piątek, 17 marca 2017

14- Powód by walczyć (NaLi, NaLu) rozdział 1


 UWAGA: Drodzy czytelnicy poniższe opowiadanie zawiera sceny 18+, dlatego osoby nie posiadające jeszcze tego wieku zapraszam za kilka lat ;). Oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie przeczyta każdy, ale żeby nie było, iż nie ostrzegałam. 



Poranne światło słoneczne zaczęło padać na dziewczynę spomiędzy nie do końca zasuniętych zasłon. Obróciła się z boku na bok. Nie chciało jej się jeszcze wstawać. Nie miała pojęcia, która jest godzina, ale którakolwiek by nie była dla niej była za wczesna. Bardzo późno się położyła spać pisząc swoją książkę poprzedniej nocy. Ni z tąd ni zowąd dostała takiej weny, iż po prostu nie mogła tego zmarnować. Zapisała chyba w jakieś 10 stron, co było ogromnym sukcesem, gdyż z ruguły ledwo udawało jej się naskrobać coś na 5. Jednak, gdy Levy opowiedziała jej o swojej ostatniej misji Lucy odnosiła wrażenie jakby części układanki w jej głowie właśnie się połączyły, a w myślach miała już gotową fabułę na cały rozdział.
Nagle po całym jej mieszkaniu rozniósł się wyjątkowo głośny i irytujący dźwięk. Po omacku sięgnęła do szafki nocnej i wyłączyła denerwujące urządzenie. Spojrzała na budzik i zobaczyła, że jest już 10:15. A to oznaczało, że bez względu na to, że spała może z jakieś 5 godzin musi wstać.
Zwlokła się z łóżka, zabrała swoje rzeczy i poszła do łazienki. Wiedziała, że tak czy inaczej jej przyjaciele nie pozwoliliby jej dalej spać, a nie miała ochoty, aby zastali ją w piżamie.
Wzięła jak na nią dość szybką kąpiel podczas której umyła włosy, więc zawinęła je w turban. Podeszła do umywalki, umyła zęby, ubrała się po czym wyszła z pomieszczenia.
Podeszła do czegoś na kształt aneksu kuchennego i zaczęła przygotowywać śniadanie. Już po chwili na stole w salonie pojawiły się najróżniejsze produkty. Chleb, bułki, masło, mleko, herbata oraz najróżniejsze kanapki, między innymi z szynką oraz serem żółtym. Prawdziwy szwedzki stół. Takiego wyboru nie powstydziłyby się nawet najlepsze hotele.
Jak na zawołanie do jej mieszkania przez okno wparowali „goście”.
- Yoł Lucy- powiedział uśmiechając się do niej pogodnie.
- Mamy dzisiaj idealny dzień na misję. Na szczęście tym razem miejsce zlecenia jest nie daleko, więc obejdzie się bez jazdy pocią...
- Co tak pachnie?- spytał nagle i wciągnął w nosdrza aromatyczny zapach
- Śniadanie- wskazała ręką na stół po czym usiadła przy nim na jednym z kszeseł
- WOW!!! Ty chcesz to wszystko zjeść SAMA?!!! Nic dziwnego, że Happy ciągle się skarży na to, że jesteś za ciężka
- Aye sir- zawtórował mu przyjaciel- Lucy jak tak dalej pójdzie to nie będę w stanie ratować się w krytycznych sytuacjach
- IDIOCI!!! NAPRAWDĘ MYŚLICIE, ŻE MAM ZAMIAR ZJEŚĆ TO WSZYSTKO SAMA??!!! Skoro tak to po co miałabym nakrywać dla 3 osób?- zapytała już spokojniejszym tonem. Ci tylko spojrzeli po sobie, pierwszy odezwał się Natsu
- Spodziewasz się gości?
- Taa świętego mikołaja i jednorożca!- odpowiedziała sarkastycznie
- AA!- To ty znasz świętego? Weź, że szepnij mu o nas jakieś dobre słówko, co? Happy podleciał do niego i zaczął mu szeptać na ucho
- Ale, jednorożec? Biedna Lucy dalej wierzy w postacie z bajek
- Happy?
- Aye?
- Wiesz dlaczego czasami towarzystkie mówi się komuś coś na ucho? Po chwili milczenia odpowiedziała
- PO TO, ŻEBY NIKT INNY TEGO NIE SŁYSZAŁ!!!- żyłka na czole zaczęła jej niebezpiecznie pulsować,a chłopcy już wiedzieli, że przesadzili. Nagle w pomieszczeniu zapanowała złowroga aura i mogliby przysiąc, że z dziewczyny zaczęły wylatywać jakieś małe, czarne stworki przypominające duchy. Przerażeni skulili się na podłodze i zaczęli błagać o wybaczenie. Byli przyzwyczajeni do w ten sposób zachowującej się Erzy, ale u Heartfilli zdarzało się to tak rzadko, że przerażała ich znacznie bardziej.


Wygląło to bardzo podobnie to demonów Kyoko.

Po chwili atmosfera wróciła do normy, a oni ze strachem w oczach odważyli się spojrzeć na przyjaciółkę. Patrzyła na nich i uśmiechała się
- Tak lepiej- powiedziała- po czym wskazała stół- zapraszam do stołu. Zebrali się z podłogi i z trzęsącymi się jeszcze nogami, po niedawno przeżytej traumie usiedli posłusznie na krzesłach.
Po kilku chwilach niemal całe jedzenie ze stołu zniknęło. Dziewczyna dziękowała samej sobie, że wzięła sobie jedynie owsiankę,której nie lubili jej przyjaciele, bo w innym wypadku mogłaby pożegnać się z jedzeniem.
- Jokie to dopre- powiedział chłopak z pełnymi ustami
- Happy może soku- zaproponowała
- Aye- odpowiedział, po czym wypił zawartość jednym haustem. Po skończonym śniadaniu oboje padli na dywan
- Lucy skąd wiedziałaś, że będziemy głodni?
- Spojrzała na niego tak jak by powiedział największą głupotę na świecie
- Żartujesz? Wy ZAWSZE jesteście głodni
- Haha tu masz rację- uśmiechnął się- jak ty nas dobrze znasz. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i zastanowiła się nad tymi słowami. To prawda, zawsze wiem kiedy coś ich dręczy, albo kiedy są śpiący, a nawet doszło do tego, że w wyrazu ich twarzy potrafię wyczytać co w danym momencie chcą powiedzieć albo o czym myślą.
- Ale się najadłem- powiedział chłopak, natomiast Happy uciął sobie małą drzemkę. Teraz kiedy miała pewność, że na jakiś czas ma ich z głowy mogła zająć się poranną toaletą. Wypuściła włosy z turbanu i zaczęła je rozczesywać. Zauważyła, że są już trochę za długie, a końcówki aż proszą się o obcięcie
- Cancer- powiedziała, a już po chwili obok niej pojawił się jeden z jej gwiezdnych duchów
- Jaką fryzurę sobie dzisiaj panienka życzy ebi?
- Nic specjalnego. Chciałabym jedynie, abyś trochę je podciął, tak powiedzmy do łopatek, no i może grzywkę też trochę, bo już mi wpada do oczu
- Już się robi ebi
Po chwili dziewczyna przeglądając się w lustrze stwierdziła, że wygląda naprawdę dobrze (ah ta skromność xd). Nigdy nie mogła pojąć tego, że jej gwiezdny duch zawsze wiedział dokładnie jak chciałaby wyglądać i spełniał jej życzenie, zupełnie jak by jej czytał w myślach.
Wróciła do czasów kiedy była jeszcze małą dziewczynką i po raz pierwszy otrzymała jego klucz. Wtedy robił jej przeróżne „cuda” na głowie. Ale nigdy nie była niezadowolona z jego usług. I tym razem się nie zawiodła
- Dziękuje ci- powiedziała uśmiechając się do niego- jest idealnie
- Ma się rozumieć- odpowiedział, po czym zniknął
- Dobra ferajna zbierajcie się, bo musimy wychodzić. Była zadowolona, że spakowała się już poprzedniego dnia, dzięki czemu wystarczyło zarzucić torbę na ramię i ubrać buty przed wyjściem.- No już wstawajcie- zakomenderowała
- Chwileczkę- powiedział Natsu
- Jeszcze 10 minutek- powiedział na wpół śpiący Happy
- Jeśli w ciągu minuty nie wstaniecie z tej podłogi to nie dostaniecie deseru
- To jest też deser?- oboje wstali natychmiast z dywanu. Natsu podszedł do dziewczyny, zabrał jej torbę, po czym spojąc na parapecie krzyknął- tylko się pospiesz Lucy i zeskoczył przez okno na dół.
- Ha, wiedziałam, że musi być na nich jakiś sposób- zadowolona z siebie podeszła do biurka po czym zabrała swoją kolekcję kluczy oraz komplet do zamkcięcia mieszkania.

Szli obok siebie w milczeniu. Lucy na przodzie, a chłopcy niechętnie wlekli się z tyłu. Już prawie docierali w wyznaczone miejsce,a oni zachowywali się tak przez całą drogę, obróciła się do nich i krzyknęła
- Rany...długo jeszcze zamierzacie się obrażać?
- Lucy nas okłamała, nie ma żadnego deseru- powiedział przygnębiony Happy
- Jeny....co za dzieciaki z was- gdyby ich nie znała to w życiu nie uwierzyłaby, że w tym wieku można się tak zachowywać. Czasami w ich towarzystwie czuła się jedyną dorosłą.
- Być może, ale przynajmniej my nie kłamiemy- powiedzieli w tym samamym czasie
- W porządku- poddała się- kupię wam coś jak będziemy wracać. Nim się odejrzała chłopcy już przy niej stali, teraz dotrzymując jej kroku
- Ja chce budyń czekoladowy- powiedział uśmiechnięty Natsu
- A ja rybny, oboje spojrzeli na niego
- A istnieje taki?- spytała dziewczyna
- A nie? Jak oni mogli-mało co się nie popłakał z rozczarowania
- To może rybkę?- zaproponowała wyjmując jedną z plecaka. Kotek natychmiast się rozchrurzył wziął od dziewczyny przysmak i zaczął wcinać?
- Dziękuje Lucy
- To nie fer a ja to co?- spytał naburmuszony Natsu
- Też chcesz rybę?- spytała sięgając do torby
- Nie, ja chce drożdżówkę z dżemem truskawkowym. Lekko przypieczoną, ale nie za bardzo. Nasączoną masełkiem z odrobiną cukru, a na wierzchu posypaną cynamonem- tak się rozmarzył, że mało co ślinka mu nie pociekła
- CZY JA CI WYGLĄDAM NA BAR SZYBKIEJ OBSŁUGI?! I ZARAZ, NIE BYŁO DŁUŻSZEGO ZAMÓWIENIA?!
- Nie, ani trochę ich nie przypominasz bo oni są MILI!
- Jak mam wykonywać zadanie o pustym żołąsku- zaczął narzekać, a jego żołądek na dowód jego słów odezwał się głośno
- Widzisz?
Wyjęła kanapkę z torby i podała mu ją
- Trzymaj. Dragneel spojrzał na pakunek i powiedział
- Ale to jest twoje. Co będzie jak zgłodniejesz?
- Bierz zanim się rozmyśle!- powiedziała, a w jej oczach pojawił się niebezpieczny błysk. Po jakimś czasie postanowiła jednak kontynuować temat.
- Nie rozumiem was, przecież jedliście śniadanie, dość spore śniadanie mogę dodać niecałe 2 godz. temu- pokręciła głową- poza tym za chwile będziemy na miejscu. Z pewnoscią po drodze będzie jakiś sklep
- No tak tylko, że widzisz my...nie mamy pieniędzy
- ŻE CO?!! Przecież dopiero co dostaliśmy wypłatę za poprzednie zlecenie. W dodatku dość sporą wypłatę. Ja dałam radę zapłacić na szynsz, zapełnić całą lodówkę jedzeniem, kupić express do kawy oraz nowy czajnik. Wymienić wystrój w całym mieszkaniu- zaczęła wyliczać po kolei dziewczyna- i jeszcze zostały mi jakieś oszczędności. Dopiero po chwili zorientowała się, że jej przyjaciele stanęli jak wryci, a oczy mało nie wyszły im z orbit
- Stało się coś?
- Jak ty to robisz?!- spytali równocześnie
- To się nazywa umiejętność oszczędzania. Jak to się dzieje, że pomimo tego, że zarabiacie, zawsze jesteście spłukani?- spytała. Jakoś do tej pory nie zadała im tego pytania
- No widzisz- zacząć Natsu- część wypłaty idzie na pokrycie zniszczeń, które powstały na misji no wiesz np. rozbitych parę domów, czy też sklepów, które zawsze się napatoczą podczas walki
- A pro po, za te zniszczenia biorą też połowę z mojej wypłaty. Gdybyście byli ostrożniejsi to w tym miesiącu miałabym nową narzutę na łóżko i uroczy zestaw do kawy- westchnęła, po czym kontynuowała- no właśnie, więc na to poszła połowa. A co się stało z drugą częścią wynagrodzenia?
- No bo widzisz...- oboje byli zmieszani. Jeden patrzył na drugiego nie wiedząc co powiedzieć. Przyjrzała im się wyraźniej i stwierdziła
- Wy coś ukrywacie
Co? Nie..no co ty mówisz hahaha po prostu
- Po prostu trzymanie pamiątek z każdej misji jest pracochłonne- dopowiedział Happy- no wiesz. Dużo z tych rzeczy trzeba ciągle odnawiać, poprawiać i na to właśnie schodzi duża część naszej wypłaty. Chłopak spojrzał na niego z wdzięcznością dobra robota Happy, tym bardziej, że dziewczyna odpuściła i przestała drążyć temat.
- Dlatego tym bardziej nie rozumiem po co trzymacie te śmieci
- To nie są śmieci! To nasze największe skarby!- powiedzieli równocześnie
- Niech wam będzie- nie mogła się jednak pozbyć dziwnego wrażenie, że nie powiedzieli jej wszystkiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Hej, jeśli przeczytałeś/aś proszę zostaw po sobie jakiś znak. To nie potrwa długo, a dla mnie jest to dowód na to, że Ktoś tu zagląda :D