środa, 21 lutego 2018

16- Miłość uleczy wszystko (Klaroline)- Nie jestem hipokrytką!


Oxford
Po kilku sygnałach odezwała się poczta głosowa, ale tym razem nie zniechęciło mnie to.
- Cześć to ja Caroline, powiedziałeś, że słuchanie mojego głosu cie uspokaja. Cóż, nie jestem pewna co powinnam powiedzieć, aby to zadziałało na ciebie kojąco, więc liczę na to, że to nie ma żadnego znaczenia. Byłam dziś na imprezie w Domu Whitmore razem z przyjaciółmi. Musze przyznać, że naprawdę dobrze się bawiłam, pomimo tego,że muzyka była do kitu. Na zajęciach nie było jakoś specjalnie ciekawie, ale wierz mi, że idzie się przyzwyczaić. Tyler...
Zastanawiałam się czy powiedzieć mu o telefonie Elijah i stanie Klausa. Rozważałam wszystkie za i przeciw. Jeśli mu powiem to w pierwszej chwili się ucieszy, ale kiedy dotrze do niego co to naprawdę oznacza i jaki będzie miało wpływ na jego życie załamie się. Cóż każdy na jego miejscu postąpiłby tak samo. Podjęłam decyzję
- Tyler...nie masz pojęcia jak bardzo za tobą tęsknię. Chciałabym abyś tu był, tak po prostu wiesz? Bez względu na to, czy oglądalibyśmy całymi dniami głupie filmy w twoim pokoju, czy też robili inne rzeczy. Brak mi twojej obecności. Proszę cię wracaj jak najszybciej. Kocham cię
Nie powiedziałam mu. Właściwie to po co ma się denerwować? Sama za jakiś czas pojadę do Nowego Orleanu i sprawdzę co z Klausem. Pomogę mu jeśli będę mogła i zrobię to dla nas wszystkich, dla Tylera, a nie dla niego samego. Z tą myślą odłożyłam telefon na szafkę nocną, zgasiłam światło i zasnęłam.
Leżałam na brązowej sofie w nieco przyciemnionym pomieszczeniu, w którym paliła się jedynie jedna lampa. Na zewnątrz było już ciemno. Rozejrzałam się i rozpoznałam ten pokój. To był salon w dawnym domu Eleny i Jera. Jako dzieci często się tu bawiliśmy.
Teraz z jakiegoś powodu nie czułam się dobrze, nie miałam siły, nie mogłam się ruszyć, ledwo mogłam oddychać, a mój oddech był świszczący. Nie wiedziałam co się dzieję. Czy ja umieram? Klaus umarł, a razem z nim pozostali w tym także ja? Czy tak wygląda śmierć?
Po raz kolejny wytężyłam wzrok i dostrzegłam jakiś cień w drugiej części pokoju. Było dosyć ciemno, więc nie widziałam twarzy tego kogoś, ale ważne było to, że nie byłam sama. Może to ta słynna druga strona, a obok stoi Bonnie?
Po chwili odezwałam się. Ledwo mogłam rozpoznać swój własny głos, był tak chrapliwy. W dodatku moje usta poruszały się wbrew mojej woli. Czułam się zupełnie tak, jakbym została uwięziona we własnym umierającym ciele. Nie byłam daleka od prawdy.
- Jeśli nie podasz mi swojej krwi, umrę, chwila moment, co? Jakiej krwi? Po co mi krew? Wygląda na to, że jedna zagadka rozwiązana, to nie moja przyjaciółka tam stoi
- Więc umrzesz, a Tyler będzie miał surową lekcję, ten głos rozpoznałabym wszędzie. Klaus? Powiedziałam, a raczej pomyślałam, bo moje usta nie chciały mnie słuchać
- Jak mogłeś mu to zrobić? Jego mamie i mnie? Momencik, przypominam sobie tą rozmowę. To było wtedy kiedy uwięziliśmy Klausa w salonie Eleny, by oni mogli odnaleźć lekarstwo na wampiryzm, a później tym sposobem planowaliśmy zabić Klausa. Dzięki lekarstwu stałby się z powrotem człowiekiem, innymi słowy jego śmierć nie pociągnęłaby nas ze sobą. Przekonaliśmy się o tym później, kiedy Katherine wzięła lek, ona stała się człowiekiem, a nam nic się nie stało.
- Mam tysiąc lat, nazwij to nudą
- Nie wierzę ci
- W porządku. Może dlatego, że jestem złem wcielonym i nie mogę się powstrzymać
- To nieprawda. To dlatego, że cierpisz. Co oznacza, że jest w tobie cząstka człowieczeństwa- Klaus cały czas na mnie patrząc podszedł bliżej i usiadł na stoliku do kawy stojącym obok sofy na której leżałam. Pamiętam ten moment. To był pomysł Tylera, zdawał sobie sprawę w uczuć jakimi obdarzył mnie Pierwotny bardziej, niż ja sama i postanowił to wykorzystać. Wiedział, że Klaus nie pozwoli mi umrzeć, jeśli tylko będzie w stanie mnie uratować. Dlatego zaniósł mnie z powrotem do miejsca w którym uwięziona była Hybryda i kazał mu patrzeć na moje cierpienie licząc na to, że tego nie zniesie i miał rację. Wtedy myślałam, że to była tylko gra, część planu, aby przetrwać, ale potem uświadomiłam sobie, że wierzyłam w każde wypowiedziane wtedy słowo, dlatego i on mi uwierzył. Byłam szczera.
- Jak możesz tak myśleć?
- Ponieważ to widziałam. Ponieważ łapię się na tym, że chciałabym zapomnieć o wszystkich okropnych rzeczach, które zrobiłeś
- Ale nie możesz, prawda? Spytał, a w jego oczach dostrzegłam nadzieję, co sprawiło, że naprawdę zaczęłam się nad tym zastanawiać. I pomimo tego, że chciałam odpowiedzieć- tak mogę,  nie potrafiłam, nie po tym co Klaus zrobił pani burmistrz. Chociaż jak mam się nad tym zastanowić to gdyby tego nie zrobił moja odpowiedź naprawdę brzmiałaby- tak. Serio nawet nie wiem kiedy, ale z czasem wybaczyłam mu poprzednie występki. Zrehabilitował się kilkoma dobrymi uczynkami.
- Wiem, że jesteś we mnie zakochany. A każdy zdolny do miłości, nie jest spisany na straty, powiedziałam coś takiego, a on nie zaprzeczył, no przynajmniej nie od razu. Jednak z wyrazu jego twarzy mogłam wyczytać, że mam rację, że Tyler miał rację, a Pierwotnemu naprawdę na mnie zależało. Widziałam to patrząc w jego oczy
- Masz przywidzenia, do dziś nie jestem pewna czy  miałam przywidzenia czy Klaus faktycznie płakał?
- Zgaduję, że nigdy się nie dowiem, powiedziałam po czym zaczęłam się dusić, naprawdę nie mogłam złapać tchu. Zamknęłam oczy i czekałam na koniec. Słyszałam jak dwa razy wypowiedział moje imię z desperacją w głosie. Potem pamiętam już tylko jak podniósł mi głowę, oparł mnie o swoje ciało i napoił swoją krwią, której swoją drogą pozwolił mi wypić więcej, niż za pierwszym razem.
Obudziłam się z tłukącym sercem. Usiadłam z szeroko otwartymi oczami na brzegu łóżka. No co? Przeżywanie swojej śmierci, nawet podczas snu sprawia, że czujesz się tak jakbyś ponownie przez to przechodził. Chwila moment jak to możliwe? Czemu właśnie dzisiejszej nocy śniło mi się to jak Klaus uratował mi życie, po tym jak sam je naraził? Dlaczego właśnie dzisiaj przyśniła mi się chwila w której okazałam mu łaskę? Pff...nie zdziwiłabym się wcale, gdyby okazało się, iż jakieś czarownice, które ma w swoich szeregach weszły do mojej głowy, aby mnie trochę zmiękczyć. A co najgorsze? Udało się. Teraz kiedy przeżyłam po raz kolejny własną śmierć, nie mogłam już tak po prostu przejść obojętnie koło trupa Klausa. Grr...przeklęty koszmar.
Na dodatek przypomniało mi się też to co było potem. Poprosiłam Klausa o okazanie łaski Tylerowi. Aby pozwolił mu uciec z miasteczka, aby go nie krzywdził. Poprosiłam go o łaskę dla Tylera, o łaskę, którą ja okazałabym jemu. A czy na pewno? Sama nie wiem, wykorzystałam fakt, iż twierdził, że jesteśmy podobni. Chciałam by mi to udowodnił. Hehe muszę przyznać, że manipulowanie nim naprawdę nigdy nie sprawiało mi najmniejszej trudności. Uświadamiając sobie to na moich ustach mimowolnie pojawił się uśmiech. Wszyscy moi przyjaciele twierdzili, że owinęłam go sobie wokół palca. Do tej pory nie zastanawiałam się nad tymi słowami, więc nie wierzyłam w nie, ale teraz....hmm pomyślmy jak to brzmi: Klaus Mikaelson najpotężniejsze stworzenie na ziemi jest na każde skinienie młodej wampirzycy Caroline Forbes, haha nieźle, co nie?
Z nieco lepszym humorem wstałam, zabrałam swoje rzeczy i zniknęłam z łazience. Przebrałam się w dres i pobiegłam do parku.
Podczas biegania zazwyczaj miałam spokój od natłoku myśli. Tym razem nawet sport nie pomagał. Postanowiłam już, że w ogólnym rozrachunku pomogę Klausowi, bo po pierwsze to uratuje skórę nas wszystkich, w tym i moją, a po drugie kiedyś twierdziłam, że ja ukazałabym łaskę Klausowi. Nie ważne czy wtedy naprawdę tak myślałam, czy też nie. Słowo się rzekło, a Caroline Forbes zdecydowanie nie jest hipokrytką. Jak by na to nie patrzeć Pierwotny wysłuchał wtedy mojej prośby. Najpierw twierdząc, że da Tylerowi jedynie przewagę do momentu w którym zostanie on uwolniony z niewidzialnego „więzienia" w salonie, ale potem wcale nie zaczął go ścigać, właściwie to poprzysiągł, iż zrobił to, że nie ważne gdzie Tyler się ukryje, znajdzie go i zabiję, a przecież został w Mystic Falls jeszcze przez jakiś czas.
Kiedy mój chłopak wyruszył na samobójczą misje, aby pomścić matkę wyzwał Hybrydę na pojedynek. Słyszałam jedynie plotki, iż walka nie trwała długo, Klaus zmiażdżył Tylera, a później darował mu życie twierdząc, że to będzie dla Lockwooda większą karą niż śmierć, świadomość, że żyje na jego łasce, nie jest w stanie go pokonać, a żyje tylko i wyłącznie dzięki niemu. Zastanawiałam się nad tym czy to był prawdziwy powód decyzji mężczyzny. Może to zabrzmieć próżnie, ale odnoszę wrażenie, jakby to miało chociażby jakiś mały związek ze mną. Klaus doskonale wiedział, że jeśli zabiłby Tylera to ja nigdy bym mu tego nie wybaczyła. A nigdy dla nieśmiertelnego to naprawdę baaaardzoooo długo. Tym bardziej, iż ten marzyciel wciąż liczy na to, że jak to szło „ zostanie moją ostatnią miłością" pff na pewno, już to widzę haha.
Zdanie to wypowiedział po tym jak skończyłam liceum. Pamiętam, że mieliśmy wtedy problem w czarownicami, które przeszły przez drugą stronę i mimo, że były martwe chodziły wśród żywych. Co gorsza to były te wiedźmy, które ja sama zabiłam, aby ratować moją przyjaciółkę. Dzwoniłam tego dnia do Klausa tak wiele razy, gdyż Damon został ugryziony i był umierający. Żeby nie było. Uratowałam go tylko i wyłącznie ze względu na Elene. Kiedy zapytałam go jakim cudem był już na miejscu, kiedy z Nowego Orleanu jest tu z jakieś 28 godz. jazdy samochodem, no powiedzmy 14 dla wampira. On oznajmił, że był już w drodze, gdyż dostał moje zaproszenie z okazji ukończenia roku. Tak wiem, mam tupet, iż w ogóle mu go wysłałam, ale liczyłam po cichu na to, że Klaus sypnie groszem.
 Jego niespodzianka była jednak zupełnie innego rodzaju otóż pozwolił Tylerowi wrócić do domu, dla mnie. Muszę przyznać, choć niechętnie, ale to było słodkie.  Co ja powiedziałam? Miałam na myśli miłe, nie słodkie, oczywiście. Twierdził, że Lockwood jest moją pierwszą miłością, a on zamierza być ostatnią. Nie ważne ile to potrwa, a że mamy do dyspozycji całą wieczność (o ile ktoś wcześniej się nas nie pozbędzie) to mogę się spodziewać, że za kilka stuleci Klaus pojawi się w moich drzwiach by dać do zrozumienia, że nie „rzuca słów na wiatr" jak to więc możliwe, że najgorsza na świecie osoba może dotrzymać danego słowa, a ja nie?! Poprzysiągł, iż nie wróci do Mystic Falls i więcej się tu już nie pojawił.
Jeszcze jedna rzecz w całej tej sytuacji nie dawała mi spokoju. Ciężko było mi sobie wyobrazić, by ten cały Elijah dzwonił do mnie z powodu jakiejś pierdoły. Skoro zdecydował się na to to znaczy, że sprawa chyba naprawdę jest poważna i pilna do tego. Nie miałam okazji poznać go bliżej, ale Elena twierdziła, że Mikaelson jest człowiekiem honoru. Na dodatek nieludzko cierpliwy i opanowany. Gdyby to co dziewczyna mówiła było prawdą zadzwoniłby do zupełnie obcej wampirzycy prosząc o pomoc? Niee...no chyba, że jego brat faktycznie byłby umierający.
Niewiele myśląc wróciłam do akademika, spakowałam się i zostawiłam jeszcze śpiącym dziewczyną kartkę, że wyjeżdżam do mamy. Nie znoszę kłamać, ale wymówka z mamą jest idealna, więc nie będą dopytywały o szczegóły. Poza tym zamierzam powiedzieć im prawdę....w końcu. Najlepiej zrobić to po powrocie, kiedy będzie po wszystkim i kiedy będą mogli podziękować mi za to, iż uratowałam im skórę, znowu. Zabrałam swoją walizkę, spakowałam jedynie kilka rzeczy, ponieważ nie planowałam zabawić tam długo, góra tydzień i wracam, bo jeśli potrwa to dłużej to narobię sobie takich zaległości, że nawet ja mogę sobie nie poradzić z nadrobieniem materiału.
 Zamknęłam cicho drzwi, po czym wyszłam z akademika. Nie napotkałam na drodze nikogo, nic dziwnego o 6 rano. Bez problemu odnalazłam swój samochód na parkingu. Zostawiłam walizkę na tylnym siedzeniu i usiadłam na miejscu kierowcy. Sięgnęłam do torebki i wyciągnęłam woreczek z krwią. Pasowałoby zjeść jakieś śniadanie. Po skończeniu posiłku odpaliłam samochód, a kierunek to Nowy Orlean. Kto by pomyślał, że mnie tam wywieje?
Panna Forbes w Nowym Orleanie? No kto by pomyślał? Jak zareaguje Klaus na tą niespodziewaną wizytę? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Hej, jeśli przeczytałeś/aś proszę zostaw po sobie jakiś znak. To nie potrwa długo, a dla mnie jest to dowód na to, że Ktoś tu zagląda :D