piątek, 4 sierpnia 2017

14- Powód by walczyć (NaLi, NaLu) rozdział 4

Sam nie był pewny tego dlaczego obserwował jak tajemnicza blądwłosa dziewczyna wychodzi z pokoju bez wcześniejszego pożegnania się z nimi. Kiedy zapytał pozostałych kim ona jest wszyscy zaczęli się jakoś dziwnie zachowywać, nikt nie patrzył mu w oczy,unikali odpowiedzi na pytanie i dopiero po dłuższej chwili Lisanna odpowiedziała, że Lucy- bo tak ma na imię nieznajoma jest jego przyjaciółką. Chciał dowiedzieć się czegoś jeszcze, ale przyjaciele zdawać by się mogło celowo zmienili temat, a on postanowił, że nie ma sensu już go drążyć.

Jedyne co go zastanawiało do dlaczego to właśnie ona siedziała przy jego łóżku, a nie jakaś inna „przyjaciółka" oraz jej reakcja,kiedy się obudził. Przez krótki moment zanim rzuciła mu się na szyje dostrzegł w jej oczach nieopisaną radość i coś co wyglądało dla niego jak wielka ulga. Nakazał sobie jednak nie głowić się nad tym dłużej. Były ważniejsze sprawy, które zajmowały jego myśli. Lisanna żyje.Tylko tym mógł się teraz zajmować. Pamiętał jak bardzo cierpiał, kiedy dowiedział się o jej śmierci. Jak czuł się samotny,kiedy jej zabrakło. Ten ból był tak świeży. Mógł przysiąc, że to wydarzyło się nie więcej niż tydzień temu.

 Pozostali jednak wmawiali mu, że od tamtego wydarzenia minęła już masa czasu. A on nie miał powodów, by im nie wierzyć, tym bardziej, że dowody miał przed samym nosem. Jego przyjaciele wyglądali zupełnie inaczej, niż tak jak on ich zapamiętał. Sam także bardzo się zmienił. Widział mięśnie tuż pod skórą i musiał przyznać, że był zadowolony z efektów swojego treningu. Nie miał jeszcze okazji przejrzeć się w lusterku, ale i bez tego wiedział, że w pewnością nie wygląda jak dzieciak. Przyjrzał się uważniej wszystkim twarzą. Erza nie nosiła już warkocza, miała inną zbroję i bez wątpienia nabrała kobiecych kształtów. Grey nadal łaził bez koszulki, jednak podobnie jak u niego zaraz pod skórą można było dostrzec wyraźne zarysy mięśni, no i z twarzy też nieco zmężniał, choć wciąż zachowywał się jak dzieciak. (i kto to mówi ;p) Na sam koniec przeniósł wzrok na Lisannę, która musiała wyczuć, że się jej przygląda, gdyż odwzajemniła spojrzenie i przytrzymała go. Mógł porównać swoje wyobrażenie o niej do tego jak wygląda teraz. Bez dwóch zdań miała kobiece kształty i wyglądała na dużo dojrzalszą. Jej białe włosy były dłuższe niż zapamiętał, jej niebieskie oczy przyglądały mu się bacznie i z ciekawością. Dostrzegł, że nie miała na ramieniu czerwonego emblematu gildii i przez moment zastanawiał się gdzie teraz go ma. Uśmiechała się do niego delikatnie. To był ten sam uśmiech, który zapamiętał, za którym tak tęsknił. Wciąż nie wierzył własnym oczom. 

Obawiał się, że to jedynie jakiś totalnie zwariowany sen,a on za chwile się obudzi i wszystko będzie po staremu. Haha chociaż to by było zabawne. Gdybym powiedział Erzie i Greyowi jak będą wyglądać za te kilka lat to w życiu by mi nie uwierzyli. Potem opowiedzieli mu co się wydarzyło przez cały ten czas. Opowiedzieli jak Lisannę wciągnęło coś co się nazywa anima i jak żyła w jakimś miejscu, które się nazywa Edolas przez 3 lata. Potem jak przez 7 lat byli tak jakby zamrożeni na jakiejś wyspie. Jednak ciężko było mu tak naraz przyswoić tyle najróżniejszych informacji. Powiedział, że jest zmęczony i chce się położyć, więc „goście" wrócili do siebie, tym bardziej, że zaczęło się ściemniać. Jedynie Lisanna z nim została, na jego prośbę. Porozmawiali jakąś godzinę, a potem naprawdę zmógł go sen. Gdy wychodziła zawołała
- Tylko tym razem nie zasypiał na kolejny tydzień ok?- zażartowała. 
- Obiecuje- powiedział, po czym położył się wygodnie na poduszce. Happy spał już w nogach łóżka, więc chłopak postanowił go nie budzić. Sięgnął do lampki nocnej i zgasił światło. Ułożył się wygodniej i rozmyślał o wszystkich zmianach jakie zaszły przez ten czas. Jeśli wierzyć ich słowom to minęło jakieś 4 lata. Był ciekawy tego jak zmieniła się gildia i ogólnie Magnolia. Zasnął mając przed oczami obraz Fairy Tail sprzed lat.

***
Lucy płakała od godziny,ale nie mogła się uspokoić. Ostatnim razem czuła się tak, po tym jak przeczytała list od swojego ojca, w którym napisał,że zawsze ją kochał, tylko nie potrafił jej tego okazywać. Teraz po raz kolejny straciła bliską osobę i nic nie mogła na to poradzić. Wciąż nie rozumiała jak to w ogóle mogło się stać. Zanim straciła przytomność słyszała jak on wołał jej imię. W jego głosie można było usłyszeć strach o jej bezpieczeństwo.

Od kiedy tylko się poznali zawsze byli razem. Wspólne misje, przygody, niezapowiedziane odwiedziny w jej mieszkaniu, wspólne przesiadywanie w gildii, a teraz to wszystko się skończyło, tak nagle, że ona wciąż nie potrafiła ułożyć sobie tego w głowie. Nie wiedziała jak teraz wszystko będzie wyglądało.Czy będą w stanie nadal być drużyną? Wykonywać razem zlecenia? Czy w ogóle będzie w stanie spojrzeć mu w oczy, kiedy nie może z nich wyczytać nic poza obojętnością? Tak bardzo się bała nieznanego. Nie miała pojęcia jak powinna się od teraz przy nim zachowywać. Tak jak zawsze? Czy może będzie lepiej go ignorować? Jej serce przeszył gwałtowny ból. Nie mogła go nie widywać. Tak bardzo już przyzwyczaiła się do jego obecności w swoim życiu, że nie będzie potrafiła się tak po prostu od niego odciąć, przynajmniej nie od razu. Sama nie mogła uwierzyć w to co sobie uświadomiła, ale będzie jej brakować nawet jego niezapowiedzianych odwiedzin i włażenia przez okno, kąpania się w jej wannie, wyjadania jedzenia z lodówki, grzebania po jej szufladach, czytania jej książki, a nawet tego, że czasami ukradkiem wkradał się do jej łóżka, gdy niczego nie świadoma, smacznie sobie spała.Sięgnęła po rolkę papieru toaletowego i zorientowała się, że wysmarkała już całą.

 Podeszła do biurka i zaczęła pisać kolejny rozdział swojej powieści. Co prawda w zamyśle miał on wyglądać zupełnie inaczej, jednak potrzebowała przelać cały ten rozdzierający jej serce ból na papier, aby się go pozbyć. Po za tym pisarze właśnie tak robią. Zamieniają swoje emocje, te negatywne także na wenę, dzięki czemu mają nieskończone źródło pomysłów. Zaczęła pisać, z każdą literą, słowem, zdaniem wydawało jej się, że pozbywa się ogromnego ciężaru. Tak jakby przelewając te wszystkie uczucia na papier zamykała je w nim, nie pozwalając by znalazły drogę powrotną. Pisała przez cały czas przez 2 godz. nie przestała nawet na chwile, bojąc się tego, że gdy to zrobi znów ulegnie natłokom złych emocji. Czuła,że dopóki nie skończy jej uczucia nie będą całkowicie „zapieczętowane", a jej nie uda się od nich uwolnić. Gdy w końcu skończyła cały rozdział zamknęła książkę z hukiem. Czuła się już lepiej, tak jakby lżej, choć w środku czuła się pusta. Miała wrażenie, że owszem pozbyła się niechcianych emocji, ale przez to, że w tym momencie były one jedynymi, które w niej siedziały była z nich całkowicie wyprana. Sięgnęła po kartkę papieru i pióro


Kochana mamo 

Nie wiem od czego zacząć dlatego zacznę od początku. Niedawno razem z Natsu i Happ'ym byliśmy wykonać pewne zlecenie. Tam spotkaliśmy pewnego maga, jak dla mnie był on totalnym świrem, jednak pozory mogą mylić. Wkrótce okazało sięże wbrew pozorom jest on naprawdę silny i nawet Natsu nie mógł sobie z nim poradzić. Toczył z nim pojedynek przez kilka godzin, a w międzyczasie Happy i ja wyprowadzaliśmy z miasta ludzi.
 Wiedzieliśmy, że nawet jeśli Akuma, bo tak ma na imię ten zbereźnik, a dlaczego go tak nazywam, za chwile do tego dojdę. No w każdym razie wiedzieliśmy, że nawet jeśli nie będzie atakował ludzi, to podczas pojedynku ich miasto bardzo ucierpi, znając niszczycielską siłę Natsu byliśmy o tym przekonani. Jednak nie chciałam jak zwykle zostawiać wszystkiego na Jego głowie, więc przyzwałam Taurusa i przyłączyłam się do walki. Niestety nasz przeciwnik był przez cały czas otoczony jakimś dziwnym, niewidzialnym polem siłowym przez, które nie mogliśmy się przebić. W życiu czegoś takiego nie widziałam. Udało mu się powalić Natsu, a potem złapał mnie. Brr...wzdrygam się na samo wspomnienie dlatego oszczędzę Ci tego co on chciał mi zrobić. Na całe szczęście Natsu mnie uratował, zresztą jak zawsze.
Wszystko byłoby w porządku, ale po tym boju Natsu przez długi czas nie odzyskiwał przytomności. Pomimo tego, że Wendy badała Go każdego dnia twierdząc, że nic Mu nie jest On się nie budził przez prawie tydzień. Teraz mam przeczucie, że ta Jego przedłużona drzemka ma coś wspólnego z tym co stało się później, ale do tego za chwile dojdę.
Wszyscy bardzo się o Niego martwiliśmy, ja także. Przychodziłam do Niego codziennie i przesiadywałam godzinami przy Jego łóżku cały czas do Niego mówiąc.Nie wiedziałam czy słyszy cokolwiek czy nie, ale to mnie uspokajało. Kiedy dzisiaj zobaczyłam, że się obudził byłam bardzo szczęśliwa, nawet chyba za bardzo mnie poniosło, bo jak jakaś idiotka rzuciłam Mu się na szyje. Do tego momentu wszystko było dobrze, jednak potem spojrzał na mnie i zapytał kim jestem.
 Sama rozumiesz, że z początku wzięłam to jako żart i zaczęłam się śmiać, jednak On wciąż patrzył na mnie poważnie oczekując odpowiedzi. Jego spojrzenie, nie wiem jak to określić, ale było puste. Prawdę mówiąc nigdy tak na mnie nie patrzył, nawet wtedy, gdy dopiero się poznaliśmy. Co prawda wtedy postawiłam Im jedzenie, więc jedyne co widziałam w Jego oczach to była czysta wdzięczność,jednak z czasem zaczęły się tam pojawiać różne inne emocje. Jak np. zaufanie. To bezgraniczne zaufanie jakie ja od zawsze miałam do Niego, a On do mnie. A teraz nie ma nic. Pustka. Patrzył na mnie tak jakbym była zupełnie obca. Z taką obojętnością,a nawet z chłodem i podejrzliwością. Tak jakby mówił: „Co ty tu robisz? Nie znam cie. Kim jesteś?".
Okazało sięże Jego wspomnienia zatrzymały się na okresie sprzed 4 lat. W momencie w którym Lisanna zaginęła. Opowiadałam Ci kiedyś o Niej. To młodsza siostra Miry i Elfmana. A Jemu się wydajęże Ona zaginęła jakiś tydzień temu, więc bardzo się cieszy, że jednak żyje. Rozumiem Jego radość, naprawdę. To normalne. My zdążyliśmy się już przyzwyczaić do tego, że Lisanna jest wśród nas,a dla Niego jest to coś nowego. Wiem, że musi to sobie na spokojnie przetrawić.
Ale tu nie chodzi o Lisannę mamo. Tu chodzi o mnie. Kompletnie się pogubiłam. Nie wiem już co mam robić. To boli, naprawdę bardzo boli. To jest zupełnie jak zdrada, ale jeszcze gorsze, bo nie mogę Go o to obwiniać. To nie Jego wina, że mnie nie pamięta, wiem o tym, ale nie wyobrażam sobie życia bez Niego, wiesz? To jest tak jakby ktoś zabrał mi część mojej duszy, bez której nic już nigdy nie będzie takie same. Nie wiem co to jest za uczucie mamo, ponieważ wciąż jestem jeszcze młoda, ale czy to może być ta osławiona miłość? Czy to możliwe, że nawet się nie zorientowałam i się w Nim zakochałam? Ale nawet jeśli to jaki sens mają moje uczucia skoro On ich nie odwzajemnia, a na dodatek nigdy tego nie zrobi? Prawdę mówiąc wydaję mi sięże nie zrobiłby tego, nawet,gdyby mnie pamiętał. Bo wiesz On jest wciąż takim dużym dzieckiem, które nie myśli o sprawach dla dorosłych. Obce są Mu słowa takie jak zaangażowanie, związek, miłość, a tym bardziej małżeństwo.
 Jedynie słowo rodzina jest Mu bliskie,ale pojmuje je w zupełnie inny sposób. Dla Niego rodziną jest Fairy Tail, Jego przyjaciele, ewentualnie Happy w roli Jego młodszego brata. Chociaż nie jestem tego pewna,ale mnie też chyba zaczął traktować jak młodszą siostrę. No wiesz taką, którą trzeba wiecznie chronić i pilnować. Ciężko jest mi teraz zastanawiać się czy taki rodzaj uczucia z Jego strony, by mi wystarczył. Sądzęże może z czasem bym do tego przywykła. Po prostu ulokowała uczucia w kimś innym, a Jego miała za starszego brata, którego nigdy nie miałam. Ale nie odbieraj tego jako pretensje, to po prostu zwyczajne stwierdzenie.
Ale wracając do tematu jak myślisz co powinnam zrobić? Jak się zachowywać? Chciałabym nadal być przyjacielska w stosunku do Niego. Być może z czasem ponownie staniemy się przyjaciółmi, ale sądzęże już nie tak bliskimi. Jednak obawiam się, tego, że to może okazać się dla mnie zbyt trudne. Dzisiaj wystarczyło mi tylko raz przez chwile zobaczyć tę obojętność i już miałam dość. Czy później będzie łatwiej? Z drugiej strony obrażanie się i unikanie Go też nie wydaje się być w porządku. Jak już mówiłam nie mam prawa się na Niego gniewać. Mieć pretensji czy żali. Lecz jeśli zacznę Go unikać od początku to dla Niego stanie się to normalnością i po prostu będziemy „rodziną" z tej samej gildii. Rodziną, która prawie wcale ze sobą nie rozmawia, choć szczerze wątpie, by Jemu to przeszkadzało.
Ok, wiem co chcesz mi powiedzieć. Abym wzięła się w garść i była silna. Tak zamierzam zrobić. Jeszcze nie wiem jak będę postępować względem Niego, wszystko wyjdzie w praniu. Dziękuje za to, że mnie wysłuchałaś, na Ciebie zawsze mogę liczyć. Do niedawna myślałam,że na Niego też,ale się pomyliłam.

Na kartkę papieru spadła łza. Nawet nie zorientowała się kiedy znów zaczęła płakać. Wzięła kilka głębokich wdechów i wydechów, czym udało jej się powstrzymać dalszy „potok". Wytarła policzek i obiecała sobie, że więcej nie będzie płakać. To była ostatnia jej łza wylana za Natsu Dragneela.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Hej, jeśli przeczytałeś/aś proszę zostaw po sobie jakiś znak. To nie potrwa długo, a dla mnie jest to dowód na to, że Ktoś tu zagląda :D