sobota, 19 grudnia 2015

09- Już nigdy Cię nie zostawię (Sasusaku) rozdział 3

                                                               Paring: Sasusaku
                                                               A/M: Naruto
                                                              Dozwolone: 16 lat
Uwagi: Hej, Kochani czy Wy też tak jak i ja nie możecie się doczekać zakończenia filerów? Manga już dawno została skończona, a oni ciągną anime w nieskończoność. Nie rozumieją, że w ten sposób tylko zniechęcają fanów. Do tej pory mogłam powiedzieć, że dosłownie obejrzałam każdy odcinek tego anime, wraz z ova i kinówkami. Teraz już nie mogę tego powiedzieć, gdyż nie mam zamiaru oglądać tych filerów. Po za tych chciałabym obejrzeć w końcu film „Boruto”, a nie zrobię tego dopóki nie obejrzę anime do końca. No cóż taką już mam zasadę.


 
Szedł przed siebie patrząc pod nogi. Zachodził w głowę, co Kakashi robi o tej godz. u Sakury. Wiedział o tym, że ich dawny sensei prowadzi szpital w wiosce i, że jego żona tam pracuje, ale nie za bardzo wyglądało mu to na spotkanie służbowe- Może ewentualnie jest nauczycielem Sarady,to już bardziej prawdopodobne- pomyślał. Uczepił się tej myśli i podniósł głowę. Konoha trochę się zmieniła podczas jego nieobecności. Na każdym rogu było sprzedawane ramen Ichiraku, ale kogo to zasługa doskonale wiedział. Nowy Hokage zaprowadził tu jednak porządek, co można było zauważyć na pierwszy rzut oka. Pojawiło się znacznie więcej sklepów, a pobliskie bary zostały zlikwidowane na rzecz kawiarni i restauracji, nie mówiąc już o tym, że nigdzie nie było porozrzucanych śmieci. Nadal można było się napić sake*, ale w dużo bardziej kulturalny sposób. Uchiha uznał, że jemu również przydałoby się czegoś napić. W końcu jakby na to wszystko nie patrzeć został bez dachu nad głową, mało tego nie miał dzisiaj nawet gdzie spać. Na domiar złego żona zamiast ucieszyć się na jego widok i uściskać go po latach rozłąki, czego się po niej spodziewał, zażądała od niego rozwodu, a córka  go nienawidzi i nawet nie chce znać. 
- Gorzej już chyba być nie może- westchnął
- Ojj Sasuke to ty? Co ty tu robisz? Gdzieś ty był do cholery? Wiesz jak wszyscy się o ciebie martwili?!- przy stoliku blisko wejścia siedział Naruto z jakimś innym shinobi, a widząc przyjaciela zaczął się wydzierać na całą restauracje. Oczywiście wzbudziło to niemałe zamieszanie w całym pomieszczeniu
- Sasuke Uchiha. To naprawdę On?
- To ten jedyny ocalały z klanu,nie?
- Co ty gadasz przecież teraz ma żonę i chyba nawet jakieś dziecko.
- A no tak masz rację, taką słodziutką lekarkę ze szpitala.
- Tą z różowymi włosami? Co ty pleciesz przecież ona się nazywa…czekaj no zaraz sobie przypomnę- lekko podpity mężczyzna podrapał się po głowie- a już wiem – Haruno.
Sasuke słysząc to obrócił głowę w stronę rozmawiających.
- Haruno-zastanawiał się- przecież to panieńskie nazwisko Sakury. Tylko dlaczego nadal go używa skoro jest mężatką?- Dopiero teraz zrozumiał,że kobieta wcale się z nim nie droczy. To zaszło dalej niż sądził, a ona już od jakiegoś czasu nie uważa się za jego małżonkę. Kiedy słuch już mu „wrócił” usłyszał coś czego wolałby nie słyszeć.
- Czekaj no, a czy przypadkiem to nie ten co zabił Danzo? Mało tego był zbiegłym ninga, który napadł na piątkę Kage.
- No też o tym słyszałem.
- Na dodatek planował naszą wioskę zrównać z ziemią.
- Co ty opowiadasz?
- No tak słyszałem.
- Tak, ale słuchajcie czy to przypadkiem nie on brał udział w Czwartej Wielkiej Wojnie Ninga? – do dyskusji dołączył się 3 facet.
- A no tak faktycznie
- Dlatego też Siódmy mu wybaczył. A po za tym wiecie,że byli przyjaciółmi z jednej drużyny?
- Nie gadaj? I co tylko dlatego Siódmy machnął na to wszystko ręką?
- Nie przyjaciele to nie z tego powodu to zrobił. Sasuke bardzo pomógł w pokonaniu Madary, prawda jest taka, że bez niego Hakege by sobie nie poradził- powiedział młody chłopak,który w tym momencie podszedł.
- Ejj a skąd ty możesz…- zaczął jeden z nich, ale zaraz się przymknął, gdy zobaczył osobę wypowiadającą ostatnie zdanie.
- Sió..siódmy- zająkali się wszyscy trzej i spuścili głowy z wyrazami szacunku. Uzumaki uśmiechnął się do nich jak to miał w zwyczaju poklepał jednego z nich po ramieniu i powiedział
- W porządku panowie, jeśli pozwolicie chciałbym porozmawiać teraz z moim przyjacielem- zaakcentował ostatnie słowo
- Ta jasne- już zaczęli odchodzić,kiedy jeden z nich powiedział
- Siódmy tak w ogóle to chciałem Ci podziękować za to, że dałeś pracę mojej żonie. Jesteśmy ci naprawdę bardzo wdzięczni.
- Nie ma za co przyjacielu, po za tym ona naprawdę się na tym zna. Wiem od Sakury-chan, a ona od Ino, że pańska żona robi piękne bukiety. Z resztą  Hinata też się nimi zachwyca.- mężczyzna jeszcze raz skinął mu głową i odszedł do pozostałych.
- A jednak może być jeszcze gorzej, tylko jego mi tu brakowało- pomyślał zirytowany Uchiha i dopił kieliszek alkoholu za jednym zamachem.
- Co ty Sasuke nie słyszałeś jak cię wołałem?
- Połowa wioski cię słyszała idioto, to jak miałem nie słyszeć?
- To czemu nie odpowiadasz?
- Bo nie będę się wydzierać tak jak ty!
Naruto usiadł na stołku obok i zamówił sake*.
- A tak w ogóle- zaczął Sasuke- to czy mógłbyś w końcu przestać się zwracać „Sakura-chan” do mojej żony?!
- O co ci…aaa no faktycznie- zamyślił się- ale jej to nie przeszkadza, a i tobie też to nigdy nie przeszkadzało- zaprotestował
- Ale teraz przeszkadza!
- Ojj co ci jest? -Nagle jego wyraz twarzy zmienił się i wyrażał teraz całkowite zrozumienie i nutkę satysfakcji. Zdumiony brunet zapytał
- No i co się tak gapisz?!- warknął
- Już rozumiem Sakura-cha..Sakura- poprawił się widząc miną przyjaciela- wyrzuciła cię za drzwi, co?
- Zaraz skąd to wiesz?
-  Rozmawiałem z nią.Ona wciąż jest moją przyjaciółką. Nadal znajduje dla niej czas w przeciwieństwie do ciebie. Gdzieś ty w ogóle był do cholery?
- A daj ty mi spokój. Długo by opowiadać.
- Aha już rozumiem. Masz kogoś
- Zwariowałeś?!- wrzasnął Sasuke, waląc dłonią w blat mało nie wylał drugiego kieliszka, który już zdążył zamówić. Ale Uzumaki jakby tego nie słysząc nadawał dalej
- Przyznaj się, kim ona jest,co? To ta cała Karin,nie? Phe…nigdy jej nie lubiłem. Jak ty mogłeś wybrać ją zamiast Sakury. Przecież ta dziewczyna poświęciła dla ciebie wszystko, a zrobiłaby jeszcze więcej gdybyś tylko jej na to pozwolił. Z resztą do cholery macie córkę! W młodości byłeś zupełnie obojętny na kobiece walory, a teraz ci się na amory zebrało- pokręcił głową z niesmakiem.
- Słuchasz ty w ogóle co ja do ciebie mówię?! Nie zdradziłem jej! Mam ci to drukowanymi przeliterować!- krzyknął, tak głośno, że ludzie w pomieszczeniu, aż się obejrzeli co się dzieje. Na szczęście już po kilku chwilach wrócili do swoich zajęć.
- Nie? No to czemu cie wyrzuciła?
- Sam chciałbym wiedzieć!
- Dobra, więc powiedz co ci tam leży na wątrobie. Co to za długa historia? Ja mam czas, a z tego co widzę ty też, więc zaczynaj.
Brunet westchnął, ale postanowił jednak podzielić się przeżyciami z przyjacielem. Po za tym i tak musiałby zdać mu raport,a tak to przynajmniej będzie miał to z głowy.
- Pamiętasz jak wysłałeś mnie do Wioski Słońca?
- No tak pamiętam- przytaknął blondyn- ktoś mordował ich ludzi.
- Tak, moja misja polegała na tym, aby dowiedzieć się kto jest za to odpowiedzialny. A przynajmniej na początku na tym powinna polegać. Jak wiesz sprawy się trochę pokomplikowały. Z resztą dostałeś raport, prawda? W nocy w której przybyłem do ich wioski ktoś zginął. A,że nikt nie wiedział kim był zabójca, to podejrzenie spadło na mnie. Tłumaczyłem im, że moją misją jest ochrona mieszkańców,ale moja „zła sława” mnie dogoniła. Kiedy się dowiedzieli kim jestem i co zrobiłem przestali mi ufać. Aby im udowodnić, że nie mam z tym nic wspólnego pozwoliłem im się zamknąć w podziemiach ich wioski. Siedziałem tam przez tydzień, ale ataki się nie skończyły. Później okazało się, że sąsiednia wioska, Wioska Kwiatu za tym stała. Chodziło im głównie o sprawy terytorialne. Jak wiesz Wioska Słońca jest położona przy morzu Namida*, a tym samym oddziela od niego Wioskę Kwiatu. Przez lata współpracowali i nie było żadnych problemów. Jednak w tym roku było bardzo mało opadów, co za tym idzie mało plonów, no i morze także prawie wyschło, tak, że wody ledwie starczało dla mieszkańców. Przez do gospodarka tego miejsca bardzo upadła. Ich współpraca działała na zasadzie wymiany. Oni sprzedawali im wodę, natomiast Wioska Kwiatu rewanżowała się sprzedając im żywność. Kiedy jednak w przyczyn oczywistych mieszkańcy pierwszej wioski podnieśli cenę wody ich sąsiedzi się zbuntowali i całkiem przestali sprzedawać im jedzenie. A zamiast tego postanowili przywłaszczyć sobie całe to terytorium i dzięki temu mieć bezpośredni dostęp do morza. No i tutaj tak naprawdę sprawy komplikują się jeszcze bardziej, gdyż okazało się,że Wioska Kwiatu wynajęła płatnych zabójców z innej wioski. Nie tak łatwo było dojść do tego kim byli i zajęło mi to ładnych parę miesięcy, ale informowałem cię na bieżąco. Z czasem jednak okazało się, że to byli ninga Dźwięku. Moją pierwszą myślą było, że Orochimaru znów zaczął coś knuć, więc odnalazłem go, a potem śledziłem jego ruchy. Nic jednak nie okazało się podejrzane po za faktem, że zajął się jakimiś nowymi eksperymentami. O dziwo dotyczą one jego samego, na dodatek nie ma tam żadnych „królików doświadczalnych”, a sprawdziłem wszystko dokładnie. Kiedy ten trop okazał się „ślepym zaułkiem” szukałem dalej. Udało mi się odnaleźć grupę przestępczą, którzy byli trenowani właśnie w celu zabijania niewinnych. Słuchaj wiele już widziałem w życiu, ale ci ludzie- tu zatrzymał się na chwilę- jeśli w ogóle można ich tak nazwać są niesamowicie silni i niebezpieczni. Nie mam pojęcia skąd się wzięli oraz w jaki sposób zostali wytrenowani, ale oni nie mają zupełnie żadnych uczuć. Nie boją się niczego, dla swojego „pana” gotowi są zrobić wszystko, zamordować z zimną krwią swojego kompana czy też siebie samych, nie robi im to żadnej różnicy, znają techniki o których w życiu nie słyszałem. Na dodatek są wyjątkowo lojalni. Pomimo tortur nie udało mi się wycisnąć ani od jednego z nich żadnych informacji. Niedługo potem zorientowałem się,że jestem przez nich śledzony. Zatrzymałem się w pewnym gospodarstwie na obrzeżach. Nic mi nie robili, tylko obserwowali moje poczynania i z pewnością informowali o nich swojego przywódcę. Poznałem shinobi, który miał zdolność czytania komuś w myślach. Przez długi czas nie chciał mi zaufać, ale wiedziałem, że był moją ostatnią deską ratunku. Kiedy zdecydowałem się poddać jego „badaniom” dowiedział się o mnie wszystkiego. O tym kim byłem i co zrobiłem, oraz jak bardzo chcę odpokutować na dawne winy i grzechy, a co najważniejsze, że mam kogoś na kim mi zależy, miejsce do którego mogę wrócić, że mam rodzinę,którą muszę chronić, a przynajmniej miałem- westchnął. W każdym bądź razie zaczął mi pomagać. Zacząłem z nim trenować mój umysł. Jak się potem okazał nie na darmo. Ichiru powiedział mi o ich najbardziej wyjątkowych umiejętnościach, a mianowicie kontrolowania ludzkich umysłów. Trening trwał lata, ale po tym czasie  zaczęły być widoczne efekty. Przez ten cały czas próbowałem wyśledzić wyśledzić tego ich mistrza. Razem z Ichiru stoczyliśmy wiele walk. Po wielu nieudanych próbach, jedną z bitew udało nam się wygrać. Wtedy to właśnie Ichiru wydobył z głowy jednego z nich potrzebne nam informacje. Dowiedziałem się, że ich przywódca nazywa się Muteki*, a przynajmniej tak każe się nazywać, oraz gdzie znajduje się jego siedziba. Walczyłem z nim wiele razy, ale on…jest silniejszy od Madary, od wszystkich z którymi kiedykolwiek walczyłem. Na zupełnie innym poziomie. Nie jestem pewien czy ty ze wszystkimi Bijuu i ja z moim Sussano dalibyśmy mu rady. Kiedy walczyłem z nim ostatnim razem powiedział, że wie kim jestem, oraz kim jest moja rodzina. Nie wiem skąd, ale dowiedział się o Sakurze i Saradzie, głupio to przyznać,ale wiedział o nich znacznie więcej niż ja sam. Groził,że je zabije, albo gorzej, zamieni w swoje marionetki i każe mi z nimi walczyć. Przez cały czas żyłem w niepewności o to czy są bezpieczne. Wszystkie wiadomości jakie wysyłałem zostały przechwycone i zniszczone. Nie pozwalaliśmy im się wydostać z wioski. Założyliśmy barierę, ale utrzymanie jej wymagało ogromnej ilości chakry dlatego też Ichiru użył mojej. Muteki*, może i jest silny,ale nie lubi się wysilać, ani walczyć, na moje szczęście wolał wysyłać swoje sługi niż samemu się tym zająć. Kiedy w reszcie postanowił dołączyć do walki, pojawił się w miejscu postawienia bariery. Ichiru nadal musiał ją utrzymywać dlatego tylko ja walczyłem. Nie muszę ci chyba mówić, że nie walczył przepisowo. Walka trwała długo, aż w końcu skończyły mi się siły, ktoś zaszedł mnie od tyłu i powalił. Pamiętam tylko tyle, że to nie był on sam, bo miałem go przed oczami, stał parę metrów przede mną. Kiedy się ocknąłem byłem sam, Ichiru zniknął, a razem z nim bariera.Pewnie został zabity, albo co gorsza dołączył do kolekcji. Przeraziłem się, więc jak najszybciej wróciłem do Konohy, aby upewnić się, że nic im nie jest. Muteki* nie zabił mnie, ani nic im nie zrobił nie bez powodu. W ten sposób chce mnie złamać. Wiedział, że pierwsze co zrobię to wrócę i będę je chronił. Chce abym na własnej skórze się przekonał, że nie dam rady tego zrobić. Wiesz co mi powiedział, kiedy walczyłem z nim ostatnio? Udowodni mi jak bardzo jestem słaby, zabierze wszystko, co kiedykolwiek miało dla mnie znaczenie, pokaże mi,że nie jestem  stanie ochronić nawet własnej rodziny, a kiedy ze mną skończy będę go błagał o to, by mnie zabił. Naruto, znasz mnie i wiesz, że takie groźby nigdy nie robiły na mnie najmniejszego wrażenia, ale on…nawet nie chcę myśleć co planuje zrobić z Sakurą i Saradą.Wiem jedno, że za nic mu na to nie pozwolę.- mówiąc to zacisnął mocno szczękę, a dłonie w pięści.
- Teraz rozumiesz? Dlaczego nie mogłem wrócić?
- Nie martw się Sasuke, nie pozwolę na to, aby cokolwiek im się stało. Masz moje słowo jako Siódmego oraz twojego przyjaciela- powiedział w pewnością w głosie, a w jego tonie brzmiała obietnica.
- Na to właśnie liczyłem- przyznał brunet- za wszelką cenę muszę się go pozbyć.
- O nie to nie wróży nic dobrego. Przecież sam wiesz najlepiej, że zemsta nie jest dobrym sprzymierzeńcem.
- A kto mówi o zemście Naruto. Ja pragnę tylko chronić tych których kocham- wyznał, nawet nie zastanawiając się nad tym co mówi.
- Ty…- zaczął Uzumaki- Sasuke spojrzał na niego zdziwiony
- Co ja?
- Po raz pierwszy to powiedziałeś
- Niby co?
- No to..to,że ją kochasz, no wiesz Sakurę
- Co ty pleciesz, przecież to oczywiste. Myślisz, że ożeniłbym się z kobietą, której nie kocham?! W sumie to skąd ty w ogóle możesz o tym wiedzieć?!
- Skąd? Pytasz. No widzisz Sakura przyjaźni się z Hinatą, więc tego to, nie raz słyszałem jak plotkują
- Tak przypadkiem usłyszałeś, jasne- krzyknął, ale w głębi zastanowił się nad tym co powiedział jego przyjaciel, ponieważ miał rację. On nigdy nie powiedział tego Sakurze, tych dwóch słów, które w ciągu tego krótkiego czasu w którym z nią był usłyszał setki razy. Nigdy jej nie odpowiedział, ale nie dlatego,że tego nie czuł. Na początku po prostu nie potrafił. Ile razy by nie próbował te słowa nie potrafiły przejść mu przez gardło.Jeśli miałby być szczery ze sobą to musiałby przyznać, że po prostu się tego bał. Ilekroć wymówił te słowa komukolwiek, tracił ich. Co prawda ten „zaszczyt” miała tylko jego rodzina, ale oni właśnie umarli. Nie był głupi i doskonale wiedział, że to nie z tak błahego powodu, jednak coś w jego sercu wiecznie mu podpowiadało, że jeżeli pozwoli sobie na chociażby chwilę szczęścia, straci je, a potem nastanie tylko cierpienie i ciemność.Jednak wszystko się zmieniło po jego chorobie. Na jednej z krótszych i pierwszych misji po zawarciu małżeństwa został otruty, przez jakiegoś shinobi w czasie walki. Jak to on oczywiście nie miał zamiaru leżeć w szpitalu, a że sprawa była poważna Sakura postanowiła wyleczyć go w domu. To była jakaś wyjątkowo rzadka trucizna na którą nie było gotowego antidotum, więc różowo włosa musiała sama ową wynaleźć. Nawet Tsunade-sama nie mogła w żaden sposób pomóc, dlatego też zielonooka siedziała dniami i nocami nad różnymi książkami, a później ziołami i tym podobnymi. Sasuke widział jak bardzo starała się go uratować, nawet on nie był w stanie tego nie docenić. Ostatnim razem, kiedy ktoś się tak o niego troszczył to było wtedy, kiedy miał 5 lat i zachorował na grypę. Mama opiekowała się nim przez cały okres trwania wirusa. Gotowała mu jego ulubione potrawy, podawała leki i czytała na dobranoc. Sakura robiła dokładnie to samo, no poza tym ostatnim. Pod poduszkę na wieczór zawsze całowała go w czoło. To był taki słodki i troskliwy gest, do którego z czasem się przyzwyczaił, polubił go na tyle,że musiał przyznać,że później mu go brakowało. Wtedy jeszcze nie miała odwagi na to, aby normalnie go pocałować, z resztą nic dziwnego, prawdopodobnie jego reakcja nie byłaby odpowiednia. Jednak to właśnie w tym okresie zaczął inaczej na nią patrzeć. Nie jako na Sakurę, dziewczynę z drużyny, która zawsze płakała i chowała się za plecami jego czy Naruto, ani też nie jako silną dziewczynę, przyjaciółkę, która przez lata treningów wiele się nauczyła oraz stała się przydatna jako towarzyszka w czasie walki. Wtedy po raz pierwszy dostrzegł w niej kobietę, ale nie byle jaką. Taką w której on mógłby się naprawdę zakochać. Przypomniał sobie te wszystkie sytuacje w których brała udział. Jak wiele dla niego zrobiła. Próba zatrzymania go w wiosce, śledzenie działań Orochimaru, by po latach odnaleźć go i znów starać się ściągnąć do Konohy, pojawienie się na moście i walka z nim, mozolna próba zaciągnięcia go spowrotem, uratowanie w trakcie trwania wojny, wstawienie się za nim po wojnie i prośba o dołączenie w jego podróży. Wcześniej wszystkie te gesty odbierał jako żałosne starania zwrócenia na siebie jego uwagi. Ciągle widział w niej zapatrzoną w niego dziewczynę, która tak jak i inne z jakiegoś powodu się w nim durzy. Uważał, że ona go nie zna, ani nie rozumie. Jednak zauważył pewną różnicę pomiędzy nią, a resztą jego „fanek”. Ona w przeciwieństwie do reszty podziwiających jego piękno i umiejętności, przez cały czas robiła coś w tym kierunku, aby do poznać, prawdziwego jego i zrozumieć, oraz w miarę możliwości pomóc mu. Może i w młodości faktycznie niczym się nie różnica od koleżanek ze szkoły, ale to się zmieniło, ona się zmieniła. Po za tym była też jeszcze jedna diametralna różnica. Tamte dziewczyny chciały tego by Sasuke Uchiha je pokochał i tak dalej, natomiast Sakura tak naprawdę nigdy go o to nie poprosiła. Doskonale wiedział, że tego pragnie, ale nie upominała się o to, a jemu to pasowało. Zawsze powtarzała, że jej całkowicie wystarcza jego obecność, to, że po prostu z nią jest. A on odebrał jej nawet to. Wtedy już wiedział, że ją kocha,ale nie potrafił jej jeszcze tego powiedzieć, z czasem stało się to dla niego tak oczywiste, że nie sądził, że jest to w ogóle potrzebne. Przypomniał sobie, że kiedy już wydobrzał, a ona pochyliła się, aby jak to miała w zwyczaju pocałować go w czoło, to on automatycznie podniósł głowę, a ich usta się zetknęły po raz pierwszy w życiu. To właśnie wtedy poczęła się Sarada. Nigdy jej tego nie powiedział, ani nikomu innemu, ale był naprawdę szczęśliwy. Miał dom do którego mógł zawsze wrócić, czekająca na niego z tęsknotą kochającą żonę i śliczną córeczkę, którą pokochał od pierwszego wejrzenia. Pomimo tego, że wszyscy w około mówili, że jest podobna do niego to on widział w niej całą Sakurę. Tą samą linię szczęki, nosek, pełne usta, delikatne rysy twarzy. Po nim odziedziczyła jedynie włoski i kolor oczu.
- i charakterek- przypomniał sobie słowa wybranki- kąciki ust lekko mu się podniosły na to wspomnienie i uświadomił sobie, że się zamyślił. Kiedy „wrócił” myślami do rzeczywistości zobaczył blondyna, który położył głowę na blacie i wyglądał jakby zasnął.
- Naruto- żadej odpowiedzi
- Ejj! Mówię coś do ciebie!
- Ranyyy czego chcesz?- podniósł głowę zaspany i ziewnął- cholera, która godzina?
- Gdzieś koło pierwszej
- Co? Hinata na pewno się martwi, muszę wracać ty też powinieneś
- Czy ty w ogóle mnie słuchałeś idioto?! Nie mam dokąd! Gdybym tylko mógł możesz być pewien tego,że siedziałbym teraz w domu z rodziną, a nie z tobą przy sake*.
- Dobrze już dobrze, nie wściekaj się tak. Jak nie masz gdzie się zatrzymać to przenocujesz i nas, a jutro ci coś znajdę.- Uchiha nie chciał się już kłócić z przyjacielem o to, że on nie chce żadnego innego mieszkania, że jedyne czego pragnie to móc wrócić do domu, ale wiedział, że w tym stanie Naruto niewiele kojarzy i że to będzie cud, jeśli trafi do domu. Po za tym nie chciał nawet dopuszczać do siebie tej myśli, ale coś czuł, że na jakiś czas będzie potrzebował nowego mieszkania, bo Sakura tak łatwo mu nie wybaczy.

* sake (taki alkohol, ale fani Naruto już nie raz się z nim zetknęli, haha :D zwłaszcza przy scenach z Tsunade :P)
* Namida (z jap.łza)
* Muteki (z jap. Niezwyciężony, heh skromny jest, nie ;))

Haha :D wybaczcie, że tyle razy użyłam słowa „wioska”, ale jakoś nie mogłam znaleźć odpowiedniego synonimu :P. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Hej, jeśli przeczytałeś/aś proszę zostaw po sobie jakiś znak. To nie potrwa długo, a dla mnie jest to dowód na to, że Ktoś tu zagląda :D