Paring:
NaLu
A&M:
Fairy Tail
Natsu zerwał się szybko z łóżka. Był
wczesny ranek, nie było już ciemno, ale chmury przykrywające niebo zwiastowało
deszcz albo nawet burzę.
- Happy- zawołał Natsu- mam, wymyśliłem
świetny pomysł na trening.
Wrzaski przyjaciela obudziły kota,który
nie był zadowolony,że ktoś budzi go o tak nieludzkiej porze.
- A od kiedy ty myślisz?- zapytał Happy z
sarkazmem w głosie.
- Bardzo śmieszne- skwitował chłopak,po
czym kontynuował- przyśnił mi się genialny sposób na trening. W ten sposób
pokonam Greya- powiedział podekscytowany.
- Niby jak?
- Wszystko ci wyjaśnie, ale później. Do
zrealizowania tego pomysłu potrzebuje Lucy i jej gwiezdnych duchów.
- Natsu, ale o tak wczesnej porze Lucy na
pewno jeszcze śpi. Nie dość,że nas nie wpuści to jeszcze się wkurzy. A ja nie
mam ochoty z rana oglądać wściekłej Lucy.
- No masz racje, pewnie śpi- po krótkim
zastanowieniu dodał z szerokim uśmiechem na twarzy- więc wejdziemy oknem lub
przez komin jak zawsze.
Wybiegli szybko i popędzili w stronę
mieszkania ich przyjaciółki. Po paru minutach zaczęło delikatnie kropić, co nie
zwiastowało dobrze, gdyż w Magnolii zawsze było słonecznie, a ranki takie jak
te kończyły się zazwyczaj ulewą trwającą parę dni. Kiedy dotarli do mieszkania
blondynki nie trudzili się z pukaniem do drzwi. Szybko wskoczyli przez otwarte
okno. To co zobaczyli całkowicie ich zaskoczyło. W domu ich przyjaciółki
widoczne były ślady walki. Łóżko,które z reguły było starannie pościelone,
teraz było rozkopane, a pościel zwisała na podłogę. Mały stolik stojący
zazwyczaj na środku pokoju był wywrócony do góry nogami, a obok leżały krzesła.
Całe mieszkanie wyglądało tak, jakby przeszedł tamtędy huragan. Powiedzieć,że
panował tam bałagan nawet większy od tego w domu Natsu byłoby niedopowiedzeniem
roku.
- Lucy- zawołał chłopak- jesteś tutaj?
- Natsu popatrz- powiedział Happy i
pokazał na jeden z kluczy, który leżał obok biurka dziewczyny.
- To klucz Plue- powiedział chłopak biorąc
go do ręki, miał strach w oczach.
Oboje bardzo dobrze wiedzieli,że Lucy
bardzo dbała o swoje klucze i praktycznie nigdy się z nimi nie rozstawała.
To,że jeden z kluczy leżał samotnie przy biurku bardzo źle wróżyło.
- Happy musimy natychmiast powiadomić o
tym reszte
- Aye sir- zawołał Happy.
- ….Lucy- wymruczał pod nosem imię
przyjaciółki i wybiegł z jej mieszkania.
Po paru minutach byli już w gildii.
Powiedzieli reszcie o tym, co zastali w mieszkaniu dziewczyny oraz o fakcie,że
jej tam nie znaleźli. Udało im się dotrzeć do fairytail zanim się rozpadało.
- Cooo?- krzyczał mistrz- jak to ktoś
porwał naszą Lucy?
- Kiedy dotarliśmy tam z Happym już jej
nie było, znalazłem tylko to- chłopak pokazał klucz, który trzymał w ręce.
- Tak to faktycznie bardzo dziwne-
zastanowił się mistrz- Lucy nigdy nie zostawiłaby żadnego ze swoich kluczy bez
opieki- w zamyśleniu potarł brodę.
- Ale po co ktoś miałby to robić?- spytał
Grey.
- Dla złotych kluczy- powiedziała zdyszana
Yukina, która właśnie wbiegła do gildii.- Phantom lord ponownie chce zdobyć
nasze klucze- upadła na ziemię i rozpłakała się- wiem to ponieważ wczoraj
zabrali moje klucze.
- Tego nie wiem, nie powiedzieli- płakała
dalej- powiedzieli,że mam zerwać kontrakt ze swoimi duchami,ale w tym momencie
pojawili się Sting i Rogue. Lucy była sama, więc ją porwali. Założę się,że będą
próbowali zmusić ją do zerwania kontraktów.
- Nie pozwolę na to- wypalił Natsu i już
był gotowy, by stoczyć pojedynek.
- Jak myślisz dokąd mogli ją zabrać?-
zapytała Erza.
- Nie mam pojęcia…przykro mi-
odpowiedziała dziewczyna ocierając łzy.
W tym właśnie momencie do gildii wszedł
kurier i zawołał-przesyłka dla Mistrza Makarova- przeczytał.
- Tak to ja- odezwał się mistrz i podszedł
do młodego chłopaka trzymającego list.
- Już wiem, gdzie jest Lucy- powiedział po
chwili grobowym tonem- w gildii Phantom lord mistrza Jose.
- Co? Nie sądziłam,że odważy się po raz
kolejny zadrzeć z fairytail-powiedziała Erza- przecież ostatnie porwanie Lucy
nie skończyło się dla nich najlepiej.
- Już się napaliłem- zawołał Natsu i już
chciał wybiec w gildii, kiedy nagle zatrzymała go Erza trzymając za rękaw-Natsu
wszyscy czują to samo co ty,ale na taką pogodę wyprawa do gildii mistrza Jose
jest wręcz śmiertelnie niebezpieczna.Właściwie jedynym sposobem, by się tam
dostać jest wynajęcie bryczki, a i tak podróż w takich warunkach zajmie nam co
najmniej tydzień- Erza przygryzła wargę. Ona także martwiła się o przyjaciółkę.
Dobrze wiedziała jak mroczne gildie są niebezpieczne.
- Po za tym Natsu… twoja choroba
lokomocyjna- przypomniał Happy.
- Wendy wyruszyła na misje, więc nie
będzie mogła użyć na tobie zaklęcia toroi- dopowiedział Grey.
- A co mnie obchodzi choroba
lokomocyjna?!!!- wrzasnął chłopak- Lucy jest w niebezpieczeństwie!!
Po jakiej godzinie wyruszyli. W skład ich
drużyny wchodzili: Natsu i Happy, Grey i Erza. To właśnie oni byli najbliższymi
przyjaciółki uprowadzonej. Nic, więc dziwnego,że cała czwórka ruszyła jej z
pomocą. Najbardziej zamartwiał się Natsu, ukrywał to pod maską złości, ale on
najlepiej wiedział do czego zdolni są Phantom lord, a już zwłaszcza jej mistrz.
Przy ostatnim starciu gildii miał okazję walczyć z nim i zdążył się już
zorientować jakim człowiekiem jest Jose- kompletnie pochłoniętym przez
ciemność. Ostatnio prawie zabił Erzę, a i Natsu wyszedł z tego ledwo żywy i to
tylko dlatego,że Makarov pojawił się w odpowiedniej chwili i użył jednego z 3
najpotężniejszych zaklęć fairytail- Prawo Wróżki.
Droga dłużyła się chłopakowi strasznie,
nie czuł się za dobrze- jak zawsze w podróży, ale teraz w ogóle mu to nie
przeszkadzało. Co prawda burza wcale nie pomagała im,wręcz przeciwnie.
Błyskawice widoczne na niebie potęgowały nastrój grozy, a pioruny kilka razy
nawet uderzyły w pobliskie drzewa.Chłopak usiadł na podłodze i zamknął oczy.
Przypomniał sobie chwile spędzone z przyjaciółką. Ich wspólne misje, treningi,
to jak zawsze się do niej z Happym „włamywał”. Przypomniał sobie jest beztroski
śmiech, uwielbiał patrzeć na jej uśmiech. Był taki pełen życia i radości. Od
kiedy Natsu poznał Lucy jego życie w pewien sposób zaczęło się na nowo. Teraz
prawie każdą chwilę spędzał z dziewczyną. Lubił jej towarzystwo. Prawdą było,że
często się na niego gniewała- ale nie bez powodu- pomyślał. Po za tym Lucy była
też bardzo troskliwa w stosunku do niego, w sumie to jako jedna z niewielu
potrafiła pokazać mu,że się o niego martwi, choćby go przytulając. Z początku
dziwnie się z tym czuł, bo po odejściu Lisanny nikt tego nie robił. Ale potem
przyzwyczaił się do tego i nawet polubił to uczucie ciepła które rozlewało się
po całym jego ciele w trakcie trwania takiego właśnie uścisku. Zarumienił się
lekko na to wspomnienie.
- Lucy…. na pewno cie uratuje, trzymaj
się- wyszeptał cicho obietnice.
Lucy obudziła się cała obolała i
niesamowicie zmęczona- dziwne-pomyślała- przecież z misji wróciłam już parę dni
temu, zdążyła trochę odpocząć- po chwili otworzyła oczy i uświadomiła sobie,że
już nie jest w swoim pokoju,a także nie leży w swoim wygodnym łóżku, ale na
jakiejś zimnej i twardej posadce. Miała ręce związane z tyłu na plecach jakąś
grubą liną, tak samo jak kostki. Spojrzała w górę i spotkała się z zimnym,
twardym i bezwzględnym spojrzeniem.
- O, widzę,że śpiąca królewna radziła się
obudzić-powiedział z szyderczym uśmiechem na twarzy.
- Gdzie ja jestem?- spojrzała na niego
twardo- czego chcesz?
- Uuu.. widzę,że ktoś ma naprawdę słabą
pamięć- powiedział ze złośliwym błyskiem w oku- chociaż-po chwili zastanowienia
dodał- może to skutki uboczne środku usypiającego- zakończył wypowiedź
przerażającym śmiechem. Lucy cała zadrżała- klucze- wyszeptała cicho.
- O widzę,że pamięć powoli ci wraca- śmiał
się dalej- tak chodzi mi o twoje klucze,masz rozwiązać kontrakty ze swoimi
duchami. Jeśli będziesz grzeczna i zrobisz to, co ci każe to może pozwolę ci
zatrzymać srebrne klucze, na nic mi one.
- Nie oddam ci ich-powiedziała pewnie
Lucy- to nie są zwyczajne klucze, to moi przyjaciele-dodała- nigdy nie pozwolę
ci ich skrzywdzić- po czym dodała pewnie – nigdy ci ich nie oddam.
- Hahaha to się jeszcze okaże- dodał z
wrednym uśmieszkiem- panienko nie wiesz jeszcze do czego jestem zdolny, kiedy
czegoś bardzo chce-powiedział z poważną miną, a Lucy aż zadrżała na te
słowa.Nim się obejrzała została mocno kopnięta z brzuch,aż uleciało z niej całe
powietrze.
- Zobaczymy jak wytrzymała jesteś, ja mam
mnóstwo czasu-powiedział niczym groźba- do tego jestem baardzo cierpliwy.
Lucy wreszcie udało się odzyskać oddech.
- Natsu…przyjaciele- wyszeptała cichutko.
Po czym skuliła się czekając na kolejny cios.
Natsu był coraz bardziej zdenerwowany, sam
nie wiedział co się z nim dzieje. Złość na mistrza Jose po prostu go
rozsadzała. Miał naprawdę złe przeczucia.
Po 2 dniach pogoda nareszcie zaczynała się
zmieniać. Deszcz przestał padać, a słońce wychodzić z pomiędzy chmur-oby to
dobrze wróżyło-pomyślał. W tym właśnie momencie Erza wyjęła plany położenia
mrocznej gildii i zaczęła coś na nich zaznaczać.
- Podzielimy się na 2 grupy: Nasu i Happy
wejdą tędy- pokazała na mapie wejście od tyłu- a Grey i ja tędy-powiedziała
pokazując głowne wejście- bez względu na kto ją znajdzie wraca do towarzyszy,
nie zaczyna samodzielnej walki z mistrzem Jose- w tym momencie spojrzała
poważnie na Natsu- tylko wszyscy razem mamy jakieś szanse na pokonanie
go-dodała- rozumiecie? – popatrzyła po twarzach reszty towarzyszy. Wszyscy
przytaknęli energicznie, nawet Natsu mimo,że w głowie już układał plan zemsty
za to co ten drań zrobić Lucy. Bardzo cenił pomoc przyjaciół,ale czuł,że musi
to załatwić sam.Tam podpowiadało mu serce, wbrew temu co mówiła intuicja.
Kiedy dotarli na miejsce po 3 dniach od
wyruszenia z gildii, tak jak ustalili wcześniej, rozdzielili się. Natsu wszedł
od tyłu do jakiejś piwnicy. W ciemnoci nic nie widział,więc rozpalił płomień.
- Natsu popatrz- głos Happiego zadrżał,gdy
zobaczył przyjaciółkę.
Chłopak natychmiast podbiegł do
dziewczyny. To co zobaczył było okropne.Widok ten przeraził go. Nie chciał
sobie nawet wyobrażać tego przez co przeszła. Zwykle czyste,wyczesane, złociste
włosy dziewczyny były przyklejone do jej twarzy od zaschniętej krwi i potu. Jej
ciało leżało skulone w pozycji embrionalnej.Urania były poszarpane, a pod nią
widoczna była kałuża krwi,potu i łez. Natsu momentalnie zrobiło się niedobrze-
co za zwierze jej to zrobiło-pomyślał. Nigdy do nikogo nie czuł takiej
nienawiści. Kucnął obok niej i jak najdelikatniej tylko potrafił ułożył ją na
plecach.
- Lucy- głos załamał mu się od nadmiaru
emocji. W tym momencie czuł czystą nienawiść i rządzę mordu dla osoby, która
tak ją potraktowała, ale także żal,litość i współczucie w stosunku do
przyjaciółki. Był zagubiony jak nigdy przedtem chciał jednocześnie ukarać tę
bestię, jak i wynieść dziewczynę, jak najszybciej na rękach do najbliższego
szpitala,by ktoś opatrzył jej rany.
- Lucy już dobrze…już tu jestem, otwórz
oczy- po chwili powtórzył- Lucy…spójrz na mnie… już wszytko w porządku.
- Lucy-spróbował ponownie- ktokolwiek ci
to zrobił,zapłaci za to, obiecuję-w tym momencie odważył się delikatnie
odgarnąć jej włosy z twarzy. Gdy ją dotknął jej ciało było zimne i bez życia.
Natsu przerażony tą myślą pochylił się nad nią, by sprawdzić, czy oddycha. To
czego się dowiedział wstrząsnęło nim do głębi. Dziewczyna leżąca obok niego
miała zamknięte oczy, a jej klatka piersiowa nie unosiła się w ogóle, nie
słyszał jej oddechu, bo już w ogóle nie oddychała. Ona nie żyje. Zrozumiał w
końcu. Ta wiadomość go powaliła. Opuścił głowę na jej klatkę piersiową.Zamknął
oczy i powoli zaczynała do niego docierać ta straszna prawda.Usłyszał obok
siebie jakieś kroki i dopiero po chwili jego mózg zarejestrował, że to Happy
cichutko szlochając i wołając imię przyjaciółki podszedł do niej i przytulił
się.
Czas tak jakby stanął w miejscu. Przez
głowę przelatywały mu tysiące wspomnień z udziałem dziewczyny.Ich wspólne
zlecenia, wygłupy. Nie potrafił sobie wyobrazić życia bez niej. Kiedyś drogą mu
przyjaciółką była Lisanna, gdy byli jeszcze dziećmi nawet obiecał jej,że w
przyszłości się pobiorą. ale potem dziewczyna zaginęła. Okazało się,że przez te
wszystkie lata była w Edolas. W międzyczasie jednak Natsu poznał Lucy i nim się
obejrzał stała się ona dla niego bardzo ważna.Zaczęli spędzać razem czas,
podróżować i bardzo szybko zostali najlepszymi przyjaciółmi-ale czy
tylko-odezwała się jego podświadomość. Po latach Lisanna odnalazła się i Natsu
bardzo to ucieszyło,ale nic nie było już tak jak dawniej. Pustkę w sercu po
Lisannie w całości wypełniła Lucy. Rzadko myślał o przyszłości, w takim
znaczeniu,że kiedyś zwiąże się z jakąś dziewczynę i założą rodzinę, ale nie
mógł zaprzeczyć,że kiedy już wyobrażał sobie siebie za parę lat to obok niego
stała właśnie Lucy uśmiechając się do niego promiennie.
- Już nigdy nie zobaczę jej uśmiechu….już
nigdy z nią nie porozmawiam…nie zjemy razem posiłku….nie wyruszymy razem na
misje….już nigdy nie będziemy razem trenować….już nigdy nie wywinę jej żadnego
numeru…. i nigdy..nigdy nie powiem jej,co tak naprawdę do niej czuje- natłok
tych wszystkich myśli sprawił,że po policzkach chłopaka zaczęły spływać gorące
łzy. Natsu rzadko płakał, w sumie to prawie nigdy, ale teraz ta bezsilność go
przytłoczyła. Był zły na samego siebie za to,że go przy niej nie było, za to,że
jej nie ochronił, za to,że nie zorientował się wcześniej,że została uprowadzona
i za to,że nie wyruszył natychmiast po dowiedzeniu się.Jak przez mgłę usłyszał
kroki za sobą.
- Fairytail spóźniliście
się…hahaha-okazało się,że była mniej wytrzymała niż przypuszczałem-znowu
przerwał rechocząc złowrogo-mam nadzieję,że ty wytrzymasz dłużej i przysporzysz
mi więcej zabawy.
Chłopak wstał wolno, otarł łzy wierzchem
dłoni i pomimo tego,że wciąż pojawiały się nowe, obrócił się na pięcie i
spojrzał na niego pewnie i złowrogo.
- Taak? Zobaczymy jak długo ty wytrzymasz,
zanim zrobię z ciebie miazgę- powiedział i tym samym rzucił się na największego
wroga w swoim życiu.
W międzyczasie Grey i Erza kończyli już w
sprzątnięciu reszty członków mrocznej gildii. Co prawda były to zwyczajne
płotki, nie tak jak dawni członkowie Phantom lord tacy jak Juvia, czy Gajeel,
ale za to było ich dużo. Pierwsza odezwała się Erza- myślisz,że Natsu już
znalazł Lucy?
- Znając jego to pewnie tak- odpowiedział
Grey.
- To dlaczego go tu jeszcze nie ma?
Przecież ustaliliśmy,że żadne z nas nie będzie w pojedynkę walczyć z mistrzem
Jose.
- A ty na serio myślałaś,że ten młotek cie
posłucha?- spytał z lekkim rozbawieniem Grey.
- Nie, a już zwłaszcza po tym w jakim
stanie musiał znaleźć Lucy-odpowiedziała dziewczyna. Przypomniała sobie jak
mistrz Jose kiedyś potraktował ją. Był zimny i bezwzględny. Erza ledwo uszła
wtedy z życiem. Nie chciała sobie nawet wyobrażać przez co zmuszona była
przejść jej przyjaciółka.
- Więc dołączmy do niego-zakomenderowała
Erza. Po czym razem ruszyli na górę.
Natsu był już zmęczony, pomimo tego,że
użył całych swoich sił na nic się to zdało.Jego wróg był silniejszy niż
przypuszczał. Czuł,że ta walka nie ma końca. Co udało mu się trafić, to rany
Jose same zaczynały się goić w zastraszającym tempie. Nim zdążył się obejrzeć
przybyli Erza i Grey. Szybko dołączyli do walki. Okazało się,że rany Jose goiły
się, dzięki zaklęciu, którego użył na nim jeden z magów. Był schowany, dlatego
Natsu go wcześniej nie zauważył. Jednak, gdy Grey to dostrzegł udało im się
pokonać wroga. Kiedy martwe ciało leżało na ziemi Natsu podszedł do niego i
zaczął go okładać pięściami. Dobrze wiedział,że to mu nic nie da.Nie zwróci to
życia jego towarzyszki.Nie ukoi bólu,który rozdzierał jego serce. Musiał jednak
pozbyć się jakoś tego nadmiaru złości i nienawiści.
- Natsu co Ty wyprawiasz? Przecież on już
nie żyje!!-krzyknęła Erza-uspokój się.
- Ona nie żyje- odpowiedział ledwie
słyszalnie szeptem chłopak-on ją zabił-teraz powiedział głośniej.
- Co?- odpowiedzieli w tym samym czasie
Erza i Grey.
Natychmiast podeszli do dziewczyny,a kiedy
zorientowali się,że chłopak mówi prawdę po policzkach Erzy pociekły łzy-
spóźniliśmy się-powiedziała płacząc. Grey spuścił głowę i nic nie powiedział,
usiadł obok ciała zmarłej przyjaciółki i złapał ją za rękę.
Natsu nie przestawał znęcać się nad ciałem
w którym nie było grama życia. W sumie to tę kupę kości, mięśni i krwi trudno
już było nazwać ciałem.
- Natsu wystarczy-powiedziała spokojnie
Erza i podeszła do chłopaka od tyłu, złamała go za rękę, która była już
wymierzona w cel.
- Natsu… wszyscy wiemy jak się czujesz-
powiedziała łkając.
- Wiecie jak się czuje?-powiedział
sarkastycznie chłopak- nie macie pojęcia, jak się czuje-dodał po chwili,
- Natsu…
- Ja ją kocham!!! wykrzyczał różowowłosy
chłopak-rozumiesz…kocham ją- w tym momencie nowa fala łez spłynęła z jego oczu.
- Natsu…-powiedziała Erza. próbowała go
przytulić,ale jej się wywinął, by podejść do ciała ukochanej.
Grey podniósł głowę, poczuł ruch,ale ni
był tego pewny. Szybko pochylił się nad ciałem przyjaciółki i zawołał!!!- ona
oddycha.
Nie umknęło to uwadze Natsu, który
przybiegł do nich i padł na kolana obok Lucy. Wziął ją delikatnie w ramiona i
płacząc powiedział cichutko-ty żyjesz-a kolejny łzy spływały po jego twarzy,po
czym spadały na twarz dziewczyny.
Lucy drgnęła lekko pod wpływem czegoś co
spadało na jej twarz. Nie zastanawiała się nad tym, co to jest. Wszystko ją
bolało, wszystkie kości i mięśnie.Była cała odrętwiała i nie mogła się
ruszyć.Potem jej mózg zaczął rejestrować coraz więcej. Słyszała jakieś
niewyraźne głosy. Wydawało jej się,że ktoś trzyma ją na kolanach. Jakieś silne
dłonie obejmowały ją czule, a potem usłyszała czyjś płacz. Nie mogła na
początku zarejestrować kogo był. Wydawało jej się,że to mężczyzna
płakał.Płacz-ta myśl uderzyła ją- aha rozumiem, czyli te krople spadające na
moją twarz to muszą być łzy, ale dlaczego ten ktoś płacze?-zamyśliła się.
Powoli z trudem otworzyła oczy i zobaczyła źródło łez. Chłopak trzymający ją w
ramionach był silny i dobrze zbudowany.Nie wyglądał jej na takiego, co często
płacze. Różowe włosy opadały mu na twarz i zakrywały jej połowę-różowe
włosy-pomyślała-gdzieś już je kiedyś widziałam,tylko gdzie?-zastanowiła się-
hm…kto ma różowe włosy i jest silny?- i już wiedziała.
- Natsu…-wyszeptała ledwo
słyszalnie-przyszedłeś po mnie-próbowała się uśmiechnąć,ale wyszedł jej tylko
jakiś grymas.
- Lucy…ty…naprawdę…mówił
szlochając-ty….naprawdę żyjesz….ta…tak się cieszę…Lucy- i przytulił ją mocno do
siebie,tak jakby nie widział jej przez lata.Dziewczyna objęła go delikatnie na
tyle na ile pozwalały jej resztki siły,a potem straciła przytomność.
Droga powrotna była równie długa, co
poprzednia. Mimo,że przestało padać, dzięki czemu warunki pogodowe znacznie się
poprawiły to w tym momencie każda sekunda była na wagę złota. Rany Lucy były
bardzo poważne, straciła mnóstwo krwi, dlatego wszyscy chcieli,żeby pani
Poluska ją zbadała. Przez całą drogę Natsu nie wypuszczał jej z objęć. Głaskał
po głowie i całował po włosach-wszystko będzie dobrze-powtarzał- już jestem
przy tobie, wszystko będzie dobrze. Nie przestawał dopóki nie wrócili do
Magnolii.
Minął tydzień od ich powrotu. Zaraz po
powrocie Poluska obłożyła rany dziewczyny i podała leki, który miały zmniejszyć
ból i przyspieszyć gojenie.
Przez cały ten czas Natsu nie odstępował
jej na krok. Spędzał przy niej całe dnie. Karmił za pomocą kroplówki,zmieniał
opatrunki, a także w nocy nad nią czuwał. Siadał przy jej łóżku, opierał głowę
o kołdrę i trzymaj ją za rękę. Mało sypiał i prawie w ogóle nie jadł. Po za
Happim nie wpuszczał również nikogo do jej mieszkania. Zdawał sobie sprawę z
tego,że to nie w porządku, że jej przyjaciele także się o nią martwią,ale nic
nie mógł na to poradzić. Od momentu w którym uświadomił sobie,że ją kocha nie
potrafił zostawić jej nawet na chwilę, a denerwowało go to,że za każdym razem,
gdy ktoś tu wchodził oferował,że weźmie za niego zmianę, bo on też musiał
odpocząć.
- Wziąć zmianę-prychnął-zupełnie jakbym tu
siedział na siłę.
Natsu chciał tam być, chciał być przy niej
w momencie w którym otworzy oczy. Chciał być pierwszą osobą jaką dziewczyna
zobaczy po przebudzeniu.
Był poranek, słońce już świeciło jasno na
niebie, a jego promienie słoneczne wpadały do pokoju dziewczyny.Czuła się
wypoczęta,ale odrętwiała, jakby nie ruszała się z miejsca przez wiele dni.
Otwarła oczy i napotkała czarne,ale czułe spojrzenie. Od razu zorientowała się
do kogo należy.
- Natsu-wyszeptała.
- Lucy..obudziłaś się-powiedział z wielką
ulgą w głosie,po czym dodał już normalnym tonem-ile można spać?
- Ile? Jak to?-zapytała autentycznie
ciekawa dziewczyna-jak długo spałam?
- Ponad tydzień-odpowiedział spokojnie.
- Co? Ponad tydzień? Ale dlaczego?
- Ehh…zacznijmy od początku..powiedz mi co
pamiętasz?
- Hm…-zastanowiła się przez
chwilę-pamiętam,że Phantom lord po mnie przyszli i próbowali mi odebrać klucze.
Nie chciałam im ich oddać, więc mnie porwali-zamyśliła się- a potem pamiętam
czyjś płacz i różowe włosy-nim zdążyła się zastanowić nad tym co mówi wypaliła.
Zarumieniła się, kiedy dotarło do niej to co powiedziała.
- Hm…Lucy..muszę ci coś powiedzieć-wyznał
chłopak i usiadł obok niej na łóżku. Miał tak poważny ton głosu i stanowcze
spojrzenie,że dziewczyna przestraszyła się.
- Natsu, czy coś się
stało?-zapytała-powiedz mi.
- Od czego by tu zacząć-westchnął, po czym
spojrzał jej głęboko w oczy- Lucy od kiedy tylko cie poznałem, stałaś się dla
mnie bardzo ważna. Do niedawna nie zdawałem sobie sprawy z tego jak bardzo-tu
przerwał na moment i spojrzał gdzieś w dal.
- Od kiedy cie poznałem, moje życie się
zmieniło..wiesz? Wspólnie wykonywaliśmy zlecenia, śmialiśmy się,żartowaliśmy.
Wiem,że nie raz doprowadzam cię do białej gorączki-uśmiechnął się
lekko-zwłaszcza,gdy wparowuje tu tak bez pytania.Po chwili jednak znowu zrobił
się poważny- ale tydzień temu omal cie nie straciłem-wyznał cicho- Pani Poluska
powiedziała,że niewiele brakowało-tu zatrzymał się na moment- jednak ta chwila
uświadomiła mi coś, co wiedziałem od dawna, czego nie chciałem do siebie
dopuścić oraz coś nad czym nie myślałem dużo- westchnął-przynajmniej do
teraz.Widzisz uczucie miłości jest mi trochę obce i kojarzy mi się jedynie z
bólem, nie mówię o więziach, które łączą mnie z przyjaciółmi,tylko o prawdziwym
uczucie,które pojawiło się we mnie 2 razy w życiu. Pierwszy raz to wtedy, gdy
byłem wychowywany przez ojca, w prawdzie nie był on człowiekiem,ale kochałem
go. Potem jednak zniknął, a ja czułem jedynie pustkę i cierpienie. A drugi raz
to uczucie pojawiło się, kiedy poznałem ciebie-spojrzał na nią- kocham cie
Lucy.
Lucy na początku nie wiedziała, co
powiedzieć. Szczerość Natsu trochę ją przytłoczyła. Zawsze czuła do niego coś
więcej. Martwiła się i troszczyła jak o całą resztę,ale dostrzegała pewne
zmiany. Kiedy Natsu był w niebezpieczeństwie jej serce ściskało się z
niepokoju. Również nie potrafiła opisać uczucia ulgi,kiedy wiedziała,że jest
bezpieczny.Na początku kochała go jak przyjaciela, ale potem uczucie to
ewoulowało w coś więcej, wcześniej niż się spostrzegła.Starała się nie
dopuszczać tego do siebie, bo wiedziała,że Natsu nie odwzajemnia jej uczuć,lecz
teraz on wyznał jej coś zupełnie odwrotnego, była tak bardzo szczęśliwa,że nie
sposób opisać tego słowami.
Spojrzała na niego i zobaczyła ta pewność
we wzroku.Zrozumiała,że on mówi całkowitą prawdę.
- Natsu.. ja też cię kocham..od zawsze-
powiedziała i uśmiechnęła się do niego z miłością.
To właśnie tego potrzebował.
Zapewnienia,że jego uczucia są odwzajemnione. Pochylił się nad nią i pocałował.
Mimo,że był to ich pierwszy pocałunek, przelali poprzez niego całe uczucie,
którym siebie darzą.Po czym Natsu zapytał
- Ale czegoś tutaj nie rozumiem-powiedział-przecież
ty nie oddychałaś, więc…więc jak?-zadał pytanie,które nurtowało go od jakiegoś
czasu.
- Widzisz…ano…przepraszam,że musieliście
się martwić-powiedziała z przepraszającym uśmiechem-ale użyłam zaklęcia,którego
kiedyś nauczyła mnie Wendy.Powiedziała,że jeśli go użyję to wprowadzę się w
stan podobny do śmierci-dodała- nie miałam wyjścia Natsu.Wiedziałam,że w innym
wypadku mistrz Jose, by nie przestał.Nagle złapała głośno powietrze jakby sobie
coś przypomniała
- Co się właściwie z nim stało?
- Nie żyje-odpowiedział lekko chłopak- w
sumie to nawet nie wiem czy można powiedzieć,że istnieje-spojrzał jej w oczy-
została z niego mokra plama i to dosłownie-po zobaczeniu miny dziewczyny dodał
usprawiedliwiająco- Lucy nie mogłem postąpić inaczej przerwał na chwile-po tym
co ci zrobił…przecież ja myślałem,że ty…-nie dokończył,bo dziewczyna ponownie
go pocałowała. Dobrze rozumiała jak musiał się czuć. Ona zawsze się tak czuła
widząc jak Natsu walczy,znała to uczucie lęku,strachu i troski.
- Wiem,ale – obdarowała go najpiękniejszym
uśmiechem-jak widzisz nic mi nie jest, jestem tutaj, a to wszystko to twoja
zasługa.
- Nasi przyjaciele chcieli cie
zobaczyć,kiedy się obudzisz-dodał niezbyt zadowolony.
- Domyślam się,ale później dodała z
chytrym uśmieszkiem i pocałowała go po raz kolejny,chłopak wdrapał się na łóżko
i tej nocy na pocałunkach się nie skończyło.
3 lata później
Był piękny,słoneczny dzień,jak zazwyczaj w
Magnolii. Szkoda był siedzieć w budynku, więc cała gildia wyszła do parku
nieopodal fairytail. Niektórzy śmiali się i pili, jak np: Cana i Macao i
Wakaba. Młode małżeństwa z dziećmi takie jak Erza i Jellal, Natsu z Lucy oraz
Bisca i Alzack urządzili sobie piknik. Dorośli rozmawiali,między sobą, a ich
dzieci bawiły się razem. Nagle ni stąd ni z owąd pojawiła się kula ognia.
– Nalu ile razy mam ci powtarzać,żebyś nie
ział ogniem bez potrzeby- upominała synka Lucy.
– Ale podobno tata zawsze tak
robi-odpowiedział z niewinnym uśmieszkiem chłopiec,jednak, gdy zobaczył
rozgniewaną miną mamy dodał-przepraszam mamusiu już nie będę. Kobieta spojrzała
na niego z politowaniem,ale uśmiechnęła się-dobrze-pogłaskała go po bląd
czuprynce i dodała- więc teraz możesz iść się bawić z Elzo, w sumie to czy nie
bawicie się w chowanego,a teraz to ty masz szukać?- przypomniała mu. Oczy
chłopca zrobiły się nagle duże i okrągłe,pełne zrozumienia-faktycznie-zawołał i
pobiegł w stronę drzew- tylko nie oddalajcie się na bardzo-zawołała, po czym
dołączyła do męża na kocu. Nastu leżał na kocu, opierał głowę o rękę i
przyglądał się córeczce, a ta uśmiechała się do niego delikatnie-uśmiech to ty
masz po mamusi-odrzekł odwzajemniając uśmiech dziewczynki. W tym momencie Lucy
usiadła obok nich i dodała, ale za to włoski masz po tatusiu- obdarzyła dziecko
równie pięknym uśmiechem i pocałowała lekko główkę dziewczynki. Natsu spojrzał
na żonę, po akcji ratunkowej i dojściu do zdrowia ukochanej wzięli szybki ślub,
zupełnie jak wcześniej Erza i Jellal tylko dużo bardziej hałaśliwy. Natsu nigdy
wcześniej nie był tak szczęśliwy. Nie sądził,że życie rodzinne może być takie
radosne i ciekawe.
Dziewczynka wzięła do rączki jeden z
kosmyków włosów mamy i pociągnęła lekko.
– Juka-upomniał ją lekko Natsu- nie
ciągnij mamy za włosy. Dziewczynka grzecznie upuściła rączkę,ale robiąc przy
tym mały grymas na twarzy. Natsu spojrzał w oczy tej pięknej blondynce, która
leżała obok niego i powiedział-ale za to oczka ma po tobie-spojrzał w oczy
córeczce i wrócił spojrzeniem do brązowych oczy żony- po czym dodał- nie tylko
kolor,ale jest w nich też ta sama troska o innych i radość.
– Hm…może masz racje-zastanowiła się,po
czym dodała z promiennym uśmiechem, który on tak uwielbiał- jak miałybyśmy być
nie szczęśliwe mając takiego męża i tatę, co nie Juka- puściła oczko do małej.
Ona zaś na potwierdzenie tych słów obdarowała tatusia najpiękniejszym ze swoich
uśmiechów. Po czym Lucy pochyliła się lekko i pocałowała męża w policzek.
Koniec :-D . Mam nadzieję,że opowiadanie
się Wam podoba. Przepraszam,że trochę zwlekałam z zakończeniem,ale chciałam to
jakoś ładnie dokończyć,a nie miałam pomysłu jak-aż do dzisiaj ;-) .Napiszcie mi
proszę w komentarzach o kim chcielibyście poczytać, kto wie może udałoby mi się
coś wymyślić ;-) . Pozdrawiam .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Hej, jeśli przeczytałeś/aś proszę zostaw po sobie jakiś znak. To nie potrwa długo, a dla mnie jest to dowód na to, że Ktoś tu zagląda :D