środa, 18 maja 2016

09- Już nigdy Cię nie zostawię (Sasusaku) rozdział 6

                                             Paring: Sasusaku
                                             A/M: Naruto 
                                             Dozwolone: 16 lat


Stał przy drzewie w lini w której zaczynał się las i przyglądał się scenie jak z obrazka pod tyułem „idealna rodzina”.  Cała trójka siedziała na kocu, jadła i rozmawiała. Stał zbyt daleko by usłyszeć o czym rozmawiali, lecz sam widok uśmiechających się żony i córki sprawiał mu zarówno ból jak i radość. Ból dlatego, że to on powiniem tam z nimi siedzieć, a nie nauczyciel jego córki. W końcu był weekend, czy Kakashi nie miał nic lepszego do roboty, jak trenowanie Sarady? Z drugiej jednak strony cieszył go widok uśmiechajacych się 2 osób, które kocha najbardziej na świecie. To sprawiło,że nagle poczuł się melancholijnie, gdyż przypomniał sobie, jak kiedyś zrobili sobie picnik. Sarada była wtedy jeszcze bardzo malutka, ale kiedy Sasuke widział uśmiech Sakury,kiedy przyglądała się jak ich mała pociecha stara się stawiać pierwsze kroczki to jego serce wypełniało się ogromnym szczęściem. Chciał by była szczęśliwa. Życzył jej tego z całego serca, nic jednak nie mógł poradzić na to samolubne oczucie, które podpowiadało mu, że on mógłby jej to ofiarować. Sarada właśnie wchodziła do lasu, więc Uchiha postanowił się schować za pobliskim drzewem. Zaskoczył go jednak fakt, że dziewczynka poszła sama. Obrócił się by zobaczyć dlaczego Kakashi do niej nie dołączył i zamarł. Zaledwie kilkanaście mentrów od niego Kakashi całował Sakurę,a co gorsza, ona odwzajemniała jego pocałunki.Nagle dodarł do niego powód wieczornej wizyty i zacisnął ręce w pięści tak mocno, że aż pobielały mu knykcie. Każde ich spojrzenie, dotyk, pocałunek łamały mu serce coraz bardziej. Nie chciał tego widzieć, ale nie potrafił odwrócić wzroku. Nigdy tak bardzo nie pragnął komuś przywalić. Nie obchodziło go to, że jest szefem jego żony, oraz był jego senseiem w przeszłości, teraz jedyne o czym mógł myśleć to to, że ten drań w tym momencie dobierał się do jego żony. Nigdy za bardzo za nim nie przepadał. Kakashi zawsze uważał, że go rozumie, że są podobni, w życiu nie słyszał większych bzdur. Zrobił kilka kroków naprzód wyłaniając się z lasu, ale zatrzymał się w pół kroku. Co miał zrobić? Podejsć tam odciagnąć go od niej i o co dalej? Czy w ogóle miał do tego prawo? Sakura wyraziła się jasno, że chce rozwodu. Ona za pewne nie traktowała tego jako zdradę, przez ten cały czas nie chciał nawet myśleć ile razy doszło do podobnej sytuacji. Dla niej ich małżeństwo już nie istniało, coś czego on kurczowo się trzymał, coś co dawało mu nadzieje, coś co sprawiło, że pragnął żyć, dla niej nie miało już żadnego znaczenia. Dopiero teraz dotarło do niego to, że naprawdę ją stracił. Zacisnął zęby tak mocno, że aż rozbolała go szczęka. To był jedyny sposób by powstrzymać zbierające się łzy w jego oczach. Ostatnim razem płakał wtedy, gdy dowiedział się prawdy o Itachim, wtedy jak i teraz nie  był w stanie tego powstrzymać. Uczucie cierpienia całkowicie nim zawładnęło. Odwrócił wzrok nie chcąc dłużej oglądać jak jedyna kobieta którą kiedykolwiek pokochał odchodzi na zawsze.

Poszedł w głąb lasu, by znaleźć się jak najdalej widoku niszczącego jego serce. Nogi przywiodły go w miejsce, które znał doskonale. W dzieciństwie to właśnie tu trenował razem z Itachim. Usłyszał shiurikeny wbijające się z pień drzewa, więc obejżał się przez ramię. Ujrzał dziewczynkę, uderzająco podobną do niego- Jak na takie małe ciałko posiadała całkiem sporo siły- pomyślał. Niecałe 4 metry od niego stała Sarada, która raz za razem próbowała trafić w wcześniej obrany cel. Przez chwile się jej przyglądał. Przyomniał sobie czasy, kiedy był w jej wieku i przychodził tu codziennie. Albo wtedy kiedy był jeszcze młodszy i podziwiał talent swojego starszego brata. Wyciągnął broń, która trafiła w pobliskie drzewo i rzucił. Trafił w sam środek. W ten sposób jednak zdemaskował swoją obecność
- Kto tu jest?- usyłszał. Dziewczyna już trzymała w ręce kunai gotowa by zaatakować w każdej chwili. Wyszedł zza drzewa trzymając ręce w geście obronnym
- To ty- powiedziała zszokowana- co ty tu robisz?- tym razem podniosła ton głosu o jakąś oktawe
- Też przychodziłem tu trenować w dzieciństwie
- To oczywiste- odpowiedziała rzeczowym tonem- przecież jest to jeden z placów treningowych klanu Uchiha
- Jak go znalazłaś?- dziewczynka wzruszyła ramionami jakby nie rozumiała dlaczego w ogóle ją o to pyta
- Mama pokazała mi to miejsce- Sakura- pomyślał- tylka skąd ona wiedziała o tym miejscu. On nigdy jej go nie pokazywał, ani też nic o nim nie mówił. W zasadzie było to tajne miejsce jego i jego brata, no może po za Shisuim. Nikt inny z Uchiha nie miał potrzeby trenować w ten sposób z powodu braku wrodzonych umiejętności.
- Rozumiem, więc jak ci idzie trening?
- Doskonale- właśnie widze- pomyślał, ale postanowił jednak zachować tę uwagę dla siebie
- A gdzie twój nauczyciel?- zapytał i zaraz pożałował tego pytania, gdyż znał na nie odpowiedź. Był z „nią”
- Kakashi? Razem z mamą- westchnęła- myśle, że są zajęci....ups- jakby uświadomiła sobie co to znaczyło dla niego. Sasuke nie mógł nic na to odpowiedzieć, dlatego też rzucił jeszcze raz. Tym razem trafił w tarczę ukrytą za innym drzewem.
- Muszę przyznać,że jesteś całkiem niezły- przyznała niechętnie- więc jednak mama miała racje
- A co takiego mama mówiła?
- Mówiła, że swojego czasu byłeś najlepszych uczniem akademii oraz, że rzuty shurikenami były dla ciebie łatwizną
- Taa brat mnie nauczył
- Wujek Itachi był niesamowity prawda?- spytała z fastynacją w głosie
- Taa był- odpowiedział zamyślony- do czasu kiedy...
- Zaatakował klan? Cóż może i nie wyglądało to najlepiej, ale przecież miał ważny powód- zaskoczenie Uchihy było ogromne. Nikt po za nim, Naruto,  Kakashim i Sakurą nie znał prawdy o Itachim. Z resztą na prośbę jego brata. Wolał on być uznawany za mordercę i złoczyńce niż zhańbić Konohe.
- Kakashi ci o tym powiedział- w sumie nie było to pytanie, lecz stwierdzenie
- Co? Kakashi? To on o tym wie? Mama mówiła, że jedynie siódmy zna prawde
- Mama ci o tym powiedziała?
- Tak powiedziała mi, że wujek był niesamowity, oraz,że on i ty jesteście do siebie bardzo podobni- spojrzała mu w oczy- wiesz mama kiedyś naprawdę cie kochała
- Czas przeszły zabolał go znacznie bardziej niż gotów był się do tego przyznać. Po chwili ciszy powiedział
- Jeśli chcesz to mógłbym cie pouczyć- zaproponował
- Cóż Kakashi chyba jednak nie przyjdzie, więc sądze, że nie mam nic do stracenia. Podszedł do niej bliżej i zabrał kilka sztuk broni.
- Rękę ustawiasz w ten sposób- pokazał- dzięki temu możesz zobaczyć trajektorie- powiedział po czym rzucił- widzisz
- No ja nie wiem czy potrzebuje pomocy od wiecznie „nieobecnej osoby”
- Możesz to potraktować jako zadość uczynienie
- Za pożucenie rodziny? Lata nieobecności? Nie dawania nawet znaku życia? Mam wymieniać dalej?- spytała pełna sarkazmu
- Przyznaje, że nie byłem najlepszym ojcem...-weszła mu w słowo
- Najlepszym ojcem- powtórzyła- to niedopowiedzenie roku
- Sarada, wiem, że cie zawiodłem- powiedział poważnie skruszony- tak samo twoją mamę. Wiem także, że nie będzie mi łatwo naprawić to co zrobiłem, ale chciałbym chociaż spróbować- spojrzał jej w oczy- proszę po prostu daj mi szanse, nie skreślaj mnie już przy starcie- po chwili dopowiedział- to nie jest tak, że Was pożuciłem, naprawdę miałem ważny powód, chciałem,musiałem was chronić
- Chronić przed czym?
- Przed kimś bardzo niebezpiecznym
- Nie rozumiem mama nic nie wspominała
- Bo mama nic nie wie, przynajmniej na razie. Wszystko jej wyjaśnie, obiecuje
- Skoro to miało coś wspólnego z twoją misją to dziwne, że hokage nic nie wie
- To skomplikowane, ale nie mogłem skontaktować się ani z siódmym, ani z wami, Sarada uwierz mi
- Czemu miałabym ci wierzyć? Przecież nawet cie nie znam
- Wiem, że prosze o dużo,ale w tym momencie nie mogę ci powiedzieć, wybacz
- Dobra- natychmiast dodała- żebyśmy się dobrze zrozumieli, to nie znaczy, że ci ufam, ani tym bardziej, że ci wybaczyłam. Po prosu jestem ciekawa tego co wymyśliłeś przez te wszystkie lata- po „karcącym” spojrzeniu ojca dopowiedziała- ok chciałabym poznać prawdę. Nie będę kłamać, że mnie to nie męczyło. Chce poznać ten niezwykle ważny powód dla którego można pożucić własną rodzine. W zamian za to nauczysz mnie rzucać shurikenami ok? Mama mówiła, że byłeś w tym najlepszy, a ja muszę przyznać, że miała racje, więc...
- W porządku- podszedł do niej i wskazał tarczę- na początku sądze, że będzie ci łatwiej, jeśli z drugiej ręki zrobisz sobie wyznacznik, coś co pozwoli ci dobrze wycelować. Jeśli wyznaczysz sobie miejsce w które chcesz trafić będzie ci dużo ławiej, spróbuj. Sarada zgodnie z zaleceniami ojca zabrała od niego broń
- Stań w lekkim rozkroku, wiodącą nogę wysuń do przodu, ciężar ciała utrzymuj na obu, lecz na wiodącej odrobinę bardziej, teraz podnieś lewą rękę i wyceluj. Podnieś ją za taką wysokość trochę poniżej miejsca, gdzie chcesz trafić, dobrze a teraz rzuć- shuriken trafił w tarcze, prosto w środek
- Moja krew- powiedział Sasuke dumnie
- Dzięki ta...wybacz, ale na razie nie dam rady tak do ciebie mówić, musi minąć trochę czasu, tak myśle
- Nie spiesz się, masz go tyle ile potrzebujesz. Nigdzie się więcej nie wybieram
- Zostajesz w wiosce?- zapytała, nie potrafiła ukryć nadziei w swoim głosie, a słyszac ją Uchiha był szczęśliwy
- Tak, zostaje. Prosiłem siódmego by na razie nie dawał mi żadnych nowych misji.
- Trzymam cie za słowo Uchiha Sasuke- powiedziała poważnie, patrząc mu prosto w oczy- tym razem cie nie zawiode- pomyślał, ale nie wypowiedział swoich myśli na głos. Potrenowali jeszcze przez 2 godziny, co jakiś czas rozmawiając. Poruszyli temat Itachiego, akademii, misjii, nauki w akademii, Sarada starała się nie mówić za wiele o jej matce z Kakashim, za co był jej niezmiernie wdzięczny. Musiał przyznać, że naprawdę dobrze rozmawiało mu się z córką. W ten sposób spędzili całe popołudnie.

Sarada wyłoniła się z lasu dopiero pod wieczór. Haruno obserwowała, jak jej córka siada przy nich i zaczyna jeść wcześniej przygotowane przez nią kanapki. Po treningu Sarada zawsze była głodna, nie było, więc w tym nic dziwnego, że zjadła 5 kanapek za jednym zamachem, a do tego onigiri*. To co jednak ją zaskoczyło to fakt, że jej dziewczynka przez cały czas się uśmiechała. Tak dawno nie widziała jej uśmiechniętej, że już zapomniała jak pięknie jej córcia wtedy wygląda. Na ten widok jej serce wypełniło się radością. Złapała się nawet na tym, że pomimo sytuacji w jakiej się znajdowała, sama zaczęła się szczerzyć.
- Co stało się w tym lesie,hm?- spytała nie mogąc już dłużej utrzymać cierpliwości, po za tym czarnowłosa prawdopodobnie nie miała zamiaru sama z siebie się z nią tym podzielić
- Hę? A nic takiego po prostu nauczyłam się rzutów
- Co znaczy nauczyłaś się?- tym razem dopytywał Kakashi za pewne także zaskoczony jej zachowaniem
- To oznacza, że trafie w sam środek tarczy za każdym razem, nie ważne z jakiej odległości- odpowiedziała wciąż się uśmiechając, wyraźnie dumna z własnych wyników
- Naprawdę?- oboje zapytali zaskoczeni
- Pewnie, to była bułka z masłem, jak chcecie to wam pokaże
- Nauczyłaś się tego w ciągu jednego popołudnia? Cóż jestem pełen podziwu, do tej pory znałem tylko jedną osobę, która opanowała tę technikę równie szybko- zastanowił się- no może 2, w dodatku obie pochodziły z tego klanu. Sakura doskonale wiedziała kogo ma na myśli jej chłopak- zatrzymała się przy tej myśli na chwile- „chłopak”, tak w tej chwili to chyba najodpowiedniejsze słowo- i kontynuowała swój tok myślenia- nie miałała jednak zamiaru wymówić tego na głos. Zaskoczyło ją jednak to, że ktoś inny ją w tym wyręczył
- Wiem wujek Itachi i tata- na słowo tata Sakura aż drgnęła. Sarada nigdy, dosłownie nigdy nie wypowiedziała tego słowa na głos, a w dodatku powiedziała je tak lekko- coś musiało się wydarzyć w tym lesie- nagle spadło to na nią jak grom z jasnego nieba, był tylko jeden powód dla którego jej córka mogła w tak nagły i magiczny sposób zmienić nastawienie do ojca. Musiała z nim rozmawiać, teraz przed chwilą w tym lesie, musiała go spotkać. A to oznaczało- ON tu był. Wyrzuty sumienia targały nią jak nigdy przedtem, myśli szły własnym torem- był tutaj, widział to wszystko, widział mnie z Kakashim, co sobie pomyślał?, jak wiele zobaczył?, czy teraz ją nienawidzi?, czy ona go zraniła?, jak powinna to teraz wyjaśnić?- uczepiła się tej myśli- chwila moment niby dlaczego miałabym się tłumaczyć? Po kolei: zostawił Sarade i mnie na lata, pojawił się niespodziewanie i oczekiwał, że będzie jak dawniej, powiedziałam mu, że chce rozwodu, jednak nie powiedziałam, że spotykam się z kimś innym, tym bardziej, że jego byłym senseiem, ale w gruncie rzeczy to moje życie i mogę robić co chce, prawda?- Usiłowała przekonać samą siebie, ale sumienie wciąż nie dawało jej spokoju. Dostrzegła, że Kakashi był równie zaskoczony co ona reakcją dziewczyny, ale zachował to dla siebie.
- Dobrze to może już się zbierajmy, co wy na to?- próbowała mówić normalnym tonem. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu. Na spokojnie wszystko przemyśleć. Po za tym Sasuke wciąż mógł być w lesie, ciągle mógł ich obserwować, a ona nie miała zamiaru dodawać mu powodów do smutku, zwłaszcza po tej porcjii, którą zafundowała mu wcześniej.
- Dlaczego już idziemy? Mamo chciałam pokazać wam moje postępy
- Innym razem kochanie, dobrze? Głowa mnie rozbolała i chce wracać
- Sakura dobrze się czujesz?- zapytał zatroskany mężczyzna- strasznie pobladłaś
- Tak, znaczy nic mi nie jest, po prostu jestem zmęczona. Muszę się wcześniej położyć, to wszystko- wyrzuciła na twarz uśmiech, nie chciała ich martwić, pogłaskała córkę po głowie- innym razem, dobrze kochanie? Obiecuje
- W porządku mamo nie przejmuj się tym- uśmiechnęła się lekko- z resztą i tak mam jeszcze zadanie do dokończenia, więc to lepiej, że wracamy wcześniej- Sakura wiedziała doskonale, że to kłamstwo. Dziewczyna była bardzo obowiązkowa i rozwiazywała zadania zaraz po powrocie do domu. Była jednak wdzięczna córce za to, że ją kryje przed Kakashim. Najwyraźniej zorientowała się, że jej nagłe złe samopoczucie miało związek z jej mężem- przynajmniej narazie- po za tym chciała zapytać ją o to co się stało w lesie, a nie mogła zrobić tego przy swoim facecie. I tak podejżewał ją o to, że trzyma jakieś uczucia względem Uchihy, nie chciała dodawać mu powodów do zmartwień. Zebrali wszystkie rzeczy i wrócili do domu.

Sakura jak zawsze krzątała się po kuchni przygotowując obiad
- Wróciłam- usłyszała głos córki
- Witaj w domu- odpowiedziała uśmiechnięta. Jak było w akademii?
- Nudno, wciąż powtarzamy materiał, który już znam. Nauczyciel zastanawia się nad przeniesieniem mnie do wyższej klasy
- Gratuluje kochanie
- Dzięki, ale nie jestem pewna czy tego chce. Boruto wciąż mnie gnębi, że beze mnie sobie nie poradzi, a ja pomimo tego, że mnie irytuje, jak nikt inny to chyba jednak nie chce go zostawiać
- W końcu jest twoim przyjacielem, prawda?
- No właśnie, a po za tym on beze mnie naprawdę nie ukończy szkoły
- Powiniem się nauczyć radzić sobie sam- dotarł do nich męski głos. Mężczyzna stał w wejściu do salonu. Na sam jego widok serce Sakury zaczęło bić nierówno
- Wróciłem- powiedział uśmiechnięty i podszedł do niej
- Witaj  w domu- podszedł do niej i dał jej całusa na powitanie, po czym przytulił ją od tyłu i oparł głowę o jej ramie. Jego czarne włosy łaskotały ją w policzek, ale za nim by tego nie przerwała
- Yyhy- ktoś chrząknął. Podniosła głowę i uświadomiła sobie, że ich córka wlepia  nich oczy. Zaczerwieniła się i wyrwała w objęć ukochanego. On puścił ją niechętnie, a na odchodne rzucił
- Później- po czym pocałował ją za uchem. Podszedł do córki
- Czemu tak kaszlesz Sarada? Przeziębiłaś się?- drażnił się z nią, po czym poczochrał ją po włosach, odsunęła się automatycznie, ale nie udało jej się ukryć uśmiechu malującego się na jej twarzy
- Zacząłeś coś mówić- przypomniała
- A no tak. Miałeś na myśli to, że Boruto musi nauczyć się samodzielności. Niemożesz całe życie wszystkiego za niego robić.
- No ale on jest totalną niezdarą, nie potrafi dosłownie nic.To znaczy ok z walką jeszcze jakoś sobie radzi, ale jeśli chodzi o techniki
- Jakbym słyszał siebie za młodu
- Jak to?
- Nigdy nie opowiadałem ci jak wielką niezdrarą był siódmy jako dziecko?
- Kochanie- upomniała go żona
- Miałem na myśli to, że nie był urodzonym geniuszem- poprawił się- jak np. Ja
- Chwalipięta- dotarł do niego głos różowowłosem, próbującej ukryć to poprzez kaszel, uśmiechnął się słysząc to- po prostu do wszystkiego dotarł ciężką pracą. Być może jego syn, także nie jest zbyt uzdolniony, ale może osiągnąć naprawdę wiele. Lecz jest jeden warunek, nie może nigdy się poddawać. Ty możesz być przy nim jako przyjaciółka i wspierać go, ale nie możesz robić za niego wszystkiego. Kochanie musisz też myśleć o sobie, dobrze? Gdybyśmy twoja mama i ja wyręczali Naruto we wszystkim za młodu to nigdy nie zostałby hokage.
- I gdyby nie miał godnego rywala- dopowiedziała Sakura
- Oraz dziewczyny w drużynie której chciał zaimponować, bo się w niej dłużył- odgryzł się Uchiha
- Jakiej dziewczyny?- podłapała Sarada- myślałam, że byliście we 3 w dróżynie, nie licząc Kakashiego-senseia. Ty, mama i siódmy, więc w jakiej dziewczynie z dróżyny mógł się dużyć...aha...nie no żartujesz kochał się w tobie sam hokage mamo,a ty mimo tego wybrałaś tatę?
- Mała- Sasuke dał jej kuksańca, na co dziewczynka zaczęłą się śmiać
- To znaczy no wiesz tato ty też jesteś spoko, ale sam hokage
- Co z niego był za hokage wtedy- powiedział lekko rozdrażniony
- Hahaha- Sakura zaśmiała się, nigdy dotąd nie widziała Sasuke zazdrosnego i musiała przyznać, że podoba jej się ten widok
- A ty z czego się śmiejesz?- udał obrażonego
- Co Ja z niczego. Po prostu to jest dłuższa historia na kiedy indziej. A teraz zbierzcie wszystko ze stołu, gdyż obiad jest już gotowy.
- Czytasz mi w myślach, ale jestem głodny- podszedł do niej, zabrał talerz w blatu i pocałował ją w policzek. Zarzymała go na chwile przy sobie łapiąc za rękę, korzystając z okazji, że Sarada poszła umyć ręcę. Spojrzała mu w oczy wyzywającym spojrzeniem i wyszeptała mu do ucha, podgryzając je lekko
- Ciekawe czy ty potrafisz czytać w moich- ujrzała w jego oczach zrozumienie, a lekko perwerzyjny uśmieszek pojawił się na jego twarzy, gdy odchodził.

* onigiri- kulki ryżowe z nadzieniem, najczęściej warzywnym

Ciąg dalszy nastąpi....

Dla niektórych mogłoby to wyglądać na zakończenie, więc zapewniem, że nim nie jest ;). Opowiadanie postaram się skończyć w dwóch krótszych, albo jednym dłuższym rozdziale. Przepraszam, że tyle kazałam Wam na niego czekać, ale chciałam, Wam tylko dać pewien przedsmak tego co będzie dalej...a będzie się działo :D, więc zostańce ze mną i uzbrójcie się trochę w cierpliwość. Postaram się wstawić zakończenie jak najszybciej, ale nie wiem co z tego wyjdzie, gdyż mam teraz zaliczenia, więc najpóźniej pojawi się pod koniec czerwca..ale to najpóźniej ;)

pozdrawiam wszystkich
- Lu-chan :* 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Hej, jeśli przeczytałeś/aś proszę zostaw po sobie jakiś znak. To nie potrwa długo, a dla mnie jest to dowód na to, że Ktoś tu zagląda :D