sobota, 2 lipca 2016

09- Już nigdy Cię nie zostawię (Sasusaku) rozdział 8 (ostatni)

                                    Paring: Sasusaku, Sakushi
                                    A/M: Naruto
                                    Dozwolone: 16 lat

Sasuke odprowadził Saradę do Naruto i oddał ją pod opiekę Hinaty. Wiedział,że tam jego córka będzie bezpieczna. Miał bardzo złe przeczucia odnośnie tego co spotkało jego żonę, (przynajmniej na razie). Po głowie cały czas tłukły mu się słowa jego największego wroga, z powodu którego nie widział rodziny tyle lat. Ten głos groźny i nieustępliwy wciaż powtarzał „ odbiorę ci wszystko co ma dla ciebie jakiekolwiek znaczenie, zostaniesz z niczym, zniszczę cie.Udowodnie ci  jak bardzo jesteś słaby, zabiorę wszystko, co kiedykolwiek miało dla ciebie znaczenie, pokaże ci,że nie jesteś w   stanie ochronić nawet własnej rodziny, a kiedy z tobą  skończę  będziesz mnie  błagał  o śmierć.” To nie tak, że Sasuke po raz pierwszy słyszał te słowa we własnej głowie. Po wysłuchaniu tej groźby, wbiła się ona do jego głowy wyjątkowo uparcie nie chcąc pozwolić mu zapomnieć. Każdej nocy nękały go koszmary dotyczące wizji jak Muteki spęlnia swą obietnicę, zamieniając Sakurą i Saradę w swoje marionetki i każe jemu z nimi wlaczyć. A on nie mając wyjścia z początku tylko unika ciosów, ale kiedy zdaje sobie sprawę z tego,że to się na nic nie zda, zaczyna kontratakować. Widzi siebie walczącego z rodziną, która bez wględu nato jak bardzo jest ranna wciąż się podnosi, zupełnie jak Naruto- pomyślał z ironią. Pokręcił głową,aby pozbyć się męczących go wizji.
- Muszę się skupić, nie mogę się rozpraszać. Gdzie on mógł ją zabrać?- zastanowił się nad tym przez chwile. Jego ostatnio lakalizacja była wręcz doskonała. Głęboko ukryta w lesie przed resztą świata. Do tego „to” drewo. To właśnie z niego pobierał energię, dzięki niemu kontrolował ludzi, a także miał niewyobrażalną ilość chakry. Nie ma mowy,żeby miał znaleźć inną tak dogodnie ułożoną kryjówkę. Po zdaniu sobie z tego sprawy Sasuke ruszył do wyznaczonego miejsca. Dawał z siebie wszystko by dotrzeć tam jak najszybciej, robił jedynie krótkie postoje na odpoczynek i aby coś zjeść. Udało mu się dotrzeć na miejsce po 3 dniach. Dostrzegł kilka „marionetek”, ale postanowił nie zdawać się z nimi w walkę, nie tracąc czasu odnalazł roślinę, której szukał. Coś jednak się zmieniło, teraz drzewo zostało połączone z innym, stojącym na przeciwko. Spojrzał w górę i oniemiał. Do ogromnego wiatrowału była przygwożdżona mała postać o bladej porcelanowej cerze i różowych, jak najpiękniejszy odcień różu włosach. Uchiha wtrzymał oddech i przez chwile tylko patrzył. Jego uwagę przykuło to,że jej oczy były zamkniete, w dodatku nie ruszała się, nie miał nawet pojęcia czy oddycha. Była przywiązana jakimiś gubymi plączami, każdy na jej miejscu mógłby się udusić w tej sytuacji. Z przerażaniem uświadamiając sobie w jaką stronę biegną jego myśli, wyrwał się z cieni rzucanych przez starodrzewy i podbiegł do ukochanej.
- Sakura- zawował- Sakura, proszę cię odpowiedz mi- błagał w duchu- Sakura. Nagle dobiegł go złowieszczy i grożny śmiech, wiedział do kogo należy jeszcze zanim zerknął za siebie , obrócił się automatycznie i dostrzegł go. Tym razem stał na ziemi kilka metrów od niego. Oczywiście liany wciąż były do niego przywiązane. (przypominało do Nagato, który w ten sam sposób był połączony z posągiem Gedou, tyle,że on za pomocą metalowych prętów, a ten tutaj jak widać woli bardziej naturalne metody ;))
- Dawno się nie widzieliśmy Sasuke Uchiha- powiedział z szerokim uśmiechem, przepełnionym satystakcją- co słuchać? W domu wszyscy zdrowi?- powiedziawszy to spojrzał na swoją zdobych- aa no tak,czekaj coś kojarze..czy ta bezładnie wisząca kobieta nad naszymi głowami...czekaj jak ona miała...a to tak Sakura- wyszptał jadowicie- nie znasz jej przypadkiem?- spytał sarkastycznie
- Czego chcesz?
- Hm..jak mogłeś zapomnieć? Przecież powiedziałem ci,że moim pragnieniem jest cie zniszczyć, zrójnować twoje życie, rozdeptać jak robaka twoje istnienie hahaha- zabrzmiał złowieszczy śmiech- i jak? Jak to jest być wielkim Sasuke Uchihą nie mogącym zrobić dosłownie nic by urotować jedną z niewielu osób, które kocha, co? Bedącym bezbronnym, na mojej łasce? Serio pytam, bo aż jestem ciekawy- minęła chwila, a milczenie się się skończyło. Cisze przeciął czyjś głośny krzyk, brunet rozpoznał go bez problemu i podniósł wzrok na kobietę
- A no patrzcie...jednak jeszcze żyje...muszę to przyznać dziewczyna jest wyjątkowo wytrzymała- powiedział po czym spojrzał w oczy swojemu przeciwnikowi- chyba nie muszę ci mówić co się stanie, jeśli nie będziesz posłuszny, czyż nie?
- To mnie chcesz, możesz ze mną zrobić co zechcesz...cholera mogę nawet stać się twoim piepszonym sługą tylko wypuść ją. Ona nie ma z tym nic wspólnego.
- Wręcz przeciwnie...widzisz to właśnie za jej sprawą powiedziałeś,że mi się poddasz, gdyby jej tu nie było w życiu nie powiedziałbyś czegoś takiego.
- Sa...sasuke-kun- jego uszu dobiegł ledwie słyszalny szept- ucie..kaj
- Sakura!
- Proszę...zajmij się Saradą...powierzam ci ją...nie zawiedź nas
- No no proszę,masz jeszcze siłę na to aby troszczyć sie o innych? Uroczę matczyna miłosć nie zna granić, ale na twoim miejscu zacząłbym się bardziej martwić o siebie. W końcu uda mi się wyssać z ciebie całą chakrę, pomimo tego iż tak się starasz ją zachować. Przestań walczyć, opierać się, a twoje cierpienie się skończy



- Sakura nie poddawaj się..przysięgam,że cie uwolnię!- usłyszała. Z trudem utrzymywała półprzymkniete oczy, walcząc ze wszystkich sił by nie stracić przytomności. Żyła tylko i wyłacznie, dzięki utrzymuwaniu swojego drugiego źródła z chakrą. Tych zapasów nie pozwalała z siebie wyssać. Była tak zmęczona jak jeszcze nigdy dotąd, z trudem oddychała a o odpowiedzeniu Sasuke nie było nawet mowy. Wyczuła jednak tę determinacje w jego głosie, dlatego postanowiła dalej walczyć o to by nie zasnąć, wiedziała bowiem,że w tej sytuacji ta nawet krótka drzemka mogłaby kosztaować ją dosłownie- życie. Po intonacji jego głosu nie trudno było jej sie domyślić, że prędzej zginie niż ją zostawi. To przypomniało jej pewną sytuacje z przeszłości zanim jeszcze urodziła się Sarada. Byli na misji we dwoje, nie zapowiadała się ona na trudną z początku, jednak kiedy już wracali do Wioski Trawy z osobą, którą mieli eskortować znikąd pajawiła się całkiem spora liczba przeciwników, usiłującej zabić osobę, którą mieliśmy za zadanie chronić. Podzieliliśmy się więc na 2 role, Sasuke wlaczył, a ja ochraniałam pana Natakę. Jednak chakra skończyła mi się znacznie wcześniej niżbym przypuszczała, wtedy jeszcze nie wiedziałam,że byłam w ciąży, a większość mojej życiowej energii była wykorzystywana do podtrzymywania życia płodu. Chakra skończyła mi się w samym środku walki, mówiąc szczerze byłam wtedy pewna tego,że nie dość,że nie uda mi się ochronić pana Natakę to jeszcze stracę własne życie, ale jako ninja byłam na to przygotowana, w momencie zmasowanego ataku osłoniłam pana Natakę własnym ciałem przygotowując się na ciosy ze wszystkich stron. Jednak żaden z ataków nie nadszedł, to stało się tak szybko,że sama nie wiedzałam jak, ale na przeciwko mnie stał Sasuke, robiąc z siebie żywą tarczę został poważnie ranny. Nie dał rady odepszeć ataku, więc przyjął go na siebie. Podczas dalszego trwania starcia postąpił tak jak nigdy bym sie po nim nie spodziewała. Całkowicie porzucił swą misję, zamiast ochraniać pana Natakę, osłaniał jedynie mnie. A kiedy zapytałam go
- Sasuke-kun co ty robisz?!
- Próbuje jedynie chronić to co dla mnie najcenniejsze- odpowiedział. Pamiętam jak wtedy na mnie spojrzał. Z pasującą do niego irytacją za to,że zadaje tak głupie pytanie, ale także z troską, a nawet...jak mi się wtedy wydawało- miłością? Kiedy udało nam się bezpiecznie dotrzeć do Wioski to „ uczucie” z jego spojrzenia zniknęło bez śladu, więc wmówiłam sobie,że mi się przywidziało nie chcąc robić sobie niepotrzebnej nadziei. Zaraz chwila moment..czy to był tylko ten jeden raz, gdy widziałam „to” spojrzenie? Przed oczami pojawiła mi się jedna z najszczęśliwszych chwil w moim życiu. Kiedy poznałam powód tak szybkiego wyczerpania chakry - Dowiedziałam się,że jestem w ciąży. Moja radość była tak wielka,że nie jestem w stanie tego opisać, ale to nie moja reakcja zaskoczyła mnie najbardziej. Szczerze mówiąc z początku obawiałam się trochę powiedzieć o tym Sasuke, nie wiedziałam jak zareaguje, po prawdzie byliśmy już wtedy małżeństwem, ale z nim nigdy nic nie było wiadomo. Gdy powiedziałam mu o tym,że noszę w brzuchu nowe życie z początku tylko patrzył na mnie oniemiały, a zaraz po chwili porwał mnie w ramiona i zaczął sie kręcić w ogół własnej osi. Po raz pierwszy z życiu słyszałam,że śmieje się jak mały chłopiec, kiedy zapytałam..
- Cieszysz się?
- Co to za pytanie, oczywiście,że się cieszę- odpowiedział mi z szerokim uśmiechem. Miał wtedy tyle szczęścia i nadziei w oczach i może coś jeszcze? Sama nie wiem, nie zastanawiałam się wtedy nad tym, ale czyżby to była miłość? Czy to możliwe,że Sasuke jednak odwzajemnił moje uczucia, tylko,że ja tego wcześniej nie zauważyłam? Czy to możliwe?

Z rozmyślań wyrwały mnie odgłosy walki dobiegające z dołu. Wiedziałam,że Sasuke walczył ze wszystkich sił. Na chwile przymknęłam oczy i zobaczyłam pod powiekami dwie twarze ludzi których najbardziej kocham, obydwie uśmiechały się do mnie, dwoje takich samych oczu przepełnionych radością. Nagle zmęczenie stało się obezwłasdniające, nie byłam już w stanie ponownie otworzyć oczu. Odgłosy dopiegające zewsząd zaczęły być coraz mniej słyszalne,aż całkiem ucichły.


Uchiha musiał przyznać,że Muteki był wyjątkowo wymagającym przeciwnikiem. Miał szczęście,że okazał się na tyle honorowy by waczyć jeden na jednego nie przywołując swoich marionetek. Był już nieźle zmęczony na domiar złego nie słyszał żadnej odpowiedzi ze strony Sakury pomimo tego,że nie raz ją wołał. Miał jeszcze asa w rękawie i uznał,że bez niego się nie obejdzie. W końcu używał przez cały czas Suzano, co chwile amaterasu, a mangekyo sharingan w ogóle nie podziałał, zupełnie tak jakby Muteki miał więcej niż jedną świadomość.

Kilka dni wcześniej

- Co to niby jest?- zapytał zaskoczony widząc małą podłużną kapsułkę na swojej dłoni
- To moja chakra, a raczej powinienem powiedzieć chakra Kuramy. Sakura utworzyła coś na kształt przochowywacza chakry z własnej energii życiowej w postaci małej łatwo przyswajalnej tabletki.  Szczerze do dziś nie mam pojęcia jak to zrobiła. Wiesz masz wyjątkowo uzdolnioną żonę- powiedział blondyn z powagą
- Wiem- odpowiedział
- Wykonianie ich nie jest proste dlatego mam tylko jedną, lepiej dobrze z niej skorzystaj i sprowadź Sakurę spowrotem
- O widzę,że się wreszcie nauczyłeś
- Czego?
- Tego, aby nie dodawać –chan do imienia mojej żony
- Tak postanowiłem zostawić tę opcję dla ciebie, chociaż wątpie czy kiedykolwiek tak do niej powiesz hehe


Teraz

Trzymając niebieską, pulsującą od chakry kapsułkę z pomarańczowym „płynem” w środku kucnął na chwile unikając ciosu i połknął dziwne tworzywo. Natychmiast poczuł wszechogarniającą go moc. Stał się wyjątkowo szybki, teraz bez trudu nie tylko ucikał ataków, ale także jego własne faktycznie zaczęły trafiać w cel. P wielu próbach wreczcie udało mu się uciąć liany, które musiały być wykonane z wyjątkowo odpornego tworzywa,gdyż wcześniejszymi atakami nie zostawił na nich nawet rysy. Muteki nagle stracił całą swoją siłę, teraz pokonanie go było kaszką z mleczkiem. Sasuke naprężył strzałę, którą wykonał za pomocą Suzano i trafił w cel błyskawicznie. Muteki nie zdążył zareagować, z siłą strzały przeleciał parę metrów po czym został przyszpilony do drzewa. Uchiha upewnił się,że nie żyje po czym uwolnił Sakurę. Z dudniącym sercem położył ją na ziemi dziękując za to,że wyczuł jak oddycha.
- Sakura-wyszeptał odgarniając jej włosy z twarzy- Sakura proszę obudź się...otwórz oczy Sakura. Jej powieki zadrgały po czym otwarły się całkowicie. Uchiha odetchnął z ulgą
- Sakura..
- Sasuke-kun- jego uwadze nie umknęło to,że znów dodawała –kun do jego imienia. To jednak pewnie przez osłabienie, sama nie za bardzo wie co mówi, nie wierzył,że może chodzić o coś innego.

- Tak to ja- odszepnął głaskając ją po policzku- już dobrze, jesteś bezpieczna. Kobieta podniosła się gwałtownie i usiadła
- Sarada, gdzie Sarada?- spytała roztrzęsiona
- Spokojnie nic jej nie jest- mowił uspokajającym tonem- została w Wiosce pod opieką Naruto i Hinaty, jest bezpieczna
- Dzięki Bogu- odetchnęła z ulgą
- A jak ty się czujesz?- spytał gładząc ją po plecach. Przez chwile zastanowił się kogo ten gest miał uspokoić ją czy jego? Nic jednak nie mógł na to poradzić, znów czuł jej ciepło, słyszał oddech, widział twarz, która teraz patrzyła na niego troche zdezorientowana
- Nic...nic mi nie jest...a ty? Jesteś ranny...
- Przeżyje
- Gdzie on jest?
- Kto
- Mu..muteki? Czy jakoś tak
- Nie żyje
- Sakura
- Tak? O co cho...- nie zdązyła dokończyć, gdyż ku jej zaskoczeniu nagle silne ramiona ją oplotły (to nie jest błąd jak coś, w moim opowiadaniu Sasuke po wojnie ma odbydowaną rękę, tak jak Naruto), więc nie zdążyła dokończyć
- Sa..sasuke-kun?
- Sakura..tak się cieszę,że nic ci nie jest. Tak bardzo się o ciebie martwiłem...nie masz pojęcia...nie wiem co bym zrobił, gdyby coś ci się stało- poczuła jak cały drży i również go objęła
- Sasuke-kun- wyszeptała- nic mi nie jest. Dziękuje za ratunek- nie była pewna czy takie zachowanie jej przystoi, po tym co powiedziała mu ostatnio, ale nie miała siły się teraz nad tym zastanawiać, w jego ramionach czuła się tak bezpiecznie,że nie potrafiła sobie teraz tego odmówić, potrzebowała go, nie tylko teraz, zawsze go potrzebowała. Po dłuższej chwili oderwał się od niej, spojrzała mu w oczy i dostrzegła w nich tak wielką ulgę,że aż ścisnęło ją w piersi, nie mogła już tak dłużej
- Sasuke-kun ja wiem wszystko, rozmawiałam z Naruto. Przepraszam za to co powie...- nie zdążyła dokończyć, bo ją pocałował. To nie był zwykły pocałunek, to właśnie w nim Sasuke przekazywał jej wszystkie swoje uczucia. Odwzajemniła go z pełną mocą przelewając całą swoją miłość, tęsknotę, żal i gniew,który nagle całkowicie z niej wyleciał. Nic innego się nie liczyło, tylko to,że znowu miała go przy sobie. W tym momencie nie potrafiła sobie wyobrazić tego,że znowu miałby odejść z jej życia. Po długim czasie nie była wstanie stwierdzić jak długim, Uchiha przerwał pocałunek, odsunął się od niej i spojrzał jej w oczy
- Kocham cie Sakuro Uchiha- była w tak wielkim szoku,że przez chwile tylko gapiła się na niego, nie mogąc wypowiedzieć ani słowa, po czym łzy same bez jej woli zaczęły powoli spływać po jej policzkach. Próbowała je otrzeć wierzchem dłoni, ale bezskutecznie
- Prz..przepraszam- wyszeptała szlochając- wiem,że nie  lubisz, gdy się marze, ale...ale taraz...ja ja..po prostu...nie..nie umiem ich powstrzymać
- Ciii- poszuła jak za pomocą własnych dłoni wyciera jej łzy- żaden facet nie lubi patrzeć jak kobieta, którą kocha płacze
- Sasuke-kun- powiedziała po czym spowrotem się w niego wtuliła
- Ja też cie kocham
- Czyli rozumiem,że mogę zapomnieć o rozwodzie?
- Haha tak- nie mogła w to uwierzyć Sasuke żartuje a to ci nowość, chyba faktycznie się trochę zmienił
- Haha jak zawsze robisz wszystko po swojemu, kazałam ci uciekać
- Bardzo mi przykro,ale córka powiedziała,że zaakceptuje mnie jako swojego ojca pod warunkiem,że sprowadzę jej mamę całą i zdrową, więc sama widzisz,że nie miałem wyjścia
- Ah tak..rozumiem- udała naburmuszoną, po czym wybuchnęła śmiechem. Nigdy nie przypuszczała,że jeszcze kiedyś będą się tak śmiać. Nagle coś sobie przypomniała
- Gdzie są te pnącza, które były do niego przyczepione?
- Co?
- Now wiesz...te liany. Odeszła od niego na chwile i przykucneła nad jedną z pozostałości- jeśli wezmę próbkę może uda mi się odtworzyć antidotum, dzięki któremu ich chakra spowrotem zacznie sie regenerować. To może być to czego szukałam, czego potrzebowałam- zaczęła myśleć na głos
- Pani doktor wracamy do domu, Sarada na pewno się niepokoi- zabrała kawałek liany i schowała do torby z shurikenami.


Po paru dniach byli w domu, pierwsze co zrobili po powrocie to pójście po Saradę. Weszli do holu domu Naruto, gdzie przywitała ich Hinata, wyściskała mocno Sakurę
- Dzięku Bogi,że nic ci nie jest. Sarada bardzo się martwiła, przez ostatni tydzień prawie w ogóle nie jadła, nie chodziła również do szkoły, zachowywała się jak nie ona.  Himawari i Boruto robili wszystko co w ich mocy, by ją podnieś na duchu. Musiała podsłuchać moją rozmowę z Naruto, króry opowiadał mi, o twojej misjii Sasuke i o miejscu w którym prawdopodobnie byłaś przetrzymywana. Sarada wymknęła się z domu, bo zamierzała was szukać. Na szczęście w porę zorientowaliśmy się i Naruto ją znalazł.
- Himawari bądź tak dobra i powiedz Saradzie,że jej rodzice wrócili- powiedziała do małej dziewczynki, która wyszła z pokoju najwyraźniej zainteresowana gośćmi
- Ciocia- krzyknęła i pobiegła prosto w ramiona Sakury, która uścisnęła ją mocno i wzięła na ręce
- Cześć Hamawari, słyszałam,że bardzo pomogłaś Saradzie, kiedy nas nie było
- Tak ciociu byłyśmy jak siostry
- Cieszę się,że to słyszę Słoneczko
- A kto to jest?- wskazała na Sasuke
- A to twój wujek, tata Sarady
- Wujek? Ale fajnie- zaczęła się śmiać wesoło- wujku masz takie same oczy jak Sarada i włosy też
Sakura postawiła dziewczynkę spowrotem na ziemi
- Co to za zamieszanie? –zapytał blondyn, wyglądem przypominającym Naruto schodząc na dół po schodach- o cześć ciocia
- Dzień dobry Boruto- uśmiechnęła się miło Sakura
- Ooo kogo jak tu widze, Uchiha Sasuke nie?- powiedzieł chłopak bezceremonialnie podszedł do niego bliżej i powiedział- fajnie,że w końcu wróciłeś..słuchaj mógłbyś dać mojemu tatkowi wycisk podczas walki? Odkąd został Hokage jego ego urosło do niewyobrażalnych rozmiarów, to co wujek mogę na ciebie liczyć?
- Boruto- zganiła go Hinata- nie wolno ci tak mówić o ojcu
- A co? Mylę się? Hinata nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż u szczytu schodów stanęła Sarada
- Mama?!- krzyknęła i rzuciła się pędem w ramiona rodzicielki, objęła ją mocno i zaczęła szlochać- mamo tak bardzo się martwiłam, tak się cieszę,że nic ci nie jest
- Och Skarbie już wszystko będzie dobrze- Sakura wyściskała mocno córkę. Miło było mu patrzeć na to jak obie są szczęśliwe. W tym momencie jego serce wypełniała tak wielka radość,że sam chciał ją przytulić, ale wiedział,że pewnie nie przyjmie tego z entuzjazmem, więc się powstrzymał.
- A to wszystko dzięki tacie, wiesz? To on mnie uratował- powiedziała Sakura spoglądając spod długich rzęs na niego. Po paru minutach Sarada oderwała się od mamy i stanęła przed nim z poważną miną
- No..tym razem mnie nie zawiodłeś tato- powiedziała z uśmiechem po czym przytuliła się i do niego- dziękuje ci

Minęło pół roku od rozwodu. Te piękne chwile spędzone razem z Sasuke powoli zaczynały zanikać, zupełnie tak jak podczas jego wcześniejszej nieobecności. Okazało się,że tak naprawdę nie wykonywał żadnej misji, a po prostu mieszkał sobie wraz ze swoją nową rodziną w Wiosce Kwiatu. Ożenił się z Karin już po roku czasu od opuszczenia ją i Sarady. To od ludzi dowiedziała się,że miał 2 synów trochę młodszych od Sarady-bliźniaków. Haruno nie widziała ich, ale według plotek oboje mieli czarwone jak ich matka włosy, a z wyglądu w ogóle nie przypominali ojca, dlatego też Sakura przez pewnien czas łudziła się,że może jednak nie jest to prawdą. Pewnego razu kiedy Sasuke „wyruszył na misje” podążyła za nim i w ten sposób pozbawiła się wszelkich złudzeń. Sarada przechodziła to równie ciężko jak ona. Pogorszyła swoje stopnie w szkole, zmizerniała i oświadczyła,że już nigdy nie zaufa żadnemu mężczyźnie. Ale była też przynajmniej jednak dobra strona tej sytuacji.  Kakashi wybaczył jej to,że chciała wrócić do męża, twierdząc,że rozumie iż ona nigdy nie przestanie kochać Uchihy, ona natomiast uparcie zaprzeczała, mówiąc,że uczucie, którym go kiedyś obdarzyła umarło tak samo jak Uchiha Sasuke umarł dla niej. Przyjęła oświadczyny Hatake, a za nie cały miesiąc mają ślub.
- Sakura Hatake- brzmi nieźle-pomyślała.
 Planują także zamieszkać w nowym domu, który Kakashi dla nich wybudował. Jest szczęśliwa, a przynajmniej udaje. Gra weszła jej w krew tak bardzo,że czasami sama zaczyna w to wierzyć. Żal jest jej także Naruto, który bardzo zawiódł sie na człowieku, którego uważał za przyjaciela przez swoje całe życie.Okazało się bowiem,że Uchiha pojawił się parę razy w Konosze, by ukraść jakieś ważne zwoje, które potem sprzedał Wiosce Kwiatu, przez co powyższa Wioska wypowiedziała im wojnę, znając tajniki wielu technik Konohan, są za pewnie przekonani o wygranej. Naruto kontaktował się już w tej sprawie z Wielkimi Pięcioma Nacjami, którzy nie pozwolą na kolejną wojnę, będą więc starali się zdusić całą sprawę w zarodku- no tak po wkrótce wygląda teraz moje życie- powiedziała do swojego lustrzanego odbicia
- mogło być gorzej, prawda?
- Kochanie musimy już wychodzić- usłyszała wołającego ją Kakashiego
- Już idę- odkrzyknęła- jeszcze raz spojrzała w lustro, przemyciła na twarz promienny uśmiech i wyszła z łazienki.

 Wiem,że nie tego się spodziewaliście. Upewnijcie się,że przeczytacie do samego końca, uwierzcie,że warto ;)


3 miesiące później

Zanim jeszcze otworzyła oczy bała się,że to co ujrzy za chwile rozczaruje ją,że ten koszmar się nie skończy, a ona uświadomi sobie,że jej wyobrażone idealne życie pozostanie jedynie w świecie marzeń. Ze strachem otwarła oczy, ale i tym razem się nie zawiodła. Jej spojrzenie zostało uwięzione w czarnych jak noc oczach, mężczyzny leżącego obok niej
- Dzień dobry-wyszeptał i pocałował ją w czoło
- Dzień dobry-  odetchnęła z ulgą i odwzajemniła uśmiech
- Co się stało? Znowu miałaś koszmar?- Pokiwała jedynie głową, nie chcąc się wdawać w szczegóły- znowu ci się śniło,że odszedłem, prawda?- Znów kiwnięcie
- Chodź tutaj- wyciągnął do niej ramię i ułożył sobie jej głowę na swoim torsie, mocno ją przytulając
- Nigdy więcej was nie zostawie- powiedział poważnie, akcentując każde słowo
- Wiem, naprawdę wierzę ci, nie mam pojęcia dlaczego te koszmary wciąż mnie gnębią
- Będę to powtarzał tak długo,aż twoje serce też mi uwierzy- powiedział całując ją we włosy- a tak w ogóle to co słychać w pracy? Udało ci się wynaleźć antidotum?
- Tak, ten chłopiec o którym ci mówiłam wyzdrowiał już całkowicie- powiedziała z uśmiechem, przypominając sobie jak pierszy raz otworzył oczy
- A co z Kakashim?
- Rozmawiałam z nim. Powiedziałam,że wróciliśmy do siebie i przeprosiłam za to,że go zwodziłam- westchnęła- na szczęście mi wybaczył, a nawet zaczął się spotykać z jedną z pielęgniarek z oddziału. Ona od zawsze się w nim podkochiwała, wyznała mi to jakiś czas temu, kiedy dowiedziała się o naszym rozstaniu. Usłyszała pukanie do drzwi sypialni
- Proszę- powiedziała. Dzrzwi otworzyły się i weszła Sarada
- Co? Wy jeszcze nie ubrani? Przecież obiecaliście,że będziecie ze mną dzisiaj trenować, oboje-podkreśliła patrząc to na jedno to na drugie
- Już wstajemy-powiedzieli równocześnie- Sasuke przyglądał się tej zwyczajnej codziennej scence z uśmiechem na twarzy i pomyślał- wreszcie odzyskałem rodzinę.


Koniec, mam nadzieję,że opowiadanie Wam się podobało, przepraszam,że tak długo zwlekałam z zakończeniem, ale byłam na wyjeździe, gdzie nie miałam dostępu do internetu..ahh te wakacje ;)
- pozdrawiam
- Lu-chan <3 br="">

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Hej, jeśli przeczytałeś/aś proszę zostaw po sobie jakiś znak. To nie potrwa długo, a dla mnie jest to dowód na to, że Ktoś tu zagląda :D