środa, 21 lutego 2018

15- Jesteś najważniejsza (Rinmaru)- rozdział 5-Jestem tu


Obudziły mnie czyjeś straszne wrzaski. Na początku nie wiedziałam o co chodzi. Dopiero po chwili przypomniałam sobie o śpiącym obok Akim. Zerwałam się szybko i zaczęłam go trącać
- Aki!Aki obudź się! Aki! Otworzył szeroko oczy. Wyraz jego twarzy wyrażał głębokie przerażenie. 
Jeszcze nigdy nie widziałam, aby czegoś się bał. Jego spojrzenie wędrowało po całym pomieszczeniu aż w końcu spoczęło na mnie. W pierwszym momencie wyglądał na zaskoczonego, właściwie to nie jest adekwatne określenie, bardziej kogoś w totalnym szoku
- Już dobrze to był tylko zły sen- próbowałam jakoś go uspokoić
- Rin? A co ty tu robisz?- zapytał autentycznie zaskoczony
- Nic nie pamiętasz? Aki jesteś w wiosce. Znalazłam się wczoraj, byłeś poważnie ranny.
- Ranny?- powtórzył jak papuga i spojrzał na siebie- gdzie są pozostali? Izo i reszta?
- Właściwie to sama miałam cie o to spytać...Aki naprawdę nic nie pamiętasz? Wygląda na takiego zagubionego, że serce się kraje. Nie wiem co robić, jak mu pomóc? Gdzie są pozostali?
- Aki..chcesz przez to powiedzieć, że nie wiesz gdzie jest reszta? Zerwał się na równe nogi, ale już po chwili tego pożałował. Zgiął się wpół i uklęknął
- Aki! Przestań! Nie możesz jeszcze wstawać! Nie wolno ci się przeciążać! Podbiegłam do niego i usiłowałam zatrzymać. Objęłam go w pasie i przerzuciłam sobie jedno jego ramię przez głowę, chcąc zaprowadzić go z powrotem na posłanie, ale on miał znacznie więcej siły niż na to wyglądał. Zaczął się szarpać
- Przestań! Twoja rana się otworzy! Aki!- krzyknęłam. Dopiero wtedy przestał się szarpać i faktycznie na mnie spojrzał. Zdawało się, że w tym momencie mnie zauważył, zupełnie jak by nie widział mnie wcześniej. Być może wcześniej myślał, że jestem wytworem jego wyobraźni, że to był ciągle tylko koszmar?
- Rin to naprawdę ty?
- A kto inny?- spytałam nieco zirytowana, jednak gdy dostrzegłam jego wyraz twarzy od razu skończyłam z tym tonem. Spróbowałam jeszcze raz, tym razem spokojnie i troskliwie
- Tak Aki to naprawdę ja...proszę musisz się położyć. Inaczej twój stan znacznie się pogorszy. Wciąż na mnie patrzył, przez chwile w milczeniu, jakby wciąż nie wierzył w to, że to ja. Jednak po chwili skinął głową i posłusznie pozwolił mi się poprowadzić do posłania. Usiadł ostrożnie, chyba na własne skórze poczuł, że jest ranny
- Już się uspokoiłeś?- spytałam cicho, znowu odpowiedział skinieniem
- Pamiętasz co się stało?
- Walczyliśmy z yokai, ale ten był inny niż pozostali. Był bardzo silny i nie mogliśmy go powstrzymać- Aki patrzył przed siebie. Zupełnie jakby wciąż to widział i na nowo przeżywał
- Zostaliśmy poproszeni o pomoc jedną z pobliskich wiosek. Wieśniacy powiedzieli, że jakiś potężny i okrutny yokai zabija ludzi.Pożera ich, nawet dzieci. Poszliśmy się z nim zmierzyć..ale...ale okazał się zbyt silny. Było nas pięciu. Otoczyliśmy go, lecz demon nic sobie z tego nie zrobił. Zaatakował nas wszystkich.
 Pierwszy poszedł Akinori, ale został odepchnięty niczym piłka, uderzył z całą siłą o jeden z domów i już...już się nie podniósł- głos zaczął mu się łamać- po..podbiegłem do niego, a w międzyczasie demon rozprawił się z Akihisą i Akihitą, rozerwał ich na strzępy na moich oczach, a potem...potem Izo...on zaczął z nim walczyć sam. Dołączyłem do niego,ale on przez całą walkę mnie chronił. Za każdym razem brał cios skierowany na mnie na siebie..był już tak poważnie ranny i krwawił...krzyczałem..błagałem go aby przestał. Ale on mnie nie słuchał. W momencie w którym ja leżałem...nie mogłem się podnieść, a yokai szedł w moją stronę Izo go sprowokował i skierował wszystkie ataki na niego samego. Robił zarówno za żywą tarczę jak i atakował.
 W czasie trwania walki kiedy Aniki unieruchomił go na chwile to zabrał mnie stamtąd i schował za jakimiś gruzami rozwalonego domu. Protestowałem, ale nie miałem już siły, nie mogłem się podnieść, nie mogłem nic zrobić, obraz zaczął mi się powoli zamazywać. Widziałem jedynie jak yokai znów go zranił, krew spryskała całą ziemię, a Aniki upadł u jego stóp. Później straciłem przytomność...cholera- zaczął uderzać pięścią w podłogę- gdybym tylko bym silniejszy..oni...oni nadal by żyli..a tak to Izo i pozostali..oni..oni- zaczął cały drżeć, a łzy spływały mu po twarzy niczym z  wodospadu. Nie znałam za dobrze jego rodziny, lecz ten nastrój mi się udzielił. Nie myśląc za wiele rzuciłam się na niego i przytuliłam go mocno. On mnie złapał i trzymał tak mocno, że miałam wrażenie, że mnie udusi, ale pozwoliłam mu na to. Właśnie dowiedziałam się, że stracił rodzinę. Wszyscy zostali zamordowani przez yokai. Jedynie Aki przeżył. Nie potrafiłam sobie nawet wyobrazić jak on się teraz czuje. Był w totalnej rozsypce, całkowicie załamany. Tak bardzo chciałabym mu jakoś pomóc, ale co ja mogę zrobić w takiej sytuacji? Mogę jedynie pozwolić mu się wypłakać w moich ramionach, być dla niego wsparciem, po prostu być przy nim.
- Rin...-zaczął szeptać moje imię- Rin....co ja narobiłem? Gdyby ktoś wszedł w tym momencie to po zachowaniu mógłby wywnioskować, że to ja jestem starsza. To oczywiście nie tak, że drwie z uczuć Akiego. Po prostu to mi przyszło do głowy z jakiegoś nie wiadomego powodu. Naprawdę bardzo mu współczuję i chciałabym coś zrobić, aby chociaż po części zabrać jego ból. Sama nie wiem jak on się czuje. Nigdy nie miałam rodziny, która byłaby mi bliska, którą bym kochała tak bardzo, by po ich utracie za nimi tęsknić i ich opłakiwać. Jedyne co wiedziałam, że w tym momencie Akiemu zawalił się cały świat, a ja jestem jedyną, która jest teraz przy nim, która to widzi i to jest mój obowiązek, żeby go jakoś pocieszyć.
Po tym jak napoiłam go naparem sporządzonym poprzedniego dnia wyszłam na zewnątrz. Przypuszczałam, że w tym momencie będzie wolał zostać sam. W jednej chwili stracił tak wiele, w dodatku to uczucie bezsilności. Założę się, że cały czas przetwarza to w głowie, zastanawia nad tym co mógł zrobić i wyrzuca sobie fakt, że im nie pomógł. Ja tylko raz widziałam śmierć ludzi, ponieważ Sesshomaru-sama nie krzywdził nikogo od kiedy do niego dołączyłam. To było tak dawno temu, w dodatku to nie byli bliscy mi ludzie, praktycznie ich nie znałam, a ci którzy znali mnie nie traktowali mnie za dobrze, mimo tego widzę tę scena za każdym razem, gdy tylko zamknę oczy. Ta makabra będzie mnie prześladować już zawsze. Takiego obrazu nie da się zapomnieć. To jest zupełnie tak jak by te wspomnienia żyły własnym życiem. Jest to ten rodzaj przeżycia, który przeżywasz za każdym razem na nowo. Te wszystkie emocje nachodzą cię, jak gdybyś znowu tam był. Właśnie, przecież rodzice Akiego jeszcze nic nie wiedzą o jego powrocie, ani też stracie drugiego syna. Ale jak tak się nad tym zastanowić to chyba powinnam pozwolić jemu im to wszystko wyjaśnić wtedy, kiedy będzie na to gotowy. 

Przez kolejne miesiące robiłam co w mojej mocy, aby wspierać Akiego. Był czas kiedy nie chciał z nikim się widzieć i wolał zostać w domu, lecz wtedy na siłę go wyciągałam wymyślając jakiś pretekst np. najczęściej korzystałam z faktu, że obiecał nauczyć mnie walczyć. W takich momentach nie miał wyboru, ponieważ był bardzo słownym człowiekiem, który zawsze dotrzymywał danego słowa. Nie trudno się domyślić jak przeżywała żałobę cała jego rodzina. I nie tylko. Cała wioska opłakiwała poległych w walce łowców. Odbyła się skromna, ale bardzo piękna uroczystość pogrzebowa, po tym gdy udało się odnaleźć ciała. Ja ich nie widziałam, bo Kaede twierdziła, że to zbyt makabryczny widok dla młodej dziewczyny, a zresztą nawet gdybym mogła to chyba i tak nie chciałabym tego oglądać.
 Wystarczająco smutne dla mnie było  patrzenie na rezultaty tego incydentu każdego dnia. Co mnie zdziwiło Aki nie płakał na pogrzebie własnego brata. Przyglądałam mu się przez cały okres trwania uroczystości, lecz nie uronił ani łzy. Właściwie jak się tak nad tym zastanowić to poza tym jednym razem, kiedy uświadomił sobie prawdę to w ogóle nie opłakiwał brata, ani pozostałych. Raz nawet zapytałam się go o to wprost. Odpowiedział mi, że mężczyźni nie powinni się mazgaić, a później zmienił temat, dlatego więcej do niego nie wracałam. Z mijającym czasem widziałam, że robiło mu się coraz łatwiej. Kilka razy nawet udało mi się wywołać jego uśmiech.
 Co prawda z reguły śmiał się ze mnie, ale nie przeszkadzało mi to. Cieszyłam się za każdym razem, gdy się rozpogadzał, chociaż na chwile. Powoli zaczął znowu zachowywać się jak on. Wrócił do siebie. Drwił i naśmiewał się ze mnie oraz zaczął traktował mnie z góry. Z zaskoczeniem odkryłam, że mi tego brakowało. Nawet tego, że ciągle mnie we wszystkim poprawiał, przez co czułam się jak bym wiecznie popełniała jakieś błędy. Spędzanie z nim czasu każdego dnia stało się tak naturalne niczym oddychanie. Nie potrafiłam już wyobrazić sobie, że go nie ma. Po tragedii jaka spotkała ich rodzinę Aki postanowił zrezygnować z zawodu łowcy, przynajmniej na jakiś czas. Oczywiście nadal zabijaliśmy yokai, nawet byliśmy na kilku parudniowych wycieczkach,kiedy były jakieś pilniejsze zgłoszenia, ale nie miał zamiaru zajmować się tym zawodowo. To co robiliśmy to wyświadczanie przysług biedniejszym wieśniakom, nigdy nie braliśmy za to żadnego wynagrodzenia, więc nie mogliśmy nazwać naszej działalności pracą. I tak właśnie minęło kolejne 3 miesiące.

Rin jest ogromnym wsparciem dla Akiego. Dzięki niej powoli wszystko zaczyna wracać do normy. No właśnie tylko co  tak naprawdę można nazwać "normą" żyjąc w epoce, w której istnieją yokai? Jakie inne przygody czekają naszych bohaterów? Czy życzenie Rin w końcu się spełni? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Hej, jeśli przeczytałeś/aś proszę zostaw po sobie jakiś znak. To nie potrwa długo, a dla mnie jest to dowód na to, że Ktoś tu zagląda :D