogo się nie spodziewam
- Wiem ja też byłam zaskoczona
- Kto to?
- Nowy chłopak z mojej szkoły, niedawno się przeniósł
- A czego on chce ode mnie?
- Nie wiem- skłamała 
- Gdzie jest?
- Siedzi w salonie- po minie jaką wykonał jej ojciec wiedziała, że nie podobało mu się to, że ktoś mu przerywa. Szybko poszła za nim. Nie mogła sobie odpuścić zobaczenie tego. Zanim wyszli z gabinetu chłopak już stał jak struna. Nie zastała go w pozycji siedzącej jak wtedy, gdy wychodziła
- Dzień dobry. Nazywam się Natsu Dragneel- ukłonił się po czym podał dłoń Heartfilii. Ten przyjął ją niechętnie
- O co chodzi? Nie mam czasu.
-  Bardzo przepraszam za to najście. Jestem pewien, że pan jest bardzo zajęty dlatego nie zajmę panu dużo czasu. Proszę jedynie o kilka minut. Mam do napisania wywiad na zajęcia szkolne. Dopiero się tutaj przeniosłem, więc zależy mi na tym, aby mieć dobry start. Jestem pewien że wywiad z takim szanowanym, docenianym biznesmanem jak pan mi to umożliwi-teraz to ją zagiął. Zachowywał się jak zupełnie inna osoba: ułożona, kulturalna, pełna szacunku dla starszych. 

Dziewczyna jedynie patrzyła w ślad za chłopakiem i jej ojcem. Miała wrażenie,że jej szczęka za chwile będzie miała bliskie spotkanie z podłogą. W życiu nie spodziewałaby się tego, że Jude zgodzi się na wywiad. Po jakichś 15 minutach drzwi do gabinetu otworzyły się, a już po chwili wyszedł z niego Natsu. Wyglądał na zadowolonego z siebie. Szczerzył się jak zwykle po czym podszedł do niej wolnym, wyluzowanym krokiem i powiedział
- A nie mówiłem- po czym spojrzał na zegarek i dodał- no rozumiem, że 10 minut na przygotowanie się Ci wystarczy
- Na jakie przygotowanie?
- Jak to jakie? Nie mów,że już zapomniałaś. Przecież założyliśmy się o to, że jak przegrasz zakład to pójdziesz ze mną na randkę.
- No coś ty. Przecież to nie było na poważnie
- Aha, czyli mam rozumieć,że mogę jutro wszystkim w szkole powiedzieć, że nasza kochana przewodnicząca nie dotrzymuje słowa
- Nie ośmielisz się
- A chcesz się przekonać- spytał wyzywająco. Lucy nie mając już siły na dalsze słowne przepychanki podniosła ręce w geście poddania- ok niech ci będzie, ale na pewno nie dzisiaj, bo jestem już umówiona
- Z Greyem? A co to za problem to odwołać? I tak zobaczycie się jutro, po za tym ja mogę to załatwić za ciebie
- Tak? Niby co mu powiesz?
- Widzisz nie lubię kłamać, więc powiem prawdę. Nie możesz się z nim spotkać bo masz randkę z innym.
- Chyba zwariowałeś
- Więc jednak wolisz kłamać?
- Nie. Powiem mu prawdę, ale sama to zrobię, jasne?
- Jak wolisz, ale ciekawy jestem co mu powiesz
- Powiem mu, że założyłam się z takim jednym kretynem i przegrałam zakład.
- Taa i już widzę jaki będzie zachwycony kiedy się dowie, że ten chłopak nie chciał nic innego, a randki z jego dziewczyną. A kiedy się dowie, że to ja nim jestem to z pewnością będzie wniebowzięty.
- Słuchaj, to jasne, że mu się to nie spodoba. Z resztą reakcja każdego innego chłopaka na jego miejscu byłaby taka sama. Jednak jest coś o czym najwyraźniej nie wiesz. Widzisz tak się składa, że on mi ufa, a ja jemu. Na tym właśnie polega związek, no ale co ty możesz wiedzieć na ten temat. Założę się, że żadna dziewczyna nie wytrzymała z tobą długo. Nie myśl, więc sobie, że z powodu takiego epizodu od razu ze mną zerwie, bo tak się nie stanie. A po za tym jeśli chcesz skonfrontować zeznania to proszę bardzo. Ciekawe komu uwierzy: swojej dziewczynie z którą jest od lat i która nigdy go nie okłamała czy komuś kto niedawno przeniósł się do naszej szkoły, a już zdążył narobić sobie paru wrogów w tym i jego.- powiedziała pewnym głosem i spojrzała mu w oczy. Odwzajemnił spojrzenie i utrzymał go przez chwile po czym powiedział
- W takim razie przyjadę po ciebie za godzinę- nie czekając na jej odpowiedź odwrócił się na pięcie i wyszedł. Stała tak jeszcze przez chwile, przeklinając na siebie w duchu za to, że znowu dała się podpuścić. Nie mogła uwierzyć w to, że tak łatwo przychodzi mu manipulowanie nią. Z drugiej jednak strony cała ta niby randka jest idealną okazją, by przeprowadzić małe śledztwo tak, by nawet nie zorientował się, że jest przesłuchiwany.




Biegł właśnie ile sił w nogach przez całe boisko z piłką. Dla niego nie miało znaczenia to, że to nie był prawdziwy mecz, zawsze dawał z siebie wszystko.Laxus biegł obok niego próbując zabrać mu piłkę, lecz Fullbuster nie dawał za wygraną. Wykonał szybką zmyłkę, że to niby chce przekazać piłkę koledze z drużyny i zanim jego przeciwnicy zdążyli się zorientować co zamierza rzucił piłkę do kosza, rzecz jasna trafił. Już po chwili usłyszał doping cheerlederek. Obejrzał się przez ramię i ujrzał niebieskowłosą dziewczynę ze swojego rocznika, która teraz podskakiwała energicznie wymachując pomponami i krzyczała jego imię. Nie znał jej, nie wiedział nawet jak się nazywa. Owszem widział ją parę razy w szkole, ale nigdy nie zwrócił na nią uwagi, tak jak w sumie na żadną inną. Żałował, że zamiast tej krzykaczki to nie Lucy siedzi na trybunach. Jednak jako przewodnicząca miała już wystarczająco dużo obowiązków, a po za tym zawsze powtarzała, że nie rozumie dziewczyn, które czerpią radość z wymachiwania pomponami. Próbował ją kiedyś namówić pod pretekstem, że dzięki temu spędzaliby razem więcej czasu, ale nie przekonało jej to. Mało tego powiedziała, że i tak musiałaby się mną dzielić z całą drużyną w tych chwilach, więc one i tak nie byłyby tak naprawdę ich. Z rozmyślań wyrwały go krople wody, które raptem spadły mu na głowę. Już po chwili rozpadało się na dobre, a oni zmuszeni byli przerwać trening. Szedł właśnie w stronę trybun po swoje rzeczy. Nie musiał się obawiać tego, że zmokną, gdyż siedzenia były zadaszone. Laxus podbiegł do niego
- Dobra robota dzisiaj- po czym poklepał go po ramieniu
- Dzięki, tobie też nieźle poszło
- Nieźle? Chyba żartujesz, stary nigdy nie szło mi lepiej. Dobra muszę lecieć, podwieź cie?
- Nie dzięki, sam jestem samochodem
- W takim razie do poniedziałku
- Nara
Podszedł do jednego z siedzeń, chwycił ręcznik i zaczął suszyć nim włosy, wtedy dobiegł go głos
- Świetnie dzisiaj grałeś, z resztą tak jak zawsze. Podniósł wzrok na stojącą naprzeciwko dziewczynę, rozpoznał ją bez trudu. Jednak miała dość oryginalny kolor włosów.
- Ee...dzięki a ty jesteś...
- Juvia. Nie dziwi mnie to, że mnie nie znasz- powiedziała lekko się uśmiechając jednak w jej głosie słychać było lekkie rozczarowanie. Kiedy skończył się suszyć i podniósł wzrok na dziewczynę na dłuższą chwile niż ułamek sekundy dostrzegł, że jest cała przemoczona. Do jej bladej cery ciemne mokre kosmyki poprzyklejały się sprawiając, że wyglądała na jeszcze bledszą niż na co dzień.
- Jesteś cała mokra, przeziębisz się- powiedział i nie zastanawiając się długo zarzucił jej na ramiona swoją bluzę
- Ona opatuliła się nią ciaśniej i z teraz już szerszym uśmiechem odpowiedziała
- Juvia lubi deszcz. Chłopak był lekko poirytowany- zachowuje się jakby miała 5 lat.
- To, że go lubisz, że oznacza, że powinnaś stać na takiej ulewie, a tak ogóle to co ty tu jeszcze robisz? Cała reszta już się zebrała
- Juvia ma zrobić z tobą projekt na biologię. Zostało już niewiele czasu. Juvia pomyślała, że ci o tym przypomni
- Przestań mówić w trzeciej osobie, co ty masz 5 lat?
- Juvia zawsze tak mówi. Westchnął zrezygnowany i podrapał się po głowie w konsternacji
- Dobra, pasowałoby się za to zabrać. Co ty na to żeby podjechać na chwile do kawiarni? Wysuszymy się i ogrzejemy i uzgodnimy co z projektem.
- Juvia się zgadza
- W takim razie chodź. Niedługo zajęła im jazda do „Lumen History „ kawiarni mieszczącej się nie daleko od ich szkoły. Uczniowie często tam przychodzili, nawet w czasie przerw. Usiedli blisko okna, a po chwili zamówili gorącą kawę.
- Wybrałaś już jakiś temat?- spytał
- Nie, Juvia pomyślała, że będzie lepiej jeśli wybierzemy coś razem
- Dobra, a czego ma dotyczyć?
- Roślin, które wolą klimaty deszczowe od słonecznych i tylko w takich warunkach są w stanie prawidłowo się rozwijać. Chłopak patrzył na nią z kpiącym uśmiechem na co dziewczyna się zarumieniła
- Wiesz, że to jest najdłuższe zdanie jakie powiedziałaś do tej pory?
- Dlatego, że Juvia interesuje się roślinami, które wolą deszcz niż słońce
- W takim razie to idealny temat dla ciebie. A właśnie, a tak w ogóle to czemu oddajesz ten projekt w późniejszym terminie?
- Bo Juvia była chora a ty?
- Cóż miałem ostatnio sporo na głowie, treningi, nauka do kolokwium, wywiad itd. Po prostu kompletnie wyleciało mi z głowy pomimo tego, że Lucy ciągle mi o tym przypominała
- Hm...Lucy Heartfilia..długo się znacie?
- Tak. Jeszcze od dziecka
- A długo jesteście razem?
- No..hm....poczekaj zaczęliśmy się spotykać jak chodziliśmy do gimnazjum, w 1 klasie, więc to będzie już 5 rok
- No to faktycznie sporo. A co takiego Lucy Heartfilia zrobiła, że zacząłeś się z nią spotykać?
- A przepraszam, co to jest przesłuchanie? Po za tym czemu odnoszę wrażenie, że jej nie lubisz?
- Bo to prawda. Juvia nie rozumie dlaczego jest taka popularna i lubiana przez wszystkich. Czy jedynym powodem jest to, że jej mama chodziła do tej szkoły? Moja mama też tu chodziła i co? Mnie jakoś nikt nie traktuje jak jakąś księżniczkę...
- Ej ej uważaj. Nie zapędzaj się tak daleko. Słuchaj nie ma ludzi, którzy są lubiani przez wszystkich, jak i takich którzy wszystkich lubią. Nie mam zamiaru nakazywać ci polubienia jej, ale także nie pozwolę na to byś ją obrażała. Bo nie masz najmniejszych podstaw do tego by to robić, nie znasz jej. To prawda, że większość jej „fanów” także nie ma pojęcia kim jest naprawdę, ale ludzie, którzy mieli okazję ją poznać kochają ją za to, że jest dobra, pomocna, bezinteresowna, inteligentna i mógłbym tak wymieniać jeszcze bardzo długo, ale nie widzę sensu w tym by to robić. Nie mam zamiaru reklamować jej jak jakiś towar. Możesz myśleć co ci się żywnie podoba, ale z łaski swojej oszczędź sobie takie komentarze w mojej obecności- przez cały okres trwania monologu miał poważny wyraz twarzy i patrzył jej w oczy. Mimochodem zauważył, że teraz, gdy już wyschła i ogrzała się wyglądała znacznie lepiej. Rumieńce pojawiły się na jej jasnej twarzy, włosy teraz już suche falowały otaczając jej twarz, a jej szafirowe oczy podążały za jego wzrokiem. Nie znał jej za dobrze, więc nie chciał jej oceniać na podstawie tej godz spędzonej razem. Jednak nie mógł się oprzeć małemu porównaniu. Otóż ta dziewczyna wydawała się być kompletnym przeciwieństwem Heartfilii. Ma niebieskie lekko falowane włosy, Lucy blond i proste, ona ma granatowe bystre oczy, blondynka życzliwe i ciepłe brązowe spojrzenie, a do tego ładną różowawą karnacje na której prawie zawsze można dostrzec rumieńce. A po za tym uwielbia słońce i wręcz nie znosi kiedy pada. Juvia natomiast wydaję się być typem deszczowej dziewczyny. Z rozmyślań wyrwał go jej głos
- Ładnie pachniesz- stwierdziła zwyczajnie, jakby w tym co powiedziała nie było nic krępującego, po czy przytuliła głowę do jego bluzy wdychając zapach. Takiego komentarza w życiu by się nie spodziewał dlatego też na moment odjeło mu mowę, kiedy jednak wziął się w garść odchrząknął głośno i powiedział
- Wiesz, jesteś bardzo bezpośrednia
- Juvia jest po prostu szczera. Grey postanowił już więcej nie drążyć tematu. Zdążył już zorientować się, że jest to dość specyficzna dziewczyna, pewnie tego typu komentarze są dla niej na porządku dziennym.
- Dobra nie wiem jak ty, ale ja się muszę zbierać. Wciąż pada, więc cię odwioze
- No ale co z naszym projektem? Jeszcze nic nie ustaliliśmy
- A co ty na to, aby po prostu obserwować jak te rośliny rosną, rozwijają się, czego potrzebują, a potem po prostu to udokumentować za pomocą zdjęć i notatek. Przecież masz takie rośliny u siebie w domu prawda? Hodujesz je
- Ale skąd o tym wiesz?
- Zgadywałem- oznajmił i uśmiechnął się na znak, że to był sarkazm. Nie był pewny czy zauważyła, jednak uśmiech odwzajemniła. Jechali w całkowitym milczeniu. Gdy się zatrzymali okazało się, że dom Juvii mieści się na drugim końcu miasta. Z podjazdu wyglądał na całkiem zadbany, pewnie, że do pałacu rodziny Heartfilia, jak to ludzie mieli zwyczaj go nazywać, nie było co go porównywać, ale obiektywnie rzecz ujmując jest ładny.






- Juvia chciała podziękować za wszystko, do zobaczenia w szkole-pożegnała się po czym wyskoczyła z samochodu i pobiegła do domu. Chłopak spojrzał na deskę rozdzielczą, a gdy zorientował się jak późna już jest godzina zapalił auto i szybko pojechał do domu.


Dziękuje Wam za cierpliwość. Wiem, że jest króciutki dlatego za niedługo wyjdzie kolejny. Pozdrawiam

- Lu-chan 

Opowiadanie w realu rozdział 8- Zdemaskowanie

Heartfilia stała właśnie przed lustrem kompletując strój. Niedawno wyszła z pod prysznica, więc miała jeszcze lekko wilgotne włosy, postanowiła więc, że zrobi wyjątek i podsuszy je suszarką. Teraz jednak oglądała tuniki, które chwile temu położyła na łóżku usiłując coś wybrać. Nie miała zamiaru stroić się na tę „ niby randkę”, jednak była pewna, że jeśli ubierze się nieodpowiednio, innymi słowy tak jak na randkę w życiu by nie poszła to on zacznie coś podejrzewać i jeszcze będzie miał do niej pretensje o to, że nie wzięła tego na poważnie. Co oczywiście było prawdą, jednak on nie musiał o tym wiedzieć. To jest wręcz wymarzona okazja na małe dochodzenie. Miała zamiar dokładnie lecz dyskretnie wypytać go o wszystko tak by nie być zmuszoną do tego by spędzać z nim więcej czasu chcąc poznać więcej szczegółów dotyczących wypadku. Natsu jest chłopakiem dosyć zamkniętym w sobie, tajemniczym i nie ufnym. Lucy doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że to ryzykowne próbować wyciągnąć od niego wszystko na tej nieszczęsnej randkę, bo jak się dowie to już więcej nic z niego nie wyciągnie. A on jest jej jedynym punktem zaczepienia. Ostatecznie zdecydowała się na pomarańczową tunikę, czarne legginsy, pomarańczowe balerinki i torebkę oraz kolczyki pod kolor. Włosy po wysuszeniu upięła w wysoki kucyk i związała również pomarańczową gumką do włosów z kokardą, idealnie pasującą do kolczyków. Przełożyła wszystkie potrzebne rzeczy do drugiej torebki po czym spojrzała na zegarek- 18:50, Natsu powinien za chwile być, pod warunkiem, że się nie spóźni- spędzenie wieczoru z kimś kto prawdopodobnie kryje zabójcę jej matki nie należało do szczytów jej marzeń. Nie chcąc sobie jeszcze bardziej psuć humoru, zabrała torebkę po czym zbiegła na dół. Na szczęście nie musiała długo czekać, usłyszała pukanie do drzwi,gdy zbiegała po schodach. Podeszła do nich najwolniej jak potrafiła. Nie była pewna czego się spodziewała, lecz jego ubiór i tak ją zaskoczył. Włosy w nieładzie jak zawsze, spodnie poprzecierane i z dziurami. Do tego czarna skórzana kurtka, a pod nią czarny t-shirt. Według niej nie był to strój na randkę o którą tak się upominał, ale jej to było na rękę.
- Cześć, gotowa do wyjścia?
- Jak widać..
- Coś taka zdołowana?Uśmiechnij się, to nasza pierwsza randka, musimy się nią cieszyć. Zobaczysz, że kiedyś jeszcze będziemy ją wspominać, więc bawmy się jak najlepiej ok?
- Na twoim miejscu nie liczyłabym na przesadny entuzjazm
- Ciekawe czy po randce będziesz mówić to samo- zastanowił się na głos
- Gdzie tak w ogóle idziemy?
- Sama zobaczysz, niespodzianka- jej zdaniem był w przesadnie dobrym nastroju, ale taki obrót spraw jedynie ułatwiał sprawę, dzięki temu powinien być mniej czujni.
- W porządku to chodźmy- rzuciła zamykając drzwi- „show must go on"- pomyślała po czym wymusiła uśmiech i poszła za nim
- Dobra miejsce do którego jedziemy na pewno cię zaskoczy, a ja chce zobaczyć twoją zaskoczoną minę w pełnej okazałości, więc zanim dojedziemy na miejsce będziesz musiała mieć zawiązane oczy- wyciągnął z kieszeni czarną chustkę i podszedł do niej z zamiarem założenia jej, lecz dziewczyna odsunęła się na krok
- Nie mogę po prostu zamknąć oczu?
- Ta, żebyś mogła podglądać
- Nie ufasz mi?- powiedziała słodkim głosikiem, zatrzepotała rzęsami i udawała urażoną- trochę dziwnie się czuła tak przed nim grając, ale z autopsji wiedziała, że takim zachowaniem może osiągnąć praktycznie wszystko u osobnika płci męskiej. Tego typu metody nigdy nie zawodzą, to właśnie ta pewność pozwoliła jej na to by tak bardzo się do niego zbliżyć i spojrzeć głęboko w jego oczy. On jednak postąpił zupełnie inaczej niż pozostali na których wypróbowała tę sztuczkę. Nie odpuścił, zamiast tego pochylił się ku niej tak bardzo, że ich usta dzieliło teraz zaledwie kilka cm. Jej serce puściło się galopem, a w jej głowie pojawiła się nieproszona myśl- jak by to było,gdyby ich usta się zetknęły? Szybko jednak się jej pozbyła. Nie zamierzała jednak dać za wygraną i się wycofać. Tym bardziej, kiedy tak na siebie patrzyli zauważyła, że on również nie pozostawał niewzruszony na jej bliskość. Oddech mu przyspieszył i stał się mniej regularny, teraz nawet nie wyglądał tak jakby się z nią droczył. Miał poważną minę i zaczął stopniowo się do niej zbliżać. Zamrugała szybko, żeby otrząsnąć się z tego dziwnego transu w jaki wpadła. Wyrwała mu chustkę z ręki i powiedziała
- Dobrze, ale sama ją sobie założę- obróciła się na pięcie i usiadła na siedzeniu motoru
- Na co czekasz?- ponagliła go, a on zaczął kręcić głową i uśmiechać sam do siebie i iść w jej stronę
-Co się tak cieszysz?
- Jesteś niemożliwa- usiadł przed nią i zakomenderował
- Zakładaj
- No już już dobra, tylko się tak spinaj- zrobiła tak jak powiedział. Już po chwili cały świat zniknął jej z pola widzenia. Pewność siebie powoli zaczęła ją opuszczać, zwłaszcza wtedy, gdy Natsu ruszył, a ona nie mając innego wyjścia przylgnęła do niego. Zaczynała mieć coraz większe obawy co do tego czy na pewno może się przy nim czuć bezpiecznie. Przecież prawie go nie znała, a zgodziła się z nim pojechać w miejsce, które sam wybrał w dodatku nie widząc drogi nie ma pojęcia czy sama zdoła wrócić do domu. Nie chciała jednak teraz o tym myśleć. Adrenalina krążyła w jej żyłach i pomimo tego, że nie była w stanie racjonalnie tego wyjaśnić to nie bała się. Być może spowodowało to ciepło, które z niego emanowało, może twarde mięśnie, które bez trudu wyczuwała pod jego koszulką. W uszach słyszała świst wiatru, który rozwiewał jej włosy. Przytuliła głowę do jego karku i wdychała jego zapach. Wiedziała, że nie powinna tego robić, ale nie mogła się powstrzymać. Jego zapach bardzo różni się od tego, który wydziela Grey. Jest znacznie mocniejszy, intensywniejszy i bardziej wyrazisty. Zanim się zorientowała motocykl zwolnił, aż w końcu zatrzymał się całkowicie.


- Pretekst do tego, żeby się do mnie kleić właśnie się skończył- bardziej czuła niż słyszała jak się trząsł od powstrzymywanego śmiechu. Po tych słowach odskoczyła tak szybko, że omal nie spadła z maszyny. Jednak silne ramiona zapobiegły bliskiego spotkania z ziemią. Na chwile straciła orientacje, dopiero po chwili uzmysłowiła sobie, że ją niesie
- Puść mnie natychmiast! I zdejmij mi to z twarzy
- Spokojnie już prawie jesteśmy na miejscu, nie denerwuj się. Zaufaj mi
- Tobie? Dlaczego miałabym ufać komuś takiemu,co?l
- Bo aktualnie nie masz wyjścia.
- Też mi powód
- Cierpliwości jeszcze chwila
- Bawi cie ta sytuacja, prawda?
- Skąd taki wniosek?
- Zgadywałam,wiesz...
- Ok, jesteśmy na miejscu.
Po tych słowach postawił ją ziemi i rozwiązał chustę. Światło zaatakowało jej oczy, więc zamknęła je. Gdy znów je odtworzyła to nie sama nie wierzyła w to co widzi. Podczas przejażdżki w jej głowie pojawiło się parę pomysłów miejsc do którego planował ją zabrać jak np: klub nocny, jakaś speluna, jakiś bar. Tego się jednak nie spodziewała. Usłyszała za plecami głośny śmiech, który momentalnie się jej udzielił. Teraz chichrali się niczym dwa głupki.
- No tego to się nie spodziewałam-powiedziała ledwo łapiąc oddech
- Hahaha wiedziałem,że będziesz w szoku,ale nie że aż takim. Czego ty się spodziewałaś?
- Może lepiej nie rozmawiajmy o tym czego się spodziewałam, a porozmawiamy o tym dlaczego mnie tu przywiozłeś-
Po raz kolejny się rozejrzała. Doskonale zna to miejsce. Na przeciwko niej wyrastały rzędy książek. Zarówno tych na półkach jak i tych leżących na ziemi.
- Bo chciałem zobaczyć szok wymalowany na twojej twarzy
- Dobra, jestem w stanie w to uwierzyć, ale to tylko jeden powód, a gdzie reszta?
- Chodź- zanim zdążyła zaprotestować złapał ją za rękę i pociągnął za sobą. Zeszli na dół po schodkach do jakiegoś ciemnego pomieszczenia. Natsu zapalił światło, a jej oczom ukazał się ogromny magazyn, niemal cały wypełniony książkami.
- Jak za pewne się domyślasz to jest magazyn. To właśnie tutaj są gromadzone książki, które zostały nie dawno przywiezione bądź te, które są rzadko używane. Większość z nich powinno trafić na regały na piętrach, ale jak sama możesz zauważyć materiałów jest mnóstwo, a rąk do pracy zdecydowanie za mało. Powiedziałaś, że lubisz to miejsce, więc pomyślałem, że może zechciałabyś mi pomóc.
- Z przyjemnością- powiedziała uśmiechając się. Była na siebie zła za te mroczne myśli na jego temat. Okazał się być zupełnie inny niż się spodziewała.
- To dlatego chciałeś się założyć? Od samego początku to planowałeś?
- Noo..powiedzmy. Chciałem spędzić z tobą trochę czasu, lepiej cie poznać i pomyślałem, że najbardziej komfortowo będziesz się czuła w miejscu, które dobrze znasz i lubisz
- Naprawdę?- nie mogła w to uwierzyć. Już nawet zbierała się na to, by go przeprosić za swoje wcześniejsze zachowanie, lecz do jej uszu dotarł śmiech. Jego śmiech
- Hahaha no normalnie nie wierzę, ale ty jesteś naiwna. Wystarczyło wymyśleć ładnie brzmiącą historyjke, a ty łyknęłaś ją momentalnie. Prawda jest taka, że mama kazała mi pomóc sobie z tymi pudłami- wskazał je palcem- a że nie mam jeszcze zbyt wielu znajomych w mieście to pomyślałem, że ty się nadasz idealnie do pomocy.
- Czyli wykorzystałeś mnie....- nic nie mogła poradzić na to, że zawód w jej głosie był dość słyszalny
- No w sumie to jeszcze nie. Jak na razie nie kiwnęłaś nawet palcem.
Patrzyła na niego z pode łba. Była tak wściekła na niego, a jeszcze bardziej na siebie. Miał rację, jak ona mogła tak się dać nabrać? Jak mogła być tak ufna, tak głupia i naiwna. To wszystko, przez cały czas to była gra. Chłopak niedawno przyjechał do miasta, praktycznie nikogo nie zna, więc znalazł siebie rozrywkę na zabijanie nudy. Miała ochotę wybiec z stamtąd i trzasnąć drzwiami, ale nie miała zamiaru dawać mu tej satysfakcji. Zamiast tego wyrzuciła na twarz najbardziej kpiący uśmieszek na jaki było ją stać i spojrzała na niego
- Jaki ty jesteś żałosny, naprawdę sądziłeś, że się nabrałam na tę twoją gierkę? Biedny.. dwoiłeś się i troiłeś, a twoja intryga i tak nie wyszła. Musisz się jeszcze wiele nauczyć, by przechytrzyć kogoś takiego jak ja. A i jeszcze jedno. Dzięki za zabranie mnie tutaj. Miałam darmową przejażdżkę, a i tak planowałam wstąpić tu po kilka tytułów.

- Czyli co? Mam rozumieć, że zabierzesz to co ci potrzebne i wrócisz do domu. A co z zakładem?
- Zakład jest aktualny. A to znaczy, że pomogę ci, a raczej twojej mamie. Nie lubię być dłużniczką, więc załatwię to od razu- jak powiedziała tak zrobiła. Podeszła do drabiny od razu weszła na samą górę. Była teraz na takiej wysokości, że znajdowała się na równi z najwyższą półką. Natsu natychmiast podbiegł pod drabinę
- Głupia! Złaź natychmiast, to niebezpieczne! Nie mogłaś uprzedzić, że zamierzasz zrobić coś takiego? Musiałaś od razu udawać gieroja!- wyglądał na zmartwionego. Jeszcze kilka minut temu uwierzyłaby mu bez zawahania czy szukania drugiego dna, teraz jednak wiedziała, że to za pewne znowu tylko gra. Nie miała zamiaru ryzykować tego, że znowu może zostać wyśmiana.
- A czego ty się tak boisz, co? Że spadnę? A no faktycznie w końcu jako osoba, która kazała mi to zrobić i mi tu towarzyszy jesteś za mnie odpowiedzialny . A może jednak chodzi o to, że skoro jest to biblioteka twojej mamy to gdybym miała wypadek musiałaby zapłacić odszkodowanie, co?
- Nie, chodzi po prostu o to żebyś wcześniej uprzedzała mnie zanim zamierzasz zrobić jakąś głupotę- powiedział rozdrażniony. Denerwowało ją jego zachowanie. Raz jest miły, potem znów wredny, nie mogła się w tym połapać. Chciała skończyć to jak najszybciej i pójść do domu.
- A teraz złaź stamtąd- ponaglił- nie było nawet mowy o tym, żeby miała go posłuchać. Skoro nadal chciał się bawić to ona zamierzała kontynuować ową grę.
- A co? Masz lęk wysokości?- zadrwiła
- Nie, ale boję się ciężkich przedmiotów, które mogą mi spaść na głowę- przez chwilę tylko na niego patrzyła. Po jego minie zorientowała się, że to miał być przytyk, ale w jakim sensie? Dopiero po chwili zrozumiała, że to ona była tą „ciężką rzeczą”. Postanowiła więc odwrócić sytuację na swoją korzyść. Zabrała jedną z cięższych książek z półki i zrzuciła ją na dół. Jak się spodziewała złapał ją w locie.
- Czy to jest wystarczająco ciężkie?- zapytała słodko
- A nie masz czegoś cięższego?
- Owszem mam. Słuchaj najlepiej będzie zdjąć wszystkie pudła z tej półki, a potem poodkładać książki na należne im miejsce. Później zrobić to samo z niższą półką i analogicznie z kolejnymi także. Zrobimy tak. Ja je pozdejmuje i poukładam na dole, podczas gdy ty będzie je odkładał na półki.
- Nie ma mowy. Jak zdejmiesz pudła z tej półki to złazisz na dół i pomagasz mi w układaniu
- A co? Sam sobie nie dasz rady- zakpiła
- Ja sobie poradzę. Gorzej z tobą. Nie możesz zostać na drabinie, kiedy mnie tu nie będzie, więc złaź natychmiast
- Dziękuje, postoję
- Nie rozumiesz, że tu chodzi o twoje bezpieczeństwo dziewczyno? Mojej mamie też nigdy nie pozwalam na niej zostawać, kiedy mnie nie ma w pobliżu. Nie mam zamiaru z tobą dyskutować w tym temacie. Skacz, złapię cię- zrobił z rąk koszyczek. Spojrzała na niego naburmuszona. Nie chciała mu się podporządkowywać, ale wyglądało na to, że był poważny. To nie były żarty. Gdyby go nie znała to może nawet pomyślałaby, że martwi się o jej bezpieczeństwo.
- Dzięki,ale potrafię zejść sama- gdy była już na dole zauważyła jak kręci głową i się śmieje
- Z czego tak się cieszysz?- zapytała. Przez chwile nawet przeszło jej przez myśl, że może,gdy stała na tej drabinie zobaczył jej bieliznę, czy coś, ale zaraz odrzuciła tą opcję przypominając sobie, że przecież założyła legginsy
- Haha jesteś niewiarygodna. Zawsze robisz wszystko na przekór czy tylko gdy chodzi o mnie?
- Nie lubię, gdy ktoś mi rozkazuje
- Haha, zauważyłem. Po prostu jesteś zupełnie inna niż na początku myślałem
- Tak, bo ty niby wykonujesz polecenia innych- odgryzła się
-Nie, ale ludzie właśnie tego ode mnie oczekują. A dziedziczce słynnego rodu Heartfilia takie zachowanie nie przystoi
- Tak? A ty za to jesteś dokładnie taki jak myślałam
- Czyli jaki?
- Jesteś arogancki, złośliwy i wredny. Ale nie jesteś głupi. Muszę przyznać, że jesteś całkiem bystry i inteligentny. Potrafisz tak podejść ludzi, że robią dokładnie to czego chcesz, tak jak to zrobiłeś z moim tatą. I oczywiście uwielbiasz manipulować innymi , chociażby mną. Przyciągnęłam twoją uwagę tylko dlatego, że nie jest tak łatwo mnie zmanipulować, więc uczyniłeś z tego swoją życiową misję. Irytuje cie to, że nie ulegam twoim wpływom i nie rozpływam się na sam twój widok, tak jak inne dziewczyny do czego pewnie już się przyzwyczaiłeś. Cały czas żartujesz, żeby ukryć to co naprawdę myślisz i czujesz. Zachowujesz się tak jakbyś wszystko wiedział najlepiej i na wszystkim się znał. Udajesz, że nic cie nie rusza i nie obchodzi. Nikomu nie ufasz i nie pozwalasz na to,by ktokolwiek się do ciebie zbliżył. Zakładasz maskę aroganckiego dupka dzięki czemu wszyscy trzymają się od ciebie z daleka. A tak naprawdę pragniesz tego samego co wszyscy. Aby znaleźć swoje miejsce na świecie i być wśród ludzi, którzy zaakceptują się takim jakim naprawdę jesteś.

Spojrzał na nią zaskoczony. Nie przypuszczałby, że to właśnie ona będzie w stanie go przejrzeć. Była pierwszą osobą, której się to udało. Być może dlatego, że sama korzystała z tej taktyki? Ukrywania się za fałszywym uśmiechem- maska aroganckiego dupka, hm? Cóż nie mógł zaprzeczyć. Od zawsze tak robił. I do tej pory jego metoda działała bezbłędnie. Nie pozwalał sobie na to, by ktoś naprawdę go poznał-nie od tamtego wydarzenia-pomyślał, ale zaraz to zignorował. Miał wyrzuty sumienia już od dłuższego czasu, ale teraz one jedynie się wzmogły. Prawda była taka, że przywiózł ją tu tylko dlatego, że wiedział, że to miejsce jej się spodoba. Chciał spędzić z nią trochę czasu, poznać ją lepiej i oczywiście rozkochać w sobie tak jak planował od początku. Ale nim się zorientował przestał już o tym myśleć. Po prostu dobrze bawił się w jej towarzystwie. Zapomniał o pozorach, był sobą. W momencie w którym to do niego dotarło chciał zrobić coś czego w tamtym momencie się nie spodziewała, więc powiedział to co powiedział czym zraził ją do siebie.
- Cóż za wnikliwa analiza....musiałaś bardzo uważnie mnie obserwować
- Phi..chciałbyś. Każdy by się domyślił
- Tak twierdzisz? To ciekawe dlaczego tym „każdym” jesteś jedynie ty
- A więc potwierdzasz to co powiedziałam na twój temat?
- Nie do końca
- Ale i nie zaprzeczasz
- Nie,bo pod pewnymi względami miałaś racje. Chcesz wiedzieć co ja myślę o tobie?
- Nie specjalnie- udała znudzoną i ziewnęła, co go rozbawiło
- I tak ci powiem. Uważam, że także jesteś osobą której nikt tak naprawdę nie zna. Nawet twoi najbliżsi. Wszyscy myślą, że twoje życie jest idealne i porównują cie do matki, a ty jedynie usiłujesz sprostać ich oczekiwaniom. Ukrywasz swoje prawdziwe uczucia za sztucznym uśmiechem, który opanowałaś do perfekcji i potrafisz wyrzucić go na twarz w każdej chwili. Lecz nie zdajesz sobie sprawy z tego, że nie można go nawet po części porównywać w tym prawdziwym, który pokazywałaś jako dziecko. Udajesz, że wszystko jest w porządku, że jesteś silna i nic ci nie jest, ale tak naprawdę bardzo brakuje ci mamy. Twoim relacjom z ojcem także do ideału sporo brakuje, zmieniły się od czasu wypadku. Pomimo tego, że jesteś otoczona przez przyjaciół i masz idealnego by się mogło wydawać chłopaka to tak naprawdę jesteś bardzo samotna. Swoją życiową misją zrobiłaś odnalezienie osoby, która jest za to wszystko odpowiedzialna, która ci ją odebrała. Liczysz na to, że kiedy doprowadzisz sprawę do końca wszystko się zmieni, a ty w końcu zaznasz spokoju, mimo że w głębi duszy wiesz, że tak się nie stanie.
Kiedy skończył swój monolog uzmysowił sobie, że chyba jednak trochę przesadził. Tym bardziej, że odkrył się z paroma rzeczami jak np. faktem, że oglądał jej zdjęcia z dzieciństwa. Przypuszczał, że za chwile znowu się odgryzie. Czekał, ale na darmo. Dziewczyna spuściła jedynie głowę i nic nie powiedziała. Przez moment nawet zastanawiał się nad tym czy nie płacze. Nie był pewien, gdyż stała do niego bokiem, a kucyk zasłaniał jej twarz. Po chwili podniosła głowę i spojrzała na niego. Tym razem nie pokazała mu tego „fałszywego uśmiechu”, miała poważną minę, jak na jego gust nieco przygnębioną. Była blada i mogło się odnieść wrażenie, że chce zniknąć
- Gdzie jest toaleta?- spytała
- Prosto i w prawo
- Ok, za chwile wrócę- powiedziała, po czym poszła szybkim krokiem w wyznaczonym kierunku.

Szła szybkiem krokiem w wyznaczonym kierunku, a obraz zaczął jej się zamazywać. Wbiegła do łazienki, zatrzasneła drzwi i oparła się o nie. Nie potrafiła już dłużej powstrzymywać łez, które cisnęły się jej do oczu. Pozwoliła im więc swobodnie płynąć po policzkach. Zaczęła cała drżeć, po czym zsunęła się po drzwiach i usiadła na posadce. Wciąż nie mogła uwierzyć w to co przed chwilą usłyszała, miała serdecznie dość przebywania w jego towarzystwie. Zerwała się z podłogi, podeszła do luster nad umywalkami, by przepłukać twarz wodą. Gdy ujrzała swoje odbicie lustrzane zrozumiała, że będzie zmuszona posiedzieć tu przynajmniej kilkanaście minut zanim dojdzie do siebie. Oczy ma całe napuchnięte, a twarz czerwoną. Była wdzięczna, że nie pomalowała się mocno przed wyjściem, gdyż cały jej makijaż teraz spłynął i rozmazał się. Musiała przyznać, iż wyglądała żałośnie. Podejrzewała, że gdyby ktokolwiek ze znajomych ją teraz zobaczył to pewnie nawej by jej nie poznał. Była taka wściekła na niego i nie licząc mordercy jej mamy, który stanowił wyjątek od regóły po raz pierwszy poczuła czym jest nienawiść
- Jak to możliwe? Idealny kamuflarz przez lata. Nikt się nie zorientował. Grey, Mira, Erza nawet Levyś, że o ojcu już nie wspomnę. Jak jemu udało się tego dokonać? Kim on jest do cholery? Dlaczego ahh dlaczego to musiał być właśnie on? Czemu nie ktoś inny? I co ja mam teraz zrobić? Uciekając niczym dziecko przyznałam mu rację. Teraz zna mój sekret i na pewno nie zawaha się użyć tej wiedzy by mi zaszkodzić, by mnie pogrążyć, by zniszczyć moją reputację. Od samego początku planował to zrobić, tylko o to mu chodziło, a teraz ma taką możliwość. Jak zareagują jej przyjaciele i reszta osób ze szkoły? Levy z pewnością będzie sobie wyrzucała to, że się nie zorientowała, jako moja najlepsza przyjaciółka. Mira i Grey będą mieć pretensje o to, że je okłamywałam. Grey za pewne uzna, że nie jestem już tą samą dziewczyną i zarzuci mi to, że tak naprawdę mnie nie zna. A ojciec? Cóż....przynajmniej jedno się nie zmieni. On i tak będzie miał to totalnie gdzieś. Wykładowcy pewnie będą się nade mną litować i stwierdzą, że w niczym nie przypominam mojej mamy- nie mogła przestać płakać. Nie pamiętała już jak dawno temu to było, że pozwoliłą sobie na podobne zachowanie, na użalanie się nad sobą. Na przestanie udawania takiej silnej i niezwyciężonej.
- Mamo...co ja mam teraz zrobić? Ty zawsze wiedziałaś jak się zachować w każdej sytuacji- wyszeptała. Wyciągnęła chusteczki z torebki i wytarła oczy, poprawiła makijaż, przeczesała szczotką kucyka i stwierdziła, że znowu wygląda tak ja zawsze. Jednak tak się nie czuła. Nie miała w sobie tej wewnętrzej siły, która pozwalała jej na zmierzenie się z każdymi przeciwnościami losu. Zdawała sobie sprawę z tego, że w tej chwili nie potrafi tam wrócić i spojrzeć mu w oczy. Nie wiedziałaby nawet co powiedzieć. Musiała się stąd jak najszybciej niepostrzeżenie wydostać. Wtedy będzie mogła wrócić do domu i wszystko na spokojnie przemyśleć, wymyślić plan i dowiedzieć się jak kontratakować. Wolno pedeszła dodrzwi i uchyliła je. Rozejrzała się, lecz nie zobaczyła go w pobliżu- pewnie poszedł na górę układać książki-Teraz muszę jedynie wydostać się z magazynu i nie natknąć na niego na górze, łatwizna. W końcu z tak orginalnym kolorem włosów od razu rzuca się w oczy. Wyjście z magazynu, tak jak się spodziewała nie było niczym trudnym. Schody zaczynały się dopiero na piętrze. Aby się stąd wydostać musi przejść obok regału przy którym teraz stał. Pewnie uznał, że długo jej nie ma i sam wziął się za układanie. Dzięki temu, że jest zajęty ma większe szanse by się wymknąć. Wystarczy poczekać na moment w którym odwróci się do niej tyłem. Szczęście najwidoczniej jej sprzyjało, gdyż niemal w tej chwili w której ona o tym pomyślała on zabrał kilka książek z pudła stojącego na dole i zaczęł je odkładać na jedną z pułek z tyłu. Nie zwlekając dłużej czmychnęła do wyjścia po czym wyleciała na ulicę. Nie spodziewała się tego, że jest już tak pózno. Nocne niebo wisiało nad nią strasząc porą. Zastanawiała się kiedy powinien przyjechać najbliższy autobus i czy jednak nie będzie szybciej pójść do domu pieszo niż na niego czekać. Przechodząc minęła motocykl na którym tu przyjechali. Przez moment rozważała nawet zrobienie mu jakiegoś psikusa, ale nie była w nastroju. Nie patrząc za siebie ruszyła w kierunku domu. Zdecydowała się jednak na spacer, dzięki czemu trochę ochłonie przed powrotem.

Przepraszam Was za błędy, pozdrawiam

- Lu-chan :)