Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)
Fernandes wychodził właśnie ze szkoły, kiedy usłyszał, że ktoś go woła, więc się zatrzymał
- Stary co tak pędzisz? Jeszcze chwile temu byłeś obok, a teraz już tu- powiedział zziajany Loki
- To ty się wleczesz. Jak byś nie zajmował się podrywaniem co najmniej dwóch dziewczyn w czasie drogi na dół to nie musiałbyś mnie gonić
- To były cheerleaderki. Jellal przewrócił oczami
- Słuchaj powiedz mi jakie masz plany na dzisiaj?
- Nic konkrentego, a co?
- To pomógłbyś mi ze sprzętem na jednej imprezie, co?
- W klubie?
- Nie, to domówka
- Ale przecież ja się na tym w ogóle nie znam
-Nie musisz się znać. Pomógłbyś mi pozanosić głośniki i poustawiać resztę sprzętu,co?
- A co to za okazja?
- Jedna dziewczyna z naszego rocznika ma urodziny, nie słyszałeś?
- Nie, pierwsze słyszę
- No w każdym razie jak mi pomożesz to też się wkręcisz. To będzie najlepsza biba, bo Heartfilia ją organizuje
- Dobra pomogę ci
- Dzięki stary, wiedziałem, że na ciebie zawsze mogę liczyć- powiedział Loki, po czym poklepał go po ramieniu
- Spoko, a kto jest solenizantką?
- Aa ta no Scarlet
- Erza?- Jellal mało co się nie przewrócił o własne nogi. Cały czas doskonale pamiętał ich pierwszy pocałunek do którego prawie doszło oraz jej ucieczkę zaraz po nim. Od tamtego dnia nie miał okazji z nią porozmawiać. Świadomość, że przyjdzie na jej urodziny równocześnie go cieszyła jak i przerażała. Obawiał się reakcji dziewczyny. Nie wiedział już co ma myśleć.
- Oo widzę, że ją kojarzysz...czekaj chwile a może coś więcej- przyjrzał mu się uważniej- znasz ją?
- No, tak jakby kilka dni temu była u mnie w domu
- Że co? Jedna z najgorętszych lasek z naszej szkoły urządziła ci wizytę domową, a ty nic nie powiedziałeś? Stary tak się nie robi. I co opowiadaj jak było? W ogóle jak ona się u ciebie znalazła? Zaprosiłeś ją, co? Od jak dawna się znacie? I w ogóle jak się poznaliście?
- A ty masz zamiar pobić rekord w zadawaniu dużej ilości pytań na minutę?
- Wybacz, ale nie sądziłem, że z ciebie taka cicha woda- dał mu kuksańca
- Daj spokój to nie tak. Kazuma zaprosił swoją koleżankę Ayano do nas do domu. A dopiero później okazało się, że miała przyjść z siostrą, a tą siostrą okazała się..zgadnij kto
- No nie gadaj
- Tyle, że dzień wcześniej się poznaliśmy w bibliotece.
- Czyli można powiedzieć, że to była randka, co?- szczerzył się do niego
- Jaka randka? Uczyliśmy się angielskiego
- No chyba se ze mnie jaja robisz..
- Wcale nie, poważnie
- No ale słuchaj, może ona już wcześniej wiedziała o tym, że to ty jesteś bratem Kazumy i dlatego przyszła
- Nie na pewno nie. Wystarczyło widzieć jej minę, była w totalnym szoku, zresztą tak jak ja. To był kompletny przypadek
- Nawet jeśli, to teraz idziemy na imprezę urodzinową właśnie do niej. Nie cieszysz się?
- No właśnie problem polega na tym, że nie wiem czy ona chciałaby abym przyszedł. W końcu mnie nie zaprosiła, nie?
- Tak, bo ona nawet nie wie o tym, że jest coś organizowane. No wiesz to surprise
- Nawet jeśli to wydaje mi się, że i tak nie chciałaby żebym przyszedł
- Co ty odwalasz. Na pewno się ucieszy
- No nie byłbym tego taki pewnien
- A co zrobiłeś jej coś?- rzucił sarkastycznie, lecz kiedy ujrzał minę przyjaciela od razu zrozumiał
- A i owszem. Ożesz szybki jesteś. Przyznaj się o co chodzi?
- O nic, nieważne. Nie interesuj się
- No daj spokój, kumplowi nie powiesz
- Ja cie nie pytam o twoje podboje, więc będę wdzięczny, jeśli ty nie będziesz się wtrącał w moje
- Aa jednak. Były jakieś podboje
- Wiesz co, spadaj
- Dobra już się tak nie spinaj. To widzimy się u mnie o 15. Impreza zaczyna się o 16, więc akurat. Zanim Jellal zdążył powiedzieć cokolwiek Loki poklepał go po plecach i poszedł szukać swojego auta na parkingu. Fernandes nawet teraz nie był pewny czy to jest dobry pomysł. Chociaż co mi szkodzi złożyć jej życzenia? Urodziny to idealny pretekst,a przecież i tak planowałem z nią pogadać.Właśnie, co się może stać? Pogadamy, potańczymy,dam jej prezent...cholera prezent. Chłopak zastanawiał się przez moment co mógłby jej podarować. Na szczęście już po chwili wiedział co jej kupić. Wsiadł w samochód i odjechał.
Fernandes wychodził właśnie ze szkoły, kiedy usłyszał, że ktoś go woła, więc się zatrzymał
- Stary co tak pędzisz? Jeszcze chwile temu byłeś obok, a teraz już tu- powiedział zziajany Loki
- To ty się wleczesz. Jak byś nie zajmował się podrywaniem co najmniej dwóch dziewczyn w czasie drogi na dół to nie musiałbyś mnie gonić
- To były cheerleaderki. Jellal przewrócił oczami
- Słuchaj powiedz mi jakie masz plany na dzisiaj?
- Nic konkrentego, a co?
- To pomógłbyś mi ze sprzętem na jednej imprezie, co?
- W klubie?
- Nie, to domówka
- Ale przecież ja się na tym w ogóle nie znam
-Nie musisz się znać. Pomógłbyś mi pozanosić głośniki i poustawiać resztę sprzętu,co?
- A co to za okazja?
- Jedna dziewczyna z naszego rocznika ma urodziny, nie słyszałeś?
- Nie, pierwsze słyszę
- No w każdym razie jak mi pomożesz to też się wkręcisz. To będzie najlepsza biba, bo Heartfilia ją organizuje
- Dobra pomogę ci
- Dzięki stary, wiedziałem, że na ciebie zawsze mogę liczyć- powiedział Loki, po czym poklepał go po ramieniu
- Spoko, a kto jest solenizantką?
- Aa ta no Scarlet
- Erza?- Jellal mało co się nie przewrócił o własne nogi. Cały czas doskonale pamiętał ich pierwszy pocałunek do którego prawie doszło oraz jej ucieczkę zaraz po nim. Od tamtego dnia nie miał okazji z nią porozmawiać. Świadomość, że przyjdzie na jej urodziny równocześnie go cieszyła jak i przerażała. Obawiał się reakcji dziewczyny. Nie wiedział już co ma myśleć.
- Oo widzę, że ją kojarzysz...czekaj chwile a może coś więcej- przyjrzał mu się uważniej- znasz ją?
- No, tak jakby kilka dni temu była u mnie w domu
- Że co? Jedna z najgorętszych lasek z naszej szkoły urządziła ci wizytę domową, a ty nic nie powiedziałeś? Stary tak się nie robi. I co opowiadaj jak było? W ogóle jak ona się u ciebie znalazła? Zaprosiłeś ją, co? Od jak dawna się znacie? I w ogóle jak się poznaliście?
- A ty masz zamiar pobić rekord w zadawaniu dużej ilości pytań na minutę?
- Wybacz, ale nie sądziłem, że z ciebie taka cicha woda- dał mu kuksańca
- Daj spokój to nie tak. Kazuma zaprosił swoją koleżankę Ayano do nas do domu. A dopiero później okazało się, że miała przyjść z siostrą, a tą siostrą okazała się..zgadnij kto
- No nie gadaj
- Tyle, że dzień wcześniej się poznaliśmy w bibliotece.
- Czyli można powiedzieć, że to była randka, co?- szczerzył się do niego
- Jaka randka? Uczyliśmy się angielskiego
- No chyba se ze mnie jaja robisz..
- Wcale nie, poważnie
- No ale słuchaj, może ona już wcześniej wiedziała o tym, że to ty jesteś bratem Kazumy i dlatego przyszła
- Nie na pewno nie. Wystarczyło widzieć jej minę, była w totalnym szoku, zresztą tak jak ja. To był kompletny przypadek
- Nawet jeśli, to teraz idziemy na imprezę urodzinową właśnie do niej. Nie cieszysz się?
- No właśnie problem polega na tym, że nie wiem czy ona chciałaby abym przyszedł. W końcu mnie nie zaprosiła, nie?
- Tak, bo ona nawet nie wie o tym, że jest coś organizowane. No wiesz to surprise
- Nawet jeśli to wydaje mi się, że i tak nie chciałaby żebym przyszedł
- Co ty odwalasz. Na pewno się ucieszy
- No nie byłbym tego taki pewnien
- A co zrobiłeś jej coś?- rzucił sarkastycznie, lecz kiedy ujrzał minę przyjaciela od razu zrozumiał
- A i owszem. Ożesz szybki jesteś. Przyznaj się o co chodzi?
- O nic, nieważne. Nie interesuj się
- No daj spokój, kumplowi nie powiesz
- Ja cie nie pytam o twoje podboje, więc będę wdzięczny, jeśli ty nie będziesz się wtrącał w moje
- Aa jednak. Były jakieś podboje
- Wiesz co, spadaj
- Dobra już się tak nie spinaj. To widzimy się u mnie o 15. Impreza zaczyna się o 16, więc akurat. Zanim Jellal zdążył powiedzieć cokolwiek Loki poklepał go po plecach i poszedł szukać swojego auta na parkingu. Fernandes nawet teraz nie był pewny czy to jest dobry pomysł. Chociaż co mi szkodzi złożyć jej życzenia? Urodziny to idealny pretekst,a przecież i tak planowałem z nią pogadać.Właśnie, co się może stać? Pogadamy, potańczymy,dam jej prezent...cholera prezent. Chłopak zastanawiał się przez moment co mógłby jej podarować. Na szczęście już po chwili wiedział co jej kupić. Wsiadł w samochód i odjechał.
Niedługo później zatrzymał się przez największą i
najlepszą kwiaciarnią w mieście. Wszedł do środka, gdzie przywitała go starsza
pani.
- Dzień dobry chłopcze co mogę dla ciebie zrobić?
- Dzień dobry szukam prezentu dla dziewczyny..yy to znaczy nie dla mojej dziewczyny tylko po prostu dziewczyny. To koleżanka z klasy, tylko koleżanka. Kobieta uśmiechnęła się ze zrozumieniem
- Rozumiem
- Chciałbym kupić jej coś wyjątkowego. Taki kwiat, który nie rośnie wszędzie, coś rzadkiego, ale pięknego.
- Dobrze a w jakim kolorze na być ten kwiat?
- Czerwonym niczym zachodzące słońce
- Czerwony to kolor przeznaczenia czy to właśnie dlatego go wybrałeś?
- Nie pomyślałem o tym. Chodzi o to, że ona ma piękne czerwone włosy i sam nie wiem pomyślałem, że będzie najodpowiedniejszy- zaczął się tłumaczyć
- Jestem pewna, że znajdziemy coś odpowiedniego. Po chwili wróciła z pięknym czerwono-żółtym bukietem. Kwiaty wyglądały zupełnie tak jaby się śmiały, przynajmniej takie miał skojarzenie, gdy na nie patrzył. Wiedział już, że będą idealne
- Jak się nazywają?
- To jest liliowiec ogrodowy Campfire. Jestem przekonana, że nikt inny nie podaruje jej tych kwiatów, ponieważ są niezwykle rzadkie
- W takim razie proszę je obwiązać białą wstążką i dołączyć liścik z dopiskiem
- Szczęściara z tej dziewczyny. Mam nadzieje, że to deceni- powiedziała kobieta podając mu bukiet
- Dzień dobry chłopcze co mogę dla ciebie zrobić?
- Dzień dobry szukam prezentu dla dziewczyny..yy to znaczy nie dla mojej dziewczyny tylko po prostu dziewczyny. To koleżanka z klasy, tylko koleżanka. Kobieta uśmiechnęła się ze zrozumieniem
- Rozumiem
- Chciałbym kupić jej coś wyjątkowego. Taki kwiat, który nie rośnie wszędzie, coś rzadkiego, ale pięknego.
- Dobrze a w jakim kolorze na być ten kwiat?
- Czerwonym niczym zachodzące słońce
- Czerwony to kolor przeznaczenia czy to właśnie dlatego go wybrałeś?
- Nie pomyślałem o tym. Chodzi o to, że ona ma piękne czerwone włosy i sam nie wiem pomyślałem, że będzie najodpowiedniejszy- zaczął się tłumaczyć
- Jestem pewna, że znajdziemy coś odpowiedniego. Po chwili wróciła z pięknym czerwono-żółtym bukietem. Kwiaty wyglądały zupełnie tak jaby się śmiały, przynajmniej takie miał skojarzenie, gdy na nie patrzył. Wiedział już, że będą idealne
- Jak się nazywają?
- To jest liliowiec ogrodowy Campfire. Jestem przekonana, że nikt inny nie podaruje jej tych kwiatów, ponieważ są niezwykle rzadkie
- W takim razie proszę je obwiązać białą wstążką i dołączyć liścik z dopiskiem
- Szczęściara z tej dziewczyny. Mam nadzieje, że to deceni- powiedziała kobieta podając mu bukiet
Po 4 godzinach dziewczyny wreszcie wyszły z galerii
handlowej. Po 2 godzinach zakupów Lucy w końcu wybrała odpowiadającą jej
suknie. Przymierzyła ich chyba ze 20. Erza ciągle przynosiła jej nowe, ale
blondynka była wyjątkowo wybredna dzisiejszego dnia. Po za tym dobieranie
samych dodatków w postaci butów, torebki i kosmetyków zabrała im godzinę czasu.
Kiedy wyszły z centrum handlowego dziewczyna wyglądała na zadowoloną, więc
Erzie nie było szkoda tego czasu. Lubiła chodzić po sklepach z przyjaciółkami,
a ostatnio nie miały czasu na porządny shopping. Po za tym Heartfilia upierała
się, żeby Scarlet także sobie coś kupiła. Wypatrzyła jej piękną zieloną
sukienkę. Nie była tak elegancka, jak ta należąca do blondynki, ale czerwowo
włosa dziewczyna musiała przyznać,że bardzo jej się spodobała, więc ostatecznie
ją kupiła. A na dobieranie dodatków do jej stroju zeszła im kolejna godzina.
Jednak stwierdziła, że opłacało się. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że sukienkę
kupiła nie tylko i wyłącznie dla własnej przyjemności. Marzyła o tym, aby
Jellal ją w niej zobaczył. Wiedziała jednak, ża szanse na to są niewielkie,
zwłaszcza po tym jak dosłownie wybiegła od niego z domu. Od tej pory z nim nie
rozmawiała, zresztą nic dziwnego, że chłopak nie chciał z nią gadać. Musi teraz
mieć ją za jakiegoś strasznego dziwoląga. Jej rozmyślania przerwał głos
przyjaciółki
- Kochana bardzo ci dziękuje za to, że ze mną poszłaś. Mam wrażenie,że gdyby cie ze mną nie było to wybierałabym przez wieczność
- Taa i będąc ze mną nie spieszyłaś się za bardzo
- Dlatego, że z każdą było coś nie tak. A to odcień koloru nieodpowiedni, a to za mała, a to za duża. Jedne były za krótkie, a inne znowu za długie z reszta sama widziałaś
- Tak, no ale ostatecznie chyba jesteś zadowolona co nie? Ta- wskazała na siatkę ze strojem- wydaje się być wręcz na ciebie uszyta. A pro po dlaczego nie poprosiłaś ojca o coś z jego butików? Jestem pewna, że znalazłoby się coś idealnego w twoim rozmiarze. Tym bardziej, że Jude zawsze przynajmniej jedną ze swoich linii przygotowuje dla ciebie.
- Dlaczego pytasz...- na chwilę zamilkła, co zaskoczyło dziewczynę, ponieważ Lucy rzadko kiedy brakowało słów
- Znasz mojego ojca. Nie chciałam się o nic prosić. I tak mam wrażenie, że zawadzam mu samą moją obecnością. Wyobrażasz sobie, że aby łaskawie przeprowadził ze mną wywiad na zajęcia szkolne musiałam go o to prosić z jakiś tydzień czasu i w dodatku codziennie się przypominać, a Natsu po prostu do niego przyszedł poprosił o łaskawe poświęcenie mu cennego czasu mojego ojca i voila
- No nie gadaj. Serio tak powiedział?
- Tak, dosłownie. Jak by zamienił się charakterem z jakimś szlachcicem albo hrabią, mało co mu się nie zaczął kłaniać, ogarniasz to?
- Nie do wiary, ale wiesz co? Tak między nami mi się wydaje, że ten Natsu cie lubi
- Pff....chyba żartujesz. Lubi to on mnie denerwować
- Wiesz jak to mówią „kto się czubi ten się lubi”
- Może, ale nie w naszym przypadku. Nie masz pojęcia co on zrobił, do czego jest zdolny
- Ale co? Stało się coś?
- No przecież on....i zamilkła, zupełnie tak jakby przypomniała sobie, że poruszyła temat, którego nie powinna była drążyć
- Hej, wszystko w porządku?- spytała z troską. Rzadko kiedy widywała blondynkę w takim stanie. A właściwie jak się tak nad tym zastanowiła to nigdy jej takiej nie widziała. Heartfilia wytrącona z równowagi to niecodzienny widok
- Lucy wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć, prawda?
- Tak wiem, ale...po prostu sama jeszcze do końca sobie tego nie poukładałam w głowie, wiesz.
- Ok, rozumiem, nie chce się narzucać czy coś, ale może razem uda nam się to jakoś poskładać?
- Kochana bardzo ci dziękuje za to, że ze mną poszłaś. Mam wrażenie,że gdyby cie ze mną nie było to wybierałabym przez wieczność
- Taa i będąc ze mną nie spieszyłaś się za bardzo
- Dlatego, że z każdą było coś nie tak. A to odcień koloru nieodpowiedni, a to za mała, a to za duża. Jedne były za krótkie, a inne znowu za długie z reszta sama widziałaś
- Tak, no ale ostatecznie chyba jesteś zadowolona co nie? Ta- wskazała na siatkę ze strojem- wydaje się być wręcz na ciebie uszyta. A pro po dlaczego nie poprosiłaś ojca o coś z jego butików? Jestem pewna, że znalazłoby się coś idealnego w twoim rozmiarze. Tym bardziej, że Jude zawsze przynajmniej jedną ze swoich linii przygotowuje dla ciebie.
- Dlaczego pytasz...- na chwilę zamilkła, co zaskoczyło dziewczynę, ponieważ Lucy rzadko kiedy brakowało słów
- Znasz mojego ojca. Nie chciałam się o nic prosić. I tak mam wrażenie, że zawadzam mu samą moją obecnością. Wyobrażasz sobie, że aby łaskawie przeprowadził ze mną wywiad na zajęcia szkolne musiałam go o to prosić z jakiś tydzień czasu i w dodatku codziennie się przypominać, a Natsu po prostu do niego przyszedł poprosił o łaskawe poświęcenie mu cennego czasu mojego ojca i voila
- No nie gadaj. Serio tak powiedział?
- Tak, dosłownie. Jak by zamienił się charakterem z jakimś szlachcicem albo hrabią, mało co mu się nie zaczął kłaniać, ogarniasz to?
- Nie do wiary, ale wiesz co? Tak między nami mi się wydaje, że ten Natsu cie lubi
- Pff....chyba żartujesz. Lubi to on mnie denerwować
- Wiesz jak to mówią „kto się czubi ten się lubi”
- Może, ale nie w naszym przypadku. Nie masz pojęcia co on zrobił, do czego jest zdolny
- Ale co? Stało się coś?
- No przecież on....i zamilkła, zupełnie tak jakby przypomniała sobie, że poruszyła temat, którego nie powinna była drążyć
- Hej, wszystko w porządku?- spytała z troską. Rzadko kiedy widywała blondynkę w takim stanie. A właściwie jak się tak nad tym zastanowiła to nigdy jej takiej nie widziała. Heartfilia wytrącona z równowagi to niecodzienny widok
- Lucy wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć, prawda?
- Tak wiem, ale...po prostu sama jeszcze do końca sobie tego nie poukładałam w głowie, wiesz.
- Ok, rozumiem, nie chce się narzucać czy coś, ale może razem uda nam się to jakoś poskładać?
Dziewczyny usiadły w parku, a Lucy zaczęła opowiadać
przyjaciółce całą historie. Jak to spotkała chłopaka na cmentarzu przy grobie
mamy. Jak to wtedy dowiedziała się,że Dragneel ma coś wspólnego z jej śmiercią.
Potem jak odkryła, że jednak nie spowodował wypadku,lecz zna winnego i cały
czas go kryje. Opowiedziała jej także o tym jak próbowała wycisnąć z niego tę
informacje różnymi sposobami. O zakładzie i ich niby randce, pominąła jedynie
część w której Natsu odkrył jej tajemnicę przez co uciekła z biblioteki.
Uznała, że za dużo szczerości jak na jeden raz, a poza tym to nie miało już z
chłopakiem nic wspólnego. To chodziło o nią i jej fałszywość.
- Twierdzisz, że kryje winnego?- spytała wciąż oszołomiona
- Jestem o tym przekonana.
- I co masz zamiar zrobić?
- Planowałam zbliżyć się do niego na tyle, aby mi powiedział. Próbowałam nawet udawać jego przyjaciółkę, ale mi nie wyszło. Zanim cokolwiek powiesz.Wiem, że to nie jest uczciwe Er i, że jakkolwiek by na to nie patrzeć chce go wykorzystać tylko po to by poznać prawdę.Wiem co chcesz powiedzieć, że jestem okropna i nie powinnam tak postępować. W dodatku udaje, że z nim flirtuje, bo to jedyna metoda na to, aby z nim pogadać, zupełnie jak by nie potrafił komunikować się w inny sposób. W dodatku Grey o niczym nie wie, ale chciałabym sama mu o tym powiedzieć, więc będę wdzięczna, jeśli zachowasz to dla siebie. Scarlet przez chwile na nią patrzyła po czym przytuliła jeszcze roztrzęsioną przyjaciółkę
- Kochanie twoja tajemnica jest ze mną bezpieczna o to się nie martw- wyszeptała i odsunęła się na długość ramienia
- Wbrew temu co myślisz nie uważam, że jesteś okropna, naprawdę. Podejrzewam, że na twoim miejscu postąpiłabym tak samo. Dobrze wiem jak ważne jest dla ciebie odkrycie prawdy i jedyne co mnie dziwi to to, że nie poszłaś z tym na policje. A ten drań też powinien zrozumieć jakie to dla ciebie ważne i pomóc ci,a nie jeszcze przeszkadzać. Wiesz, że na mnie zawsze możesz liczyć i jeśli tylko będę w stanie zawsze ci pomogę
- Wiem, dziękuje ci, za wysłuchanie mnie i za to, że nie oceniasz mnie tak źle jak sądziłam, że będziesz, kiedy zaczynałam mówić
- Posłuchaj, jak by na to nie patrzeć to nie zrobiłaś nic złego. To, że pomogłaś jego matce w układaniu książek przecież nie jest zbrodnią. Jestem pewna, że nawet Grey zrozumie twoje postępowanie, kiedy pozna jego powód.
- Tak myślisz?- spytała, a w jej głosie można było niemal usłyszeć nadzieje
- Oczywiście, że tak. Jedyne co mnie martwi to to co ty sobie myślisz o mnie i o reszcie. Naprawdę sądziłaś, że będę cie mieć za potwora?- spytała niedowierzając, kręcąc głową z dezaprobatą
- Przepraszam
- W porządku, ale na przyszłość chce wiedzieć od razu jeśli coś cie trapi, jasne? Musisz mieć do nas więcej zaufania.
- Na początku nie mówiłam wam, bo sądziłam, że ta wiedza może być dla was niebezpieczna. Kto wie jakich on ma znajomych
- Hm...tu masz racje, ale spokojnie. Nie mam zamiaru pokazywać, że wiem cokolwiek, chociaż przyznaje, że mam ochotę rozdeptać go jak karalucha.
- Będziesz musiała opanować swoją niechęć
- Postaram się. Wiesz teraz już wszysko rozumiem
- Co masz na myśli?
- Do tej pory ci nie mówiłam ze względu na Greya, ale przez cały czas myślałam, że Natsu po prostu na ciebie leci. Teraz już wiem, że jedynie trzyma rękę na pulsie, bo jako świadek musiałby zeznawać, więc woli mieć cie na oku.
- Tak, pewnie masz racje
Autorka: Lu-chan
- Twierdzisz, że kryje winnego?- spytała wciąż oszołomiona
- Jestem o tym przekonana.
- I co masz zamiar zrobić?
- Planowałam zbliżyć się do niego na tyle, aby mi powiedział. Próbowałam nawet udawać jego przyjaciółkę, ale mi nie wyszło. Zanim cokolwiek powiesz.Wiem, że to nie jest uczciwe Er i, że jakkolwiek by na to nie patrzeć chce go wykorzystać tylko po to by poznać prawdę.Wiem co chcesz powiedzieć, że jestem okropna i nie powinnam tak postępować. W dodatku udaje, że z nim flirtuje, bo to jedyna metoda na to, aby z nim pogadać, zupełnie jak by nie potrafił komunikować się w inny sposób. W dodatku Grey o niczym nie wie, ale chciałabym sama mu o tym powiedzieć, więc będę wdzięczna, jeśli zachowasz to dla siebie. Scarlet przez chwile na nią patrzyła po czym przytuliła jeszcze roztrzęsioną przyjaciółkę
- Kochanie twoja tajemnica jest ze mną bezpieczna o to się nie martw- wyszeptała i odsunęła się na długość ramienia
- Wbrew temu co myślisz nie uważam, że jesteś okropna, naprawdę. Podejrzewam, że na twoim miejscu postąpiłabym tak samo. Dobrze wiem jak ważne jest dla ciebie odkrycie prawdy i jedyne co mnie dziwi to to, że nie poszłaś z tym na policje. A ten drań też powinien zrozumieć jakie to dla ciebie ważne i pomóc ci,a nie jeszcze przeszkadzać. Wiesz, że na mnie zawsze możesz liczyć i jeśli tylko będę w stanie zawsze ci pomogę
- Wiem, dziękuje ci, za wysłuchanie mnie i za to, że nie oceniasz mnie tak źle jak sądziłam, że będziesz, kiedy zaczynałam mówić
- Posłuchaj, jak by na to nie patrzeć to nie zrobiłaś nic złego. To, że pomogłaś jego matce w układaniu książek przecież nie jest zbrodnią. Jestem pewna, że nawet Grey zrozumie twoje postępowanie, kiedy pozna jego powód.
- Tak myślisz?- spytała, a w jej głosie można było niemal usłyszeć nadzieje
- Oczywiście, że tak. Jedyne co mnie martwi to to co ty sobie myślisz o mnie i o reszcie. Naprawdę sądziłaś, że będę cie mieć za potwora?- spytała niedowierzając, kręcąc głową z dezaprobatą
- Przepraszam
- W porządku, ale na przyszłość chce wiedzieć od razu jeśli coś cie trapi, jasne? Musisz mieć do nas więcej zaufania.
- Na początku nie mówiłam wam, bo sądziłam, że ta wiedza może być dla was niebezpieczna. Kto wie jakich on ma znajomych
- Hm...tu masz racje, ale spokojnie. Nie mam zamiaru pokazywać, że wiem cokolwiek, chociaż przyznaje, że mam ochotę rozdeptać go jak karalucha.
- Będziesz musiała opanować swoją niechęć
- Postaram się. Wiesz teraz już wszysko rozumiem
- Co masz na myśli?
- Do tej pory ci nie mówiłam ze względu na Greya, ale przez cały czas myślałam, że Natsu po prostu na ciebie leci. Teraz już wiem, że jedynie trzyma rękę na pulsie, bo jako świadek musiałby zeznawać, więc woli mieć cie na oku.
- Tak, pewnie masz racje
Autorka: Lu-chan
Ooo dopiero teraz zauważyłam, że jest już kolejny :D Nie mogę się już doczekać tej imprezy. Kochany Jellal kupił kwiaty, a Lucy w końcu się komuś wyżaliła.
OdpowiedzUsuńA tak odbiegając od tematu to cieszę się, że kolejny rozdział jest szybciutko, bo tak między nami mówiąc zdarzały Ci się dłuższe przerwy w ich dodawaniu, a ja naprawdę uwielbiam to opowiadanie i z niecierpliwością czekam na to aż Lucy i Natsu się zejdą, haha trzymasz mnie w niepewności XD. Dlatego tak trzymaj z systematycznością dodawania a będzie wspaniale :D
Tak wiem, niestety nie zawsze miałam wenę lub czas, aby coś napisać ;/. Teraz mam go troszkę więcej dlatego pisze i zamieszczam, ale w tym samym czasie kontynuuje 5 opowiadań, więc przyznaje, że momentami nie wyrabiam
UsuńWiesz już któryś raz tu wpadam do ciebie,ale tak jak sie spodziewałem jestem zawiedziony ;/. Dziewczyno te twoje opowiadania no powiedzmy, że do najlepszych nie należą. Nie rozumiem po co nadal je piszesz skoro (no może po za garstką osób) nikt tego nie czyta. Weź przejrzyj w końcu na oczy i zabierz się za coś co ci faktycznie wychodzi. Tak dla twojej wiadomości popularne blogi, które ludzie faktycznie czytają są komentowane i to sporo, a na twoim jest może kilka, więc to powinna być dla ciebie wystarczająco wyraźna wiadomość, że powinnaś z tym skończyć, dobrze ci radzę.
OdpowiedzUsuńDziękuje za twoją opinię Panie anonimie, ale wydaje mi się, że to jest moja sprawa czy prowadzę bloga czy nie. Jeśli moje wpisy Ci nie odpowiadają to na przyszłość radze nie zaglądać. Co do komentarzy, ja mam kilka blogów, które regularnie czytam, ale muszę przyznać, że też nie zawsze komentuje, a zwłaszcza nie każdy post. Pierwszy powód jest taki, że gdy opowiadanie powiedzmy jest zakończone, a mnie wciągnęło to zaraz lecę czytać kolejne rozdziały i najczęściej komentuje ostatni rozdział, wydając opinie na temat całości, druga przyczyna (mało "szlachetna" wiem) to po prostu lenistwo. Czasami to jest jedyny powód. Oczywiście nie zaprzeczę. Dostawanie komentarzy jest bardzo miłym gestem ze strony czytelników. Bardzo motywuje do dalszego tworzenia, a po za tym powiedzmy sobie wprost. Chętniej ronimy coś, gdy wiemy, że Ktoś inny to docenia, a jak Mu się podoba to już w ogóle. Tak więc, tak to wygląda. Podsumowując zawieszę, bądź zakończę bloga, dopiero wtedy, kiedy
Usuń- Po pierwsze pokłady mojej weny do reszty się wyczerpią ;)
- po drugie kiedy po prostu sama stwierdzę, że więcej nie chce pisać.
W każdym razie i tak dzięki za zostawienie komentarza. Może i faktycznie do miłych nie należał, ale cóż. Bo za tym naprawdę nie mam nic przeciwko dyscyplinującym komentarza, chodź przyznam, iż wolałabym aby wnosiły one coś do mojego życia ;)