piątek, 2 września 2016

02-Porwanie (Nalu)

 Paring: NaLu      
 A&M: Fairy Tail


Natsu zerwał się szybko z łóżka. Był wczesny ranek, nie było już ciemno, ale chmury przykrywające niebo zwiastowało deszcz albo nawet burzę.
- Happy- zawołał Natsu- mam, wymyśliłem świetny pomysł na trening.
Wrzaski przyjaciela obudziły kota,który nie był zadowolony,że ktoś budzi go o tak nieludzkiej porze.
- A od kiedy ty myślisz?- zapytał Happy z sarkazmem w głosie.
- Bardzo śmieszne- skwitował chłopak,po czym kontynuował- przyśnił mi się genialny sposób na trening. W ten sposób pokonam Greya- powiedział podekscytowany.
- Niby jak?
- Wszystko ci wyjaśnie, ale później. Do zrealizowania tego pomysłu potrzebuje Lucy i jej gwiezdnych duchów.
- Natsu, ale o tak wczesnej porze Lucy na pewno jeszcze śpi. Nie dość,że nas nie wpuści to jeszcze się wkurzy. A ja nie mam ochoty z rana oglądać wściekłej Lucy.
- No masz racje, pewnie śpi- po krótkim zastanowieniu dodał z szerokim uśmiechem na twarzy- więc wejdziemy oknem lub przez komin jak zawsze.
Wybiegli szybko i popędzili w stronę mieszkania ich przyjaciółki. Po paru minutach zaczęło delikatnie kropić, co nie zwiastowało dobrze, gdyż w Magnolii zawsze było słonecznie, a ranki takie jak te kończyły się zazwyczaj ulewą trwającą parę dni. Kiedy dotarli do mieszkania blondynki nie trudzili się z pukaniem do drzwi. Szybko wskoczyli przez otwarte okno. To co zobaczyli całkowicie ich zaskoczyło. W domu ich przyjaciółki widoczne były ślady walki. Łóżko,które z reguły było starannie pościelone, teraz było rozkopane, a pościel zwisała na podłogę. Mały stolik stojący zazwyczaj na środku pokoju był wywrócony do góry nogami, a obok leżały krzesła. Całe mieszkanie wyglądało tak, jakby przeszedł tamtędy huragan. Powiedzieć,że panował tam bałagan nawet większy od tego w domu Natsu byłoby niedopowiedzeniem roku.
- Lucy- zawołał chłopak- jesteś tutaj?
- Natsu popatrz- powiedział Happy i pokazał na jeden z kluczy, który leżał obok biurka dziewczyny.
- To klucz Plue- powiedział chłopak biorąc go do ręki, miał strach w oczach.
Oboje bardzo dobrze wiedzieli,że Lucy bardzo dbała o swoje klucze i praktycznie nigdy się z nimi nie rozstawała. To,że jeden z kluczy leżał samotnie przy biurku bardzo źle wróżyło.
- Happy musimy natychmiast powiadomić o tym reszte
- Aye sir- zawołał Happy.
- ….Lucy- wymruczał pod nosem imię przyjaciółki i wybiegł z jej mieszkania.
Po paru minutach byli już w gildii. Powiedzieli reszcie o tym, co zastali w mieszkaniu dziewczyny oraz o fakcie,że jej tam nie znaleźli. Udało im się dotrzeć do fairytail zanim się rozpadało.
- Cooo?- krzyczał mistrz- jak to ktoś porwał naszą Lucy?
- Kiedy dotarliśmy tam z Happym już jej nie było, znalazłem tylko to- chłopak pokazał klucz, który trzymał w ręce.
- Tak to faktycznie bardzo dziwne- zastanowił się mistrz- Lucy nigdy nie zostawiłaby żadnego ze swoich kluczy bez opieki- w zamyśleniu potarł brodę.
- Ale po co ktoś miałby to robić?- spytał Grey.
- Dla złotych kluczy- powiedziała zdyszana Yukina, która właśnie wbiegła do gildii.- Phantom lord ponownie chce zdobyć nasze klucze- upadła na ziemię i rozpłakała się- wiem to ponieważ wczoraj zabrali moje klucze.
- Tego nie wiem, nie powiedzieli- płakała dalej- powiedzieli,że mam zerwać kontrakt ze swoimi duchami,ale w tym momencie pojawili się Sting i Rogue. Lucy była sama, więc ją porwali. Założę się,że będą próbowali zmusić ją do zerwania kontraktów.
- Nie pozwolę na to- wypalił Natsu i już był gotowy, by stoczyć pojedynek.
- Jak myślisz dokąd mogli ją zabrać?- zapytała Erza.
- Nie mam pojęcia…przykro mi- odpowiedziała dziewczyna ocierając łzy.
W tym właśnie momencie do gildii wszedł kurier i zawołał-przesyłka dla Mistrza Makarova- przeczytał.
- Tak to ja- odezwał się mistrz i podszedł do młodego chłopaka trzymającego list.
- Już wiem, gdzie jest Lucy- powiedział po chwili grobowym tonem- w gildii Phantom lord  mistrza Jose.
- Co? Nie sądziłam,że odważy się po raz kolejny zadrzeć z fairytail-powiedziała Erza- przecież ostatnie porwanie Lucy nie skończyło się dla nich najlepiej.
- Już się napaliłem- zawołał Natsu i już chciał wybiec w gildii, kiedy nagle zatrzymała go Erza trzymając za rękaw-Natsu wszyscy czują to samo co ty,ale na taką pogodę wyprawa do gildii mistrza Jose jest wręcz śmiertelnie niebezpieczna.Właściwie jedynym sposobem, by się tam dostać jest wynajęcie bryczki, a i tak podróż w takich warunkach zajmie nam co najmniej tydzień- Erza przygryzła wargę. Ona także martwiła się o przyjaciółkę. Dobrze wiedziała jak mroczne gildie są niebezpieczne.
- Po za tym Natsu… twoja choroba lokomocyjna- przypomniał Happy.
- Wendy wyruszyła na misje, więc nie będzie mogła użyć na tobie zaklęcia toroi- dopowiedział Grey.
- A co mnie obchodzi choroba lokomocyjna?!!!- wrzasnął chłopak- Lucy jest w niebezpieczeństwie!!
Po jakiej godzinie wyruszyli. W skład ich drużyny wchodzili: Natsu i Happy, Grey i Erza. To właśnie oni byli najbliższymi przyjaciółki uprowadzonej. Nic, więc dziwnego,że cała czwórka ruszyła jej z pomocą. Najbardziej zamartwiał się Natsu, ukrywał to pod maską złości, ale on najlepiej wiedział do czego zdolni są Phantom lord, a już zwłaszcza jej mistrz. Przy ostatnim starciu gildii miał okazję walczyć z nim i zdążył się już zorientować jakim człowiekiem jest Jose- kompletnie pochłoniętym przez ciemność. Ostatnio prawie zabił Erzę, a i Natsu wyszedł z tego ledwo żywy i to tylko dlatego,że Makarov pojawił się w odpowiedniej chwili i użył jednego z 3 najpotężniejszych zaklęć fairytail- Prawo Wróżki.
Droga dłużyła się chłopakowi strasznie, nie czuł się za dobrze- jak zawsze w podróży, ale teraz w ogóle mu to nie przeszkadzało. Co prawda burza wcale nie pomagała im,wręcz przeciwnie. Błyskawice widoczne na niebie potęgowały nastrój grozy, a pioruny kilka razy nawet uderzyły w pobliskie drzewa.Chłopak usiadł na podłodze i zamknął oczy. Przypomniał sobie chwile spędzone z przyjaciółką. Ich wspólne misje, treningi, to jak zawsze się do niej z Happym „włamywał”. Przypomniał sobie jest beztroski śmiech, uwielbiał patrzeć na jej uśmiech. Był taki pełen życia i radości. Od kiedy Natsu poznał Lucy jego życie w pewien sposób zaczęło się na nowo. Teraz prawie każdą chwilę spędzał z dziewczyną. Lubił jej towarzystwo. Prawdą było,że często się na niego gniewała- ale nie bez powodu- pomyślał. Po za tym Lucy była też bardzo troskliwa w stosunku do niego, w sumie to jako jedna z niewielu potrafiła pokazać mu,że się o niego martwi, choćby go przytulając. Z początku dziwnie się z tym czuł, bo po odejściu Lisanny nikt tego nie robił. Ale potem przyzwyczaił się do tego i nawet polubił to uczucie ciepła które rozlewało się po całym jego ciele w trakcie trwania takiego właśnie uścisku. Zarumienił się lekko na to wspomnienie.
- Lucy…. na pewno cie uratuje, trzymaj się- wyszeptał cicho obietnice.
Lucy obudziła się cała obolała i niesamowicie zmęczona- dziwne-pomyślała- przecież z misji wróciłam już parę dni temu, zdążyła trochę odpocząć- po chwili otworzyła oczy i uświadomiła sobie,że już nie jest w swoim pokoju,a także nie leży w swoim wygodnym łóżku, ale na jakiejś zimnej i twardej posadce. Miała ręce związane z tyłu na plecach jakąś grubą liną, tak samo jak kostki. Spojrzała w górę i spotkała się z zimnym, twardym i bezwzględnym spojrzeniem.
- O, widzę,że śpiąca królewna radziła się obudzić-powiedział z szyderczym uśmiechem na twarzy.
- Gdzie ja jestem?- spojrzała na niego twardo- czego chcesz?
- Uuu.. widzę,że ktoś ma naprawdę słabą pamięć- powiedział ze złośliwym błyskiem w oku- chociaż-po chwili zastanowienia dodał- może to skutki uboczne środku usypiającego- zakończył wypowiedź przerażającym śmiechem. Lucy cała zadrżała- klucze- wyszeptała cicho.
- O widzę,że pamięć powoli ci wraca- śmiał się dalej- tak chodzi mi o twoje klucze,masz rozwiązać kontrakty ze swoimi duchami. Jeśli będziesz grzeczna i zrobisz to, co ci każe to może pozwolę ci zatrzymać srebrne klucze, na nic mi one.
- Nie oddam ci ich-powiedziała pewnie Lucy- to nie są zwyczajne klucze, to moi przyjaciele-dodała- nigdy nie pozwolę ci ich skrzywdzić- po czym dodała pewnie – nigdy ci ich nie oddam.
- Hahaha to się jeszcze okaże- dodał z wrednym uśmieszkiem- panienko nie wiesz jeszcze do czego jestem zdolny, kiedy czegoś bardzo chce-powiedział z poważną miną, a Lucy aż zadrżała na te słowa.Nim się obejrzała została mocno kopnięta z brzuch,aż uleciało z niej całe powietrze.
- Zobaczymy jak wytrzymała jesteś, ja mam mnóstwo czasu-powiedział niczym groźba- do tego jestem baardzo cierpliwy.
Lucy wreszcie udało się odzyskać oddech.
- Natsu…przyjaciele- wyszeptała cichutko. Po czym skuliła się czekając na kolejny cios.
Natsu był coraz bardziej zdenerwowany, sam nie wiedział co się z nim dzieje. Złość na mistrza Jose po prostu go rozsadzała. Miał naprawdę złe przeczucia.
Po 2 dniach pogoda nareszcie zaczynała się zmieniać. Deszcz przestał padać, a słońce wychodzić z pomiędzy chmur-oby to dobrze wróżyło-pomyślał. W tym właśnie momencie Erza wyjęła plany położenia mrocznej gildii i zaczęła coś na nich zaznaczać.
- Podzielimy się na 2 grupy: Nasu i Happy wejdą tędy- pokazała na mapie wejście od tyłu- a Grey i ja tędy-powiedziała pokazując głowne wejście- bez względu na kto ją znajdzie wraca do towarzyszy, nie zaczyna samodzielnej walki z mistrzem Jose- w tym momencie spojrzała poważnie na Natsu- tylko wszyscy razem mamy jakieś szanse na pokonanie go-dodała- rozumiecie? – popatrzyła po twarzach reszty towarzyszy. Wszyscy przytaknęli energicznie, nawet Natsu mimo,że w głowie już układał plan zemsty za to co ten drań zrobić Lucy. Bardzo cenił pomoc przyjaciół,ale czuł,że musi to załatwić sam.Tam podpowiadało mu serce, wbrew temu co mówiła intuicja.
Kiedy dotarli na miejsce po 3 dniach od wyruszenia z gildii, tak jak ustalili wcześniej, rozdzielili się. Natsu wszedł od tyłu do jakiejś piwnicy. W ciemnoci nic nie widział,więc rozpalił płomień.
- Natsu popatrz- głos Happiego zadrżał,gdy zobaczył przyjaciółkę.
Chłopak natychmiast podbiegł do dziewczyny. To co zobaczył było okropne.Widok ten przeraził go. Nie chciał sobie nawet wyobrażać tego przez co przeszła. Zwykle czyste,wyczesane, złociste włosy dziewczyny były przyklejone do jej twarzy od zaschniętej krwi i potu. Jej ciało leżało skulone w pozycji embrionalnej.Urania były poszarpane, a pod nią widoczna była kałuża krwi,potu i łez. Natsu momentalnie zrobiło się niedobrze- co za zwierze jej to zrobiło-pomyślał. Nigdy do nikogo nie czuł takiej nienawiści. Kucnął obok niej i jak najdelikatniej tylko potrafił ułożył ją na plecach.
- Lucy- głos załamał mu się od nadmiaru emocji. W tym momencie czuł czystą nienawiść i rządzę mordu dla osoby, która tak ją potraktowała, ale także żal,litość i współczucie w stosunku do przyjaciółki. Był zagubiony jak nigdy przedtem chciał jednocześnie ukarać tę bestię, jak i wynieść dziewczynę, jak najszybciej na rękach do najbliższego szpitala,by ktoś opatrzył jej rany.
- Lucy już dobrze…już tu jestem, otwórz oczy- po chwili powtórzył- Lucy…spójrz na mnie… już wszytko w porządku.
- Lucy-spróbował ponownie- ktokolwiek ci to zrobił,zapłaci za to, obiecuję-w tym momencie odważył się delikatnie odgarnąć jej włosy z twarzy. Gdy ją dotknął jej ciało było zimne i bez życia. Natsu przerażony tą myślą pochylił się nad nią, by sprawdzić, czy oddycha. To czego się dowiedział wstrząsnęło nim do głębi. Dziewczyna leżąca obok niego miała zamknięte oczy, a jej klatka piersiowa nie unosiła się w ogóle, nie słyszał jej oddechu, bo już w ogóle nie oddychała. Ona nie żyje. Zrozumiał w końcu. Ta wiadomość go powaliła. Opuścił głowę na jej klatkę piersiową.Zamknął oczy i powoli zaczynała do niego docierać ta straszna prawda.Usłyszał obok siebie jakieś kroki i dopiero po chwili jego mózg zarejestrował, że to Happy cichutko szlochając i wołając imię przyjaciółki podszedł do niej i przytulił się.
Czas tak jakby stanął w miejscu. Przez głowę przelatywały mu tysiące wspomnień z udziałem dziewczyny.Ich wspólne zlecenia, wygłupy. Nie potrafił sobie wyobrazić życia bez niej. Kiedyś drogą mu przyjaciółką była Lisanna, gdy byli jeszcze dziećmi nawet obiecał jej,że w przyszłości się pobiorą. ale potem dziewczyna zaginęła. Okazało się,że przez te wszystkie lata była w Edolas. W międzyczasie jednak Natsu poznał Lucy i nim się obejrzał stała się ona dla niego bardzo ważna.Zaczęli spędzać razem czas, podróżować i bardzo szybko zostali najlepszymi przyjaciółmi-ale czy tylko-odezwała się jego podświadomość. Po latach Lisanna odnalazła się i Natsu bardzo to ucieszyło,ale nic nie było już tak jak dawniej. Pustkę w sercu po Lisannie w całości wypełniła Lucy. Rzadko myślał o przyszłości, w takim znaczeniu,że kiedyś zwiąże się z jakąś dziewczynę i założą rodzinę, ale nie mógł zaprzeczyć,że kiedy już wyobrażał sobie siebie za parę lat to obok niego stała właśnie Lucy uśmiechając się do niego promiennie.
- Już nigdy nie zobaczę jej uśmiechu….już nigdy z nią nie porozmawiam…nie zjemy razem posiłku….nie wyruszymy razem na misje….już nigdy nie będziemy razem trenować….już nigdy nie wywinę jej żadnego numeru…. i nigdy..nigdy nie powiem jej,co tak naprawdę do niej czuje- natłok tych wszystkich myśli sprawił,że po policzkach chłopaka zaczęły spływać gorące łzy. Natsu rzadko płakał, w sumie to prawie nigdy, ale teraz ta bezsilność go przytłoczyła. Był zły na samego siebie za to,że go przy niej nie było, za to,że jej nie ochronił, za to,że nie zorientował się wcześniej,że została uprowadzona i za to,że nie wyruszył natychmiast po dowiedzeniu się.Jak przez mgłę usłyszał kroki za sobą.
- Fairytail spóźniliście się…hahaha-okazało się,że była mniej wytrzymała niż przypuszczałem-znowu przerwał rechocząc złowrogo-mam nadzieję,że ty wytrzymasz dłużej i przysporzysz mi więcej zabawy.
Chłopak wstał wolno, otarł łzy wierzchem dłoni i pomimo tego,że wciąż pojawiały się nowe, obrócił się na pięcie i spojrzał na niego pewnie i złowrogo.
- Taak? Zobaczymy jak długo ty wytrzymasz, zanim zrobię z ciebie miazgę- powiedział i tym samym rzucił się na największego wroga w swoim życiu.
W międzyczasie Grey i Erza kończyli już w sprzątnięciu reszty członków mrocznej gildii. Co prawda były to zwyczajne płotki, nie tak jak dawni członkowie Phantom lord tacy jak Juvia, czy Gajeel, ale za to było ich dużo. Pierwsza odezwała się Erza- myślisz,że Natsu już znalazł Lucy?
- Znając jego to pewnie tak- odpowiedział Grey.
- To dlaczego go tu jeszcze nie ma? Przecież ustaliliśmy,że żadne z nas nie będzie w pojedynkę walczyć z mistrzem Jose.
- A ty na serio myślałaś,że ten młotek cie posłucha?- spytał z lekkim rozbawieniem Grey.
- Nie, a już zwłaszcza po tym w jakim stanie musiał znaleźć Lucy-odpowiedziała dziewczyna. Przypomniała sobie jak mistrz Jose kiedyś potraktował ją. Był zimny i bezwzględny. Erza ledwo uszła wtedy z życiem. Nie chciała sobie nawet wyobrażać przez co zmuszona była przejść jej przyjaciółka.
- Więc dołączmy do niego-zakomenderowała Erza. Po czym razem ruszyli na górę.
Natsu był już zmęczony, pomimo tego,że użył całych swoich sił na nic się to zdało.Jego wróg był silniejszy niż przypuszczał. Czuł,że ta walka nie ma końca. Co udało mu się trafić, to rany Jose same zaczynały się goić w zastraszającym tempie. Nim zdążył się obejrzeć przybyli Erza i Grey. Szybko dołączyli do walki. Okazało się,że rany Jose goiły się, dzięki zaklęciu, którego użył na nim jeden z magów. Był schowany, dlatego Natsu go wcześniej nie zauważył. Jednak, gdy Grey to dostrzegł udało im się pokonać wroga. Kiedy martwe ciało leżało na ziemi Natsu podszedł do niego i zaczął go okładać pięściami. Dobrze wiedział,że to mu nic nie da.Nie zwróci to życia jego towarzyszki.Nie ukoi bólu,który rozdzierał jego serce. Musiał jednak pozbyć się jakoś tego nadmiaru złości i nienawiści.
- Natsu co Ty wyprawiasz? Przecież on już nie żyje!!-krzyknęła Erza-uspokój się.
- Ona nie żyje- odpowiedział ledwie słyszalnie szeptem chłopak-on ją zabił-teraz powiedział głośniej.
- Co?- odpowiedzieli w tym samym czasie Erza i Grey.
Natychmiast podeszli do dziewczyny,a kiedy zorientowali się,że chłopak mówi prawdę po policzkach Erzy pociekły łzy- spóźniliśmy się-powiedziała płacząc. Grey spuścił głowę i nic nie powiedział, usiadł obok ciała zmarłej przyjaciółki i złapał ją za rękę.
Natsu nie przestawał znęcać się nad ciałem w którym nie było grama życia. W sumie to tę kupę kości, mięśni i krwi trudno już było nazwać ciałem.
- Natsu wystarczy-powiedziała spokojnie Erza i podeszła do chłopaka od tyłu, złamała go za rękę, która była już wymierzona w cel.
- Natsu… wszyscy wiemy jak się czujesz- powiedziała łkając.
- Wiecie jak się czuje?-powiedział sarkastycznie chłopak- nie macie pojęcia, jak się czuje-dodał po chwili,
- Natsu…
- Ja ją kocham!!! wykrzyczał różowowłosy chłopak-rozumiesz…kocham ją- w tym momencie nowa fala łez spłynęła z jego oczu.
- Natsu…-powiedziała Erza. próbowała go przytulić,ale jej się wywinął, by podejść do ciała ukochanej.
Grey podniósł głowę, poczuł ruch,ale ni był tego pewny. Szybko pochylił się nad ciałem przyjaciółki i zawołał!!!- ona oddycha.
Nie umknęło to uwadze Natsu, który przybiegł do nich i padł na kolana obok Lucy. Wziął ją delikatnie w ramiona i płacząc powiedział cichutko-ty żyjesz-a kolejny łzy spływały po jego twarzy,po czym spadały na twarz dziewczyny.
Lucy drgnęła lekko pod wpływem czegoś co spadało na jej twarz. Nie zastanawiała się nad tym, co to jest. Wszystko ją bolało, wszystkie kości i mięśnie.Była cała odrętwiała i nie mogła się ruszyć.Potem jej mózg zaczął rejestrować coraz więcej. Słyszała jakieś niewyraźne głosy. Wydawało jej się,że ktoś trzyma ją na kolanach. Jakieś silne dłonie obejmowały ją czule, a potem usłyszała czyjś płacz. Nie mogła na początku zarejestrować kogo był. Wydawało jej się,że to mężczyzna płakał.Płacz-ta myśl uderzyła ją- aha rozumiem, czyli te krople spadające na moją twarz to muszą być łzy, ale dlaczego ten ktoś płacze?-zamyśliła się. Powoli z trudem otworzyła oczy i zobaczyła źródło łez. Chłopak trzymający ją w ramionach był silny i dobrze zbudowany.Nie wyglądał jej na takiego, co często płacze. Różowe włosy opadały mu na twarz i zakrywały jej połowę-różowe włosy-pomyślała-gdzieś już je kiedyś widziałam,tylko gdzie?-zastanowiła się- hm…kto ma różowe włosy i jest silny?- i już wiedziała.
- Natsu…-wyszeptała ledwo słyszalnie-przyszedłeś po mnie-próbowała się uśmiechnąć,ale wyszedł jej tylko jakiś grymas.
- Lucy…ty…naprawdę…mówił szlochając-ty….naprawdę żyjesz….ta…tak się cieszę…Lucy- i przytulił ją mocno do siebie,tak jakby nie widział jej przez lata.Dziewczyna objęła go delikatnie na tyle na ile pozwalały jej resztki siły,a potem straciła przytomność.
Droga powrotna była równie długa, co poprzednia. Mimo,że przestało padać, dzięki czemu warunki pogodowe znacznie się poprawiły to w tym momencie każda sekunda była na wagę złota. Rany Lucy były bardzo poważne, straciła mnóstwo krwi, dlatego wszyscy chcieli,żeby pani Poluska ją zbadała. Przez całą drogę Natsu nie wypuszczał jej z objęć. Głaskał po głowie i całował po włosach-wszystko będzie dobrze-powtarzał- już jestem przy tobie, wszystko będzie dobrze. Nie przestawał dopóki nie wrócili do Magnolii.
Minął tydzień od ich powrotu. Zaraz po powrocie Poluska obłożyła rany dziewczyny i podała leki, który miały zmniejszyć ból i przyspieszyć gojenie.
Przez cały ten czas Natsu nie odstępował jej na krok. Spędzał przy niej całe dnie. Karmił za pomocą kroplówki,zmieniał opatrunki, a także w nocy nad nią czuwał. Siadał przy jej łóżku, opierał głowę o kołdrę i trzymaj ją za rękę. Mało sypiał i prawie w ogóle nie jadł. Po za Happim nie wpuszczał również nikogo do jej mieszkania. Zdawał sobie sprawę z tego,że to nie w porządku, że jej przyjaciele także się o nią martwią,ale nic nie mógł na to poradzić. Od momentu w którym uświadomił sobie,że ją kocha nie potrafił zostawić jej nawet na chwilę, a denerwowało go to,że za każdym razem, gdy ktoś tu wchodził oferował,że weźmie za niego zmianę, bo on też musiał odpocząć.
- Wziąć zmianę-prychnął-zupełnie jakbym tu siedział na siłę.
Natsu chciał tam być, chciał być przy niej w momencie w którym otworzy oczy. Chciał być pierwszą osobą jaką dziewczyna zobaczy po przebudzeniu.
Był poranek, słońce już świeciło jasno na niebie, a jego promienie słoneczne wpadały do pokoju dziewczyny.Czuła się wypoczęta,ale odrętwiała, jakby nie ruszała się z miejsca przez wiele dni. Otwarła oczy i napotkała czarne,ale czułe spojrzenie. Od razu zorientowała się do kogo należy.
- Natsu-wyszeptała.
- Lucy..obudziłaś się-powiedział z wielką ulgą w głosie,po czym dodał już normalnym tonem-ile można spać?
- Ile? Jak to?-zapytała autentycznie ciekawa dziewczyna-jak długo spałam?
- Ponad tydzień-odpowiedział spokojnie.
- Co? Ponad tydzień? Ale dlaczego?
- Ehh…zacznijmy od początku..powiedz mi co pamiętasz?
- Hm…-zastanowiła się przez chwilę-pamiętam,że Phantom lord po mnie przyszli i próbowali mi odebrać klucze. Nie chciałam im ich oddać, więc mnie porwali-zamyśliła się- a potem pamiętam czyjś płacz i różowe włosy-nim zdążyła się zastanowić nad tym co mówi wypaliła. Zarumieniła się, kiedy dotarło do niej to co powiedziała.
- Hm…Lucy..muszę ci coś powiedzieć-wyznał chłopak i usiadł obok niej na łóżku. Miał tak poważny ton głosu i stanowcze spojrzenie,że dziewczyna przestraszyła się.
- Natsu, czy coś się stało?-zapytała-powiedz mi.
- Od czego by tu zacząć-westchnął, po czym spojrzał jej głęboko w oczy- Lucy od kiedy tylko cie poznałem, stałaś się dla mnie bardzo ważna. Do niedawna nie zdawałem sobie sprawy z tego jak bardzo-tu przerwał na moment i spojrzał gdzieś w dal.
- Od kiedy cie poznałem, moje życie się zmieniło..wiesz? Wspólnie wykonywaliśmy zlecenia, śmialiśmy się,żartowaliśmy. Wiem,że nie raz doprowadzam cię do białej gorączki-uśmiechnął się lekko-zwłaszcza,gdy wparowuje tu tak bez pytania.Po chwili jednak znowu zrobił się poważny- ale tydzień temu omal cie nie straciłem-wyznał cicho- Pani Poluska powiedziała,że niewiele brakowało-tu zatrzymał się na moment- jednak ta chwila uświadomiła mi coś, co wiedziałem od dawna, czego nie chciałem do siebie dopuścić oraz coś nad czym nie myślałem dużo- westchnął-przynajmniej do teraz.Widzisz uczucie miłości jest mi trochę obce i kojarzy mi się jedynie z bólem, nie mówię o więziach, które łączą mnie z przyjaciółmi,tylko o prawdziwym uczucie,które pojawiło się we mnie 2 razy w życiu. Pierwszy raz to wtedy, gdy byłem wychowywany przez ojca, w prawdzie nie był on człowiekiem,ale kochałem go. Potem jednak zniknął, a ja czułem jedynie pustkę i cierpienie. A drugi raz to uczucie pojawiło się, kiedy poznałem ciebie-spojrzał na nią- kocham cie Lucy.
Lucy na początku nie wiedziała, co powiedzieć. Szczerość Natsu trochę ją przytłoczyła. Zawsze czuła do niego coś więcej. Martwiła się i troszczyła jak o całą resztę,ale dostrzegała pewne zmiany. Kiedy Natsu był w niebezpieczeństwie jej serce ściskało się z niepokoju. Również nie potrafiła opisać uczucia ulgi,kiedy wiedziała,że jest bezpieczny.Na początku kochała go jak przyjaciela, ale potem uczucie to ewoulowało w coś więcej, wcześniej niż się spostrzegła.Starała się nie dopuszczać tego do siebie, bo wiedziała,że Natsu nie odwzajemnia jej uczuć,lecz teraz on wyznał jej coś zupełnie odwrotnego, była tak bardzo szczęśliwa,że nie sposób opisać tego słowami.
Spojrzała na niego i zobaczyła ta pewność we wzroku.Zrozumiała,że on mówi całkowitą prawdę.
- Natsu.. ja też cię kocham..od zawsze- powiedziała i uśmiechnęła się do niego z miłością.
To właśnie tego potrzebował. Zapewnienia,że jego uczucia są odwzajemnione. Pochylił się nad nią i pocałował. Mimo,że był to ich pierwszy pocałunek, przelali poprzez niego całe uczucie, którym siebie darzą.Po czym Natsu zapytał
- Ale czegoś tutaj nie rozumiem-powiedział-przecież ty nie oddychałaś, więc…więc jak?-zadał pytanie,które nurtowało go od jakiegoś czasu.
- Widzisz…ano…przepraszam,że musieliście się martwić-powiedziała z przepraszającym uśmiechem-ale użyłam zaklęcia,którego kiedyś nauczyła mnie Wendy.Powiedziała,że jeśli go użyję to wprowadzę się w stan podobny do śmierci-dodała- nie miałam wyjścia Natsu.Wiedziałam,że w innym wypadku mistrz Jose, by nie przestał.Nagle złapała głośno powietrze jakby sobie coś przypomniała
- Co się właściwie z nim stało?
- Nie żyje-odpowiedział lekko chłopak- w sumie to nawet nie wiem czy można powiedzieć,że istnieje-spojrzał jej w oczy- została z niego mokra plama i to dosłownie-po zobaczeniu miny dziewczyny dodał usprawiedliwiająco- Lucy nie mogłem postąpić inaczej przerwał na chwile-po tym co ci zrobił…przecież ja myślałem,że ty…-nie dokończył,bo dziewczyna ponownie go pocałowała. Dobrze rozumiała jak musiał się czuć. Ona zawsze się tak czuła widząc jak Natsu walczy,znała to uczucie lęku,strachu i troski.
- Wiem,ale – obdarowała go najpiękniejszym uśmiechem-jak widzisz nic mi nie jest, jestem tutaj, a to wszystko to twoja zasługa.
- Nasi przyjaciele chcieli cie zobaczyć,kiedy się obudzisz-dodał niezbyt zadowolony.
- Domyślam się,ale później dodała z chytrym uśmieszkiem i pocałowała go po raz kolejny,chłopak wdrapał się na łóżko i tej nocy na pocałunkach się nie skończyło.
3 lata później
Był piękny,słoneczny dzień,jak zazwyczaj w Magnolii. Szkoda był siedzieć w budynku, więc cała gildia wyszła do parku nieopodal fairytail. Niektórzy śmiali się i pili, jak np: Cana i Macao i Wakaba. Młode małżeństwa z dziećmi takie jak Erza i Jellal, Natsu z Lucy oraz Bisca i Alzack urządzili sobie piknik. Dorośli rozmawiali,między sobą, a ich dzieci bawiły się razem. Nagle ni stąd ni z owąd pojawiła się kula ognia.
– Nalu ile razy mam ci powtarzać,żebyś nie ział ogniem bez potrzeby- upominała synka Lucy.
– Ale podobno tata zawsze tak robi-odpowiedział z niewinnym uśmieszkiem chłopiec,jednak, gdy zobaczył rozgniewaną miną mamy dodał-przepraszam mamusiu już nie będę. Kobieta spojrzała na niego z politowaniem,ale uśmiechnęła się-dobrze-pogłaskała go po bląd czuprynce i dodała- więc teraz możesz iść się bawić z Elzo, w sumie to czy nie bawicie się w chowanego,a teraz to ty masz szukać?- przypomniała mu. Oczy chłopca zrobiły się nagle duże i okrągłe,pełne zrozumienia-faktycznie-zawołał i pobiegł w stronę drzew- tylko nie oddalajcie się na bardzo-zawołała, po czym dołączyła do męża na kocu. Nastu leżał na kocu, opierał głowę o rękę i przyglądał się córeczce, a ta uśmiechała się do niego delikatnie-uśmiech to ty masz po mamusi-odrzekł odwzajemniając uśmiech dziewczynki. W tym momencie Lucy usiadła obok nich i dodała, ale za to włoski masz po tatusiu- obdarzyła dziecko równie pięknym uśmiechem i pocałowała lekko główkę dziewczynki. Natsu spojrzał na żonę, po akcji ratunkowej i dojściu do zdrowia ukochanej wzięli szybki ślub, zupełnie jak wcześniej Erza i Jellal tylko dużo bardziej hałaśliwy. Natsu nigdy wcześniej nie był tak szczęśliwy. Nie sądził,że życie rodzinne może być takie radosne i ciekawe.
Dziewczynka wzięła do rączki jeden z kosmyków włosów mamy i pociągnęła lekko.
– Juka-upomniał ją lekko Natsu- nie ciągnij mamy za włosy. Dziewczynka grzecznie upuściła rączkę,ale robiąc przy tym mały grymas na twarzy. Natsu spojrzał w oczy tej pięknej blondynce, która leżała obok niego i powiedział-ale za to oczka ma po tobie-spojrzał w oczy córeczce i wrócił spojrzeniem do brązowych oczy żony- po czym dodał- nie tylko kolor,ale jest w nich też ta sama troska o innych i radość.
– Hm…może masz racje-zastanowiła się,po czym dodała z promiennym uśmiechem, który on tak uwielbiał- jak miałybyśmy być nie szczęśliwe mając takiego męża i tatę, co nie Juka- puściła oczko do małej. Ona zaś na potwierdzenie tych słów obdarowała tatusia najpiękniejszym ze swoich uśmiechów. Po czym Lucy pochyliła się lekko i pocałowała męża w policzek.


 


Koniec :-D . Mam nadzieję,że opowiadanie się Wam podoba. Przepraszam,że trochę zwlekałam z zakończeniem,ale chciałam to jakoś ładnie dokończyć,a nie miałam pomysłu jak-aż do dzisiaj ;-) .Napiszcie mi proszę w komentarzach o kim chcielibyście poczytać, kto wie może udałoby mi się coś wymyślić ;-) . Pozdrawiam .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Hej, jeśli przeczytałeś/aś proszę zostaw po sobie jakiś znak. To nie potrwa długo, a dla mnie jest to dowód na to, że Ktoś tu zagląda :D