Cześć, nazywam się Caroline Forbes, i mam siedemnaście lat. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, lecz w przeciwieństwie do większości ludzi u mnie ten stan jest permanentny, ponieważ.... tutaj werble jestem wampirem! Za co mogę podziękować Katherine. Tak dobrze słyszeliście wampirem. Otóż tak wampiry istnieją, z resztą nie tylko one. Wszystkie te nadprzyrodzone stworzenia z legend, filmów czy książek istnieją naprawdę.
Jeszcze kilka lat temu sama bym w to nie uwierzyła, ale teraz, cóż jestem jedną z nich, więc nie mogę udawać, że ich nie ma. Z resztą w moim przypadku przemiana wyszła mi na lepsze. Poważnie. Kiedy byłam człowiekiem byłam płytka jak brodzik dla dzieci, albo może niczym kałuża byłoby lepszym określeniem? Z resztą nie ważne, domyślam się, że zrozumieliście co miałam na myśli, ale serio jedyne co widziałam to czubek własnego nosa, byłam maniakiem kontroli (z tym, że to mi zostało) i ciągle byłam zazdrosna o moją przyjaciółkę Elenę Gilbert, która miała najlepszych chłopaków, którą wszyscy od zawsze kochali itd. Tak jak ja była cheerlederką, z tym że wzrok chłopców z jakiegoś powodu zawsze padał na nią, pomimo tego, że to był MÓJ skład. A była już zajęta, bo od praktycznie zawsze spotykała się z Mattem Donavanem-sportowcem, rozgrywającym mogę dodać.
Muszę przyznać, iż od czasu do czasu wciąż dopadają mnie tego typu myśli. W sytuacjach w którym Elena jest w niebezpieczeństwie bracia Salvator zawsze rzucają wszystko i pędzą jej na ratunek. Z resztą chyba nie mogę ich oceniać, gdyż robię to samo. Rzecz w tym, że jako człowiek tak naprawdę udawałam jej przyjaciółkę. Naprawdę głupio się przyznać, ale nie lubiłam jej nawet za bardzo. Znałyśmy się od dziecka, a że była najpopularniejszą dziewczyną w szkole „przyjaźń" z nią była opłacalna. Tak wiem byłam okropna! Od czasu przemiany zmieniłam się bardzo, dojrzałam, stałam się bardziej odpowiedzialna, troskliwa i zrozumiałam, że Gilbert może być dobrą przyjaciółką, tak samo jak Bonnie, nawet wtedy kiedy Stefan i Damon bez przerwy w okół niej skaczą. Wciąż nie brzmi jakbym ją lubiła, co? Cóż od czasu do czasu zdarza mi się tak myśleć, jak wtedy gdy byłam człowiekiem i wiecznie czułam się jak bym była w jej cieniu. Teraz już tak nie jest. Prawdę mówiąc wiele bym dla niej zrobiła, bo dopiero z czasem dostrzegłam, że Elena jest dobra, troskliwa i wrażliwa. Że ponad wszystko ceni swojego młodszego brata Jeremiego, swoich przyjaciół w tym Bonnie, Matta, Stefana i mnie, oraz oczywiście swojego chłopaka Damona.
Teraz nie mam jej już czego zazdrościć, ponieważ tak jak ona jestem na studiach, jak ona mam przyjaciół oraz przystojnego chłopaka, który jak większość z nas nie jest człowiekiem. Otóż mój chłopak Tyler Loockwood jest mieszańcem wilkołaka i wampira. W jego żyłach od zawsze płynęła wilkołacza krew, ale dowiedział się o tym dopiero wtedy, kiedy przez przypadek zabił człowieka,za co znowu możemy podziękować Katherine. Właściwie to jeśli mam być szczera w jego przypadku także przemiana wyszła mu na dobre. Przestał być mówiąc kolokwialnie dupkiem. Zaczął się bardziej liczyć z innymi, dorósł, a osobą, która pomogła mu przejść przez te wszystkie trudne chwilę byłam oczywiście ja. To właśnie w ten sposób się do siebie zbliżyliśmy, a z czasem zakochaliśmy w sobie. I wszystko brzmi pięknie, prawda? Z tym, że jego tutaj nie ma! Miał zaczął studia razem z nami, ale aktualnie pomaga jakiemuś stadu wilkołaków przełamać przywiązanie do jednej pierwotnej hybrydy, ale spokojnie do niego jeszcze dojdę.
Na czym skończyłam? A no tak opowiadałam Wam po kolei o moich bliskich. Zatem teraz przejdźmy do Stefana Salvatore. Jest jednym z moich najlepszych przyjaciół, oraz najlepszych ludzi jakich znam. To on nauczył mnie kontroli, tak abym nie musiała zabijać ludzi. Bo widzicie należę do tych dobrych wampirów, którzy nie krzywdzą ludzi, zamiast tego piję krew z woreczka. Jest to szybkie, praktyczne i wygodne. Dzięki temu tłumię moje zwierzęce instynkty i jestem w stanie nadal zachowywać się jak człowiek. Stefan jest byłym chłopakiem Eleny, któremu złamała serce wybierając Damona. Wiem, że jest moją przyjaciółką, ale nic nie poradzę na to, że wciąż uważam, iż to było okropne. Jak mogła wybrać Damona, niebezpiecznego, psychotycznego mordercę sadystę. Grr...mogłabym tak wymieniać dalej, bo wciąż pamiętam co mi zrobił, kiedy byłam jeszcze człowiekiem. Jedna z niewielu wad bycia wampirem- przypominasz sobie wszystko to co zostało wymazane z twojej pamięci przez innych z twojego rodzaju kiedy byłeś jeszcze człowiekiem. A mnie zaraz po przemianie nawiedziły wszystkie te okropieństwa, które zrobił mi Damon, i pomimo tego, że teraz jest dobry, aktualnie, to i tak go nie lubię. Z resztą on też mnie nie znosi, więc jesteśmy kwita.
Bonnie Bennett w przeciwieństwie do Eleny jest osobą, którą uważam za przyjaciółkę od zawsze.Jest miła, dobra, ciepła, pomocna, kochana i mogłabym tak wymieniać w nieskończoność, ale tak naprawdę wystarczy powiedzieć jedno zdanie „to po prostu Bonnie" i każdy zrozumie o co chodzi. Aby było ciekawiej dodam, iż moja najlepsza przyjaciółka najpierw była czarownicą, a teraz jest kotwicą. To oznacza, że jest odpowiedzialna za podtrzymywanie drugiej strony, czyśćca dla wszystkich nadprzyrodzonych stworzeń do którego trafiają po śmierci. To dzięki temu była w stanie sprowadzić Jeremiego z zaświatów, ponieważ wbrew temu co niektórzy z Was myślą Jer jest teraz łowcą, stworzeniem nadprzyrodzonym. Dlaczego i kiedy tak się stało? Cóż może opowiem Wam innym razem.
Teraz przejdę do kwestii, która za pewne interesuje Was najbardziej. Otóż Klaus Mikaelson, pierwotna hybryda wampira i wilkołaka, jeden w pierwszych wampirów na ziemi w dodatku prawdopodobnie osoba, która zapoczątkowała cały nasz ród, między innymi to on przemienił niejaką Rose, ona Katherine, Kath Braci Salvator i mnie, Elena także powstała dzięki krwi Damona, a Tyler dzięki niemu został hybrydą, tak więc jeśli któreś z nas chciałoby zabić Klausa...haha o ile w ogóle to jest możliwe to i tak zginęlibyśmy wszyscy po kolei a to dlaczego?
Matka wszystkich wampirów, w tym rodziny pierwotnych rzecz jasna, pierwsza czarownica usiłowała unicestwić wszystkie wampiry, więc użyła zaklęcia dzięki któremu nas wszystkich połączyła. Innymi słowy, kiedy zginie jakiś pierwotny, wszyscy z jego rodu giną razem z nim. Klaus twierdzi, że to on zapoczątkował nasz ród. Nie jesteśmy w stanie tego sprawdzić, a więc musimy mu wierzyć na słowo.
Klaus jest niebezpiecznym, okrutnym, bezwzględnym i bezlitosnym mieszańcem, który zabił więcej ludzi, niż zdołam zliczyć. W tym między innymi ciocię Eleny i Jera Jennę oraz samą Elenę w rytuarze zostania hybrydą, ale to także nie jest historia na teraz.
Jest dosłownie najniebezpieczniejszym stworzeniem na świecie, w dodatku niemal naprawdę nieśmiertelnym, gdyż zabić go może jedynie kołek z białego dębu, drzewa, które rosło w czasach, gdy byli jeszcze ludźmi. A broń tą za pewne schował w swoim sejfie,aby nikt nie miał do niego dostępu, ja bym tak zrobiła na jego miejscu. Czemu na początku powiedziałam, że jestem nieśmiertelna, a teraz twierdzę, że nie jestem naprawdę nieśmiertelna? Otóż dlatego, iż w przypadku moim czy większości wampirów wystarczy kołek w serce i jest po nas. Natura skrupulatnie dba o to, aby nikt nie był naprawdę nieśmiertelny. Każdego da się jakoś zabić np. wilkołaka czy też mieszańca za pomocą wyrwania im serca. Nie wydaję się proste? Cóż dla wampira jest.
Jak już mówiłam Klaus jest seryjnym mordercą, który w ogóle nie ma szacunku dla ludzkiego życia, a mimo tego nie mogę powiedzieć wprost, że go nienawidzę, jak większość z moich przyjaciół. To prawda, że robił okropne rzeczy, w tym trzymał przez wieki w trumnach swoje rodzeństwo. Mimo to wciąż twierdzi, że rodzina jest dla niego najważniejsza, a ja mu wierzę. Udowodnił to nie jeden raz. Mam na myśli to, że może traktować swoją siostrę Rebekah nieodpowiednio i być złośliwym w stosunku do niej, ale wiem, że gdyby groziło jej prawdziwe niebezpieczeństwo to byłby pierwszym, który ruszyłby jej z pomocą. Choć sam się do tego nie przyzna. Ciężko jednak doprowadzić do sytuacji w której pierwotna wampirzyca jest naprawdę zagrożona, więc jej brat z reguły udaje, że nie przejmuje się młodszą siostrą w ogóle. Co gorsza ona wydaję się wierzyć z jego grę.
Lepsze relacje Klaus ma ze swoim starszym bratem Elijah. Jego też trzymał w trumnie ze sztyletem w sercu owszem, ale chyba nie tak długo jak pozostałych. Tak mi się przynajmniej wydaję. Z tego co zdążyłam zaobserwować Klaus liczy się ze zdaniem swojego brata.
Wiem, że traktowanie tak własnej rodziny jest okrutne i także z tego powodu większość ma go za potwora. Ja natomiast widzę to nieco inaczej. Wyobrażam sobie jak bardzo samotny musiał się czuć przez całe wieki. Co prawda na własne życzenie, ale jednak. Po za tym wydaję mi się, że pewnie nie za każdym razem, jednak myślę, iż trzymał ich w tych trumnach, aby ich chronić. A przynajmniej na to liczę. Bez skrupułów nie zrobiłby czegoś takiego, prawda? Ależ oczywiście, że by zrobił. To Klaus. Totalny maniak kontroli, jeszcze większy, niż ja.
Może to dlatego w jakimś najmniejszym stopniu jestem w stanie go zrozumieć? Po za bym bywa wrażliwy, zwłaszcza na piękno. Ma duszę artysty, i choć niechętnie muszę przyznać, to pięknie maluje. Zabrał mnie kiedyś do swojej pracowni, pomimo tego, że nikt nie ma tam wstępu, ale to tylko szczegół i pokazał mi kilka ze swoich dzieł. Nie przyznałam się przed nim wtedy do tego, że mi się spodobały. Miały jednak ciemne i smutne odcienie. Naprawdę każdy pojedynczy był namalowany taką gamą barw. Patrząc na nie, wszystko co widziałam to smutek i samotność artysty. Wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam. Ale Klaus miał ciężkie dzieciństwo. Jego matka miała romans z jednym z wilkołaków, co rzecz jasna nie spodobało się Mikaelowi, jego ojczymowi. Traktował go okropnie przez całe dzieciństwo, a jako dziecko Klaus nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego dlaczego? Otóż jego ojczym był bardzo próżny, a wychowywanie bękarta było ujmą na jego honorze. Całą złość wyładowywał zatem na bogu ducha winnemu dziecku. Rodzeństwo starało się go bronić, lecz bezskutecznie, gdyż sami bardzo bali się Mikaela. A Ester nie robiła nic, aby go chronić. Pewnego dnia Klaus nie wytrzymał i zabił swoją matkę. Nie był w stanie przyznać się do tego przed resztą rodzeństwa, więc zrzucił winę na ojczyma. A oni bez trudu w to uwierzyli. Przez wieki żyli w nieświadomości, lecz kiedy poznali prawdę wybaczyli mu z czasem. Chyba tak właśnie powinna postępować rodzina?
Ciężko jest mi wypowiadać się w tym temacie, ponieważ nie mam rodzeństwa. Mam jedynie mamę, którą kocham nad życie, bo jest najlepsza. Jest szeryfem w Mystic Falls. Dba o bezpieczeństwo mieszkańców. Tak jak większość jej pokolenia była wychowana w przekonaniu, że wszystkie wampiry są złe. Na początku tak trudno było jej się pogodzić z tym, że jestem jednym z nich. Na całe szczęście później zaakceptowała mnie taką jaką jestem. Jestem ogromną szczęściarą mając takiego rodzica, nie wszyscy mieli to szczęście. Co do mojego ojca, to nie żyje. Bardzo go kochałam pomimo tego, że zostawił mnie i mamę dla jakiegoś faceta. Nie chciał przejść przemiany, wolał umrzeć.
Klaus dwa razy naraził moje życie na niebezpieczeństwo, ale także dwa razy je uratował. Pamiętam jak by to było wczoraj, kiedy przyszedł do mnie do domu w moje urodziny. Nakazał Tylerowi mnie ugryźć, by udowodnić mu jak wielką ma nad nim władzę. A ugryzienie wilkołaka, czy też mieszańca zabija wampira, jak sami widzicie niby nieśmiertelni, a czyha na nas tak wiele niebezpieczeństw. Może po krótce teraz wyjaśnię na czym polega „przywiązanie". Kiedy Klaus zmienił Tylera w mieszańca, innymi słowy napoił go krwią Eleny (wszystko dlatego, że ona jest deppelgangerem) sprawił, że mój chłopak był mu wdzięczny za to, że tamten uwolnił go od klątwy, która na nim ciążyła, a mianowicie Lockwood musiał przechodzić przemianę podczas każdej pełni księżyca. Bardzo bolesną przemianę mogę dodać, podczas której łamią się wszystkie jego kości.Byłam przy nim podczas kilku z nich i za przyjemne to to nie jest. Zdecydowanie już lepsze leczenie kanałowe. Z tego też powodu Tyler musiał robić dosłownie wszystko co Klaus mu kazał. Czuł tak wielką „wdzięczność" względem niego. Z czasem jednak udało mu się od tego uwolnić. Mój tata, kiedy jeszcze żył nakazał mu przejść przemianę tak wiele razy, aż przestanie być ona bolesna. Nie wiem jak wiele razy się przeobraził, ale nie było go kilka miesięcy. Jego ugryzienie mogło mnie zabić, więc aby upewnić się, że do tej sytuacji nigdy nie dojdzie Tyler złamał „przywiązanie". Wrócił do domu i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie poznał takiej jednej wilkołaczycy Hayley, która namówiła go do tego, aby pozrywać przywiązanie pozostałych mieszańców. Kiedy Klaus dowiedział się o tym zabił matkę Tylera, a później wygnał go z miasta. Z czasem pozwolił mu wrócić,ale do tego za chwilę dojdę.
Wracając do dnia moich urodzin. Umierałam, więc moja mama była zmuszona wpuścić Klausa do domu. Ten przyszedł do mojego pokoju, usiadł na łóżku i zapytał mnie o to, czy naprawdę chcę umrzeć. To był tak naprawdę moment w którym go poznałam. Wcześniej słyszałam jedynie okropne plotki na jego temat, ale nie miałam „przyjemności" osobistego poznania go.
Opowiedział mi o tym co na mnie czeka, jeśli zdecyduje się żyć: wielkie miasta, muzyka, sztuka. Widziałam, iż mówił to z wielkim przejęciem. Wyznał mi też wtedy, że podczas jego naprawdę długiego życia też zdarzyło mu się myśleć, że jego egzystencja dłużej nie ma sensu. Wtedy nie miałam pojęcia dlaczego zaczął mi się zwierzać. W końcu byłam dla niego zupełnie obca. On natomiast napoił mnie swoją krwią, ratując mi tym samym życie. Na następny dzień dowiedziałam się dlaczego był dla mnie tak „łaskawy" najprościej w świecie wpadłam mu w oko. Tak dobrze słyszeliście. Najpotężniejsze stworzenie na ziemi poczuło mięte właśnie do mnie, nie Eleny Gilbert tylko mnie! Jak tu nie poczuć się wyjątkowa?
Klaus na zmianę robił złe, i dobre rzeczy, z tym, że te dobre zazwyczaj miały jakiś związek ze mną. Jak np. fakt, że po ukończeniu liceum podarował mi prezent, którego bym się po nim nie spodziewała. Pozwolił wrócić mojemu chłopakowi do domu i zrobił to dla mnie. Tak więc sami chyba rozumiecie dlaczego jestem lekko zagubiona. Na zmianę go nienawidzę i przestaję. I tak w kółko. Koniec końców to w końcu ja wygnałam go z miasta na dobre.
Tak więc podsumowując uważam, że Klaus jest najbardziej okrutnym, bezlitosnym, morderczym stworzeniem jakie widziała ta planeta ehh.....kogo ja oszukuję?
Hej, to moje pierwsze opowiadanie z tym paringiem, więc mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Domyślam się, że większość czytelników oglądała the vampire diaries, a może także i the orginals, więc jesteście na bieżąco i zrozumiecie fabułę, bez najmniejszych problemów. Postaram się wszystko wyjaśniać najlepiej jak potrafię jednak, jeśli będziecie mieli jakieś pytania to proszę pytać śmiało ^^.
Nie mam zamiaru zaznaczać, że jest to opowiadanie dla dorosłych, dlatego nieco złagodzę niektóre rzeczy, jednak nie twierdzę, że sceny łóżkowe się nie pojawią.
Nie jestem pewna w którym mieście jest Whitmore College i nie mogłam tej informacji nigdzie znaleźć dlatego u mnie to będzie Mystic Falls, mam nadzieję, że nie będzie Was do bardzo razić w oczy ;)
Pamiętajcie, że komentarze i głosy są bardzo motywujące ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Hej, jeśli przeczytałeś/aś proszę zostaw po sobie jakiś znak. To nie potrwa długo, a dla mnie jest to dowód na to, że Ktoś tu zagląda :D