Lucy stała przed swoją szafką, aby zabrać książki. Wtedy od tyłu zaszedł
ją Grey. Przytulił się do niej i pocałował w głowę.
- Cześć- wyszeptał jej do ucha
- Hej- odpowiedziała i uśmiechnęła się do niego
- Nie wiedziałem, że jesteś już w szkole. Szukałem cie
- No to znalazłeś- odpowiedziała, trochę się z nim drocząc- z resztą przecież
napisałam ci sms, że przyszłam.
- Jakiego sms?- zapytał, po czym sięgnął do kieszeni po komórke-nic od ciebie
nie dostałem.
- Niemożliwe, przecież na pewno go pisałam- zerknęła na ekranik telefonu i coś
sobie przypomniała Przecież przez tego
kretyna nie udało mi się wysłać sms- rozdrażniona zamknęła głośno szafkę.
- Hej…co się stało?- zapytał chłopak, przyglądając się jej
- Faktycznie nie wysłałam, a chciałam, ale wyobraź sobie, że jakiś kretyn mało
mnie dziś nie przejechał na parkingu, wyobrażasz to sobie?
- Kto to taki? Skopie mu tyłek- powiedział i mrugnął do niej
- Właściwie to go nie kojarzę, nigdy przedtem nie widziałam gościa na oczy
- To nie ważne. Ważne jest to czy nic ci nie jest?- spytał z troską
- Nie nic mi nie jest
- Ale na pewno? Bo wiesz, że mogę pójść z tobą do higienistki.
- Kochany jesteś, ale nie ma takiej potrzeby. Powiedz mi lepiej jak minął
trening, co? Jak spisali się ci nowi gracze, którzy niedawno dołączyli do
drużyny?
- No wiesz jak to jest, niektórzy byli ok., a inni do kitu. W tym momencie
rozległ się dzwonek na zajęcia, dlatego wszyscy uczniowie udali się do klas.
Pierwsze były zajęci a z dziennikarstwa, blondynka usiadła w pierwszej ławce,
pomiędzy Levy, a Erzą. Prof. Haring właśnie zaczęła czytać listę obecności,
lecz w tym momencie ktoś wszedł do klasy spóźniony. W auli zapanowało
zamieszanie, dlatego Heartfilia chcąc wiedzieć o co chodzi spojrzała do tyłu.
Mało nie spadła z krzesła, gdy dostrzegła pirata drogowego. Wszedł po schodkach
bez jakiegokolwiek pośpiechu w ogóle nie przejmując się tym, że zakłócił
lekcje.
- Może by się tak pan przedstawił- powiedziała nauczycielka
- Natsu Dragneel, właśnie się przeniosłem – odpowiedział wyluzowany.
- To może zechciałby pan się „przenieść” na któreś z siedzeń. Przeszkadza pan w
zajęciach.
- Już psorze. Sory, ale nie mogłem trafić. Nauczycielka odchrząknęła, ale
puściła mimo uszu tą zniewagę.
- W takim razie pod koniec zajęć znajdę kogoś kto oprowadzi pana po terenie
szkoły, a teraz proszę zająć miejsce.
Nie wierze, to trzeba być mną, żeby mieć
takiego pecha, co on tu w ogóle robi?
- Lucy, Lucy…ej Lu- dziewczyna pogrążona we własnych myślach nie usłyszała
nawet jak przyjaciółki do niej mówią, dotarło to do niej po chwili
-Co?- syknęła po czym zobaczyła minę McGarden, więc postanowiła się opanować
- Leviś przepraszam cie, chodzi o to, że…a z resztą wyjaśnię ci na przerwie ok?
Przyjaciółka potaknęła ze zrozumieniem i zaczęła słuchać wykładu. Lucy obróciła
głowę do tyłu, była ciekawa, gdzie usiadł nowy, kiedy odnalazła go spojrzeniem
dotarło do niej, że różowo włosy przez cały czas się jej przygląda.Musiał mnie rozpoznać, nie zbyt
ucieszona tą myślą spojrzała na niego wymownie dając jasno do zrozumienia, że
nie życzy sobie tego, by się na nią gapił. On w odpowiedzi uśmiechnął się do
niej z wyższością, był to niemy komunikat, który od razu zrozumiała A więc znowu się spotykamy, w resztą w
jej głowie kłębiło się to samo zdanie. Uświadomiwszy sobie, że nowy ją
prowokuje, stwierdziła, że nie da mu tej satysfakcji i wróciła do słuchania,
jakże intrygującego wykładu o tym, że społeczeństwo dzieli się na różne
warstwy. Wykład tak bardzo ją „wciągnął”, że zaczęła coś bazgrać w zeszycie. W
końcu przyszła kolej na prezentacje prac domowych.
- Kto chciałby jako pierwszy przedstawić nam to co przygotował. Nie widzę
żadnych chętnych, no nie mówcie mi, że nie jesteście przygotowani. W takim
razie Lucy, pokażesz nam co przygotowałaś na dzisiaj? Pokaż im jak się to robi
- Pupilka- doszedł ją głos kogoś kto próbował swoją uwagę zagłuszyć kaszlem.
Nie musiała patrzeć do tyłu, żeby wiedzieć kto rzucił tę uwagę. Zamiast jednak
odpowiadać na głupie zaczepki postanowiła dać z siebie wszystko i udowodnić
nowemu uczniowi, że ma za nic jego głupie komentarze.
- Dobrze- odpowiedziała z wyćwiczonym uśmiechem, po czym wyszła na środek.
Przeczytała swój wywiad z podziałem na role, starając się chociaż trochę
naśladować ludzi z którymi ten wywiad przeprowadziła. Zaczęła od najwyższej
warstwy, czyli rozmowy z tatą, później z zaprzyjaźnionym adwokatem jej mamy,
policjantem, właścicielką księgarni, a na koniec ze sprzedawczynią w sklepie
monopolowym. Pytania były różnorodne począwszy od tego w jaki sposób wybrali
taki, a nie inny zawód, przez kim chcieli zostać w przyszłości jako dzieci, a
kończąc na tym co robią najczęściej w wolnym czasie. Kiedy skończyła usłyszała
oklaski wykładowczyni, a zaraz potem w jej ślad poszła reszta klasy. Lucy
zerknęła w górę ciekawa miny Natsu. Sama nie wie jakiego zachowania się po nim
spodziewała, ale na pewno nie tego, co zaprezentował. Oparty luźno o krzesło, z
wyciągniętymi nogami w pozycji półleżącej miał splecione ramiona na piersi,a
kiedy zauważył, że mu się przygląda ziewnął z premedytacją. Nie chciała dać
tego po sobie poznać, ale jego zachowanie wyjątkowo ją zirytowało. Jakiś głos
podświadomości zapytał Czemu ty w ogóle
się nim tak przejmujesz?, ale szybko go zignorowała.
- Bardzo dobrze, dostajesz 6, jak zawsze świetna robota pani Hearfilio
- Dziękuje- odpowiedziała i wróciła na miejsce
- Kto następny?
- To może ja?- zapytała niepewnie Levy i wstała
- Pani McGarden, zapraszam- powiedziała po czym wskazała na środek. Levy także
dostała 6,a zaraz za nią były Erza i Mirajane, które dostały identyczne oceny.
Później już było trochę gorzej Jellal, Grey i Laxus dostali po 5, później
Juvia, Cana i parę innycg osób po 4, no i od tej pory oceny były coraz niższe. Kilka
osób takie jak Loki, czy Gajeel kompletnie olali zadanie.
- A pan panie- zatrzymała się na chwile, by przeczytać nazwisko- Dragneel? Na
kiedy pan przygotuje wywiad?
- Pff chyba pani psor sobie ze mnie żartuje. To moje pierwsze zajęcia. Oczekuje
pani, że miałem coś naskrobać podczas tych wypocin reszty? Po za tym uważam, że
to nie jest sprawiedliwe, że niektórzy mają większe możliwości, by wyszlifować
takie zadanie, jak np. „pani Lucy Heartfilia”- powiedział z ironią starając się
brzmieć jak nauczycielka- mogła poprosić tatusia i jego znajomych o poświęcenie
czasu. Chodzi mi tylko o to, że jej wywiad jest tak „doskonały”, bo ma dużo
kontaktów, tyle. Tego Lucy już nie wytrzymała- tego już za wiele- wstała i powiedziała
- Może i faktycznie prawdą jest, że skorzystałam ze znajomości rodziców, ale to
jeszcze niczego nie dowodzi. Nie jestem jedyną osobą, która dostała taką ocenę,
jakbyś nie zauważył. Jakoś Levy, Erza czy Mira nie mają tylu „znajomości” jak
to ująłeś, a sprostały zadaniu lepiej niż większość. A wiesz dlaczego?
- Nie, ale jestem pewien, że na pewno mi powiesz
- Owszem. Dlatego,że w przeciwieństwie do niektórych chciało im się to zrobić.
Nie licząc zaledwie kilku osób,których wbrew pozorom wcale nie chce
obrazić.Wystarczyło jedynie wyjść z domu, do tego nie potrzeba żadnych
rozległych znajomości. Wystarczy być miłym, a praktycznie każdy zgodzi ci się
pomóc, chociaż chwila komu ja to mówię, przecież ty zapewne nawet nie znasz
znaczenia tego słowa
- Wystarczy- powiedziała wykładowczyni- jeśli macie zamiar się kłócić to róbcie
to na przerwie, jakbyście nie zauważyli trwają zajęcia. A propo coś sobie
przypomniałam. Ktoś musi oprowadzić Natsu po szkole. Czy jest ktoś chętny?- nie
widząc podniesionych rąk, oznajmiła- w takim razie pani Lucy się tym zajmie.
- Co takiego? Pani profesor to nie w porządku, czy ktoś inny nie może się tym
zająć?
- Jesteś przewodniczącą klasy i zawsze oprowadzasz nowych uczniów czy tym razem
masz z tym jakiś problem? Po za tym widzę, że już się znacie, dzięki czemu
wycieczka na pewno będzie przyjemniejsza.
- Ale tak się składa, że ja dzisiaj naprawdę nie mogę. Proszę zrozumieć to
wyjątkowa sytuacja, bardzo się spieszę i…
- To ci zajmie nie więcej niż godzinę.
- Ale…
- Koniec dyskusji. Dzisiaj po zajęciach oprowadzisz Natsu po terenie szkoły-
powiedziała nauczycielka tonem nieznoszącym sprzeciwu. Blondynka postanowiła
spróbować z innej strony
- Pani profesor, rozumiem pani decyzje i zgadzam się z nią bo nie mam wyjścia, ale jestem przekonana o tym, że Natsu wolałby
by oprowadził go ktoś inny- spojrzała na niego z nadzieją no dalej powiedz coś!, będąc pewną jego odpowiedzi.
- Dlaczego tak myślisz Lucy?- jej imię wymówił z dziwnym naciskiem. Po czym
spojrzał na prof. Haring z miną niewiniątka i powiedział- ja bardzo bym chciał,
żeby to właśnie koleżanka mnie oprowadziła, ale pani rozumie, że nie chcę się
jej narzucać.
- Spokojnie chłopcze nie narzucasz się, Lucy z przyjemnością cię oprowadzi,
prawda?- jej wzrok padł na nią-Nie
wierzę, że to kupiła- posłała Dragneelowi zabójcze spojrzenie, po czym odpowiedziała
zrezygnowana- co tylko sobie pani życzy.
- Wspaniale, w takim razie koniec na dzisiaj, nie zapomnijcie o pracach na
następną lekcję, to tyczy się zarówno leniów, którym nie chciało się jej
przygotować, jak i pana panie Dragneel. Wszyscy słyszeli wykład pani Heartfili,
więc nie będę po niej powtarzać. Aby wykonać to zadanie, nie trzeba specjalnego
wysiłku, wystarczy znaleźć chwile czasu i wyjść z domu. Lucy zaczęła właśnie
zbierać książki z ławki
- Nie do wiary, czy wy widziałyście to samo co ja?- powiedziała Erza
- Lu wszystko w porządku?- zapytała niebiesko włosa pochylając się nad
przyjaciółką
- Trudno byłoby nie zauważyć tego przedstawienia, przecież on ewidentnie cie
wkręcił, że też Haring się na to nabrała, nie do wiary- powiedziała oburzona Mira
- Lu, wiesz, że nie musisz tego robić jeśli nie chcesz
- Właśnie, przecież ta baba zdecydowanie przekroczyła swoje uprawnienia-
powiedziała zbulwersowana Scarlet- wystarczyłoby tylko pójść do dyra i …
- Dziewczyny, dajcie spokój, to nic nie da, z resztą jakoś to przeżyje. Zrobimy
szybką rundkę po salach, pokaże mu najważniejsze miejsca takie jak sala
gimnastyczna i stołówka i tyle.
- Wcale nie podoba mi się ten cały pomysł z oprowadzaniem- powiedział Grey
podchodząc do nich i biorąc ją za rękę
- Cóż, nie jesteś osamotniony w tej opini- uśmiechnęła się do niego blado
- Skąd ty w ogóle go znasz?
- Hm? Co, wcale go nie znam, to znaczy nie licząc tego, że o mało nie rozjechał
mnie dziś rano to pierwszy raz widzę tego kolesia na oczy
- Co ci zrobił?- spytała zaniepokojona Levy
- Jesteś pewna, że nie chcesz abym dał mu nauczkę?
- Nie nie trzeba, w końcu to był wypadek, prawda? Po ciszy jaka jej
odpowiedziała dodała- no dajcie spokój, przecież on nie chciał mnie zabić, może
i jest walnięty, ale nie aż tak
- No ja nie wiem- odparła bez przekonania Erza
- Właśnie, na normalnego też nie wygląda- dodała Mira
- Nie no ludzie, to, że nie ma za grosz instynktu samozachowawczego to jeszcze
nie znaczy, że jest świrem
- Serio? A nie widziałaś jak pogrywał sobie z Haring? Biedaczek, nie ma pojęcia
co go czeka- powiedziała Erza zadowolona
- Racja- przytaknęła Mira- prawie mi go żal
- Jest nowy, nie zna jeszcze zasad…
- A co ty go tak bronisz?- zapytał Grey
- Co? Ja? Ja wcale go nie bronie. Po prostu staram się popatrzeć na to z innej
perspektywy, być może jest typowym kolesiem,który lubi zwracać na siebie uwagę?
Jest nowy nikogo nie zna, musi mu być z tym ciężko, no co?, tak przynajmniej mi
się wydaję-uniosła ręce w geście obrony- ale mogę się mylić.
- Jesteś za dobra- powiedziała Levi
- Zdecydowanie, normalnie Matka Teresa
- Nie słyszałaś jak ci pocisnął? –spytała czerwono włosa
- Właśnie ja na twoim miejscu nie odpuściłabym mu tak łatwo
- I ja także nie zamierzam, możecie być tego pewni.
- Ok., co wy na to, żeby się stąd zabrać? Za chwile skończy się przerwa-
powiedział Fullbuster spoglądając na zegarek- chodźmy- powiedział, pociągnął
Lucy za rękę i wyprowadził z auli na zatłoczony korytarz.
Natsu stał przy swojej szafce i wymieniał książki, a raczej udawał, że to
właśnie robi, aby mieć pretekst do tego, by poprzyglądać się trochę tej
blondynce z nad przeciwka. Stała przed swoją szafką otoczona grupką znajomych i
sądząc po tym jak na siebie patrzyli chłopakiem. Rozmawiali, żartowali i śmiali
się w najlepsze.- po co ja tu w ogóle
stercze?- zamknął szafkę i postanowił wyjść przed szkołę, aby złapać trochę
świeżego powietrza. Nikt nie zwracał na niego uwagi, przywyknął już do tego, że
w szkole z reguły nie miał znajomych. Do tej pory nigdy nie udało mu się z
nikim dogadać. Wszyscy jego dawni koledzy z klasy wiedzieli już co chcą robić w
życiu, na jakie pójdą studia,a niektórzy nawet ile będą mieli w przyszłości
dzieci, pomimo tego, że nie mieli nawet dziewczyny. Dla niego to był jakiś kompletny
kosmos. Nigdy nie myślał o tym co będzie jutro, w przyszłości, żył dniem
dzisiejszym. To też nie tak, że nigdy się z nikim nie zaprzyjaźnił, ale jego
kumple z podwórka byli do niego podobni, dlatego też udawało im się jakoś
dogadać.Musiał przyznać,że nie jeden raz wpadał w kłopoty, a, że jego mama
stwierdziła, że to przez jego przyjaciół to zabroniła mu się z nimi widywać.
Ale co to jest takie gadanie dla 17- letniego chłopaka, ktoś by pomyślał, więc
wysłała go do cioci na całe wakacje, by był kompletnie odizolowany od przeszłości
i swoich kumpli, dlatego też kontakty się pourywały. Nie było mu z tym łatwo,
ale nie narzekał. W międzyczasie mama kupiła nowy dom i się przeprowadzili. Do
tego nowego domu od przeniósł się dopiero z jakiś tydzień temu. Po za tym po
tym co stało się zeszłej zimy stwierdził, że może i faktycznie będzie lepiej
jeśli nie będzie się zadawał z niektórymi. Nie miał dzisiaj nic lepszego do
roboty, więc postanowił, że odwiedzi cmentarz, a zwłaszcza jeden grób. Nie miał
odwagi zrobić tego wcześniej, ale dziś poczuł, że ma w sobie na tyle siły, aby
w końcu to zrobić i zmierzyć się z koszmarami z przeszłości. Usiadł na ławce
przed szkoła i zapalił papierosa. Od dawna już tego nie robił, ale teraz musiał
się trochę zrelaksować. Przyglądał się reszcie uczniów. Jak rozmawiali, jak
pary spacerując trzymały się za ręcę i całowały. Na ten widok odwrócił wzrok-miłość, pff akurat- nie wierzył w takie
pojęcie. W końcu jego mama była piękną, dobrą, troskliwą kobietą,a mimo to
ojciec ją porzucił- coś takiego jak
miłość po prostu nie istnieje- upierał się przy tym przekonaniu. Owszem
miał już kilka dziewczyn, ale żadnej z nich nie traktował poważnie, nigdy nie
był zakochany i nie wyobrażał sobie, by kiedykolwiek się to zmieniło. Przecież,
jeśli będzie miał ochotę się trochę zabawić, potańczyć itd. Zawsze mógł pójść
do klubu i kogoś wyrwać. Jest przystojny i wysportowany, nie musi nic robić,
same się do niego kleją. Właściwie-
jak tak się zastanowił- to nigdy żadna
dziewczyna mnie nie spławiła Nigdy nie poznał takiej, która by mu się
oparła, ale postanowił wypróbować tę teorię. W końcu wpadła mu w oko idealna
kandydatka do uwiedzenia, taka, która udaje niedostępną i niezainteresowaną.
Był szczerze ciekawy czy uda mu się skruszyć ten mur, którym się otaczała.
Zadzwonił dzwonek i rozpoczęła się kolejna lekcja, tym razem matematyka.
Dobrze, że wcześniej już sprawdził na planie, gdzie będzie miał kolejne
zajęcia, bo znów by się spóźnił. W Sali było mnóstwo wolnych miejsc, więc
usiadł w 3 ławce, szybko okazało się, że Lucy także miała teraz ten przedmiot.
Przez chwile się jej przyglądał, siedziała w pierwszej ławce z tymi samymi
koleżankami co ostatnio, z tym wyjątkiem, że Grey siedział teraz w ławce za
nią. Rozmawiała i zapisywała coś w zeszycie-
chyba mnie nie zauważyła. Dopiero teraz spostrzegł jaka była ładna. Jej złote, proste włosy,
rozpuszczone leżały swobodnie na plecach, ładnie kontrastowały z niebieską
sukienką, którą miała na sobie. Choć niechętnie musiał przyznać, że jest
piękna. W niczym nie przypominała żadnej z jego byłych, ze względu na wygląd,
jak i również charakter. Właściwie to do tej pory nigdy nie miał z takimi
styczności, może i jest irytująca,
porządnicka, ale za to inteligentna i błyskotliwa. Obróciła się do tyłu,
aby powiedzieć coś Greyowi, gdy ich spojrzenia się spotkały obróciła się do
niego tyłem- najwyraźniej postanowiła
mnie ignorować hm…ciekawe na jak długo. Zajęcia minęły szybciej niżby się
spodziewał i nastała pora lunchu. Postanowił porozmawiać z Lucy, jedna rzecz
wciąż nie dawała mu spokoju i głowił się nad nią od czasu pierwszej lekcji.
Na stołówce było znacznie tłoczniej niż się spodziewał, liczył na to, że ma to
coś wspólnego z jakością jedzenia, która w jego poprzedniej szkole była dość
słaba, więc nie było wiele chętnych. Lucy wypatrzył siedzącą już przy stoliku,
jak na razie była sama, ale Dragneel wypatrzył w kolejce za nim Greya i parę
innych osób, korzystając z nie częstej sytuacji, że przy blondynce nie ma
nikogo innego postanowił się do niej przysiąść. Podszedł do jej stolika i
usiadł naprzeciwko. Jej mina połączenie zaskoczenia i irytacji, rozbawiła go na
tyle, że uśmiechnął się
- Hej- powiedział obserwując jej dalszą reakcję
- Cześć, co się tak szczerzysz?- tego się nie spodziewał, zaczęła od razu z
grubej rury-może faktycznie ona mnie nie
lubi? Hm….niemożliwe
- A co mój uśmiech aż tak cie onieśmiela?
- Pff chciałbyś, czemu właściwie się przysiadłeś? Nie wystarczy ci to,że muszę
spędzić z tobą czas na oprowadzaniu? Teraz też musisz mnie dręczyć? Poważnie
chce zjeść w spokoju
- W porządku wyluzuj, coś taka zestresowana?
- Zestresowana? Nie, raczej poirytowana, widzisz tak się składa, że ty tak na
mnie działasz
- Ok., mam do ciebie pytanie, jak odpowiesz to sobie pójdę
- Co jest? Zapomniałeś kodu do swojej szafki? Wybacz, ale ja cie niańczyć nie
będę- na jej reakcje nie mógł się nie roześmiać- ta dziewczyna jest rozbrajająca- puścił jednak tę uwagę mimo uszu
- Na zajęciach z dziennikarstwa przedstawiałaś dziś wywiad
- Też mi nowość- przewróciła oczami
- Powiedziałaś, że zrobiłaś wywiad z właścicielką księgarni? Kogo miałaś na
myśli? Czy chodziło ci o księgarnie w tym mieście?
- Tak, ale nie rozumiem co cie to obchodzi
- Tak myślałem- uśmiechnął się do siebie- zrobiłaś wywiad z moją mamą
- Z twoją mamą? Skąd to wiesz?
- Poznałem po odpowiedziach- zauważył, że jej znajomi właśnie zmierzają w ich
stronę, więc zaczął wstawać
- A i jeszcze jedno piękna, dzięki
- Za co?
- Za to, że tak uparcie mnie broniłaś wcześniej- puścił do niej oczko- serio to
było miłe, nie spodziewałem się tego po tobie, zwłaszcza po tym przedstawieniu
jakie urządziłaś wcześniej, ale na przyszłość zapamiętaj, że sam sobie poradzę,
na razie- rzucił na odchodne
- Ale ja wcale nie…- nie zdążył już usłyszeć, co chciała powiedzieć, gdyż
oddalił się szybkim krokiem od jej stolika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Hej, jeśli przeczytałeś/aś proszę zostaw po sobie jakiś znak. To nie potrwa długo, a dla mnie jest to dowód na to, że Ktoś tu zagląda :D