sobota, 25 czerwca 2016

09- Już nigdy Cię nie zostawię (Sasusaku) rozdział 7

                                                  Paring: Sasusaku
                                                  A/M: Naruto
                                                  Dozwolone: 16 lat

Obudziła się cała zdyszana. Zdezorientowana rozejrzała się po popokoju, ale jedyne co mogła zobaczyć to ciemność. Zaświeciła lampkę stojącą na szafce nocnej i spojrzała na drugą stronę łóżka, ale było puste. Była sama
- Uffff to był tylko sen- odetchnęłą głęboko. Nagle uświadomiła sobie, że tak naprawdę wolałaby się nie obudzić, nadal śnić. Ten sen to było wszystko o czym zawsze marzyła. To właśnie tak miało wyglądać jej życie. Był taki czas, kiedy prawie wyglądało. Co prawda była jedna ważna różnica, a mianowicie Sasuke nie był w stosunku do niej tak czuły, a tym bardziej nie bywał zazdrosny.

Wstała z łóżka i poszła do kuchni. Nalała sobie wody i upiła parę łyków. Wiedziała, że tej nocy już nie uda jej się zasnąć. Była zagubiona, bo z jednej strony chciałaby kontynuować ten piękny sen, lecz z drugiej wiedziała, że nie przyniesie jej to nic więcej, po za bólem, bo w ogólnym rozrachunku jej życie nigdy nie będzie wyglądało w ten sposób. Po za tym miała wyrzuty sumienia. Kakashi wyznał jej miłość, a ona nie mogła robić nic poza rozmyślaniem o byłym. Usiadła przy biurku i zabrała się za przeglądanie teczek z wynikami pacjentów. W takich sytuacjach było najlepiej uciekać w pracę, co prawda pomagało to tylko chwilowo, ale to zawsze coś.

Było kilka przypadków których nie rozumiała. Objawy paru shinobi były identyczne. Zostało w nich tak mało energii...tak mało życia. Ich chakra niemal zniknęła w całości, w dodatku regenerowała się bardzo wolno, albo u niektórych wcale. Sakura przebadała ich bardzo dokładnie. Nie znalazła żadnych przeklętych pieczęci ani innych znaków, które mogłyby świadczyć o tym co ich spotkało. Do tej pory nie spotkała się z czymś takim, ani w życiu, ani w ogóle. Przeczytała mnóstwo poradników, encyklopedii medycznych, ale nigdzie nie znalazła nawet śladu czegoś co mogłoby jej pomóc. Najbardziej jednak martwiła się o 15-letniego chłopca. Ilość chakry, która mu pozotała wskazywała na nie więcej niż tydzień życia i to w najlepszym przypadku. Sakura nie mogła się nadziwić jak można wysyłać tak młodego chłopca na tak niebezpieczną misję. Jako, że jest jeszcze dzieckiem posiada dużo mniej zapasów chakry w porównianiu ze starszymi kolegami, dlatego to właśnie jego życie wisi na włosku. Haruno nie zamierzała zostawić tego w ten sposób .Uratowanie tego dziecka stało się niemal jej życiową misją. Był przecież zaledwie kilka lat starszy od jej córki. Nie mogła pozwolić mu umrzeć. Miała także zamiar z samego rana pójść do biura hokage i dać mu ostro do wiwatu za decyzję, którą podjął.
Myśl o uratowaniu rannych na jakiś czas odgoniła myśli o ukochanym. Kobieta siedziała nad wynikami badań do samego rana. Kiedy zobaczyła, że już 7:00, zrobiła Saradzie śniadanie, sama zjadła niewiele, wzięła ze sobą teczki i wyszła z domu.

Za 15 minut stała już pod drzwiami gabinetu hokage. Zapukała i usłyszała
- Prosze- weszła do środka, z całych sił próbując się opanować, gdyż w pomieszczeniu był jeszcze Shikamaru. Nie zamierzała urządzać sceny przy nim.
- Cześć- wyrzuciła na twarz „swój” uśmiech- czy możemy porozmawiać?- zwróciła się do blondyna- na osobności- dodała
- Jasne Sakura-cha..Sakura- nie rozumiała tego czemu się zawahał, ale w tym momencie nie miało to znaczenia. Shikamaru wyszedł i po chwili zostali sami.
- Usiądź- wskazał krzesło na przeciwko siebie. Zrobiła to o co prosił. Wzięła głęboki oddech i zaczęła
- Słuchaj Naruto ujmę to tak delikatnie jak tylko potrafie
- Ok, słucham, coś się stało?
- Czy ty już do reszty zgłupiałeś?!!! Jak mogłeś wysłać dziecko na tak niebezpieczną misje?!!!
- Co? O czym ty mówisz?
- O tym- otworzyła wyniki badań chłopca i pokazała Uzumakiemu- Naruto przez chwile przeglądał zawartość
- Co mu się stało?- w końcu spytał
- Też chciałabym wiedzieć. On nie jest jedyną ofiarą, są inni ranni, ale tylko jego życiu zagraża niebezpieczeństwo. Jak mogłeś na to pozwolić?
- Sakura, posłuchaj ja przysiegam ci, że nic o tym nie wiedziałem. Ten dzieciak został wysłany na zupełnie inną misje rangi C, spójrz- wzkazał na jakąś kartkę- Czy ty naprawdę masz mnie za takiego idiotę? Myślisz, że bym na to pozwolił?
- Masz racje, przepraszam za to, że się uniosłam, ale...po prostu myślałam...nieważne nie powinnam była tak na ciebie naskakiwać
- W porządku, rozumiem twoje zdenerwowanie. Sam chciałbym wiedzieć co ich spotkało
- Ale jak to się w ogóle stało? Co on tam robił?
- Zgaduje, że śledził brata
- Co?
- Właśnie na tą misję, w dodatku rangi S.Widzisz dostałem pewny namiar od Sasuke i...- zamilkł zrozumiawszy co powiedział
- Co powiedziałeś? Od Sasuke?
- A więc zgaduje, że jednak ci nie powiedział
- Czego mi nie powiedział? Naruto?
- O swojej misji i o tym dlaczego nie wracał przez tak długi czas
- Co? Ale przecież pytałam cie pamietasz? Nie jeden raz cie pytałam, mówiłeś, że nie dałeś mu takiej misji, że to miała być krótka misja rozpoznawcza
- Bo nią była..przynajmniej na początku, ale pojawiły się pewne komplikacje
- Komplikacje?!
- Sakura, posłuchaj...nie jestem pewny czy to ja powinienem ci o tym mówić...Sasuke powinien był to zrobić, ale znając ciebie nawet nie dopuściłaś go do słowa, mam racje?
- Co powinien był mi powiedzieć?
- Powód dla którego nie wrócił
Sakura słuchała wszystkiego bardzo uważnie. Dokładnie analizując każde słowo przyjaciela. Z jednej strony nie mogła wierzyć własnym uszom, ale z drugiej to tłumaczyło wszystko. Dlaczego nie wrócił i się nie odzywał, nie dawał nawet znaku życia. On ich chronił..przez ten cały czas.
- Chcesz mi powiedzieć, że mój mąż którego trywialnie mówiąc wykopałam z domu, przez te wszystkie lata ochraniał Saradę i mnie? To dlatego nie wracał?
- Tak, dokładnie to mówie
- Ale nie..to niemożliwe...to by znaczyło, że....
- Nie porzucił rodziny- dokończył za nią
Różowowłosa była w tak wielkim szoku, że nic więcej nie powiedziała. Wyszła z gabinetu bez słowa i poszła do pracy.Przez cały dzień była jakby nieobecna. Cały czas usiłowała przetrawić to co powiedział jej Naruto. Wszystko robiła automatycznie, bez udziału myśli, które były zajęte czymś zupełnie innym. Przed wyjściem ze szpitala, zajrzała jeszcze do chłopca. Upewniła się co do tego czego obawiała się najbardziej. Od wczorajszego dnia jego chakra nie zregenerowała się ani trochę. Haruno przekazała mu trochę swojej, aby podtrzymać go przy życiu.Nauczyła się tej techniki już jakiś czas temu. Działała na tej samej zasadzie jak technika, której używał Naruto, by przekazywać innym chakre Kiubiego.
Kiedy wyszła z budynku cały czas rozmyślała nad tym co powiedział jej Uzumaki. Próbowała jakoś połączyć te informacje
- Naruto powiedział, że wysłał ich w miejsce, które wskazał Sasuke. To by znaczyło, że być może on będzie wiedział co im się stało...ehhh to kelejny powód dla którego muszę z nim porozmawiać. Nagle dotarł do niej męski głos, z niedużej odległości
- Masz na myśli Uchiha Sasuke?- rozejrzała się, ale nie zobaczyła nikogo. Było późno i ciemno, a na ulicach ani żywego ducha.
- Kim jesteś?
- Hahaha- usłyszała okropny, mroczny chichot- to nie ważne kim ja jestem, większe znaczenie ma to kim ty jesteś- zobaczyła wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę 2 metry przez sobą. Pojawił się znikąd
- Czego chcesz?
- Ciebie- po powiedzeniu tego, rzucił się na nią. Walka nie trwała długo, kobieta nie miała z nim szans, przekazując swoją chakre chłopcu pozbawiła się jakichkolwiek szans na wygraną. Nagle poczuła silne uderzenie w tył głowy, zanim jeszcze upadła, ogarnęła ją ciemność.

Obudziło go głośne pukanie do drzwi, podniosł się z łóżka i spojrzał na budzik- serio? Dopiero 5? Kto może mnie nachodzić o tak nieludzkiej porze?- I za nim zdążył się nad tym głębiej zastanowić odpowiedź pojawiła się automatycznie- no jasne, Naruto, a któżby inny- kiedy otworzył drzwi momentalnie go zamurowało, ponieważ zamiast wysokiego blondyna o głupkowatym wyrazie twarzy wołającego –„ Jeszcze  śpisz Sasuke?”- ujrzał czarnowłosą dziewczynkę z zaniepokojonym spojrzeniem, a żeby tego było mało nie był nią nikt inny jak jego córka
- Sa..sarada? Co ty tutaj robisz?- przemyśkawszy to dodał- to znaczy o tej porze.
- Nareczcie! Rany ile czasu może trwać podejście do drzwi i ich otwarcie?!- krzyknęła po czym szybkim krokiem weszła do środka. Jej spojrzenie szybko przesunęło się po całym pomieszczeniu, przez chwile zatrzymując na rozkopanym łóżku
- Aha..no i wszystko jasne, jak możesz jeszcze spać o tej godzinie?!  I ty śmiesz siebie nazywać ninją?!

Sasuke tylko tak stał i wysłuchiwał kazania. Nigdy by nawet nie pomyślał,że ktokolwiek mogłby odezwać się do niego w ten sposób. Najwyraźniej za bardzo przywykł do tego,że miał wśród ludzi powrzechny szacunek i wszyscy uważali,że to co on robi jest idealne. A teraz nie wierzył własnym uszom. Czuł się jak dziecko, które dostaje reprymendę od rodzica-Role kompletnie się odwróciły, co za paradoks- pomyślał- doszło do tego, że mam zamiar się przed nią tłumaczyć, tylko ciekawe jak? Jak mam wyjaśnić własnej córce, że nie spałem praktycznie przez całą noc przez koszmary dotyczące przyszłego związku jej matki i Kakashiego? Wbrew temu co ona myśli wcale nie przyjąłem tak lekko wyrzucenia z domu i wiadomości o rozwodzie.
- Sarada powiedz o co chodzi? Nigdy nie przyszłabyś do mnie o tej porze, gdyby to nie było coś poważnego.
- Masz racje...chodzi o mamę
- Co?- czerwona lampka natychmiast mu się zaświeciła. W jednej sekundzie wszystkie komórki jego ciała były w gotowości- co się stało z mamą?
- No właśnie sama chciałabym wiedzieć...a przypadkiem nie ma jej tutaj? Bo widzisz nie wróciła na noc do domu, a jej się to nigdy nie zdarza- Pierwsza myśl jaka mu przyszła do głowy to pewnie,że jest o Kakashiego, a jego entuzjazm momentalnie spadł poniżej zera.
- To może jest u...- te słowa nie mogły mu przejść przez gardło
- U swojego nowego chłopaka?- dokończyła za niego- co prawa tego jeszcze nie sprawdzałam,ale wydaje mi się to wyjątkowo mało prawdopodobne, bo nawet gdyby mama chciała u niego nocować to na pewno by mi o tym powiedziała. Zawsze, kiedy wychodziła na dłużej to informowała mnie o tym, abym nie musiała się martwić.
- Robiła tak zawsze, kiedy nie wracała na noc do domu?- wyrwało mu się
- Co? Co masz na myśli mówiąc to? Mama zawsze wraca do domu na noc, no chyba,że akurat ma nocną zmianę, ale nawet wtedy zawsze mi o tym mówi.
- Zawsze wracała na noc do domu?- chciał się upewnić
- No przecież mówię...ehh dlatego naprawdę się martwię- ZAWSZE spędzała noc w domu, a to znaczy,że nigdy u niego nie nocowała, jak u nikogo innego pod moją nieobecność. Co prawda nie mogę wykluczyć tego,że ktoś nocował u nas- mimo tego podejrzenia szczerze w to wątpił, nagle nieopisana ulga „zalała” jego ciało.
- Ale po czym poznałaś,że nie było jej na noc w domu? Przecież równie dobrze mogła wrócić bardzo późno, kiedy już spałaś i wyjść do pracy wcześnie rano.
- Nie tak na pewno nie było jej sypialnia jest w nienaruszonym stanie, szlafrok nie wisi na krześle,a na biurku nie ma żadnych szkanek- kiedy zobaczyła jego pytające spojrzenie wyjaśniła- widzisz mama ogólnie mało śpi i dużo pracuje, nawet w nocy. A kiedy to robi zawiesza na oparciu krzesła stojącego przy biurku swój szlafrok, który wcześniej założyła by pójśc do kuchni po szklankę wody. Później zamyka się w pokoju i zajmuje sprawami swoich pacjentów popijając wodę, oczywiście zawiesza szlarok na krześle, a kiedy wychodzi wcześnie rano do pracy to się spieszy, więc zostawia rzeczy tak jak były i wychodzi. Tym bardziej, że zawsze się zasiedzi nad kartotekami.
- Skąd ty to wszystko wiesz?
- Jak to skąd?!- obruszyła się- co to za głupie pytanie?! Jak mogę tego nie wiedzieć? Przecież to jest moja mama! To oczywiste,że się o nia martwię, kiedy nie może spać w nocy,prawda? Tak jest od...od kiedy pamiętam. Nie jeden raz siedziałam przy uchylonych drzwiach jej pokoju
- Przez całą noc?
- Tak a co?! Masz z tym jakiś problem?! Byłam jedyną osobą, która się o nią martwiła, bo kogoś innego wywiało, już zapomniałeś?!
- Sarada...
- Przepraszam..wiem,że nie powinnam na ciebie krzyczeć,nawet nie wiem czemu wyżywam się na tobie...ale tak bardzo się o nią martwię- kilka łez popłynęło po jej policzkach, płakała, ta zawsze silna dziewczynka, która nie miała żadnych słabości, która zawsze ukrywała swoje prawdziwe uczucia za maską spokoju..płakała- Uchiha nie miał pojęcia jak zareagować, jedyne kobiece łzy jakie widział to te Sakury w dzieciństwie tyle,że wtedy ona płakała z byle powodu, a jego to irytowało. Teraz sytuacja wyglądała zupełnie inaczej, a on nie chciał by ta mała istotka wypłakiwała oczy. Położył dłoń na jej głowie, to miała być swego rodzaju forma pocieszenia. Ona podniosła główkę i spojrzała na niego
- Nie martw się, na pewno ją sprowdze całą i zdrową, masz na to moje słowo- powiedział pewnym i poważnym głosem patrząc prosto w jej oczy
- Twoje słowo....a jak wiele ono znaczy?- zaczęła trochę się drocząc, jednak widząc jego wyraz twarzy natychmiast spoważniała- dobrze w takim razie oddaję ją w twoje ręce nie zawiedź mnie- tato- pomyślała,lecz nie wypowiedziała tego na głos. W tym momencie postanowiła,że kiedy uda mu się ją uratować to wtedy uzna go jako swojego ojca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Hej, jeśli przeczytałeś/aś proszę zostaw po sobie jakiś znak. To nie potrwa długo, a dla mnie jest to dowód na to, że Ktoś tu zagląda :D