Cześć nazywam się Rin, mam 16 lat i chciałabym opowiedzieć Wam pewną historię. Niektórym może się ona wydawać za długa, a innym za krótka, ja jednak sądzę, że jest odpowiedniej długości. Jak wiadomo nie od dzisiaj historię za krótkie nie mają nawet czasu by się rozwinąć, tym bardziej wciągnąć słuchacza. Natomiast te zbyt długie znowu zanim zrobią się ciekawe to trzeba długo czekać, więc zanim dobrniemy do końca możemy ją albo porzucić, albo zasnąć w trakcie. Cóż ja jednak mam nadzieję, że wysłuchacie jej do końca. Co prawda opowiadam ją każdej napotkanej osobie, ale może Ty jej jeszcze nie znasz. Jedyny sposób na przekonanie się o tym to zostanie ze mną.
Od kiedy ten cały Naraku został wreszcie zniszczony sytuacja znacznie się uspokoiła. Zamieszkałam w wiosce wśród innych ludzi, bo wszyscy stwierdzili, że tak będzie dla mnie lepiej. Opiekuje się mną miko o imieniu Kaede. Jest bardzo uprzejma i przyjęła mnie pod swoje skrzydła niczym własną wnuczkę. Nauczyła wiele o truciznach oraz ziołach, które są w stanie je wyleczyć, kiedy zrobi się z nich odtrutkę. Każdy dzień był inny, ciekawy, a ja mogłam nauczyć się wielu przydatnych rzeczy.
Jednak brakowało mi trochę podróżowania, jak wtedy gdy byłam jeszcze dzieckiem. Niestety osoba, która zajmowała się mną podczas jej trwania najwyraźniej miała dosyć ciągłego niańczenia mnie. A przynajmniej ja właśnie tak to widzę. Owszem odwiedza mnie tutaj co jakiś czas, a nawet przynosi prezenty. Za każdym razem dostaję od niego nową sukienkę, które bardzo mi się podobają i noszę je chętnie, jednak zamieniłabym je wszystkie na kolejną możliwość wędrówki z moim wybawcą. Aa co za gapa ze mnie. Jeszcze nie powiedziałam Wam kto nim jest. Mam na myśli Sesshomaru-sama. Jest to psi Yokai, który jest bardzo silny i niepokonany. Po prostu niesamowity. Pomimo tego, że wszyscy ludzie się go boją to w rzeczywistości jest bardzo miły i dobry.
Kiedy byłam jeszcze dzieckiem pierwszy raz spotkałam go w środku lasu, gdy zbierałam jagody. Był wtedy poważnie ranny, więc chciałam mu pomóc. Co prawda moja wioska nie była bogata, właściwie to mieszkali tam prawie sami biedni ludzie. Opiekował się mną pewien dobry człowiek, którego imienia nawet nie znałam. Nigdy nie poznałam moich rodziców, tak naprawdę to nie wiem co się z nimi stało. Jednak od kiedy tylko pamiętam jestem sierotą.
Ale wracając do historii. Przyniosłam mu kilka grzybów oraz pieczoną rybę, jednak powiedział, że nie zje jedzenia dla ludzi, więc następnym razem przyniosłam mu wodę. Kiedy wróciłam do wioski ludzie, którzy tam mieszkali zobaczyli, że łapałam ryby w pobliskiej rzece. Nie spodobało im się to i pobili mnie, jednakże ja wróciłam do lasu. Sesshomaru-sama zauważył moje rany i zapytał co mi się stało. Był pierwszą osobą, która naprawdę się mną zainteresowała, więc byłam bardzo szczęśliwa. Nie umiałam jeszcze wtedy mówić, więc jedynie uśmiechnęłam się do niego. Lecz kiedy znowu wróciłam wioska została zaatakowana przez wilcze yokai. Widziałam jak wszyscy są pożerani, to było straszne. Chciałam wrócić do niego, biegłam ile sił w nogach, bo pomimo tego, że go jeszcze wtedy nie znałam to czułam się przy nim bezpiecznie. Jednak wilkom udało się mnie dogonić bez trudu. Ostatnie co pamiętam to to, że się na mnie rzuciły.
Kiedy następnym razem otworzyłam oczy byłam w ramionach Sesshomaru-sama. Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy z tego, że uratował, a raczej powinnam powiedzieć ożywił mnie za pomocą swojego miecza. Dowiedziałam się o tym później. Jednak właśnie w tamtym momentalnie postanowiłam pójść za nim. Dla niektórych mogłoby wyglądać to tak, że w ogóle się mną nie przejmował. Bo w końcu nie rozmawiał ze mną prawie wcale, właściwie to jedyne zdania jakie wypowiadał to „Rin idziemy" albo „Rin znajdź sobie coś do jedzenia", ale pomimo tego zawsze wysyłał ze mną Jakena-sama żebym się nie zgubiła. Zawsze mnie bronił i przychodził, kiedy miałam tarapaty.
W późniejszym okresie pozwalał mi nawet spać na swoim futrze, które jest takie cieplutkie i milutkie. Jednak najbardziej cenny prezent jaki od niego dostałam wisi na mojej szyi. To jest jego kieł. Zawsze mam go przy sobie, dzięki temu pomimo tego, że jest daleko to czuje się z nim związana. Ciekawa jestem kiedy znowu mnie odwiedzi, dawno go już nie widziałam i zaczynam za nim trochę tęsknić.
Jednak Sesshomaru-sama nie lubi długo przebywać w wiosce. Właściwie to on ogólnie nie lubi ludzi, dlatego nie raz zastanawiałam się nad tym dlaczego znosił moje towarzystwo. Hm....może powinnam go o to zapytać następnym razem, gdy go spotkam. Nie raz chciałam to zrobić jednak byłam wtedy jeszcze dzieckiem i trochę obawiałam się jego reakcji. Teraz jednak kiedy jestem już dorosła to się nie boję. Wiem, że nawet jeśli się zezłości to nic mi nie zrobi. Nie mogę się już doczekać kiedy go zobaczę.
Tego wieczora nie mam już nic do roboty, więc postanowiłam pójść w „moje" miejsce. Niedaleko wioski za lasem jest polana. Lubię na nią przychodzić. Siadać na ogromnym głazie, który się tam znajduje i patrzeć na gwiazdy. Wyobrażam sobie, że gdziekolwiek by nie był Sesshomaru-sama widzi dokładnie to samo co ja i to mnie w jakiś sposób uspokaja. Czuje wtedy, że skoro widzi to samo niebo co ja to znaczy, że jest całkiem blisko.
- Ej co ty tu robisz?- usłyszałam znajomy głos i obróciłam głowę w jego stronę. Kilka metrów ode mnie stał Aki. Mój przyjaciel, który także mieszkał w wiosce. Był gdzieś o głowę wyższy ode mnie. Miał czarne włosy i taki sam kolor oczu. Był starszy z jakieś 3 lata, więc zawsze traktował mnie z góry i uwielbiał pouczać. Mimo to bardzo go lubiłam. Był mądry i silny i bardzo miły. Nie raz mi pomagał np: na polowaniach.
- Oglądam gwiazdy- odpowiedziałam po prostu
- To masz bardzo ciekawe zajęcie- zadrwił- mogę się przyłączyć?- zanim jednak zdążyłam odpowiedzieć on już siedział obok mnie ma skale.
- Znasz gwiazdozbiory?
- A co to takiego?
- Serio nie wiesz?Ehh...brat mi o nich trochę opowiadał. Mówił, że to jest grupa gwiazd zajmujących pewien obszar nieba. I one mają różne kształty, a każdy ma inną nazwę
- Naprawdę? Jakie?
- Yy...no np: Andromeda to gwiazdozbiór nieba północnego
- A gdzie jest niebo północne?
- No jak to gdzie głupia. Na północy
- No tak. A skąd to wszystko wiesz?
- Aniki mi powiedział. On jest bardzo mądry i w ogóle wie wiele rzeczy. Jest bardzo silny i potrafi sam rozprawić się z nie jednym yokai. Jest po prostu niesamowity. W przyszłości będę taki jak on
- Nie rozumiem czemu chcesz być taki jak on
- A czego tu nie rozumieć?!
- Nie musisz krzyczeć- upomniałam go- po prostu słyszałam plotki o tym, że twój brat nienawidzi wszystkich yokai, dlatego nie rozumiem
- Czego nie rozumiesz?- tym razem już nie krzyczał
- No bo dlaczego nienawidzi wszystkich yokai? Przecież niektóre z nich są dobre
- Hah pokaż mi chociaż jednego
- No chodźby Inuyasha. Pokonał Naraku, a sam nie jest zły. Nie krzywdzi ludzi
-Ale on jest Hanyou
- I co z tego?
- To z tego, że w połowie sam jest człowiekiem, a po za tym to, że teraz jest dobry to nie oznacza, że to się nie zmieni. Kiedyś ukradł Shikonotama i zabił ówczesną miko. Ja tak mu nie ufam
- To nie prawda. To wcale nie było tak
- A ty niby skąd możesz to wiedzieć dzieciaku?
- Wcale nie jestem dzieckiem, a wiem to od Kagome-sama. Opowiedziała mi kiedyś co naprawdę się stało
- I ty jej uwierzyłaś?
- A dlaczego miałabym nie wierzyć?
- Bo to jego żona. To oczywiste, że będzie go kryła
- Mylisz się. Kagome-sama nie kłamie
- Skoro chcesz w to wierzyć to ci nie zabronie- powiedział po czym jak to miał w zwyczaju poczochrał mnie po głowie
-Ej!- krzyknęłam
- Dobra koniec tego gapienia się w niebo. Już późno. Powinnaś iść spać
- Ja już nie jestem dzieckiem!- krzyknęłam naburmuszona. Strasznie nie lubiłam tego, że zawsze tak się wywyższał. Jednak musze przyznać mu rację. Jest już dosyć późno, a ja następnego dnia muszę wcześnie wstać i zerwać zioła dla wieśniaków, którzy wrócą ze swojej podróży. Niektórzy mogą być ranni.
- Zeskakuj, złapie cie- powiedział stojąc pod głazem i wyciągając do mnie ręce
- Nie jestem małą dziewczynką. Potrafię sama zejść- powiedziałam i na dowód tego zeskoczyłam na ziemię
- Widzisz?- powiedziałam po czym pokazałam mu język
- Tak to było bardzo dorosłe- powiedział po czym zaczął się ze mnie śmiać. Ahh nie znoszę kiedy to robi. Minęłam go i poszłam przodem. Nie mam zamiaru wysłuchiwać jego drwin. Jak będę szła tym tempem to dotrę to wioski znacznie szybciej niż Aki.
- No już już nie gniewaj się Rin
- Wcale się nie gniewam- Szłam nadal szybkim krokiem, więc nie mam pojęcia jak mnie dogonił, ale nim się zorientowałam musiałam się zatrzymać, ponieważ stał przede mną
- Naprawdę?
- Tak, tylko dzieci się gniewają
- Skoro tak twierdzisz, no chodź- powiedział chwytając moją dłoń, jednak bez trudu wyrwałam mu się
- Nie słyszałeś co powiedziałam, nie jestem dzieckiem. Nie potrzebuje twojej pomocy
- Daj spokój tu jest niebezpiecznie po ciemku. Mogą grasować yokai i co wtedy zrobisz?
-Pokonam je
- Jak? Czym chcesz to zrobić skoro nawet nie zabrałaś swojego łuku ani strzał
- Może i masz rację, ale tutaj mi nic nie grozi. Od lat tu przychodzę i jakoś nigdy nic mi się nie stało
-Dlatego, że miałaś szczęście i nie natknęłaś się na żadnego yokai. Ale Rin nie zawsze będziesz go mieć. Obiecaj mi, że będziesz bardziej ostrożna
- Dlaczego mówisz mi to właśnie teraz?- ton jego głosu trochę mnie zaniepokoił
- Dlatego, że wkrótce wyruszam z Izo i naszymi kuzynami w podróż i nie będzie mnie tutaj abym mógł cię chronić- już chciałam mu dosadnie powiedzieć, że nie potrzebuje niczyjej ochrony,lecz jego wyraz twarzy mi na to nie pozwalał. Pochylił się i położył jedną rękę na mojej głowie, spojrzał mi w oczy i powiedział
- Rin proszę obiecaj mi to- no i co ja niby mam zrobić w takiej sytuacji? Wygląda na to, że Aki naprawdę się o mnie martwi
- Obiecuje- powiedziałam i zobaczyłam ulgę wymalowaną na jego twarzy. Jednak to trwało tylko sekundę, bo już po chwili miał na twarzy drwiący uśmieszek
- Jak się nie pospieszysz to Kaede będzie na ciebie zła za to, że się szwendasz po nocach- złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Tym razem nie wyrywałam się. Patrzyłam na jego plecy i zastanawiałam się nad tą jego wcześniejszą mimiką. Czy to była tylko moja wyobraźnia?
I co myślicie? Tylko szczerze. Oglądałam anime "Inuyasha" chyba z parę razy a ta dwójka (Rin i Sesshomaru) zawsze rzucała mi się w oczy. Mam na myśli to, że oczywiście bardzo lubię Inuyashę i Kagome ( O Kikio mam nieco inne zdanie xd), ale zawsze brakowało mi tego, iż związek Rinmaru nie był w żaden sposób kontynuowany, a przecież powinien,prawda? Dlatego postanowiłam coś z tym zrobić i napisać swego rodzaju zakończenie tej historii oraz podzielić się nią z Wami. Liczę na to, iż przypadnie Wam do gustu ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Hej, jeśli przeczytałeś/aś proszę zostaw po sobie jakiś znak. To nie potrwa długo, a dla mnie jest to dowód na to, że Ktoś tu zagląda :D