Nowy Orlean
- Macie tu jakieś lochy? Spytałam, chociaż wiedziałam jak to brzmi. Nie zdziwiłabym się jednak, gdyby mieli coś w rodzaju celi, tak jak bracia Salvatore w swoim pensjonacie. W końcu jak często któreś z tej pokręconej, pierwotnej rodzinki miało ochotę kogoś torturować? Nie miałam pojęcia. Wątpiłam jednak by robili to w salonie. Mogliby przecież poplamić swoje cenne perskie dywany krwią ofiar, a takie plamy nie schodzą łatwo. Spojrzałam po wszystkich twarzach w pomieszczeniu. Ich reakcje mnie nie zawiodły. Tak jak się spodziewałam wyglądali na rozbawionych, no może z wyjątkiem Rebekah, ta wyglądała na zirytowaną? Wściekłą? Oburzoną? Chyba wszystkiego po trochę.
- Zwariowałaś?! Kto normalny posiada w tych czasach lochy?!- Słuszna uwaga. NORMALNY...nikt.
- Nie próbuj mi tylko wmawiać, że nie macie jakiejś celi w której „przesłuchujecie" zakładników
- Mamy- odpowiedział Elijah po prostu
- Tylko mnie ciekawi co ona wymyśliła?- spytał najmłodszy z braci. Oczy mu się świeciły, a jego mina mówiła- „to będzie dobre". Cóż zapewne domyślił się, że mój plan nie musi uwzględniać dobrego samopoczucia Klausa
- Zamkniemy go w lochu, celi, więzieniu, schowku na szczotki czy co wy tam macie. W ten sposób nikogo nie zabije, innymi słowy nie zacznie tracić tej pozostałości człowieczeństwa, która jeszcze w nim została.
- Genialny plan- skwitował blondyn- a uwzględnia on może jak długo mam tam siedzieć? Nie wyglądał na zachwyconego moim doskonałym pomysłem...hmm ciekawe czemu?
- Do momentu w którym twoje rodzeństwo nie wymyśli jak zdjąć z ciebie klątwę. Po za tym zawsze powtarzałeś, że czas liczy się dla ciebie inaczej, bo jesteś nieśmiertelny. Co to za różnica dla ciebie czy będziesz tam siedział dwa lata, czy dwa wieki?
- Haha bardzo zabawne Kochana, ale chyba nie sądzisz, że pozwolę się zamknąć.
- To już nie mój problem. Elijah poprosił bym przyjechała i pomogła ci. Zrobiłam to co mogłam, a teraz wybaczcie, ale w tym tygodniu mam ze trzy zaliczenia, więc będę się zbierać. Zdążyłam zrobić zaledwie dwa kroki. Tym razem zatrzymał mnie Klaus.
- Nie tak prędko Kochana. Jeszcze nic nie zrobiłaś.
- Jak to widzę inaczej. Podsunęłam wam świetne rozwiązanie dzięki któremu nie zginą niewinni ludzie, a ty nie popadniesz w obłęd. Wszyscy wychodzą zwycięsko.
- Tak, wszyscy poza mną. Renegocjujmy umowę- powiedział z błyskiem w oku, a ja już wiedziałam, że za chwilę powie coś co mi się nie spodoba.
- Zgodzę się na to, aby rodzeństwo zamknęło mnie na dwa, nawet na trzy wieki pod warunkiem, że zostaniesz tam ze mną- powiedział uśmiechając się przebiegle.
- Ależ oczywiście- odpowiedziałam z pewną dozą sarkazmu- może jeszcze twoje rodzeństwo będzie łapało dla nas ofiary na których będziemy razem się karmić.
- Nie pomyślałem o tym, ale skoro nalegasz- powiedział po czym zbliżył się do mnie tak, że nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Widziałam iskierki rozbawiania w jego oczach, ale dostrzegłam w nich coś jeszcze. Była to maleńka ilość pewnej emocji i byłam zaskoczona, że potrafiłam ją wyłapać. Strach. No jasne, że musiał się bać, chociaż trochę. Choć próbował wszystkich zmylić na tę swoją pozę luzaka, to mnie tak łatwo nie oszuka. To sprawiło, że zaczęłam mu nawet odrobinę współczuć. Po za tym przypomniało mi to o jednej rzeczy. Wciąż nie wiedziałam dlaczego wiedźma rzuciła na niego taką klątwę i musiałam przyznać, że ciekawiło mnie to, a Elijah nic mi nie powiedział.
- Dobra, zróbmy tak. Zostanę do jutra i wtedy przekonamy się czy faktycznie jesteś w stanie panować nad swoim pragnieniem.
- O jakim pragnieniu mowa? Bo jeśli nad tym o którym myślę TERAZ to będzie mi ciężko nad nim zapanować kiedy tak na mnie patrzysz Caroline. Wiedziałam do czego piję. Drań. Sprawił, że sama zdałam sobie sprawę z naszej bliskości. Postanowiłam jednak nie dać nic po sobie poznać.
- Jeśli jutro tak jak zapowiedziałeś uda ci się nikogo nie zabić to oznacza, że nie jest z tobą jeszcze tak źle, lecz jeśli się nie uda i ulegniesz pokusie to zostaniesz wtrącony do celi. Rozumiemy się?
- Jeśli uda mi się zaliczyć test to wyjedziesz, co sprawia, że mam ochotę go oblać.
- Klaus- spojrzałam mu w oczy i trochę się zbliżyłam
- Nie udawaj, że cię to nie rusza, bo już dawno przejrzałam twoją grę. Jeśli zależy ci na tym, aby zerwać klątwę, albo przynajmniej zniwelować jej skutki to rób co mówię. Musiałam brzmieć poważnie, bo nawet on przestał się uśmiechać i skinął głową z powagą.
- Cieszę się, że się rozumiemy, a teraz wybaczcie, ale pójdę do siebie. Zaczęłam iść w kierunku schodów. Tym razem nikt mnie nie zatrzymywał.
- Wow bracie nie przypuszczałem, że kiedykolwiek poznam kobietę, której będziesz posłuszny- wtrącił Kol ze swoim typowym uśmieszkiem.
- Cóż mogę powiedzieć. Mądrych kobiet czasami warto słuchać.
- To już wiemy dlaczego nigdy nie słuchasz Rebekah.
- Ha ha bardzo śmieszne Kol- pierwotna siostra dała mu kuksańca w bok, lecz wampir zdawał się tego nie poczuć.
***
Usłyszałam pukanie do drzwi. Nie musiałam otwierać, by wiedzieć kto jest za nimi. Szybki jest. Zdążyłam zrobić może ze dwa kroki w głąb pokoju. Miałam nadzieję, że będę miała trochę czasu na to, aby wziąć prysznic po podróży i coś przekąsić. Ale wygląda na to, że „szanowny" pan hybryda nie może czekać. Znów rozległo się pukanie, a ja zawahałam się przez chwile zanim otworzyłam.
- Zapomniałeś czegoś? Spytałam retorycznie rzecz jasna
- Jak ci się podoba twój pokój?- zapytał z błyskiem w oku
- Mam wrażenie, że gdzieś już widziałam podobny- kontynuowałam jego grę- Wiesz co? Myślałam, że jesteś bardziej kreatywny panie „artysto"- uśmiechnęłam się przebiegle. Uśmiechnął się i przeczesał dłonią włosy. Ehh..zawsze lubiłam jak te loczki opadały mu na czoło. Zaraz! O czym ja myślę?! Zganiłam się natychmiast.
- Mogę wejść?
- To twój dom. Możesz wchodzić gdzie ci się żywnie podoba
- Czy to zaproszenie?- uśmiechnął się chytrze, a ja dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że to brzmiało jak zdanie z podtekstem. Miałam szczęście, że byłam obrócona do niego tyłem, bo inaczej zobaczyłby moją reakcję. Usłyszałam za plecami jego śmiech. I tak się zorientował. Łajdak!
- Więc co cie sprowadza? Starałam się zachowywać jak najbardziej naturalnie. Usiadłam na łóżku po turecku i musiałam przyznać, że teraz wystrój pomieszczenia pomógł mi się zrelaksować. Czułam się niemal tak jak bym znów była w rodzinnym miasteczku.
- Domyślam się, że jesteś ciekawa tego jak to wszystko się zaczęło
- Masz na myśli dlaczego wiedźma rzuciła na ciebie zaklęcie? Cóż, przyznaję przeszło mi to przez myśl.
I co sądzicie o "genialnym" pomyśle Care? Ja też nie mam pojęcia dlaczego się nie zgodził :D ;). Jesteście ciekawi jak i dlaczego doszło do tej całej sytuacji? Co zrobił Klaus, aby tak narazić się wiedźmie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Hej, jeśli przeczytałeś/aś proszę zostaw po sobie jakiś znak. To nie potrwa długo, a dla mnie jest to dowód na to, że Ktoś tu zagląda :D