sobota, 30 stycznia 2016

Opowiadanie w realu rozdział 1- Idealne życie

Pomimo tego, że budzik jeszcze nie zadzwonił Lucy otwarła oczy. Przeciągnęła się leniwie po czym ziewnęła. Spojrzała na zegarek stojący na szafce nocnej obok łóżka i przetarła oczy. Właśnie wybiła 7. Dziewczynę zawsze dziwiło to, że budziła się dokładnie pół godziny przed alarmem budzika. Tak było zawsze odkąd pamiętała. Zastanowiła się przez chwilę czy może to mieć jakiś związek z tym, że jej życie jest tak dokładnie zaplanowane. Każda godzina w jej życiu ma swoje przeznaczenie, więc i jej organizm najwyraźniej się do tego przyzwyczaił. Alarm ustawiała w ten sposób tylko i wyłącznie na wszelki wypadek, pomimo tego, że jeszcze nigdy nie udało jej się zaspać. W jej idealnym życiu wszystko miało swoje miejsce, nic nigdy się nie zmieniało, dlatego też Heartfilia nie musiała się obawiać żadnych niespodzianek. Wstała i podeszła do okna, aby odsunąć rolety, uchyliła okno i wyjrzała na zewnątrz. Zapowiadał się piękny dzień z idealną pogodą. Pomimo tak wcześniej godziny słońce już się pokazało i oświetlało łagodnymi promykami jej twarz. Spojrzała w dół, na ogród, który rozciągał się tuż przed nią. Poczuła zapach róż i uśmiechnęła się automatycznie. Jej mama je posadziła kilka lat temu zanim umarła. Zginęła w wypadku samochodowym wracając z pracy pewnego felernego wieczoru. Kilku typków z pod ciemnej gwiazdy którzy wracali z imprezy nie należeli do najtrzeźwiejszych. Pora roku także zrobiła swoje, pamiętała, że była piękna zima zaraz po świętach. Wpadli w poślizg i zderzyli się z jedną z ulicznych lamp. Lucy nie mogła przeboleć tego, że ani kierowcy,ani pasażerom praktycznie nic się nie stało, ona natomiast straciła mamę. Przez głupotę jakiś nieodpowiedzialnych idiotów. Nigdy nienawidziła tak nikogo, jak tamtego kierowcę. Przed wypadkiem mogła śmiało powidzieć, że takich emocji względem kogoś nie odczuwała nigdy. Nie znała nawet znaczenia tego słowa w praktyce. W duchu poprzysięgła sobie, że kiedyś go odnajdzie i on zapłaci za wszystkie krzywdy jakie wyrządził jej i jej ojcu. Normalnie starała się o tym nie rozmyślać, lecz dzisiaj były jej urodziny, to znaczy miałaby je gdyby nadal żyła. Na tę myśl łzy napłynęły jej do oczu, więc zaczęła gwałtownie mrugać, aby je odgonić. Od śmierci mamy nigdy nie płakała. Starała się być silna właśnie dla niej. Jej niezawodnym sposobem na pozbycie się łez był przyklejony do twarzy uśmiech. Sztuczka, którą opanowała do perfekcji. Nie lubiła, gdy ktoś się nad nią użalał. Wiedziała, że to jej w niczym nie pomorze, a tylko przysporzy większego cierpienia. Bo w końcu na tym to polega, kiedy ktoś zaczyna ci współczuć ty uświadamiasz sobie w jak dennej sytuacji się znalazłeś. Odetchnęła głęboko, aby trochę się uspokoić, wdychając przy okazji przyjemną woń kwiatów. Nie miała zamiaru psuć sobie dnia, a już zwłaszcza dzisiejszego. Podeszła do szafy i wyjęła z niej letnią, niebieską sukienkę, po czym podeszła do lustra przy toaletce, aby zobaczyć czy prezentuję się odpowiednio. Pomalowała się i rozczesała włosy, postanowiła ich dzisiaj nie upinać i zostawić rozpuszczone. Przyjrzała się sobie dokładnie, uśmiechnęła do swojego odbicia, po czym stwierdziła,że wygląda lepiej niż się czuje. Zeszła na dół po schodkach do kuchni, po czym zorientowała się, że 30 minut uciekło jej przez palce. Musiałam sterczeć przy tym oknie znacznie dłużej niż przypuszczałam na początku-pomyślała i westchnęła. Z braku czasu postanowiła zjeść szybkie śniadanie. Zrobiła sobie kanapki z dżemem malinowym, a do popicia nalała mleka.Jej tata wyszedł do pracy, więc postanowiła umyć talerzyk i kubek także po nim, ponieważ najwidoczniej spieszył się tak bardzo, że nawet nie zdążył tego zrobić. Była już spakowana z poprzedniego dnia. Stwierdziwszy, że ma jeszcze chwilkę wyszła do ogrodu. Kucnęła przy kwiatach, pochyliła się i wciągnęła przyjemny zapach. Zerwała kilka róż uważając na kolce i zaniosła do kuchni. Nalała wody do wazonu i postawiła na stole w jadalni. W tym momencie usłyszała sygnał sms.
Hej Skarbie, jakby co jestem już w szkole. Mieliśmy trening z chłopakami z samego rana. Czekam na ciebie i całuje.
Po przeczytaniu wiadomości uśmiechnęła się, tym razem naprawdę. To miłe ze strony Greya, że zawsze informował ją o wydarzeniach ze swojego życia i wszystkich nowościach, dlatego też zawsze była na bieżąco, zwłaszcza, gdy chodziło o sukcesy sportowe w koszykówce. Zostało jej pięć minut do wyjścia, pobiegła do pokoju wzięła torbę na ramie, klucze z szafki nocnej i powędrowała do drzwi. Z wieszaka ściągnęła jeszcze różowy sweterek, gdyż podejrzewała, że wróci do domu późnym popołudniem. Wyszła z domu, a w drzwiach było słychać odgłos zamykanego zamka.

Lucy nie musiała długo czekać na przystanku autobusowym, gdyż przyjechał punktualnie jak zawsze. Miała szczęście, że nie miała do niego daleko, gdyż znajdował się parę metrów od jej domu. W momencie w którym wsiadła usłyszała czyjeś wołanie
- Tutaj tutaj. Podniosła głowę i ujrzała swoją najlepszą przyjaciółkę, która machała do niej z drugiego końca pojazdu.
- No chodź, zajęłam ci miejsce.
- Cześć Levy- odpowiedziała, po czym usiadła na miejscu obok. Levy McGurden jest najlepszą przyjaciółką Heartfili od zawsze. Znają się od dziecka i traktują jak siostry. Ich mamy bardzo się przyjaźniły, gdyż chodziły razem do szkoły, a po za tym tak jak teraz dziewczyny, tak i one były sąsiadkami. Dom Levy mieści się po prawej stronie od domu blondynki, tak naprawdę to dzieli je jedynie ogrodzenie. Nie raz, gdy wychodziły na taras ze swoich pokoi to mogły rozmawiać godzinami, bez przejmowania się rachunkami za telefon, gdyż ich balkony dzieliło może, z 1.5 m. A biorąc pod uwagę, że obie miały pokoje na poddaszu to często korzystały z tej metody, kiedy były jeszcze małe i nie miały telefonów komórkowych. To właśnie jej przyjaciółka pomagała jej radzić sobie ze samotnością po odejściu mamy co chwile wymyślając jakieś nowe metody, byle tylko nie miała czasu myśleć nad tym co się stało. Jude Heartfilia jest prezesem największej w mieście firmy odzieżowej. Przywozi je z całego świata, dlatego ciągle wyjeżdża na jakieś delegacje. Rzadko kiedy jest w domu. Nawet, gdy zostaje w mieście to przesiaduje w tym swoim biurze dostateczną ilość czasu, aby skrupulatnie mijać się z córką, i w ten oto prosty sposób wykręcać się od obowiązków rodzicielskich.
- Jakie masz plany na dzisiaj?- spytała blondynka mimochodem.
- A no wiesz,prof. Haring na dzisiaj kazał przynieść wszystkim wywiady, które mieliśmy zrobić z poszczególnymi pracownikami różnych warstw społecznych. Muszę ci przyznać, że to zadanie było ciekawe. To pierwszy z jego dobrych pomysłów od początku roku- powiedziała i puściła jej oczko niebiesko włosa. Blondynka wiedziała, którą prace domową jej przyjaciółka miała na myśli. Sama sporo się namęczyła przy tym wywiadzie, zwłaszcza w tej części w której zrobiła wywiad z tatą. O dziwo udało mu się jednak znaleźć dla córki chwile. Wiedział jednak doskonale, że nie miało to nic wspólnego z ojcowską miłością, czy też zainteresowaniem. Jej rodziciel po prostu przykładał wielką wagę do jej edukacji. Pokładał w niej wielkie nadzieje, dlatego gdy chodziło o szkołę zawsze potrafił wcisnąć ją w swój grafik.Właśnie uświadomiła sobie, że musiała pogrążyć się w myślach na dłużej.gdyż przez szybkę w autobusie zobaczyła szkołę.
- A powiedz mi co słychać u Gajjela.hm?- zaczęła temat blondynka, targana wyrzutami sumienia, że tak całkowicie się wyłączyła i wcale nie słuchała Levy.
- A no wiesz, jak to jest. Byłam wczoraj u niego…
- Ooo
- Ej nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego- odpowiedziała niebiesko włosa i dała kuksańca przyjaciółce.
- Dobrze, już dobrze- uniosła ręce do góry na znak, że nie zamierza się jej więcej wcinać.
- Wiesz przecież, że daje mu korki z matmy, nic wielkiego.
- Yhm i to także jest przypadek, że kiedy Morin zapytał: kto mógłby pomóc Gajeelowi w nauce? Zgłosiłaś się właśnie ty, co?- spytała z powątpiewaniem.
- O rany no lubie go, zadowolona?- odparła Levy rumieniąc się lekko
- Powiedz mi coś czego nie wiem
- Hah odezwała się najpopularniejsza dziewczyna w szkole z idealnym chłopakiem- odgryzła się niższa. Gdyby kto inny powiedział coś takiego Lucy mogłoby zrobić się trochę przykro z tego powodu, ale że powiedziała to Levy w żartach wiedziała, żeby nie brać tego na poważnie. Jakby nie patrzeć została szkolną „gwiazdką” tylko dlatego, że jej mama, która kiedyś chodziła do tego samego liceum była przewodniczącą klasy, kapitanem chearlederek i ogólnie zawsze się udzielała w szkolnych wydarzeniach. Wiedząc to nauczyciele przełożyli całą tą sympatię na córkę Layli, a ona aby sprostać powierzonym w niej nadzieją przejęła pałeczkę. Wiedziała, że jest osobą lubianą w szkole. Kiedy przechodziła przez korytarz zawsze wszyscy się do niej uśmiechali, pytali co u niej słychać, pomimo tego, że w ogóle ich to nie obchodziło. To była taka sztuczka atmosfera, a Lucy doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że większość z uczniów tak naprawdę jej nie zna. Dlatego też dla „obopólnego” dobra będąc w szkole nakładała „maskę Layli” jak lubiła ją nazywać, wymuszała uśmiech, prostowała się i szła pewnym krokiem. Jednak po śmierci mamy stało się to dużo trudniejsze. Czasami miała wrażenie, że nadal się tak zachowuje, gdyż grając swoją rodzicielkę przed innymi w pewien sposób zachowywała w sobie jej cząstkę. Tak bardzo za nią tęskniła.
- Ta najpopularniejsza- odparła blondynka od niechcenia
- Hej Lu wszystko w porządku?- spytała McGurdem podchodząc bliżej przyjaciółki i patrząc jej w oczy- wiem,że to musi być dla ciebie trudne zwłaszcza dzisiaj- powiedziała, po czym przytuliła dziewczynę opiekuńczo.
- Pamiętałaś- wzruszyła się Heartfilia
- Kochana jak mogłabym zapomnieć? –zapytała niebiesko włosa puszczając ją i patrząc na nią z lekkim uśmiechem- posłuchaj po szkole zrobimy coś, aby uczcić jej pamięć, co ty na to?
- Jestem za- uśmiechnęła się- ej czy to nie przypadkiem Gajeel tam idzie?- zapytała zmieniając temat wskazując rękę uczniowski parking po prawej stronie, aby odgonić przykre myśli i zmienić temat.
- Gdzie?- obejrzała się momentalnie dziewczyna, widocznie zainteresowana- myślisz, że powinnam się przywitać?- zapytała przygryzając wargę z nerwów.
- No jasne, że tak
- Ale co mam mu powiedzieć? Przecież nie podejdę do niego, nie powiem cześć, a potem będę szła obok w milczeniu jak jakaś ofiara.
- Ej Leviś, nie jesteś żadną ofiarą, rozumiesz? To normalne, że dziewczyna denerwuje się, przy chłopaku którego lubi.
- Ta ty się jakoś nigdy nie denerwujesz prze Greyu- odpowiedziała z powątpiewaniem
- Tak ci się tylko wydaje, na początku też się denerwowałam- skłamała
- Yhm jasne- spojrzała na nią wzrokiem, który mówił „nie wierze ci”
- Ok. w porządku masz rację, nie denerwowałam się, ale to pewnie wynika z tego, że z Greyem znamy się od zawsze. Już od przedszkola. Zawsze byliśmy przyjaciółmi i zawsze czuliśmy się swobodnie w naszym towarzystwie, dlatego kiedy zaczęliśmy ze sobą chodzić nic się nie zmieniło.
- Czyli co? Chcesz mi powiedzieć, że gdyby spodobał ci się jakiś inny chłopak to też byś się przy nim stresowała, tak?
- Inny chłopak Leviś dobre wiesz, że….
- Czysto hipotetycznie- dodała szybko
- Myślę, że tak-odpowiedziała niezbyt przekonywująco- no ale wiesz mi to nie grozi. Nie interesuje mnie nikt inny po za Greyem.
- Tak wiem, wiem, tak tylko cie sprawdzałam- puściła jej oczko
- Dobrze idź już lepiej, za nim Gajeel wejdzie do szkoły.
- Ale co mam mu powiedzieć?
- Wiem, zapytaj o to jak mu poszło na ostatnim sprawdzianie z matmy- widząc minę przyjaciółki dodała- poważnie, w końcu mu pomagałaś, prawda? Masz chyba prawo wiedzieć na ile ta nauka się przydała.
- W sumie to masz rację Lu, widzimy się na zajęciach z dziennikarstwa, tak?- upewniała się. Lucy pokiwała głową, a później obserwowała jak jej przyjaciółka przeciska się, pomiędzy samochodami. Sama idąc na przód wyjęła z kieszeni telefon i napisała szybkiego sms
Już jestem, zobaczymy się na lunchu :* Nie zdążyła jednak nacisnąć wyślij, gdyż ktoś o mało co jej nie potrącił. Na moment całe życie przeleciało jej przed oczami, a jakaś nieznośna myśl w jej podświadomości dodała-czyż to nie ironia losu, że mało co nie zginęłam podobnie jak mama? Otrząsnęła się jednak szybko i spojrzała w kierunku motoru. Siedział na nim chłopak w czarnym kasku i skórzanej kurtce, takiej typowej motocyklowej. Przez chwile patrzyła na niego oczekując, że ją przeprosi.
- Jak ty chodzisz?!- krzyknął chłopak zeskakując z motoru
- Co?- po chwili szoku dodała- jak ja chodzę?! To twoja wina, mało mnie nie zabiłeś!
- Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego ile dałem za to cacko?- zaczął okrążać pojazd i przyglądać mu się dokładnie.
- Słucham?!
- Przez ciebie musiałem szybko zahamować i mało brakowało, a wpadłbym w samochód.
- Nie no nie wierzę, to jest jedyna rzecz, która cie martwi!- powiedziała z irytacją- o mało nie potrąciłeś człowieka, a martwisz się jedynie o tą kupę złomu- symbolicznie kopnęła w przednie koło pojazdu
- Co ty wyprawiasz?!- wydarł się na nią
- Co ja wyprawiam?! Nie wiesz, że na parkingu nie jeździ się z taką prędkością?! Rozejrzyj się!
- Skoro potrafisz tak ładnie się wydzierać, wnioskuje, że nic ci nie jest- powiedział chłopak już normalnym głosem.
- Na twoje szczęście- odparła zirytowana na odchodne, podniosła z ziemi telefon, który jej wypadł, po czym przebiegła resztę parkingu i wbiegła do szkoły nawet się za sobą nie oglądając.

4 komentarze:

  1. "uśmiechnęła się automatycznie," "Kilku typków z pod ciemnej gwiazdy którzy wracali z imprezy". co kurwa ? Jej matka zginęła kilka lat temu ale ona dopiero w tę rocznice postanowiła sie rozpłakać, bo wczesniej to kurwa nie pomyslala zeby plakac w rocznice.. calosc za chuj nie trzyma ze kupy. daj sobie spokój.
    (nie nazwałbym tego poddawaniem a raczej odpuszczaniem, zeby znalesc cos w czym jestes dobra) bo jaki jest sens w robieniu czegos w czym ssiesz i wcale sie nie poprawiasz, znajdz cos w czym jestes dobra i rób to

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za twoją opinie, przyznaje,że średnio było czytać ten komentarz i zastanawiałam się nawet nad jego usunięciem, ale sobie daruje. Przyjmuje krytykę i postaram się na przyszłość poprawić.
      Ps: jeśli nie interesują Cie takie strony to po prosu na nie nie zaglądaj
      pozdrawiam
      - Lu-chan :*

      Usuń
  2. Wprawdzie nie miałam planów aby komentować twojego bloga, co musisz mi wybaczyć, ale powyższy komentarz mnie orzekonał aby się jednak wypowiedzieć.
    Te twoje ,,błędy" nie są w ogóle rażące. Przecież nawet po kilku latach można płakać za zmarłymi, a nigdzie nie jest napisane, że wcześniej nie rozpaczła za nią. Bo przecież od razu czasami do nas to nie dociera.
    No, ale pozostawmy tą kwestie w spokoju. Jest druga dużo ważniejsza.
    Nie możesz się poddawać i zostawić bloga przez jeden głupi komentarz! Autor tego komentarza mógł ci wytknąć błędy, ale nie powinnien pisać, że się nie nadajesz do pisania. W końcu każdy robi to co lubi, a to, że nie każdy od razu jest w tym mistrzem, nie zobowiązuje innych osób do mówienia: jesteś beznadziejna. Mimo, że mój komentarz jest po części odpowiedzią na ten powyższy, to kieruje go do ciebie, żebyś czasem się nie poddawała. :3
    Ja na przykład czasami nie mam głowy do pisania komentarzy, więc wybacz jak nie jest napisanie zbyt ładnie i składnie :D
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :) nie mam zamiaru się przejmować tamtą opinią, cóż nie każdemu muszą się podobać moje wypociny ;)
      Co prawda nie zamierzałam porzucić bloga, ale dzięki za miłe słowo.
      pozdrawiam <3

      Usuń

Hej, jeśli przeczytałeś/aś proszę zostaw po sobie jakiś znak. To nie potrwa długo, a dla mnie jest to dowód na to, że Ktoś tu zagląda :D